Karty postaciRelacjeMessengerKalendarzeInstagram
a
Awatar użytkownika
there is that one bitch i love
31
188

Post

outfit

— I’ll see you later then. Okay, love you babe, bye. — Rozłączył się i rzucając się jeszcze spojrzenie na uśmiechniętą twarz Ramsaya na tapecie, sam lekko uśmiechnął się pod nosem nim ruszył w kierunku przedszkola do którego chodziła młodsza siostra Jerome. Obiecał mu, że dzisiaj ją odbierze a skoro i tak plany z Ramsayem dopiero miał na później, nie miałby nawet serca by jej nie odebrać. Mała zawładnęła jego sercem już pierwszy raz kiedy ją spotkał i kiedy tylko mógł, korzystał z okazji by móc ją trochę porozpieszczać. I kiedy mówił rozpieszczać, miał na myśli kolejnego pluszaka bądź lalkę. Gdyby tylko mógł w ogóle nie godziłby się na to by mieszkała i ona i Jerome w tym patologicznym domu. W jego apartamencie było wystarczająco miejsca by pomieścić tę dwójkę z dala od krzywd jakich tam doświadczały.
— Hey princess. — Kucnął przed małą, uśmiechając się gdy ta objęła go swoimi drobnymi ramionami. — Did you have fun today? — Spojrzał na nią, unosząc brew po czym połaskotał ją po brzuchu gdy ta pokiwała głową z uśmiechem. — Perfect. There’s someone who can’t wait to meet you. Wait a second, let me talk with my princess first..okay fine, now shut up.. — Mruknął cicho za swoje plecy, przewracając oczami. — He’s so impatient to meet you, unbelievable. You ready? — Uśmiechnął się kiedy mała podskoczyła, z niecierpliwością próbują zobaczyć co było za plecami Graysona. — Three..two.. one ta da.. — Wysunął zza swoich pleców pluszaka nie mogąc powstrzymać się od cichego śmiechu gdy siostra chłopaka pisnęła, zgarniając go w swoje ręce. — You like him? — Uśmiechnął się, wskazując palcem na swój policzek a gdy mała go w niego cmoknęła, Grayson chwycił się za serce udając jak gdyby dostał całusa od miłości swojego życia. Zaśmiał się po chwili, podnosząc z ziemi i chwytając dziewczynkę na ręce poszedł do samochodu. — Let’s go meet your brother, okay princess? He’s going to scold me again but do we care? No, we don’t. - Pstrykając ją w nos, posadził ją w siedzonku po czym sam usiadł na miejscu kierowcy po chwili odjeżdżając.
— Okay, okay shut up Rome. I’ll spoil my princess whenever I want and you shut up. — Przewrócił oczami, zawieszając ramię na chłopaku i czochrając lekko jego włosy. Śmiejąc się, odskoczył od niego nim mógł go kopnąć. — Are you staying at mine today? — Spojrzał na niego, upijając łyk swojej kawy. — Are you sure? I don’t think I’ll come home today, we have a date with Ramsay, which is.. — Wyciągnął z kieszeni telefon, sprawdzając godzinę. —... in two hours. Anyway, you have spare keys. Let me know if you guys change your mind and take some money if you need. I’ll go now, still have to take shower. Let me know! — Klepnął go lekko w ramię, wychodząc zza laty. — Bye princess, sleep well today, listen to your brother and don’t forget to brush your teeth. — Pomachał małej po czym wyszedł z kawiarni kierując się w stronę samochodu, ruszając od razu w kierunku mieszkania.
Czego nie spodziewał się zobaczyć po drodze to jego chłopaka, awanturującego się z jakimś typem, który w dodatku śmiał trzymać go o wiele za mocno za ramię. Kim był ten facet i czego chciał od jego chłopaka?
Marszcząc brwi, Grayson zatrzymał samochód i nawet go nie gasząc wyszedł z niego, kierując się w stronę tej dwójki. — What’s going on here? — Rzucił, stając tuż obok nich. — And if you won’t take your fucking hands off my boyfriend in a second I’ll do it myself. — Spojrzał na niego, a kiedy ten nie zamierzał go słuchać, chwytając nieznajomego chłopaka za nadgarstek gwałtownie odrywając jego dłoń od ramienia, stając tuż przed Ramsayem. — Who the fuck are you?
Ramsay McKay
Obrazek
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum!
mów mi/kontakt
bitter peach
a
Awatar użytkownika
found his better bitch
33
185

Post

outfit

Ramsay od samego rana robił dziś za opiekunkę, bo jego ulubiona starsza siostra nie miała z kim zostawić swojego najmłodszego syna, więc podrzuciła mu go jeszcze przed śniadaniem. Miała szczęście, że McKay uwielbiał dzieci, inaczej mógłby się sprzeciwić, zwłaszcza, że miał nieco inne plany na poranek, który finalnie spędził razem z brzdącem i swoimi psami w ogrodzie. Podczas gdy psy pilnowały dzieciaka, on mógł trochę sobie poplotkować przez telefon. A przynajmniej do czasu, kiedy nie zadzwonił Grayson, zapraszając go na jakieś wieczorne wyjście. A jemu nigdy nie mógł odmówić. Choć początkowo nie był zbytnio przekonany do całego tego związku, to jednak Archibald okazał się dotrzymywać słowa. Nie urządzał mu już scen zazdrości, a przynajmniej nie tak otwarcie jak przedtem, a ich relacja uległa znacznej poprawie. Minione miesiące były naprawdę wspaniałe. Nie licząc tego, że ciągle dostawał wiadomości od swojego byłego, które od razu usuwał, nie chcąc mieć z nim najmniejszego kontaktu. Facet przestał dla niego istnieć z chwilą, z którą porzucił go z powodu jego nagłego kalectwa.
- Come on, sweetie. It’s not rocket science, you can do it! - zachęcał swojego bratanka do jazdy na dziecięcym rowerku. Szło mu naprawdę dobrze. Słysząc dźwięk silnika zatrzymującego się na podjeździe, wziął małego na ręce. Jego psy ujadały niemiłosiernie, niezadowolone hałasem. - Dolce, Gabbana, shush or I’ll make a bag out of you two! - no, działało za każdym razem. Gdy przekazał już siostrze jej najcenniejszy skarb razem z całym jego dobytkiem, postanowił coś zjeść. Niestety, zapomniał zrobić wczoraj zakupów, więc wzdychając, wybrał się na miasto. Nadal miał sporo czasu przed spotkaniem z Graysonem, a że zawsze wyglądał idealnie, nie musiał za bardzo się szykować. Choć pewnie i tak spóźni się godzinę, jak to miał w zwyczaju. I gdyby tylko wiedział jak katastrofalne w skutkach będzie jego poszukiwanie jedzenia, wolałby już głodować.
- Ramsay? Ramsay McKay, it’s you, isn’t it? - usłyszał za sobą dziwnie znajomy głos, gdy przechodził obok jednego ze sklepów. - You. What the fuck are you doing here, Will? - zapytał, odwracając się w stronę mężczyzny. Wyglądał tak idealnie jak wtedy, gdy widział go po raz ostatni. Czyli jakieś trzy godziny przed wypadkiem. - I’ve been texting you for weeks now. Did you even receive any of my messages? - zapytał, zbliżając się do niego. Ramsay odruchowo zrobił krok w tył. - Yeah, I did. And I’d appreciate it much if you stopped texting me. I already threw all trash away, don’t need them to come back - być może tymi słowami w jakiś sposób go sprowokował, bo Will złapał go mocno za ramię i przyciągnął do siebie. Nawet jeśli ich związek był przed tym wszystkim dosyć udany, choć burzliwy, teraz nie chciał mieć z nim nic wspólnego. - Stop pretending you don’t want me. I know you miss me. I came to take you away from this… Whatever this hellhole is called. It’s not your place, Ramsay. We both know it - coś mu mówiło, że będzie mieć siniaka w miejscu, gdzie mężczyzna go trzymał, bo robił to tak mocno. Ciekawe czym wytłumaczy to Graysonowi.
- I only know that you left me alone in this, how you call it, Hellhole, when I needed you the most. If you didn’t want me at my worst, you don’t deserve me at my best. No, you actually don’t even deserve me at my worst cause it’s sooo out of your league. Now listen…
- No. You listen. We belong to each other. Was I a bad boyfriend? Didn’t I give you everything you wanted? - trudno było mu powstrzymać śmiech na jego słowa. Ten kretyn kompletnie ignorował wszystko, co do niego mówił. - Honey, are you even paying attention to what you say? All I ever wanted was someone to be with me. You weren’t. So get the fuck out of here before you make me really angry.
Przez tę cholerną kłótnię nie zarejestrował podjeżdżającego samochodu. Inaczej pewnie od razu rozpoznałby auto Graysona. Niestety, zrobił to zbyt późno. - Your boyfriend? Who the fuck are YOU? - prychnął jego ex, kiedy Grayson stanął między nimi. - I thought you had a better taste in man, Ramsay. Guess this place made you completely tasteless… I’m his boyfriend. So better get out, you poor villager, before you get your hopes too high. Boyfriend… This man’s fucking hilarious - podczas, gdy Will głośno się śmiał, Ramsay widział jak wściekłość zaczyna odmalowywać się na twarzy Archibalda. Niedobrze. - Baby, don’t listen to this piece of shit. Let’s go - mruknął, łapiąc Graysona za nadgarstek i pociągnął go lekko w stronę samochodu. Coś mu mówiło, że nie będzie łatwo. - And you, pathetic leech, go back to the hole you crawled out of.

Grayson Archibald
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SIR - dla wszystkich Panów z okazji Dnia Chłopaka 2020! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! BOGATE CV LGBT+ W ZWIĄZKU MAŁŻEŃSKIM PO PRZESZCZEPIE OSOBA PUBLICZNA DZIWAK Walczę z depresją Praca w przemyśle modowym GROUP CHAT
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
there is that one bitch i love
31
188

Post

Patrzył wściekle na chłopaka, starając przypomnieć sobie czy gdzieś już wcześniej widział go w pobliżu Ramsaya. Za nic jednak nie rozpoznawał tej twarzy przez co jeszcze bardziej gotowało się w nim od środka. McKay chyba go nie okłamywał i nie spotykał się z nikim na boku, prawda?
Wyrzucił z siebie szybko te myśli, nie chcąc podważać zaufania chłopaka. Już tyle razy go zawiódł, że nie chciał wyciągać pochopnych wniosków dopóki nie dowie się kim tak naprawdę był ten koleś i czego chciał od jego chłopaka.
— Are you fucking deaf you piece of shit? — Mruknął, chwytając go za kołnierz gdy sam nazwał się chłopakiem Ramsaya. — I’ll tell you one more time and you better listen before I make you so good that even your own mother won’t recognize you, understood? — Spojrzał na niego unosząc brew, choć nie zamierzał luzować uścisku, a wręcz jeszcze bardziej zacisnął dłonie gdy ten po raz kolejny go wyśmiał. — Poor guy doesn’t know to not mess up with me in this place. Are you going to be a good bitch and leave Ramsay and Hope Valley yourself or do you want me to make you disappear before you even leave the town? Your choice, but the time is ticking. — Odepchnął go od siebie, czując dłoń Ramsaya na swoim nadgarstku. Odwracając się w jego kierunku, podszedł do niego bliżej, obserwując ramię które tamten wcześniej kurczowo trzymał. Całując lekko zaczerwienione miejsce, spojrzał na chłopaka. — Are you okay baby? — Ujął jego twarz w dłonie, nachylając się do pocałunku, do którego jednak nie doszło bo tamten postanowił skierować kilka słów w kierunku Ramsaya. — What did you just say? — Ponownie chwycił go za koszulkę. — That this bitch will come back to me. Bet he would spread his legs for me if you didn’t show up. He’s not the guy you think he is. — Nie mógł słuchać tego ani chwili dłużej i nie zwlekając z całej siły uderzył go w twarz, śmiejąc się gardłowo gdy chłopak się zaśmiał. — Look at you. Having enough already? — Uderzając go kilkakrotnie w brzuch, czuł jak wściekłość ogarnia jego ciało jeszcze bardziej. Do tego stopnia, że kompletnie nie panował nad tym co robił i gdzie uderzał. Nie zarejestrował również próśb ze strony Ramsaya, ani tego gdy ten próbował odciągnąć go od tego dupka.
Zamarł gdy odwracając się nie panując nad emocjami uderzył wierzchem dłoni w policzek ukochanego. W sekundę znalazł się przy nim próbując chwycić go w swoje ramiona, ale widząc jak chłopak patrzył na niego ze strachem serce łamało mu się na kawałki. — I’m so sorry, Ramsay. Baby, I’m so sorry.
Ramsay McKay
Obrazek
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum!
mów mi/kontakt
bitter peach
a
Awatar użytkownika
found his better bitch
33
185

Post

McKay może i miał wiele za uszami, ale nigdy nikogo nie zdradził. Jeśli już z kimś był to z nim i tylko z nim. Obawiał się tylko, że zazdrość Graysona mogłaby nie pozwolić mu tego zrozumieć. Może dlatego nie wspominał mu o tych wiadomościach, czego zaczynał teraz ogromnie żałować. Może gdyby to zrobił, Archibaldowi udałoby się zachować spokój. A może nie, trudno przewidzieć. W końcu zawsze był bardzo temperamentny.
- Grayson - rzucił ostrzegawczo. Byli na środku ulicy, w dodatku był środek dnia, i nie chciał urządzać tu żadnej sceny. Jego były nie był tego warty. Grayson jednak zdawał się go nie słyszeć, więc zaryzykował i powoli, delikatnie złapał go za nadgarstek, próbując przyciągnąć go w swoją stronę. Podziałało, bo na moment zapomniał o tym śmieciu. - I’m fine - mruknął, chcąc pocałować go na uspokojenie, ale niestety, Will miał dla nich inne plany. Ramsay westchnął ciężko, mając serdecznie dość tej szopki. Gdyby chciał obejrzeć jakąś dramę, włączyłby Netflixa. Trudno słuchało się takich bzdur z ust kogoś, kto był dla niego kiedyś bardzo ważny, ale w tym momencie, gdyby Grayson nie wziął sprawy w swoje ręce, pewnie zwyczajnie zmierzyłby go wzrokiem i odszedł, bo szkoda mu było czasu na gówniarskie przepychanki. - Grayson, what the fuck?! - krzyknął widząc jak ten uderza jego byłego w twarz, ale na tym niestety się nie skończyło. Kompletnie nie obchodził go ten facet, nie chciał tylko, żeby Archibald miał przez to jakieś problemy, a niestety Will był dosyć znanym celebrytą, który potrafił namieszać. - Stop it, Grayson. Please just stop… Please, he’s not worth it - prosił go, ale ten jakby w ogóle go nie słyszał. Wobec tego spróbował się do niego zbliżyć, ale tym razem zrobił to chyba zbyt szybko, bo moment później poczuł uderzenie. Bolało, jednak nie tak mocno jak jego serce. Odruchowo odsunął się od niego na bezpieczną odległość, a kiedy Grayson zaczął się zbliżać, Ramsay się cofał. Już raz, dawno temu, gdy był bardzo młody, doświadczył czegoś podobnego od osoby, którą kochał. Dlatego tak bardzo zabolała go powtórka. - Stay away. Go and fucking end him if it makes you feel any better - sam nie wiedział co teraz czuł. Strach, że zaraz znowu oberwie? Rozczarowanie? A może po prostu było mu cholernie przykro, bo gdzieś tam myślał, że jakoś to wszystko sprowokował?

Grayson Archibald
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SIR - dla wszystkich Panów z okazji Dnia Chłopaka 2020! 1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! BOGATE CV LGBT+ W ZWIĄZKU MAŁŻEŃSKIM PO PRZESZCZEPIE OSOBA PUBLICZNA DZIWAK Walczę z depresją Praca w przemyśle modowym GROUP CHAT
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
there is that one bitch i love
31
188

Post

Może powinien zostać w tym cholernym domu i nigdzie się z niego nie ruszać, ale oczywiście musiał wyjść bo nie mógł usiedzieć na miejscu i w tym momencie żałował. Żałował, że wyszedł, żałował że nie spał dłużej i żałował że w ogóle jechał akurat tą trasą i zobaczył tę dwójkę razem. Jego cholerna zazdrość w niczym nie pomagała, a jedynie doprowadzała do wszystkich kłótni które kiedyś mieli. Choć tym razem ta wściekłość która w nim buzowała była spowodowana tym, że ten skurwiel położył swoje łapska na Ramsayu. Cała zazdrość poszła wtedy na bok, ale jednak nie do końca wygasła.
Gdyby wiedział co za chwile miało się stać pewnie nigdy nie wkurzyłby się do tego stopnia, a prędzej dowiedziałby się kim jest ten chłopak i z chęcią spotkał się z nim bez obecności McKaya. Grayson jednak miał w sobie wiele złości, tej z dzieciństwa i tej z nastoletnich lat, która jak widać nie uszła z niego z stu procentach jak był tego przekonany. — He’s going to pay for touching you. Having enough already? — Zaśmiał się gorzko, uderzając go jeszcze raz w twarz, śmiejąc jeszcze głośniej gdy ten zachwiał się do tyłu. Ciskał w niego wyzwiskami, będąc kompletnie w transie pod wpływem złości i nie mógł przestać, nie mógł przestać okładać go pięściami nawet gdy wszystko krzyczało w jego umyśle, że powinien sobie odpuścić.
Zaślepiony rządzą skrzywdzenia go nie słyszał tego co mówił do niego Ramsay, może gdyby tak było to w porę by się go posłuchał i nic z tego co miało miejsce chwilę potem nie wydarzyłoby się?
Poczuł jak serce pęka mu na kawałki widząc jak Ramsay odsuwa się od niego, a w jego oczach krył się strach przed kimś kto miał go chronić od wszystkich i wszystkiego, a nie ranić.
Jeżeli wcześniej był wściekły to teraz był wkurwiony poza skalę i nie mógł winić nikogo tylko samego siebie. I tego cholernego dupka do którego ponownie się odwrócił i chwytając go za fraki, przybliżył do siebie, cedząc przez zęby. — I don’t want to see you breathing next to him ever again, understood? Or next time you won’t be able to see daylight. — Mruknął, pchając go na ziemię.
— I’m sorry Ramsay. — Nie mógł spojrzeć chłopakowi prosto w oczy i wymijając go, wsiadł ponownie do samochodu. Uderzając kilkakrotnie o kierownicę, otarł z policzka łzę po czym ruszył w kierunku miejsca które niegdyś nazywał swoim domem.
— Forgive me Father, for I have sinned.
Ramsay McKay

zakończone.
Obrazek
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum!
mów mi/kontakt
bitter peach
Zablokowany