[Marseille Kennedy]

10.

Prawdę mówiąc Eille była gotowa się pogodzić już następnego dnia po całej tej awanturze. Duma i fakt, że sam Polo chodził nabzdyczony powstrzymywały ją przed tym. Atmosfera w domu była do tego stopnia napięta, że Eille cieszyła się z braku dzieci. Każde na spokojnie zajęło się sobą i sama kobieta nie potrafiła określić ile zdań zamienili. Zapewne małe i to głównie polegające na przymusowych pytaniach. Dlatego ulgą było wyprawienie męża z synem w trasę. Oczywiście, że się zamartwiała o tą dwójkę gałganów, bo w jej głowie tworzyły się różne czarne scenariusze. Wtedy pewnie dzwoniła, albo pisała do męża by upewnić się, że oboje mają się dobrze. Im dłużej ich nie było, tym bardziej zaczynała tęsknić. A na dwa dni przed przyjazdem stęskniona była to tego stopnia, że spała z małą Selene i misiem Hermesa. To, że wyciągnęła koszulkę męża do spania jest już oczywistością. Nic dziwnego, że na przywitanie mało brakowało, a zrobiłaby rodzinną imprezę. W końcu miała więcej czasu dla siebie i mogła wymyślać cuda wianki na przyjazd jej chłopców. Młodemu pewnie jadaczka się nie zamykała i cały czas było "mama to, mama tamto, a mama wiesz?". Sama Mar nie była w trasie, więc z zaciekawieniem słuchała opowiastek chłopca, który pewnie ubarwiał to i owo. Wszystko wróciło do normy. Hałas, zabawki rozsiane po całej podłodze, szczekający pies i bajki. Szkoda tylko, że Polo miał tą swoją obrażoną minę i odzywał się do niej jak musiał.
Dzieci spały, a więc dorośli mieli chwilę by porozmawiać. Marseille puknęła kilka razy w przeszklone drzwi łazienki i weszła do środka. Spojrzała na Polo stojącego przy umywalkach, a w zasadzie pochylającego się nad jedną z nich. Oparła się o blat i skrzyżowała ręce na piesiach. -Musisz mnie tak karać? - spytała po chwili ciszy. Ciężko jej było powstrzymać uśmiech, gdy widziała go upacianego pianką do golenia. Wyglądał wtedy jak przystojna wersja świętego Mikołaja. Był niemożliwy w tym traktowaniu jej jak powietrze.... Albo po prostu lubił jak się do niego łasi, by przeprosić. Zaczesała kosmyk wyprostowanych włosów za ucho i podeszła bliżej, a właściwie za Polo, by objąć go w pasie i wtulić twarz w nagie plecy. Cmoknęła go gdzieś w okolicy środka kręgosłupa. -No wiem, że jestem upiorna. -mruknęła i oparła policzek o plecy męża. -Może powinnam częściej być przekładana przez kolano? - spytała słodkim głosem i lekko przygryzła wagę, chociaż Polo i tak nie miał jak tego zobaczyć. I dobrze.

[Apollo Kennedy]

Apollo spędził naprawdę fajny czas że swoim synem. Trasa trwała nieco dłużej niż powinna bo po skończonym zleceniu znaleźli czas na małą wycieczkę. Przez co Polo spędzi nieco mniej czasu w domu, ale chciał by młody miał coś z tego wyjazdu poza jazda od punku w punkt i spania na pryczy. Zwiedzili kilka miejsc, byli nawet w jakimś aquaparku i zjedli tonę niezdowego jedzenia. Młody był zadowolony i dorge do domu całą przespał co dało Polo całą masę czasu wolnego. Musiał trochę odpocząć od ciągłych pytań malca o każdy znak drogowy, o każde mijane drzewo czy markę samochodu nadjeżdżającą z naprzeciwka. Wrócili do domu. Wypakował rzeczy. Nawet wyrzucił sam do torby rzeczy do prania. A potem zapowiedział że idzie pobiegać. I tak też zrobił. Co prawda był zmęczony podróżą ale potrzebował się poruszać po kilku dniach objadania się ubregarami. Ważne że jak wrócił to legł na kanapie z córką której wcale nie przeszkadzało że jest zmęczony i spocony. Ważne że był tata i oglądał z nią pepe. Co prawda oglądał to za duże słowo bo oglądała to tylko mała Selene ale spędzali razem czas. Nie odzywał się do żony. Wciąż pamiętał że niezła z niej wariatka. Bo choć był wtedy nawalony, to i tak wszystko pamiętał. Owszem on też nie był bez winy. Ale swojej winy widział znacznie mniej, jak zawsze.
Gdy dzieci już spały postanowił podnieść cztery litery i pójść pod prysznic. W końcu czuł ze prawdziwie wypoczął. Teraz w głowie był mu już tylko sen. Umył zęby i postanowił doprowadzić swoją twarz do porządku i się ogolić. Nie spodziewał się gości. Co prawda ich dzieci chodziły za nimi wszędzie i jak człowiek się nie zamknie w łazience to nie będzie miał spokoju. Ale dopiero co zasnęły więc mogła być to tylko jego żona. Zerknął na jej odbicie w lustrze nie przeszkadzając sobie zbytnio w wykonywanej czynności. - Daj spokój. - wywrócił oczami i sięgnął po maszynkę. Karał czy nie, nie będzie się z tego tłumaczył. Ciche dni w wykonaniu tej dwójki były zawsze przesądzone. Szczególnie że strony Polo który był mistrzem obrażania się. Tak było zawsze i chyba sama Marseille powinna już dawno się do tego przyzwyczaić. Nie przeszkadzał sobie nawet w chwili kiedy się do niego przytuliła. Starał się skupić bardziej na goleniu i na tym by nie zrobić sobie krzywdy. Prychnął na jej słowa i lekko głową pokręcił. Miała rację, oj wcale się nie myliła i wcale nie przeszkadzała. Pochylił się delikatnie do przodu by zmyć nadmiar pianki i wytwar twarz, by w końcu odwrócić się do żony twarzą. - Choćbyś nie wiem jak prosiła, nie zasłużyłaś sobie na klapsy. - rzucił i odwrócił głowę na chwilę by sięgnąć wodę po goleniu i się nią wysmarować.

[Marseille Kennedy]

Polo był niemiłosiernie obrażalską babą. Już w liceum to wiedziała. Zawsze dąsał się o to, że ubierała za krótkie spódniczki, że pozwoliła sobie na chwilę rozmowy z chłopakiem z jego drużyny, a jeszcze gorzej jeśli wesoło rozmawiała z chłopakiem z konkurencyjnej ekipy. Sama nie była święta, to trzeba zaznaczyć już na starcie. Tak czy inaczej to jej pierwszej przechodziło dąsanie się, a Polo cóż.... Chodził nabzdyczony aż Eille nie wprosi się w jego łaski. Jako dzieciaki niewyżyte takie przepraszanki nie były wielkim problemem. Teraz są dorośli i przecież nie zastosuje tych samych sztuczek. Teraz musiała go inaczej pojeść. Trochę się połasić, trochę posłodzić i wziąć całą winę na siebie, chociaż czasem wcale tak nie było. Wywróciła oczami na jego słowa i wcale się nie poddała, a wręcz przeciwnie. Póki nie zgolił kilkudniowego zarostu, który notabene lubiła, nie wykonała, żadnych ruchów. Nie chciała do listy win dopisać zacięcia przy goleniu. Wystarczy jej awantura i krótka kiecka na imprezie, o ile picie wody gazowanej można nazwać imprezą. Po prostu wtulała się w niego jak w dużego misia i próbowała go zagadywać. Zrobiła te swoje maślane spojrzenie, gdy odwrócił się do niej i nawet przez chwilę zrobiła minę jak postacie z bajek, gdy wiedzą, że przeskrobały, a chciały uniknąć nagany. -No wiem, że wtedy przesadziłam. Czasem mam niewyparzony język i nic na to nie poradzę. Za dużo powiedziałam i... i nie powinnam. A nie chcę, żebyś się na mnie gniewał za to, że dałam ponieść się emocjom. W ogóle nie powinnam tak pogrywać. Wiesz, że nie lubię jak się do mnie nie odzyywasz, nie przytuuulasz. A już w ogóle nie lubię jak jesteś na mnie zły w trasie i nie chcesz ze mną rozmawiać. Wiesz jak ja się wtedy martwię? Różne scenariusze zaraz mam jak nie odbierasz ode mnie, albo nie odpiszesz.- wzruszyła ramionami i nieco spuściła wzrok. Westchnęła i zaczęła bawić się gumką jego bokserek, bo zwyczajnie nie miała co z rękoma zrobić. Jeszcze musiała się usprawiedliwić za to zdjęcie na instagramie i dołożyć dwa razy więcej lukru. - A jak chcesz, to możesz przebrać moje sukienki i oddamy te, które ci się nie podobają. Chciałam tylko powiedzieć, że wtedy w klubie byłam kompletnie trzeźwa i przede wszystkim byłam z Megan. Cały wieczór siedziałam na tyłku i rozmawiałam tylko z nią. - wyrzuciła z siebie sprawozdanie i spojrzała na męża spod grzywki. Lekko wygięła usta w podkówkę i wzruszyła ramionami. -Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie i każdy inny facet... Nawet najprzystojniejszy Hiszpan przy tobie wymięka. Spójrz, przez te kilka lat nawet nie próbowałam z kimkolwiek, bo nie był kawalerem Kennedy. Na prawdę nie masz się o co martwić. - oparła dłonie po bokach Polo i wspięła się na palce, by cmoknąć go w żuchwę kilka razy. -A te wszystkie kiecki kupowałam z myślą o swoim mężu, tylko nie nadążam ich na sobie prezentować. - wzruszyła ramionami. No taka prawda, wszystkie kuse kiecki kupowała z myślą "Polo się spodoba", "Polo będzie zadowolony".

[Apollo Kennedy]

Był taki właśnie był i nawet nie zaprzeczał. Dobrze wiedział o tym że jest obrażalska baba. Ale nawet nie starał się tego zmienić. Taki jzu był i jego żona się do tego przyzwyczaiła. Więc po co teraz coś zmieniać. Hermes będzie taki sam. Już twraz Polo to widział. Ulegał znacznie szybciej bo miał na razie mniejsze oczekiwania. Ale za kilka lat będzie taki jak ojciec albo jeszcze gorszy. Słuchał dokładnie wytłumaczeń żony i w sumie wcale ich nie potrzebował, a jednak dobrze się ich słuchało. Nie zamierzał jen w tym wszystkim przerywać. Nie obejmował jej nawet. Gdy jego ręce były wolne to oparł je o szafkę od umywalki o którą z resztą oparł tyłek. - Nie będę wybierał Ci sukienek. Nie zabraniam Ci ich nosić. Po prostu cholera mnie strzela gdy wychodzisz sama w takim stroju. Szczególnie do klubu gdzie jest masa napalonych i samotnych facetów. - sam był facetem i dobrze wiedział jak to wygląda. Co prawda od dawna nie był samotnym facetem ale kiedyś był i wiedział jak w klubie patrzy się na kuso ubrane laski. Czemu jego żona nie potrafiła tego zrozumieć? Jeszcze dodawała takie zdjęcia do internetu. No bój się Boga. - Mam wrażenie że właśnie w tych kieckach pokazujesz się wszystkim tylko nie swojemu mężowi. - rzucił i wzruszył ramionami. W sumie to nie była do końca że ona się w tych sukienkach nie pokazywała,bo nie chciała. A dlatego, że nie mieli na to czasu. Westchnal ciężko i przejechał delikatnie po jej głowie, a potem przepuścił między palcami pasmo jej włosów. - Przestań mnie tłuc po mordzie za każdym razem gdy masz dziki szał macicy - to chyba wkurzyło go najbardziej. Chociaż ciężko powiedzieć czy tak faktycznie było. Czy przypadkiem całą tą awantura nie była gorsza. Złapał ja za brodę i podniósł jej głowę by się pochylić i cmoknąć ja w czoło. Na tyle sobie zasłużyła. Klepnął żonę lekko w tyłek. - A teraz spadaj żmijo. - rzucił ale oczywiście sobie żartował bo jak tylko się odsunęła to ja do siebie przyciągnął, bo jednak to trochę za nią tęsknił. Trochę bardzo nawet. Posadził ja na szafce od umywalek i w końcu pierwszy raz od kłótni ja pocałował.

[Marseille Kennedy]

Westchnęła na snucie domysłów, że zaraz stado napalonych samców miałoby się rzucić na nią, bo ubrana była w sukienkę taką, a nie inną. Już dawno nie zaobserwowała tego, że jest obiektem zainteresowania ze strony facetów, więc zwyczajnie nie brała do głowy takiej opcji. Obrączka i pierścionek zaręczynowy były chyba dostatecznie odstraszające. Ewentualnie wózek i mały Hermes przy boku obniżały jej potencjalną atrakcyjność. Nie rozumiała więc czemu jej mąż postanowił być zazdrosny o takie głupotki. - Po pierwsze, gwiazdą wieczoru była Megan. Ona z resztą spławiała każdego dźolero, który postanowił podejść do naszego stolika. - wzruszyła ramionami w uśmiechnęła się lekko. -Byłam tam niczym dziewica orleańska, a na dodatek ręką machałam w ten sposób - urwała i zaczęła pokazywać jak układała dłoń, by wyeksponować pierścionki najbardziej jak to możliwe. Nie wiedziała już jak ma się tłumaczyć, by wyszło na jej. Pacnęła go palcem w czubek nosa, gdy zaczął o tym, że nie pokazuje się mu w tych kusych sukienkach. -Wiesz jak musiałam się gimnastykować, by kucać do Hermesa i nie świecić przy tym pośladem? Poza tym, nie wiem jak byś się tłumaczył Hermesowi, gdyby zapytał czemu spodnie ci dziwnie odstają. - powiedziała głosikiem niewiniątka, ale uśmiech wcale nie był niewinny, a zadziorny. Ich syn jest dość spostrzegawczy, więc gdyby faktycznie w majtkach Polo zaistniało powstanie, to na pewno by zapytał o co chodzi. Skoro pytał, czemu Selene woli cycka od normalnego jedzenia... Przeniosła dłonie z blatu szafki na kark męża, by na nim spleść palce. -Oj przepraszam. Po prostu też przegiąłeś nazywając mnie jakąś tam drama queen, czy coś. Poza tym wróciłeś pijany, a wiesz, że nie lubię jak jesteś w tym wydaniu. - No, nie mogła tym razem wszystkiego wziąć na swój kark. Kajała się, owszem, ale uświadomić Polo też musiała. Gdyby nie to, że trzymał ją za brodę, to pewnie w ostatniej chwili odchyliłaby głowę, by zamiast w czoło to cmoknął ją w usta, ale chyba wyczuł, że zawsze tak robi i zapobiegł sytuacji. -Mh, od razu żmijo. Małpko lepiej brzmi. - spuściła dłonie z karku męża i w sumie to miała zamiar zabrać się za szykowanie do wzięcia prysznica, ale Apollo pokrzyżował jej plany. I dobrze, bo tego potrzebowała. Jego bliskości. Zaśmiała się jak mała dziewczynka, gdy jej tyłek uniósł się w powietrze, a potem opadł na mokry pewnie blat. Tym razem nawet nie przejęła się, że sukienka podciągnęła jej się do tego stopnia, że widać było koronkę jej majtek. Oplotła męża nóżkami w pasie, by jeszcze bardziej zmniejszyć dystans między nimi. Pocałowała go z taką tęsknotą jakby nie widziała go co najmniej pół roku. -To już się nie gniewasz? -spytała dla upewnienia i wtuliła się w niego, opierając przy tym brodę na jego barku. Paznokciami delikatnie smyrała boki i plecy męża. - Bo ja się nie gniewałam już w sypialni - dodała i obróciła głowę tak, że miała dostęp to szyi Kennedy'ego i mogła do woli na zmianę całować i lekko ząbkami szczypać jego skórę, jak na żmiję przystało.

[Apollo Kennedy]

On nie musiał tego wymyślać on doskonale o tym wiedział. Sam był facetem i wiedział jak to działa. W klubie nie była z dziećmi, a pierścionek czy obrączka czasem bardziej zachęcały niż zniechęcały. Ale co ona mogła o tym wiedzieć. Nie była facetem, nie silnika się do kusych sukienek. - Och nie wątpię że była gwiazda wieczoru. Przez co jeszcze bardziej nie jestem zadowolony z Twojego wyjścia. Szczególnie że nic o nim nie wiedziałem. - No dowiedział się ale dopiero z instagrama i to jeszcze widząc jak jego żona się ubrała. Bo pożal się Boże! Wywrócił oczami na jej opowiastki na temat tego jak machała ręka. Już to widział jak siedzi i macha ręka jak idiotka. A jeśli tak robiła to nieco wstyd, jeszcze ludzie pomyślą że ma tureta. - Och serio? Nie każde ci tak latać przy dzieciach. Z resztą nie jestem już nastlatkiem by stawał mi za każdym razem jak założysz mini. - wywrócił oczami, bo niech też nie przesadza. Czasy w których spodnie mu się ciasne robiły jak tylko ubrała koszulkę z dekoldem się skończyły. Nie był już nastolatkiem i to tak nie działało, nawet jakby trochę czasem tak chciał. Nie żeby miał z tym jakiś problem. Ale no wiadomo o co chodzi. Już on ja znał i wiedział że będzie kombinować. Nie zasłużyła od razu na buziaczki więc musiał uważać na tej jej sztuczki.
Nie był napalonym nastolatkiem, a jednak zwrócił uwagę na jej koronkowa bieliznę. W sumie każdy by zwrócił uwagę. Jego dłonie powędrowały niemal od razu do tego materiału ale nic z tym nie zrobił. Po prostu wsunął kciuki pod materiał jej bielizny na jej bodrach. - Trochę się gniewam. - rzucił kiedy się w jego wstulila. Cofnął dłonie, ale tylko po to by złapać za materiał jej sukienki i nieco bardziej ja podwinąć. A swoje dłonie w końcu ułożył tam gdzie chciał, na pupę swojej kobiety. Zaśmiał się na jej słowa. A potem nieco się do tyłu odchylil by przestała znakować jego szyję. - Ogólnie wystarczy zabrać cie do sypialni byś od razu przestała się gniewać. - rzuci rozbawiony i szczyp al ja w pośladek. A potem serio zestawił ją z blatu by dać jej spokój. Sam wziął jakiś specyfik do włosów by sobie zacząć go wcierać. Same się włosy co rano nie układają!

[Marseille Kennedy]

Co prawda ona też o wyjściu męża dowiedziała się po fakcie dokonanym, ale już nie chciała wracać do tego tematu, bo znów się podrą i na marne przepraszanki. Westchnęła tylko i spojrzała na niego przepraszająco, bo co więcej miała na swoją obronę? Nic. Każde miało swoją rację i tyle. A wiadomo, że ostatecznie to racja Polo musiała być na wierzchu. Uniosła brwi ku górze, gdy stwierdził, że nie staje mu, gdy ubierze się za krótko. -Tak? Dziwne. Co innego widziałam jak ostatnio wciągnęłam na siebie nową koszulkę nocną. -wzruszyła ramionami. Dobra, może nie była to bawełna, a kolejna fikuśna koszulka kupiona pewnie w jakimś bieliźnianym sklepie, ale ważne, że działało. -Albo jak gadaliśmy na video rozmowie i w sumie to okazało się, że pod szlafrokiem to nie mam nic. Ale nie wiem, może mi się zdawało. -westchnęła z udawanym smutkiem. Nawet jeśli w gaciach nie miał powstania na jej widok, to widziała jak na nią patrzy i, że potrzebny mu śliniak. W swojej główce przyrównywała to do jednego. Z resztą, tak samo jak on, tak i ona już nie miała mokro w gaciach, gdy tylko Polo postanowił wsunąć kciuki pod koronkę. Robił tak na tyle często, że zwyczajnie już przywykła. Chociaż na jej twarzy nadal pojawiały się wypieki i nie potrafiła tego ani usprawiedliwić, ani wytłumaczyć. Po prostu mając jednocześnie kosmate myśli zachowywała się odrobinę jak dziewica. -To co mam jeszcze zrobić, żebyś w ogóle się nie gniewał? - spytała i mocniej szczypnęła skórę. Zaraz też sama się odchyliła do tego stopnia, że plecami oparła się o taflę lustra. -No, jak popatrzyłam, że śpisz to mi serce zmiękło- powiedziała zgodnie z prawdą i wzruszyła ramionami. Pisnęła i lekko podgięła nogę, gdy poczuła szczypanie na pośladku. Zaraz klepnęła go w dłoń, jak małego dzieciaka i pozwoliła się zdjąć z blatu. A skoro już i tak świeciła tyłkiem, to zdjęła sukienkę kompletnie. W końcu miała wziąć prysznic, tak? Teraz to ona wsunęła palec za gumkę bokserek męża i cicho śpiewając pod nosem Know you wanna see me nakey, nakey, naked pociągnęła za nią kilka razy, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. Trochę to potrwało pewnie, bo oczywiście odżywka we włosy sama się nie wetrze. I w zasadzie to Mar była o włos od odwrócenia się na pięcie i wzięcia tego prysznica sama. Pewnie zamiast stanąć jak rasowa łania, albo chociaż modelka z tych wybiegów bieliźnianych, to splotła dłonie za plecami i stała tak rumieniąc się po same uszy. Co z tego, że stanik i gacie były drogie i ładne, jak ona tego zaprezentować nie potrafiła nawet. -A teraz się gniewasz?-spytała cicho i uśmiechnęła się lekko.

[Apollo Kennedy]

Wywrócił oczami na słowa żony. - To zupełnie inne sytuację. Nie było wtedy przy nas syna który widzi więcej niż byśmy chcieli. - westchnął ciężko, bo nie wierzył że musi jej to wszystko tłumaczyć. Dla niego było to coś oczywistego. Samokontrola której człowiek uczy się przez lata. O ile kobieta może być spokojna, vo jej podniecenie nie rzuca się w oczy, to mężczyzna niestety jest na przegranej pozycji i od pierwszych wzniesień trzeba uczyć się kontroli. Co prawda za dzieciaka to trudne. Ale z czasem szczególnie kiedy masz żonę na wyłączność. Pewne rzeczy przychodzą łatwiej. To nie tak że żona go nie podnieca. Wciąż postacią to robić bardzo szybko i miała tego świadomość.
Mogła stać jak największą sierotka w mieście, nadal będzie jego sierotka. Seksowna siertoka. Czasem dzisil się że ta kobieta ma w sobie jeszcze tyle wstydu. Szczególnie jego nie powinna się wstydzić. A jednak. Wciąż już co prawda lrysznicale nic nie zaszkodzi jak weźmie go jeszcze raz. No pod prysznicem to się działo to czego dzieci czytać nie mogą, a dorośli mogą sobie w filmach erotycznych zobaczyć, czy coś.
Owinal się ręcznikiem wychodząc spod prysznica na teren zaparowanej łazienki. Przeczesał mokre i rozczochrane włosy, a potem sięgnął po szlafrok by zarzucić go na gole ramiona żony. Poczekał aż wsunie ręce w rękawy i związał sznurek wokół jej pasa. Wyszedł z łazienki i ruszył wolnym krokiem do kuchni, czyli na dół domku by wyciągnąć sobie i żonie coś do picia kiedy zobaczyć za na dole jest ciut za jasno. Potrapal się po karku i poprawił ręcznik na biodrach. A kiedy zobaczył skąd dobiega światło pokręcił głową. Hermes oglądał bajki po chińsku, pewnie tylko w takim języku o tej godzinie leciały tu bajki. - Hermes. Zaraz zejdzie tu mama i lepiej byś miał dobra wymówkę. - rzucił nagle całkowicie poważnie aż mu się dzieciak przestraszył bo się nie spodziewał. Powinien zacząć się bać, ale nie taty, a raczej mamy która zobaczy że synek zamiast spać ogląda jakieś pierdoły.

[Marseille Kennedy]

Kobieta, której ciało Polo obsługiwał i oglądał już kolejny rok. Kobieta, która urodziła mu dwójkę dzieci. I w końcu kobieta, która jest jego żoną nadal nie jest pewna siebie, gdy przychodzi jej się rozebrać przed mężem, czy nawet wymienić kilka dwuznacznych zdań twarzą w twarz. Lepiej jej wychodzi pewność siebie, gdy jej ubrania zakrywały ciało, albo gdy mąż był setki kilometrów od domu. Przy nim czuła się dziwnie zagubiona, zupełnie jakby każdy seks był tym pierwszym. A patrząc po tym ile mają dzieci i po tym jak potrafią się sobą zająć, to na pewno nie jest ich pierwszy seks. Ten typ tak ma i nic nie poradzisz.
Chyba pierwszy raz nie musiała gnać po szlafrok zaraz po wyjściu spod gorącej wody. Po pierwsze łazienka była niczym sauna, a po drugie szlafrok nawet na nią czekał. Zanim jednak dała go na siebie narzucić wytarła się dokładnie, a mokre włosy zawinęła w ręcznik. Poczuła się jak mały Hermes, kiedy to na niego naciągała szlafrok. Prawdę mówiąc jej ciało dawało jeszcze ze sobą robić co się chce, więc nic dziwnego, że podczas wiązania paska poddawała się delikatnym pociągnięciom. Zanim jednak dołączyła do Polo nałożyła na twarz maseczkę i pewnie natarła ciało jakimś słodko pachnącym balsamem. Wesoło nucąc zeszła na dół i już miała ochotę rzucić jakimś kosmatym tekstem, ale wtedy... -Hermes? Co Ty tutaj robisz o tej porze? I czemu oglądasz takie bajki? - spytała i skrzyżowała ręce na piersiach. Zaraz też zorientowała się, że pod szlafrokiem nie ma nic, więc dla pewności bardziej opatuliła ciało. Spojrzała na Polo nieco zmieszana, bo co jeśli młody widział ich wyczyny? Przecież zawsze pierwsze co to leci do jej pokoju. -Obudziłem się, bo myślałem, że jeszcze jestem w ciężarówce. Przecież z tatą w nocy się budziliśmy, żeby nas rozładowali. To znaczy tata wstawał, a ja leżałem.- odparł młodzieniec nawet nie odrywając wzroku od telewizora. Nawet pies, leżący na jego nogach, oglądał dziwne kreskówki.- Byłeś w naszej sypialni? - spytała bez zastanowienia i splotła dłonie na karku, gdy malec skinął głową. Odwróciła się na pięcie i w zasadzie to już nie wiedziała o co dalej pytać. Owszem, każdy dzieciak nakrywa w końcu rodziców, ale sześciolatek to znacznie za wcześnie. Ona miała 12 lat i przez pewien czas nie potrafiła pozbyć się tego obrazka z głowy. Dramat.

[Apollo Kennedy]

No na pewno się Polo nie spodziewał ze ich syn był w ich sypialni kiedy oni w dość intensywny sposób zajmowali łazienkę. Jednak jakoś specjalnie się tym nie martwił. Szklane drzwi były zaparowane do granic możliwości, pewnie tak samo jak szyby prysznica i cała łazienka. Więc niewiele mógł zobaczyć, poza tym że jego rodzice kąpali się razem. A to jeszcze będą w stanie jakoś mu wyjaśnić. Zaśmiał się cicho z pytań żony i wyciągnął butelkę wody z lodówki by po chwili się napić. - To chyba nie pora na bajki co? W trasie nie było oglądania bajek. - nie mieli na to czasu, choć Polo oddałby wiele za tablet z bajkami które na chwilę zajęłyby syna. Tablet pewnie miał, aczkolwiek malec wcale nie był nim zainteresowany. Oddał butelkę żonie i na chwilę zostawił ich samych. Żona mogła się zasłonić dokładnie i nie musiała się tak bać o świecenie dupa jak Polo w samym ręczniku. Więc poszedł wciągnąć siwe dresy by po chwili zbiec po schodach. - Gotowy do spania? - rzucił do syna licząc że żona wesprze go w tym i namówi malca do pójścia spać. Wątpię by mieli teraz ochotę na oglądanie bajek tylko dlatego że Hermes niby się wyspał. - Może mama zrobi kakao i poczytamy jakąś bajkę? - przysiadł na kanapie bok syna i złapał za pilota badając sytuację. Nie wiedział czy zaraz Hermes nie wpadnie w histerię tylko dlatego że bajki znikną z ekranu. Nie mieli łatwego życia. Ważne że nie buszowali w łóżku. Gdyby wtedy do nich wparowal do sypialni, pewnie musieliby mu się ostro tłumaczyć. Bo czemu rodzice klaskają w nocy sobie nie? Z resztą jeszcze wszystko przed nim. A oni na pewno starali się zamykać drzwi na klucz, albo chociaż być na tyle cicho by dzieciaki się nie obudziłam wszystkie pasy bezpieczeństwa są zapięte. Tylko teraz Hermes po prostu przez te kilka dni przestawił się na nocne pobudki ojca w trasie i samo wyszło.

[Marseille Kennedy]

W tym duecie Mar była od martwienia się. Nawet jeśli łazienka zamieniła się w saunę, a malec nie wiedział jak połączyć te kropki, to ona i tak chciała się w tej chwili zapaść pod ziemię. Oczywiście pojawiło się kilka "a jeśli", które miejsca by nie miały, bo maluch zwyczajnie nie wchodzi do łazienki kiedy mama, albo tata biorą prysznic. -A już na pewno nie było oglądania takich bajek. - wskazała brodą na ekran i sama przez chwilę próbowała rozgryźć o co chodzi w tych kreskówkach. Treść i dubbing był tak irytujący, że zwyczajnie wolała zająć się butelką wody i upić z niej kilka łyków. Przysiadła na oparciu kanapy i roztrzepane po śnie włosy zaczesała do góry. Żeby oderwać wzrok malucha od ekranu zadarła jego podbródek do góry i korzystając z okazji, że Polo nie było w salonie cmoknęła syna. Wiadomo, że Hermes jest tak duży wcale a wcale nie tuli się do mamy i nie daje jej buziaków. -Oj chyba tak - powiedziała i wymusiła głośne ziewnięcie, tylko po to, by mały ziewnął zaraz za nią. Zawsze to działało. -Skoro króliś ziewa, to znak, że trzeba spać - powiedziała lekko łaskocząc malca w szyjkę. Próbowała czymś zająć malucha, tylko po to, by zaraz i mała Selene się nie obudziła. Nie była skora robić maluchowi kakao tak późno, bo zdawała sobie sprawę, że może mieć złe sny z pełnym brzuszkiem. Ale skoro padła propozycja i mały patrzył na nią tymi swoimi ślepiami, to jak tu nie odmówić? -Ale wyjątkowo wypijecie je w pokoju Hermesa- miękkie łóżeczko, ciepły napój i czytanie książki? Nie ma mocnych na takie usypianie. - Tylko bez wygłupów, za ścianą śpi Selene. A jak ją obudzicie to Hermes będzie ją usypiał. - dobrze, że chociaż mała potrafiła spać jak kamień i nie reagować na dźwięki w środku nocy. Przecież zamykanie drzwi i wzajemne uciszanie się długo nie podziała, a maluch zacznie kumać co się dzieje w pokoju rodziców. Podała chłopcom kubki z ciepłym napojem, a sama zawinęła się do sypialni, by rozczesać mokre włosy i ubrać się na wypadek, gdyby Hermes jednak postanowił z nimi spać. I pewnie tak było, gdy po zakończeniu bajki maluch nie chciał spać. Łatwiej przecież było przyprowadzić chłopca do sypialni. Całe szczęście Marseille zamiast kolejnej krótkiej koszuli nocnej wciągnęła na siebie koszulkę Polo z logo NASA.
zt x 2