Rozgryzienie tego, co było między nią a Valerie nie było proste. Choć czuła się źle z faktem, że na jakiś czas odcięła się od przyjaciółki, naprawdę wierzyła w to, że obie mogły potrzebować tej przestrzeni. Lacey bowiem czuła silną potrzebę uporządkowania sobie wszystkiego w spokoju, a to sprawiało jej cholerne trudności. Przez pewien czas zastanawiała się jak mogła być tak cholernie ślepa, w pośredni sposób wyrządzając swojej przyjaciółce krzywdę. Bawiła się tym, co działo się między nimi, ani przez sekundę nie biorąc pod uwagę tego, że dla Robertson znaczyć mogło to coś więcej. Nie chciała jej zranić, ale na to najwyraźniej było już za późno, czego teraz szczerze żałowała. Zanim jednak doszła do tego, że jakoś powinna wynagrodzić to brunetce, w jej głowie rozbrzmiały także wątpliwości względem własnych uczuć. A co, jeżeli wszystko to, co wmawiała sobie od dłuższego czasu nie było tak jasne i klarowne, jak wydawało jej się na początku? Może i ona czuła coś więcej, ale do tej pory usilnie to od siebie odpychała? Na to pytanie nie umiała sobie odpowiedzieć. Ilekroć otwierała te drzwi, budziły się w niej nieprzyjemne uczucia, które zmuszały ją do odrzucenia podobnych wniosków. Nie umiała rozgryźć tego, co w niej siedziało, ale niezależnie od własnych dylematów, nie mogła pozwolić sobie na zaprzepaszczenie tej przyjaźni. Jakkolwiek nie wyglądałyby jej uczucia, znajomość z Valerie znaczyła dla niej zbyt wiele, dlatego w końcu musiała położyć kres temu milczeniu. Myśl o tym spłynęła na nią dzisiaj. Miała wolny dzień i choć nie mogła mieć pewności, że podobnie będzie z Robertson, zdecydowała się napisać do niej wiadomość i poprosić o spotkanie w miejscu, które kiedyś stanowiło ich małą fortecę. Gdy w przeszłości działo się coś złego, albo któraś z nich miała jakiś problem, zaszywały się w domku na drzewie, który kiedyś zbudował tata Bradford. Dlatego też Lacey miała pewność, że kiedy poprosi Valerie o spotkanie w domu rodziców, brunetka doskonale będzie wiedziała gdzie powinna jej szukać. I nie zawiodła się, ponieważ pomimo masy wątpliwości, Lacey w końcu się jej doczekała. Warto wspomnieć, że kiedy sama wpakowała się do tego domku i przejrzała rzeczy, które pociągały za sobą tyle wspomnień, naprawdę się zestresowała. Nagle zaczęła się obawiać tego, że zepsuła ich przyjaźń i nie zdoła już zrobić nic, aby jeszcze ją naprawić. Bała się też, że Valerie zwyczajnie ją zignoruje i nie pojawi się na miejscu, ale ta obawa najwyraźniej okazała się nieuzasadniona. Robertson w końcu dołączyła do niej, a Lacey nagle zdała sobie sprawę z tego, że nie miała pojęcia jak to spotkanie rozegrać. - Cześć - rzuciła, siląc się przy okazji na łagodny uśmiech. Nie ulegało jednak wątpliwości, że nie czuła się w pełni komfortowo, ale to uczucie chciała zignorować, bo przecież musiały jakoś nauczyć się funkcjonować w nowej rzeczywistości, prawda?
Valerie Robertson