– Dokładnie, najwyżej Woody odstąpi Ci swoje łóżko – powiedziała żartobliwie, bo oczywistym było, że braciszka nie będzie wyganiać z łóżka. Co nie zmieniało faktu, że nawet gdyby upchnąć w domu siedem kociaków to zostałoby mnóstwo miejsca na Gemini i jej rzeczy. Dom należący do ich rodziców był naprawdę spory, zdecydowanie za duży na tę dwójkę, która obecnie go zamieszkiwała. A wiadomo, że siostrzyczkę to by w nim z otwartymi ramionami przyjęli. – Może to by nam ułatwiło wybór – westchnęła, kiedy tak patrzyła po podopiecznych schroniska. Było ich tak wiele i wszystkie potrzebowały domu. Jak wybrać tylko dwa spośród nich? Ograniczenie się do takich, które przyszły tu parą znacznie ułatwiłoby im wybór. Dobrze, że mieli ze sobą Gem, która mogła być tą rozsądną osobą, bo oni teraz definitywnie rozsądni nie byli. Przecież Woody wskazał gigantycznego norweskiego kota leśnego, a Jess małego maine coona, który podrośnie sporo w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Jednak jak tak patrzyła na tego kotka, chowającego się przed światem, wiedziała, że to właśnie jego chce. Widziała w nim trochę siebie dawno temu, tuż po tym jak Monaghanowie ją adoptowali.
– Pędzelki – skwitowała z rozczuleniem sierść, zbierającą się na końcu uszu, które wyglądały na za duże na jego głowę. Zerknęła na Woody’ego jak do nich podszedł i kiwnęła kilkukrotnie głową. – No, myślę, że sporo urośnie – powiedziała z szerokim uśmiechem na ustach. Będzie rósł, rósł i rósł, aż przytulanie się do niego stanie się najlepszym uczuciem pod słońcem. Dokładnie tak to widziała. Problem był tylko jeden – psuło to ich początkowe założenie o wzięciu dwóch znających się już kotków. Obstawiała, że szczęście nie dopisze jej w wystarczającym stopniu by okazało się, że nie pojawił się w schronisku sam. Jednak, patrząc na zwierzątko, nie umiała sobie odpuścić. – Możemy go wziąć? – zapytała, zwracając się do starszego brata z błagalną miną.
Gemini Monaghan Woody L. Monaghan
a
mów mi/kontakt
pandaa#5430
a
Uśmiechnęła się lekko bezczelnie do Woody’ego, gdy usłyszała słowa siostry, bo przy takim układzie wcale by nie marudziła. Niby nie zamierzała się z tego domku, który z Norą wynajmowała, gdziekolwiek ruszać, ale kotki jednak potrafiły wszystko w życiu człowieka zmienić — na nieplanowaną przeprowadzkę też z pewnością by go namówiły.
Gem zamierzała ich w tej chwili zostawić i pójść dopytać o te porzucone parami kotki, ale zwątpiła w ten plan w momencie, w którym Jessie już swojego kotka namierzyła. Nie wiem co mam tu napisać i robić, więc olejcie mnie trochę. W każdym razie stanęła sobie z boku uznając, że jak już jednego mają wybranego to skutecznie to zmniejsza szansę na to, by znaleźć mu prawdziwego brata tutaj. Tym bardziej, że żadnego podobnego nie widziała nawet, gdy się po schronisku rozglądała.
— Jak dobrze pójdzie będzie większy od ciebie — dodała brwiami ruszając. Niby nie powinna sobie z wzrostu siostry żartować, skoro sama też była karzełkiem, ale i tak zrobiła to bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Decyzja i tak nie do niej należała, bo nawet jeśli Jessie kotka wybrała to Woody musiał go zaaprobować najpierw. Spojrzała więc na brata, który się niedaleko dość kręcił. — A ty? Wybrałeś któregoś? — zagadnęła. Nie było to łatwe, więc nie zamierzała go poganiać na pewno, ale już kilkakrotnie zawieszał się przy jednej z klatek, więc miała nadzieję, że któryś konkretnie go za serce chwycił. Tak jak Jessie. Mogliby wtedy przejść do kolejnego etapu wybierania kotków, czyli do rozmowy z kimś ze schroniska i załatwieniem całej adopcji.
— Ty lepiej nie szukaj takiego, który mógłby być większy od ciebie — dodała nos marszcząc. Niby wtedy musieliby nie tutaj szukać, ale i tak. Poza tym ja sobie tak pierdole te głupotki po to, żeby ten post miał odpowiednią długość. Ten post to gówno, ale musicie mnie kochać. Nie macie innego wyjścia.
jessamine monaghan Woody L. Monaghan
Gem zamierzała ich w tej chwili zostawić i pójść dopytać o te porzucone parami kotki, ale zwątpiła w ten plan w momencie, w którym Jessie już swojego kotka namierzyła. Nie wiem co mam tu napisać i robić, więc olejcie mnie trochę. W każdym razie stanęła sobie z boku uznając, że jak już jednego mają wybranego to skutecznie to zmniejsza szansę na to, by znaleźć mu prawdziwego brata tutaj. Tym bardziej, że żadnego podobnego nie widziała nawet, gdy się po schronisku rozglądała.
— Jak dobrze pójdzie będzie większy od ciebie — dodała brwiami ruszając. Niby nie powinna sobie z wzrostu siostry żartować, skoro sama też była karzełkiem, ale i tak zrobiła to bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Decyzja i tak nie do niej należała, bo nawet jeśli Jessie kotka wybrała to Woody musiał go zaaprobować najpierw. Spojrzała więc na brata, który się niedaleko dość kręcił. — A ty? Wybrałeś któregoś? — zagadnęła. Nie było to łatwe, więc nie zamierzała go poganiać na pewno, ale już kilkakrotnie zawieszał się przy jednej z klatek, więc miała nadzieję, że któryś konkretnie go za serce chwycił. Tak jak Jessie. Mogliby wtedy przejść do kolejnego etapu wybierania kotków, czyli do rozmowy z kimś ze schroniska i załatwieniem całej adopcji.
— Ty lepiej nie szukaj takiego, który mógłby być większy od ciebie — dodała nos marszcząc. Niby wtedy musieliby nie tutaj szukać, ale i tak. Poza tym ja sobie tak pierdole te głupotki po to, żeby ten post miał odpowiednią długość. Ten post to gówno, ale musicie mnie kochać. Nie macie innego wyjścia.
jessamine monaghan Woody L. Monaghan
mów mi/kontakt
a
Pokręcił lekko głową na ich bezczelne zachowanie, proponując jej co najwyżej kanapę w salonie. Pewnie była duża, bo skoro Woody wyrósł na wysokiego człowieka, to małe meble zdecydowanie nie pasowały do jego stylu życia, jakby inaczej miałby przecież leżeć na kanapie i oglądać seriale. Nie robił tego co prawda zbyt często, bo był raczej człowiekiem, który miał za dużo energii na takie rzeczy, ale skoro mieli mieć teraz kotki, to istniało prawdopodobieństwo, że niedługo się to zmieni. Kotki w końcu lubią sobie leżeć i się lenić, a z kotkami leży się bardzo przyjemnie. Chociaż biorąc pod uwagę, jakich rozmiarów kociaki ich interesowały, to tak naprawdę można było poddać to pod wątpliwość, ale cóż. Wszystko okaże się w odpowiednim momencie, gdy już podejmą decyzję, która naprawdę nie była taka łatwa.
Jessie miała już jednego, a on ostatecznie obstawał przy tym, którego wskazał nieco wcześniej. Był chyba nieco starszy i miał piękną, puszysta sierść i również był ogromnym kotem. Norweski leśny i Maine Coon to rasy, które bardzo mocno do nich pasowały. Miały też stosunkowo podobne rozmiary, więc nie było obaw, że jeden drugiego zgniecie w walce, bo różnica między nimi nie była przecież aż tak duża, jak w przypadku innych ras.
Gdy mieli już upatrzone swoje wymarzone zwierzaki i z bólem serca zgodzili się, że naprawdę muszą zostać przy dwóch, a resztę muszą tutaj zostawić, poszli dowiedzieć się nieco więcej o swoich wybrankach oraz o wszystkich kwestiach formalnych, których jednak przy adopcji nieco było. Dowiedzieli się, co muszą załatwić, jakie wymagania spełnić i jakich szczepień dopilnować, aby ich koteczki były zdrowe, a także jak się zachowywać wobec nich na początku i co im zagwarantować, aby proces oswajania się z nowym miejscem i nowym towarzystwem był jak najprostszy dla kotów i niósł za sobą jak najmniej zniszczeń. I całe szczęście, że mieli ze sobą Gem, bo jednak nie da się ukryć, że oni byli zdecydowanie za bardzo podekscytowani i przepełnieni emocjami, aby to wszystko tak na sto procent zapamiętać. Ale nie ma im się co dziwić, przecież nie co dzień wraca się z dwoma przepięknymi kotami do domu, prawda? Prawda. Normalnie chyba tak szybko to nie działa, ale Gem na pewno odpowiednio im to załatwiła, skoro w schronisku była znana i lubiana i mieli do niej zaufanie na tyle, że wiedzieli, że kotki będą na pewno zadbane.
// koniec Jessamine MonaghanGemini Monaghan
Jessie miała już jednego, a on ostatecznie obstawał przy tym, którego wskazał nieco wcześniej. Był chyba nieco starszy i miał piękną, puszysta sierść i również był ogromnym kotem. Norweski leśny i Maine Coon to rasy, które bardzo mocno do nich pasowały. Miały też stosunkowo podobne rozmiary, więc nie było obaw, że jeden drugiego zgniecie w walce, bo różnica między nimi nie była przecież aż tak duża, jak w przypadku innych ras.
Gdy mieli już upatrzone swoje wymarzone zwierzaki i z bólem serca zgodzili się, że naprawdę muszą zostać przy dwóch, a resztę muszą tutaj zostawić, poszli dowiedzieć się nieco więcej o swoich wybrankach oraz o wszystkich kwestiach formalnych, których jednak przy adopcji nieco było. Dowiedzieli się, co muszą załatwić, jakie wymagania spełnić i jakich szczepień dopilnować, aby ich koteczki były zdrowe, a także jak się zachowywać wobec nich na początku i co im zagwarantować, aby proces oswajania się z nowym miejscem i nowym towarzystwem był jak najprostszy dla kotów i niósł za sobą jak najmniej zniszczeń. I całe szczęście, że mieli ze sobą Gem, bo jednak nie da się ukryć, że oni byli zdecydowanie za bardzo podekscytowani i przepełnieni emocjami, aby to wszystko tak na sto procent zapamiętać. Ale nie ma im się co dziwić, przecież nie co dzień wraca się z dwoma przepięknymi kotami do domu, prawda? Prawda. Normalnie chyba tak szybko to nie działa, ale Gem na pewno odpowiednio im to załatwiła, skoro w schronisku była znana i lubiana i mieli do niej zaufanie na tyle, że wiedzieli, że kotki będą na pewno zadbane.
// koniec Jessamine MonaghanGemini Monaghan
mów mi/kontakt
Patka