Karty postaciRelacjeMessengerKalendarzeInstagram
a
Awatar użytkownika
studiuje dziennikarstwo, które w końcu zaczyna ją interesować i marzy o powrocie do modelingu, ale to praca w Garage pozwoliła jej stanąć znowu na nogi, co pomógł jej osiągnąć Chet, dla którego kompletnie straciła już głowę, dlatego dała mu kolejną szansę
22
174

Post

13.

Mętlik - w głowie i w serce panował teraz u Jordie, mętlik nieustannie panował w jej życiu, a przez to miała wrażenie, że nic nigdy nie uporządkuje się na tyle, by mogła wreszcie odetchnąć i poczuć ten wewnętrzny spokój, którego pragnęła. Na pewno nie sądziła, że obecność w jej życiu Chet'a zmieni tak wiele i że tak wiele przyniesie jej nie tylko radości, ale i smutku. Obecnie jednak pokusiłaby się o określenie ich relacji jako - zaskakująca; tak naprawdę w ogóle nie ruszyli do przodu, a tym samym jakby wcale nie tkwili w tym samym, negatywnym miejscu. Jej złość i niechęć do niego jakby niebywale uleciały - chociaż to też nie oznacza, że Jordana nagle o wszystkim zapomniała; zapomnieć o takich doświadczeniach nie jest łatwo, a brunet w istocie mocno ją skrzywdził. Nie tylko tym jak ją traktował i co mówił, ale też tym, że odepchnął ją od siebie w takiej chwili. Co więc nagle się zmieniło? Tego nie umiała określić w żaden sposób i chociaż powinna zachować dystans i odciąć się od niego, to brnęła w to wszystko na nowo, angażując się w ich coraz częstsze wymiany wiadomości tekstowych czy w długie rozmowy telefoniczne o wszystkim i o niczym. Co ciekawe, nawet wtedy, gdy było między nimi naprawdę dobrze, nie serwowali sobie aż tak częstego kontaktu i długich rozmów, jak teraz. To naprawdę mogło świadczyć o tym, że Chet chciał coś zmienić, że być może chciał naprawić ten błąd, który popełnił, a może po prostu chciał odpokutować winy i to nie miało z nią nic wspólnego. Miała nadal w głowie wiele wątpliwości, a kwestie zaufania do niego pozostawały na tyle niepewne, iż tak naprawdę każde jego słowo dzieliła na miliony kawałeczków, próbując się doszukać jakiegoś drugiego dna. Mimo to, nadal nie ucięła tego co się działo, a pracując w jego barze, czuła się znowu bliżej niego niż dotychczas. Co nie zmienia faktu, że od jakiegoś już czasu po prostu się nie widzieli, a ten kontakt chociaż częsty - ograniczał się wyłącznie do telefonicznego. I może to na ten moment było dobre, bo w jakiś sposób mogli zakopać topór wojenny, a Jordie czuła się dzięki temu swobodniej. Nie potrafiła nazwać swoich uczuć w tej chwili, nie potrafiłaby o tym nawet rozmawiać i nie potrafiłaby nic zadeklarować, ale... chyba naprawdę chciała znowu w to brnąć. I martwiło ją wchodzenie drugi raz do tej samej rzeki, niemniej jednak ryzyko jest przecież częścią życia każdego człowieka. Zapewne dlatego dzisiaj znowu robiła coś szalonego, bo sama pojawiła się w domu bruneta, chociaż tym razem pretekstem był Aldo; mieli czekać już na nią, a właściwie to czekać miał pies, którego chciała zabrać do parku, skoro jego pana obecnie nie mógł z nim poszaleć. Krótka wymiana zdań w drzwiach nie stanowiła żadnego istotnego elementu, chociaż Jordie poczuła dziwne ukłucie w sercu na jego widok, bo wreszcie mogła spojrzeć w jego oczy i usłyszeć jego głos na żywo; a chyba nie spodziewała się sama jak bardzo tego chciała. Aldo jednak był na tyle zniecierpliwiony i chętny do wyjścia, że szybko wraz z nim udała się na ten obiecany spacer. W parku, w którym zresztą jakiś czas temu mieli randkę - która obecnie wydawała się jej cholernie odległym zdarzeniem - puściła psa wolno i zainicjowała kilka zabaw z czworonogiem, pozwalając mu się wybiegać. Sama przy tym bawiła się świetnie, obcując nie tylko ze zwierzęciem, ale i z naturą - czego w ostatnim czasie jej brakowało, z powodu siedzenia albo w domu albo w barze. Nagle jednak, gdy odwróciła się dosłownie na sekundę, Aldo zaczął biec w bliżej nieokreślonym kierunku. Nim zdołała zareagować, zniknął jej z oczu i w żaden sposób nie reagował nawet na jej nawoływanie. Spanikowała okropnie i niemalże łzy stanęły jej w oczach, gdy nie mogła go znaleźć, przez kilkanaście minut przemierzając pobliski teren - ale psa nigdzie nie było. Nie mając wyjścia, czym prędzej udała się w drogę powrotną, mając nadzieję, że może wrócił on do domu; naprawdę naiwnie w to wierzyła. Ostatni kawałek pokonała już biegiem, docierając do drzwi domu bruneta, w które mocno uderzyła kilkakrotnie. - Chet! - nacisnęła klamkę, a że drzwi były otwarte wbiegła do środka w poszukiwaniu mężczyzny, którego znalazła w salonie - Chet! Jest tu Aldo? - spytała niemalże jednym tchem, oddychając głęboko ze zmęczenia i niemalże dławiąc się łzami, które spływały teraz po jej policzkach. Uniosła rękę, w której trzymała jego smycz i rozglądała się nerwowo dookoła, ale czworonoga nigdzie nie było. - Boże, Chet... ja nie wiem jak to się stało... kiedy... - kręciła głową, wracając wzrokiem na twarz brunet, który chyba była nieco zdezorientowany i niewiele rozumiał z jej chaotycznego zachowania. Odetchnęła głęboko i otarła mokry policzek wierzchem dłoni, chociaż nadal nie mogła opanować łez. Serce biło jej jak oszalałe z nerwów, bo nigdy nie wybaczyłaby sobie, gdyby psu stało się coś z jej winy. Sama go pokochała, ale też wzięła na siebie odpowiedzialność za niego i było jej z tym cholernie źle. - Aldo nagle zaczął gdzieś biec, nie reagował na moje wołanie, szukałam go, ale... nigdzie go nie było.
Chet Callaghan
LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you I'm not drunk 2021 BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! INFLUENCER TAKE MY BREATH AWAY HETERO W ZWIĄZKU JESTEM ŚREDNIEGO WZROSTU STUDENT LEKKODUCH Praktykuję jogę biegam Stołuję się na mieście Mam słabą głowę Głaszczę obce psy Lubię starszych Śpię w kusej bieliźnie Czuję motyle w brzuchu Oglądam zachody słońca NOTHING BREAKS LIKE A HEART SUNRISE SUNSET PIKNIK MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN Bo do tanga trzeba dwojga Are you gonna be my girl?
mów mi/kontakt
Jordie
a
Awatar użytkownika
Rzucił pracę, która była dla niego wszystkim, i wrócił po latach do Hope Valley; na co dzień grzebie w komputerach i z nudów doprowadza do ruiny rodzinny bar. Poza tym okazjonalnie pakuje się w gówno i odpycha od siebie każdego, na kim zaczyna mu zależeć, ale Jordana w końcu mu wybaczyła, że był idiotą i teraz jest jej idiotą.
33
185

Post

18.

Chet nigdy nie podejrzewałby, że okaże się człowiekiem, jaki pragnąłby spokoju - a jednak wracając po wielu latach do Hope Valley, naprawdę łudził się, że czekało go tu normalne, nudne, spokojne życie. Nie postrzegał on jednak również Jordany, jako osoby, która tego samego właśnie oczekiwała od swojego życia; ale może rzeczywiście po prostu jej nie znał. Zgadywałby bowiem, że dziewczyna taka jak ona potrzebowała emocji, silnych doznań; i cokolwiek by nie mówić o Callaghanie, to znajomość z nim tego właśnie jej dostarczała. I może właśnie w tym tkwił problem: że dostarczała jej to w nadmiarze. Że od przesytu wrażeń, niekoniecznie tych pozytywnych, oboje zapragnęli w końcu odrobiny spokoju, którego, jak na ironię, nie mogli zaznać właśnie przez siebie nawzajem. Nie tylko ona, bo Chet również: nie umiałby ruszyć dalej, nie umiałby w pełni zaangażować się w relację z inną kobietą, kiedy na koniec dnia jego myśli wciąż wracały do Jordie. I szczerze? Przypominało to trochę początki ich znajomości, gdy w oczekiwaniu na kolejne spotkanie wymieniali mnóstwo wiadomości, chcąc niejako spędzać razem nawet ten czas, gdy byli osobno. Tylko że teraz nie czekali już na kolejne spotkanie, a co najwyżej na kolejny telefon, i nie widzieli się przez dłuższy okres czasu niż kiedykolwiek od początku trwania ich niespełna rocznej znajomości.
Tym bardziej Chet po prostu chciał ją zobaczyć, a gdy spojrzeli sobie w oczy, Halsworth mogła bez trudu zauważyć, że mężczyzna zwyczajnie cieszył się na jej widok. Przy okazji nie omieszkał napomknąć, że ładnie wyglądała; czego ona nie mogła chyba powiedzieć o brunecie, który - pomijając nieco bujniejszy zarost, o który zwyczajnie nie chciało mu się regularnie dbać, kiedy większość czasu i tak spędzał w czterech ścianach własnego domu - odrobinę też chyba przytył. Nie mając wszak zbyt wiele do roboty - często po prostu z nudów sięgał po jedzenie, co w połączeniu z ograniczoną aktywnością musiało mieć takie skutki. Możliwe jednak, że Chet był po prostu dla siebie zbyt surowy, a owa zmiana nie była nawet widoczna na pierwszy rzut oka; zwłaszcza że Jordana oglądała go zaledwie przez chwilę, kiedy przyszła, aby zabrać Aldo na spacer - bo o ile psiak był zachwycony ciągłą obecnością jego człowieka w domu, to bez wątpienia brakowało mu dłuższych przechadzek, na jakie brunet zwykł go zabierać, co w obecnym stanie i ze złamaną nogą było niestety niemożliwe, a zwierzak po prostu musiał się wybiegać. I tutaj Jordie zaoferowała swoją pomoc, a raczej: swoje towarzystwo, które pies ewidentnie uwielbiał. Zaś Callaghan - nie wykorzystywał zwykle faktu posiadania uroczego czworonoga, żeby podrywać panny, ale też i nie walczył z psim urokiem, który działał na korzyść ich obu. Nawet jeśli tylko jeden z nich zadowalał się spacerami i przekąskami.
Po tym, jak brunet pouczył psiaka, żeby był grzeczny - czego, jak się miało okazać, Aldo najwyraźniej nie zrozumiał - Jordana zabrała go do parku, a Chet, żeby zabić jakoś czas oczekiwania na ich powrót, pokręcił się przez chwilę bez celu po domu, by w końcu zasiąść w salonie, przeglądając jakieś bezużyteczne rzeczy w internecie. Co właściwie poskutkowało, bo dopiero słysząc łomotanie w drzwi, mężczyzna podniósł się z kanapy, ale zanim zdążył gdziekolwiek się doczłapać, Jordana wparowała pospiesznie do pomieszczenia. Chester spojrzał na brunetkę zdezorientowany, a widząc spływające po jej policzkach łzy, w pierwszej chwili pomyślał, że Aldo wpadł pod samochód, lub spotkało go coś równie tragicznego, i nie zorientował się nawet, że wówczas Halsworth nie pytałaby, czy pies jest w domu. Przełknął ślinę, balansując wzrokiem pomiędzy trzymaną przez dziewczynę w dłoni smyczą, a jej oczami. - Co się stało? Gdzie Aldo? - wydusił zaniepokojony. Chet nie słynął z łatwości do przywiązywania się do ludzi czy rzeczy - niewiele było takich, co do których z czystym sumieniem można by się pokusić o stwierdzenie, że je kochał. Właściwie, jeśli chodzi o ludzi, to do owego grona zaliczaliby się wyłącznie członkowie jego rodziny, nawet jeśli czasem nawet ich nie lubił. Co do reszty: kochał swój samochód, półwiecznego Dodge'a Challengera, klasyka amerykańskiej motoryzacji. I kochał swojego psa, a oddając go pod opiekę Jordany ani przez chwilę nie sądził, że mógłby tej decyzji tak szybko pożałować. Pokręcił z niedowierzaniem głową, marszcząc brwi. - Zgubiłaś, kurwa, mojego psa - i przyszłaś tu, zamiast go poszukać? Kurwa, naprawdę jesteś aż taka dziecinna, myślisz, że sam wróci do domu? Po co puszczałaś go ze smyczy, jeśli nie umiałaś go upilnować? - wycedził, unosząc odruchowo głos i nie bacząc nawet na to, że Jordie sama z siebie była już roztrzęsiona, i nie potrzebowała dodatkowych wyrzutów z jego strony. Zwłaszcza że pies łatwo się rozpraszał w miejscach publicznych i mógł nawet pobiec za jakimś innym zwierzęciem, a to pewnie w ogóle nie była jej wina.

Jordana Halsworth
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you Na fali - za udział w evencie Tworzę relacje jak prawdziwy influencer BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! TAKE MY BREATH AWAY Wszystko pod kontrolą My best friends I killed Laura Palmer TYP OSOBOWOŚCI: LOGISTYK Gotuję lepiej od Magdy Gessler Stale mam jakieś kontuzje Preferuję kilkudniowy zarost Mijam się z prawdą migrena rozsadza mi głowę mam uśmiech hollywoodzkiej gwiazdy strzygę się na krótko Mam swoje demony Mam ciężką nogę MAM WIĘCEJ NIŻ 180 CM WZROSTU KLASA ŚREDNIA FURIAT FAN SCIENCE-FICTION PSIARZ WIERZĘ W JEDI JESTEM NIEWIERZĄCY/A SKOŃCZYŁEM/AM STUDIA Mistrz poker face'a NOTHING BREAKS LIKE A HEART Like a virgin Food Fight Guru technologii Takin' this one to the grave sticks and stones i'm still alive superhero Zaopiekuj się mną Pomocna dłoń Bo do tanga trzeba dwojga Shame, shame, shame! Are you gonna be my girl? Dzielny pacjent! Na Pokątną! Ralph Demolka Good or Bad News DANSE MACABRE SUNRISE SUNSET HOME SWEET HOME PIKNIK IT WAS AN ACCIDENT! HE WAS FIRST! I NEED A DOCTOR LIAR, LIAR, LIAR MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN CZTERY ŁAPY CALL 911 DZIŚ SĄ TWOJE URODZINY CAKE BOSS I LIKE BIG BUTTS GAME MASTER KSIĘŻNICZKA MONONOKE SMERF PRACUŚ Chandler Bing
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
studiuje dziennikarstwo, które w końcu zaczyna ją interesować i marzy o powrocie do modelingu, ale to praca w Garage pozwoliła jej stanąć znowu na nogi, co pomógł jej osiągnąć Chet, dla którego kompletnie straciła już głowę, dlatego dała mu kolejną szansę
22
174

Post

Spokój na pewno nie był czymś co dominowało kiedykolwiek w jej życiu, może jednak właśnie dlatego podświadomie go teraz pragnęła, gdy jeszcze sama znajomość z Chet'em dołożyła jej nadmiaru wrażeń. I to niekoniecznie tych pozytywnych wrażeń. Te, które serwował jej na początku ich znajomości i przez kolejne miesiące, zdecydowanie ją napędzały i nakręcały na tyle pozytywnie, że potrafiła cieszyć się życiem i ich nabierającą barw relacją, pragnąc z dnia na dzień coraz więcej. Na próżno było szukać wtedy myśli o spokoju i stabilizacji, skoro w istocie tak świetnie się razem bawili, że nadmiar wrażeń dosłownie otaczał ich zewsząd. Uwielbiała jego poczucie humoru, zaskakujące reakcje, niespodzianki, chemie - która pojawiała się, gdy tylko stawali twarzą w twarz i te spontaniczne zdarzenia, które inicjowali wzajemnie, by tylko zrewanżować się drugiej stronie. I działo się naprawdę dużo, co byś może spowodowało drobny przesyt, które zapewne wcale by im jednak nie przeszkadzał, gdyby nie to, co ostatecznie zrobił Callaghan - brutalnie wszystko kończąc. Być może też wcale nie pasowało do niej pragnienie stabilizacji, być może brzmiałoby nawet kuriozalnie z ust dwudziestodwulatki; ale w jakimś sensie tego teraz potrzebowała, by wreszcie uporządkować jakoś to swoje rozbiegane życie. Problem polegał jednak na tym, że tylko się nieustannie oszukiwała, twierdząc, że jest gotowa ruszyć dalej, kiedy to Chet ciągle powracał do jej myśli, ciągle stanowił jakiś stały element jej życia i ciągle nie pozwalał jej na coś nowego - nawet jeżeli nie robił tego celowo. To po prostu jej uczucia względem niego blokowały to, co mogło jej się teraz przydarzyć. Blokowały to, co zapewne mogła dostać od Noah, a nie była w stanie zaangażować się w stu procentach w znajomość z innym mężczyzną, skoro ciągle nie uwolniła się na dobre od Chet'a. I obawiała się, że nigdy jej się to nie uda - a co więcej, ona wcale tego nie chciała. I utwierdziła się w tym przekonaniu, gdy tylko znowu stanęła z nim twarzą w twarz, gdy znowu mogła spojrzeć w jego oczy i zobaczyć uśmiech na jego twarzy, jakby naprawdę cieszył się na jej widok. I tym razem chyba uwierzyła w ten szczery uśmiech, które jej podarował. Sama chyba nie zdawała sobie do tej pory sprawy z tego jak bardzo chciała go wreszcie zobaczyć po tym wszystkich rozmowach, których doświadczyli w ostatnim czasie tylko i wyłącznie za pośrednictwem telefonu. Kompletnie też nie oceniała źle jego obecnego wizerunku, nawet jeżeli faktycznie jego zarost był znacznie większy niż zazwyczaj, a przy tym w ogóle nie dostrzegła potencjalnych, dodatkowych kilogramów - bo wizualnie po prostu nie było tego widać. Być może jednak była tak zaaferowana i szczęśliwa, że wreszcie może go zobaczyć, że nawet nie zwracała uwagi na tak błahe aspekty. I żałowała nieco, że to pierwsze spotkanie od dłuższego czasu trwało tak krótko, ale Aldo wyraźnie pragnął już wyjść gdzieś dalej niż na posesję ich domu, a przy tym chyba cieszył się również z obecności Jordie. Musiała więc docenić ten krótki moment, by póki co zabrać czworonoga do parku, gdzie miała mu dostarczyć wrażeń. W żaden sposób nawet nie sądziła, że to on dostarczy jej wrażeń i to na tyle negatywnych, że z przerażenia mało nie wyskoczyło jej serce z piersi. Ostatnim czego by jeszcze teraz chciała, to mieć na sumieniu psa, którego sama szczerze pokochała i przy okazji by nie dopilnować psa Chet'a, któremu ostatecznie musiała o tym powiedzieć, kiedy Aldo zniknął jej z oczu i nie wrócił. Wracając czym prędzej do domu bruneta, nie myślała racjonalnie, naiwnie wierząc, że być może pies tam właśnie wrócił, nie mogąc nigdzie znaleźć swojego właściciela, którym w istocie był Chet - a nie ona. Wpadając do domu, nie miała nawet żadnego konkretnego planu, bo przecież liczył się czas. Widząc jednak dezorientację na twarzy bruneta, szybko zrozumiała, że jego czworonożnego przyjaciela tutaj nie ma, co dobiło ją jeszcze bardziej. - Nie wiem... naprawdę nie wiem gdzie on jest... - mówiła, kręcąc głową, w międzyczasie pociągając nosem, gdy z jej oczu nadal niekontrolowane spływały łzy. Była roztrzęsiona i przejęta tym tak bardzo, jakby co najmniej chodziło o zgubione dziecko - istotę ludzką - ale też zdawała sobie sprawę, że Aldo to członek rodziny i że jest dla niego ważny. A ona totalnie nawaliła, w czym utwierdziły ją jego kolejne słowa - równie nieprzyjemne, ale chyba w pełni sobie na niego zasłużyła. - Przecież powiedziałam, że go szukałam! - sama uniosła nagle głos z pełną rozpaczą przypominając, iż nie przybiegła tutaj, uprzednio go nie szukając - Przepraszam... ja naprawdę nie wiem jak to się stało. To były ułamki sekund jak zaczął gdzieś biec i kompletnie nie reagował na moje wołanie. Obeszłam okolice z każdej strony... i nic... - mówiła niemalże jednym tchem, by następnie złapać głęboki oddech i otrzeć wierzchem dłoni policzek. Zaczęła nerwowo krążyć po salonie, przeczesując dłonią włosy, co robiła zawsze, gdy się denerwowała. - Nie wiem co mam robić. Jak mogłam być tak głupia... - kręciła z niedowierzaniem głową, kolejny raz spoglądając na bruneta, od którego biły złość i rozczarowanie. Ale także chyba strach o Aldo, bo przecież i on nie miał pojęcia co się stało. - Mógł się zgubić albo wpaść pod samochód... naprawdę naiwnie wierzyłam, że może sam tutaj do Ciebie wrócił. Ale to idiotyczne, muszę tam wrócić i go szukać - oznajmiła w końcu, zdając sobie sprawę z tego, że nie powinna tracić więcej czasu. Nie mogła opanować łez i strachu, który w niej narastał, ale teraz ważniejszy był pies, którego musiała znaleźć. Całego i zdrowego. Bo kolejnej takiej wpadki, by sobie już po prostu nie wybaczyła, a to poczucie niepewności dosłownie zabijało ją od środka. Zapewne dlatego była tak roztrzęsiona, iż sama była gotowa wpaść pod jakiś samochód albo się gdzieś zgubić, kiedy nie była w stanie racjonalnie myśleć - bo kierował nią strach. I zbyt silne emocje. Widziała jednak w oczach Chet'a to czego zobaczyć nie chciała, znowu był nią rozczarowany i znowu patrzył tak, jak wtedy kiedy raniły ją jego słowa. Tyle, że tym razem na pewno nie udawał.
Chet Callaghan
LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you I'm not drunk 2021 BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! INFLUENCER TAKE MY BREATH AWAY HETERO W ZWIĄZKU JESTEM ŚREDNIEGO WZROSTU STUDENT LEKKODUCH Praktykuję jogę biegam Stołuję się na mieście Mam słabą głowę Głaszczę obce psy Lubię starszych Śpię w kusej bieliźnie Czuję motyle w brzuchu Oglądam zachody słońca NOTHING BREAKS LIKE A HEART SUNRISE SUNSET PIKNIK MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN Bo do tanga trzeba dwojga Are you gonna be my girl?
mów mi/kontakt
Jordie
a
Awatar użytkownika
Rzucił pracę, która była dla niego wszystkim, i wrócił po latach do Hope Valley; na co dzień grzebie w komputerach i z nudów doprowadza do ruiny rodzinny bar. Poza tym okazjonalnie pakuje się w gówno i odpycha od siebie każdego, na kim zaczyna mu zależeć, ale Jordana w końcu mu wybaczyła, że był idiotą i teraz jest jej idiotą.
33
185

Post

Problem polegał na tym, że Chet nie wiedział, czego tak naprawdę Jordie oczekiwała od życia - i od niego; bo choć kierunek, w jakim rozwijała się ich relacja zanim brunet ją zakończył, sugerował, że Halsworth pragnęła pójść o krok dalej razem z nim, to - o ile się orientował - oboje uważali, że wszystko było dobrze tak, jak było, i woleli nadmiernie nie spieszyć z tym, by cokolwiek zmieniać, a komplikowanie tego, co do tej pory było proste, przyjemne i bezproblemowe, byłoby w ich przypadku niewskazane. Zwłaszcza że Jordana wciąż była bardzo młoda i zapewne pragnęła czuć się swobodnie, a nie zostawać wciągnięta w coś, co jej nie dotyczyło. To jednak najwidoczniej Chet mylnie interpretował, i w ten pokraczny sposób usiłował po prostu dać jej szansę na to, by mogła jeszcze poszukać tego szczęścia gdzie indziej i u boku kogo innego, póki nie zdążyła się jeszcze zbyt mocno zaangażować w relację z Callaghanem. Okazało się jednak, że brunet w ogóle niewiele wiedział - nie wiedział nawet, jak istotnym było dla niego to, aby mieć Jordie blisko siebie, dopóki jej nie odtrącił. Być może dla niej było to jasne już wcześniej; ale on zorientował się dopiero wtedy, gdy stracił ją na własne życzenie. Gdyby chcieć zatem wyciągnąć jakieś pozytywy z całej tej sytuacji, to jednym z nich byłby z pewnością fakt, że otworzyła ona Chesterowi oczy na wiele spraw. Niezależnie bowiem od skutków, tamte doświadczenia w pewien sposób pozwoliły im się nawzajem poznać - niekoniecznie od tej najlepszej strony, ale to, co najpiękniejsze, rzadko jest prawdą i Jordana bez wątpienia przekonała się, że ten idealny książę z bajki wcale nie był prawdziwy. Z dwojga złego - chyba lepiej, że dowiedziała się o tym już teraz. Paradoksalnie jednak dopiero po tym wszystkim zaczęli ze sobą mówić - bo trudno nazwać konwersacją te ciągłe wyrzuty i sprzeczki, jakie do niedawna były ich nową codziennością. Z całą pewnością można tak jednak nazwać długie rozmowy telefoniczne, niejednokrotnie do późnych godzin, na które kiedyś nie mieli czasu ani zwyczajnie motywacji, skoro każde ich spotkanie dążyło do tego, by zakończyć się w łóżku. I chociaż Callaghanowi w zupełności odpowiadał taki charakter ich ówczesnych spotkań, i skręcało go gdzieś w środku na myśl, że nie mógł już dotknąć Jordany nawet gdy była w zasięgu jego ręki; to obecnie chyba nawet bardziej doceniał ten czas, jaki mógł z nią spędzić - nawet jeśli na odległość, nawet jeśli przez telefon. I jeszcze przed momentem - zanim Halsworth wróciła ze spaceru z psem bez psa - szczerze liczył na to, że dzisiaj uda im się pobyć trochę razem; zjeść coś wspólnie, obejrzeć film, lub porobić coś równie banalnego, czego przedtem nie mieli okazji robić. Plany te jednak szybko odeszły niepamięć w chwili gdy brunetka oznajmiła, że zwierzak gdzieś jej uciekł. Ktoś inny mógłby powiedzieć, że to przecież tylko pies, ale dla Callaghana nie miało najmniejszego znaczenia to, że Aldo nie był istotą ludzką - był nawet zdania, że ze swoją prostotą i szczerością, pod wieloma względami te czworonogi były nawet lepsze od ludzi. Ale potrzebowały opieki ze strony człowieka, a Aldo był w tym momencie zdany wyłącznie na siebie. - Jak widać nieskutecznie, skoro go tu nie ma - wypalił wciąż podniesionym głosem i rozłożył ręce, jakby wskazując na wszystko dookoła. Możliwe, że w nerwach nie słuchał zbyt uważnie tego, co Jordie do niego mówiła - lub raczej: co wydusiła przez łzy - ale nie był w tym momencie skłonny przyznać jej racji, nawet jeśli gdzieś tam w środku musiał wiedzieć, że zrobiła słusznie, przychodząc tutaj; chodziło wszak o jego psa i skoro nie mogła go znaleźć, to poinformowanie mężczyzny o jego zaginięciu było najzupełniej logicznym krokiem. Chet nie umiał jednak zdobyć się na wyrozumiałość, nawet pomimo faktu, iż Jordie sama była widocznie zmartwiona losem psiaka i z pewnością czuła się już wystarczająco źle z tym, że go zgubiła, a dodatkowe wyrzuty ze strony Callaghana były jak kopanie leżącego. Z tym że - niestety - często działał on według tego samego schematu: najpierw mówił, a później żałował. Potrząsnął głową, jakby usiłował odpędzić od siebie głos Jordany, której nerwowe gesty tylko dodatkowo go w tym momencie drażniły, nie pozwalając zebrać myśli. - Nie, w porządku. To ja powinienem był wiedzieć, żeby nie powierzać ci niczego, co żyje - odparł, nie kryjąc swego rozczarowania. Tylko - po co? Chciał ją ukarać? Bo przecież to, że tym razem wina leżała po jej stronie, orzekł bez najmniejszego zawahania. Nawet jeśli to było w tym momencie najmniej potrzebne im wszystkim, łącznie z Aldo. Odetchnął w końcu i przetarł twarz dłonią, zanim uniósł ponownie swoje, wyrażające jawną dezaprobatę, spojrzenie na Jordie. - Byłaś już bardzo pomocna z tym spacerem, nie wiem czemu po prostu nie wypuściłem Aldo samego z domu - prychnął z sarkazmem w głosie. - Lepiej sam go poszukam - nie do końca wiedział, jak miałby z tą złamaną nogą krążyć po okolicy w poszukiwaniu psa - zapewne musiałby poprosić jednak kogoś o pomoc - ale nie sądził też, by Jordie miała okazać się teraz bardziej przydatna. Może byłoby tak, gdyby wystarczyło machnąć różdżką i zawołać: accio pies! ale niestety to nie było takie proste. A brunet nie chciał bezczynnie czekać i liczyć na to, że jednak Aldo sam znajdzie drogę do domu, bo mimo że tym, jak uwielbiał obwąchiwać każde ździebełko trawy i potrafił zlokalizować chociażby swoje zabawki po samym zapachu, był prawie jak pies policyjny, to jednak Chet wolał w tej kwestii zaufać sobie, a nie psiemu nosowi. Zwłaszcza że zwierzak mógł się zapuścić w jakąś zupełnie nieznaną mu okolicę i na pewno sam był teraz zdezorientowany. - W którym miejscu go zgubiłaś?

Jordana Halsworth
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you Na fali - za udział w evencie Tworzę relacje jak prawdziwy influencer BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! TAKE MY BREATH AWAY Wszystko pod kontrolą My best friends I killed Laura Palmer TYP OSOBOWOŚCI: LOGISTYK Gotuję lepiej od Magdy Gessler Stale mam jakieś kontuzje Preferuję kilkudniowy zarost Mijam się z prawdą migrena rozsadza mi głowę mam uśmiech hollywoodzkiej gwiazdy strzygę się na krótko Mam swoje demony Mam ciężką nogę MAM WIĘCEJ NIŻ 180 CM WZROSTU KLASA ŚREDNIA FURIAT FAN SCIENCE-FICTION PSIARZ WIERZĘ W JEDI JESTEM NIEWIERZĄCY/A SKOŃCZYŁEM/AM STUDIA Mistrz poker face'a NOTHING BREAKS LIKE A HEART Like a virgin Food Fight Guru technologii Takin' this one to the grave sticks and stones i'm still alive superhero Zaopiekuj się mną Pomocna dłoń Bo do tanga trzeba dwojga Shame, shame, shame! Are you gonna be my girl? Dzielny pacjent! Na Pokątną! Ralph Demolka Good or Bad News DANSE MACABRE SUNRISE SUNSET HOME SWEET HOME PIKNIK IT WAS AN ACCIDENT! HE WAS FIRST! I NEED A DOCTOR LIAR, LIAR, LIAR MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN CZTERY ŁAPY CALL 911 DZIŚ SĄ TWOJE URODZINY CAKE BOSS I LIKE BIG BUTTS GAME MASTER KSIĘŻNICZKA MONONOKE SMERF PRACUŚ Chandler Bing
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
studiuje dziennikarstwo, które w końcu zaczyna ją interesować i marzy o powrocie do modelingu, ale to praca w Garage pozwoliła jej stanąć znowu na nogi, co pomógł jej osiągnąć Chet, dla którego kompletnie straciła już głowę, dlatego dała mu kolejną szansę
22
174

Post

Niedomówienia między nimi pojawiały się niestety na wielu płaszczyznach, w tym właśnie również w tych kwestiach, które dotyczyły samej ich relacji. Nigdy wprost nie mówili sobie o tym czego oczekują, czego pragną od drugiej strony i gdzie chcieliby przenieść ich znajomość za jakiś czas - chociaż Jordie na pewno nie chciała przenosić jej do tak zwanego 'zakończenia'. Nie mówiła natomiast o tym, że chciała, by zrobili krok do przodu, że chciała przy nim być, że chciała lepiej go poznać i że chciała, by spróbowali stworzyć coś więcej, coś co wykraczałoby poza ramy dobrej i beztroskiej zabawy, która łączyła ich dotychczas. Brak rozmowy wskazywał jednak na to, że rozmijali się w tych swoich dążeniach i jedno nie rozumiało drugiego, obawiając się chyba zrobić jakikolwiek gest, który mógłby w ostateczności zostać źle odebrany. I chociaż jeszcze wtedy ciemnowłosa była gotowa zaryzykować, a po niespodziewanej randce w parku nawet chciała to zrobić i chciała mu naprawdę wiele powiedzieć - to niestety nie miała okazji tego zrobić; teraz natomiast było już na to po prostu za późno, bo chociaż w istocie Chet zranił jej uczucia, to te uczucia względem niego wcale nie prysły. Mimo, iż czasami tego chciała, bo tak byłoby po prostu łatwiej. Brunet natomiast nieustannie widział w niej tylko niedojrzałą i dziecinną dziewczynkę, młodą osobę, która pragnęła jedynie dobrej zabawy i swobody - co owszem, ceniła sobie w życiu, ale nie oznaczało to, że tylko tego pragnie i potrzebuje. Zwłaszcza, że jak jeszcze kiedyś sądziła, Chet mógłby dać jej coś więcej. Pomyliła się jednak w dostatecznie wielu kwestiach, popełniając kolejne błędy w swoim życiu i nadal nie potrafiła się na tych błędach uczyć, skoro Callaghan nadal był obecny w jej życiu, a ona niczym w błędnym kole, znowu do niego wracała. Prawdą jednak jest, że doceniam coś dopiero, gdy to stracimy i chociaż Jordie doceniała ich relacje dużo wcześniej, tak Chet zrobił to dopiero wtedy, gdy zakończył to co zdążyło się między nimi zrodzić - o czym Jordie jeszcze tak w stu procentach nie była przekonana, mimo, iż jego obecne postępowanie na to właśnie wskazywało. A ona znowu lubiła z nim rozmawiać, tęskniła za kontaktem z nim i chociaż wiedziała, że nie powinna - to i tak nieustannie wracała do niego myślami. Może jednak właśnie tak miało się to wszystko potoczyć, by mogli wcisnąć na chwile pauze i lepiej się poznać poprzez ograniczony kontakt. Ich spotkania nie ograniczyły się teraz wyłącznie do seksu, a właściwie nie widywali się w ogóle, pozwalając sobie jedynie na długie rozmowy telefoniczne, co jakby na nowo odnawiało ich kontakt i sprawiało, że naprawdę zaczynali ze sobą rozmawiać - czego wcześniej nie praktykowali na taką skale. I chociaż dzisiaj pojawiała się tu głównie z uwagi na spacer z Aldo, to tak naprawdę w głębi duszy ekscytowała się na samą myśl, że potem będzie mogła spędzić wreszcie kilka chwil także z Chet'em, bo to zakładał wstępny plan. Nie mogła jednak w żaden sposób przewidzieć tak dramatycznego biegu wypadków, a sama chyba zwyczajnie przeceniła swoją relacje z czworonogiem, który w ogóle nie zamierzał jej słuchać, odbiegając w bliżej nieokreślonym kierunku. Dlatego teraz mogła jedynie umierać z przerażenia, ocierając łzy w salonie bruneta, gdy ten wyładowywał na niej swoją złość. I miał co do tego pełne prawo - bo to ona totalnie tutaj nawaliła. A przez to wszystko co mówił, Jordie czuła się chyba z tym jeszcze gorzej. - No właśnie nieskutecznie, bo wyobraź sobie, że gdybym go znalazła, to na pewno nie przybiegłabym tutaj z płaczem - odmruknęła, z lekkim niezadowoleniem, ale i żalem w głosie, gdy nadal niebyła w stanie powstrzymać łez. Nie miała pojęcia co począć, chciała się właściwie zapaść pod ziemie, ale najpierw musiała zrobić wszystko, aby znaleźć czworonoga. No i przy tym znieść złość i dezaprobatę Chet'a, który najwyraźniej nie zamierzał jej odpuścić. Spojrzała na niego ze smutkiem w oczach, gdy sugerował, że nie powinna się zajmować niczym co żywe i kolejny raz otarła mokry policzek, kiwając głową. - Masz racje, w końcu niczym nie potrafię się wystarczająco dobrze zająć. Może więc miałeś rację jak kazałeś mi spadać, a ja powinnam się trzymać z daleka żeby nie przysparzać Ci kolejny problemów - spojrzała wymownie na jego nogę, której kontuzja była efektem wypadku, o który jednak nadal się obwiniała. Teraz jeszcze zgubiła jego psa. Pytaniem zostawało więc, co jeszcze może zepsuć lub co złego może jeszcze ściągnąć mu na głowę. Chociaż tak naprawdę to nie ona była tu czarnym charakterem; Chet właściwie też nie, ale czasami miał ku temu niezłe predyspozycje. - I wiem, że nawaliłam, ale zrobię wszystko żeby go znaleźć - dodała jeszcze z determinacją w głosie, kolejny raz jednak przyjmując od niego słowa, którymi wyraźnie chciał ją ukarać. Jej wzrok właściwie niczego już nie wyrażał, po policzkach po prostu spływały jeszcze pojedyncze łzy, ale mimo smutku i paniki, ogarniała ją także lekka złość, nad którą nie była w stanie zapanować. - Przecież nie zrobiłam tego z premedytacją! A przynajmniej nie z taką premedytacją jak Ty traktowałeś mnie... - warknęła w końcu, wytykając mu to jak się w stosunku do niej zachowywał, robiąc to celowo. Patrzyła na niego jeszcze przez chwile, po czym rzuciła w niego pluszową zabawką Aldo, którą trzymała w drugiej dłoni i trafiła w ramie bruneta, po czym udała się w stronę drzwi, ale zaraz jednak się zatrzymała i obróciła, spoglądając na niego ze zdziwieniem. - Ty go poszukasz? Z tą nogą? Chyba żartujesz - prychnęła, kręcąc głową - Nie ma nawet takiej opcji, jeszcze by tego brakowało, żebyś Ty sobie coś dodatkowo zrobił. A ja pewnie w ogóle nie powinnam tu przychodzić, tylko zostać tam i go szukać... to był głupi pomysł - pociągnęła nosem i odetchnęła głęboko, nadal niemalże drżąc z przejęcia i ze stresu, kiedy mokre oczy niemalże zamazywały jej pole widzenia. Udała się jednak znowu w kierunku drzwi, słysząc jednak nagle odgłos silnika, co wskazywało najwyraźniej na to, iż właśnie ktoś podjechał pod dom Callaghana. Ona jednak w głowie miała jeden cel - znaleźć Aldo, nawet jeżeli miałaby przemierzyć całą okolice.
Chet Callaghan
LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you I'm not drunk 2021 BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! INFLUENCER TAKE MY BREATH AWAY HETERO W ZWIĄZKU JESTEM ŚREDNIEGO WZROSTU STUDENT LEKKODUCH Praktykuję jogę biegam Stołuję się na mieście Mam słabą głowę Głaszczę obce psy Lubię starszych Śpię w kusej bieliźnie Czuję motyle w brzuchu Oglądam zachody słońca NOTHING BREAKS LIKE A HEART SUNRISE SUNSET PIKNIK MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN Bo do tanga trzeba dwojga Are you gonna be my girl?
mów mi/kontakt
Jordie
a
Awatar użytkownika
Rzucił pracę, która była dla niego wszystkim, i wrócił po latach do Hope Valley; na co dzień grzebie w komputerach i z nudów doprowadza do ruiny rodzinny bar. Poza tym okazjonalnie pakuje się w gówno i odpycha od siebie każdego, na kim zaczyna mu zależeć, ale Jordana w końcu mu wybaczyła, że był idiotą i teraz jest jej idiotą.
33
185

Post

Trudno powiedzieć, na ile Chet faktycznie uważał ją za naiwną i dziecinną, a na ile tylko chciał ją za taką uważać, bo wtedy sam nie musiałby się czuć jak ten bardziej niedojrzały emocjonalnie. O ile bowiem dwudziestodwulatce można jeszcze wybaczyć to, że się wahała, że nie do końca umiała mu zaufać, że nie wiedziała, czego właściwie oczekiwała po znajomości trwającej ledwie kilka miesięcy, że nie spieszyła się do nazywania swoich uczuć i składania jakichkolwiek deklaracji; tak mężczyzna po trzydziestce nie powinien mieć z tym trudności. I choć w pewnym momencie wydawało mu się, że właśnie przez to oboje znajdowali się w tym samym punkcie, i że przy Jordie mógłby w końcu nauczyć się tego wszystkiego, czego do tej pory unikał - że mógłby nauczyć się być z nią, a nie tylko bywać od czasu do czasu, spędzać miło czas, dobrze się bawić - to kiedy tylko na horyzoncie pojawiły się pierwsze komplikacje, on zachował się dokładnie tak samo jak zawsze. Tylko że tym razem po raz pierwszy widział też jakikolwiek sens w naprawieniu tej relacji - i chciał wreszcie zrobić coś dobrze. Poza tym wystarczająco długo już kłamał i powstrzymywał się przed powiedzeniem tego, co faktycznie chciał powiedzieć: dlatego teraz starał się bardziej otwarcie wyrażać swoje emocje. Nie zawsze wychodziło mu to tak, jakby tego chciał, ale nie zrażał się, dopóki Jordie chciała go jeszcze słuchać - a czasem chyba nawet ceowo ciągnęła go za język. Niestety jednak wciąż znacznie łatwiej przychodziło mu okazywanie tych negatywnych emocji, i bez najmniejszego oporu pozwolił znów, by to one wzięły nad nim górę; co w ostatnim czasie właściwie zdarzało mu się całkiem często. Prawdopodobnie było to spowodowane faktem, iż mężczyzna miał już zwyczajnie dosyć siedzenia w domu ze złamaną nogą; frustrowały go fizyczne ograniczenia, przez co stał się wiecznie rozdrażniony i nie potrzebował nawet wyraźnego pretekstu, by zaatakować - zaś Jordana dodatkowo mu ów pretekst zapewniła, pozwalając, by Aldo uciekł jej podczas spaceru. - Może mi jeszcze powiesz, że chciałaś się w ten sposób zemścić za to, jak cię potraktowałem? - palnął bez namysłu, wyrzucając bezradnie ręce w górę. Tak naprawdę jednak Chet pewnie wcale nie był nawet zły na Jordanę - był wściekły na to, że nie mógł nic zrobić. Na to, że w ogóle potrzebował z czymkolwiek pomocy. Ale nie miał żadnego prawa wyładowywać się na ciemnowłosej, która martwiła się o los psa nie mniej niż on, lecz dotarło to do niego dopiero wtedy, gdy powiedział już o kilka słów za wiele; słów, których wcale powiedzieć nie chciał, ale to oboje już znali aż nazbyt dobrze. Nie chciał jej skrzywdzić - ale skrzywdził; nie chciał zatruć jej życia - ale je zatruł. Nie chciał wpędzać jej w poczucie winy - a obwiniał ją o coś, co w gruncie rzeczy mogłoby się przydarzyć każdemu. Może to więc ona miała rację, sądząc, że było w jego wcześniejszym zachowaniu więcej prawdy, niż on sam przypuszczał. Odetchnął głęboko i uniósłszy rękę do swojej głowy, potarł palcami skroń. - Ja... nie powinienem tak mówić. To nie twoja wina - zreflektował się zaraz i spojrzał ponownie na Jordie spod ściągniętych brwi, czując to znajome już, nieprzyjemne ukłucie - pogardy. Gardził samym sobą, za to, jak po raz kolejny zachowywał się wobec niej, nawet gdy była roztrzęsiona, zdenerwowana, zapłakana. A on znów okazał się najzwyklejszym chujem. Szybko jednak otrząsnął się z tego uczucia; przede wszystkim należało teraz zrobić coś w kwestii odnalezienia Aldo, a fakty były takie, że Chet niewiele mógł zrobić. Niezależnie jednak od tego, jak niemądra była sugestia, jakoby brunet miał samodzielnie udać się na poszukiwania, to - zrobiłby to, gdyby musiał. Nawet z tą pieprzoną, złamaną nogą. - Nie traktuj mnie jak pierdoloną kalekę - warknął, doskonale jednak zdając sobie sprawę z tego, że Halsworth, po pierwsze po prostu się o niego troszczyła, a po drugie: i tym razem miała rację, skoro nawet kiedy skierowała się do drzwi, brunet pozostał w tyle, co skwitował zaraz wyrażającym pewną rezygnację westchnięciem. - Jeśli chcesz iść, to weź ze sobą jego zabawkę - dodał w końcu, bo podobno pozostawienie w miejscu, gdzie psiak się zagubił, jakiegoś przedmiotu o znajomym zapachu, mogło mu ułatwić odnalezienie drogi do domu. Chet w tym momencie nie pofatygował się jednak, aby wręczyć Jordanie owego pluszaka, którym chwilę wcześniej sama w niego rzuciła; w chwili zaś, gdy rozległ się dźwięk dzwonka u drzwi, zerknął jeszcze na nią nieco zaskoczony, po czym poczłapał w tamtym kierunku. Ledwie otworzył drzwi, a do środka od razu wtargnął jego czworonożny pupil - w progu stał natomiast sąsiad bruneta, w zbliżonym do niego wieku. - Czy to nie jest przypadkiem twój pies? - mężczyzna zapytał retorycznie, widząc jak Aldo, merdając ogonem, choć wciąż ewidentnie przestraszony (zabawa z pewnością była przednia, dopóki nie zorientował się, że został nie-wiadomo-gdzie, zupełnie sam), podbiegł do Callaghana i przytulił głowę do jego nogi. - Dokładnie tak! Właśnie nam się zgubił - z uśmiechem na twarzy brunet, opierając się na kuli, pochylił się, by pogłaskać psa po grzbiecie - a przy okazji sprawdzić, czy aby na pewno nic mu nie było - i ponownie zerknął na znajomego, który go przyprowadził. - Gdzie był? - dopytał, by zaraz odwrócić się do Jordany. - Zguba się znalazła - poinformował, nie kryjąc ulgi, jaką przyniósł mu widok psiaka całego i zdrowego. Sąsiad wyjaśnił natomiast, że znalazł Aldo, gdy ten przechadzał się przy drodze, a że wydał mu się znajomy - z białą łatą i pokracznie długimi łapami był on dość charakterystycznym psem - zabrał go stamtąd, żeby nie wpadł pod któreś z przejeżdżających aut. W tym przypadku szczęśliwym okazał się fakt, że Aldo lubił wycieczki samochodowe i chętnie wskoczył na tylne siedzenie, dzięki czemu mógł być już teraz w domu, za co Chet podziękował jeszcze znajomemu, a po krótkiej, rutynowej wymianie zdań, pożegnali się. Zamknąwszy ponownie drzwi, brunet wypuścił powietrze z płuc i zwrócił swoje spojrzenie na Jordie, do której Aldo pewnie już się łasił, starając się udobruchać ją za nerwy, jakie spowodował swoją małą ucieczką. A Callaghan - znowu był jej chyba winien przeprosiny za to, jak się zachował. Tylko ile razy mógł przepraszać? - W porządku? - trudno powiedzieć, o co właściwie pytał: o psa, o nią, o nich?

Jordana Halsworth
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you Na fali - za udział w evencie Tworzę relacje jak prawdziwy influencer BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! TAKE MY BREATH AWAY Wszystko pod kontrolą My best friends I killed Laura Palmer TYP OSOBOWOŚCI: LOGISTYK Gotuję lepiej od Magdy Gessler Stale mam jakieś kontuzje Preferuję kilkudniowy zarost Mijam się z prawdą migrena rozsadza mi głowę mam uśmiech hollywoodzkiej gwiazdy strzygę się na krótko Mam swoje demony Mam ciężką nogę MAM WIĘCEJ NIŻ 180 CM WZROSTU KLASA ŚREDNIA FURIAT FAN SCIENCE-FICTION PSIARZ WIERZĘ W JEDI JESTEM NIEWIERZĄCY/A SKOŃCZYŁEM/AM STUDIA Mistrz poker face'a NOTHING BREAKS LIKE A HEART Like a virgin Food Fight Guru technologii Takin' this one to the grave sticks and stones i'm still alive superhero Zaopiekuj się mną Pomocna dłoń Bo do tanga trzeba dwojga Shame, shame, shame! Are you gonna be my girl? Dzielny pacjent! Na Pokątną! Ralph Demolka Good or Bad News DANSE MACABRE SUNRISE SUNSET HOME SWEET HOME PIKNIK IT WAS AN ACCIDENT! HE WAS FIRST! I NEED A DOCTOR LIAR, LIAR, LIAR MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN CZTERY ŁAPY CALL 911 DZIŚ SĄ TWOJE URODZINY CAKE BOSS I LIKE BIG BUTTS GAME MASTER KSIĘŻNICZKA MONONOKE SMERF PRACUŚ Chandler Bing
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
studiuje dziennikarstwo, które w końcu zaczyna ją interesować i marzy o powrocie do modelingu, ale to praca w Garage pozwoliła jej stanąć znowu na nogi, co pomógł jej osiągnąć Chet, dla którego kompletnie straciła już głowę, dlatego dała mu kolejną szansę
22
174

Post

Jordana z całą pewnością nie czuła się bardziej dojrzała, ale też z drugiej strony wcale nie uważała Chet'a za niedojrzałego, a przynajmniej nie wtedy, gdy wszystko między nimi jeszcze układało się dobrze. Imponowała jej relacja ze starszym mężczyzną, który mógł być dla niej nawet pewnego rodzaju wzorem, bo przecież przeżył na tym świecie więcej niż ona - ale czy na pewno tak było? Co zabawne w całej tej sytuacji, rozdzielił ich problem, który w istocie wcale nie dotyczył ich bezpośrednio, bo można by się pokusić o stwierdzenie, że nie byli są pisanie, że być może się nie rozumieją i nie potrafią ze sobą żyć - ale przecież do tego końca doprowadziło coś, czemu oni jako potencjalna para kompletnie nie zawinili. Trudno więc nawet nazwać to testem, skoro była to samoistna decyzja Chet'a, w której nawet nie uwzględnił ciemnowłosej, decydując się jedynie na całkowitej odcięcie jej od tej sytuacji. I wydawać by się mogło, że faktycznie trzydziestokilkuletni facet będzie znacznie dojrzalszy niż wskazywałyby na to fakty, że w takiej chwili będzie pragnął obecności drugiego człowieka i że doceni to, iż ktoś się o niego martwi - bo tak właśnie zrobiłaby Jordana; nie dał jej jednak na to szansy, nie potrafiąc okazać uczuć czy nawet nie chcąc prosić o pomoc. Z łatwością przyszło mu za to obrażanie jej i krzywdzenie na każdym kroku - bo tak było prościej? I tak jak jeszcze wtedy widziała sens w całej tej relacji i znajomości z nim, tak teraz nie była już tak pewna czy jest w stanie ponownie mu zaufać i czy chciałaby kiedyś przeżywać to na nowo; bo Chet w istocie był gotów zareagować kolejny raz tak samo, a ona tego by już chyba nie zniosła. Przy tym jednak nadal pozytywnie ją zaskakiwał, nagle szukał z nią kontaktu, nagle mówił więcej niż kiedykolwiek wcześniej i nagle zapragnął odpokutować swoje winy - chociaż nie zawsze dobrze mu to wychodziło. Ale Jordie dostrzegała to wszystko, nawet jeżeli czasami i tak nadal trzymała dystans, chcąc wyczekać odpowiedniego momentu, chcąc zbudować to zaufanie na nowo, o ile było to jeszcze możliwe. Ale chyba chciała spróbować - nawet jeżeli świadczyło to o tym, że jest naiwna. Szybko jednak przyszło jej się zmierzyć z rzeczywistością i przekonać o tym, że znacznie łatwiej przychodzi mu uzewnętrzniać te negatywne emocje i że w momencie, w którym popełnia błąd, obrywa za to podwójnie. I to nie było fajne, nawet jeżeli w istocie naprawdę to ona tutaj zawiniła. Jego reakcja i złośliwości wcale nie pomogły jej opanować nerwów, a przecież chwilami ledwie łapała oddech poprzez łzy, bo nie wybaczyłaby sobie nigdy, gdyby coś stało się Aldo - bo ona go nie dopilnowała. I oczywiście mógł być sfrustrowany przez swoje ograniczenia, mógł być nawet na nią zły za to co zrobiła, ale i tak nie powinien mówić do niej w ten sposób. Posłała mu pełne bólu spojrzenie, gdy zasugerował coś tak okropnego, kolejny raz decydując się na jawny atak w jej stronę. - Nie wierzę, że w ogóle tak pomyślałeś... - pokręciła z niedowierzaniem głową dla słów, w związku z którymi miałaby celowo zgubić Aldo, by się na nim zemścić. I w niedowierzaniu dla tego, że w ogóle posądzał ją o tego typu zemstę albo o jakąkolwiek zemstę, bo przecież Jordie nigdy nie byłaby do tego zdolna. Już nawet nie miała ochoty dłużej mu się podkładać, by mógł się na niej bez końca wyżywać za wszystko co przyszło mu akurat do głowy - w jej oczach zaś mógł dostrzec zapewne znowu to samo, co widział za każdym razem w przeciągu ostatnich kilku tygodni, gdy jakby nigdy nic ją atakował. Prychnęła kpiąco, słysząc po krótkiej chwili jego nagłą refleksję co do niewłaściwości tego stwierdzenia. - Słowa nie biorą się znikąd - mruknęła tylko, mając na myśli to, że skoro je powiedział, to musiał w ten sposób pomyśleć. I pomyślał - kiedy ona nigdy nawet nie wpadłaby na to, by skrzywdzić czworonoga w imię zemsty. Tym bardziej zabolało ją więc to, że w ogóle powiązał z nią tego typu zachowanie. I że kolejny raz unosił głos, że nie chciał pomocy i że wszystko chciał robić sam - chociaż stan zdrowia mu na to nie pozwalał. Znowu wpadli w błędne koło, a Jordie czuła już tylko pełną rezygnację. - Jasne, nie będę się już martwić i troszczyć, skoro tak bardzo tego nie chcesz. Idź więc do tego cholernego parku i rozwal sobie nogę jeszcze bardziej, zapewne będziesz wtedy przeszczęśliwy - sama uniosła nieznacznie głos, celując w niego pełnym złości wzrokiem, jednocześnie machając z rezygnacją ręką. I nie bacząc nawet na niego, ruszyła w kierunku drzwi, nie zamierzając mu przecież pomagać w trakcie drogi, o ile w ogóle zamierzał iść tam za nią. W końcu we wszystkim jest absolutnie samodzielny, a ona miała już chyba dość troszczenia się o kogoś, kto tego nie chciał i nie doceniał. Zatrzymała się jednak nagle i cofnęła po to, by wziąć wspomnianą przez niego zabawkę, ale nie uraczyła go nawet jednym spojrzeniem. Za to nagle rozległ się dzwonek do drzwi, który sprawił, że aż się wzdrygnęła, bo trwała niemalże w jakimś transie. Zerknęła na bruneta, który udał się w stronę drzwi i niespiesznie poszła tam za nim, zapewne mając nadzieję, iż to ktoś w sprawie Aldo... ale na pewno nie spodziewała się, że nagle psiak wkroczy do domu, gdy tylko zostaną uchylone drzwi. Ulga, którą poczuła była wręcz nie do opisania, przez chwile aż straciła kontakt z rzeczywistością, patrząc jedynie jak pies łasił się do swojego pana, pełen zadowolenia, że jest już w domu. Usłyszała jedynie fragment rozmowy, z którego dowiedziała się, że pies krążył koło drogi i aż przeszyły ją ciarki na myśl, że mógł wpaść pod jakiś samochód. Przykucnęła w końcu i schowała na moment twarz w dłoniach, gdy nagle poczuła mokry nos Aldo, który do niej podszedł, wtedy też opadła na kolanach i unosząc kąciki ust ku górze, pogłaskała go. - Nigdy więcej tak nie rób, słyszysz? - zwróciła się do niego, głaskając go po grzbiecie i po głowie, przy okazji sprawdzając czy na pewno nic mu nie jest - Nie masz pojęcia jak się martwiłam. Nie możesz tak uciekać - mówiła dalej, chociaż czworonożny przyjaciel i tak nic z tego nie rozumiał, a jedynie merdał ogonem w pełnym zadowoleniu z powrotu do domu i z uwagi, którą mu się teraz poświęcało. Otarła mokre policzki, bo czując jak schodzi z niej cała adrenalina, dosłownie opadała z sił, a przy okazji nie była w stanie powstrzymać tych łez - teraz to chyba już łez szczęścia. Nagle gdy brunet zamknął drzwi, Aldo podleciał do niego, by zaraz znowu wrócić do Jordie, jakby nie mógł się zdecydować kogo witać najpierw. Jordana odetchnęła głęboko i uniosła głowę, spoglądając na Chet'a, którego pytanie dopiero do niej dotarło. - Tak... w porządku, wygląda na to, że na szczęście nic mu nie jest - odparła zaraz, od razu sądząc, iż zapytał o psa, bo przecież na pewno nie interesował się teraz jej samopoczuciem, skoro nie interesował się nim kilka chwil wcześniej. Tym bardziej nie uważała, by pytał czy nagle pomiędzy nimi wszystko jest w porządku, skoro ewidentnie nie było. Uśmiechnęła się poprzez łzy do czworonoga, gdy głaskała jego głowę, a potem powoli podniosła się z ziemi, przytrzymując ściany, bo aż się jej lekko zakręciło w głowie od namiaru stresu i emocji, które właśnie z niej schodziły. Przeczesała dłonią włosy, które opadały jej na twarz i spojrzała na trzymaną w dłoni smycz, którą nieświadomie cały czas mocno ściskała. - Przepraszam za to całe zamieszanie, cieszę się, że Aldo jest cały - podeszła do Chet'a i podała mu smycz psa - Pozwolisz tylko, że napije się trochę wody i już sobie idę - gdy wziął od niej przedmiot, posłała mu tylko krótkie spojrzenia i nie dała mu właściwie już nic powiedzieć, bo przeszła do kuchni. Wyjęła sobie szklankę i napełniła ją wodą, by następnie upić kilka łyków, bo kompletnie zaschło jej już w gardle. Odstawiła ją na blat i otarła palcami nadal mokre policzki, by jakoś doprowadzić się do porządku przed wyjściem z domu. I szczerze, chciała się rozpłynąć i zniknąć, bo czuła się głupio po tym co zaszło i tym bardziej Chet wpędził ją w jeszcze większe poczucie winy. Nagle poczuła jednak znowu koło nóg obecność Aldo, więc obróciła się i spojrzała najpierw na psa, a potem na bruneta, który jak się okazało, również już tutaj dotarł i pozwoliła, by jeszcze jedna samotna łza spłynęła po jej policzku, gdy mrugnęła niekontrolowanie oczami.
Chet Callaghan
LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you I'm not drunk 2021 BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! INFLUENCER TAKE MY BREATH AWAY HETERO W ZWIĄZKU JESTEM ŚREDNIEGO WZROSTU STUDENT LEKKODUCH Praktykuję jogę biegam Stołuję się na mieście Mam słabą głowę Głaszczę obce psy Lubię starszych Śpię w kusej bieliźnie Czuję motyle w brzuchu Oglądam zachody słońca NOTHING BREAKS LIKE A HEART SUNRISE SUNSET PIKNIK MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN Bo do tanga trzeba dwojga Are you gonna be my girl?
mów mi/kontakt
Jordie
a
Awatar użytkownika
Rzucił pracę, która była dla niego wszystkim, i wrócił po latach do Hope Valley; na co dzień grzebie w komputerach i z nudów doprowadza do ruiny rodzinny bar. Poza tym okazjonalnie pakuje się w gówno i odpycha od siebie każdego, na kim zaczyna mu zależeć, ale Jordana w końcu mu wybaczyła, że był idiotą i teraz jest jej idiotą.
33
185

Post

Sęk w tym, że Chet wcale nawet tak nie myślał - że już w momencie wypowiadania swych słów, zdawał sobie sprawę z tego, jak absurdalne były to insynuacje. Nigdy nie uważał Jordany za bezduszną sukę, która celowo zostawiłaby gdzieś jego psa, narażając go tym samym na niebezpieczeństwo, tylko po to, aby zemścić się za to, że sama była przez bruneta podle traktowana. Zresztą, gdyby Chet posiadał jakiekolwiek wątpliwości co do jej intencji, w ogóle nie powierzyłby jej Aldo pod opiekę. A mimo to pozwolił, by takowe zarzuty padły z jego ust, kiedy Halsworth wypomniała mu jego własne zachowanie - coś, co wciąż pozostawało drażliwą kwestią, z czego brunet nie był dumny, a co miało najwidoczniej ciągnąć się za nim jak smród i wracać przy każdej okazji, nie dając im ruszyć dalej. Nie można powiedzieć, by brunet sam na to nie zapracował - ale niestety nie oznaczało to również, że zamierzał w milczeniu godzić się na ciągłe obrzucanie go winą. To zwyczajnie nie leżało w jego naturze. Nie umiał odpuścić, ugryźć się w język, zaś najlepszą obroną był atak - tylko że on na dobrą sprawę nie miał się nawet przed czym bronić, skoro wszystko to była prawda i tak samo jak wtedy atakował Jordanę z pełną premedytacją, tak robił to również teraz. Mimo że nie miał ku temu żadnego powodu i nic go nie usprawiedliwiało. Najwidoczniej zatem wcale się nie zmienił, lecz wciąż był tym samym człowiekiem, który mówił tyle okropnych rzeczy w jednym tylko celu: żeby ją zranić. I nie pozostawiał jej już żadnych podstaw, by wierzyć w to, że mógł się zmienić, że wyciągnął wnioski z własnych błędów i że więcej ich nie powtórzy, skoro powtarzał je już teraz. Dlatego gdy zamknął na powrót drzwi i odwrócił się do Jordany, nie łudził się już chyba, że mogło być między nimi w porządku. Zrozumiał, że po raz kolejny tylko uległ takiemu złudzeniu; że nadzieja na to, iż mogliby spędzić razem miło czas, to były tylko mrzonki, skoro wystarczyło zaledwie parę chwil, aby Halsworth znowu nie miała nawet ochoty na niego patrzeć. Mimo to uśmiechnął się blado, spoglądając na psa, i pogłaskał go krótko po głowie, zanim ten ponownie pobiegł do Jordie, na którą i Chet uniósł wreszcie wzrok. - Pytałem o ciebie - dodał jeszcze, bardziej niż szczerej odpowiedzi oczekując chyba jednak kolejnych zarzutów o to, że przecież wcale o nią nie dbał i wcale nie obchodziło go to, jak się czuła. Po jego dzisiejszej reakcji istotnie mogła tak właśnie myśleć - wszak za nic miał jej łzy i przerażenie losem Aldo; a zamiast spróbować ją uspokoić i powiedzieć, że będzie dobrze, nawet gdyby sam wcale w to nie wierzył, on postanowił jeszcze jej dołożyć. Kolejny raz tylko ją rozczarował. Zerknął na trzymaną przez brunetkę w dłoni smycz i odebrał ją od niej, skinąwszy głową. - Jasne. Wyprowadziłaś psa na spacer, więc możesz już iść - mruknął, co Jordie mogła znów opacznie odebrać jako sarkazm, ale w istocie Chet pił po prostu do tego, że nie chciała spędzać z nim ani chwili dłużej. Nic dziwnego, skoro potraktował ją bardziej jak intruza, aniżeli gościa. Przyszła, żeby zabrać psa na spacer, zrobiła to - nawet jeśli z małymi perturbacjami - i nic jej tu już dłużej nie trzymało. Nikt wszak nie mówił, że była tu dla Callaghana. Po tym zaś, jak oddaliła się do kuchni, brunet odłożył jeszcze psią smycz do szafki przy drzwiach, a następnie sam skierował swoje kroki w tym samym kierunku. - Jordie... - zaczął, szukając jej spojrzenia, gdy się odwróciła, i postąpił ku niej o krok, zaraz jednak zatrzymując się w odpowiedniej odległości. - To ja powinienem cię przeprosić, nie chciałem tego wszystkiego powiedzieć, nie myślę tak. I nie powinienem podnosić na ciebie głosu - przełknął ślinę, spuszczając na moment wzrok i pokręcił głową. - To nie była twoja wina, wiem, że nie zrobiłabyś tego celowo i że też się martwiłaś o Aldo, że chciałaś mi pomóc, a ja - jak idiota, niesprawiedliwie cię zaatakowałem. I znowu cię rozczarowałem - popatrzył na nią ze skruchą w oczach, ale nie liczył już na to, ze jego słowa cokolwiek tutaj naprawią; właściwie spodziewał się, że swoim dzisiejszym zachowaniem udowodnił tylko, że Jordie słusznie wolała trzymać się od niego z daleka. Bo ile razy mógł jeszcze zapewniać ją o tym, że nie miał złych intencji, skoro, niezależnie od nich, wciąż ciągnął ją w dół, sprawiając, że Jordie nie mogła czuć się przy nim szanowana i doceniana.

Jordana Halsworth
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you Na fali - za udział w evencie Tworzę relacje jak prawdziwy influencer BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! TAKE MY BREATH AWAY Wszystko pod kontrolą My best friends I killed Laura Palmer TYP OSOBOWOŚCI: LOGISTYK Gotuję lepiej od Magdy Gessler Stale mam jakieś kontuzje Preferuję kilkudniowy zarost Mijam się z prawdą migrena rozsadza mi głowę mam uśmiech hollywoodzkiej gwiazdy strzygę się na krótko Mam swoje demony Mam ciężką nogę MAM WIĘCEJ NIŻ 180 CM WZROSTU KLASA ŚREDNIA FURIAT FAN SCIENCE-FICTION PSIARZ WIERZĘ W JEDI JESTEM NIEWIERZĄCY/A SKOŃCZYŁEM/AM STUDIA Mistrz poker face'a NOTHING BREAKS LIKE A HEART Like a virgin Food Fight Guru technologii Takin' this one to the grave sticks and stones i'm still alive superhero Zaopiekuj się mną Pomocna dłoń Bo do tanga trzeba dwojga Shame, shame, shame! Are you gonna be my girl? Dzielny pacjent! Na Pokątną! Ralph Demolka Good or Bad News DANSE MACABRE SUNRISE SUNSET HOME SWEET HOME PIKNIK IT WAS AN ACCIDENT! HE WAS FIRST! I NEED A DOCTOR LIAR, LIAR, LIAR MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN CZTERY ŁAPY CALL 911 DZIŚ SĄ TWOJE URODZINY CAKE BOSS I LIKE BIG BUTTS GAME MASTER KSIĘŻNICZKA MONONOKE SMERF PRACUŚ Chandler Bing
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
studiuje dziennikarstwo, które w końcu zaczyna ją interesować i marzy o powrocie do modelingu, ale to praca w Garage pozwoliła jej stanąć znowu na nogi, co pomógł jej osiągnąć Chet, dla którego kompletnie straciła już głowę, dlatego dała mu kolejną szansę
22
174

Post

W tym jego postępowaniu zapewne również tkwił istotny problem i to nad tym w pierwszej kolejności chyba powinien popracować, aby nie było konieczności ciągłego przepraszania. Istota tego polegała bowiem na tym, że Chet najpierw mówił, a potem myślał - albo co gorsza, nie myślał w ogóle, a jedynie mówił coś co skutecznie miało zranić i dokładnie to robił - ranił swoimi słowami. Jordie nie posądzała go o to, że mógłby tak o niej pomyśleć, właściwie była przekonana, że nie mógłby tego zrobić, bo przecież trochę ją już poznał, a po drugie dopiero co był dla niej miły i sam szukał kontaktu, próbując ewidentnie naprawić to co zepsuł. A przynajmniej dostrzegała jakieś próby i starania, chociaż sama nie do końca potrafiła się jeszcze przełamać. Dziś nagle jednak znowu wyskoczył z kolejnym atakiem, równie absurdalnym jak każdy inny, który wcześniej kierował pod jej adresem. I nawet jeżeli świadomość podpowiadała jej, że on wcale tak nie myśli, to słowa mają niestety dużą siłę i ranią tak czy inaczej, zwłaszcza, gdy wypowiada się je takim tonem. I oczywiście próbowała go usprawiedliwiać w swojej głowie, ale to było i tak niezmiernie trudne pod wpływem tych wszystkich emocji, które się w niej nagromadziły w tak krótkim momencie. I może sama nie powinna była wspominać o tym co było, bo jawnie go zapewne sprowokowała, niemniej jednak musiał też liczyć się z tym, że to jego przewinienie będzie powracać i że będzie się za nim nieprzyjemnie ciągnęło, bo czasami pewne rzeczy trudno całkowicie wymazać. A czasami jest to wręcz niemożliwe. Nawet jeżeli Jordana ostatecznie kiedyś znowu zmieni o nim zdanie i znowu będzie w stanie mu zaufać. Poza tym na tę chwilę zbyt wiele zostało jeszcze niewyjaśnione, by Chet mógł jej zarzucić, że niepotrzebnie do tego wraca - bo w rzeczy samej, istotnym było wrócenie do tych trudnych tematów, które należało wyjaśnić i przedyskutować - nawet jeżeli to wydawało się bardzo trudne i bardzo ryzykowne. Tak czy inaczej Jordie poczuła nutkę rozczarowania poprzez jego zachowanie, bo przecież zarzekał się, że to co było to już przeszłość i że wcale tego nie chciał... po czym zrobił niemalże dokładnie to samo. To zdecydowanie nie świadczyło zbyt dobrze o jego potencjalne przemianie i nie wpływało zbyt dobrze na kwestie jej zaufania do niego. I mógł to rozczarowanie zapewne dostrzec w jej spojrzeniu, gdy zdecydowała się podnieść na niego wzrok. - Zapewne w połączeniu z zaskoczeniem, gdy jednak znowu przyjął inną formę obrony, pytając o jej własne samopoczucie. - Nic mi nie jest... jak już wiem, że Aldo jest bezpieczny, to dam sobie radę. Ale naprawdę nie musisz się teraz interesować tym jak się czuje - odparła krótko, rzeczowo i raczej beznamiętnie, chociaż całkiem spokojnie. Bolało ją trochę to, że Chet chwile temu jeszcze kompletnie nie dbał o jej samopoczucie, a teraz jakby nigdy nic próbował się zreflektować. Zapewne pragnęła po prostu, aby ją uspokoił, a może nawet zwyczajnie przytulił, dodając nieco otuchy - chociaż faktycznie nawaliła. I nawet jeżeli sam był zły i przestraszony, to nie musiał jej przecież atakować. Domyślała się już jednak, że nie miałaby co liczyć na takie gesty z jego strony, że zapewne nie był do nich zdolny, kiedy emocje brały górę - te negatywne emocje. Przychodząc tutaj przedtem naprawdę chciała spędzić z nim trochę czasu - nie tylko z Aldo - ale właśnie również z nim, na to się nastawiała i na to czekała po tych ich długich rozmowach telefonicznych, ale na ten moment nie była już przekonana, czy to w ogóle miało jakiś sens. Mniej więcej tak sarkastycznie odebrała jego kolejne słowa, który nawet nie skomentowała, a jedynie przeszła do kuchni, nie mając ochoty na nowo się kłócić, a tego się trochę obawiała, gdyby podjęli próbę jakiejś dyskusji. Słysząc jednak swoje imię, które padło z jego ust, uniosła na niego wzrok i napotkała jego spojrzenie, gdy zbliżył się nieco, zatrzymując jednak w pewnej odległości. - Nie myślisz tak, ale to mówisz... dlaczego? - spytała cicho, wpatrując się w niego z lekką rezygnacją - Co dadzą mi Twoje przeprosiny, Chet? Miałam nadzieję, że już więcej tego nie zrobisz, tylko dlatego odważyłam się znowu z Tobą rozmawiać, odważyłam się przyjść tutaj, żeby spędzić z Tobą trochę czasu... - przyznała, że w istocie wcale nie przyszła tu tylko i wyłącznie z uwagi na psa, co mogły sugerować jej wcześniejsze słowa - A Ty serwujesz mi powtórkę z rozrywki, nawet jeżeli faktycznie to ja nawaliłam i źle zrobiłam puszczając go ze smyczy - to nie znaczyło jednak, że miałeś na mnie wyładowywać swoją złość. Tak już to będzie wyglądało? Będziesz robił to za każdym razem? Mam obawiać się każdego wypowiedzianego słowa czy jakiejkolwiek rzeczy, którą zrobię, bo być może to też będzie dobrym pretekstem do ataku? - mruknęła, obejmując się delikatnie rękami, którymi potarła swoje ramiona, obracając na moment wzrok, unikając w ten sposób na chwile jego spojrzenia - Chociaż wcale nie powinnam tego robić, to po prostu szczerze się o Ciebie martwiłam, okazywałam troskę i chciałam Ci pomóc tak jak umiałam, ale Ty chyba po prostu tego nie chcesz - zauważyła jeszcze i westchnęła cicho, zerkając na Aldo, który kręcił się nieopodal, wyraźnie szczęśliwy, że jest już w swoim domu. Nawiązywała do jego słów o traktowaniu go jak kalekę, bo w istocie właśnie tak odbierał jej troskę i chęć pomocy, a przecież ona wyłącznie dbała o jego dobro. Bo sam działając pod wpływem emocji mógł zrobić sobie większą krzywdę, ale... może im szybciej zrozumie, że on tego nie chce, tym lepiej. - Jeszcze w dodatku całkowicie się rozkleiłam - mruknęła z niezadowoleniem, ocierając wierzchem dłoni kolejną łezkę, która spłynęła po jej policzku - chociaż ciężko stwierdzić czy była ona efektem jeszcze tamtego przerażenia czy raczej obecnej rozmowy. Przetarła jednak dłońmi twarz i na moment zasłoniła ją nimi, próbując się jakoś doprowadzić do porządku. Nie do końca chciała też, by Chet oglądał ją w takim stanie, chociaż na to było już pewnie nieco za późno.
Chet Callaghan
LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you I'm not drunk 2021 BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! INFLUENCER TAKE MY BREATH AWAY HETERO W ZWIĄZKU JESTEM ŚREDNIEGO WZROSTU STUDENT LEKKODUCH Praktykuję jogę biegam Stołuję się na mieście Mam słabą głowę Głaszczę obce psy Lubię starszych Śpię w kusej bieliźnie Czuję motyle w brzuchu Oglądam zachody słońca NOTHING BREAKS LIKE A HEART SUNRISE SUNSET PIKNIK MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN Bo do tanga trzeba dwojga Are you gonna be my girl?
mów mi/kontakt
Jordie
a
Awatar użytkownika
Rzucił pracę, która była dla niego wszystkim, i wrócił po latach do Hope Valley; na co dzień grzebie w komputerach i z nudów doprowadza do ruiny rodzinny bar. Poza tym okazjonalnie pakuje się w gówno i odpycha od siebie każdego, na kim zaczyna mu zależeć, ale Jordana w końcu mu wybaczyła, że był idiotą i teraz jest jej idiotą.
33
185

Post

Jedyną sytuacją, w jakiej Chet kiedykolwiek był skłonny zacisnąć zęby i z niemal nienaturalną dla niego pokorą wysłuchać tego, co ktoś miał mu do powiedzenia, nie odpowiadając od razu werbalnym atakiem, była do pewnego czasu praca. Wtedy również zdarzało się, że najpierw reagował, a dopiero później zadawał pytania, co niejednokrotnie skutkowało reprymendą od szefa, i choć godziło to w jego dumę i ambicję, to wiedział, że nie może sobie pozwolić na to, aby przez nadmierną porywczość zrujnować sobie karierę, a w konsekwencji - życie. Wszak to właśnie praca była dla niego całym życiem. Można by wobec tego wysnuć wniosek, iż Jordana nie była dla niego tak ważna, jak ważna była dla niego kariera w tamtym czasie - ale mimo wszystko wciąż się jednak starał. Nawet jeśli nieskutecznie. Z drugiej natomiast strony, te zupełnie irracjonalne wybuchy mogły mieć też całkiem inne podłoże, a sam Callaghan tłumaczył to nieraz przed samym sobą tą tykającą bombą, jaką nosił w swojej głowie. Wiedział przecież dokładnie, od którego momentu swojego życia zaczął konsekwentnie gonić w dół, rujnując wszystko na swej drodze. Ale może było to tylko jego pobożne życzenie - aby istniało jakieś uzasadnienie inne niż to, że Chet Callaghan był po prostu chujowym człowiekiem, który potrafił jedynie niszczyć wszystko, co wpadło mu w ręce. Odstawił kule, opierając je o kuchenną szafkę, i wzruszył bezradnie ramionami. - Bo nie byłbym sobą, gdybym tego nie spierdolił? - odparł, co mogło zabrzmieć niemal jak żart, gdyby tylko... nie było prawdą. Zaraz jednak mężczyzna pokręcił zrezygnowany głową, bo w gruncie rzeczy nie umiał odpowiedzieć na to pytanie inaczej. Nie umiał orzec, dlaczego taki był; dlaczego podświadomie sabotował każdą dobrą rzecz, jaka mogłaby istnieć w jego życiu. - Wiem, ja... nie chciałem, żebyś tego pożałowała - sam liczył bowiem na to samo: na to, że uda mu się tego ponownie nie zrujnować. Z drugiej jednak strony, może to lepiej, że tak szybko do tego doszło, może dzięki temu Chet będzie się bardziej pilnował, mając na uwadze to, by ostrożniej ważyć swoje słowa i bardziej kontrolować te negatywne emocje, jakie być może nagromadziły się w ostatnim czasie w nadmiarze, gdy brunet nie mógł w żaden sposób dać im fizycznego ujścia - chociażby wyładowując się na worku treningowym. Pytanie tylko, czy Jordie miała jeszcze ochotę się o tym wszystkim przekonywać. I czy on był gotów ją na to narażać. - Nie miałem prawa się na tobie wyładowywać, i nie chcę, żebyś musiała się obawiać czegokolwiek z mojej strony. Wolałbym móc powiedzieć, że to się nie powtórzy... - ale musiałby znowu skłamać; a czy mógł sobie ufać na tyle, by mieć pewność, że zawsze uda mu się w porę opanować? Że skończy się na słowach? Że nie zrobi jej krzywdy? Uciekł spojrzeniem w bok po tym jak Jordie objęła się rękami, nie mogąc nawet liczyć na niego, gdy potrzebowała, żeby ją zwyczajnie przytulił. Mimo że chciał to zrobić, i chciał, żeby to było wystarczające. - Mówiłem ci już, że nie warto się o mnie martwić. I owszem: nie chcę żebyś się martwiła, bo nie chcę obarczać cię moimi sprawami. Zawsze byłem sam, nie przywykłem do niczyjej troski, a od tej bezradności dostaję jakiejś... - kurwicy, chciał dodać, gdy wyrzucił ręce w powietrze, znów pod koniec podnosząc mimowolnie głos w złości i frustracji - nie z jej powodu - lecz samego siebie. To przecież powinno być takie proste, prawda? Pozwolić drugiej osobie się o siebie troszczyć? Każdy idiota to potrafił. Odetchnął zaraz jednak i zamilkł na moment, ściągając brwi ku sobie. - Miałaś rację, że nie chciałaś mieć ze mną nic do czynienia, od początku marnowałem twój czas. Ale chcę się zmienić. Myślałem, że umiem. Dla ciebie... - dodał, kręcąc ponownie głową. To chyba musiało wystarczyć, kiedy nie mógł dać jej żadnej gwarancji, lecz czas przeszły mógł jednak sugerować, że Chet pozbył się już złudzeń, jakoby mógł się faktycznie zmienić. Oraz zmienić to, jak Halsworth go obecnie postrzegała. Może to była jedyna rzecz, jakiej nie mógł zrobić sam; może potrzebował motywacji - może potrzebował Jordie. Nie mógł jednak oczekiwać, aby cierpliwie czekała na to, aż on nauczy się wreszcie postępować inaczej, aż upora się z problemami we własnej głowie; zresztą... nie chciał, żeby traciła czas na kogoś, kogo nie mogła być pewna. I niezależnie od tego, jak bardzo chciał w tej jednej kwestii nie mieć racji - to nie mylił się twierdząc, że łatwiej lepiej byłoby jej bez niego. Bowiem nawet jeśli tylko częściowo, to łzy Jordie były również jego zasługą - skoro wciąż płynęły z jej oczu, mimo że emocje wywołane zniknięciem psa mogły już opaść po tym jak wrócił on do domu cały i zdrowy. Chyba dopiero teraz Callaghan uzmysłowił sobie, jak nienawidził patrzeć na jej łzy, mając przy tym świadomość, że nie mógł zrobić nic, by to powstrzymać. Czuł się podle; przestąpił niespokojnie w miejscu, jakby chciał podejść do niej bliżej, wziąć ją w ramiona - ale obawiał się, jak brunetka by to przyjęła. - Jordie... - zawahał się, ale zrobił jednak po chwili krok w jej stronę, i dosięgnął ostrożnie dłonią jej ramienia, by zaledwie musnąć palcami jej skórę, jakby w niemym pytaniu o pozwolenie. Z drugiej zaś strony, czy to rzeczywiście był jeszcze czas na jakiekolwiek obawy czy ostrożność? Zniszczył już przecież chyba wszystko, co było do zniszczenia...

Jordana Halsworth
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you Na fali - za udział w evencie Tworzę relacje jak prawdziwy influencer BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! TAKE MY BREATH AWAY Wszystko pod kontrolą My best friends I killed Laura Palmer TYP OSOBOWOŚCI: LOGISTYK Gotuję lepiej od Magdy Gessler Stale mam jakieś kontuzje Preferuję kilkudniowy zarost Mijam się z prawdą migrena rozsadza mi głowę mam uśmiech hollywoodzkiej gwiazdy strzygę się na krótko Mam swoje demony Mam ciężką nogę MAM WIĘCEJ NIŻ 180 CM WZROSTU KLASA ŚREDNIA FURIAT FAN SCIENCE-FICTION PSIARZ WIERZĘ W JEDI JESTEM NIEWIERZĄCY/A SKOŃCZYŁEM/AM STUDIA Mistrz poker face'a NOTHING BREAKS LIKE A HEART Like a virgin Food Fight Guru technologii Takin' this one to the grave sticks and stones i'm still alive superhero Zaopiekuj się mną Pomocna dłoń Bo do tanga trzeba dwojga Shame, shame, shame! Are you gonna be my girl? Dzielny pacjent! Na Pokątną! Ralph Demolka Good or Bad News DANSE MACABRE SUNRISE SUNSET HOME SWEET HOME PIKNIK IT WAS AN ACCIDENT! HE WAS FIRST! I NEED A DOCTOR LIAR, LIAR, LIAR MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN CZTERY ŁAPY CALL 911 DZIŚ SĄ TWOJE URODZINY CAKE BOSS I LIKE BIG BUTTS GAME MASTER KSIĘŻNICZKA MONONOKE SMERF PRACUŚ Chandler Bing
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
studiuje dziennikarstwo, które w końcu zaczyna ją interesować i marzy o powrocie do modelingu, ale to praca w Garage pozwoliła jej stanąć znowu na nogi, co pomógł jej osiągnąć Chet, dla którego kompletnie straciła już głowę, dlatego dała mu kolejną szansę
22
174

Post

Właśnie taki wniosek wysnuwała coraz częściej Jordie - że nie była dla niego tak ważna; tak samo kiedyś, jak i obecnie. Bo chociaż Chet w istocie starał się jej to chyba pokazać, a może nawet udowodnić, to jakoś nieszczególnie mu to wychodziło, gdy potem nagle znowu ją bezpodstawnie atakował. I kompletnie nie przejmował się przy tym ani nią samą ani jej uczuciami, kiedy najczęściej potrzebowała jedynie odrobiny wsparcia z jego strony - na które niestety nie mogła liczyć. Tak naprawdę nie doceniał jej i nie dawał poczucia bezpieczeństwa, a chyba niczego więcej od niego nie oczekiwała tak na dobrą sprawę, a na początek wystarczyło jedynie odrobinę uwagi. I to właśnie dawał jej w ostatnich dniach, szukając tego kontaktu, pisząc i dzwoniąc - tylko po to, by przy pierwszej lepszej okazji to wszystko po prostu zaprzepaścić. Pozostawało więc pytaniem, czy tak będzie już zawsze? Czy taka właśnie była jego natura? Czy takim kreował go jego charakter? Czy tak bardzo nie chciał obecności drugiego człowieka w swoim życiu? Bo Jordana coraz częściej zaczynała sądzić, że jest samotnikiem, któremu przeszkadza ktoś, kto się o niego troszczy, kto o niego dba i kto poświęca mu maksimum uwagi. I może rzeczywiście nie był do tego przyzwyczajony, ale powinien chociaż lepiej spróbować się z tym zapoznać, bo inaczej naprawdę zostanie sam. Mimo jednak tych wszystkich ataków i odpychania z jego strony, należało zauważyć, że Jordana nadal tutaj była, że rozmawiała z nim, że spotykała się z nim i że naprawdę dawała mu szansę na to, by się zmienił. Tylko czy on będzie chciał tę szansę wykorzystać? Na jego słowa jednak zareagowała cichym i krótkim, a jednocześnie smutnym śmiechem i pokiwała jedynie głową z lekką rezygnacją. - Ja naprawdę miałam nadzieję, że tamto co było już się nie powtórzy, że to tak naprawdę nie byłeś Ty... i ja chyba już po prostu sama nie wiem, czego Ty chcesz, Chet - rozłożyła bezradnie ręce, posyłając mu krótkie spojrzenie. Istotnym było to, że Jordie naprawdę chciała wiedzieć co myśli, czego pragnie i czego w istocie chce od niej samej. Tylko, że nie umiał tego określić, a ona nie była w stanie się domyślić - chociaż próbowała. Dawał jej jednak na tyle sprzeczne sygnały, że ta pewność co do niego gdzieś ciągle się rozmywała, a odbudowanie zaufania nie było wcale takie proste. - Nie miałeś prawa. Wiem, że nawaliłam i że mogło się to źle skończyć dla Aldo... chociaż nawet nie chce tak o tym teraz myśleć - westchnęła i potrząsnęła zaraz głową, odganiając te myśli - I miałeś prawo być również zdenerwowany, ale naprawdę za każdym razem musisz mnie tak traktować? Jak jakiegoś wroga? - mruknęła w końcu, odwracając kolejny raz wzrok. Czuła się jak wróg, jak intruz, jak ktoś kto mu się zwyczajnie narzucał ze swoją troską i chęcią pomocy. A czy było w tym coś złego? Że chciała przy nim być i że chciała mu pomagać? Czy nie tego właśnie chciał, by znowu spojrzała na niego jak kiedyś? Bo gdy prawie to już miał, to znowu ją odpychał; w ten sposób tkwili w błędnym kole. - Nie mów tak. O każdego warto się martwić. I nigdy chyba nie zrozumiem tego, że nie chcesz mnie obarczać swoimi sprawami... - podniosła na niego wzrok - Czy nie na tym właśnie polega budowanie z kimś jakiejś relacji? Na wspieraniu się w każdej chwili i dzieleniu się swoimi sprawami? Bo może ja chciałabym być częścią Twoich spraw... - zamilkła na moment, wpatrując się w jego oczy - ...czyjaś troska jest naprawdę aż taka straszna? - spytała w końcu, pragnąc poznać jakiś jego punkt widzenia. Nie chciało jej się również wierzyć w to, że zawsze był sam, że nikt nigdy się o niego nie martwił - bo przecież posiada rodzinę i to pewnie liczną. Bo ma znajomych i przyjaciół, którzy zapewne również dbali o jego dobro, chociaż może tego nie dostrzegał. Ale wiedziała już, że ten aspekt stanowi naprawdę trudny element w jego osobowości, nad którym musiał mocno pracować, jeżeli chciał kiedykolwiek zbudować coś trwałego. W końcu jednak całkiem ją zaskoczył swoim niespodziewanym wyznaniem i to zaskoczenie zapewne malowało się również teraz na jej twarzy. - Chcesz się zmienić? Dla mnie? - wydusiła z siebie cicho, nie do końca wiedząc jak powinna się teraz zachować. Z jednej strony tak cholernie ją wkurzał swoim zachowaniem, a potem mówił coś takiego i zmieniał się o sto osiemdziesiąt stopni - jakby stał przed nią kompletnie inny facet. - To wszystko co robisz Chet jest takie sprzeczne ze sobą... i niezależnie od tego czy dla mnie czy nie, jestem pewna, że możesz i że umiesz to zmienić. Tylko musisz się bardziej postarać. Albo po prostu sam musisz w to uwierzyć - odparła, odwracając wzrok w stronę okna. Czy ona jeszcze w ogóle to wierzyła? Na pewno chciała, ale przychodziło jej to coraz trudniej. Gdyby jednak się postarał, być może mogłaby być jego motywacją, być może chciałaby poczekać i dać mu kolejną szansę. Chociaż teraz chciała po prostu żeby ją przytulił, bo gdy nadal było jej ciężko zapanować nad emocjami, to chyba tylko tego naprawdę potrzebowała. Ukryła na chwile twarz w dłoniach, gdy nagle poczuła muśnięcie jego palców na swoim ramieniu. Poczuła delikatny dreszcz, który przeszył jej ciało, gdy jego palce zetknęły się z jej skórą i nie myśląc wiele, zadziałała pod wpływem impulsu - wtuliła się po prostu w jego ciało, obejmując go rękami. Nie spojrzała nawet na niego, po prostu przylgnęła do niego i przymknęła na moment oczy, delektując się ciepłem jego ciała i przyjemnym zapachem jego perfum, za którym strasznie już tęskniła. Odetchnęła głęboko, gdy poczuła jak brunet objął ją swoimi rękami, zamykając w równie mocnym uścisku i dosłownie przestała racjonalnie myśleć, gdy znowu znalazła się w jego ramionach. Brakowało jej tego, chyba dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Nie chciała w żaden sposób tego nawet analizować, po prostu potrzebowała, by ją w końcu przytulił i dał to wsparcie, którego pragnęła - nawet jeżeli tylko na chwile. I nie wiedziała ile właściwie trwała ta chwila, bo milczeli, tuląc się do siebie tak, jakby to była ostatnia rzecz, którą mieli zrobić na świecie, w końcu jednak... poluzowała nieco uścisk. Odchyliła głowę i spojrzała na jego koszulkę, po której przesunęła delikatnie dłonią na torsie, czując pod palcami jego napinające się mięśnie. - Przepraszam... zmoczyłam Ci koszulkę - powiedziała cicho, dostrzegając niewielki, mokry ślad. Na nim skupiła na moment uwagę, by potem jednak unieść głowę i spojrzeć w jego oczy, które obecnie cały czas się w nią wpatrywały. Jego spojrzenie niemalże ją paliło, zwłaszcza, że nadal tkwiła w jego objęciach, bo on najwyraźniej wcale nie zamierzał jej puścić, wobec czego przylegała nadal do jego ciała i w istocie chyba bliżej już być nie mogła. A tak blisko nie była już przecież dawno, przez co spojrzenie na wszystkie sprawy nagle stało się zupełnie inne.
Chet Callaghan
LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you I'm not drunk 2021 BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! INFLUENCER TAKE MY BREATH AWAY HETERO W ZWIĄZKU JESTEM ŚREDNIEGO WZROSTU STUDENT LEKKODUCH Praktykuję jogę biegam Stołuję się na mieście Mam słabą głowę Głaszczę obce psy Lubię starszych Śpię w kusej bieliźnie Czuję motyle w brzuchu Oglądam zachody słońca NOTHING BREAKS LIKE A HEART SUNRISE SUNSET PIKNIK MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN Bo do tanga trzeba dwojga Are you gonna be my girl?
mów mi/kontakt
Jordie
a
Awatar użytkownika
Rzucił pracę, która była dla niego wszystkim, i wrócił po latach do Hope Valley; na co dzień grzebie w komputerach i z nudów doprowadza do ruiny rodzinny bar. Poza tym okazjonalnie pakuje się w gówno i odpycha od siebie każdego, na kim zaczyna mu zależeć, ale Jordana w końcu mu wybaczyła, że był idiotą i teraz jest jej idiotą.
33
185

Post

Nie bez powodu Callaghan zaczynał momentami myśleć, że powinien być sam, gdy z każdą kolejną zniszczoną relacją i kolejną osobą, którą - często niezamierzenie - krzywdził na swojej drodze, to widmo stawało się coraz realniejsze. Niezależnie bowiem od przyczyn, od tego, co sprawiało, że brunet był taki, jaki był, i robił to wszystko, co robił - koniec końców problemem okazywał się wyłącznie on sam. Może to więc nie Jordana dała się wtedy zwieść, widząc w nim jedynie bezdusznego drania; może to on uległ mylnemu wrażeniu, że mógł być kimś więcej. I choć starał się udowodnić - jej, a może i sobie - że tak właśnie było, to chwilami nie miał już pewności, czy właśnie to aby nie było największym kłamstwem ze wszystkich. Niemniej jednak Jordana w jakiś sposób powodowała, iż zwyczajnie pragnął, aby to było prawdą. A jeśli nie było - to chciał sprawić, aby się nią stało. - Chcę, żebyś była szczęśliwa - zawyrokował po chwili milczenia w odpowiedzi, której ona pewnie już nawet nie oczekiwała, a zaraz potem sam pokręcił głową, gdy usłyszał te słowa w swoich ustach. Problem polegał na tym, że Chet chciał wielu rzeczy - chciał Jordie, chciał być dla niej lepszy, chciał dać jej to, czego od niego oczekiwała - ale realizacja tego wciąż wydawała się zbyt odległa. Jednak niezależnie od tego, jak banalnie to brzmiało, i jak trudno było w to uwierzyć, to od początku, również wtedy, gdy ją od siebie odepchnął, przecież chodziło mu tylko o jedno - nawet gdyby bycie szczęśliwą oznaczało dla Jordany bycie z dala od niego; bo chociaż chciał być dla niej wsparciem, i chciał, by mogła się ona z nim dzielić swoją codziennością - to nie wiedział, czy było to możliwe. I czy umiałby odwdzięczyć się tym samym. Co było właściwie pewną ironią, bo w żadnej innej kwestii Chet Callaghan nie zastanawiał się nadmiernie nad tym, czego chciał - a po prostu to realizował. - Przeprosiłem, co mam jeszcze zrobić? - rozłożył bezradnie ręce. Nie oczekiwał jednak, że Jordie mu to powie; sam powinien to wiedzieć, chociaż w chwili obecnej istotnie wydawało się, że mógł już tylko przeprosić za swoje zachowanie, skoro dopiero po fakcie orientował się, że zrobił coś nie tak. Znowu... - Nie musisz zaprzeczać - uniósł dłoń, potrząsając głową. Nie mówił tego po to, aby usłyszeć, że oczywiście, że warto się o niego troszczyć, bo - tak jak Jordanie trudno było zrozumieć to, że mężczyzna nie chciał jej martwić; że wolał, aby jej myśli zajmowały rzeczy przyjemniejsze, niż to, w jaki sposób Callaghan tym razem skomplikuje jej życie, i żeby jedyną jej troską był co najwyżej niezaliczony egzamin na studiach, a nie on (chociaż, czy rzeczywiście życzył jej tego, aby goniła za sukcesem i karierą w równie bezkompromisowy sposób, jak niegdyś robił to on sam, tracąc wszystko inne?) - tak i Chet nie rozumiał, czemu miałaby martwić się o kogoś takiego: o kogoś, kto na to nie zasługiwał, i kto nieustannie tylko ją zawodził. I owszem, miał rodzinę, i dopóki nie wyjechał z Hope Valley, miał też obok siebie ludzi, którzy o niego dbali, troszczyli się, martwili. Można nawet powiedzieć, że przez pierwsze lata jego życia wręcz chuchano na niego i dmuchano - jak to na pierwsze dziecko. Ale odkąd opuścił rodzinne strony, a później zaczął pracę w FBI, całkowicie się zdystansował i odciął te osoby, które były mu najbliższe, od jakichkolwiek informacji na swój temat. Ta robota wiązała się z ciągłym zagrożeniem, a on nie chciał, by ktoś wiecznie się o niego martwił. I tak mu już zostało. - Tak ci się wydaje, Jordie, bo nie wiesz, co to za sprawy. Po prostu... powinnaś skupić się na sobie, a ja tylko dokładam ci zmartwień - stwierdził stanowczo, mimo że niełatwo było mu przyznać, że zwyczajnie nie był facetem, na jakiego Jordie by zasługiwała. Gdzieś tam z tyłu głowy miał jednak świadomość, że jeśli chciał, aby to między nimi zaczęło działać, to nie mogło istnieć coś takiego jak "jego sprawy", nie mógł wiecznie jej od tego odcinać. Może więc nawet lepiej byłoby wyjaśnić jej to wszystko już teraz, kiedy właściwie nie łączyło ich w chwili obecnej nic więcej i Jordana wciąż mogłaby z czystym sumieniem odejść, gdyby jednak uznała, że nie chce mieć z tym - i z Chesterem - nic wspólnego. Sam jednak nie wiedział, czy była zaskoczona, bo nie spodziewała się takich słów właśnie z jego ust, czy też było to jednak zbyt duże wyznanie, ale - nie zamierzał się już z niczego wycofywać. Być może była to bowiem jego jedyna szansa, by jeszcze o nią zawalczyć - albo by ostatecznie pozwolić jej odejść. - Postaram się. Tylko... daj mi szansę? - nie mógł jej niczego zagwarantować ani zapewnić, ale mógł obiecać, że przynajmniej się postara, i - w tej chwili - mówił szczerze. Tylko że dawno już stracił prawo do tego, aby o cokolwiek móc ją jeszcze prosić; zwłaszcza że dała mu jedną szansę i właśnie ją spierdolił. Niczego więc od niej nie oczekiwał. Nie miałby jej za złe, gdyby po tym wszystkim nie chciała już więcej ryzykować. Bo Jordie miała jeszcze chyba coś do stracenia - w przeciwieństwie do niego. A jednak to właśnie ona odważyła się zrobić to, czego on wciąż się obawiał; kiedy zatem odjęła dłonie od swojej twarzy i przytuliła się do niego, brunet nie zwlekał długo. Niemal natychmiast otoczył Jordie ramionami, zamykając ją szczelnie w swoich objęciach i pogładził dłonią jej ciemne włosy, w które wtulił po chwili policzek, po prostu tkwiąc tak - jakby wszystko to, co miało między nimi miejsce, na moment straciło znaczenie; jakby ta bliskość, za jaką oboje zdążyli już zatęsknić, była dla nich naturalna; jakby była właściwa; i jakby na tę, zbyt krótką, chwilę, wszystko było jak należy - dopóki Halsworth sama nie uznała, że pora wrócić na ziemię. Mimo iż Chet nie miał najmniejszej ochoty jej wypuszczać, to czując, jak rozluźniła uścisk, odchylił się nieco, by odnaleźć spojrzeniem jej oczy. - Nie szkodzi - odparł, nawet nie zerkając na mokrą plamę na koszulce. Zamiast tego uniósł jednak swoją dłoń do twarzy Jordie, i kciukiem otarł delikatnie pozostałości łez z zarumienionego policzka, na ułamek sekundy zaledwie zezując z jej ciemnych oczu na usta. Pod jednym względem Chet Callaghan zawsze był otwartą księgą - a mając Jordie przed sobą, nie potrafił ukryć tego, jak bardzo jej pragnął; nie tylko jej ciała, chociaż w tym momencie to jej usta były tym, co zaabsorbowało jego uwagę, sprawiając, że tak okropnie pragnął ją pocałować. Coś, co kiedyś mógł robić, kiedy tylko chciał, a co obecnie było poza jego zasięgiem - a jednocześnie, w tej sekundzie, było tak osiągalne, że wystarczyło mu jedynie pochylić się nieco, aby dosięgnąć jej warg swoimi i złączyć je w czułym, niemal tęsknym pocałunku - ostrożnym i odważnym jednocześnie, jakby chciał zagarnąć jak najwięcej, zanim Jordie go odepchnie. Ale jej usta nie były słodkie tak jak zwykle; nie takie, jak Chet je pamiętał. Dzisiaj nosiły słony smak łez.

Jordana Halsworth
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku All my dreams are you Na fali - za udział w evencie Tworzę relacje jak prawdziwy influencer BOGATE CV I AM MACHINE, I NEVER SLEEP BAŚNIOPISARZ That's a start ALL BY MYSELF MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! TAKE MY BREATH AWAY Wszystko pod kontrolą My best friends I killed Laura Palmer TYP OSOBOWOŚCI: LOGISTYK Gotuję lepiej od Magdy Gessler Stale mam jakieś kontuzje Preferuję kilkudniowy zarost Mijam się z prawdą migrena rozsadza mi głowę mam uśmiech hollywoodzkiej gwiazdy strzygę się na krótko Mam swoje demony Mam ciężką nogę MAM WIĘCEJ NIŻ 180 CM WZROSTU KLASA ŚREDNIA FURIAT FAN SCIENCE-FICTION PSIARZ WIERZĘ W JEDI JESTEM NIEWIERZĄCY/A SKOŃCZYŁEM/AM STUDIA Mistrz poker face'a NOTHING BREAKS LIKE A HEART Like a virgin Food Fight Guru technologii Takin' this one to the grave sticks and stones i'm still alive superhero Zaopiekuj się mną Pomocna dłoń Bo do tanga trzeba dwojga Shame, shame, shame! Are you gonna be my girl? Dzielny pacjent! Na Pokątną! Ralph Demolka Good or Bad News DANSE MACABRE SUNRISE SUNSET HOME SWEET HOME PIKNIK IT WAS AN ACCIDENT! HE WAS FIRST! I NEED A DOCTOR LIAR, LIAR, LIAR MAMMA MIA, HERE I GO AGAIN CZTERY ŁAPY CALL 911 DZIŚ SĄ TWOJE URODZINY CAKE BOSS I LIKE BIG BUTTS GAME MASTER KSIĘŻNICZKA MONONOKE SMERF PRACUŚ Chandler Bing
mów mi/kontakt
-
ODPOWIEDZ