Karty postaciRelacjeMessengerKalendarzeInstagram
a
Awatar użytkownika
my mother told me that i had a chameleon soul, no moral compass pointing due north, no fixed personality
21
169

Post

02.

Wizyta niechcianego gościa, jakiego Lula miała ostatnio nieprzyjemność zastać w swoim mieszkaniu, przyniosła zasadniczo jeden skutek: brunetka obecnie nie czuła się bezpiecznie nawet w zaciszu własnych czterech ścian. Próbowała skontaktować się ze swoim bratem, ale bezskutecznie: wciąż zgłaszała się poczta głosowa, więc w końcu Gardner zostawiła mu tylko wiadomość i... czekała. Mimo wszystko jednak nie chciała, żeby Leo wrócił do Hope Valley tylko po to, aby dopadli go jacyś gangsterzy; wszak zniknął stąd nie bez powodu i dopiero teraz Lula miała okazję ów powód poznać. Od tamtej pory nie otrzymała jednak odpowiedzi, i nie wiedziała nawet, czy braciszek w ogóle odsłuchał jej wiadomość. Tak czy inaczej - wniosków było kilka: albo Leo nie przewidział, że jego działania odcisną piętno na kimś innym, niż on sam (prawdopodobnie), albo... miał to gdzieś. Miał gdzieś. I chociaż Lula naiwnie pragnęła wierzyć w to, że jej starszy brat jakimś cudem uratuje ją od smutnego losu, to jakiś głosik w jej głowie coraz głośniej zdawał się sugerować, że nic takiego się nie zdarzy. Że została z tym sama. I nie miała pojęcia, co robić.
Wciąż mając jednak w pamięci tamtą niezapowiedzianą wizytę, uświadomiła sobie - a raczej: przekonała samą siebie - że nie musiała się bać; że ów nieznajomy mężczyzna nie zrobi jej krzywdy. Prawda? Nie miał w tym żadnego interesu, mimo wszystko nie wyglądał też na psychola, który czerpałby przyjemność z zabijania. Po prostu chciał odzyskać to, co brat Luli był mu winien. To wszystko. A ona - po prostu spanikowała. To się nie powtórzy. To na pewno się nie powtórzy.
Mimo to na samą myśl, że miałaby spędzić samotnie noc, nie będąc nawet w stanie zmrużyć oka, i że miałaby tak po prostu siedzieć bezczynnie w tym pustym mieszkaniu, czekając tylko aż mężczyzna wróci tam, żeby upomnieć się o swoje - skręcało ją w żołądku. Nie chciała w to wciągać nikogo ze swoich znajomych, ani prosić o pomoc, nawet jeśli to nie były bezpośrednio jej problemy, a problemy jej brata; ale nie chciała też znowu być bezradną ofiarą. Nawet gdyby miała wykorzystać w tym celu niczemu niewinnego człowieka, którego nawet nie znała i którego nie byłoby jej żal - podobno osoby takie jak ona: takie, które same były wykorzystywane od młodego wieku, miały tendencję do eksploatowania innych ludzi, ale... czy można ją za to winić? Plan miała prosty - króciutka, ledwie zasłaniająca pośladki, mała czarna; krwista czerwień na ustach; duszny, zatłoczony klub i lekko podchmielony, skuszony dwudziestojednoletnim ciałkiem Luli naiwniak, który da się zaciągnąć do jej domu albo, jeszcze lepiej, zabierze ją do siebie, a w razie potrzeby również obroni ją przed Sonny'm. Cóż, jak na możliwości strategiczne samotnej, młodej dziewczyny - był to plan doskonały. I praktycznie realizował się sam; tańcząc pośród tłumu spoconych, ocierających się ciał, brunetka łatwo podchwyciła spojrzenie sączącego samotnie alkohol przy barze mężczyzny. Idealnie, teraz pozostało już tylko zakołysać bioderkami, i w końcu podejść, by pozwolić nieznajomemu postawić sobie drinka. Wtedy jednak Lula poczuła, jak na jej biodrach wylądowały cudze dłonie, a męskie ciało niemal przylgnęło do niej od tyłu, na co zniechęcony tym nieznajomy przy barze odwrócił zaraz wzrok i rozejrzał się dalej po roztańczonym tłumie. A Lula - podjęła grę takimi kartami, jakie aktualnie miała do dyspozycji. Kołysząc się leniwie w rytm klubowej muzyki, nakryła dłonie mężczyzny własnymi i pokierowała nimi w górę po swym, skrytym za czarnym materiałem obcisłej sukienki, ciele, by zatrzymać je tuż pod biustem. Przechyliła lekko głowę i przymknęła powieki, ocierając się bezwstydnie pośladkami o ciało mężczyzny. Nieczęsto - a w każdym razie: nie zawsze - pozwalała sobie na tak śmiałe posunięcia, zwłaszcza gdy nie wiedziała nawet, z kim ma do czynienia, bo twarz nieznajomego wciąż pozostawała dla niej słodką tajemnicą. Którą Tallulah wreszcie zdecydowała się rozwikłać, gdy obróciła się zwinnie w objęciach mężczyzny i przemknęła dłońmi po jego umięśnionego torsie, zanim spojrzała nieco wyżej i... niemal zamarła, kiedy zorientowała się, że oto ma przed sobą człowieka, przed którym pragnęła uciec. Ukryć się. "Przede mną nie da się uciec", przypomniała sobie jego słowa, które niemal rozbrzmiały w jej głowie, zagłuszając nawet głośną, odbijającą się pod jej czaszką, muzykę. Uprzedził, że jeszcze wróci, a mimo to Lula znów dała się zaskoczyć. Z rozchylonymi lekko ustami, patrzyła na niego tymi swoimi wielkimi, sarnimi oczami, a Sonny mógł poczuć, jak nacisk jej drobnych dłoni na jego tors osłabł, jakby zamierzała zaraz czmychnąć, pomimo wciąż spoczywających na jej ciele i przytrzymujących ją blisko dłoni bruneta.

Sonny Hughes
LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku Na fali - za udział w evencie Tworzę relacje jak prawdziwy influencer BOGATE CV BAŚNIOPISARZ Adam i Ewa PRACA W HOTELARSTWIE Boje się burzy Kocham naleśniki Gillette
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
zuchwały egoista, który wykorzystuje wszystko i wszystkich dla własnych celów, prowadzi klub nocny w Cape Coral i kasyno na ekskluzywnym jachcie w Hope Valley, kręcąc swoje nielegalne interesy gdzie tylko się da, a że bywa agresywny, to zdecydowanie lepiej nie wchodzić mu w drogę
32
185

Post

2.

Od czasu ostatniej wizyty w mieszkaniu siostry faceta, który dłużny był mu więcej niż w gruncie rzeczy mógłby kiedykolwiek oddać, odczuwał nieopisaną wręcz ekscytację; ogarniało go uczucie, o którym dawno zdołał zapomnieć, chociaż adrenalina jest u niego raczej na porządku dziennym. To jednak było czymś innym, czymś co sprawiało, że cholernie mocno nie mógł doczekać się chwili, w której minie te przeklęte 48 godzin, by mógł wrócić do ciemnowłosej, delikatnej i nieco naiwnej dziewczyny, która - jak niemalże był pewien - nie zdoła ściągnąć tutaj swojego braciszka. Z jednej strony oczywiście głównie na tym mu zależało, a właściwie należałoby dodać, że tylko na tym, ale od czasu konfrontacji z jego małą siostrzyczką, miał wrażenie, że mógł zyskać na tym znacznie więcej niż początkowo w ogóle przypuszczał. I w grę nie wchodziły już tylko i wyłącznie duże pieniądze, ale też kobieta, która sprawiła, że jego myśli powracały do niej częściej niż w rzeczywistości powinny. Na jej nie szczęście wryła się w pamięć człowiekowi, którego zapewne wcale nie chciałaby nawet poznawać, a teraz za sprawą brata, będzie musiała się mu poddać - albo i oddać - aby spłacić dług, z którym nawet nie ma nic wspólnego. Nie miała jednak co liczyć na litość z jego strony, bo Hughes w ogóle nie posiada w swoim słowniku takiego słowa, niezależnie od tego o kogo by chodziło, litość była dla słabych. Dlatego też zamierzał wyegzekwować to co mu się należało i nie przejmował się tym, w jaki sposób się to odbędzie. Może nawet nie miał żadnego konkretnego planu, ale na pewno miał konkretny cel i była nim Lula, którą kazał obserwować przez najbliższe godziny i sam na bieżąco wiedział wszystko o tym - co, gdzie i kiedy - robiła jego nowa ofiara. Ponieważ nie miał czasu zajmować się tym sam, mając na głowie zbyt wiele interesów, jedynie na bieżąco monitorował sytuację, równie mocno ciekawy, czy przypadkiem gdzieś w okolicy nie pojawi się nagle Leo. Może nie docenił Luli i ich siostrzano-braterskiej relacji, a ta jest na tyle silna, że będzie w stanie ściągnąć tutaj tego pieprzonego tchórza, który przed nim uciekał? Szczerze w to wątpił, ale i tak był ciekawy jak rozwinie się ta sytuacja. Po Leo nie było jednak nadal ani śladu, równie dobrze mógł już po prostu nie żyć, z racji na to, że pewnie zadarł nie tylko z Sonny'm, ale również z innymi ludźmi z półświatka, którzy być może wcześniej zdołali go dopaść. Tak czy inaczej Lula wylądowała na jego celowniku i dziś, gdy nadszedł dzień ponownej wizyty, od jakiś dwóch godzin Sonny obserwował ją sam. Właściwie czekał jedynie na odpowiedni moment, by wejść do jej mieszkania, ale nagle ciemnowłosa opuściła swój kąt i wymknęła mu się w miejsce znacznie bardziej publiczne. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego co robi i ekscytowało go to jeszcze bardziej, bo nie jest żadną tajemnicą, że mężczyźni uwielbiają pogoń za króliczkiem. A jeżeli sądziła, że w ten sposób przed nim ucieknie, to musiała być bardziej naiwna niż przypuszczał, ale oczywiście nie odpuścił, pojechał tuż za nią, a potem wszedł do lokalu, w którym wyszukiwał ją swoim czujnym wzrokiem. I wyłapał ją na parkiecie, przez co sam oparł się o jeden z filarów i odpalił papierosa, dając się jej nacieszyć chwilą, a przy tym pozwolił sobie nacieszyć oczy widokiem jej zmysłowych i pełnych seksapilu ruchów, którymi raczyła męskie oczy, wyginając błogo ciało na parkiecie. Dawał jej też nacieszyć się poczuciem, iż przed nim uciekła. Zgasił jednak w końcu fajke, wypuścił dym z ust i w końcu ruszył w tamtą stronę, nie pozwalając sytuacji nazbyt się rozwinąć - nie chciał też bowiem, by nagle zniknęła mu w tłumie. Gdy dotarł na parkiet, zaszedł dziewczyne od tył i ułożył dłonie na jej kształtnych biodrach, niemalże przylegając torsem do jej pleców - niczym oznaczając "swoje" terytorium - i zaskoczony reakcją Luli Sonny, pozwolił jej ująć swoje dłonie i powędrować nimi wyżej tuż pod jej pełny biust. Wypuścił niego głośniej powietrze z ust, gdy zaczęła kołysać się w rytm muzyki, ocierając się jędrnymi pośladkami - ukrytymi jedynie za niewielkim skrawkiem materiału - o jego ciało, a właściwie niemalże o jego krocze. Wdychał przyjemny zapach jej perfum i póki co daleko było mu do tego, by na przykład skręcić jej kark, by jej grozić czy aby w ogóle zdradzić jej kto się za nią znajduje. Podjął jej chwilową grę, nawet lekko poruszając się wraz z nią i chłonął bliskość jej ciała, niezmiernie zaintrygowany dalszym rozwojem tej sytuacji, przez co mogła również wyczuć jego ciepły oddech na swoim karku, gdy jego palce nieco mocniej zaciskały się na jej ciele. W końcu jednak pozwolił jej zwinnie obrócić się tak, iż znalazła się przodem do niego. Spoglądał na nią z góry, obserwując jak przesuwa drobnymi dłońmi po jego torsie, by nagle unieść głowę i dostrzec twarz człowieka, któremu pozwoliła nawiązać ze sobą tak bliski kontakt. Można by nawet powiedzieć, że po jego twarzy przemknął cień uśmiechu, niemalże niezauważalnego, ale widok jej zaskoczonej twarzy był dla niego doprawdy bezcenny. Dlatego wyraz jego twarzy ukazywał wyłącznie satysfakcje; znowu ją zaskoczył. - Mówiłem, że wrócę... a ja zawsze dotrzymuje słowa - powiedział cicho, wpatrując się w jej przerażone oczy, z których mógłby dosłownie wyczytać każdą emocję, która targała jej drobnym ciałem. Gdy nacisk jej dłoni na jego tors zmalał, a ona próbowała zwiększyć dystans, zacisnął znowu nieco mocniej palce jednej dłoni na jej biodrze, by drugą dłoń unieść do jej twarzy. - Próbowałaś przede mną uciec? - przesunął kciukiem po jej dolnej wardze aż po policzek, następnie jednak również i tę dłoń umiejscowił na jej biodrze i tym samym zamknął jej szansę na jakąkolwiek ucieczkę - Ale takiego miłego powitania się nie spodziewałem - zacisnął nieco mocniej palce na jej ciele i przysunął ją jeszcze bliżej siebie, sprawiając, że niemalże zderzyła się z jego twardym torsem. Wpatrywał się intensywnie w jej duże, nadal pełne strachu oczy, nie zamierzając jej wcale wypuścić. Wręcz przeciwnie, chciał zobaczyć jeszcze więcej jej możliwości niż zaprezentowała mu przed chwilą.
Lula Gardner
Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! PALACZ Po odwyku Mam brodę
mów mi/kontakt
Sonny
a
Awatar użytkownika
my mother told me that i had a chameleon soul, no moral compass pointing due north, no fixed personality
21
169

Post

Może i Lula była naiwną dziewczynką - tak długo tkwiła w tym kokonie błogiej niewiedzy, że uzasadnionym było w jej przypadku myślenie, iż jej brat wcale nie miał kłopotów, i wcale przed nimi nie uciekł, a zwyczajnie wyjechał. Ona sama tak wiele razy nosiła się z podobnym zamiarem, świadoma tego, ze w miejscu takim jak Hope Valley i tak nie czeka jej świetlana przyszłość (z drugiej jednak strony, nie sądziła też chyba, że trafi tutaj na człowieka pokroju Sonny'ego; wszak do tej pory ta, bądź co bądź, urocza mieścina na Florydzie jawiła się w jej oczach jako definicja nudy i monotonii) - ale ostatecznie nigdy się na to nie zdobyła. W odróżnieniu od Leo, któremu łatwiej przychodziło wyciągnięcie rąk po to, czego chciał, i który, zamiast snuć plany i wciąż się z nich wycofywać - po prostu działał. Tallulah zawsze postrzegała to jako swego rodzaju odwagę; a starszy brat był jej bohaterem, za którym bez chwili zawahania skoczyłaby w ogień. Dopiero spotkanie z Sonny'm oraz to, co od niego usłyszała, poszerzyło nieco jej perspektywę. Choć nie do końca pozbawiło złudzeń, bo oczywiście wciąż niezależnie od wszystkiego wzięłaby stronę Leo, nawet jeśli okazywało się, iż jej braciszek zwykł wyciągać ręce również po to, co nie należało do niego. Ale czyż nie to samo można powiedzieć o brunecie, który nachodził przypadkowo w to wszystko zamieszaną Lulę, i całkiem dosłownie kładł na niej swoje łapy, jakby była jego własnością?
Patrzyła na niego spod wachlarza długich rzęs, nagle oddychając płytko i czując, jak jej mięśnie tężeją niekontrolowanie. Nie zdołała ukryć swego zaskoczenia; była przekonana, że nieznajomy, z którym tak śmiało poczynała sobie na parkiecie - chociaż miewała już do czynienia z dużo bardziej bezpośrednimi i niecierpliwymi typami, jacy udawali, że tańczą, a w rzeczywistości od razu próbowali pchać ręce pod jej bieliznę - był tylko kolejnym, zachęconym jej wdziękami naiwniakiem. Tymczasem mężczyzna, którego przed sobą zastała, był ostatnim, jakiego chciałaby teraz ujrzeć - i choć bez wątpienia był też przystojniejszy, niż ci, którzy przyszli się tu dzisiaj upić i poszukać szczęścia, to jego widok ani trochę panny Gardner nie ucieszył. Mimo że po zapowiedzi, iż będzie obserwowana, niemal przez cały czas oglądała się przez ramię, to i tak nie zdołała wymknąć się niezauważona. Liczyła jednak na to, że w dusznym, zatłoczonym klubie będzie bezpieczna, ale ewidentnie i w tej kwestii się pomyliła.
Nie odrywając spojrzenia od jego oczu, niemal wstrzymała oddech, kiedy brunet przesunął kciukiem po jej wardze. Nie wiedziała, czego się po nim spodziewać, a zatem nie powinno również dziwić to, że zwyczajnie mu nie ufała. Nie, kiedy pamiętała jeszcze, jak ta sama dłoń, która teraz musnęła delikatnie jej policzek, przyprawiając dwudziestojednolatkę o pewną konsternację, dokładnie dwa dni temu zaciskała się na jej gardle. Odetchnęła więc dopiero w chwili, gdy Hughes odjął dłoń od jej twarzy, i raz jeszcze sama skarciła się w myślach, starając odrobinę rozluźnić. Miała przecież być dzisiaj silniejsza, niż poprzednio. Miała się nie bać. Miała nie być ofiarą.
- Nie wiem, o czym mówisz - pokręciła lekko głową, udając, że bynajmniej nie znalazła się w tym miejscu, by zniknąć z jego radaru, a wyłącznie po to, po co ludzie przychodzą zwykle do klubów: żeby się zabawić, zapewne; mimo iż nie brzmiała raczej przy tym zbyt wiarygodnie, gdy przełknęła odrobinę nerwowo ślinę, czując jednocześnie, jak ręce mężczyzny zakotwiczyły na jej biodrach, by przyciągnąć ją jeszcze bliżej. Lula zerknęła na własne dłonie, które ponownie wylądowały na męskim torsie, z palcami zaciśniętymi odruchowo na materiale jego koszuli. - Nie wiedziałam, że to ty - zmarszczyła nos na jego komentarz o miłym powitaniu, powracając spojrzeniem do oczu bruneta; chociaż może lepiej wyszłaby na tym, gdyby podjęła jego grę i zrobiła pożytek ze swych atutów, na jakie ten ewidentnie nie pozostawał obojętny. Nie była przecież święta, ani nigdy się za taką nie uważała. Ale z jakiegoś względu postanowiła jednak dalej brnąć w kłamstwa: - Jestem tu z kimś. I nie będzie zachwycony, jak mnie z tobą zobaczy - zagryzła dolną wargę, rozglądając się, jakby faktycznie szukała w tłumie swojego wyimaginowanego towarzysza, który to miał okazać się postrachem dla kogoś takiego jak Sonny. Ale nie zdążyła jeszcze upolować żadnego jelenia i w razie potrzeby - musiałaby improwizować. Do czego zresztą posunęłaby się bez zawahania, i bez zawahania wciągnęłaby przypadkowego człowieka w - zważywszy na jego posturę: zapewne przesądzony - pojedynek z Sonny'm. Tylko po co? Przekonała się już przecież, że przed nim nie ucieknie...

Sonny Hughes
LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku Na fali - za udział w evencie Tworzę relacje jak prawdziwy influencer BOGATE CV BAŚNIOPISARZ Adam i Ewa PRACA W HOTELARSTWIE Boje się burzy Kocham naleśniki Gillette
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
zuchwały egoista, który wykorzystuje wszystko i wszystkich dla własnych celów, prowadzi klub nocny w Cape Coral i kasyno na ekskluzywnym jachcie w Hope Valley, kręcąc swoje nielegalne interesy gdzie tylko się da, a że bywa agresywny, to zdecydowanie lepiej nie wchodzić mu w drogę
32
185

Post

Wcale nie dziwiło go to, że ciemnowłosa nadal była na tyle naiwna, by wierzyć w dobre zamiary swojego brata; że w ogóle była skłonna sądzić, że to co się właśnie działo w jej życiu, nie stanowiło zagrożenia. Że może uda się jej przed tym uciec i po prostu zapomnieć. Fakt był jednak taki, że jej brat sięgnął po coś co nie należało do niego i w dodatku nie zamierzał tego oddać - bo oczywiście nie miał z czego - a Sonny zwyczajnie nie funkcjonował jako instytucja charytatywna. To co komuś dawał miało do niego wrócić, w dodatku z odsetkami, które jej bratu narastały już w zastraszającym wraz tempie, o czym oczywiście póki co jej nawet nie poinformował. Wolał jednak dozować jej informacje, a póki co jeszcze nie mógł mieć pewności, że dziewczyna nie zdoła ściągnąć tutaj swoje brata - zawsze zostawiał pewien marginesu błędu we własnych przypuszczeniach i brał pod uwagę absolutnie wszystkie możliwe scenariusze. A dla Luli brunet miał okazać się najgorszym wręcz koszmarem, czymś z czym jeszcze nigdy wcześniej w życiu się nie zderzyła, żyjąc w tej swojej wyimaginowanej bańce spokojnego i beztroskiego życia; tyle o ile beztroskiego, ale mimo wszelkich problemów jednak nadal było ono raczej po prostu normalne. Nic jednak nie było normalne w codzienności, do której wkraczał Hughes, bo jego świat oscylował w adrenalinę i niespodzianki, a także w przemoc i ogromną ilość syfu, którego ciężko było się pozbyć. Jej braciszek chciał dołączyć do tego świata, ale mocno przeliczył swoje możliwości, a mimo tego, że bruneta irytował fakt, iż spieprzył z jego pieniędzmi, to mimo wszystko zakładał, że w końcu i tak wyciągnie go nawet spod ziemi, a póki co musiał - i mógł - zadowolić się właśnie jego małą siostrzyczką. Sprawy przybrały całkiem niespodziewany obrót, a że on uwielbia adrenalinę i niecodzienne sytuacje, to czuł się tutaj absolutnie jak ryba w wodzie i można by nawet powiedzieć, że dosłownie na taką okazje czekał. Lula zaś wpadła właśnie w jego sidła, trochę nawet nieświadomie i nie wiedziała chyba jeszcze, że już nie było odwrotu. A on teraz niczym zwierze gotowe do ataku, obserwował dokładnie swoją ofiarę, analizując jej reakcję na jego widok i całokształt zachowania, które wskazywało na przerażenie, ale i zaskoczenie. Wcale go to nie dziwiło - dostrzegał jej przyspieszony oddech, nieco powiększone źrenice i drżące dłonie, które jeszcze w tej chwili zaciskały się na jego koszulce. Mimo, iż próbowała zgrywać twardą i odważną, absolutnie zdradzało ją jej ciało i nie była w stanie ukryć przed nim - prawie, że łowcą - swojej prawdziwej natury, która oscylowała w strach. Ale to był instynkt samozachowawczy, podobało mu się to, bo strach również wskazywał na to, iż doceniała przeciwnika i była świadoma zagrożenia, przynajmniej w jakimś małym stopniu. Nie przeszkadzał mu nawet fakt, iż znajdowali się właśnie w miejscu publicznym, pełnym ludzi, co mogło jej dawać poczucie pewnego komfortu, ale i tak musiała mieć z tył głowy to, że kiedyś z tego klubu będzie musiała wyjść - a jeżeli odstawiłaby tutaj jakiś cyrk, to na pewno by się za to zemścił. A tego przecież na pewno nie chciała. Jak już wspominał, przed nim nie było żadnej ucieczki, poza tym Hope Valley zdążył poznać niczym własną kieszeń i jeżeli tutaj miała zamiar przed nim czmychnąć, to musiała mieć świadomość, że nigdy się jej to nie uda. Ale również uwielbiał wprowadzać ją w ten stan konsternacji, mamić jej umysł swoim zachowaniem, pokazując różne oblicza. W jednej chwili był spokojny i pogrywał sobie z nią tak jak teraz, gdy dotykał jej warg i jej twarz, gdy błądził dłońmi po jej idealnym wręcz ciele i kiedy chłonął wzrokiem jej twarz, jakby w istocie działała na niego bardziej niż by tego chciał. Nie mógł jednak kłamać w tej kwestii, ciemnowłosa była absolutnie w jego typie i pewnie każdego faceta zwaliłaby z nóg, spoglądając na niego tymi dużymi oczami. Sonny miał silną wolę i dużą samokontrolę, ale mimo wszystko nie mógł sobie odmówić pewnych interakcji z nią, by przy tym również pokazać, że mógł zrobić z nią co tylko chciał. - Myślę, że doskonale wiesz o czym mówię - stwierdził zaraz po jej słowach, doskonale słysząc zawahanie w jej głosie. Nie byłaby w stanie go okłamać, bo miał do czynienia z tak wieloma różnymi ludźmi, którzy próbowali wcisnąć mu kit, że taka niepewna i przestraszona istota jak ona, nie była w stanie wmówić mu niczego. - A jakie dostałbym powitanie, gdybyś już wiedziała, że to ja? - zapytał z wyraźną ciekawością w głosie, pogrywając sobie z nią chwilowo i całkiem na luzie wypytując o kompletnie nieistotne aspekty. Chociaż z drugiej strony, nie pozostawał obojętny na jej atuty, więc z drugiej strony czemu miałby sobie czegokolwiek odmówić. Po jego twarzy zaraz przemknął jednak nieco ironiczny uśmiech. - Twierdzisz, że to miałoby mnie odstraszyć? Albo chociaż zniechęcić? Jestem przekonany, że Twój potencjalny towarzysz nie chciałby się ze mną spierać... więc może lepiej pokaż mi na co Cię stać nim przejdziemy do konkretów - stwierdził, obejmując ją nieco mocniej, po czym zwinnie obrócił jej ciało i ponownie przyciągnął ją do siebie tak, że zderzyła się plecami z jego torsem, a swoimi jędrnymi pośladkami otarła się znowu o jego krocze. Przybliżył twarz do jej ucha, owiewając jej skórę swoim oddechem i zacisnął mocno palce na jej biodrach. - Jestem tutaj od samego początku i doskonale wiem, że jesteś sama, więc następnym razem nie próbuj mnie okłamywać - syknął jej wprost do ucha, napawając się w międzyczasie słodkim zapachem jej perfum. Przesunął jedną dłoń nieco wyżej aż na jej brzuch, jakby obejmując ją w ten sposób, a drugą pozwolił sobie zsunąć w dół na jej odsłonięte udo, po którym przesunął opuszkami palców. Chciał poczuć i zobaczyć na ile ją stać, na jak wiele sobie pozwoli i na ile dobra była w tym, czego od niego oczekiwałby w swoim klubie. Był pewien, że tam właśnie ją ściągnie, ale póki co chciał przetestować ją osobiście.
Lula Gardner
Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! PALACZ Po odwyku Mam brodę
mów mi/kontakt
Sonny
a
Awatar użytkownika
my mother told me that i had a chameleon soul, no moral compass pointing due north, no fixed personality
21
169

Post

Już przy ich ostatnim spotkaniu Sonny dał pannie Gardner przedsmak tego, co być może czekało ją, jeśli jej brat nie spłaci swojego długu - a jej obecna reakcja jasno wskazywało na to, że Lula dobrze zdawała sobie sprawę z tego, z jakim człowiekiem ma do czynienia, i jakie wiąże się z tym niebezpieczeństwo. Inna sprawa, że była równocześnie przekonana o tym, że w całym tym sporze pomiędzy Sonny'm a Leo, ona była wyłącznie kartą przetargową i ewentualnie tą osobą przez którą brunet chciał namierzyć jej brata. Nie do końca orientowała się jednak w tym, jakie będzie to miało konsekwencje dla niej samej, jeśli pierwotny plan mężczyzny się nie powiedzie, bo choć wspomniał jej o tym, że to ona będzie musiała spłacić dług - to przecież nie miała najmniejszego zamiaru tego robić. Nie miała nawet takiej możliwości, skoro sama była spłukana, i mieszanie się w nie swoje sprawy było ostatnią rzeczą, na jaką byłaby skłonna się zdobyć. Nawet gdy chodziło o sprawy Leo. Żyła więc sobie w tym naiwnym przekonaniu (nadziei?), że kiedy już Sonny zrozumie, że jego metody nie przynosiły efektów, i że Lula nie była w stanie w żaden sposób ułatwić mu odnalezienia tego, na kogo znalezieniu faktycznie mu zależało - odpuści. Bo szczerze? Nie miała bladego pojęcia, co zrobiłaby, gdyby jednak nie odpuścił. Nie wiedziała, jaką rolę miała w tym wszystkim odegrać i wcale nie miała ochoty o tym myśleć. Od przeszło dwudziestu lat żyła z dnia na dzień, niczego nie planując, i za każdym razem wszystko jakoś samo się układało, więc czemu tym razem miałoby być inaczej? No właśnie. Zatem wszelkie znaki na ziemi i niebie podpowiadały jej, że... jakoś to będzie. Tak?
- Żadne - odparła gniewnie, jak taka typowa, niezadowolona dziewczynka, wściekła na samą siebie, że nie umiała teraz wymyślić żadnej bardziej wyszukanej riposty w temacie powitania, jakie mogłaby zaserwować Sonny'emu. Zanim jednak zdążyłaby zabrnąć w dalsze kłamstwa na temat rzekomo towarzyszącego jej tu dzisiaj mężczyzny, brunet znów powiedział coś, co zupełnie zbiło ją z pantałyku. Niewiele z tego rozumiała, a zamęt, jaki jego słowa spowodowały w jej głowie, Hughes mógł dostrzec również na twarzy Luli, gdy ściągnęła brwi w wyrazie dezorientacji, świdrując wzrokiem jego twarz. - Konkretów...? - zdążyła jedynie wydusić, nim Sonny obrócił ją do siebie tyłem, aż wpadła plecami na jego twardy tors. O jakich konkretach mówił? Ewidentnie miał wobec niej jakieś zamiary, których Lula jeszcze do końca nie pojmowała. Przez chwilę tkwiła tak w bezruchu, oddychając głęboko i wciąż czując prześlizgujące się po jej ciele dłonie bruneta, który szybko uświadomił ją również w tym, że przejrzał jej kłamstwa, a co za tym idzie - wytrącił z jej rąk jedyną broń, która najwidoczniej i tak nie była zbyt dobra. A ona - nie mogła uciec; zresztą, miała tak uciekać bez końca? Zwlekała chwilę, z wciąż kotłującymi się pod jej czaszką myślami, zanim odetchnęła w końcu, przymykając powieki. Skoro chciał żeby tańczyła... Zaczęła kołysać się powoli, pozwalając, by głośna muzyka nadała rytm jej leniwym ruchom; jakby wszystko dookoła - roztańczony tłum ludzi, Sonny, oraz wszystko, co ze sobą przywlókł - na tę chwilę przestało istnieć. Wyrzuciła ręce w górę i zanurzyła palce w swoich kruczoczarnych włosach, odgarniając je z twarzy. Stamtąd jej dłonie płynnie przejechały dalej, prześlizgując się od szyi, przez dekolt w dół, po opinającym jej ciało materiale kusej sukienki. Ocierając się równocześnie pośladkami o krocze obejmującego ją od tyłu Sonny'ego, odnalazła wkrótce jego dłonie swoimi i poprowadziła je po swym ciele w górę, jemu jednak pozwalając nadać im wybrany kierunek. Sama zaś odchyliła głowę, opierając ją o ramię bruneta, by z ponownie uniesionymi rękami dosięgnąć jego twarzy, gdy zapewne pochylił się w jej stronę, i przebiec opuszkami palców przez jego pokryty bujnym zarostem policzek, aż na kark; zanim ponownie zjechała dłońmi po własnym ciele i wciąż niesiona muzyką wykonała zgrabny obrót, by znów znaleźć się przodem do mężczyzny. Ale - nawet na niego nie spojrzała, gdy jej dłonie prześlizgnęły się po jego torsie w dół, aż na jego brzuch, a wraz z nimi - Lula, która w rytm muzyki na zgiętych nogach zwinnie zeszła niemalże do parteru, skąd odbiła się i zadarła głowę w górę, by odnaleźć spojrzeniem twarz Sonny'ego, zanim, ocierając się o jego ciało własnym, powróciła do pionu. Zajrzała mu w oczy, prawie dosięgając ust bruneta swoimi rozchylonymi lekko wargami i niemal czując na nich jego oddech. - Zadowolony? - odezwała się, lecz jej spojrzenie było nagle zupełnie puste; niespotykanie jak na osobę, której wszelkie emocje i lęki zwykle dało się wyczytać bez najmniejszego trudu. Może jednak zbyt wiele już razy sprowadzana była przez mężczyzn do roli maskotki, istniejącej wyłącznie dla cudzej uciechy; może na to jedno była już znieczulona. A może tak jej się tylko wydawało: nie wiedziała wszak jeszcze, co to wszystko miało na celu i jak daleko Sonny zamierzał to pociągnąć.

Sonny Hughes
LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku Na fali - za udział w evencie Tworzę relacje jak prawdziwy influencer BOGATE CV BAŚNIOPISARZ Adam i Ewa PRACA W HOTELARSTWIE Boje się burzy Kocham naleśniki Gillette
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
zuchwały egoista, który wykorzystuje wszystko i wszystkich dla własnych celów, prowadzi klub nocny w Cape Coral i kasyno na ekskluzywnym jachcie w Hope Valley, kręcąc swoje nielegalne interesy gdzie tylko się da, a że bywa agresywny, to zdecydowanie lepiej nie wchodzić mu w drogę
32
185

Post

Początkowo Sonny w ogóle nie brał jej pod uwagę w całych swoich porachunkach z jej bratem, jakiś czas temu nawet nie wiedział o jej istnienie, bo w gruncie rzeczy - nie musiał, nie była mu przecież do niczego potrzebna, póki Leo był na swoim miejscu. Gdy jednak zniknął, oczywistym było, że musiał znaleźć każdy możliwy sposób do tego, by wywabić go choćby spod ziemi, a jego mała siostrzyczka miała być ku temu najlepszym motywatorem. Właściwie on wychodził z założenia, iż lepiej nie mieć osób, które mogłyby być naszą słabością, bo właśnie w taki sposób mogłyby zostać wykorzystane przez wrogów, jeżeli coś w naszych interesach poszłoby nie tak; dlatego i on sam unikał bliższych relacji, a wręcz nawet odciął się od rodziny i nie szukał też nikogo na stałe, by nikt nie mógł wykorzystywać tego przeciwko niemu. Tak naprawdę chyba nawet nie istniały rzeczy, które ktoś mógłby przeciwko niemu wykorzystać, a nawet gdyby takie znaleziono, Sonny prawdopodobnie nie omieszkałby z nich zrezygnować w imię wyższych celów - bo taki zepsuty już miał charakter. Chodziło głównie o przetrwanie - o przetrwanie na szczycie - i nic co przyziemne i małostkowe nie mogło się z tym przecież równać, tym bardziej nie jakaś osoba, która mogła się pojawić i zniknąć szybciej niż zdążyłby mrugnąć. Początkowo miał jednak nadzieję, że Leo nie jest takim typem człowieka jak on sam i że z Lulą ma na tyle bliską relację, iż zagrożenie, które Hughes mógł na nią ściągnąć, jednak spowoduje jego szybki powrót. Ponieważ to nadal się nie wydarzyło, brał również pod uwagę, że jej brat zwyczajnie nie żyje, bo nie mógł tego wykluczyć, nadal jednak dawał mu czas do namysłu, bo być może informacja o tym, że Sonny dopadł jego siostrę jeszcze do niego nie dotarła. Tak czy inaczej Gardner go zaintrygowała, skłamałby gdyby powiedział, że na niego nie działa - bo przecież w istocie Hughes jest tylko facetem i docenia piękno kobiecego ciała - a przy tym miała temperament i wolę walki, potrafiła wabić tym co dała jej natura i zamierzał to właśnie wykorzystać dla własnych celów. Oczywiście wybrałby egoistycznie te bardziej prywatne, zapewne miałby z niej niemały pożytek w czasie erotycznych uniesień, ale póki co po prostu chciał zaciągnąć ją do swojego klubu. I jeszcze nie miała o tym pojęcia, ale wybór tutaj także został jej odebrany. - Wtedy poczułbym się bardzo rozczarowany, a tego byś nie chciała - zauważył, nawiązując jeszcze do tematu powitania, którego nie otrzymałby, gdyby początkowo ciemnowłosa wiedziała już z kim ma do czynienia. Zdziwił go nawet nieco brak ciętej riposty z jej strony, ale póki co osaczał ją tak umiejętnie, że chyba nawet to już jej odebrał, dostrzegając właśnie strach, niepewność i zdziwienie wymalowane na jej twarzy. Nie miała pojęcia co Hughes planuje i to jedynie go nakręcało, strach ofiary przed tym co ją czeka, a co rodziło się dopiero w jego głowie. Był ciekaw za to czy podejmie dalszą część gry, gdy już jej jędrne ciało zderzyło się z jego torsem - bo przewidział różne możliwości, w tym próbę ucieczki czy zrobienia zamieszania na środku parkietu. Nagle jednak dziewczyna zaczęła kołysać ponętnie biodrami, wprawiając go w lekkie zdumienie, ale za to przyjął to z ogromną satysfakcją. Gdy poprowadziła jego dłonie wzdłuż swojego ciała, pochylił się nieco bardziej w jej stronę i pozwolił sobie przesunąć nimi w górę aż po jej dekolt, przed którym jednak się zatrzymał, jedynie koniuszkami palców zahaczając przez moment o jej piersi. Wdychał jej słodki zapach, gdy ocierała się pośladkami o jego krocze, jednocześnie dłonią przesuwając po jego policzku aż po kark - bez skrępowania i niepewności. Teraz właśnie dawała mu tego czego oczekiwał i cholernie mu się to podobało. Mając nagle znowu jej twarz przed sobą, obserwował jej poczynania niczym zwierze gotowe do ataku, po czym wypuścił głośno powietrze, gdy nagle sunąc dłońmi przez jego tors i brzuch, sama zeszła do parteru i znalazła się na wysokości jego krocza, co zdecydowanie go podnieciło, a w jej głowie pojawiły się dość nieprzyzwoite myśli. Wsunął dłoń w jej bujne włosy, w momencie, w którym znowu prowokacyjnie się o niego otarła i odbiła się, ponownie stając na nogach, przez co mógł spojrzeć wprost w jej oczy. Zacisnął nieco mocniej palce w jej włosach i odchylił odrobinę jej głowę, by lepiej ją widzieć. - Bardzo - warknął niemalże wprost w jej usta, nie kryjąc zadowolenia z popisu, który mu tutaj zaserwowała. Chociaż samo jej spojrzenie nie wyrażało właściwie nic. On sam jednak był zadowolony, co zwiastował nieco cyniczny uśmiech, który wkradł się na jego usta. - Byłem pewien, że potrafisz używać tego ciała jak należy - stwierdził, owiewając oddechem delikatną skórę jej twarzy, a potem puścił jej włosy i ponownie przesunął dłoń gdzieś na jej biodro, by w ten sposób przytrzymać ją, gdyby wpadło jej do głowy gdzieś uciekać. Przysunął się nieznacznie, imitując nadal taniec - bo przecież nadal znajdowali się na parkiecie - i zbliżył twarz do jej ucha. - Gdzie jest Leo? - spytał dosadnym i mocnym głosem, przekrzykując nieco muzykę, chociaż był tak blisko, że słyszałaby go tak czy inaczej - Bo jakoś nigdzie nie dostrzegam Twojego wybawiciela, czyżby braciszek miał Cię gdzieś? - zasugerował ironicznie, odchylając ponownie głowę, by mój spojrzeć w jej oczy. Złapał jej podbródek między palce i zmusił do tego, by raz jeszcze na niego spojrzała. - Odpracujesz więc jego dług, robiąc to co potrafisz najlepiej. Umilisz czas klientom w moim klubie. I tylko od Twojego brata będzie zależało jak długo to potrwa, a Ty lepiej bądź grzeczna - Twoje stare życie już nie istnieje, teraz to ja decyduje o wszystkim, zrozumiałaś? - spojrzał intensywnie w jej tęczówki, po czym złapał nieco mocniej jej ramie i przebił się wraz z nią przez tańczący tłum gdzieś w ustronniejsze miejsce, bo miał chwilowo dość tego tłoku i hałasu, chociaż ewidentnie jej taniec mu się podobał. I chętnie by to powtórzył, ale póki co musiał zająć się nią w nieco inny sposób.
Lula Gardner
Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! PALACZ Po odwyku Mam brodę
mów mi/kontakt
Sonny
a
Awatar użytkownika
my mother told me that i had a chameleon soul, no moral compass pointing due north, no fixed personality
21
169

Post

Parsknęła głucho w odpowiedzi na jego słowa, jakoby poczuł się rozczarowany; tak jakby ktoś taki jak on był w ogóle zdolny do odczuwania czegokolwiek ponad to, co najbardziej prymitywne i proste. Chociaż Lula domyślała się, że istotnie rozczarowanie mogło być akurat tym, czego Sonny nie zniósłby dobrze - bo mimo iż ona sama nie wiedziała o nim wiele, to zdążyła zorientować się, że nie zwykł on przyjmować odmowy. Zapewne w fachu, jakim się trudnił - cokolwiek konkretnie to było - nie było miejsca na kompromisy i jeśli chciał nie tylko się utrzymać, ale również wypracować przy tym pewną reputację, to nie mógł sobie pozwolić na miękkie serce, litość czy proszenie kogokolwiek o pozwolenie. To jednak nie sprawiało, by Sonny budził w niej choćby najmniejszą dozę sympatii; ale przecież strach, niechęć, gniew - bo to właśnie odczuwała względem bruneta - to też silne emocje. A obecnie były chyba jeszcze silniejsze, gdy to z tym człowiekiem tańczyła na parkiecie, czując przy sobie bliskość jego ciała, a na sobie - dotyk jego dłoni. Niechciany dotyk, który - choć gdyby poznali się w innych okolicznościach, bez wątpienia mógłby być bardzo przyjemny - w tej chwili tylko parzył; tak samo jak dotyk wszystkich tych facetów, którzy pozwalali sobie kłaść na niej swoje łapy nawet wtedy, gdy była na to jeszcze zdecydowanie zbyt młoda.
Tym razem to zatem ona była rozczarowana - i jeśli cokolwiek dało się dostrzec w jej spojrzeniu, gdy usłyszała jego odpowiedź, to właśnie to. Rozczarowanie tym, że Sonny chciał od niej dokładnie tego samego, co wszyscy; że miał tak proste oczekiwania, mimo że Lula nie wiedziała jeszcze, jaki konkretnie brunet posiadał w tym cel. Szczerze? W chwili, gdy wspomniał o tym, jak używała swojego ciała, była już niemal przekonana, że zamierzał po prostu ją sobie wziąć - poużywać, dopóki nie uzna, że ma jej dość, że wystarczająco odegrał się na jej bracie, że Gardnerówna nie ma mu już nic więcej do zaoferowania. I zadawała sama sobie pytanie - czy jeśli to właśnie chciał zrobić, potrafiłaby się temu sprzeciwić? A raczej: jak długo by to robiła, skoro i teraz tak łatwo odstąpiła od tego bezcelowego buntu, po prostu godząc się niejako na bycie tym, za co brunet ją uważał: śliczną, pozbawioną wnętrza, bo wypełnioną jakimś miękkim, sztucznym tworzywem, maskotką; miłą w dotyku i zachowującą się dokładnie tak, jak tego od niej oczekiwano. Mówił: tańcz; więc tańczyła?
- Tak - warknęła, marszcząc gniewnie nos. - Leo najwidoczniej ma mnie gdzieś, twój plan się nie sprawdził, nie umiem ci pomóc, więc możesz dać mi już spokój - och, jakże to było naiwne, gdy tak siliła się na stanowczy ton, ale ostatecznie brzmiała przy tym co najwyżej rozpaczliwie, zaciskając te swoje drobne dłonie na materiale jego koszulki, który chwyciła jakoś odruchowo. Ale, poza tą dziecinną nadzieją na to, że Sonny również dojdzie do podobnych wniosków i po prostu ją zostawi; Lula odczuwała także ogromną przykrość. Zwłaszcza, gdy powiedziała to na głos - sama zaczęła chyba wierzyć, że jej starszy brat po prostu ją tu zostawił i nie obchodziło go to, że jego kłopoty wcale nie kończyły się na nim samym. Lula nie dopuszczała do siebie myśli, że coś mogło mu się stać, bo - chociaż to zupełnie głupie i naiwne - po prostu czuła, że żył i miał się dobrze. A może chciała tak czuć.
Mimowolnie zadarła głowę ku górze, by spojrzeć brunetowi w oczy, kiedy uniósł dłonią jej podbródek, ale chociaż starała się wyglądać na niewzruszoną, to Sonny szybko pozbawił ją złudzeń co do tego, czy zamierzał dać jej spokój. Nie zamierzał. Lula zmarszczyła ponownie brwi i aż rozchyliła w zdumieniu usta w reakcji na jego słowa, nie zdobywając się teraz nawet na to, by zaoponować, kiedy Hughes chwycił ją za ramię i poprowadził przez roztańczony tłum. - "Umilisz czas"? - dopiero po chwili odezwała się podniesionym głosem, by przebić się przez głośną muzykę, jakby to, co właśnie usłyszała, dotarło do niej z pewnym opóźnieniem. - Nie jestem twoją zabawką! - zatrzymała się nagle, gdy wydostali się z rozszalałego tłumu, i wyszarpnęła rękę z jego uścisku, z takim impetem, że sama aż zachwiała się na wysokich szpilkach. Ale trudno powiedzieć, czy sama wierzyła jeszcze we własne słowa. - Nie możesz mnie do niczego zmusić - dodała stanowczo, z nagłą determinacją w spojrzeniu, sugerującą, że gotowa była urządzić tutaj scenę i fakt, że znajdowali się w miejscu publicznym, chyba dodawał jej nieco animuszu. Chociaż może raczej była to zwykła desperacja.

Sonny Hughes
LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku Na fali - za udział w evencie Tworzę relacje jak prawdziwy influencer BOGATE CV BAŚNIOPISARZ Adam i Ewa PRACA W HOTELARSTWIE Boje się burzy Kocham naleśniki Gillette
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
zuchwały egoista, który wykorzystuje wszystko i wszystkich dla własnych celów, prowadzi klub nocny w Cape Coral i kasyno na ekskluzywnym jachcie w Hope Valley, kręcąc swoje nielegalne interesy gdzie tylko się da, a że bywa agresywny, to zdecydowanie lepiej nie wchodzić mu w drogę
32
185

Post

Rozczarowanie to uczucie, które w istocie nie jest wpisane w jego codzienność, tak jak zresztą wiele innych uczuć, których nie potrafiłaby okazać; poza gniewem, złością i poczuciem dominacji. Zawsze wygrywał i po prostu przywykł do takiego stanu rzeczy, dlatego niczego innego nawet nie brał pod uwagę - to czego chciał, po prostu musiał mieć. Egoistyczne pobudki kierowały nim zawsze, nie inaczej więc było i teraz, gdy poznając Lulę, niemalże od razu dostrzegł w niej korzyści, jakie sam mógłby dostać. Nawet jeżeli nie osobiście - na co pewnie też miałby ochotę - ale poprzez swój klub, w którym mogła się udzielać i był niemalże pewien, iż jej pojawienie się tam zrobiłoby niemałą furorę. Z jednej strony więc chciał, aby odnalazł się Leo, ale z drugiej stronie - obecnie - nie był z tego powodu aż tak bardzo wkurwiony, bo los podał mu na złotej tacy jego siostrę, która mogła być równie cenna, jak pieniądze, której ukradł mu jej braciszek. Z całą pewnością też ciemnowłosa go zaintrygowała swoim charakterem i postawą w kryzysowych sytuacjach, a chwilowo brak emocji na jej twarzy czy kompletna pustka bijająca z jej oczy sprawiły, iż nawet był w stanie ją docenić. Potrafiła się odciąć od tego co działo się wokół i przyjmowała to na chłodno, dokładnie tak jak on za każdym razem. Chwilowo nie dostrzegał nawet przerażenia i obaw o to co z nią będzie, gdy zdała się na jego łaskę, gdy zrobiła dokładnie to czego oczekiwał. Pustka. On już dawno wyzbył się uczuć, litości i dobra, które kierowały tymi, którzy nigdy niczego w życiu nie osiągnęli. A on? On miał wszystko, a tak mu się przynajmniej wydawało. Nigdy nie szedł więc na kompromisy i to nie wchodziło w grę również teraz, chociaż wiedział, że w istocie właśnie zniszczy życie tej młodej dziewczynie, która niczemu tu nie zawiniła. Ale było to ostatnim czym by się akurat przejmował, serwowała mu odrobinę adrenaliny i stanowiła element układanki, która miał za zadanie go zaciekawić i oderwać od codzienności, a był przekonany, iż Lula była w stanie dać mu maksimum rozrywki. Zresztą sama dawała mu całkiem sprzeczne sygnały, by chłonęła jego dotyk i inicjowała go w sposób bardzo intensywny i śmiały, by potem posyłać mu to całkiem beznamiętne spojrzenie, które nie ukazywało tego, czy było jej dobrze czy też nie - chociaż był pewien, że było. Mógłby to łatwo sprawdzić, ale nie był chyba na tyle beznadziejny, by dobierać się do jej majtek na środku parkietu - czy w ogóle - robiąc to na siłe. Chociaż właśnie takie myśli mogły błądzić po jej ślicznej główce, gdy insynuował, iż może mu się do czegoś przydać, a śmiało mógłby ją wykorzystać i zmusić do tego, by mu się oddała - ale jakaż byłaby z tego przyjemność? Sprowadził ją więc na starcie do roli przedmiotu, który w ładnym opakowaniu miał cieszyć wszystko wokół, ale przede wszystkim tego, do kogo był skierowany - a ona miała wszystko co mogło podobać się mężczyznom. Widział więc to piękne opakowanie, nie dostrzegając tego co skrywała w środku, ale też z drugiej strony, nie miał nawet okazji jej poznać, pytaniem więc pozostawało, czy w ogóle chciał. Póki co Lula miała po prostu spłacić dług brata, a on w ten sposób chciał odegrać się na zdrajcy, jeżeli ten miałby w końcu wyjść z ukrycia i zobaczyć co Sonny zrobił z jego siostrzyczką. - Właśnie dlatego w życiu należy liczyć tylko na siebie, wiesz? Bo nawet rodzony brat w ostateczności nie przyjdzie Ci z pomocą, chroniąc własną dupę. To będzie dla Ciebie z pewnością cenna lekcja - stwierdził dosadnym głosem, bez grama emocji na twarzy. Dla niego było to życiowym mottem, niemalże własną religią - zawsze polegaj tylko i wyłącznie na sobie. Mimo, iż miał wokół mnóstwo osób, nigdy nie zależało mu na nikim na tyle, by mógł dla niego skoczyć w ogień, nigdy nie pozwalał, by ktoś był jego słabością. Liczył tylko na siebie i to mógłby jej polecić. Zdołał jednak dostrzec na jej twarzy rozczarowanie i chyba nawet smutek tym, że własnym brat miał ją gdzieś, że nie pojawił się, chociaż jej groziło niebezpieczeństwo. Oczywiście mógł równie dobrze nie żyć, ale pewnie tego by nie chciała - tak jak i nie chciałby tego Sonny, woląc odzyskać swój hajs. Bo zabiłby go dopiero potem. - I jestem pewien, że umiesz mi pomóc. A nawet musisz, w końcu długi są dziedziczne. Dlatego należy szybko wziąć się do pracy, bo odsetki rosną - zainicjował, tak jak ostatnio, odgłos zegara, który nie zwiastował nic dobrego. Płonna była jej nadzieja, iż dałby jej spokój, skoro jego plan się nie powiódł, bo Hughes w zanadrzu ma niemalże cały alfabet innych rozwiązań, a jedno z nich właśnie zamierzał zrealizować. Patrzył więc w jej oczy, które wreszcie ukazywały mu wachlarz emocji, które nią targały, gdy oznajmił do czego mu się przyda. Wolał jednak zabrać ją z tego parkietu, bo miał nieco dość imprezowego klimatu, wolał przejść do sedna sprawy. Kąciki jego ust drgnęły w cynicznym uśmiechu, gdy zrozumiała wreszcie sens jego słów. - Umilić czas, chyba wiesz co zrobić, aby było miło? - rzucił z ironią w głosie, gdy wydostali się wreszcie z tego energicznego i szalonego tłumu, mogąc nieco odetchnąć. Wtedy też jednak Lula kolejny raz go zaskoczyła, pozytywnie, chociaż przy okazji pobudzając jego irytację i nerwy. Nie zawiódł się jednak, zaczynała walczyć, a to go cholernie kręciło. Uśmiechnął się nieznacznie i zbliżył do niej, gdy wyrwała rękę z jego uścisku. Stanął tuż przed nią, tak blisko, iż niemalże stykali się nosami. - Moją? Nie. Ale zawsze możesz być. Póki co będziesz ozdobą mojego klubu - zakomunikował głosem nie znoszącym sprzeciwu - I nie próbuj robić scen, bo skończy się to źle dla Ciebie, a może i dla jakiejś przypadkowej osoby, którą będziesz miała potem na sumieniu. Chcesz tego? - warknął, łapiąc kolejny raz mocno jej ramie i pociągnął ją za sobą w nieco ustronniejsze miejsce, chociaż nadal pozostając na głównej sali. Przystanęli jednak gdzieś przy ścianie i ponownie skierował na nią wzrok, sięgając do kieszeni, co mogło ją nieco przerazić, bo nie wiedziała po co sięga. On jednak wyjął po prostu papierosa i odpalił go, nie spuszczając z niego wzroku. - Będziesz robiła to, w czym jesteś taka dobra, zakręcisz tym seksownym tyłeczkiem, powyginasz się przy rurce i wszyscy będą zadowoleni. Zwłaszcza moi klienci. A dług powoli będzie się spłacał, o ile będziesz grzeczna - wypuścił dym z ust wprost na jej buźkę i przystanął tuż przed nią, opierając jedną dłoń na ścianie obok jej głowy, co spowodowało, iż lekko się ku niej pochylił - Doskonale wiesz, że mogę Cię zmusić do wszystkiego. Zamierzasz więc ze mną walczyć?
Lula Gardner
Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! PALACZ Po odwyku Mam brodę
mów mi/kontakt
Sonny
a
Awatar użytkownika
my mother told me that i had a chameleon soul, no moral compass pointing due north, no fixed personality
21
169

Post

W tym momencie Sonny był absolutnie ostatnią osobą, od jakiej Tallulah chciałaby czerpać jakieś mądrości życiowe - choć, patrząc na to całkiem obiektywnie, może powinna. Nie tylko w sytuacji, w jakiej została właśnie przez niego postawiona; gdy czekała na to, aż ktoś ją wyrwie z jego szponów, tylko po to, by przekonać się, że żaden ratunek nie nadejdzie, że była zdana sama na siebie i że nie miała już najmniejszych szans na ucieczkę. W tym przypadku bez wątpienia cennym okazałoby się podejście, jakie cechowało Sonny'ego - wyzbycie się emocji i skrupułów, by móc zrobić to, co było konieczne. Lula na co dzień podchodziła do wielu spraw w znacznie bardziej emocjonalny sposób, co wcale nie sprawdzało się tak dobrze, ale - inaczej nie umiała. A przynajmniej tak mogłoby się wydawać, nawet jej samej. W rzeczywistości bowiem wielokrotnie już w swoim niedługim życiu znajdowała się w sytuacji, gdzie jedyną ucieczką było po prostu: zamknąć oczy albo zacisnąć zęby i w ten sposób odciąć się od tego, co ciągnęło ją w dół; zagłuszyć niechciane myśli i pogodzić się z tym, że walka była daremna. Znów zaczynała czuć, jak strach, niepewność i niepokój paraliżują jej mięśnie. I wiedziała - gdzieś w środku - że robienie dodatkowego szumu i wciąganie w to wszystko przypadkowej osoby trzeciej, istotnie skończyłoby się źle już nie tylko dla niej samej; jednak czy to faktycznie miałoby ją powstrzymać przed podjęciem działania? Sprawić, że Lula pokornie przystałaby na to, w co brunet usiłował ją wciągnąć? Nie. Czekała tylko na odpowiedni moment, skoro jeden właśnie przeminął, gdy Hughes po raz kolejny chwycił ją mocno za ramię i odprowadził na bok. Tylko czy czekanie było w tych okolicznościach dobrym pomysłem, tego nie była pewna.
- Tak dbasz o ozdobę? - warknęła, rozmasowując ramię, na którym jeszcze przed momentem Sonny zaciskał swoje palce. Bo ozdoba powinna być ładna i nieskazitelna, a z siniakami na ramieniu od tego ciągłego szarpania byłaby już.. wybrakowana. Chociaż w tym momencie domyślała się, że brunet pewnie robił już znacznie gorsze rzeczy dziewczynom, które były ozdobami w jego klubie. Mimo to... poczuła delikatne ukłucie rozczarowania tym, że Sonny wcale nie chciał jej dla siebie; że wolał rzucić ją na pożarcie innym. Odruchowo powiodła wzrokiem za jego dłonią, gdy sięgnął do kieszeni, i zastygła na moment, nie wiedząc, czego właściwie się spodziewała. Teraz - nie była już chyba w stanie przewidzieć żadnego jego ruchu. Cofnęła się odruchowo, dobijając łopatkami do ściany, i aż poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku na samą myśl, że miałaby wić się przy rurze ku uciesze jakichś ohydnych typów. - Nie zamierzam nic dla ciebie robić - odparła w tej swojej naiwnej wierze, że jej sytuacja nie była jeszcze przesądzona, i zamrugała kilkakrotnie oczami, czując drażniący je dym z papierosa, który mężczyzna wydmuchał wprost w jej twarz. - Prawdziwy z ciebie dżentelmen - wykrzywiła z pogardą usta, gdy oparł rękę tuż przy jej głowie, zamykając tym samym Lulę pomiędzy ścianą a jego nędzną osobą, i odcinając jej w ten sposób drogę ucieczki. - Nie chcę mieć nic wspólnego z tobą ani twoim... klubem. To nie moja sprawa, że nie umiałeś upilnować swoich pieniędzy, widocznie słaby z ciebie zawodnik, skoro mojemu bratu tak łatwo udało się przed tobą uciec, a ty musisz teraz straszyć mnie i zmuszać do pracy dla ciebie. Kręci cię to, kiedy ktoś się ciebie boi? Jesteś ohydny, i żałosny, i brzydzę się tobą - wyrzuciła z siebie (brakowało tylko, żeby tupnęła jeszcze do tego nóżką), chociaż sama nie wiedziała, po co; zwłaszcza gdy stała przyparta do tej cholernej ściany, z jednej strony z zaciśniętymi w determinacji zębami, z drugiej - z dudniącym w jej piersi sercem, jakby oczekiwała już na jakiś wybuch z jego strony, mimo że nie sądziła chyba, iż brunet przejąłby się tym, co myślała o nim panna, w której on sam nie widział nic poza tyłkiem. Ale może choć na sekundę zmyje to ten irytujący wyraz z jego twarzy i da jej satysfakcję zanim... będzie musiała ponieść za to karę. Zapewne.

Sonny Hughes
LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku Na fali - za udział w evencie Tworzę relacje jak prawdziwy influencer BOGATE CV BAŚNIOPISARZ Adam i Ewa PRACA W HOTELARSTWIE Boje się burzy Kocham naleśniki Gillette
mów mi/kontakt
-
a
Awatar użytkownika
zuchwały egoista, który wykorzystuje wszystko i wszystkich dla własnych celów, prowadzi klub nocny w Cape Coral i kasyno na ekskluzywnym jachcie w Hope Valley, kręcąc swoje nielegalne interesy gdzie tylko się da, a że bywa agresywny, to zdecydowanie lepiej nie wchodzić mu w drogę
32
185

Post

Sonny nigdy się nie poddawał, nigdy nie pozwalał, aby ktoś ściągnąć go w dół, bo jeżeli tylko pojawiało się coś - lub ktoś - kto mógłby mu zagrozić, to szybko się odcinał. Nigdy nie zamykał oczu i nie przyjmował ciosów, które ktoś zamierzał mu zadać, zdecydowanie bardziej preferował walkę. I działanie, od którego nigdy nie stronił. Dlatego nie pochwalałby podejścia Luli w tym wypadku, ale też nie wiedział, że zwykła tak działać w swoim życiu - bo póki co intrygowało go w niej właśnie to, iż podejmowała walkę; a przynajmniej próbowała. Nawet próbowała się mu stawiać, uciekać i miała instynkt samozachowawczy - właśnie nie poddała się mu jak wszystkie inne kobiety, z którymi miał styczność. I prawdopodobnie to tutaj zadziałało na jej niekorzyści, chociaż nie miała o tym zielonego pojęcia. A tym przyciągała go do siebie i sprawiała, że zamierzał ją wykorzystać i zatrzymać gdzieś obok siebie, skoro mógł sobie na to pozwolić, mając w swoim mniemaniu idealny powód. Bo jaki mógłby być lepszy, niż spłata długo braciszka? Koło zamykało się więc dla niego w sposób idealny, zamiast frajera, który go okradł i którego musiałby odstrzelić, dostał seksowną dziewczynę, która mogła umilić mu czas, a przy tym przydać się w jego interesach. Układ zdawał się być idealny, oczywiście głównie dla niego - a raczej tylko dla niego. W ogóle nie myślał o położeniu ciemnowłosej w tym wszystkim, bo jedynie zdawał się myśleć o pozytywnych aspektach po swojej stronie. Jak zawsze zresztą nie baczył na konsekwencje dla kogoś, a jedynie chłonął korzyści dla siebie. Nawet teraz nie przejmował się tym, iż jego mocniejszy chwyt mógł ją zaboleć albo co gorsza zostawić widoczne ślady na jego nowej zabawce. Zmrużył nieznacznie oczy i uśmiechnął się cwanie, słysząc jej komentarz w tym właśnie aspekcie. - Uwierz, że nikt nie zwróciłby uwagi na małego siniaki, mogąc podziwiać inne części Twojego ciała - powiódł wzrokiem wzdłuż jej perfekcyjnej i cholernie pociągającej sylwetki, która skrywał jedynie niewielki skrawek materiału, oficjalnie zwany sukienką. Skłamałby twierdząc, że na niego nie działała, ale oczywiście skrupulatnie to ukrywał, mimo, iż nie żałował sobie podziwiania jej chociażby wizualnie. Ostatecznie jednak wrócił wzrokiem do jej twarzy i nie zdejmował z twarzy tego uśmieszku, aż w końcu pokręcił głową z dezaprobatą dla jej kolejnych słów. - Nie masz pojęcia co ja mógłby z Tobą zrobić... - mruknął, skrywając w tych słowach niemalże niemą obietnicę - Ale tym razem to Ty będziesz robić coś dla mnie. I nie masz tutaj możliwości wyboru, ja jedynie informuję Cię o tym jak to będzie wyglądać. Dlatego też zrezygnujesz ze swojej dotychczasowej pracy i pojawisz się jutro w moim klubie, gotowa do działania - zakomunikował głosem nie znoszącym sprzeciwu, gdy już jej drobne ciało zetknęło się z zimną ścianą. Dla niego wszystko właściwie było w istocie proste, mówił co się wydarzy - i tak miało być. Może więc był egoistą, może narcyzem, może nawet chamem, ale to właśnie to pozwoliło mu dojść do tego miejsca, w którym jest obecnie. Pójście na kompromis nie wchodziło w grę, również teraz, gdy gra toczyła się o los dziewczyny, która patrzyła na niego z przerażeniem w oczach, nie wiedząc czego może się spodziewać. Lubił wywoływać strach i lubił pogrywać sobie z ludźmi. - Kto powiedział, że jestem dżentelmenem? - spytał, gdy już dym papierosowy zetknął się z jej skórą. Tak naprawdę to daleko było mu do bycia dżentelmenem, facetem, który nosiłby kobiety na rękach i który w ogóle nadawałby się do związku. Był facetem, który wszystko miał na wyciągnięcie ręki i dla którego kobiety stanowiły jedynie ładny dodatek. Kolejny uśmiech wślizgnął się na jego usta, gdy postanowiła ponownie się mu przeciwstawić - co nawet mogłoby wydać mu się urocze. - Słaby zawodnik, mówisz? - prychnął, kolejny raz wypuszczając dym z ust wprost na nią - Czy wtedy byś ledwo oddychała ze strachu? Drżałabyś, nie wiedząc co Cię czeka? Próbowałabyś uciekać przede mną? - mówiąc to, obserwował dokładnie każdy milimetr jej twarzy, łapał niemalże każdy oddech i wpatrywał się w te miejsca na jej ciele, które wskazywały na to, iż jej tętno gwałtownie przyspieszało. Zacisnął w końcu dłoń w pięść, a potem posłał jej ostre spojrzenie, łapiąc wolną dłonią jej twarz. - Nie prowokuj mnie. I wcale nie oczekuje sympatii z Twojej strony... masz po prostu zarabiać, kręcić tyłkiem i być grzeczna. Zrozumiałaś? Twój brat mnie zdradził, za co odpowie jak tylko się znajdzie, a być może już nie żyje. Ja natomiast chce odzyskać swoje pieniądze i tym mi w tym pomożesz, czy tego chcesz czy nie. Jeżeli jutro nie pojawisz się w klubie, to pamiętaj, że i tak Cię znajdę - puścił jej twarz, mocno odpychając, w sposób, który sprawił, że jej twarz odbiła się w bok. Zaciągnął się papierosem i odepchnął się od ściany, stając prosto - Przyjdę po Ciebie, jeżeli sama nie będziesz w stanie dotrzeć. A może wolisz żeby przyszli po Ciebie moi ludzie? Gwarantuje, że będą dużo bardziej niemili ode mnie - rzucił papierosa na podłogę i przygniótł go butem, posyłając jej jeszcze jedno spojrzenie - Więc baw się dzisiaj do woli, bo to Twoja ostatnia szansa na pokazywanie tego ciała poza murami mojego klubu.
Lula Gardner
Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! PALACZ Po odwyku Mam brodę
mów mi/kontakt
Sonny
a
Awatar użytkownika
my mother told me that i had a chameleon soul, no moral compass pointing due north, no fixed personality
21
169

Post

Prawda była taka, że Lula w tym momencie sama nie wiedziała, jak zareagować - miotała się pomiędzy buntem, który chyba zwyczajnie leżał w jej naturze, a pewną spolegliwością, jaka z czasem również w ową naturę się wpisała, co niejako zostało na niej wymuszone poprzez różnych ludzi przewijających się przez jej życie na przestrzeni lat. Sonny zupełnie ją zaskoczył - nie tym, że znowu stanął na jej drodze, bo o tym ją przecież uprzedził i, choć Gardner zdecydowanie wolałaby, żeby nie dotrzymał słowa, to gdzieś tam w środku wiedziała, że były to płonne nadzieje. Zaskoczył ją jednak swoją propozycją nie do odrzucenia - a raczej: postawił ją przed faktem, nie dając najmniejszego wyboru, co właściwie powinno być może ułatwić sprawę, skoro Lula nie musiała (nie mogła) już o niczym decydować, bo ktoś inny zrobił to za nią. Może gdyby miała więcej czasu, gdyby czegokolwiek się spodziewała albo gdyby przynajmniej przespała się z perspektywą tego nowego życia, jakie oferował (narzucał) jej Hughes, wiedziałaby, jak zareagować. Ale obecnie nic nie umiała zaradzić na to, że w obecności Sonny'ego zwyczajnie paraliżował ją lęk, niepewność i niepokój, przez co całkowicie traciła trzeźwość umysłu i chyba... przestawała myśleć. To znaczy - myślicielką wielką nigdy nie była, nie miała co do tego złudzeń, podobnie jak i inni ludzie w jej otoczeniu - a może to właśnie oni, traktowaniem Luli jak maskotkę, sprawili, że zupełnie straciła jakąkolwiek wiarę w to, że miała coś jeszcze w głowie i że wcale nie była tak głupiutka, jak się wszystkim wydawało. Hughes niestety nie poprawiał sytuacji, i chyba jeszcze dosadniej niż ktokolwiek przed nim uzmysławiał jej, że była wyłącznie dupą; że jedyną jej rolą w społeczeństwie było: podobać się. I własną osobą robić przyjemność innym.
- I się tego nie dowiem, nigdy nie pozwoliłabym ci na nic więcej - odparła szybko w temacie tego, co brunet mógłby z nią zrobić, sugerując tym samym, że taniec w zatłoczonym klubie, gdzie na dobrą sprawę mógłby mieć ją każdy, był jedynym, na co jej rozmówca mógł liczyć. Mimo że Lula domyślała się, iż gdyby tylko zechciał zrobić z nią cokolwiek więcej, to i w tej kwestii nie pozostawiłby jej wyboru i nie pytałby jej o zdanie. Ale może się myliła. Najwidoczniej jednak - nie chciał. - Ja też informuję, że nie będę nic dla ciebie robić - powtórzyła z uporem, najwidoczniej nadal pozostając na etapie wyparcia i nie dopuszczając do siebie myśli, że miałaby pracować w jego klubie jako "ozdoba". Miała już pracę - nie idealną, ale z pewnością lepszą niż ta, którą oferował Sonny. I chociaż z byciem samodzielną nie zawsze sobie jeszcze radziła, to nie zamierzała też dać się uzależnić komuś, komu nawet w najmniejszym stopniu nie ufała i kto chciał jedynie wykorzystać ją dla własnego zysku. Bo kto tak robi? - Czyli jednak cię to kręci - zauważyła niechętnie w odpowiedzi na jego komentarz o tym, że się go bała. - To nie strach, tylko pogarda - dodała zaraz. Znowu blefowała, ale - tylko częściowo, bo gdzieś tam z tyłu głowy faktycznie odczuwała pogardę względem mężczyzny, jakiego miała przed sobą. Ale znacznie bardziej po prostu nadal się go obawiała, zwłaszcza że niejednokrotnie już ją zaskakiwał i absolutnie nie była w stanie odgadnąć, co brunet zrobi za chwilę. Dlatego gdy ponownie chwycił jej podbródek, Lula przełknęła nerwowo ślinę, cierpliwie wytrzymując jego spojrzenie, by po chwili zacisnąć mocniej zęby, kiedy raz jeszcze wspomniał o jej bracie. - Nie mów tak! - wycedziła z pewnym trudem, z dłonią bruneta wciąż przytrzymującą jej twarz. Nie chciała słuchać o tym, że Leo być może już nie żył. Nie dopuszczała takiej myśli. Gdy Sonny odepchnął od siebie jej twarz, ciemnowłosa zamrugała kilkakrotnie oczami i odetchnęła głęboko. - I co, zaciągniesz mnie tam siłą? Chyba będziesz musiał - warknęła, śledząc go wzrokiem, gdy wreszcie się od niej odsunął. - Przyślesz swoich ludzi - i przyznasz się, że sam nie poradziłeś sobie z taką małą panną? - prychnęła, marszcząc gniewnie brwi. Bo chyba tylko tak mogła udawać, że wcale się go nie bała i że miała jakąkolwiek kontrolę nad własnym losem - a może jednak wierzyła mu, kiedy mówił, że jego ludzie nie będą tak mili i z dwojga złego wolała wizytę Sonny'ego. Nawet jeśli zaczynało do niej w końcu docierać, z kim miała do czynienia. - Nie dotykaj mnie więcej - wycedziła, szybko wymijając bruneta, przy czym nie umiała odmówić sobie szturchnięcia go łokciem, co najpewniej i tak nie wzruszyło nim w żadnym stopniu. Następnie ruszyła, na tych nogach jak z waty, w kierunku baru. Albo: uciekła byle dalej od Sonny'ego. Zatrzymała się obok jakiegoś faceta przy barze, wymieniła z nim przeciągłe spojrzenie, lekko rozchyliła pomalowane krwistoczerwoną szminką usta, wypchnęła pierś do przodu, odrzucając długie, czarne włosy za ramię, i nie musiała długo czekać, by nieznajomy dał się złowić jak na wabik. Ale to nawet nie była żadna intryga z jej strony; po prostu musiała się napić. Upić.

Sonny Hughes
LADY - dla wszystkich Pań z okazji Dnia Kobiet 2021! Happy St. Patrick's Day! Prima Aprilis! WIOSNA, CIEPLEJSZY WIEJE WIATR - dla wszystkich z okazji Pierwszego Dnia Wiosny! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku Na fali - za udział w evencie Tworzę relacje jak prawdziwy influencer BOGATE CV BAŚNIOPISARZ Adam i Ewa PRACA W HOTELARSTWIE Boje się burzy Kocham naleśniki Gillette
mów mi/kontakt
-
Zablokowany