U Cyrusa mieszkała już jakiś czas. Mieszkało im się dobrze i nie, nie pomalowała mu ścian na różowo. Trochę zmieniła, ale to nie była aż tak drastyczna zmiana. Kupiła kilka poduszek, które położyła na kanapie w salonie, zmieniła zasłony w kilku pokojach i dodała kilka swoich kosmetyków do łazienki. Nic wielkiego. Nie chciała przesadzać, bo nie chciała denerwować Cyrusa, bo przecież to był jego dom i nie mogła się w nim rządzić. Przyjaciółka zapytała czy mieli już wybrane imię i właśnie Burkhart się do tego przymierzała. Sama już miała w głowie listę ulubionych imion, którymi chciała podzielić się z narzeczonym. Ich związek rozwijał się dość szybko, ale była szczęśliwa, naprawdę. Od bardzo dawna nie czuła się tak dobrze tak dobrze. Rano wstawała w dobrym humorze i choć nie widziała Cyrusa całymi dniami, bo ciężko pracował w barze, to cieszyła się na jego widok wieczorem. Starała się nawet przygotowywać posiłki, gdy wracał. Obiadów nie gotowała, bo jak sam powiedział, je w pracy. Dzięki temu wie, jak smakują dania opuszczające jego kuchnię.
Dzisiaj gdy jej narzeczony był w pracy postanowiła wybrać się na zakupy do galerii. takich najważniejszych rzeczy, jak łóżeczko i wózek nie chciała kupować, ale pomyślała, że sama będzie mogła kupić pieluszki, śpioszki i coś do pielęgnacji. Tak szczerze to nie wiedziała co ma kupić, więc była jedną z tych klientek, co wkładały do wózka wszystko co wpadło im w ręce. Tak więc z ciężkimi torbami szła przez korytarz. Ogólnie była zadowolona z zakupów, jej zdaniem kupiła wszystko czego potrzebowała. Szła właśnie przez galerię, gdy jedna z jej toreb pękła i cała jej zawartość rozsypała się po korytarzu. Przeklęła pod nosem i kucnęła na zimnych płytkach, próbując zebrać wszystkie swoje rzeczy. Smoczki, śpioszki i inne rzeczy były rozsypane wokół niej, a ludzie przechodzący obok rzucali w jej kierunku ciekawskie spojrzenie, ale nikt nie zatrzymał się, żeby jej pomóc.
William T. Fraser