Karty postaciRelacjeMessengerKalendarzeInstagram
a
Awatar użytkownika
studiuje dziennikarstwo, które w końcu zaczyna ją interesować i marzy o powrocie do modelingu, ale to praca w Garage pozwoliła jej stanąć znowu na nogi, co pomógł jej osiągnąć Chet, dla którego kompletnie straciła już głowę, dlatego dała mu kolejną szansę
22
174

Post

5.

Wykonanie dużego kroku do przodu, na który zdecydowali się kilka dni temu, z całą pewnością wiele zmienił w ich dotychczasowej relacji; nawet jeżeli ktoś powiedziałby, że to był tylko piknik. A może po prostu tylko randka? Z całą pewnością jednak dla tej dwójki nie było w tym słowa - tylko. To wszystko co miało miejsce wtedy w parku nakreśliło konkretny kierunek dla całej ich relacji, nawet jeżeli nie chcieli tego przyznać wprost, chociaż znacznie lepiej czuli się w aspekcie mówienia - może nawet nie tyle o uczuciach - co o łączącej ich relacji. Jordie chłonęła jego obecność niczym tlen, niespodziewana randka jedynie utwierdziła ją w przekonaniu, że jej uczucia są odwzajemnione, że nie jest dla Chet'a jedynie zabawką czy chwilową rozrywką, że i on może chcieć czegoś więcej. A tego więcej brunetka pragnęła już od jakiegoś czasu, jednak to strach nie pozwolił jej podjąć ryzyka, z obawy o to, że mogłaby stracić tego mężczyznę, który tak intensywnie wtargnął do jej codzienności; a stracić go nie chciała. Nawet jeżeli chwilowo zaślepiła ich urocza, cukierkowa i pełna wyidealizowanych momentów chwila, to nadal nie myślała o tym, by cokolwiek mogło teraz pójść nie tak, skoro to właśnie przy nim czuła się naprawdę sobą, to on przywoływał uśmiech na jej twarz i to on sprawiał, że miała ochotę cieszyć się życiem, które jakiś czas temu nie wydawało jej się aż nadto kolorowe. Nikt jednak nie mógł im dać gwarancji, bo nikt takiej gwarancji nie miał - zaryzykowali świadomie, a właściwie to Chet zdecydował się zrobić ten krok, pozytywnie zaskakując Jordie swoja inicjatywą - ryzyko jednak było w to wpisane z nadmiarem, co było oczywistym aspektem w relacjach międzyludzkich. Gdy zaczyna nam zależeć zbyt mocno, łatwiej doprowadzić do sytuacji, w której to wszystko rozsypie się nagle niczym domek z kart. Z tył głowy rodziły się nowe obawy; nie chciała być znowu zranioną, nie chciała znowu cierpieć i żałować tego na co się zdecydowała, nie chciała zostać na lodzie jako ta, która znowu dała się wykorzystać mężczyźnie. W tej chwili jednak była na tyle wpatrzona w Callaghana, że w ogóle myślenie racjonalne nie było jej najmocniejszą stroną, wobec czego zamierzała po prostu pozytywnie patrzeć w przyszłość i nie studzić w nim zapału, który nagle pojawił się podczas ich uroczej randki. Adorował ją, komplementował, nieustannie rozpieszczał, a dodatkowo poświęcał uwagę, słuchał i dbał o to, by było jej dobrze - jawił się jako ideał mężczyzny, którego długo szukała, dlatego tak bardzo chciała spędzać z nim czas i wierzyła, że teraz, gdy mogli poznawać się już dużo lepiej, będą widywać się dużo częściej. Jej intencje były absolutnie czyste, wręcz niewinne i niedoświadczone jak ona sama, a Chet dał jej nadzieję na coś więcej. Dał, by potem ją odebrać, wprowadzając mętlik do jej głowy - sprzeczne sygnały, które wysyłał, nagle zaczęły zamazywać przyjemne wspomnienia ich wspólnego wyjścia, budząc nieprzyjemne uczucie skonsternowania i niepewności. Od kilku dni nie miała z nim właściwie żadnego kontaktu, chociaż sama nie miała zbyt wiele czasu, musząc skupić się nie tylko na pracy, ale również na studiach, na które - być może - spojrzała nieco inaczej po szczerej rozmowie z brunetem. Nawet zdała jeden z trudniejszych egzaminów, o czym chciała mu powiedzieć, ale brunet kompletnie ją zignorował. Z jednej strony rodziły się w niej złość i frustracja, a w drugiej zwyczajnie się o niego martwiła, bo zawsze mogło wydarzyć się coś złego, co nie pozwalało mu na kontakt z nią. Nie zamierzała więc dłużej czekać, po zajęciach pojechała wprost do domu mężczyzny, licząc, że go tam zastanie; ale pewności co do tego nie miała, dlatego, gdy tylko dotarła taksówką na miejsce, trochę niepewnie podeszła do drzwi, by zadzwonić dzwonkiem. Oczekiwanie nieco się jej dłużyło, w międzyczasie skrzyżowała ręce pod biustem i właściwie już miała się wycofać, ale nagle drzwi się otworzyły i dostrzegła wyraźnie zdziwiony wyraz twarzy bruneta, który właśnie utkwił na niej swój wzrok. Zmierzyła go wzrokiem, czując wewnętrzną ulgę co do tego, iż był w jednym kawałku i że naprawdę nic mu się nie stało, ale z drugiej... wzrastało w niej niezadowolenie. Zmrużyła lekko oczy, wytrzymując ciężar jego spojrzenia. - Co z Tobą, Chet? Piszę, dzwonię... a ty siedzisz w domu i nie możesz wysłać nawet głupiej, krótkiej wiadomości? - mruknęła, wchodząc nagle do środka, chociaż oficjalnie wcale jej nie zaprosił. Odsunął się jednak nieco, co odczytała jako znak, by weszła jednak dalej, bo przecież mimo wszystko nie chcieli chyba rozmawiać w progu. Przystanęła jednak w miejscu, obracając się znowu przodem do niego, gdy zamknął już za nimi te drzwi i wbiła w niego pełen rozczarowania wzrok, wyczekując jakiegokolwiek słowa wyjaśnienia. - Nie pomyślałeś, że mogę się martwić, prawda? Zapraszasz mnie na randkę, a potem olewasz przez kilka kolejnych dni, jakby nigdy nic? - uniosła nieznacznie głos, czując jak to napięcie, które w niej narastało przez ten czas, zaczyna powoli schodzić, pobudzając prace jej serca; a przy tym wzmagając złość. Nieświadomie wręcz zaczęła się do niego zbliżać, nie spuszczając wzroku z jego twarzy, z której kompletnie nic nie mogła wyczytać. A brunet w ogóle nie reagował, nie doczekała się żadnego powitania, przeprosin, słowa skruchy - po prostu był zdystansowany, co już na starcie jej się nie spodobało. - Nie jestem zabawką, do cholery, którą możesz się pobawić, a potem odrzucić w kąt. Zamierzasz tak mydlić mi oczy? Słodzić, a potem zostawiać? Zapraszać gdzieś, a potem znikać na kilka dni? - mówiła jednym tchem, wbijając mu palec wskazujący w tors. Jasno mógł wyczytać z wyrazu jej twarzy, że czuje się zraniona, nawet jeżeli minęło zaledwie kilka dni, a ich randka była zaledwie pierwszą - dał jej jednak nadzieję na więcej i powinien być tego świadomy. Jego postawa jednak napawała ją strachem, bo wyraz jego twarzy z kolei - nie wróżył nic dobrego.
Chet Callaghan
LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you I'm not drunk 2021 BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! INFLUENCER TAKE MY BREATH AWAY HETERO W ZWIĄZKU JESTEM ŚREDNIEGO WZROSTU STUDENT LEKKODUCH Praktykuję jogę biegam Stołuję się na mieście Mam słabą głowę Głaszczę obce psy Lubię starszych Śpię w kusej bieliźnie Czuję motyle w brzuchu Oglądam zachody słońca NOTHING BREAKS LIKE A HEART SUNRISE SUNSET PIKNIK MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN Bo do tanga trzeba dwojga Are you gonna be my girl?
mów mi/kontakt
Jordie
a
Awatar użytkownika
Rzucił pracę, która była dla niego wszystkim, i wrócił po latach do Hope Valley; na co dzień grzebie w komputerach i z nudów doprowadza do ruiny rodzinny bar. Poza tym okazjonalnie pakuje się w gówno i odpycha od siebie każdego, na kim zaczyna mu zależeć, ale Jordana w końcu mu wybaczyła, że był idiotą i teraz jest jej idiotą.
33
185

Post

08.

Trudno było opisać to, co miało w ostatnim czasie miejsce - bo trudno opisać to, że zabiło się człowieka. Niezamierzenie, i w obronie własnej - a nawet: cudzej - ale fakt pozostawał ten sam; co Callaghan musiał już wyjaśniać policji, kiedy zatrzymali go na posterunku po tym, jak okazało się, że mężczyzna, którego przypadkowo Chet ugodził nożem w brzuch, zmarł w szpitalu. Nie był to z pewnością pierwszy raz, gdy musiał tłumaczyć się z podobnych kwestii, ale do tej pory z własnych decyzji i z użycia broni tłumaczył się swym przełożonym w FBI, a teraz znalazł się po drugiej stronie i dla człowieka jego pokroju nie istniało chyba nic gorszego niż stanie się tym, co niegdyś miał eliminować. Po złożeniu szczegółowych zeznań, i skonfrontowaniu ich z zeznaniami Rosalie, będącej świadkiem tamtego incydentu - i niedoszłą ofiarą gwałtu, który został przez bruneta udaremniony, gdy, jak ostatni straceniec, rzucił się na dwóch napastników, z niczym poza gołymi pięściami tylko - Chet nie został jednak aresztowany. Częściowo właśnie ze względu na okoliczności tamtego zdarzenia, częściowo przez wzgląd na jego przeszłość, pracę w FBI i nieskazitelną dotąd kartotekę, sąd oddalił wniosek o aresztowanie, a on - wrócił do domu. Z pracy dostał zwolnienie lekarskie, i chyba po raz pierwszy odkąd wrócił do Hope Valley i zamieszkał w tym domu, faktycznie... zaszył się w lesie. Za kilka dni wszystko z pewnością wróci do normy, a teraz... potrzebował chwili. Nie odpowiedział na żadne z nieodebranych połączeń i wiadomości, miał dosyć składania wyjaśnień - zwłaszcza że wcale swojego czynu nie żałował, a jak niby miałby wyjaśnić to, iż nie żałował, że odebrał komuś życie, nie zostając przy tym uznanym za potwora? - również przed swoimi bliskimi. Chociaż rodzinie przynajmniej dał znać, że wszystko z nim w porządku; ostatnie, czego chciał, to żeby matka albo któreś z rodzeństwa złożyło mu wizytę. Nie tylko teraz - na co dzień również unikał zbyt częstych spotkań z nimi. Nie przewidział tylko, ze ktoś inny również może się pokwapić o odwiedzenie go.
Dlatego gdy w progu swego domu ujrzał Jordie, jego zdziwienie było najzupełniej szczere. I możliwe, że to była jedyna szczera reakcja, zanim jego twarz przysłoniła wyuczona maska. Poza wystającym spod krótkiego rękawa jego koszulki fragmentem opatrunku na ramieniu - wydawał się być w jednym kawałku. Wydawał, bo podobny opatrunek miał również pod ubraniem, na żebrach, ale nie było to coś, co nie pozwoliłoby mu utrzymać telefonu w ręku, by mógł zadzwonić do Jordie, zamiast milczeć przez kilka dni. Nie to zatem było przyczyną owego milczenia. Odsunął się o krok, śledząc Jordanę wzrokiem, gdy minęła go i weszła do środka. Tam przywitał ją również Aldo, który jednak chyba wyczuł, że żadne z nich nie było teraz w najlepszym nastroju, i zaraz na powrót zniknął gdzieś w głębi domu. Chet zatrzasnął drzwi i właściwie już nawet otworzył usta, by się odezwać, czego ponownie zaniechał, gdy Jordie popatrzyła na niego w ten sposób - w jaki nigdy przedtem na niego nie patrzyła, ale brunet dobrze już znał to spojrzenie. Wiele kobiet przed nią patrzyło na niego tak samo. Lecz zamiast przeprosić, zamiast wykazać się jakąkolwiek pokorą, brunet uniósł tylko dumnie podbródek i skrzyżował ręce, wykrzywiając na ułamek sekundy usta w grymasie bólu, jaki Halsworth mogła zapewne zinterpretować zgoła inaczej.
- Nie potrzebuję, żebyś się o mnie martwiła - odparł beznamiętnym tonem, i cofnął się o krok, gdy tylko Jordie spróbowała się do niego zbliżyć. Nie kłamał - nie lubił, gdy ktokolwiek się o niego martwił; dlatego dawkował swoim bliskim informacje, i dlatego postanowił od tych informacji odciąć Jordie całkowicie, mimo że nie miał do tego najmniejszego prawa. Wydawało mu się, że ją w ten sposób chronił, ale czy słusznie założył, że Jordanę Halsworth należało chronić? Czy tylko tak to sobie tłumaczył, bo naprawdę po prostu nie wiedział, co jej powiedzieć, a im dłużej milczał, tym trudniejszym stawało się uzasadnienie takiego zachowania. Dlatego ostatecznie uznał, że łatwiej będzie nie mówić nic - zniknąć z jej życia, w którym przecież i tak nie gościł zbyt długo; i zniknąć jak ostatni chuj, który nie ma nawet odwagi powiedzieć jej, że to koniec, a który po prostu przestaje odbierać telefony i oddzwaniać. Bo to, że nie odzywał się przez kilka dni - było kilkoma dniami tylko dlatego, że brunetka zdecydowała się je przerwać (niespodziewanie dla niego samego, bo Chet sądził, że mimo wszystko Jordana będzie zbyt dumna, by dopominać się o cudzą atencję, i jak widać - mylił się). Gdyby tu nie przyszła, kilka dni stałoby się tygodniami, później miesiącami, aż wreszcie Jordie by o nim zapomniała i znalazła innego - odpowiedniejszego - faceta, który nie ma problemów emocjonalnych, i problemów z samym sobą, ze swoim sumieniem i z własną przeszłością. Nigdy nie byli razem, więc i rozstanie nie powinno bardzo zaboleć. I Callaghan naprawdę uważał, że tak będzie dla niej lepiej - może nie teraz, nie w najbliższym czasie, bo będzie musiała uporać się ze świadomością, że dała się wykorzystać jakiemuś dupkowi, ale w szerszej perspektywie - będzie lepiej. Ale Jordana zamiast po prostu przyjąć to do wiadomości, pomyślała, że musiało się coś stać; bo przecież ten Chet Callaghan, jakiego znała, nie zrobiłby takiego świństwa, prawda? Natomiast przychodząc tu - Halsworth niejako przyparła go do ściany, odcięła drogę ucieczki, zrobiła krok, którego Chet się nie spodziewał; prowokując w ten sposób to będące częścią jego natury, nieoswojone zwierzę, do ataku. Z drugiej jednak strony - stając w jego progu dawała mu jeszcze szansę, by to naprawić. Albo zrujnować do cna, i... jasnym było, że zdecydował się na to drugie. Z nieznacznym wzruszeniem ramion opuścił więc po chwili ręce wzdłuż boków, zawieszając spojrzenie swych ciemnych oczu na twarzy brunetki. - Nie, nie zamierzam dłużej mydlić ci oczu. Nie zorientowałaś się jeszcze? - ściągnął brwi, pozwalając jedynie, by jego głowa drgnęła lekko w wyrazie zaprzeczenia. Starał się powściągnąć emocje, jakie, może wbrew sobie, żywił względem Jordie, chociaż pomimo tych starań brunetka mogła zauważyć, jak dźgnięty palcem, napiął wyraźnie mięśnie, co raz jeszcze spowodowało nieprzyjemny dyskomfort w okolicy żeber. Pokręcił ze zrezygnowaniem głową. - Niepotrzebnie tu przychodziłaś. Co chcesz ode mnie usłyszeć? - rzucił od niechcenia, i wyminąwszy pannę Halsworth, skierował swoje kroki w głąb domu, bo coraz bardziej zaczynał się czuć jak ktoś zepchnięty w narożnik.

Jordana Halsworth
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you Na fali - za udział w evencie Tworzę relacje jak prawdziwy influencer BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! TAKE MY BREATH AWAY Wszystko pod kontrolą My best friends I killed Laura Palmer TYP OSOBOWOŚCI: LOGISTYK Gotuję lepiej od Magdy Gessler Stale mam jakieś kontuzje Preferuję kilkudniowy zarost Mijam się z prawdą migrena rozsadza mi głowę mam uśmiech hollywoodzkiej gwiazdy strzygę się na krótko Mam swoje demony Mam ciężką nogę MAM WIĘCEJ NIŻ 180 CM WZROSTU KLASA ŚREDNIA FURIAT FAN SCIENCE-FICTION PSIARZ WIERZĘ W JEDI JESTEM NIEWIERZĄCY/A SKOŃCZYŁEM/AM STUDIA Mistrz poker face'a NOTHING BREAKS LIKE A HEART Like a virgin Food Fight Guru technologii Takin' this one to the grave sticks and stones i'm still alive superhero Zaopiekuj się mną Pomocna dłoń Bo do tanga trzeba dwojga Shame, shame, shame! Are you gonna be my girl? Dzielny pacjent! Na Pokątną! Ralph Demolka Good or Bad News DANSE MACABRE SUNRISE SUNSET HOME SWEET HOME PIKNIK IT WAS AN ACCIDENT! HE WAS FIRST! I NEED A DOCTOR LIAR, LIAR, LIAR MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN CZTERY ŁAPY CALL 911 DZIŚ SĄ TWOJE URODZINY CAKE BOSS I LIKE BIG BUTTS GAME MASTER KSIĘŻNICZKA MONONOKE SMERF PRACUŚ Chandler Bing
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
studiuje dziennikarstwo, które w końcu zaczyna ją interesować i marzy o powrocie do modelingu, ale to praca w Garage pozwoliła jej stanąć znowu na nogi, co pomógł jej osiągnąć Chet, dla którego kompletnie straciła już głowę, dlatego dała mu kolejną szansę
22
174

Post

Jordie nie była w stanie nawet wyobrazić sobie tego co mogło spowodować, że Callaghan nagle, bo z dnia na dzień, po prostu przestał się odzywać. Oczywistym było, że ich relacja do tej pory nie była na tyle bliska, by mieli kontaktować codziennie - ani tym bardziej nie na tyle istotna, by mieli się sobie spowiadać z tego co, kiedy i z kim robią, wobec czego tak naprawdę Jordana po prostu zacisnęłaby zęby i najpewniej wcale nie szukałaby z nim kontaktu. Bo nigdy mu się nie narzucała, a takich kilka dni ciszy przecież się im zdarzało, bo oboje mieli pewne inne zobowiązania i nie spędzali razem każdego dnia, chociaż wtedy najpewniej i tak tęsknili za swoją obecnością. A przynajmniej tęskniła ona. Tym razem jednak było inaczej, a właściwie tak się jej wydawało, bo skoro mężczyzna zabiera ją na randke, deklaruje pewne rzeczy, a przy tym sprawia, że cała relacja naprawdę rusza do przodu; zmieniając atmosferę na całkowicie pozytywną, to wszystko to wręcz krzyczy, że to coś więcej. Jak mogłaby to więc inaczej odebrać? Nawet jeżeli Chet niczego jej nie obiecywał, to jednak zasiał w niej pewną nadzieję na coś więcej, naturalną wydawało się jej więc to, że teraz mogą się kontaktować częściej, że tym bardziej po samej randce brunet odezwie się do niej - albo co lepsze, w ogóle się u niej pojawi. Albo zaprosi do siebie. Zrobi cokolwiek. Tymczasem jedynym co otrzymała od niego była głucha, przejmująca cisza i brak jakiegokolwiek kontaktu, bo tym nazywała chociażby głupiego smsa, którym mógł dać znać, że wszystko z nim dobrze. W jakimś stopniu zaczynała się martwić, bo jednak podświadomie liczyła, że i on sam będzie pragnął kontaktu z nią, po tym co wydarzyło się w parku - a fakt był taki, że nie mogła liczyć nawet na krótką wiadomość od niego. I z całą pewnością nie pojechałaby do niego, by sprawdzać co robi, gdzie jest - gdyby cofnęli się jeszcze kilka dni wstecz, do momentu, w którym żadne z nich nie odważyło się pchnąć tej znajomości do przodu. Wiedziała, że nie powinna, bo takie były niepisane zasady, których nawet nie ustalili - znajomość opierała się bowiem na dobrej zabawie i tego się trzymali. Dziś jednak dla niej wszystko wyglądało inaczej, stąd pod wpływem emocji zdecydowała się na ten krok i tak o to stała pod jego drzwiami, obserwując jego zaskoczoną twarz. Ta jej, wyrażała zapewne milion różnych emocji, najszczerszych na jakie było ją stać, bo właśnie tak czuła się dotąd w jego obecności, była po prostu sobą i niczego nie musiała udawać. Wchodząc do środka, przeczuwała już, że to nie będzie miłe spotkanie, nie rozumiała jednak jeszcze dlaczego. Jednak jego twarz nie zwiastowała tego, że cieszy się na jej widok i tak naprawdę... nigdy tak na nią nie patrzył. Jak na intruza. Gdy nagle się odezwał, wstrzymała na moment oddech, bo i ton jego głosu był całkiem inny, beznamiętny, zdystansowany i jakby obcy. Patrzyła na niego mocno zaskoczona, chociaż tętno jej przyspieszało, pobudzane złością, która się w niej na nowo budziła. - Nie potrzebujesz żebym się o Ciebie martwiła? Wyobraź sobie, że to nie dzieje z racji tego czy ty tego chcesz czy nie, po prostu się martwię, gdy nagle ktoś przestaje się odzywać... - mruknęła, nie do końca rozumiejąc dlaczego nagle tak bardzo ją od siebie odcina. Zlustrowała go swoim spojrzeniem, w pierwszej chwili nie dostrzegając właściwie niczego nietypowego. Była przekonana, że Chet jest w jednym kawałku, ale dopiero za moment jej uwagę przykuł opatrunek - odrobinę wystający spod rękawa koszulki. Ściągnęła brwi i spojrzała szybko w jego oczy, znowu jakby nieco zmartwiona, pomimo chłodnego traktowania z jego strony. - Co to jest? Co Ci się stało, Chet? - spytała, wskazując ruchem głowy na jego rękę. Pytanie wydawało się jej naturalnym, chociaż i tak nie powinna była chyba nawet liczyć na odpowiedź z jego strony, skoro kilka minut wcześniej usłyszała, że nie powinna się martwić. Czyli jednocześnie - nie powinna dopytywać. Pewnie najlepiej, gdyby w ogóle sobie teraz poszła, ale Jordie wciąć widziała przed sobą tego Chet'a, który nie zachowałby się jak skończony cham. Jak mógłby ją tak potraktować? Skoro przez ostatnie miesiące było tak dobrze? Póki co jej podświadomość nie dopuszczała takiej myśli, ale powoli zaczynała przeczuwać, że musiało się wydarzyć coś, co spowodowało nagły zwrot w jego zachowaniu. Nic nie działo się bez przyczyny. Pomimo faktu, że zachował się więc jak dupek i po samej randce zwyczajnie ją olał, pojawiła się tu; właśnie w ten sposób dając mu szansę na poprawę - bo chciała mu ją dać. Chciała się upewnić czy wszystko dobrze i usłyszeć jakieś słowa wyjaśnienia, które naprawiłyby to co nagle zaczęło zanikać. Już rozchyliła usta by coś powiedzieć, gdy całkowicie zbił ją z tropu swoimi kolejnymi słowami. Zastygła na moment w bezruchu, wpatrując się w jego twarz z niedowierzaniem, bo miała nadzieję, że się przesłyszała, ale w dodatku wydawało się jej, że dla niego wypowiedzenie tych słów było czymś całkiem normalny. I bezbolesnym. A to ją zabolało chyba nawet bardziej. - Co to niby znaczy? Minęło kilka miesięcy, a kilka dni po randce mówisz, że co... że mam spadać? To właśnie chcesz mi powiedzieć? I nie miałeś nawet pieprzonej odwagi powiedzieć mi o tym wprost? - wydusiła z siebie, powoli rozumiejąc, że on zwyczajnie jej tu nie chciał - ani tutaj ani w swoim życiu. I to oznaczało koniec, chociaż spadło to na nią tak nagle, że zwyczajnie nie zamierzała przyjąć tego z dumą, bo bolało ją to jak się nią zabawił. - Po co więc była ta randka? Po co to wszystko co mówiłeś? - pytała, obserwując jego reakcję, którą akurat w tym momencie była lekki grymas w momencie, w którym jej palec zetknął się z jego ciałem. Poczuła przez ten krótki moment jak napięły się jego mięśnie, ale była tak pochłonięta obecną sytuacją, że nie podjęła póki co tego tematu. Pokręciła z niedowierzaniem głową, gdy jakby nigdy nic ruszył w głąb domu. - Co ja chcę od Ciebie usłyszeć? To chyba Ty powinieneś wiedzieć co chcesz mi powiedzieć. A ja chcę wiedzieć o co Ci do cholery chodzi i co się stało, że nagle się tak zachowujesz... - zrzuciła nieco z tonu, próbując... no właśnie, próbując chyba załagodzić nieco sytuacje. Bo może w ten sposób coś zmieni? Łudziła się oczywiście, że może cokolwiek wskórać w tej sytuacji, nie wiedząc jeszcze, że on podjął już decyzje. Przystanęła gdzieś nieopodal niego, ale stał tyłem, więc nie widziała póki co jego twarzy. - Porozmawiaj ze mną.
Chet Callaghan
LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you I'm not drunk 2021 BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! INFLUENCER TAKE MY BREATH AWAY HETERO W ZWIĄZKU JESTEM ŚREDNIEGO WZROSTU STUDENT LEKKODUCH Praktykuję jogę biegam Stołuję się na mieście Mam słabą głowę Głaszczę obce psy Lubię starszych Śpię w kusej bieliźnie Czuję motyle w brzuchu Oglądam zachody słońca NOTHING BREAKS LIKE A HEART SUNRISE SUNSET PIKNIK MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN Bo do tanga trzeba dwojga Are you gonna be my girl?
mów mi/kontakt
Jordie
a
Awatar użytkownika
Rzucił pracę, która była dla niego wszystkim, i wrócił po latach do Hope Valley; na co dzień grzebie w komputerach i z nudów doprowadza do ruiny rodzinny bar. Poza tym okazjonalnie pakuje się w gówno i odpycha od siebie każdego, na kim zaczyna mu zależeć, ale Jordana w końcu mu wybaczyła, że był idiotą i teraz jest jej idiotą.
33
185

Post

Gdyby posądzić Callaghana o większe wyrachowanie w jego działaniach, można by powiedzieć, że wybrał on idealny moment na to, by zadać cios prosto w serduszko niespodziewającej się niczego Jordie - właśnie wtedy, gdy była najbardziej bezbronna i podatna na zranienie, gdy odważyła się mu zaufać, gdy zdecydowała się przed nim otworzyć, gdy pozwoliła mu się nakarmić nadziejami na coś więcej, gdy uwierzyła, że Chet Callaghan istotnie mógł być jej księciem z bajki. Ale z jego strony nie było tu żadnego wyrachowania; nie zaplanował sobie tego, że uśpi jej czujność słodkimi słówkami, pobawi się jej kosztem, a później rzuci w kąt jak starą i niepotrzebną już zabawkę. Tak samo, jak nie zaplanował tego, że sam zaangażuje się w relację z dwudziestodwulatką, z którą to miał być tylko seks. I nie zaplanował tego, że Jordie stanie się pierwszą dobrą rzeczą, jaka go spotkała od dłuższego czasu, i że zepsuje to, tak jak psuł wszystko, co kiedykolwiek było w jego życiu dobre. Nigdy nie chciał jej skrzywdzić - a już tym bardziej nie świadomie, celowo i z pełną premedytacją - i do tego dnia był z nią szczery. A raczej: tak mu się wydawało. Bo choć wcale nie zamierzał je oszukiwać i wykorzystywać, to zapraszając ją na tę randkę zadeklarował chyba więcej, niż mógł jej faktycznie dać. Jeśli za coś miałby ją przeprosić, to chyba przede wszystkim za to. Teraz jednak nie było już sensu roztrząsać, co by było, gdyby: gdyby sprawy potoczyły się inaczej, gdyby tamten wieczór z Rosalie nigdy nie miał miejsca, a Callaghan dalej łudziłby się, że cokolwiek z jego życiu może się jeszcze udać. Z całą pewnością nie odbywaliby tej rozmowy po kilku dniach bez odzewu. I nie wyglądałaby ona tak, jak wyglądała.
Jej słowa brunet skwitował zaledwie nieznacznym wzruszeniem ramion. Wiedział, że nie dało się - a raczej: że nikt, kto nie był nim, nie potrafiłby - wyłączyć troski jak za pstryknięciem palcami. Ale teraz, gdy Jordana upewniła się, że nic mu nie było, mogła przestać się martwić. Mogła zacząć być wściekła, uświadomiwszy sobie, że nic nie powstrzymywało go przed skontaktowaniem się z nią. Mogła go znienawidzić. Zapytany o ranę na ramieniu, spojrzał tam odruchowo, i odchrząknął, kręcąc głową. Pobiłem się z kimś - tak zapewne powinien odpowiedzieć - zabiłem kogoś - ale jego usta oznajmiły zamiast tego: - Nic. To nie twoja sprawa - nie chciał obarczać jej swoimi problemami, nie chciał, by zaprzątała sobie nimi głowę i wciąż się o niego zamartwiała - miała własne życie i to na nim, w opinii Callaghana, powinna się skupić. Nie posiadali wobec siebie żadnych zobowiązań, przynajmniej nie oficjalnie, a on nie miał prawa zrzucać na jej barki tego, co ciążyło na nim. Zbyt długo był sam, mieszkał sam, żył sam i dbał o siebie też sam; nie przywykł do dzielenia się swoimi sprawami z kimkolwiek. - Myślisz, że poczujesz się lepiej, jeśli ci to powiem? - jeśli odniosła wrażenie, że to wszystko przychodziło mu z łatwością, to tylko dlatego, że był dobrym kłamcą - a był. Mimo to liczył na to, że uda mu się uniknąć tej konfrontacji; widok zawodu w jej oczach nie był dla niego niczym przyjemnym. Dlatego słysząc jej kolejne pytania, mężczyzna pokręcił tylko powoli głową, spoglądając na Jordie spod zmarszczonych brwi, jakby z niemą prośbą w oczach: nie zmuszaj mnie do tego. Bo czy nie łatwiej byłoby jej to przetrawić, gdyby po prostu zaakceptowała fakt, że facet ją olał? Gdyby więcej ze sobą nie rozmawiali? Czyż Callaghan nie robił jej przysługi? Minąwszy Jordie, postąpił parę kroków i odetchnął głęboko, nie patrząc na nią. Czuł rosnące w nim ciśnienie, powodujące coraz bardziej nieprzyjemny ucisk w okolic skroni. Dopiero po jej kolejnych słowach zdecydował się wreszcie na odpowiedź: parsknął głucho, odrzucając głowę do tyłu, i pokiwał nią sam do siebie, zanim ponownie odwrócił się w stronę Jordany, z twarzą wykrzywioną w cierpkim uśmiechu. - Biedna, mała Jordie, nigdy nie poznała gorzkiego smaku odrzucenia - spoważniał nagle, a w jego oczach dało się dostrzec zirytowanie - i to nie było udawane. Chet był wściekły, że Halsworth tu przyszła, że nie pozostawiła mu wyboru (choć przecież to on wybrał już takie, a nie inne, rozwiązanie dla tej sytuacji), że zmuszała go do spojrzenia jej w twarz i powiedzenia jej wszystkiego tego, co było konieczne - co musiał powiedzieć - żeby zrozumiała wreszcie, że nie miała tu czego szukać. I żeby dotarło do niej, że Chet Callaghan był bezdusznym skurwysynem, z jakim - choć jeszcze tego nieświadoma - nie chciała mieć nic do czynienia. I z całą pewnością nie było to coś, co kiedykolwiek chciałaby usłyszeć. - O czym chcesz rozmawiać? Nic się nie stało. Znudziłaś mi się, zdarza się, księżniczko - tym razem jednak to słowo w jego ustach wcale nie brzmiało ładnie, kiedy Chet po raz kolejny wzruszył lekceważąco ramionami, przygotowany jednak chyba nawet na siarczysty policzek z jej strony. Właściwie to chciał, żeby go uderzyła; zasługiwał na to. Nawet jeśli zgadywał, że miał rację: że Halsworth nigdy nie musiała zabiegać o niczyją atencję, że przywykła do męskiego zainteresowania do tego stopnia, że nie dopuszczała nawet do siebie myśli, że ktoś mógłby po prostu przestać się nią interesować. Ale wykorzystywanie tego przeciw niej było poniżej wszelkiej krytyki. Inna sprawa, że w przypadku Callaghana ta rzekoma, nagła utrata zainteresowania była tak niespodziewana, że... nie miało to najmniejszego sensu. Uczucia nigdy go nie miały.

Jordana Halsworth
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you Na fali - za udział w evencie Tworzę relacje jak prawdziwy influencer BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! TAKE MY BREATH AWAY Wszystko pod kontrolą My best friends I killed Laura Palmer TYP OSOBOWOŚCI: LOGISTYK Gotuję lepiej od Magdy Gessler Stale mam jakieś kontuzje Preferuję kilkudniowy zarost Mijam się z prawdą migrena rozsadza mi głowę mam uśmiech hollywoodzkiej gwiazdy strzygę się na krótko Mam swoje demony Mam ciężką nogę MAM WIĘCEJ NIŻ 180 CM WZROSTU KLASA ŚREDNIA FURIAT FAN SCIENCE-FICTION PSIARZ WIERZĘ W JEDI JESTEM NIEWIERZĄCY/A SKOŃCZYŁEM/AM STUDIA Mistrz poker face'a NOTHING BREAKS LIKE A HEART Like a virgin Food Fight Guru technologii Takin' this one to the grave sticks and stones i'm still alive superhero Zaopiekuj się mną Pomocna dłoń Bo do tanga trzeba dwojga Shame, shame, shame! Are you gonna be my girl? Dzielny pacjent! Na Pokątną! Ralph Demolka Good or Bad News DANSE MACABRE SUNRISE SUNSET HOME SWEET HOME PIKNIK IT WAS AN ACCIDENT! HE WAS FIRST! I NEED A DOCTOR LIAR, LIAR, LIAR MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN CZTERY ŁAPY CALL 911 DZIŚ SĄ TWOJE URODZINY CAKE BOSS I LIKE BIG BUTTS GAME MASTER KSIĘŻNICZKA MONONOKE SMERF PRACUŚ Chandler Bing
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
studiuje dziennikarstwo, które w końcu zaczyna ją interesować i marzy o powrocie do modelingu, ale to praca w Garage pozwoliła jej stanąć znowu na nogi, co pomógł jej osiągnąć Chet, dla którego kompletnie straciła już głowę, dlatego dała mu kolejną szansę
22
174

Post

Obserwując go czujnym, chociaż skonsternowanym spojrzeniem, próbowała cokolwiek wyczytać z jego zachowania, ale przybrawszy maskę na twarz, nie zdradzał niczego co mogłoby wzbudzić jej czujność. Szedł w zaparte, pokazując, że to wszystko nie miało i nie ma dla niego żadnego znaczenia. Każde spojrzenie, każde słowo owiane ponurym tonem głosu, każde wzruszenie ramieniem - wszystko boleśnie pokazywało jej, że wcale sobie z niej teraz nie żartuje; że naprawdę twierdzi, że to nie jest jej sprawa i najchętniej po prostu zatrzasnąłby jej drzwi przed nosem. Naprawdę tak bardzo chciał się jej pozbyć? Oczywiście mógł uważać ją za głupiutką, naiwną i młodziutką dziewczynkę, która niczego nie rozumie, ale w istocie brunetka do takiego grona nie należy. Ma swój rozum i ten w oczywistym sposób podpowiadał jej, że musiało wydarzyć się coś w przeciągu tych kilku dni, co zmusiło go do takiego zachowania. Może nawet pokusiłaby się o zrozumienie, ale zapewne nie po tym jak ją traktował i nie po tym co od niego usłyszała. Widząc opatrunek, nie mogła się nie martwić, była wręcz pewna, że coś mu się stało, a to jednocześnie mogło mieć coś wspólnego z tym, że właśnie próbował wyrzucał ją ze swojego życia jak starą zabawkę. Kiwnęła jednak tylko głową, nie próbując pytać kolejny raz. - Oczywiście, to tylko i wyłącznie Twoja sprawa. W końcu tak perfekcyjnie wychodzi Ci życie w pojedynkę... po co to zmieniać - mruknęła ze złością w głosie, właściwie trafiając w punkt z oceną, która miała go chyba zranić, a w istocie jedynie zobrazowała to co było faktem. Był sam, żył sam, no i najwyraźniej chciał pozostać sam - nie próbując nawet wpuścić jej do swojego życia. Może nawet odrobinę było jej go żal, ale postanowiła zamknąć ten temat i nie drążyć dalej dziury w całym. - Wątpię, by cokolwiek teraz sprawiło, że poczuje się lepiej. Ale zasługuje chyba chociaż na krótką rozmowę, czy według Ciebie nawet to jest dla mnie za dużo? Lepiej po prostu przestać się odzywać? - skrzyżowała ręce pod biustem, krążyć gdzieś wokół niego, przysłuchując się, obserwując, niczym zwierze gotowe do ataku; a może raczej gotowe do obrony. Przeczuwała, że to jeszcze nie wszystko co dla niej ma i sama chyba właściwie prosiła się o kolejny mocny cios. Wytrzymała jego mocne spojrzenie, którym próbował jej powiedzieć, by nie zmuszała go do tego, ale w tym jej mógł dostrzec, że dokładnie to chce od niego usłyszeć. Prawde; jak się jej przynajmniej wydawało. Przełknęła ślinę, widząc jego gwałtowną reakcję na jej wcześniej słowa, kiedy tak precyzyjnie zadał kolejny cios. Patrzyła na niego beznamiętnym wzrokiem, być może nawet czując, że jej oczy próbują stać się wilgotne, ale zdecydowanie na to nie pozwoliła. Pokiwała jedynie z rezygnacją głową, rozumiejąc właśnie, że jedynie tym dla niego była - ciągle głupiutką, małą dziewczynką, którą mógł wykorzystać. - Wiem już przynajmniej czym dla Ciebie byłam... malutką, naiwną dziewczynką, którą mogłeś przelecieć, tak? Za taką uważałeś mnie przez cały czas? - pytała, chociaż wcale nie oczekiwała odpowiedzi. W jej głowie pojawiły się nieprzyjemne wspomnienia z poprzedniego związku, Chet mógł uważać, że nigdy nie zaznała odrzucenia i że zainteresowanie mężczyzn zawsze dostała na złotej tacy, ale niewiele przed tym jak go poznała, zostawił ją starszy mężczyzna, z którym wdała się w romans. Miał rodzinę, a ona nie była tą, którą chciał wybrać w tej układance. Przyrzekła sobie, że nigdy więcej nie pozwoli na to, by jakikolwiek mężczyzna potraktował ją znowu w ten sposób, powodując te same odczucia - zranienia i upokorzenia: but here we go again. W tej chwili jednak Callaghan nie był tym, któremu chciałaby cokolwiek wyjaśniać, tłumaczyć i opowiadać. Był ostatnim, z którym w ogóle chciałaby rozmawiać. Była wściekła - na siebie i na niego - ale przy tym zwyczajnie czuła się oszukana, biły od niej smutek i rozczarowanie. Nic się nie stało. Te słowa mocno odbiły się w jej podświadomości, podobnie jak kilka kolejnych, którymi zranił ją jeszcze bardziej; tym bardziej używając tego pieszczotliwego zwrotu, którym raczył ją zaledwie kilka dni temu w zupełnie innym kontekście. Zastygła w bezruchu w niedalekiej odległości od niego i nim w ogóle się zastanowiła, uniosła dłoń i ta kilka sekund później mocno odbiła się od jego policzka. Właśnie tego teraz chciała, by jej drobna dłoń spotkała się z jego twarzą, na której malowało się to cholerne zakłamanie. Gdy tylko to zrobiła, cofnęła się o kilka kroków, zdecydowanie nie patrząc już na niego tak jak zawsze, a raczej z pogardą i gniewem, które w niej wzbudził. Odetchnęła głęboko, powstrzymując zły, które boleśnie cisnęły się jej do oczu, a potem prychnęła kpiąco i pokręciła z dezaprobatą głową; dla własnej głupoty oczywiście. - Ciekawe ile razy już dostałeś po twarzy... zakładając, że jesteś takim chamem i dupkiem, zapewne wielokrotnie - warknęła, wbijając w niego swoje spojrzenie właściwie przez cały czas. Jakby chciała się napatrzeć na niego i tym samym dać znać swojej głowie, że to widok absolutnie zakazany. Że ten człowiek ją skrzywdził i nie należy o nim więcej myśleć. - Nie jesteś wart ani jednej minuty z mojego życia. Żałuję każdej, którą Ci poświęciłam do tej pory. Byłam głupia, dając się tak oszukać - bo przecież to miał być tylko seks. A Ty perfidnie na koniec pozwoliłeś mi uwierzyć, że może wcale nie... tak właśnie działasz? To Ci sprawia satysfakcje? - unosiła nieznacznie głos, nieświadomie znowu się do niego zbliżając i w zasadzie uniosła dłoń; chcąc albo znowu go spoliczkować albo po prostu odepchnąć czy uderzyć. Zastygła jednak z nią w powietrzu i po chwili ją cofnęła, wypuszczając nagromadzone w płucach powietrze, po czym pierwszy raz odkąd się tu pojawiła wypowiedziała kilka słów tak cicho: Obym Cię już nigdy więcej nie spotkała.
Chet Callaghan
LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you I'm not drunk 2021 BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! INFLUENCER TAKE MY BREATH AWAY HETERO W ZWIĄZKU JESTEM ŚREDNIEGO WZROSTU STUDENT LEKKODUCH Praktykuję jogę biegam Stołuję się na mieście Mam słabą głowę Głaszczę obce psy Lubię starszych Śpię w kusej bieliźnie Czuję motyle w brzuchu Oglądam zachody słońca NOTHING BREAKS LIKE A HEART SUNRISE SUNSET PIKNIK MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN Bo do tanga trzeba dwojga Are you gonna be my girl?
mów mi/kontakt
Jordie
a
Awatar użytkownika
Rzucił pracę, która była dla niego wszystkim, i wrócił po latach do Hope Valley; na co dzień grzebie w komputerach i z nudów doprowadza do ruiny rodzinny bar. Poza tym okazjonalnie pakuje się w gówno i odpycha od siebie każdego, na kim zaczyna mu zależeć, ale Jordana w końcu mu wybaczyła, że był idiotą i teraz jest jej idiotą.
33
185

Post

Zabawne, jak łatwo mu uwierzyła - a w każdym razie z perspektywy Callaghana, wyglądała na przekonaną - mimo że rozum podpowiadał jej, że coś było nie tak, że ta nagła zmiana w zachowaniu bruneta musiała być podyktowana czymś więcej; nie poddała w wątpliwość tego, że istotnie Chet to tylko kolejny dupek, jaki wykorzystał młodszą, naiwną dziewczynę. Człowiek z natury chyba chętniej i łatwiej wierzył złym wieściom. Dlatego, choć z pewnością Chester mógł załatwić to inaczej, spróbować cokolwiek wyjaśnić, nawet gdyby miał to zrobić, kłamiąc - mógł wybrać kłamstwo, które nie byłoby jak werbalny policzek, za który Jordana odpłaciła mu dosłownym, fizycznym policzkiem; to wybrał prawdopodobnie najmniej przyjemne rozwiązanie ze wszystkich, jakie mogłyby mu przyjść obecnie do głowy. Bo wiedział, że tego Jordie nie będzie kwestionowała.
- Lepiej. Dla ciebie też byłoby lepiej, gdybyś tu nie przychodziła, ale skoro tak ci zależy na tym, żeby to ode mnie usłyszeć, to proszę: było fajnie, ale skończyłem z tobą - warknął, choć jedynym, co mógł jej zarzucić, był fakt, iż nie umiała po prostu odpuścić i przyjąć do wiadomości tego, że Chet jednak nie był mężczyzną, za jakiego go uważała, i że to był koniec ich, jakkolwiek intensywnej, choć w istocie niezbyt długiej, znajomości. Znajomości, której w innych okolicznościach Callaghan nie kończyłby w tak niedojrzały sposób (słowami "skończyłem z tobą" brzmiącymi jeszcze brutalniej niż "skończyło się"), ale - w tym szaleństwie istniała metoda. Prawdopodobnie. Chet Callaghan specjalizował się bowiem w uciekaniu, w zostawianiu innych ludzi za sobą, w znikaniu z ich życia bez zapowiedzi i bez pytania ich o zdanie. W konfrontacji z tym - a właściwie: z tą; z Jordie - którą zamierzał porzucić jak zbędną mu już rzecz, wcale nie wypadał lepiej. - Oczywiście. Nie powiesz mi chyba, że poczułaś się wykorzystana, ile razy sama prosiłaś, żebym cię zerżnął? - parsknął kpiąco; tak jakby faktycznie było to czymś oczywistym, że Jordana Halsworth była dla niego wyłącznie ładną panienką do przelecenia - mimo że wcale nie było, lub raczej: nie powinno, to być oczywiste; nie po tym, jak ostatnio sam przekonywał, że była czymś - kimś - znacznie więcej. Nie tylko dla niego - bo to przecież było tylko kłamstwem, oszustwem, manipulacją, prawda? - ale i w szerszym rozumieniu jej jako osoby, jako człowieka, jako młodej, wartościowej kobiety, i Chet miał nadzieję, że ta rozmowa mimo wszystko nie zasieje w niej wątpliwości co do tego. Choć nic w jego obecnym zachowaniu na to nie wskazywało, to brunet naprawdę nie chciał, by myślała źle o samej sobie i wierzyła w to, że faktycznie była głupia, skoro mu zaufała.
Ale z drugiej strony - to, co Jordie teraz odczuwała, to przecież nie było złamane serce, a zaledwie urażona duma, tak? Czy też to Chet wmawiał coś nie tylko jej, ale i sobie samemu? Wmawiał jednak skutecznie, w czym utwierdziła go reakcja brunetki. Niby spodziewał się uderzenia w twarz - ba, liczył na nie, bo liczył, że w ten sposób Halsworth da upust złym emocjom i poczuje się lepiej - ale i tak... zapiekło. Zapiekło, gdy poddany impetowi, z jakim otwarta dłoń trzasnęła jego policzek, mężczyzna zastygł z głową zwróconą w bok, spuścił na moment wzrok i przełknął ślinę, wydającą się być teraz jak gula w jego gardle; nim łypnął wzrokiem na Jordanę. Na karku czuł dziwne, niemiłe uderzenie ciepła, czaszkę penetrował nieprzyjemny ucisk, na policzku wciąż pulsował rozogniony, zaczerwieniony ślad. W tym momencie oboje, choć w odmienny sposób, odczuwali to samo. On również sobą gardził - za to, jak potraktował Jordie, za każde słowo, które padło z jego ust; a jednocześnie w tej konkretnej chwili naprawdę wierzył, że to było konieczne. I czuł się podle ze świadomością tego, kim był obecnie w jej oczach. Zapewne to samo dało się też dostrzec w jego spojrzeniu, ale ktoś nie znający jego myśli z łatwością mógłby uznać, iż emocje te brunet kierował pod adresem Jordie. Nie zdecydował się teraz jednak na nakarmienie jej ciekawości informacją o tym, jak wiele już razy dostał w twarz od rozżalonej kobiety. Aczkolwiek próżno łudzić się, że Jordana była pierwsza. Callaghan tak już działał na ludzi. Wysłuchał jej, oddychając niespokojnie przez rozszerzone lekko nozdrza i odruchowo zaciskając mocniej szczęki, które wyrysowały się wyraźnie, gdy brunet chwycił nagle uniesioną ponownie rękę Jordie i zacisnął swoje palce na jej drobnym nadgarstku, zaglądając jej w oczy. Ale, choć jego własne spojrzenie nie wydawało się zwiastować niczego dobrego (mimo że przecież nie zrobiłby jej krzywdy - prawda..? ale czy mógł sam sobie ufać, zwłaszcza po tym, jak nie dalej, niż parę dni temu zaledwie, zabił drugiego człowieka?), to gdzieś w środku chyba po prostu... chciał jej dotknąć.
- Nie, nie sprawia mi to satysfakcji - puścił - a wręcz: odepchnął - jej dłoń, jakby zdziwiony: tym, że wciąż ją trzymał, albo tym, że po raz pierwszy dzisiejszego dnia powiedział prawdę, choć sam nie wiedział, po co. I po raz pierwszy, na krótką sekundę zaledwie, jego spojrzenie zdradziło chyba, że zwyczajnie... było mu przykro, że tak to się potoczyło. Zaraz jednak cofnął się o krok, ściągając brwi. - To był tylko seks. Cokolwiek innego ci się wydawało, było tylko twoimi dziecinnymi wyobrażeniami - oznajmił, na powrót tym samym, szorstkim tonem, co wcześniej. Wszak przedstawienie musi trwać. I choć jej kolejne słowa wcale go nie zaskoczyły - spodziewał się, że po tej rozmowie Jordie nie będzie chciała go więcej widzieć - to zakłuły gdzieś podskórnie. A może nawet głębiej. Czyżby jednak panna Halsworth nie wiedziała, że życzenie wypowiedziane na głos, nie spełni się? Mimo to brunet skinął nieznacznie głową i postąpił w bok, usuwając jej się z drogi. - Więc odejdź i daj już temu spokój - i jego głos był teraz nieco cichszy, choć wbrew pozorom Chet nie chciał jej spławić i czym prędzej pozbyć jej się ze swojego domu i z życia - a w każdym razie: nie z pobudek, o jakie można by go w chwili obecnej podejrzewać. Właściwie można jego wypowiedź nazwać prośbą - chciał, by Jordie przestała dalej drążyć ten temat, by odpuściła sobie jego, by nie zaprzątała sobie więcej głowy rozmyślaniami o tym, co takiego się stało, co zrobiła ona sama lub on, że sprawy potoczyły się w taki, a nie inny sposób. By nie traciła na niego już ani chwili, której - miała rację - Chet Callaghan nie był wart.

Jordana Halsworth
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you Na fali - za udział w evencie Tworzę relacje jak prawdziwy influencer BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! TAKE MY BREATH AWAY Wszystko pod kontrolą My best friends I killed Laura Palmer TYP OSOBOWOŚCI: LOGISTYK Gotuję lepiej od Magdy Gessler Stale mam jakieś kontuzje Preferuję kilkudniowy zarost Mijam się z prawdą migrena rozsadza mi głowę mam uśmiech hollywoodzkiej gwiazdy strzygę się na krótko Mam swoje demony Mam ciężką nogę MAM WIĘCEJ NIŻ 180 CM WZROSTU KLASA ŚREDNIA FURIAT FAN SCIENCE-FICTION PSIARZ WIERZĘ W JEDI JESTEM NIEWIERZĄCY/A SKOŃCZYŁEM/AM STUDIA Mistrz poker face'a NOTHING BREAKS LIKE A HEART Like a virgin Food Fight Guru technologii Takin' this one to the grave sticks and stones i'm still alive superhero Zaopiekuj się mną Pomocna dłoń Bo do tanga trzeba dwojga Shame, shame, shame! Are you gonna be my girl? Dzielny pacjent! Na Pokątną! Ralph Demolka Good or Bad News DANSE MACABRE SUNRISE SUNSET HOME SWEET HOME PIKNIK IT WAS AN ACCIDENT! HE WAS FIRST! I NEED A DOCTOR LIAR, LIAR, LIAR MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN CZTERY ŁAPY CALL 911 DZIŚ SĄ TWOJE URODZINY CAKE BOSS I LIKE BIG BUTTS GAME MASTER KSIĘŻNICZKA MONONOKE SMERF PRACUŚ Chandler Bing
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
studiuje dziennikarstwo, które w końcu zaczyna ją interesować i marzy o powrocie do modelingu, ale to praca w Garage pozwoliła jej stanąć znowu na nogi, co pomógł jej osiągnąć Chet, dla którego kompletnie straciła już głowę, dlatego dała mu kolejną szansę
22
174

Post

W tej chwili postanowiła nie afiszować się ze swoimi przemyśleniami co do zachowania Chet'a i jego nagłej zmiany zdania, która wydawała się jej co najmniej dziwna - bo kto w przeciągu zaledwie kilku dni zmienia nastawienie o 360 stopni? Oczywistym było, że wydarzyło się coś, co do tego doprowadziło, ale wiedziała już, że gdyby chciał jej o tym powiedzieć - to właśnie to by zrobił, nie uciekając się do tak brutalnych zagrywek, które miały na celu wyłącznie ją zranić. Wybrał bez wątpienia najgorszy możliwy sposób, którym pogrzebał doszczętnie to co było między nimi. Między innymi właśnie dlatego nie chciała rozgrzebywać już tego tematu ani tym bardziej nie zamierzała prosić go o wyjaśnienia; nie po tym co już teraz od niego usłyszała. Bo słowa czasem potrafią ranić bardziej niż czyny, więc nawet jeżeli ostatecznie i tak chciałby zakończyć całą ich relacje, mógł to zrobić na wiele innych sposób - okłamując ją tak czy inaczej - ale przynajmniej nie raniąc w taki sposób, który ciężko będzie wymazać z pamięci. Kolejny mężczyzna jednak zabawił się jej uczuciami, prowadząc do tego, że umiejętność zaufania drugiej osoby znowu została mocno nadszarpnięta, a na pewno zaufanie co do Callaghana zostało zmieszane z błotem. Nie zamierzała więc rzeczywiście kwestionować jego słów, a pierwsze prośby które padały przedtem z jej ust - szybko poszły w zapomnienie. Bo mając własną dumę, nigdy nie zamierzała płaszczyć się przed mężczyzną i prosić się o jego zainteresowanie, gdy stanowczo oznajmiał, że nie chce jej w swoim życiu. Zamilkła więc na krótką chwilę, analizując w głowie jego kolejne słowa, które znowu odbiły się tam głośnym echem. Poczuła się kolejny raz niczym rzecz, którą się znudził i z którą skończył, bo nie była już do niczego potrzebna. - Gdybym wiedziała co mnie tutaj czeka, na pewno bym nie przyszła. Ale Ciebie nie było nawet stać na głupiego smsa... więc wybacz, że po tej cholernej randce, która najwyraźniej była wyłącznie farsą, nie pomyślałam o tym, aby się od Ciebie odciąć bez słowa - prychnęła kpiąco, dając do zrozumienia, że pojawienie się tutaj było z jej strony absolutnie normalnym posunięciem, a to on zachował się irracjonalnie, nagle ją od siebie odpychając. Podobno bez żadnego powodu. Nawet nie mogłoby jej to przejść przez gardło, aczkolwiek określenie - skończyłem z tobą - mogło ją nawet wprost określić jako tą, która oddaje swoje ciało i które on mógł wykorzystywać do woli; do momentu, w którym będzie miał dość. Dziwka. Chociaż nie brała w istocie za to żadnych pieniędzy, poniekąd poczuła się sprzedana, głównie przez formę słów jakich względem niej teraz używał. Może więc łudził się, że to wszystko się na niej nie odbije, ale na pewno pozostawi trwały ślad, podobnie jak poprzednia relacja, która niestety niczego jej nie nauczyła. Dlatego teraz postanowiła wyciągnąć wnioski z tej lekcji - bo nie popełnia się trzeci raz tego samego błędu, prawda? - Oczywiście, jak typowy facet niczego nie rozumiesz... bo myślisz, że jak mogłeś mnie zerżnąć i jak sama o to prosiłam, to nic się nie stało? W zasadzie masz racje, wtedy nic by się nie stało. Ale Ty postanowiłeś perfekcyjnie ukrywać to jaki jesteś naprawdę i mydlić mi oczy głupimi słówkami, wyjściem na randkę i liczyłeś na co? Że jestem z kamienia jak Ty? Że niczego nie poczuje? - wymieniała, unosząc znowu nieco głos, nawet nie próbując ukrywać tego, że jego słowa ją raniły. Każde kolejne coraz bardziej. Chwilami wypowiadał się z takim przekonaniem w głosie, że zaczynała się zastanawiać nad tym czy aby na pewno tak właśnie nie myśli. Początkowo jeszcze łudziła się, że jedynie próbuje ją odepchnąć, w ten sposób uaktywniając tarczę obronną, ale teraz - zaczynała w to wątpić. Mógł więc wmawiać sobie do woli, że to była jedynie urażona duma, bo przecież za taką właśnie ją uważał - próżną, młodą dziewczynkę, która chłonie zainteresowanie starszych mężczyzn niczym gąbka. A teraz, gdy nagle to ona została odrzucona, to jej duma na tym ucierpiała i to w tym tkwił cały problem - jeżeli jednak był na tyle ślepy, to powinno być jej go szkoda; ale na ten moment nie zasłużył już nawet na jej współczucie. Gdy jej dłoń odbiła się od jego twarzy, zacisnęła ją, czując dość mocne pieczenie. Raczej jej drobne dłonie nie były przyzwyczajone do takich uderzeń, wobec czego odczuła to zapewne w podobnym stopniu jak i on, ale w tej chwili ten ból nawet nie był tak mocno odczuwalny. Nie fizycznie. Gdyby jeszcze to mogło jej jakoś pomóc, zapewne nie skończyłoby się na tym jednym uderzeniu, pokusiłaby się o kolejne i nie zawahałaby się; problem polegał jednak na tym, że spoliczkowanie go wcale nie przyniosło jej upragnionej ulgi. Gdy jednak jego kolejne zarzuty pod jej adresem znowu doprowadziły do tego, że bezwiednie uniosła dłoń, by kolejny raz go uderzyć - chociaż wcale by tego nie zrobiła - nim ją cofnęła, poczuła nagle jak jego palce zacisnęły się wokół jej drobnego nadgarstka. Skrzywiła się lekko, bo być może nieświadomie, ale zaciskał palce na tyle, że sprawiał jej tym lekki ból, a przy tym gdy już spojrzała w jego oczy, mógł dostrzec w tych jej... strach? Przez krótką chwilę chyba tak właśnie zareagowała, wystraszona jego nagłą reakcją i spojrzeniem ciemnych oczu, które wbijał w nią, a które nie zwiastowały niczego dobrego. A przecież przenigdy się go nie bała - mógł więc jasno zobaczyć do czego doprowadził; bo teraz nie miała już żadnej pewności co do tego jakim człowiekiem jest Chet i miała wrażenie, że dla niej jest zupełnie obcy. - Więc ukrywasz to równie dobrze jak wszystko inne - mruknęła, odpowiedziawszy na to, że wcale nie sprawia mu satysfakcji ranienie jej w ten sposób. Może nawet mogłaby dostrzec, że jest mu przykro, ale była zbyt zraniona. Gdy odepchnął jej rękę, potarła dłonią nadgarstek, który trzymał do tej pory. Posłała mu za to kpiąco spojrzenie i nawet kąciki jej ust drgnęły ku górze, w równie kpiący sposób. - Dziecinnym. Zabawne, że najwyraźniej ciągle uważasz mnie za dziecko, które niczego nie rozumie. Tyle, że jak mogłeś mnie przelecieć, to chyba nie stanowiło to dla Ciebie problemu, nie? - wyrzuciła z siebie podobnie szorstkim tonem, jak ten jego - Bałeś się powiedzieć mi wprost, że mam spadać, ale jak już nadarzyła się okazja, to musiałeś zmieszać mnie z błotem? To rzeczywiście dojrzałe z Twojej strony. Podobnie jak i to, że zamiast powiedzieć wprost co się stało, że nagle traktujesz mnie jak bezużyteczną zabawkę, wolisz mnie bezpodstawnie atakować. Jesteś zwykłym tchórzem, Callaghan - skwitowała, posyłając mu jeszcze jedno, ostatnie spojrzenie, które nie zwiastowało już właściwie żadnych emocji. Ani żalu, ani złości, ani rozczarowania. Za to powiedziała mu wprost co o nim myśli i jak irracjonalne były jego zarzuty, chociaż sam nie dostrzegał własnego zachowania, które nie miało najmniejszego sensu. A przy tym jasno nakreśliła, iż zdaje sobie sprawę z tego, że COŚ musiało się stać, ale to było jedynie wspomnienie tego, które padło z jej ust. Gdy usunął się jej z drogi, kiwnęła jedynie nieznacznie głową. - Ostatni raz zaufałam mężczyźnie, więcej nie popełnię tego błędu - powiedziała ni do siebie ni do niego, po czym wyminęła go, nie spoglądając na niego już nawet kątem oka. Cholernie żałowała, że pozwoliła na to, by relacja oparta tylko na seksie zaczęła się nagle zmieniać w coś więcej, że w ogóle pozwoliła sobie uwierzyć w to, że mogłoby coś z tego być. Idąc w stronę drzwi, nagle spojrzała na psa, który zastawił jej drogę i patrzył na nią wyczekująco. Zatrzymała się na moment, po czym przykucnęła przed nim. - Nie musisz już być zazdrosny, Aldo - powiedziała cichym głosem, głaskając go przez chwile, na co radośnie pomerdał ogonem. Radośnie, bo prawdopodobnie nie rozumiał nic z obecnego rozwoju sytuacji ani tego, że to było pożegnanie. Albo radośnie, bo w istocie i on cieszył się, że Jordana Halsworth znika z ich życia?
Chet Callaghan
LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you I'm not drunk 2021 BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! INFLUENCER TAKE MY BREATH AWAY HETERO W ZWIĄZKU JESTEM ŚREDNIEGO WZROSTU STUDENT LEKKODUCH Praktykuję jogę biegam Stołuję się na mieście Mam słabą głowę Głaszczę obce psy Lubię starszych Śpię w kusej bieliźnie Czuję motyle w brzuchu Oglądam zachody słońca NOTHING BREAKS LIKE A HEART SUNRISE SUNSET PIKNIK MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN Bo do tanga trzeba dwojga Are you gonna be my girl?
mów mi/kontakt
Jordie
a
Awatar użytkownika
Rzucił pracę, która była dla niego wszystkim, i wrócił po latach do Hope Valley; na co dzień grzebie w komputerach i z nudów doprowadza do ruiny rodzinny bar. Poza tym okazjonalnie pakuje się w gówno i odpycha od siebie każdego, na kim zaczyna mu zależeć, ale Jordana w końcu mu wybaczyła, że był idiotą i teraz jest jej idiotą.
33
185

Post

Jeśli Jordana kiedykolwiek zastanawiała się, dlaczego Chet był taki, jaki był - dlaczego tak wiele rzeczy wolał zachowywać dla siebie, niż się nimi podzielić; dlaczego przez długi czas trzymał ją na dystans i, przede wszystkim, dlaczego w tym wieku wciąż był sam, dlaczego nikt nie zdołał się przy nim utrzymać (wszak nawet ona szybko pojęła, że nie miało to sensu, i też zrezygnowała; choć wydawała się wytrwała, i zależało jej na tyle, by w ogóle tutaj przyjść i spróbować zrozumieć, co nim powodowało; a to zirytowało go chyba tym bardziej, że miał pełną świadomość, iż nie był wart tego, by o niego walczyć, bo dlaczego ktokolwiek inny miałby o niego walczyć, gdy on sam się poddawał? tego przecież właśnie chciał uniknąć: obarczania jej własnym ciężarem, ściągania jej w dół) - to teraz znała już odpowiedź. Chet Callaghan był zwykłym skurwysynem, oraz tchórzem, który na własne życzenie i bez słowa wyjaśnienia odpychał od siebie ludzi, i to powinno dać jej do zrozumienia, że wina nie leżała po jej stronie, lecz wyłącznie po jego. Tylko że zrozumienie tego wcale nie było takie proste, kiedy brunet mówił wszystko, byle nie pozostawić Jordanie złudzeń co do tego, że nie dbał o nią nawet w najmniejszym stopniu. Bo bezdusznego drania łatwiej jej będzie wyrzucić z pamięci.
- Widocznie cię przeceniłem, sądząc, że sama się domyślisz, co to oznacza, kiedy facet przestaje się do ciebie odzywać - wyrzucił bezradnie ręce w powietrze, by po chwili ponownie opadły luźno wzdłuż jego ciała. - Na nic nie liczyłem, myślisz, że obchodziły mnie twoje uczucia? - wypalił natychmiast, kręcąc głową. - Chyba się nie zakochałaś, co? - spojrzał na nią jakby z politowaniem; jakby posiadanie uczuć - lub nawet: bycie zdolnym do uczuć - w istocie było czymś dziecinnym i niepoważnym. Ale, chociaż to określenie było raczej na wyrost, to poniekąd Chet był właściwie ciekaw odpowiedzi - i ciekaw tego, co Jordie czuła, bo nigdy otwarcie o tym nie mówili - mimo że nie oczekiwał, iż ją teraz otrzyma, zwłaszcza że zapytał w taki sposób. Był bez wątpienia ostatnią osobą, przed jaką Jordana chciałaby uzewnętrzniać się ze swoimi emocjami, i jednocześnie osobą, po jakiej mogłaby się spodziewać wyłącznie tego, że znowu ją wykpi. W tym momencie jawił się przecież w jej oczach jako nie tylko najgorsze zło, ale chyba przede wszystkim - człowiek, co do którego tak srogo się pomyliła i którego, jak się właśnie okazywało, zupełnie nie znała. Mimo to brunet niemal się wzdrygnął, gdy w jej spojrzeniu dostrzegł najzwyklejszy lęk, i odruchowo odsunął się o kolejne pół kroku, po tym jak puścił jej nadgarstek. Nie powiedział Jordie prawdy - nie powiedział jej, co zrobił - bo nie chciał, aby się go bała, a teraz i tak do tego właśnie doprowadził, i to... będąc sobą. Nie ufał sobie i nie chciał, by Jordana miała z nim cokolwiek do czynienia. Dla jej własnego dobra. - Bo jesteś taka, Jordie, niczego nie rozumiesz, i nie próbuj tego zrozumieć. Po prostu - odparł, co tyczyło się zarówno jego nagłej zmiany nastawienia, jak i ich wcześniejszej sytuacji, którą Callaghan sam niepotrzebnie skomplikował. To jednak zabawne, że coś, co przedtem było atutem panny Halsworth - młodość i beztroskie spojrzenie na świat - teraz stało się argumentem świadczącym na jej niekorzyść. Już nie była młoda, ale dziecinna, niedojrzała, niedoświadczona, i to niestety na tych przykrych doświadczeniach musiała uczyć się, że nie każdy mężczyzna zasługuje na jej zaufanie. Resztę jej wypowiedzi brunet jednak przyjął tylko do wiadomości i po raz kolejny wzruszył zaledwie ramionami, nijak nie komentując tego, że był tchórzem, bo - owszem, może nim był. Bał się być z nią szczery, i bał się ją okłamywać. Wolał wymknąć się z jej życia możliwie jak najbardziej niepostrzeżenie, bo tak było mu łatwiej. Dopiero w sekundę po tym, jak Jordana go wyminęła, Chet obrócił za nią głowę, odprowadzając ją wzrokiem. - Więc może czegoś jednak się przy mnie nauczyłaś - skwitował wzmiankę o zaufaniu, jakby to była jego ostatnia lekcja dla małej Jordie, której teraz mógł już tylko pozwolić odejść; mimo tego dziwnego, miażdżącego ucisku w okolicy mostka, jakby ciężar jej żalu nagle odbierał mu dech. Szkoda, przemknęło mu przez myśl, gdy Jordana ukucnęła, by pogłaskać jeszcze psa. Zdążył ją polubić.

Jordana Halsworth
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you Na fali - za udział w evencie Tworzę relacje jak prawdziwy influencer BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! TAKE MY BREATH AWAY Wszystko pod kontrolą My best friends I killed Laura Palmer TYP OSOBOWOŚCI: LOGISTYK Gotuję lepiej od Magdy Gessler Stale mam jakieś kontuzje Preferuję kilkudniowy zarost Mijam się z prawdą migrena rozsadza mi głowę mam uśmiech hollywoodzkiej gwiazdy strzygę się na krótko Mam swoje demony Mam ciężką nogę MAM WIĘCEJ NIŻ 180 CM WZROSTU KLASA ŚREDNIA FURIAT FAN SCIENCE-FICTION PSIARZ WIERZĘ W JEDI JESTEM NIEWIERZĄCY/A SKOŃCZYŁEM/AM STUDIA Mistrz poker face'a NOTHING BREAKS LIKE A HEART Like a virgin Food Fight Guru technologii Takin' this one to the grave sticks and stones i'm still alive superhero Zaopiekuj się mną Pomocna dłoń Bo do tanga trzeba dwojga Shame, shame, shame! Are you gonna be my girl? Dzielny pacjent! Na Pokątną! Ralph Demolka Good or Bad News DANSE MACABRE SUNRISE SUNSET HOME SWEET HOME PIKNIK IT WAS AN ACCIDENT! HE WAS FIRST! I NEED A DOCTOR LIAR, LIAR, LIAR MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN CZTERY ŁAPY CALL 911 DZIŚ SĄ TWOJE URODZINY CAKE BOSS I LIKE BIG BUTTS GAME MASTER KSIĘŻNICZKA MONONOKE SMERF PRACUŚ Chandler Bing
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
studiuje dziennikarstwo, które w końcu zaczyna ją interesować i marzy o powrocie do modelingu, ale to praca w Garage pozwoliła jej stanąć znowu na nogi, co pomógł jej osiągnąć Chet, dla którego kompletnie straciła już głowę, dlatego dała mu kolejną szansę
22
174

Post

Początkowo jego zdystansowanie i zamknięcie w sobie nawet jej odpowiadało, w końcu oboje nastawiali się w tej relacji wyłącznie na dobrą - chwilową - zabawę; nic nie miało trwać dłużej niż powinno, a tym bardziej nie miała pojawiać się tutaj żadna zażyłość, która wszystko by utrudniała. Właśnie tym bardziej, iż Jordie była po poprzednim nieudanym związku; a właściwie to zwykłym romansie, na którym też mocno się przejechała i właściwie nie chciała kolejnego mężczyzny w swoim życiu - a jeżeli już, to na jej na własnych zasadach. Problem polegał jednak na tym, że w uczuciach nie ma absolutnie żadnych zasad i niczego tak naprawdę nie da się przecież zaplanować ani przewidzieć. I Jordana nie przewidziała tego, że jej znajomość z brunetem - z pozoru prosta - nagle stanie się znacznie bardziej zażyła, intensywna i trwająca przy tym wszystkim dobrych kilka miesięcy; chociaż ktoś mógłby stwierdzić, że to rzeczywiście niewiele, ale dla tej dwójki - chyba całkiem sporo. Dopiero od jakiegoś czasu zaczynała analizować w swojej głowie to, co kierowało Callaghanem, co sprawiało, że był taki zamknięty na innych - i na nią, co wpłynęło na jego niepewność i niechęć do rozmowy o sobie i swoich doświadczeniach, a także dlaczego tak długo trzymał ją na dystans, chociaż ewidentnie odczuwali ostatnio to samo. Ona też obawiała się przekroczenia tej granicy, nie chciała kolejny raz cierpieć i przeżywać tego co ostatnim razem, ale mimo wszystko sprawił, że podjęła się tego ryzyka. Dla niego - bo uznała, że jest tego wart, a ponieważ i ona nigdy nie robiła pierwszego kroku i nie wychylała się, to tym bardziej powinien dostrzec jak wiele znaczyło to, że odważyła się to zrobić. Zawsze jednak była waleczna i wytrwała w dążeniach do celu, chociaż Chet sam w sobie celem nie był, to jednak byłaby gotowa o niego zawalczyć, bo naprawdę zaczynało jej zależeć, ale jak mogła to zrobić w takiej sytuacji? Po tym wszystkim co jej dzisiaj powiedział? Po tym jak zmieszał ją z błotem i brutalnie oznajmił, że nie chce jej w swoim życiu? Jak zawalczyć o kogoś takiego, skoro ten ktoś doszczętnie łamie nam serce? I w jej mniemaniu - bez konkretnego powodu. - Próbujesz ewidentnie zrobić ze mnie idiotkę, prawda? Głupiutką, niedojrzałą dziewczynkę, która niczego nie wie i niczego nie rozumie? - prychnęła kpiąco, bo każde kolejne jego słowo raniło ją na wskroś, na tyle mocno, że właściwie nie miała już nawet ochoty przyjmować kolejnych obelg. Zaledwie kilka dni temu mówił jej same komplementy, by teraz najwyraźniej starać się udowodnić, że jest zerem. Że jest beznadziejna - bo mu zaufała, bo uwierzyła, że może być między nimi coś więcej, bo mogłaby się zakochać. Jakby to w gruncie rzeczy było czymś złym; chociaż w przypadku Chet'a zapewne było. - Wiem co oznacza, gdy ktoś przestaje się do kogoś odzywać. I gdyby to miało miejsce kilka miesięcy temu, to zapewne nawet nie próbowałabym Cię szukać. To jednak Ty najwyraźniej nie rozumiesz różnicy... - pokręciła głową z rezygnacją, nie próbując już nawet tłumaczyć mu tej znaczącej różnicy, bo i tak miał to gdzieś. Odbijał piłeczkę, na tyle precyzyjnie, bo to ją wpędzić w poczucie winy za to, że tu przyszła, a to przecież on przestał się odzywać po tym jak sam zaprosił ją na randkę. Nie miała już jednak nawet siły na to, by ciągnąć ten temat. Jego kolejne słowa mocno ją zaskoczyły, skierowała na niego niemniej zdumione spojrzenie, ale to jego spojrzenie - pełne politowania i kpiny - w powiązaniu z tym konkretnym pytaniem, zraniło ją najbardziej. - Zakochałam się? W Tobie? Nie jestem aż tak głupia... - stwierdziła z goryczą w głosie, kłamiąc czy w zasadzie mówiąc prawdę? Sama nie do końca potrafiła określić swoje uczucia względem niego, może nie była to w istocie jeszcze miłość, ale możliwe, że rodzaj pewnego przywiązania i zauroczenia. Dopiero zaczynali się poznawać, ale... Chet brutalnie wszystko przerwał. Nie zamierzała więc mówić mu teraz o swoich odczuciach, bo faktycznie był ostatnią osobą, której zamierzałaby się teraz zwierzać. A że był tchórzem, to nawet nie podjął dalszej konwersacji, nie zamierzał nic tłumaczyć, nie zamierzał więcej mówić na ten temat - zrzucając wszystko na barki jej niedojrzałości i niedoświadczenia. Nie rozumiała. To akurat prawda, że nie miała pojęcia co zmieniło jego zachowanie i co sprawiło, że potraktował ją tak okropnie. Ale to chyba nie powinno jej już interesować, prawda? Podjął decyzje, więc musiał z nią żyć, podobnie jak i ona, chociaż nie było jej dane mieć tutaj żadnego wyboru. Nie wiedziała nawet co jeszcze robiła w jego domu, właściwie powinna wyjść stąd jak najszybciej i przynajmniej zaoszczędziłaby sobie w ten sposób wielu przykrych słów, które jeszcze od niego usłyszała. Nadal jednak ciężko było jej tak po prostu opuścić to miejsce, chociaż uczucie ucisku w klatce piersiowej ciągle rosło, a oczy stawały się wilgotne, gdy już go wymijała, by udać się do drzwi. Nie miała ochoty nawet zwracać uwagi na psa, ale z drugiej strony, polubiła go na tyle, że nie była w stanie tak po prostu sobie pójść, nie pożegnawszy się z nim. Pogłaskała go więc, pozwalając się nawet polizać po ręce i chociaż on ewidentnie się cieszył, w niej nie było ani grama radości. Podniosła się w końcu, puszczając ostatnią uwagę Callaghana mimo uszu, nic już nie powiedziała, bo ucisk, który teraz pojawiał się w gardle w ogóle jej to uniemożliwiał. Nie byłaby już w stanie wydusić z siebie nawet jednego słowa. Wyczuwała za to jego wzrok na sobie i chwytając za klamkę, miała ochotę się odwrócić, by spojrzeć na niego ostatni raz, ale zdusiła tę chęć w sobie i nie dała mu już nawet tego, bo zwyczajnie na to nie zasługiwał. Po prostu wyszła i opuściła jego dom - i życie - tak jak sam tego chciał. Na zawsze.
Chet Callaghan

zt x2
LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you I'm not drunk 2021 BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! INFLUENCER TAKE MY BREATH AWAY HETERO W ZWIĄZKU JESTEM ŚREDNIEGO WZROSTU STUDENT LEKKODUCH Praktykuję jogę biegam Stołuję się na mieście Mam słabą głowę Głaszczę obce psy Lubię starszych Śpię w kusej bieliźnie Czuję motyle w brzuchu Oglądam zachody słońca NOTHING BREAKS LIKE A HEART SUNRISE SUNSET PIKNIK MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN Bo do tanga trzeba dwojga Are you gonna be my girl?
mów mi/kontakt
Jordie
ODPOWIEDZ