Na początku tego podrywu Robert chciał podwieźć dziewczynę do domu, ale w trakcie rozmowy wpadł mu do głowy taki pomysł, bo jakoś nie chciało mu się spędzać tego wieczoru samotnie, a poza tym musi to wszystko wyglądać wiarygodnie, więc jak jej przyjaciółka zapyta jak poszła randka to zawsze może się pochwalić, że przystojny prawnik zabrał ją do swojej wypasionej willi, prawda? Taki trochę suchy żarcik, ale co tam! Nigdy nie chwalił się tym co ma. Doszedł do swojego majątku całkowicie sam, bez niczyjej pomocy i jest z siebie dumny, ale nie ma jakiegoś tabuna służby, chociaż jego dom jest naprawdę spory. Lubi sam sobie sprzątać i nie znosi, gdy ktoś obcy grzebie w jego rzeczach, a tak by mogło być, gdyby pozwolił do swojego domu wejść jakiejś sprzątaczce, albo gorzej! Może by jeszcze go okradała. Nie znosił takich ludzi, ponieważ oni są leniwi, bo wolą okraść kogoś to zapracował sobie na daną rzecz ciężką pracą,a ten ktoś im to zabiera. Zabiłby gołymi rękami taką osobę, gdyby ktoś zrobił jemu coś takiego.
Zaparkował swoje auto w garażu po czym zamknął bramę. Wskazał Trinity drzwi, którymi spokojnie może wejść do jego mieszkania. Oczywiście w garażu automatycznie zaświeciło się światło. McAllister uwielbiał każdego rodzaju udogodnienie, ponieważ za dzieciaka nie mógł sobie nawet o nich pomarzyć, więc teraz, gdy może sobie na to pozwolić korzysta. Oboje powitało radosne szczekanie jego psiaków. Jakie to cudowne, że przy odrobinie miłości zwierzak tak bardzo potrafi się otworzyć. Nie bały się już ludzi i podchodziły ufnie, gdy ktoś odwiedza Roberta. Musiały się po swojemu przywitać.
- Rozgość się. - uśmiechnął się wskazując swój salon. - Masz ochotę na coś do picia? Czy jesteś bardzo głodna? - zapytał patrząc na dziewczynę z uśmiechem. Co jak co, ale prawnik jest dobrym gospodarze. Psy nie dawały mu spokoju, więc musiał się przywitać tak jak trzeba.
Trinity Morrow
a
mów mi/kontakt
naethaia#4170
a
Cała ta sytuacja z baru była przekomiczna. Jeszcze nigdy nie sądziła, że będzie taka zdesperowana i musiała dzwonić po przyjaciela, żeby przybył jej z pomocą. To było dla niej żenujące. Ale co innego miała zrobić? Czuła, że Noelle nie odpuści. Zwłaszcza po tej akcji z randką w ciemno. Matko! Tego Robertowi na pewno nie powie. Nigdy w życiu!
Rozumiała, że przyjaciółka chciałaby kogoś mieć, ale Triny... chciała czegoś innego. Czegoś bardziej emocjonalnego niż to, co spotkało ją w barze. Tamci mężczyźni kompletnie nie byli w jej typie i do tego zachowywali się okropnie. Jakby pierwszy raz widzieli dwie piękne kobiety w barze.
Pozwoliła wyprowadzić się z baru. Odetchnęła z ulgą, kiedy siedziała w aucie Roberta i jechali do jego domu. Przyjaciel mieszkał w innej części miasta, tej bogatszej. Zapracował na to, nigdy wcześniej nie mógł pozwolić sobie na takie rzeczy. Była dumna z niego, bo doszedł do tego całkowicie sam.
Wysiadła z auta i weszła do mieszkania, przez wskazane przez niego drzwi. Od razu zauważyła dwa psy, które pobiegły do swojego pana. Uśmiechnęła się pod nosem i weszła w głąb domu.
- Masz wino? Albo coś mocniejszego? - Zerknęła na niego unosząc brew do góry. - Chętnie coś zjem, ale możemy też razem coś ugotować. W końcu wiszę ci obiad. - Będzie musiała kupić mu coś jeszcze, bo obiad to za mało. Patrzyła, jak psiaki biegają obok niego i kolejny raz pomyślała o tym, żeby kupić lub zaadaptować psa. - Mówiłam Ci już jak bardzo jestem wdzięczna za to, co dla mnie zrobiłeś?- Zbliżyła się do niego, delikatnie obejmując go rękami w pasie. To był zwykły przyjacielski gest.
Robert McAllister
Rozumiała, że przyjaciółka chciałaby kogoś mieć, ale Triny... chciała czegoś innego. Czegoś bardziej emocjonalnego niż to, co spotkało ją w barze. Tamci mężczyźni kompletnie nie byli w jej typie i do tego zachowywali się okropnie. Jakby pierwszy raz widzieli dwie piękne kobiety w barze.
Pozwoliła wyprowadzić się z baru. Odetchnęła z ulgą, kiedy siedziała w aucie Roberta i jechali do jego domu. Przyjaciel mieszkał w innej części miasta, tej bogatszej. Zapracował na to, nigdy wcześniej nie mógł pozwolić sobie na takie rzeczy. Była dumna z niego, bo doszedł do tego całkowicie sam.
Wysiadła z auta i weszła do mieszkania, przez wskazane przez niego drzwi. Od razu zauważyła dwa psy, które pobiegły do swojego pana. Uśmiechnęła się pod nosem i weszła w głąb domu.
- Masz wino? Albo coś mocniejszego? - Zerknęła na niego unosząc brew do góry. - Chętnie coś zjem, ale możemy też razem coś ugotować. W końcu wiszę ci obiad. - Będzie musiała kupić mu coś jeszcze, bo obiad to za mało. Patrzyła, jak psiaki biegają obok niego i kolejny raz pomyślała o tym, żeby kupić lub zaadaptować psa. - Mówiłam Ci już jak bardzo jestem wdzięczna za to, co dla mnie zrobiłeś?- Zbliżyła się do niego, delikatnie obejmując go rękami w pasie. To był zwykły przyjacielski gest.
Robert McAllister
mów mi/kontakt
Werson
a
Gdy McAllister pracował w swoim domu nie spodziewał się tego, że dostanie wiadomośc z tak specyfinczą prośba, ale co miał zrobić? Nie mógł zostawić biednej Trinity w tej tragicznej sytuacji, gdzie jej przyjaciółka chciała na siłę wepchnąć ją w ramiona jakiegoś totalnie obcego faceta. Czuł tę desperację biednej nauczycielki i pojechał do niej, chociaż mógł napisać, że nie ma czasu, ale nie chciał jej robić takiego chamstwa, za poza tym nie było to ważne i jakoś czuł w kościach, że z tej sytuacji może może wyjść coś zabawnego. Nie mylił się ani trochę i nawet teraz go to bardzo bawiło.
Dla niego to całe swatanie jest bez sensu, bo jaki niby by miało mieć? Jeżeli ktoś nie chce się z kimś spotykać i jasno to mówi, wielokrotnie nawet. Przyjaciółka Trinity powinna to uszanować, a nie suszyć jej głowę by ruszyła się i kogoś poderwała. W takich miejscach nie ma porządnych facetów, co nie oznacza, że Robert nim jest, ale z jego strony Morrow nie ma się czego obawiać, ponieważ jest jedną z bliskich dla niego osób i jeżeli potrzebuje pomocy to nie musi się obawiać i po prostu do niego napisać lub zadzwonić i postara się rozwiązać jej problem, jeżeli będzie mógł, bo nie jest bogiem ani niczym takim.
- Mam to i to. - odpowiedział wskazując dziewczynie barek, który znajdował się w salonie. Właściwie Robert zauważył, że ma alkohol w każdym pomieszczeniu, w którym przebywa. Niebezpieczne, jednak w porę zauważył, że coś jest nie hallo. - Nie musisz, mam w piekarniku zapiekankę w krewetkami, więc po prostu to odgrzeje. - dodał uśmiechając się do niej serdecznie. - Nie ma sprawy, było zabawnie. - zaśmiał obejmując jej drobne ciało i pocałował ją w czoło. Nigdy nie łączyło ich nic romantycznego, więc każdy jej gest odbierał jako przyjacielski.
Trinity Morrow
Dla niego to całe swatanie jest bez sensu, bo jaki niby by miało mieć? Jeżeli ktoś nie chce się z kimś spotykać i jasno to mówi, wielokrotnie nawet. Przyjaciółka Trinity powinna to uszanować, a nie suszyć jej głowę by ruszyła się i kogoś poderwała. W takich miejscach nie ma porządnych facetów, co nie oznacza, że Robert nim jest, ale z jego strony Morrow nie ma się czego obawiać, ponieważ jest jedną z bliskich dla niego osób i jeżeli potrzebuje pomocy to nie musi się obawiać i po prostu do niego napisać lub zadzwonić i postara się rozwiązać jej problem, jeżeli będzie mógł, bo nie jest bogiem ani niczym takim.
- Mam to i to. - odpowiedział wskazując dziewczynie barek, który znajdował się w salonie. Właściwie Robert zauważył, że ma alkohol w każdym pomieszczeniu, w którym przebywa. Niebezpieczne, jednak w porę zauważył, że coś jest nie hallo. - Nie musisz, mam w piekarniku zapiekankę w krewetkami, więc po prostu to odgrzeje. - dodał uśmiechając się do niej serdecznie. - Nie ma sprawy, było zabawnie. - zaśmiał obejmując jej drobne ciało i pocałował ją w czoło. Nigdy nie łączyło ich nic romantycznego, więc każdy jej gest odbierał jako przyjacielski.
Trinity Morrow
mów mi/kontakt
naethaia#4170
a
Alkohol to było coś, czego akurat potrzebowała. Sytuacja z Noelle pokazała jej, ze musi być bardziej stanowcza. Ostatnio tylko kiwała głowa i robiła to, co mówiła jej przyjaciółka i rodzice. Poszła na randkę w ciemno, na która nie do końca miała ochotę. Całe szczęście, ze zakończyła się w miarę dobrze. Gdyby było inaczej ponownie schowałaby się w domu. Trinity była mistrzem chowania się w domu. Gdyby nie Robert zrobiłaby to już dzisiaj. Całe szczęście miała jeszcze kilku przyjaciół, którzy nie naciskali na nią, tylko wspierali.
Nalała sobie odrobinę wódki i jakieś coli, która stała obok. Brakowało tylko lodu, ale to nie był problem, żeby go zorganizować.
- Zapiekanka brzmi nieźle.- w tym samym momencie zaburczało w jej brzuchu. Uśmiechnęła się.
Nigdy nie żywiła do Roberta czegoś więcej. Od zawsze trzymali się razem, ale jako przyjaciele. Przymknęła oczy, kiedy całował jej czoło. Przy nim też czuła się mała. W sumie tak się czuła przy każdym, kto miał więcej niż 175. Ona była niska, Czasami przeklinała swój niski wzrost. Często miała problem sięgnąć coś w sklepie lub w mieszkaniu.
- Noelle uważa, że powinnam kogoś sobie znaleźć. Wiesz na starą miłość, najlepsza jest nowa. - Wywróciła oczami popijając drinka. - Rodzice też na mnie naciskają. Chcą mieć już wnuki i tak dalej. - Poskarżyła mu się. - Dlaczego wszyscy uważają, że skoro kobieta zbliża się do 30tki to nagle świat się wali i koniecznie trzeba ją z kimś zeswatać? - Nie rozumiała tego. Nikt z jej bliskich nie rozumiał, że zmuszając ją do tego nic z tego nie wyjdzie. Prędzej ucieknie.
Robert McAllister
Nalała sobie odrobinę wódki i jakieś coli, która stała obok. Brakowało tylko lodu, ale to nie był problem, żeby go zorganizować.
- Zapiekanka brzmi nieźle.- w tym samym momencie zaburczało w jej brzuchu. Uśmiechnęła się.
Nigdy nie żywiła do Roberta czegoś więcej. Od zawsze trzymali się razem, ale jako przyjaciele. Przymknęła oczy, kiedy całował jej czoło. Przy nim też czuła się mała. W sumie tak się czuła przy każdym, kto miał więcej niż 175. Ona była niska, Czasami przeklinała swój niski wzrost. Często miała problem sięgnąć coś w sklepie lub w mieszkaniu.
- Noelle uważa, że powinnam kogoś sobie znaleźć. Wiesz na starą miłość, najlepsza jest nowa. - Wywróciła oczami popijając drinka. - Rodzice też na mnie naciskają. Chcą mieć już wnuki i tak dalej. - Poskarżyła mu się. - Dlaczego wszyscy uważają, że skoro kobieta zbliża się do 30tki to nagle świat się wali i koniecznie trzeba ją z kimś zeswatać? - Nie rozumiała tego. Nikt z jej bliskich nie rozumiał, że zmuszając ją do tego nic z tego nie wyjdzie. Prędzej ucieknie.
Robert McAllister
mów mi/kontakt
Werson
a
McAllister ma dość silny charakter i nigdy nie robi tego na co nie ma ochoty. Potrafi powiedzieć prosto z mostu, że nie zrobi tego lub gdy coś mu nie pasuje. Taki właśnie jest. Nie można niczego robić wbrew sobie, ponieważ nigdy, ale to nigdy nie jest to dla nas dobrym wyjściem i potem tylko męczymy się podczas skutków naszych decyzji, na które mieli wpływ inni. Trinity nie powinna dawać sobą pomiatać ani przyjaciołom ani rodzicom, ponieważ z czasem te relacje po prostu staną się dla niej ciężarem lub co gorsza staną się toksyczne i dziewczyna nie będzie wiedziała co zrobić, jak się z tego wyplątać. Robert ma to do siebie, że gdy ktoś zaczyna, a właściwie próbuje nim manipulować to żegna się z taką osoba, bo w pozytywnych relacjach nie chodzi o to by się perfidnie wykorzystywać. Oczywiście przysługa to coś innego, tak jak właśnie to, gdy Robert pojechał ją ratować.
- To biorę się do roboty. - Trinity ma w sercu Roberta specjalne miejsce, chociaż pewnie czasami mogło wydawać się inaczej. Nigdy nie żywili do siebie jakichś takich głębszych, romantycznych uczuć, chociaż kilka razy słyszał, że pasują do siebie, ale to by było na tyle jeżeli chodzi o ich domniemany związek, który nie istniał. Była i nadal jest tylko przyjaźń, jedna z niewielu, która przetrwała w życiu Roberta, ponieważ jego wieloletnia paczka przyjaciół totalnie się rozpadła. Nie chciał mieć już w tymi ludźmi nic wspólnego.
- Powiem ci szczerze, że pozabijałbym, gdyby ktoś tak na mnie cisnął. - miał tutaj na myśli wszystkie wymienione przez nią osoby. - To jest twoje życie i układasz je tak jak uważasz za słuszne. - mówił szczerze. - Na twoim miejscu powiedziałabym im do słuchu, a zwłaszcza tej twojej przyjaciółce, bo nie może do takiego stopnia mieszać ci w życiu. - mówiąc to odgrzewał zapiekankę. - Nie mam pojęcia, według niektórych to ja jestem starym kawalerem, a mam dopiero trzydzieści cztery lata. - wzruszył swoimi ramionami z lekkim uśmiechem.
Trinity Morrow
- To biorę się do roboty. - Trinity ma w sercu Roberta specjalne miejsce, chociaż pewnie czasami mogło wydawać się inaczej. Nigdy nie żywili do siebie jakichś takich głębszych, romantycznych uczuć, chociaż kilka razy słyszał, że pasują do siebie, ale to by było na tyle jeżeli chodzi o ich domniemany związek, który nie istniał. Była i nadal jest tylko przyjaźń, jedna z niewielu, która przetrwała w życiu Roberta, ponieważ jego wieloletnia paczka przyjaciół totalnie się rozpadła. Nie chciał mieć już w tymi ludźmi nic wspólnego.
- Powiem ci szczerze, że pozabijałbym, gdyby ktoś tak na mnie cisnął. - miał tutaj na myśli wszystkie wymienione przez nią osoby. - To jest twoje życie i układasz je tak jak uważasz za słuszne. - mówił szczerze. - Na twoim miejscu powiedziałabym im do słuchu, a zwłaszcza tej twojej przyjaciółce, bo nie może do takiego stopnia mieszać ci w życiu. - mówiąc to odgrzewał zapiekankę. - Nie mam pojęcia, według niektórych to ja jestem starym kawalerem, a mam dopiero trzydzieści cztery lata. - wzruszył swoimi ramionami z lekkim uśmiechem.
Trinity Morrow
mów mi/kontakt
naethaia#4170
a
Mówi się, że jak masz miękkie serce, to musisz mieć twarda dupę. Jak widać, Triny nie miała. Od zawsze dość mocno przejmowała się to co ludzie o niej mówili. Nie raz w liceum koleżanki mówiły jej, że jest nudziarą i jak tak dalej pójdzie to nikogo sobie nie znajdzie. Ale zastanówmy się… czy żeby być szczęśliwym to zawsze musimy mieć obok partnera? Nie. Triny była szczęśliwa nie mając nikogo w liceum. Skupiła się na nauce, która wtedy była dla niej bardzo ważna i dzięki temu mogła wyjechać na studia, a niektórzy nie mieli tyle szczęścia.
Naprawdę była głodna, a perspektywa tego, że za chwile zje coś ciepłego poprawiało jej humor. Słuchała go uważnie i przeglądała zawartość jego barku. Tym razem postawiła ponownie nalać sobie wódki.
- W ogóle czy ty masz ochotę na coś do picia?- Nie pamiętam czy już go o to pytała, ale nie zaszkodzi spytać jeszcze raz. - Ja nie umiem być taka drastyczna, ale trochę mi to przeszkadzało. - Odezwała się nalewając sobie nieco więcej wódki, niż przy pierwszych drinku.
- Wiem, że Noelle miała dobre chęci, ale nie było tam kogoś, kogo chciałabym, żeby był… - I właśnie wtedy do niej dotarło, że pierwszy raz powiedziała na glos, że ma kogoś na oku. Spojrzała na swojego przyjaciela z wystraszoną miną. - Ja naprawdę to powiedziałam… - Nie była pewna czy to wina alkoholu, czy całej tej sytuacji w barze, sprawiło, że naprawdę zaczynało do niej docierać, że Carter nie był jej obojętny…
- Może po prostu nie znalazłeś jeszcze tej jedynej. Patrz na mnie… - Stanęła przed nim rozciągając ręce na boki - Od trzech lat jestem sama i…. jakoś sobie radzę. - Ta… nie radziła sobie kompletnie, ale sama nigdy się do tego nie przyzna.
Robert McAllister
Naprawdę była głodna, a perspektywa tego, że za chwile zje coś ciepłego poprawiało jej humor. Słuchała go uważnie i przeglądała zawartość jego barku. Tym razem postawiła ponownie nalać sobie wódki.
- W ogóle czy ty masz ochotę na coś do picia?- Nie pamiętam czy już go o to pytała, ale nie zaszkodzi spytać jeszcze raz. - Ja nie umiem być taka drastyczna, ale trochę mi to przeszkadzało. - Odezwała się nalewając sobie nieco więcej wódki, niż przy pierwszych drinku.
- Wiem, że Noelle miała dobre chęci, ale nie było tam kogoś, kogo chciałabym, żeby był… - I właśnie wtedy do niej dotarło, że pierwszy raz powiedziała na glos, że ma kogoś na oku. Spojrzała na swojego przyjaciela z wystraszoną miną. - Ja naprawdę to powiedziałam… - Nie była pewna czy to wina alkoholu, czy całej tej sytuacji w barze, sprawiło, że naprawdę zaczynało do niej docierać, że Carter nie był jej obojętny…
- Może po prostu nie znalazłeś jeszcze tej jedynej. Patrz na mnie… - Stanęła przed nim rozciągając ręce na boki - Od trzech lat jestem sama i…. jakoś sobie radzę. - Ta… nie radziła sobie kompletnie, ale sama nigdy się do tego nie przyzna.
Robert McAllister
mów mi/kontakt
Werson
a
McAllister tez kiedyś taki był, chociaż jest to nie do pomyślenia. Ufał ludziom i chętnie się na nich otwiera, teraz tez nie ma problemu z tym by przebywać w towarzystwie ludzi, ale nie ufa już nikomu na tyle by pozwolić sobie na odkrywanie siebie. Jego serce z biegiem czasu po prostu otaczało się murem, który w tym momencie jest nie do obalenia. Nie chce pozwolić na to by po raz kolejny zostać zranionym. Ma już dosyć tego, że gdy pozwala komuś zbliżyć się do siebie. Od zawsze uwielbiał Trinity i jego ona jedną z niewielu osób, a może chyba nawet jedyną, która mu tutaj pozostała. Nie lubi patrzeć, gdy jest smutna, ponieważ ma tak wielkie i czyste serce, które zasługuje na to by zostało otoczone odpowiednią opieką osobę, która jest silna i w stanie zapewnić bezpieczeństwo.
- Napije się wina. - odparł z lekkim uśmiechem. Nie chciał za dużo pic, ponieważ nie był pewny jak to się może skończyć. U niego to różnie bywa, chociaż się kontrolował, ale nie wie jaka jest jego silna wola, choć myśli, że jest silna. - Czasami trzeba powiedzieć prosto z mostu, bo inaczej nie dadzą ci żyć. - stwierdził trochę ze swojego doświadczenia. Ludzie mają tendencje do wykorzystywania. Dasz palec a wezmą całą rękę. - Naprawdę to powiedziałaś, więc teraz nie dam ci spokoju i mów szybko o co chodzi! - i całą swoją uwagę skupił na dziewczynie, ponieważ od razu było widać, że coś ją gnębi i o kimś wyjątkowym myśli podczas tych słów, które do niego powiedziała. - Możliwe, ale nie chce jej szukać, bo jest mi dobrze takiej sytuacji. Jestem sam i mam święty spokój. - odparł i nałożył im na talarze danie i jak przypuszczam oboje poszli do salony by usiąść wygodniej.
Trinity Morrow
- Napije się wina. - odparł z lekkim uśmiechem. Nie chciał za dużo pic, ponieważ nie był pewny jak to się może skończyć. U niego to różnie bywa, chociaż się kontrolował, ale nie wie jaka jest jego silna wola, choć myśli, że jest silna. - Czasami trzeba powiedzieć prosto z mostu, bo inaczej nie dadzą ci żyć. - stwierdził trochę ze swojego doświadczenia. Ludzie mają tendencje do wykorzystywania. Dasz palec a wezmą całą rękę. - Naprawdę to powiedziałaś, więc teraz nie dam ci spokoju i mów szybko o co chodzi! - i całą swoją uwagę skupił na dziewczynie, ponieważ od razu było widać, że coś ją gnębi i o kimś wyjątkowym myśli podczas tych słów, które do niego powiedziała. - Możliwe, ale nie chce jej szukać, bo jest mi dobrze takiej sytuacji. Jestem sam i mam święty spokój. - odparł i nałożył im na talarze danie i jak przypuszczam oboje poszli do salony by usiąść wygodniej.
Trinity Morrow
mów mi/kontakt
naethaia#4170