- Jest bez smaku, inaczej byście go tak obficie nie przyprawiali i nie dodawali do niego innych, mniej mięsnych dodatków - wywróciła oczami - pokaż mi chociaż jedną potrawę, która nie zawiera soli i pieprzu, tylko obejmuje jedzenie samego, czystego mięsa - spojrzała na niego bardzo wymownie. Mogła się zgodzić, że mięsa mają różne faktury, ale mogła się też zgodzić z tym, że w sumie to większość mięs śmierdzi. Bo fiołkami przecież nie będzie zalatywać.
- I to wszystko robisz sam? Nie boisz sie tak… bez wsparcia? - zapytała zaciekawiona, bo no niby był facetem, ale ktoś też musiał pilnować, żeby nie rozwalono mu głowy gdzieś po drodze. Chociaż no, miał dość ryzykowny zawód, przecież dziennikarze za niektórymi granicami też są mordowani… I to nawet korespondenci, bo przecież nie każdy chce ujawniać co tam sobie robi za frontem, a kiedy nie ma kto donosić…. to wiadomo.
- Tak, chcesz ją zwiedzić? - zapytała, z łobuzerskim uśmieszkiem, bo w sumie, skoro już byli towarzyszami w zbrodni i towarzyszami na tratwie, mogli sobie jeszcze trochę potowarzyszyć! - A wysadzić ją nie jest wcale aż tak łatwo, zwłaszcza że butla jest poza przyczepą - dodała, z rozbawieniem lekkim. Gdyby była w środku, mogłoby być bum. A że Liv to Liv, to na pewno by było… - Będę pamiętać - obiecała jeszcze, bo to miłe, że chciał jej pomóc. Nie wiedział na co się porywał, heh, ale to miłe!
- Wszystkie książki, napisane w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat są wegańskie - zauważyła z rozbawieniem, skoro postanowił wytknąć jej weganizm w takim momencie - ale najbardziej lubie takie książki przygodowe, gdzie dużo się dzieje i jest jakaś tajemnica do odkrycia. I fantastyczne, o świecie elfów, magii… raz czytałam taką serię, która była o piratach, którzy jednocześnie byli wampirami. No i… romanse też lubie - przyznała, nieco zarumieniona. Czytała je z zapartym tchem, a jak była jakąś pikantna scena, to na moment odkładała książkę, zawstydzona tym co przeczytała!
- Nie było okazji, strasznie na mnie krzyczał i nie pozwolił sobie nakleić plasterka - przyznała, marszcząc nosek. A potem wywróciła oczami.
- Daj spokój, mam tyłek jak szafa, waży pewnie dwa razy tyle co ty - rzuciła, pół żartem, pół serio, a potem ostrożnie wpakowała się na tratwę - ej ale czemu życzysz kozie śmierci? To bardzo niemiłe! - zdecydowała, jak już się znalazła na tratwie, a potem podała mu rękę, żeby pomóc mu także wejść. Co było super głupie, bo zachwiała się, ciągnąć go, straciła równowagę, a potem oboje wpadli do wody!
a
mów mi/kontakt
paula
a
- Większość warzyw też się przecież przyprawia... nawet na kanapkach soli się i pieprzy takiego pomidora na przykład... od tego są przyprawy - powiedział wzruszając ramionami. - Każde mięso można zrobić bez przypraw i da się to zjeść - tylko po co skoro istniały teraz najróżniejsze przyprawy żeby smak podkreślać, dlaczego więc sobie odmawiać przyjemności? Zupełnie bez sensu. - Nie mam za bardzo wyboru - odpowiedział na jej kolejne pytanie. Wiadomo ludzie mądrzejsi od niego mu mówili gdzie może iść, a gdzie nie, i na co powinien uważać, ale no nie ma co ukrywać. Nie był to najbezpieczniejszy zawód na świecie.
- Jak zapraszasz to jasne - uśmiechnął się, bo w sumie jak miałby kobiecie odmówić? No Marshall nie potrafił, szczególnie jak go laska zapraszała do siebie na chatę. Nie mógł tego zrobić! - Romanse lepiej smakują w życiu niż w książkach - rzucił tak o sobie, w sumie nie pomyślał o tym jak dziewczyna mogła to odebrać. W Seattle życie uczuciowe Marshalla zdecydowanie było bardziej rozbudowane, a teraz cóż, bardziej się martwił o to, że będą musieli się niedługo z Giną przeprowadzić z hotelu do jakiegoś domu. No i jednak mieszkając ze swoją przyjaciółką będzie mu trochę trudniej przyprowadzać laski do siebie do domu i fundować im takie randki jak to robił do tej pory. Jakoś sobie jednak będzie musiał poradzić.
Później już zbudowali tą tratwę, ale chyba jednak nie tak dobrze im wyszło skoro oboje wylądowali w wodzie. Oczywiście śmiechu było co niemiara i bardzo dobrze, że na Florydzie było ciepło, to się nie przeziębili gdy już z wody się wygramolili i postanowili ładnie się pożegnać i rozejść do domu, bo jednak wypadałoby się przebrać.
2xzt
- Jak zapraszasz to jasne - uśmiechnął się, bo w sumie jak miałby kobiecie odmówić? No Marshall nie potrafił, szczególnie jak go laska zapraszała do siebie na chatę. Nie mógł tego zrobić! - Romanse lepiej smakują w życiu niż w książkach - rzucił tak o sobie, w sumie nie pomyślał o tym jak dziewczyna mogła to odebrać. W Seattle życie uczuciowe Marshalla zdecydowanie było bardziej rozbudowane, a teraz cóż, bardziej się martwił o to, że będą musieli się niedługo z Giną przeprowadzić z hotelu do jakiegoś domu. No i jednak mieszkając ze swoją przyjaciółką będzie mu trochę trudniej przyprowadzać laski do siebie do domu i fundować im takie randki jak to robił do tej pory. Jakoś sobie jednak będzie musiał poradzić.
Później już zbudowali tą tratwę, ale chyba jednak nie tak dobrze im wyszło skoro oboje wylądowali w wodzie. Oczywiście śmiechu było co niemiara i bardzo dobrze, że na Florydzie było ciepło, to się nie przeziębili gdy już z wody się wygramolili i postanowili ładnie się pożegnać i rozejść do domu, bo jednak wypadałoby się przebrać.
2xzt
mów mi/kontakt
autor