Główna plaża miejska
a
Awatar użytkownika
<3
00
000

Post

Obrazek
The Best Coder of 2020 WŁADZA BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SIR - dla wszystkich Panów z okazji Dnia Chłopaka 2020! LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! SEX TELEFON - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" LILY OF THE VALLEY - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" TRUST ME, I'M A DOCTOR! - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" BARANEK SHAUN - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!"
mów mi/kontakt
administrator
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
24
170

Post

Było jeszcze przed siódmą kiedy wygramoliła się ze swojego ukochanego jeepa wranglera, jak zawsze pozbawionego dachu. No nie da się inaczej podróżować po tych rejonach. Blaise dosłownie wyskoczył jak rączy jeleń, temu to nie straszna żadna godzina. Z wywalonym jęzorem jak strzała poleciał prosto do butki ratowników, Maise musi wpisać go na listę pracowników, a co on też zasługuje na miejsce honorowe, tyle ile on jorczków i pomeranianów uratował, to tylko on sam wie. Chwyciła swoją torebkę, którą dzisiaj bardzo niedbale spakowała. Przypominał raczej worek nie torebkę. Naciągnęła na nos okulary i ruszyła do miejsca pracy. Blaise robił już swój taniec szczęścia wokół Harveya. Rzuciła swoje rzeczy gdzieś w kąt i z uśmiechem podeszła do szefa karząc odsunąć się swojemu psu.
- Cześć szefie. Wybacz, ale chyba ma dzisiaj jakąś głupawkę- przywitała się z nim "żółwikiem" zerknęła na plażę, nie było dużo ludzi, jacyś przypadkowi biegacze. Niektórych już rozpoznawała po strojach.- zapowiedzieli dziś średnie fale. Spodziewam się, że sporo przyjdzie na deski- pomyślała kiedy z samego rana przeglądała pogodę.- do tego pewnie turyści dojdą. Zapowiada się ciekawy dzień. - zdjęła z siebie swoją koszulkę zostając w samych szortach i oczywiście jednoczęściowym stroju należącym tylko do ratowników. Usiadła na stoliku odkręcając wcześniej trzymany przez nią jogurt pitny. Widać było, że była jakaś niewyspana. Co rzadko się zdarzało w jej przypadku. Zawsze gotowa do pracy i w najlepszym humorze, no cóż gorsze dni zdarzają się nawet najlepszym.

Harvey Sherwood
THE CHOSEN ONE BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM MISTRZ KLAWIATURY BAŚNIOPISARZ Speedy Gonzales NOCNA ZMIANA TYP OSOBOWOŚCI: DZIAŁACZ LGBT+ PRACA ZWIĄZANA Z OCEANEM WIERZĘ W HOROSKOPY RAK PSIARZ PACYFISTA DIGITAL LOVE I'M NOT AS THINK AS YOU DRUNK I AM ROBINSON CRUSOE
mów mi/kontakt
kluska
Harvey Sherwood
a

Post

[2]

On uwielbiał swojego pickupa, nawet gdy czasami zacinała się w nim klimatyzacja i musiał uderzyć mocno w deskę rozdzielczą, żeby ta ponownie zaczęła działać. Nie przeszkadzał mu fakt, że jeździł takim samochodem. Miał z nim sporo wspomnień i w życiu nie wymieniłby go na coś nowego, no chyba, że w rodzinie pojawiły by się jakieś dzieci to wtedy taki stan rzeczy zmusiłby go do zakupu lepszego auta. Nie zanosiło się na to chociażby dlatego, że niedawno dowiedział się o swojej bezpłodności. Zaczął więcej czasu spędzać w pracy. Tak jak teraz, był nawet przed czasem jak to zawsze on przechadzając się plażą, żeby wejść do budki ratownika, akurat stał oparty o ścianę koło wejścia i wbił swoje bystre spojrzenie w plażę. Gdy po chwili pojawiła się Maise rzucił w jej stronę lekki uśmiech i przywitał się żółwikiem. Oczywiście pogłaskał także psa, którego taka naprawdę uwielbiał. Blaise od razu skradł jego serce, był także przydatny jeśli chodzi o ratowanie ludzi i Sherwood pozwolił Maise przywozić go do pracy. Pogłaskał psa za uchem do czasu aż właścicielka kazała mu się odsunąć.
- Bez wariatów świat byłby nudny - rzucił w stronę blond dziewczyny wchodząc za nią do środka budki. W przeciwieństwie do niej Harvey mógł nosić szorty i koszulkę ratownika, którą z powodu gorąca zdjął. Była ona przewieszona na oparciu krzesła przed budką, w miejscu gdzie zawsze siedział jeden ratownik, który bacznie pilnował tego co się działo na plaży.
- Sam chętnie poszedłbym na deskę, fale dzisiaj są naprawdę fajne - rzucił w kierunku Maise stojąc nadal blisko drzwi, żeby co jakiś czas zerkać w stronę plaży, Harvey musiał być w tym wszystkim perfekcyjny, nie bez powodu nosił koszulkę z napisem szef ratowników i nie bez powodu jego pracownicy mogli na nim polegać. Bardzo przykładał się do swojej roboty, a spięcie na jego twarzy było widoczne za każdym razem.
- My nigdy nie możemy się nudzić - dodał po chwili wzruszając delikatnie ramionami. Była to prawda bo zawsze musieli być czujni i reagować na każdą, nawet najmniejszą oznakę kłopotów u plażowiczów.

Maise Harrington
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
24
170

Post

Zaśmiała się łagodnie gdy stwierdził, ze bez wariatów byłoby nudno. To prawda, nie tak wesoło na pewno. O ile mówimy o takich wariatach jak Blaise. Spojrzała na swojego szefa, jak zawsze był czujny. Zawsze go podziwiała, był naprawdę dobrym, jak nie najlepszym ratownikiem. Zdjęła z siebie szorty wkładając ubrania do swojej szafki i zawołała jeszcze pupila któremu zapięła specjalne szelki, które oznaczały psa pracującego i do których osoba topiąca się mogłaby się chwycić. Wychodząc znów na zewnątrz zaczęła się związywaniem swoich włosów., pies zbiegł na dół by w razie potrzeby być gdzieś szybciej a Maise stanęła przy drewnianej balustradzie.
- O tak, z chęcią sama bym wpadła do wody.- zaśmiała się i odetchnęła głębiej. Z każdą chwilą było coraz więcej ludzi. Zwłaszcza surferów, którzy powoli zaczynali się zbierać. W sumie szkółka była przecież tuż tuż. Spojrzała znów na szefa i pozwoliła sobie na lekki uśmiech w jego stronę.
- Też kocham tą pracę, ale to nie jest wszystko. Może wybierzemy się na jakieś piwo czy coś takiego?- chciała zaproponować mu oderwanie się od plaży i samej chętnie by odpoczęła od niej, więc bar byłby dobrym rozwiązaniem. Nie mógł zaprzątać sobie wiecznie głowy pracą. Może w końcu powie jej coś więcej. Widziała jednak, ze mimo ogromnego skupienia, był też myślami gdzieś indziej. Spojrzała na swojego pupila, który bacznie obserwował okolicę.
- One mają dobrze, ich problem to pusta miska, zły humor właściciela i którą zabawkę wybrać- mruknęła opierając się o balustradę.

Harvey Sherwood
THE CHOSEN ONE BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM MISTRZ KLAWIATURY BAŚNIOPISARZ Speedy Gonzales NOCNA ZMIANA TYP OSOBOWOŚCI: DZIAŁACZ LGBT+ PRACA ZWIĄZANA Z OCEANEM WIERZĘ W HOROSKOPY RAK PSIARZ PACYFISTA DIGITAL LOVE I'M NOT AS THINK AS YOU DRUNK I AM ROBINSON CRUSOE
mów mi/kontakt
kluska
Harvey Sherwood
a

Post

On lubił wszystkich zwariowanych ludzi, oczywiście i nie tylko ludzi bo jednak do zwierząt żywił o wiele głębsze uczucia niż do innych osobników ludzkich. Można by rzec, że czasami lepiej dogadywał się z takim zwierzakiem niż ze swoją własną żoną, którą oczywiście kochał i szanował. Jego życie ostatnio stawało się coraz trudniejsze, ale nie narzekał bo miał dobrą pracę, którą kochał całym swoim sercem. Tak jak swój oddany zespół, który szanował jego doświadczenie i nauczyło się, że przy nim nie można w kaszę dmuchać.
Zostawił dziewczynę samą w budce bo usiadł na krześle stojącym zaraz przed balustradą, oparł się wygodnie plecami o oparcie a z ust Harvey'a wyrwało się ciche westchnienie. Na pewno bystremu oku młodej ratowniczki nie uszedł fakt, że wyglądał on na zmęczonego. Brał coraz więcej zmian na siebie tylko dlatego, żeby nie przebywać w domu więcej czasu niż to konieczne. Sam do końca nie wiedział dlaczego zaczął unikać Dolores, może po prostu bał się powiedzieć jej prawdę? - że nigdy nie będą mieli potomstwa, bo ten nie może mieć dzieci. Nawet gdy tego najbardziej pragnął na świecie, to został ukarany przez los i nie był 100% mężczyzną. Bolał go ten fakt.
- Nie raz dzisiaj zapewne wpadniesz do wody, jest tak gorąco, że nie da się wytrzymać bez chociaż krótkiej kąpieli - wyrzekł po chwili milczenia. Na ich szczęście byli w cieniu, ale pogoda bardzo dopisywała i gdyby wyszli na słońce to momentalnie zapragnęli by jeszcze bardziej znaleźć się w chłodnej wodzie. Sherwood sięgnął po zapasową lornetkę, która leżała na stoliczku koło krzesła i podał ją dziewczynie. Zawsze jest we dwójkę lepiej patrolować plażę, jedna osoba skupia się na jednej stronie, a druga na drugiej. Zresztą musiał przyznać w duchu, że Maise miała bystry wzrok.
- Zapraszasz swoje szefa na piwo? - oderwał oczy od lornetki i przeniósł spojrzenie na dziewczynę, na ustach bruneta zatańczył delikatny, ledwo widoczny uśmiech. - Pomyślę jeszcze, że się podlizujesz, ale masz rację. Potrzebuję spędzić miło wieczór z jakąś uroczą dziewuchą - dodał po chwili milczenia, w ten sposób zgadzając się na wspólne wyjście. Zapewne zgadają się przez SMS'y, kiedy dokładnie i gdzie chce się spotkać.
- Sam mam w planach przygarnąć jakiegoś psa, nie wiem jednak jeszcze jakiego. Na pewno ze schroniska - dorzucił.

Maise Harrington
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
24
170

Post

Wzięła lornetkę obserwując wybrzeże, naprzeciwko nim zebrały sie już dzieciaki od surferów. Na szczescie, jeszcze je kontrolowali. Maise spojrzała znów na szefa.
- Wiesz, wolę już zdychać z gorąca niż wpadać do wody w związku z czyimś topieniem się- mruknęła trochę zamyślona. W większości czasu i przypadków udawało im się ratować ludzi. Ale z chwilą piękniejszej pogody nadchodziła też pora burz i Maise bała się o to, czy ktoś nie wypłynie gdzieś samopas łódką. Bo przecież nie ratowali tylko tych, którzy byli na plaży. Słysząc czyjeś krzyki, natychmiast zaalormawana spojrzała w tamtym miejscu i dostrzegła dziewczynę, która lądowała właśnie w wodzie wrzucona przez zapewne kolege albo jakiegoś chłopaka.
- Cholera- warknęła pod nosem, takie zachowania były cholernie nieodpowiedzialne. Odetchnęła z ulga widząc, że dziewczyna jest cała. Usłysząła dźwięk połączenia przez radio i spojrzała za siebie idąc szybko do domku, słysząc już czyjś głos. Odebrała próbę kontaktu.
- Silver Bay Beach Maise Harrington, odbiór- głos z drugiej strony należał do jednego z właścicieli kutrów, który zawiadomił ją o dwóch dorosłych rekinach płynących w stronę wybrzeża, ale o kilka kilometrów na północ od nich
- Dziękujemy- przestawiła częstotliwość, by skontaktować się z plażą, która była bliżej na północ. Przekazał informacje po czym wróciła do szefa.
- Informacja o dwóch dorosłych rekinach, płynęły w stronę wybrzeża z łowisk. Nie wyglądały na agresywne. Wywieszamy informacje?- spytała i chwyciła za lornetkę. Obserwując plażowiczów. Piękna pogoda, a deski przyciągają rekiny.
- O szefie, proszę wierzyć- zwróciła na niego wzrok- wyrywam Cię od Twojej monotonii, jakbym chciała Ci się podlizać, nie poprosiłabym się o dodatkowy dzień wolny- zamrugała swoimi oczami by podkreślić powage sytuacji. Dwie pieczenie na jednym ogniu. Chciała mieć dwa dni pod rząd wolnego, bo szykowała sie impreza na plaży w jej hotelu, a chciała wieczorem pójść na własną imprezę, a jak wiadomo kolejny dzień Harrington chciała by mieć wolny.

Harvey Sherwood
THE CHOSEN ONE BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM MISTRZ KLAWIATURY BAŚNIOPISARZ Speedy Gonzales NOCNA ZMIANA TYP OSOBOWOŚCI: DZIAŁACZ LGBT+ PRACA ZWIĄZANA Z OCEANEM WIERZĘ W HOROSKOPY RAK PSIARZ PACYFISTA DIGITAL LOVE I'M NOT AS THINK AS YOU DRUNK I AM ROBINSON CRUSOE
mów mi/kontakt
kluska
Harvey Sherwood
a

Post

Harvey swoim czujnym wzrokiem także patrolował plażę i nawet gdy był już o wiele starszy od Maise to na pewno dorównywał jej swoim wieloletnim doświadczeniem. Wzrok także miał świetny bo nie musiał nosić żadnych okularów, co było ciut dziwne bo jego rówieśnicy dość często zaczynali nosić okulary. On czuł się świetnie, był zdrowy i gotowy do pracy każdego dnia, a poświęcał się jej w 200%. Niektórzy mogli uważać go za dziwaka, że aż tak miał bzika na punkcie pracy, ale każdy kto go znał dokładnie wiedział dlaczego był taki a nie inny.
- Zawsze możesz wpaść na chwilę o wody się ochłodzić pod pretekstem sprawdzenia czegoś, sam tak czasami robię. To gorąco powoduje, że mózg mi się wypala - rzucił w jej kierunku posyłając delikatny uśmiech. Każdy uratowany człowiek był dla nich nie lada osiągnięciem, wiedział, ze mógł liczyć na swój zepsuł bo każdy był doskonale wyszkolony, a raczej Sherwood dążył o tego, żeby tak było. Może czasami bywał dla nich surowy, ale za każdym razem mówił, że kiedyś mu za to podziękują i tak naprawdę to wyczekiwał tego dnia. On także nie lubił gdy jakieś dzieciaki bawiły się w rzucanie znajomych do wody, z jednej strony było to bardzo niebezpieczne bo nie do końca było wiadomo czy taka osoba mimo faktu, że potrafiła pływać utrzyma się na powierzchni. Czasami fale były tutaj bardzo zdradzieckie i Sherwood nie raz się o tym przekonał gdy ruszał na deskę w wolne dni. Usłyszał wołanie przez radio, zerknął tylko przez ramię gdy blondynka udała się do ich radia, które stało na stoliku w wnętrzu budki. Słyszał urywki rozmowy, ale doskonale wiedział co to oznaczało, za każdym razem gdy było dużo ludzi czy surferów to przyciągało te cholerne rekiny. Nie były to zwierzę, które od tak rzucało się na ludzi i doświadczenie Harveya podpowiadało mu, że nie były to złe zwierzęta.
- Zawiadom wszystkie najbliższe partole o tym, że rekiny się zbliżają do wybrzeża, każ im jednak nie zbliżać się za blisko. To tylko może je wkurzyć, a one atakują tylko wtedy kiedy wyczuwają zagrożenie. Niech część statków odetnie wybrzeże ustawiając się wzdłuż niego. Mają zdawać raport za każdym razem gdy zobaczą na horyzoncie rekina - rzucił w kierunku blondynki wierząc, że ta sumiennie wypełni jego polecenie, a kiedy on rozkazywał to było widać na jego twarzy napięcie, a jego głos był na pewno stanowczy. Nie potrzebowali jeszcze rozwieszenia informacji o tym, że rekiny zbliżają się do wybrzeża, to tylko by spowodowało panikę wśród ludzi.
- Niech Blaise trzyma się blisko plaży, na pewno powiadomi nas gdy coś wyczuje - dodał po chwili, gdy ta wróciła po przekazaniu wiadomości.

Maise Harrington
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
24
170

Post

Zrobiła dokładnie to co szef jej kazał, zawiadomiła natychmiast najbliższe patrole podając dokładne współrzędne, gdzie ostatnio widziano rekiny. Maise nie raz nie dwa pływała obok zupełnie dzikich rekinów, nie atakowały. Rzadko to się zdarzało, ale woleli dmuchać na zimne. Chałas je przyciągał, drażniąc jednocześnie. Po powrocie spojrzała na szefa i skinęła głową zagwizdała dając sygnał gestem dłoni dla Blaisa który natychmiast ruszył czujny niczym na polowaniu w stronę brzegu chodząc powoli wpatrując się nieustannie w wodę jednocześnie obserwując też ludzi. Czuła się cholernie dumna, z osiągnieć swojego pupila. Chwyciła lornetkę i usiadła obok swojego szefa.
- Będzie dobrze, musi być- mruknęła opierając się wygodnie, ale wolała wciąż wszystko mieć na oku. Czujność jest w tym zawodzie najważniejszym elementem całej jej pracy. Każda sekunda liczy się tutaj na wagę złota. Podała Harvey'owi wcześniej przyniesione butelki wody, podała mu jedną, sama odkręcając sobie samej.
- Co do tego wypadu, to jak zgadzasz się?- spytała bo chciała wiedzieć, czy się szykować jakoś mentalnie na to spotkanie. Wiadomo, jak się Maise trochę upije może za dużo pogadać sobie, a jie chciała zawracać mu głowę duperelami. Upiła duży łyk wody wracając do obserwowania plaży.
- Oby nie narobili syfu- powiedziała dostrzegając zbliżającą się grupkę turystów. Widać było od razu, cała skrzynia piwska i wagon papierosów. Poucina im łapy jak naśmiecą. Plaża zawsze była dla niej bardzo ważna, co nie jest nowością, bo wszyscy tutejsi dbali o to, by było pięknie. Te nagrody w Tripvision czy jak się to nazywa nie przychodzą, przecież same. Wszystko to zasługa lokalsów.

Harvey Sherwood
THE CHOSEN ONE BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM MISTRZ KLAWIATURY BAŚNIOPISARZ Speedy Gonzales NOCNA ZMIANA TYP OSOBOWOŚCI: DZIAŁACZ LGBT+ PRACA ZWIĄZANA Z OCEANEM WIERZĘ W HOROSKOPY RAK PSIARZ PACYFISTA DIGITAL LOVE I'M NOT AS THINK AS YOU DRUNK I AM ROBINSON CRUSOE
mów mi/kontakt
kluska
Harvey Sherwood
a

Post

Nawet nie musiał jej sprawdzać czy sumiennie przekazała jego wiadomość, doskonale wiedział, że tak będzie. Akurat Maise jako jedna z nielicznych ratowników z którymi miał styczność miała głowę na karku i naprawdę przykładała się do roboty razem ze swoim psiakiem. Byli zgranym duetem i czasami Harvey żałował, że nie ma takiego swojego towarzysza, może wtedy wszystko byłoby o wiele prostsze, ciekawsze? Oczywiście nie narzekał na swoją pracę, bo był jej szczerze oddany, uwielbiał to co robił i był z tego cholernie dumny. Lecz czuł tak jakby pustkę i coś, a może ktoś powinien ją zapełnić? Dolores była jego ukochaną żoną i świata poza nią nie widział, ale gdy dowiedział się o tym, że nie mogą mieć dzieci to wizja idealnego życia runęła w gruzach. Rozpaczał nad tym i zapewne nadal będzie to robił, ale musiał być silny chociażby dla niej bo już wystarczająco wycierpiała w swoim życiu. Chciał być jej ostoją, chciał zbudować z nią prawdziwą rodzinę, to nic, że jego plany spieprzył jeden mały fakt - bezpłodność.
Podziękował jej za wodę, odkręcił butelkę i upił dwa małe łyki po czym zakręcił ją i postawił koło nogi swojego krzesła, na moment przymykając oczy. Jego klatka piersiowa opadała i unosiła się w spokojnym rytmie, mogła nawet przez moment pomyśleć, że ten wpadł w drzemkę.
- A niech mnie.. zgadzam się, najwyżej potem zjedzą mnie wyrzuty sumienia, że w jakiś sposób Cię demoralizuję - zaśmiał się po chwili milczenia, otwierając powoli oczy. Maise była dla niego niczym taka młodsza siostra o którą powinien dbać gdy przyjdzie taka okazja. Pomiędzy nimi było ponad 10 lat różnicy, więc nic dziwnego, że miałby wyrzuty sumienia gdyby przez niego zaczęła więcej pić! - Masz jakieś ulubione miejsce? Czy po prostu spotkamy się gdzieś na mieście i pójdziemy tam gdzie nas nogi poniosą? - rzucił w jej kierunku, obracając głowę tak, żeby na nią spojrzeć. Wiele razy tak robił ze swoimi znajomymi za czasów młodości, uwielbiał takie wieczory gdy każdy wychodził z domu i spotykali się w jednym miejscu a potem po prostu szli przed siebie. Jednego dnia wylądowali w jakim barze, a drugiego na plaży jak najbardziej oddalonej od turystów gdzie urządzali sobie różnego rodzaju schadzki oczywiście z alkoholem. Zerknął w kierunku przybyłych turystów.
- Jak zaczną to osobiście pogrożę, że jak nie posprzątają, to wezmę te śmieci i wsadzę im w dupę - kącik jego ust drgnął lekko.

Maise Harrington
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
24
170

Post

Chyba nie był świadom, na co się pisze. I ona traktowała wypad jak coś odprężającego, nie obawiała się, ze ją rozpije bo alkohol to nie jest coś co tak znów kocha.
- Możemy umówić się w mieście, a potem ogarniemy co i jak- przyznała obserwując okolicę. Zerknęła na Blaisa i uśmiechnęła się. Była z niego mega dumna, kochała tą jego mordę, jak pił to jakby do miski wpadł hipopotam , ale był kochanym psem mądrym i zawsze gotów jej bronić. Bez problemu pokonałby napastnika, może dlatego, ze Maise nauczyła go rzucać się na twarz a nie jakieś tam ręce. Był jak rekin i lew w jednym. Po drugie wszędzie mogła z nim wejść, nawet do restauracji.
- Pomogę Ci z chęcią, przytrzymam ich- zaśmiała się i zauważyła, że Blaise spokojnie znów przechadza się wzdłuż brzegu.
- Na razie spokojnie. - dodała i na chwilę odłożyła lornetkę, spojrzała na telefon chcąc upewnić się, że jest wszystko ok. Ostatnio miała małe problemy, ale wierzyła, że wszystko się ułoży. Po kilku godzinach patrolu Maise przeszła się po plaży wracając z Blaisem już do budki. Dostali informacje od łodzi, że rekiny odpłynęły i zniknęły na głębi. Robiło się coraz później, choć słońce miało jeszcze chwilę by górować nad tą częścią półkuli. Spojrzała na szefa doprowadzając swojego psa do misek by mógł zjeść i się napić, długo przechadzał się w pełnym słońcu.
- Kupię mu chyba taką czapkę parasol - zaśmiała się widząc jak po zjedzeniu Blaise padł w cieniu. Na tę chwilę, miał fajrant, wykonał swoje zadanie idealnie.
- Nie myślałeś o adopcji psiaka? Albo kupnie? Zawsze fajnie mieć takiego śmierdziucha obok siebie- no bo kto nie miał psa ten nie wie jak śmierdzą psie bąki. Ale miłość nie zna granic przecież.
THE CHOSEN ONE BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM MISTRZ KLAWIATURY BAŚNIOPISARZ Speedy Gonzales NOCNA ZMIANA TYP OSOBOWOŚCI: DZIAŁACZ LGBT+ PRACA ZWIĄZANA Z OCEANEM WIERZĘ W HOROSKOPY RAK PSIARZ PACYFISTA DIGITAL LOVE I'M NOT AS THINK AS YOU DRUNK I AM ROBINSON CRUSOE
mów mi/kontakt
kluska
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
18
171

Post

| 2

Chociaż nazwanie jej dziecinną byłoby najprawdopodobniej grubą przesadą, Myrtle miała dość naiwne podejście do miłości. Nic w tym dziwnego, skoro większość swojego życia spędziła z nosem w romansidłach. Dużo myślała, zbyt dużo sobie wyobrażała i planowała. Była najprawdopodobniej beznadziejnym przypadkiem i wymagała od życia zbyt wiele. Miała zaledwie osiemnaście lat, a tkwiła w przekonaniu, że to najwyższy czas, by trafić na tego jedynego i zakochać się bez pamięci. Cóż, jeśli o to chodzi, wszyscy dookoła patrzyli na nią z politowaniem, mówiąc, że na to jeszcze przyjdzie czas. Czy nie miała może zbyt wygórowanych wymagań? Czy przez wszystkie historie, które dotychczas pochłonęła, nie zaczęła sobie wyobrażać zbyt wiele? Może. Aczkolwiek prawda była taka, ze nie czuła się zbyt pewnie i nie szukała nikogo idealnego – wręcz przeciwnie, już od wielu miesięcy zdarzało jej się zawiesić na kimś oko na dłużej. W tym momencie tą osobą stał się donato villeda, który najprawdopodobniej pozostawał nieświadomy tego faktu. Nic dziwnego. Chociaż niewątpliwie zdarzało jej się zrobić tak zwane „maślane oczy”, była raczej nieśmiała; niezdolna do tego, by jakkolwiek pewniej wyrazić swoje uczucia. Zresztą, nie było to jeszcze nic konkretnego. Ot, zauroczenie, z którym nie wiedziała, co zrobić. Zwiększone zainteresowanie jego osobą; ale nie na tyle duże, by stał się wzorem dla jednego z bohaterów jej książki. O co konkretnie chodziło? Może o to, że poświęcał jej czas, że nie był tak zupełnie obojętny. Bo dogadywali się całkiem nieźle, można nawet powiedzieć, że kumplowali. Spędzali razem czas i żadne z nich nie miało ku temu obiekcji. Myrtle jednak nie lubiła wychodzić z inicjatywą. Nieczęsto się do niego odzywała, raczej zdając się na los (oraz fakt, że w Hope Valley raczej łatwo było kogoś spotkać; zwłaszcza, gdy wiedziało się, gdzie lubi przebywać). Tego dnia, wczesnym wieczorem, wyszła na spacer, by zrobić sobie przerwę w nauce do egzaminów. A chociaż niby chciała spędzić trochę czasu sama, tak tutejsza plaża niekoniecznie się do tego nadawała – praktycznie zawsze, przy ładnej pogodzie, można było się na kogoś natknąć.
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! BOGATE CV WOMEN POWER BABYSITTER UCZEŃ RYBY ROMANTYK
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
człowiek-orkiestra, a już na pewno życiowa pierdoła, ale potencjału pozytywnego myślenia ma za pięciu i chętnie się dzieli!
20
170

Post

{3}

Co się wszyscy uparli na bycie takimi ułożonymi, dojrzałymi i "boże broń, oby tylko nikt nie pomyślał, że zostało w nas coś z dziecka"? Okropnie nudne to było, Donato nawet gdyby włożył w to całe serce i całą silną wolę, jaką byłby z siebie w danej chwili wykrzesać, nie byłby w stanie utrzymać takiej postawy dłużej niż godzinę. A i to przy wyjątkowo dobrych wiatrach, jakby mu się żadna przypałowa sytuacja na linię horyzontu przypadkiem nie przypałętała.
Był po prostu małym chłopcem w ciele trochę większego chłopca i był z tego absolutnie dumny.
Rodzicom się to podobało średnio, o tym co sądziła o tym abuelita lepiej było nie wspominać, bo przy wstawianiu cytatu ze staruszeczki cenzor miałby nie lada robotę, a i całe jego starsze rodzeństwo nie wydawało się skakać z radości na myśl o tym, że ich malutkiego braciszka jeszcze długo, d ł u g o nie będzie można spuścić z oka bez obawy, że nie minie pięć minut a będą dzwonić z urazówki, że leży u nich taki i taki Villeda, który właśnie złamał - tu wstaw dowolną część ciała, w której da się coś złamać.
Tylko, że jakby się tak nad tym głębiej zastanowić, to właśnie w tej pierdołowatości i przyciąganiu kłopotów większych i mniejszych, leżał cały pączkowy urok. I myrtle hockley musiała o tym wiedzieć bardzo dobrze. Inaczej by się z nim nie zadawała, nie?
Dzisiejszego wieczora postanowił paść jej do stóp - całkiem dosłownie - kiedy w pogoni za piłką stanowiącą centralny punkt rozgrywanego z ekipą kilku kumpli secika siatkówki plażowej, obowiązkowo musiał potknąć się na zasadniczo prostej drodze i zaryć nosem o piach. Z dwojga złego, lepiej, że przed Myrtle niż przed jakąś inną gorącą panną, u której nie chciałby jeszcze przed poznaniem imienia zapunktować tak nisko. - Cześć, laska. Co tam? Zagrasz z nami? - zasypał ją na dzień dobry radosną paplaniną, jeszcze radośniejszym uśmiechem i - w bonusie - kupą piasku, który z siebie przy okazji strzepał.
BĄBELEK - dla każdego, z okazji Dnia Dziecka 2020! SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! That's a start WIĘCEJ NIŻ JEDNO ZWIERZĘ TO...? MAN UP! BABYSITTER TYP OSOBOWOŚCI: DZIAŁACZ JESTEM PUCHONEM ŻARŁOK KING OF THE JUNGLE
mów mi/kontakt
salamati, boys
ODPOWIEDZ