Karty postaciRelacjeMessengerKalendarzeInstagram
a
Awatar użytkownika
even if you are not ready for the day, it cannot always be night
32
195

Post

outfit

Saint był w Nowym Jorku od samego rana. Po spędzeniu kilku godzin na rozprawie sądowej, a także rozmowach ze swoimi przełożonymi, udało mu się wreszcie dotrzeć do mieszkania. Samolot do Miami miał dopiero następnego dnia, jako że sprawa, nad którą pracował, nadal nie została rozwiązana. Po wspólnej nocy z Masonem, a także kolejnym spotkaniu z Archibaldem, które uświadomiło mu wiele rzeczy, nie potrafił na niczym się skupić. Czuł, że musi się zresetować, inaczej nie będzie z niego żadnego pożytku. Dlatego, paląc w oknie papierosa, sięgnął po telefon leżący na stole i wybrał numer swojej znajomej, z którą zwykł się umawiać w wiadomym celu. Powinien był też wreszcie coś zjeść, dlatego zaprosił ją na wspólne wyjście do restauracji.
- Jesteś dzisiaj jakiś inny. Dziwnie milczący. Coś się stało? - zapytała, gdy jakieś trzy godziny później powolnym krokiem zmierzali w stronę jego mieszkania. Wzruszył ramionami, wypuszczając dym z ust.
- Nie większe gówno niż zazwyczaj. A ty? Długo zamierzasz udawać? - odparł, przyglądając jej się uważnie. Zauważył jak cała się spięła. - Możesz ukrywać to pod makijażem, ale nie myśl, że niczego nie zauważę. To jeden z nich czy…?
- Nie twój zasrany interes, Saint - warknęła, próbując zakryć lewą stronę twarzy długimi włosami. Nigdy nie był pewien czy był to ojciec jej synka czy jeden z klientów. Głupia kretynka nie zawsze dawała sobie pomóc. - Nie udawaj, że cię to obchodzi. Po co zabrałeś mnie na kolację? Nie łatwiej byłoby od razu przejść do tego, za co mi płacisz?
- Płacę za twój czas - odparł, nadal uparcie się w nią wpatrując. Zatrzymała się, a Yang dostrzegł jak zacisnęła dłonie w pięści. - Inni też za niego płacą, nie każdy jest taki uprzejmy jak ty. Nie zbawisz świata, jest jak jest. Pogódź się z tym wreszcie - widział w jej oczach złość, ale i smutek. Mógł się założyć, że znowu go zwyzywa jeśli da jej dużo więcej niż chciała. Jednak tylko tak mógł jakoś wesprzeć ją i jej dziecko, bo uparcie odmawiała przyjęcia innej pomocy. Była na to zbyt dumna. Chciał coś powiedzieć, ale wtedy z ust kobiety wyrwał się cichy okrzyk zdumienia. Odwrócił głowę w stronę, na którą patrzyła i z zaskoczeniem dostrzegł…
- Mason? - był pewien, że to on, mimo późnej pory. Rozpoznałby go wszędzie. Co do cholery robił na środku Brooklynu? Czy Jaemin nie wspominał, że wrócił do siebie? Niemożliwe, żeby tu mieszkał. Tak jak i niemożliwe było to, by znowu na siebie wpadli. Los nie mógł sobie z nimi aż tak pogrywać… Prawda? - Znasz go? Myślałam, że to jakiś pijany bezdomny - nie mógł się jej dziwić, Mason ledwie trzymał się na nogach. I zdawał się kompletnie ich nie widzieć.
- To mój były mąż - mruknął. - Twój kto?! - nie zwykł się zwierzać. Jenny nie wiedziała nawet, że jest biseksualny. Jednak teraz żadne wyjaśnienia nie były mu w głowie. Mason powoli się do nich zbliżał, wyraźnie chwiejnym krokiem, a Saint przeczuwał kolejne kłopoty. Dlaczego ostatnio każda próba zapomnienia o Masonie Lee kończyła się w ten sposób?

Mason Lee
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! W ZWIĄZKU MAŁŻEŃSKIM PALACZ ZNAM WIĘCEJ NIŻ 3 JĘZYKI WULGARNY SCHLUDNY SEKSOHOLIK PRACOHOLIK Mam mocną głowę Płaczę tylko w samotności Zaraz po wstaniu jestem marudny Mam czarny humor Mam ptsd W moim łóżku dużo się dzieje Budzą mnie koszmary
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
The universe brought us back together this time, I'm never letting go.
31
192

Post

outfit

Jak długo planował zostać Nowym Jorku? Jak najdłużej się dało, uciekając od wszelkich problemów jak największy tchórz zamiast stawić im czoła. Tylko czy to było znowu takie łatwe skoro jego były mąż wyraźnie zaznaczył, że lepiej będzie gdy przestaną się spotkać? A co było lepszego niż ucieczka?
Nie chciał zostawiać dziadka samego wiedząc, że nie jest w najlepszej formie bo śmierci babki, ale czy na czas pobytu Masona w Hope Valley nie dorzucił mu więcej zmartwień swoim opłakanym stanem? Mimo iż w większości starał się hamować, wyznaczając sobie pewne granice tak co powstrzymywało go przed upijaniem się dzień w dzień tutaj?
To cud, że jego kariera jeszcze nie podupadła i żaden wścibski dispatch nie wrzucił jego zdjęć do sieci. To cud, że jeszcze nie spowodował żadnego wypadku na drodze. Chociaż tutaj nie mógł narzekać na szczęście.
Dzisiaj nie było inaczej i już od kilku minut po przyjściu na jakąś imprezę w okolicy na którą załapał się przypadkiem, wlał w siebie kilka kieliszków taniej wódki, krzywiąc się na ten okropny smak.
Cieszył się, że ludzie tutaj byli tak pijani, że nie rozpoznawali kim był bądź po prostu go nie znali. Czasami chciałby wrócić do czasów gdy nikt oprócz najbliższych go nie znał, gdzie nie miał na sobie ciekawskich spojrzeń w durnej kawiarni czy supermarkecie.
Wyjmując z kieszeni woreczek, popatrzył na niego z obrzydzeniem nim otworzył zawartość, wysypując ją na stół. Był uzależniony do tego stopnia, że nie mógł się powstrzymać przed wzięciem tego świństwa doskonale wiedząc jak go wyniszcza.
Wciągając proszek, zakasłał głośno, słysząc głos za plecami i dalej ściskając worek w dłoni, przetarł lekko nos nim odwrócił się do osoby, która za nim stała i która sądząc po zdziwionym spojrzeniu zdecydowanie go rozpoznała. Niewiele myśląc, podniósł się z krzesełka, mijając dziewczynę nim ta zdążyła cokolwiek powiedzieć, a potem opuścił dom wypuszczając z ulgą powietrze, które nawet nie zorientował się że trzymał.
— Pierdolony telefon.. — Uderzył kilkakrotnie urządzeniem o dłoń w nadziei, że ten jakoś magicznie się naładuje i pokaże mu godzinę która była. — Kurwa.. — Zatoczył się do tyłu, po uderzeniu w coś twardego po czym podniósł spojrzenie będąc gotowym do naskoczenia na coś co okazało się.. słupem. Chichocząc pod nosem na swoją własną głupotę, przyłożył odrobinę zimny telefon do bolącego miejsca na czole, chwiejnym krokiem ruszając w stronę aut. Któreś musiało być jego, nie dopuszczał do siebie innej myśli.
Grzebiąc w kurtce w poszukiwaniu kluczyków, zmarszczył brwi nie mogąc ich znaleźć. Przecież zawsze nosił je w kurtce..Przystając na chwilę gdy zachwiał się tak gwałtownie, że prawie wywalił się na ziemię, przeszukał kieszenie spodni, ruszając dalej. — Gdzie są te cholerne kluczyki.. — Jeszcze raz sprawdzając kurtkę, potknął się o swoją własną nogę, lądując twardo na ziemi. — Szlag.. — Podpierając się na dłoniach, próbując się podnieść, mruczał przeróżne przekleństwa za każdym razem gdy jego ciało opadało na beton.
Saint Yang
Obrazek
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum!
mów mi/kontakt
bitter peach
a
Awatar użytkownika
even if you are not ready for the day, it cannot always be night
32
195

Post

Saint widział go już w podobnym stanie. W końcu zdarzyło mu się odbierać pijanego Masona z samochodu, wtedy nie było z nim dużo lepiej. To nie oznaczało jednak, że nie poczuł jak coś ciężkiego opada mu na dno żołądka. Oto do czego doprowadził mężczyznę, którego tak bardzo kochał. Nie mógł znieść tego widoku, podobnie jak myśli jak bardzo Lee siebie tym wszystkim wyniszcza. To nie był ten sam Mason, który po wypiciu zbyt dużej ilości alkoholu zawsze szukał jego ramion, w których mógłby się schować, i mamrotał wyznania miłosne. Jakkolwiek by nie bolało, jego Masona już nie było.
Jenny pisnęła, gdy mężczyzna wylądował na ziemi. Chciała nawet ruszyć w jego stronę by mu pomóc, ale Saint zatrzymał ją machnięciem dłoni. Nie wiadomo czy czegoś nie brał, lepiej by się nie zbliżała.
- Zajmę się tym - mruknął i ruszył w stronę tego żałosnego obrazka. Z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej pękało mu serce. Musiał jednak odłożyć uczucia na bok, jeśli chciał mu pomóc. - Mason? Mason, co ty kurwa wyprawiasz? Robisz pompki na środku Brooklynu? - zapytał, kucając obok niego. Klepnął go po policzku by choć trochę go ocucić. Zdawał się jednak kompletnie go nie zauważać. Był aż tak pijany? Saint złapał go za brodę i zmusił by na niego spojrzał. Rozszerzone źrenice, przekrwione oczy. Kokaina, świetnie.
- Saint, wszystko w porządku? Może powinniśmy wezwać pogotowie? - usłyszał gdzieś za sobą zaniepokojony głos.
- Odpada. Nikt nie może go zobaczyć w takim stanie - mruknął, raz jeszcze klepiąc Lee po policzku, tym razem znacznie mocniej.
- Zaraz… czy to… Mason Lee?! Ale powiedziałeś, że to twój były - mimo jego próśb by trzymała się z daleka, Jenny była ciekawska jak zawsze. Na szczęście była równie dyskretna, za co ją cenił. - To długa historia, Jen. Może kiedyś ci ją opowiem. Weźmiesz taksówkę? Odwiózłbym cię, ale muszę zająć się tym dupkiem - miał wrażenie, że Mason ważył tonę, kiedy go podnosił, tak bardzo był nafurany. - Co ty tam sobie mruczysz? - wydawało mu się, że słyszał coś o kluczykach. Zmarszczył czoło, ale trudno było mu cokolwiek wypatrzyć, zwłaszcza, że Lee, którego przytrzymywał odbywał właśnie zażartą walkę z grawitacją. - Jenny, widzisz gdzieś tu jakieś kluczyki? - nie był pewien czy Mason je zgubił czy może chciał je znaleźć, żeby odjechać. Okazało się, że oba, jako że Jenny znalazła je kilka metrów dalej. - Chciałeś jechać w takim…. Po co ja w ogóle z tobą rozmawiam - Saint naprawdę był przerażony myślą, że Mason chciał prowadzić w takim stanie. I że już nie raz mu się to zdarzało. Nie dopuszczał do siebie myśli, że Lee mógłby przez to zginąć lub wylądować w więzieniu, gdyby zabił kogoś innego. Złapał mocno Masona w pasie i ruszył w stronę swojego samochodu, który na szczęście stał zaparkowany niedaleko.

Mason Lee
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! W ZWIĄZKU MAŁŻEŃSKIM PALACZ ZNAM WIĘCEJ NIŻ 3 JĘZYKI WULGARNY SCHLUDNY SEKSOHOLIK PRACOHOLIK Mam mocną głowę Płaczę tylko w samotności Zaraz po wstaniu jestem marudny Mam czarny humor Mam ptsd W moim łóżku dużo się dzieje Budzą mnie koszmary
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
The universe brought us back together this time, I'm never letting go.
31
192

Post

Za wszelką cenę starał się podnieść o własnych siłach lecz nie dawał rady nie tylko przez to, że był kompletnie napchany różnym świństwem, ale również poprzedniej nocy nie spał praktycznie w ogóle, siedząc zaszyty w studio próbując skończyć tekst piosenki, który i tak wylądował potem w śmieciach razem z kilkoma innymi. Wiedział, że stoczy się na samo dno już wtedy gdy po raz drugi w swoim życiu zażył kokainę, a potem przyszedł kolejny raz i następny, aż w końcu przepadł całkowicie i pomimo próby odciągnięcia się od tego pokusa była znacznie silniejsza niż zdrowy rozsądek.
Nie był głupi, doskonale widział w oczach byłego męża ból kiedy tamtej nocy odbierał go pijanego z auta lecz wpajał sobie, że to nic takiego i nie powinien w ogóle myśleć, że Saint dalej przejmował się życiem Lee. Był tam tylko dlatego by powstrzymać go przed śmiercią kogoś innego.
Nie zarejestrował piśnięcia za plecami i dopiero gdy ktoś klepnął go po policzku, podniósł głowę, która jednak zdawała być się tak ciężka, że ponownie opadła powodując, że całe jego ciało się zachwiało i o tyle dobrze, że zdążył podeprzeć się dłonią bo pewnie znowu leżałby na ziemi. Czując jak ktoś chwyta go za brodę, a potem podnosi głowę znów do góry, przełknął ciężko ślinę patrząc na to kto kuca obok niego. Może i ledwo kontaktował ze światem, ale jego rozpoznałby wszędzie. Co on tutaj robił? Czy Masonowi coś się pomyliło i dalej był w Hope Valley?
Zmarszczył lekko brwi gdy dotarł do niego inny głos zza pleców.. kobiety. Kiedy stanęła obok, a Saint dalej trzymał jego brodę mógł przyjrzeć się kobiecie. Kim była dla byłego męża? Jego narzeczoną? Panienką na jedną noc? Którakolwiek z tych rzeczy nie byłaby prawdziwa z żadnej nie był zadowolony i w innych okolicznościach pewnie byłby wściekły, ale teraz jego stan mu na to nie pozwalał. Ogarniało go jedynie rozbawienie, dlatego gdy chłopak puścił jego brodę, roześmiał się nad wyraz wesoło jak gdyby ktoś opowiedział najśmieszniejszy żart.
Chichotał jeszcze bardziej gdy chłopak próbował go podnosić z ziemi co również nie przyszło mu z łatwością podobnie jak Masonowi. Nie skupiał się na ich rozmowie, dalej szukając kluczyków po kieszeniach. W końcu gdzieś musiały być.
Mamrocząc pod nosem, ponownie się zachwiał na własnych nogach. Mentalnie współczuł Saintowi, że chciało mu się z nim użerać, w końcu mógł udać że wcale go nie zna i iść dalej.
— Tęskniłem za tobą.. — Mruknął chłopakowi w szyję kiedy głowa opadła mu na ramię. — Wróciłeś? — Gwałtownie podniósł głowę, bełkocząc. — Kim była ta ko-kobieta? Mam nadzieję, że jesteś z nią szczęśliwy, Saint.. — Czknął, ponownie układając się na ramieniu chłopaka. Czuł jak zamykały mu się oczy i za wszelką cenę walczył by nie zasnąć. Objęcia chłopaka mimo że w tym momencie nic nie znaczące kiedyś znaczyły wiele.. to w nie najczęściej wpadał gdy wszystko go przerastało, to one uspokajały go po każdym zawalonym egzaminie, to one były jego domem.
Gdy dotarli do samochodu i Saint jakoś dał radę wpakować Lee do samochodu, ten od razu opadł na siedzenie, chwiejącą się głowę podpierając o dłoń. — Nobody said it was easy oh, it's such a shame for us to part, nobody said it was easy no one ever said it would be so hard — Przymykając powieki, nucił sobie słowa ich piosenki w głowie, którą po raz pierwszy od ich rozstania przesłuchał kilka dni po tym jak pojawiła się przypadkiem w radio gdy siedzieli w samochodzie. Nie zorientował się jednak, że śpiewał ją cicho lecz słyszalnie pod nosem przestając dopiero wtedy gdy samochód ruszył w drogę.
Saint Yang
Obrazek
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum!
mów mi/kontakt
bitter peach
a
Awatar użytkownika
even if you are not ready for the day, it cannot always be night
32
195

Post

Oczywiście, że za nim tęsknił. Właśnie pokazywał jak bardzo. Yang nie wiedział już czy bardziej był wściekły na siebie, bo to jego odejście było tego powodem, czy na tego durnia, który tak się przez to stoczył. Jakkolwiek nie byłby zły, nie mógłby go tu zostawić. Aż do niedawna nie był świadom problemu Masona, bo celowo ignorował o nim wszelkie wzmianki i starał się wymazać go z pamięci, żeby mniej bolało. Teraz jednak nie mógł zlekceważyć tego co działo się z jego byłym. Nie chodziło nawet o wyrzuty sumienia, które odczuwał. Mason Lee nadal był dla niego najważniejszy na świecie i bez zastanowienia rzuciłby wszystko by mu pomóc. Nieważne w jakim był stanie, Saint nie mógłby zostawić go samego. - To tylko znajoma - mruknął. Jakiekolwiek tłumaczenie się nie miałoby sensu, gdy Lee był w takim stanie. Poza tym, dlaczego w ogóle miałby to robić? To nie tak, że go zdradzał, przecież od dawna nie byli razem. Miał tylko nadzieję, że kobieta dotrze bezpiecznie do domu, dlatego zostawił jej pieniądze na taksówkę, nim się pożegnali.
Im mniej stabilny stwał się Mason, tym bardziej Saint opierał na sobie jego ciężar. Nie chciał by ten znowu się przewrócił i coś sobie przy tym zrobił, choć najchętniej sam kopnąłby go tak, że poleciałby na księżyc. Zamiast tego, wepchnął go na przednie siedzenie auta i zapiął mu pas, uprzednio wyciągając mu jeszcze z kieszeni kurtki portfel z dokumentami by sprawdzić czy ma może wizytówkę jakiegoś hotelu albo kartę do pokoju. Jednak jedno spojrzenie na jego prawo jazdy sprawiło, że Saint zamarł. Mason tu mieszkał? W tym samym mieście, co on przez ostatnie dwa lata? Los znów sobie z nich drwił.
Poczuł jak przechodzą go ciarki na dźwięk głosu Masona. Nawet w takim stanie brzmiał jak anioł, mimo doboru repertuaru. Dlaczego wybrał akurat tę piosenkę? Mścił się na nim za odejście czy naprawdę tak bardzo tęsknił? Choć czy ich ostatnia wspólna noc nie wystarczyła by zrozumieć, że chodziło o to drugie? Chciał już rzucić czymś w stylu, że jeśli się nie przymknie to będzie jechał w bagażniku, ale... Zmiękł, gdy zobaczył jak spokojnie i zarazem smutno wyglądał Mason. Gniew szybko został zastąpiony żalem i wyrzutami. Zamrugał i przekręcił kluczyk w stacyjce, po chwili powoli ruszając. Wolał zbytnio się nie rozpędzać, by Lee nie zarzygał mu samochodu. Droga upłynęła im we względnej ciszy, Mason chyba zasnął. Cóż, nie na długo, bo Saint miał dla niego inne plany. Wjechał na podziemny parking, a następnie postanowił nieść Lee na plecach. Tak było łatwiej. Wcześniej znalazł też w jego kieszeni klucze, więc nie musiał go budzić dopóki nie znaleźli się w środku.
- Huh? - zmarszczył czoło na widok puchatej kulki, która od razu zaczęła kręcić się przy jego nogach. Nawet nie wiedział, że ma psa. Niczego już o nim nie wiedział.
Tym, co go zaszokowało, choć powinien być na to przygotowany, był jego własny portret w salonie. Od razu odwrócił spojrzenie, rozglądając się za drzwiami do łazienki, które dosyć szybko znalazł. Posadził Masona przy toalecie i ściągnął z niego kurtkę, rzucając ją gdzieś obok. - Mason... Musisz to z siebie wyrzucić. Słyszysz? - powiedział, przeczesując delikatnie jego włosy palcami. Nie był już wściekły. Teraz był zmartwiony i przerażony jego stanem, czego nie mógł dać po sobie poznać. - Poczujesz się lepiej - tak bardzo było mu przykro, że Mason to sobie robił. Gdyby tylko mógł, zabrałby od niego wszystkie te uzależnienia i całe te cierpienie. Gdyby mógł, cofnąłby czas i nigdy by go nie zostawił. Lee nie zasługiwał na nic z tego, co się z nim działo. Zawsze był taki słodki i delikatny, i oto jak skończył. - Mason... - mruknął raz jeszcze, odruchowo całując go w skroń i lekko ścisnął jego dłoń. Brak kontaktu był najgorszy, już wolał kiedy mamrotał coś pod nosem.

Mason Lee
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! W ZWIĄZKU MAŁŻEŃSKIM PALACZ ZNAM WIĘCEJ NIŻ 3 JĘZYKI WULGARNY SCHLUDNY SEKSOHOLIK PRACOHOLIK Mam mocną głowę Płaczę tylko w samotności Zaraz po wstaniu jestem marudny Mam czarny humor Mam ptsd W moim łóżku dużo się dzieje Budzą mnie koszmary
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
The universe brought us back together this time, I'm never letting go.
31
192

Post

To tylko znajoma. Zapewne jutro nie będzie pamiętał tych słów, jednak dzisiaj musiały one wystarczyć by Mason mruknął zadowolony odpowiedzią, starając się również nie zasnąć na chodniku.
Dlaczego los tak sobie z nich drwił, stawiając ich na swojej drodze w momencie w którym zapewne chcieli tego najmniej? Lee żałował, że doprowadził się dzisiaj do takiego stanu przez co Saint musiał go takiego zobaczyć, a chyba do tej pory nie widział go tak zniszczonego. Dodatkowo zepsuł mu wieczór, a przecież mógł iść tędy kilka minut później.. wtedy na pewno by się nie spotkali. Chociaż?
Nie pamiętał jazdy samochodem, odpływając gdy tylko ruszył w kierunku jego mieszkania choć usilnie próbował nie zasnąć chcąc czerpać, że spotkania z byłym mężem jak najwięcej. Co z tego, że za kilka godzin niczego by nie pamiętał.
W tym momencie nie pragnął niczego innego niż położyć się w łóżku z Yangiem u boku. Noc, którą spędzili wtedy razem zdecydowanie nie powinna była się wydarzyć. Ich pierwsze spotkanie po tylu latach również bo czy nie przyniosło ze sobą jeszcze więcej cierpienia niż dotychczas? Obydwoje skrycie pragnęli ponownie być u swojego boku. Tęsknota była potworna, a po ich wspólnej nocy jedynie się nasiliła.
Nie zarejestrował kiedy dojechali na miejsce, dalej będąc pogrążonym w śnie z którego nigdy nie chciał wychodzić. Nie, kiedy przed oczami miał ich wspólne życie, którego nigdy nie przerwali.
Kiedy chłopak posadził go obok toalety, Mason od razu się w nią wtulił doskonale znając je na pamięć. Nie raz spędził tutaj noc, z głową w sedesie, rzygając dalej niż widział.
Słyszał, doskonale słyszał że chłopak do niego mówił, lecz Lee zmęczony tym wszystkim, milczał podpierając się czołem o opartą o deskę, rękę. — Mhm.. — Mruknął, choć nie zamierzał robić tego na siłę.
Czując wargi chłopaka, a potem ujmującą dłoń tę Masona, serce zabiło mu nieco mocniej. Odruchowo objął ją ciaśniej, dając mu do potwierdzenia że wszystko z nim w porządku. — Głowa mi zaraz wybuchnie. — Mruknął, podnosząc ją nieco do góry. Otwierając oczy, przełknął lekko ślinę i unosząc dłoń, tę którą przed sekundą trzymał tę Sainta położył ją na jego policzku. — Dlaczego ciągle na siebie wpadamy? — Muskając kciukiem obok dolnej wargi Sainta, przeniósł na nie spojrzenie. Zbliżając się powoli poczuł jak zaczyna robić mu się niedobrze, więc puszczając Yanga nachylił się nad toaletą wyrzucając z siebie chyba wszystko co do tej pory zjadł. — Ugh.. — Jęknął, opierając się czołem o deskę i nie patrząc na chłopaka obok, wysunął dłoń ponownie by ten ją złapał. — Nie odchodź.
Saint Yang
Obrazek
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum!
mów mi/kontakt
bitter peach
a
Awatar użytkownika
even if you are not ready for the day, it cannot always be night
32
195

Post

Saint szybko nauczył dystansować się do wszystkiego, przez co większość osób, która znała go obecnie miała go za nieczułego dupka. Jednak w tej jednej kwestii odstawienie emocji na bok było nie tylko trudne, ale z każdym kolejnym spotkaniem coraz mniej możliwe. Jak miał pozostawać obojętny widząc co działo się z najważniejszą osobą w jego życiu? Bez względu na to co się między nimi stało, Mason na zawsze nią będzie.
Można powiedzieć, że widział już Lee w tylu różnych sytuacjach, że żadna nie powinna już robić na nim wrażenia. A jednak ten widok sprawiał, że chciało mu się krzyczeć z bezsilności. Już dawno pojął, że Mason jest uzależniony od alkoholu, ale jeśli był też uzależniony od narkotyków… Jakim cudem nikt jeszcze tego nie zauważył? Dlaczego nikt z jego otoczenia się tym nie zainteresował? Zgadywał, że dopóki Lee nie spowodował wypadku czy skandalu, a nadal przynosił dochody, nikogo nie obchodził jego stan. Cholerny kapitalizm.
Trochę się uspokoił czując, jak Mason ścisnął jego dłoń.
- I dobrze - burknął. Miał nadzieję, że Lee obudzi się kolejnego dnia z paskudnym kacem. Jego twarde spojrzenie nieco zelżało, gdy poczuł dłoń Masona na swoim policzku. Dlaczego ciągle na siebie wpadali? Dobre pytanie. Niestety nie znał na nie odpowiedzi. Ten niezwykle romantyczny moment w urokliwych okolicznościach przerwał atak mężczyzny. Na całe szczęście Saint miał stalowy żołądek i nawet nie mrugnął. Zresztą, naoglądał się w życiu gorszych rzeczy. Za to musiał poruszyć się na tyle, by Mason pomyślał, że chce wyjść. Dobrze znał te jego gesty i powoli sięgnął po jego dłoń, którą lekko ścisnął. - Nie odchodzę.
I nie odszedł.
Nie był pewien ile czasu spędzili w łazience, a kiedy Mason poczuł się lepiej, Saint wpakował go pod prysznic by trochę otrzeźwiał. Sam usiadł na moment na korytarzu, obok drzwi do łazienki, i schował twarz w dłoniach, czując jak drżą. Musiał się uspokoić. Nerwy nie były najlepszym doradcą.
- Powinieneś się położyć… Czujesz się lepiej? - zapytał, gdy Mason, a raczej jego żałosna karykatura, jakiś czas później zawitał w kuchni. Saint, jak przystało na syna alkoholika, znał wszystkie sztuczki stawiające na nogi, więc postanowił to wykorzystać. Podał Lee szklankę z czymś, co nie wyglądało zbyt zachęcająco. - Wypij. I do łóżka.

Mason Lee
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! W ZWIĄZKU MAŁŻEŃSKIM PALACZ ZNAM WIĘCEJ NIŻ 3 JĘZYKI WULGARNY SCHLUDNY SEKSOHOLIK PRACOHOLIK Mam mocną głowę Płaczę tylko w samotności Zaraz po wstaniu jestem marudny Mam czarny humor Mam ptsd W moim łóżku dużo się dzieje Budzą mnie koszmary
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
The universe brought us back together this time, I'm never letting go.
31
192

Post

Miał ochotę zapaść się pod ziemię i już stamtąd nigdy nie wychodzić gdy Saint nie wyszedł z toalety, a siedział tuż obok niego, trzymając ciasno za rękę podczas gdy Mason opróżniał swój żołądek ze wszystkiego co się w nim znajdywało. Oczywiście, nie pierwszy raz Yang widział go upitego, ale zwykle kiedy byli jeszcze razem zwykle kończyło się to lądowaniem w ramionach chłopaka i szybkim snem, ale nie zdażyło mu się wylądować w toalecie, dlatego czuł się potwornie zażenowany tym wszystkim, nawet jeżeli nie do końca docierało do niego co się dzieję w okół. Strasznie wirowało mu w głowie, a opierając ją o dłonie zaczynał się robić coraz senniejszy i gdyby nie głos Sainta, który rozbrzmiał koło jego ucha to zapewne by tutaj zasnął, a nie chciał dokładać mu dodatkowej roboty, już wystarczająco się go nadźwigał.
Czując, że to chyba wszystko co miał do zaoferowania toalecie i więcej nie potrzebował, wyprostował się podpierając rękami o podłogę żeby nie wylądować na niej jak długi. Najchętniej by się położył i przespał, ale niestety Yang miał dla niego zupełnie inne plany i już po chwili stał w ciuchach pod chłodnym prysznicem. Kiedy ciuchy zaczynały mu się nieprzyjemnie przyklejać do ciała, powoli i z ogromną ilością cierpliwości do samego siebie, ściągnął każdy przemoczony ciuch, rzucając je gdzieś w kąt. Jutro będzie się tym martwił bo teraz póki ci pozwalał chłodnej wodzie orzeźwić jego ciało i trochę go rozbudzić.
Zarzucając na siebie szlafrok, przeszedł do sypialni, szukając jakiś ciuchów na zmianę i prawie lądując w trakcie ich zmieniania na podłodze w końcu udało mu się je założyć, a to że jego koszulka była na lewą stronę to już co innego.
Wychodząc z pokoju, pogłaskał psa kręcącego mu się przy nodze po czym przeszedł do kuchni z której wydobywało jedyne źródło światła w całym mieszkaniu. — W skali od jeden do dwudziestu, jak czułem się na minus pięćset, tak teraz na minus czterysta dziewięćdziesiąt dziewięć. Wybacz, że zepsułem ci wieczór. — Unikał jego spojrzenia za wszelką cenę, bojąc się co w nim zobaczy, a w tym momencie i w tym stanie nie był na to gotowy. Czuł narastające w nim uczucie zazdrości i zawiedzenia, przypominając sobie tamtą kobietę. Mimo iż nie wiedział jaka naprawdę była ich relacja, tak mógł sobie snuć sam swoje teorie bez końca, a i tak zawsze ta jedna będzie pchała mu się do głowy i za nic w świecie nie będzie chciała stamtąd ulecieć. Zaciskając pięści, spojrzał na szklankę którą podsunął mu chłopak i marszcząc brwi, chwycił za nią. Powąchał zawartość, podsuwając sobie szklankę pod nos i krzywiąc się, przełknął ślinę zanim upił łyk napoju, który jak szybko znalazł się w jego ustach tak jeszcze szybciej ponownie wylądował w szklance. — Co za kurwa świństwo, chcesz mnie otruć? — Skrzywił się odkładając ją na bok. — Nie ma szans, że to wypiję. Musiałbyś mnie do tego zmusić. — Mruknął, masując skronie. — Zdaje się, że nadciąga nieprzyjemna burza. — Wskazał palcem na okno tuż za chłopakiem, gdzie przed chwilą błysnęło się na całe niebo. — Zostań na noc. — Spojrzał na niego, podchodząc do lodówki z której wyciągnął resztki wódki sprzed kilku dni i pociągnął z niej spory łyk. Skoro tak miał go zatrzymać.
Saint Yang
Obrazek
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum!
mów mi/kontakt
bitter peach
a
Awatar użytkownika
even if you are not ready for the day, it cannot always be night
32
195

Post

Trudno powiedzieć by zepsuł mu wieczór, skoro i tak nie miał większych planów poza pójściem ze swoją znajomą do łóżka. Jednak mógł się bez tego obejść, Mason był dużo ważniejszy, ważniejszy niż cokolwiek innego. Nie był pewien czy to dobrze, że znów na niego wpadł, ale widząc w jakim stanie próbował wsiąść do samochodu… Nie chciał powtórki z rozrywki z Hope Valley, a podejrzewał, że nie był to pierwszy raz. Musiał z nim poważnie porozmawiać. Nie mógł jednak mieć pewności, że Mason zechce go wysłuchać, a co dopiero, że zechce o siebie zawalczyć. Nie wiedział już co było gorsze: to, że to jego wina czy to, że nie mógł nic z tym zrobić. - Mam nadzieję, że jak już odstawisz na moment alkohol to dorwie cię taki kac, że będziesz rzygać dalej niż widzisz - jeśli oczekiwał od niego pocieszenia to był w błędzie. Doskonale wiedział jaki stosunek Saint ma do alkoholu przez swojego ojca, który nadużywał go odkąd pamiętał. Nie chciał by Mason stał się taki jak on: zgorzkniały i agresywny. Ale czy już nie było na to za późno? - Gdybym chciał cię otruć to byś się nie zorientował - wywrócił oczami. Nie zaskoczyło go to, że nadal się go nie słuchał. Chciał zdychać, droga wolna.
Nie zwrócił uwagi na to, kiedy pogoda zrobiła się tak beznadziejna, choć nie przeszkadzało mu wracanie do mieszkania podczas burzy. Jednak nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Lee wydał na siebie wyrok śmierci. Saint poczuł jak drga mu powieka, co zawsze stanowiło sygnał do odwrotu. Mason jednak nie miałby gdzie uciekać; dorwałby go wszędzie. Wyrwał mu z dłoni butelkę wódki i szybkim ruchem wylał jej zawartość do zlewu, drugą ręką trzymając na dystans mężczyznę, który był temu wyraźnie przeciwny. Powiedzieć, że Yang był wściekły to spore niedopowiedzenie. Obudziła się w nim chyba słowiańska krew, bo zaczął okładać Masona leżącą na blacie deską do krojenia. - Blyat, kakogo chyorta?! You fucking kidding me?! Zhopu porvu margala vikoliu if you do it again! Idi spat you fucking asshole!* - nawet nie zauważył, kiedy zaczął skakać między językami. Złapał Masona za ucho, pamiętając jak bardzo tego nie lubi, i zaciągnął go do jego sypialni, gdzie pchnął go na łóżko. - Luchshe ne zli menya, go to sleep** - spojrzał na niego twardo. Nie zamierzał wychodzić. Miał zupełnie inny plan. - Gonna sit here and wait till you fall asleep - a potem pozbędzie się wszystkiego czym truł się Mason. Może go znienawidzić, ale nie chciał następnym razem znaleźć go jak przedawkuje. - Na chto ty smotrish? What an annoying ass*** - westchnął gniewnie, ściągając buty i marynarkę, którą rzucił gdzieś na podłogę przy łóżku. - I’ll stay but only for tonight. Ponimayu?**** - zapytał, kładąc się na pościeli obok niego.



__________________________
* You bitch, what the hell?! You fucking kidding me?! I’ll rip your ass and poke out your eyes if you do it again! Go to sleep, you fucking asshole!
** You better not make me angry, go to sleep.
*** What are you looking at? What an annoying ass
**** I’ll stay but only for tonight. Understand?

Mason Lee
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! W ZWIĄZKU MAŁŻEŃSKIM PALACZ ZNAM WIĘCEJ NIŻ 3 JĘZYKI WULGARNY SCHLUDNY SEKSOHOLIK PRACOHOLIK Mam mocną głowę Płaczę tylko w samotności Zaraz po wstaniu jestem marudny Mam czarny humor Mam ptsd W moim łóżku dużo się dzieje Budzą mnie koszmary
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
The universe brought us back together this time, I'm never letting go.
31
192

Post

— Jakie to miłe z twojej strony, dziękuję bardzo ale nie skorzystam. — Uśmiechnął się sztucznie po chwili jednak wracając do swojego gburowatego wyrazu twarzy. Nie dość, że czuł się jak ostatnie gówno to jeszcze ten dupek poza którym nie widział świata mu dokładał. Jęknął przeciągle czując promieniejący ból przeszywający jego czaszkę i przez chwilę nawet przez myśl przeszło mu by wziąć środki przeciwbólowe albo po prostu doprawić się jeszcze bardziej tym co miał w apartamencie i położyć spać. Nie skorzystał jednak z żadnego ze swoich pomysłów zważywszy na to jak wyczulony na alkohol był Saint. Po dzień dzisiejszy pamięta jak za każdym razem bał się puszczać go do domu w obawie, że ten gnój zwany jego ojcem mógłby mu coś zrobić. Dokładnie też pamięta dzień w którym chłopak stanął w jego progu w poszarpanych ubraniach, rozwaloną wargą i raną po zgaszonym na skórze papierosie. To wtedy po raz pierwszy Mason nie powstrzymywał się przed pojechaniem do jego domu i pobiciem jego ojca i gdyby nie dziadkowie którzy go od niego odciągnęli to nie powstrzymywałby się przed zakończeniem jego marnego żywotu.
Dlatego był na siebie wściekły za to, że popadł w taki sam nałóg jak ten sukinsyn na którego samą myśl zaciskają mu się pięści jednak jego chęć zatrzymania chłopaka choć na chwilę przy swoim boku była silniejsza niż zdrowy rozsądek. Niżej już nie mógł upaść. — Oddaj mi tę cholerną butelkę, Saint. — Warknął, otwierając szeroko oczy kiedy chłopak zaczął wylewać jej zawartość. — Oszalałeś? Oddawaj.. — Tak szybko jak pojawiła się w nim złość tak jeszcze szybciej z niego uleciała, zastępując ją zdziwieniem. — Stop—ow, stop it for fuck sake—ow. — Przełknął ciężko ślinę, wycofując się jak najszybciej z kuchni chcąc uniknąć uderzeń, które nie należały do najłagodniejszych. Nieważne jednak w jakim byłby stanie nie oddałby chłopakowi, nigdy nie podniósł na niego ręki i tak pozostanie na zawsze. — Are you fuckin—ow—my ear—ow, ow, ow—fuck, are crazy? — Krzywiąc się kiedy chłopak ciągnął go za ucho, przeklinał pod nosem na niego i na ten jego głupi język, którego słów znał jedynie kilka kiedy ten uczył Masona.
Wiedział, że ma przesrane, a na potwierdzenie miał to jak chłopak skakał z jednego języka na drugi co zwykł robić tylko wtedy jak był naprawdę NAPRAWDĘ wyprowadzony z równowagi. — Then you’re going to sit here for the rest of the night and then day after because i am NOT going to sleep and definitely not going to talk to you. Fucking suka blyat language.. — Mruknął pod nosem ostatnie słowa, odwracając się plecami do chłopaka. Nie więcej niż dwie minuty później sen porwał go w swoje objęcia i tyle z jego groźby w kierunku Yanga, co za wstyd. Nim jednak zasnął nie powstrzymał się przed oszukaniem jego dłoni i złapaniem za nią jak gdyby co najmniej to miało w jakikolwiek sposób powstrzymać go przed ucieczką.
Saint Yang
Obrazek
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum!
mów mi/kontakt
bitter peach
a
Awatar użytkownika
even if you are not ready for the day, it cannot always be night
32
195

Post

Czuł, że to kwestia czasu nim z Masona zaczną schodzić prochy, więc najlepszym wyjściem było choć na trochę położyć go spać, w przeciwnym razie mógł mieć tu poważny problem. Prędzej zdzieliłby go w łeb patelnią i przywiązał do łóżka, niż pozwolił mu cokolwiek przy sobie wziąć, szczególnie po tej próbce głupoty jaką przed chwilą pokazał mężczyzna. Nawet jeśli został wyprowadzony z równowagi tym, że Mason tak bezczelnie wyjął przy nim wódkę, to i tak nie pokazywał jak bardzo jest wściekły. Ze spotkania z pełnym berskerk mode Lee mógłby nie wyjść cało. Choć i tak przyłożył mu chyba mocniej niż powinien.
W najgorszych scenariuszach nie przewidywałby, że to kiedykolwiek przydarzy się Masonowi. Jego słodkiemu i kochanemu Masonowi, który krzywił się na widok używek i kiedy Saintowi zdarzyło się czasem popalać w nerwach, zawsze wyrywał mu papierosy i rzucał na ziemię prosząc, by więcej tego nie robił. Patrząc na niego teraz, czuł się tak, jakby patrzył na zupełnie obcą osobę w dobrze znanym ciele. Czy Mason czuł to samo patrząc na niego? Ta złość, którą słyszał w jego głosie, gdy zabrał mu butelkę… Wiedział, że to nie był on. Przemawiało przez niego uzależnienie. Te same, które odebrało mu kiedyś ojca. Te same, któremu nie mógł pozwolić odebrać teraz Masona, nawet jeśli stracił go lata temu.
- Meow meow meow, shut the fuck up - burknął, wywracając oczami. Mógł sobie gadać co chce, a i tak zrobi to, co nakazał mu Saint. Nie negocjował z terrorystami, z nim też nie będzie. Na szczęście Mason dosyć szybko zasnął i nie zapowiadało się, by cokolwiek miało go obudzić. Yang odczekał jakieś pół godziny, ku przezorności, delikatnie głaszcząc jego dłoń, nim powoli podniósł się z łózka by zrealizować swój plan.
Na drodze stanął mu jednak pies, bacznie przyglądający się temu, jak próbuje dobrać się do barku.
- No co, mały? Chyba też chcesz, żeby przestał pić, hm? - na potwierdzenie, pies pomachał ogonem. - Chodź, pewnie jesteś głodny. Jak zjesz to pójdziemy na spacer, może przestanie padać - mruknął, spoglądając na okno. Póki co nadal była okropna burza. Po nakarmieniu psa i wylaniu tego, co udało mu się znaleźć poza sypialnią Lee (starał się nie myśleć o tym ILE tego było), zaczął zastanawiać się, gdzie mógłby trzymać prochy. Na pewno nie na widoku, ale też w takim miejscu, o którym by nie zapomniał… Mimowolnie spojrzał na swój okropny portret wiszący na ścianie. Nie, za duży. Ktoś uzależniony nie miałby czasu ściągać go za każdym razem, gdy potrzebowałby działki. Myśl Saint, myśl… Mason nie miał zbyt wiele dekoracji w mieszkaniu, panował tu raczej minimalizm. Ale oprócz tego zdjęcia, na przeciwległej ścianie był jeden obraz. Można powiedzieć, że pasował do wystroju, ale dla Yanga wydawał się być umieszczony tam trochę na siłę. Po ściągnięciu go okazało się, że miał rację. Znajdował się za nim sejf. Tylko jaki był do niego kod? Nie pasował dzień śmierci rodziców Masona ani ich urodziny. Tak samo urodziny dziadków. Wiedział, że Lee jest sentymentalny i na pewno nie były to przypadkowe liczby. Może… Nie. To głupie. Ale warto spróbować. Nie pasowały jego własne urodziny, ale data ich ślubu sprawiła, że sejf się otworzył. Powinien był pomyśleć o tym od razu. Nie zdziwił się widząc wewnątrz pieniądze i broń, w końcu Mason był znany i nie wiadomo czy ktoś nie zechciałby zrobić mu krzywdy, musiał mieć jak się bronić. Za to przeraziła go ilość prochów, jakie tam trzymał. Nietrudno było rozpoznać kokainę. Oby tylko Lee nie wystawił mu rachunku za to, co zamierzał zrobić.
Po spuszczeniu wszystkiego w toalecie i wyniesieniu pustych butelek do zsypu, Saint zabrał psa na krótki spacer, jako że pogoda uspokoiła się na tyle, by mógł to zrobić. Pies zdawał się być zachwycony i dosyć szybko mu zaufał, bo ciągle kręcił się koło jego nóg i wesoło szczekał. Musiał przyznać, że był naprawdę uroczy.
Saint sam nie wiedział czy powinien zostać czy wracać do siebie, dlatego odwlekał tę decyzję w czasie, ogarniając bałagan, jaki wcześniej zostawił w mieszkaniu Mason. Będzie czuł się rano wystarczająco źle by mieć siłę na sprzątanie. Może powinien mu nabałaganić jeszcze bardziej? Mimo tego, że korciło go by dać mu nauczkę, nie potrafił robić mu aż tak bardzo pod górkę.
Kiedy skończył sprzątać, stanął w progu sypialni Lee, który spał dosyć spokojnie, nie licząc tego, że cały się trząsł co oznaczało, że wszystko zaczynało powoli z niego schodzić. Okrył go kołdrą, a kiedy i to nie pomogło, westchnął cicho, kładąc się obok niego. Przyciągnął go do siebie, kładąc sobie jego głowę na piersi i delikatnie głaskał go po plecach. To tylko jedna noc, prawda? Nie więcej. Nigdy nie było im dane spokojnie się pożegnać, Saint po prostu minął Masona w progu mówiąc, że to koniec i że odchodzi. Jak oboje mogli na to pozwolić? Jak mógł być tak głupi, by nie powiedzieć mu prawdy i zwyczajnie odejść, jakby to co ich łączyło nic dla niego nie znaczyło? Dlaczego Mason go nie zatrzymał? Gdyby tylko nie pozwolił mu odejść, Saint tamtego dnia powiedziałby mu wszystko. I dlaczego los znowu postawił ich na swojej drodze? Patrząc na Masona, który uspokoił się w jego ramionach, nie mógł nie myśleć o tym, że to co się z nim działo było jego winą. Gdyby był obok niego, nic z tego by się nie wydarzyło. Nie pozwoliłby na to i chroniłby go przed wszystkim tak, jak tylko by umiał. Tymczasem to on był tym, który zranił go najmocniej, powodem, który pchał go do podejmowania wszystkich tych nierozważnych decyzji. Nie zauważył nawet kiedy zaczął bezgłośnie płakać. Nie robił tego od blisko dziesięciu lat, nie pozwalając sobie na żadne silne emocje, zwykle panował też nad gniewem, ale dziś? Dziś nie panował już nad niczym. Trzymając Masona w ramionach miał wrażenie, że na moment znowu jest tym samym emocjonalnym, bezbronnym dzieciakiem, który nie widzi świata poza chłopakiem, którego kocha i dla którego gotów był zostawić wszystko za sobą. Może jeśli będzie dane im spotkać się w kolejnym życiu, będzie nim znowu i tym razem go nie zawiedzie, tym razem nie pozwoli nikomu ani niczemu ich rozdzielić. Saint miał niestety tendencję do zawodzenia ludzi, których kochał. Gdyby nie poprosił mamy by po drodze od przyjaciółki mu coś kupiła, nie zginęłaby w strzelaninie. Gdyby od początku był tym, kim był dzisiaj, może zasłużyłby na miłość ojca. Gdyby nie zostawił z nim siostry uciekając z Masonem, może uchroniłby ją od jego gniewu. Gdyby nie zostawił Masona, nie wpędziłby go w nałogi. I gdyby był sprytniejszy, tamte dziewczynki by nie zginęły. Saint obwiniał się za wiele rzeczy, ale niestety niewiele z nich mógł jeszcze naprawić. - Don’t you dare die Mason. Don’t leave me like I left you - szepnął drżącym głosem, składając pocałunek na jego skroni. Czy zdołałby mu pomóc gdyby miał więcej niż tę jedną noc? Czy Mason potrafiłby mu wybaczyć to co zrobił? On nie potrafił sobie wybaczyć, szczególnie nie, gdy przyszło mu mierzyć się z konsekwencjami tej decyzji. Nie powinien był nigdy odchodzić. Teraz to wiedział, ale nie potrafił cofnąć czasu by móc postąpić inaczej. - I love you, baby. Alwas have, always will.
Przez całą noc nie zmrużył oka, czuwając przy Masonie, a gdy tylko poczuł na skórze pierwsze promienie słońca, uznał, że czas ruszać w drogę. Złożył na ustach śpiącego chłopaka delikatny pocałunek na pożegnanie. Nim wyszedł, zostawił mu na stoliku nocnym tabletki na ból głowy i szklankę z wodą, oraz nakarmił psa, którego pogłaskał przed zamknięciem drzwi. Na moment oparł się o nie od zewnętrznej strony, mrugając by odgonić łzy. Sainta Lee musiał zostawić za nimi.

[zakończone]

Mason Lee
1 ANNIVERSARY - dla każdego, z okazji roku aktywności forum! W ZWIĄZKU MAŁŻEŃSKIM PALACZ ZNAM WIĘCEJ NIŻ 3 JĘZYKI WULGARNY SCHLUDNY SEKSOHOLIK PRACOHOLIK Mam mocną głowę Płaczę tylko w samotności Zaraz po wstaniu jestem marudny Mam czarny humor Mam ptsd W moim łóżku dużo się dzieje Budzą mnie koszmary
mów mi/kontakt
Zablokowany