Był niemal pewien, że student nie ma zielonego pojęcia, co takiego Lysander chciał pokazać, czy udowodnić swoim zachowaniem. Jaki miał cel w tym, że to właśnie na tym młodzieńcze skupił swoją uwagę. Być może gdyby tylko przez chwilę się zastanowił, pomyślał, co takiego może wyróżniać go na tle innych, zorientowałby się, że w dużej mierze miał na to wpływ sposób, w jaki się do niego odzywał. Fakt, że gdzieś tam nadal czaił się szacunek, przykryty jednak pod kołdrą ironii i zadziorności sprawiał, że nie chciało się odpuścić, prowokując jeszcze bardziej i badając granice zarówno własne, jak i drugiej osoby.
Tylko czy Phineas spojrzałby na to wszystko właśnie takim okiem? Jego postrzeganie mogło się znacznie różnić od tego, jak sam Lennox widział świat, a trzeba przyznać, że to spojrzenie było dość specyficzne. Niemniej jego samego można było określić taką osobą, pomijając już fakt, że pewnie połowa miasteczka nazwałaby go seksoholikiem bez żadnych granic.
Na jego ustach pojawił się lekko grymas, kiedy uniósł jeden z kącików. Proszę, proszę, aż tak bacznie obserwował zadowolenie koleżanki, która jako ostatnia pomagała profesorowi w doświadczeniu? A może jednak wcale nie podobało mu się to, że jego odprawił, następnie wybierając ją?
-Czy to zazdrość? Aż tak bardzo obawiasz się konkurencji ze strony tamtej studentki? - rzucił niemal ironicznie. Ale czy nie na tym opierała się niemal zawsze ich konwersacja? Jeden coś powiedział, prowokując tylko dlatego, by zobaczyć reakcję drugiej strony. Całkiem interesujący układ, którego nawet otwarcie nie omawiali. Wyszedł sam z siebie, a to sprawiało, że cała ta relacja była jeszcze bardziej ciekawa. Wiadomym było, że Lysander nie brał tego wszystkiego na poważnie, traktując raczej jak chwilową zabawę.
-Czyli poza spojrzeniami innych ludzi już jesteśmy na ty? Szybko wznosisz naszą znajomość na wyższe szczeble. Co będzie następne, hm? - spytał, lekko się nad nim nachylając. Sam dał mu tę możliwość, stojąc tak blisko niego. Wystarczyło lekko się obrócić, postąpić maksymalnie dwa kroki do przodu i chłopak byłby osaczony, stając pomiędzy Lennoxem, a sporej wielkości biurkiem. Kusząca myśl, którą odłożył na później. Każdy jednak mógł być pewien, że ją wykorzysta. Nie odpuszczał, a to była wspaniała prowokacja. - Co takiego miałbym sobie dopowiedzieć? Proszę się podzielić własnymi spostrzeżeniami, panie Fenlator - zachęcił go, wpatrując się w niego ciemnymi tęczówkami. Powie, czy nie powie? Chociaż pyskaty, miał swoje granice i dało się go zawstydzić. Lysander dążył do tego, by zobaczyć ten specyficzny rumieniec, który przykryje jego policzki.
-Nie zaprzeczyłem czemu? - spytał, wiedząc co chłopak miał na myśli. Nikt jednak nie powiedział, że nie mógł trochę pociągnąć go za język, przy okazji obserwując jego ruchy, samemu raczej stojąc z boku. Sprzątanie sprzątaniem, ale patolog nigdy nie był tego fanem.
Prychnął pod nosem, kiedy go upomniał. Korzystając z faktu, że ten zgarniał coś z biurka, odwrócony do niego tyłem, podszedł, stając za nim na tyle, by ten mógł poczuć bijące od niego ciepło. Nachylił się, sięgając po probówkę leżącą na blacie, co sprawiło, że jego ciało jeszcze trochę zbliżyło się do tego należącego do studenta.
-Czy taka pomoc wystarczy? - szepnął mu do ucha, kiedy się nad nim pochylił.
Phineas Fenlator
a
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
Pinokio w żywej postaci, który oprócz kłamstw lubi także ludzi. Co ważniejsze dosyć często zmienia pracę, więc całkiem możliwe, że tydzień temu widziałeś go jako kasjera w sex-shopie, a wczoraj robił już u Ciebie na imprezie za kelnera, żeby dzisiaj bawić się z aligatorami, z rana jeszcze śmigając po uniwersyteckim korytarzu.
25
172
Lysander zdecydowanie miał tupet, który w sumie dla studenta był solidną próbą przetrwania. - A co, chciałabyś, żeby była to zazdrość? - spytał, niejako odbijając piłeczkę, albowiem w żadnym wypadku nie chciał dać mu się sprowokować; wręcz przeciwnie, chciał go wyprowadzić z równowagi, dlatego, nawet jeśli pytanie potrafiło go samym swoim pojawieniem się zdziwić, tak wciąż nie pokazywał swojego zdezorientowania, dążąc do złamania Lennoxa. Oczywiście, wiedział, że zajmie to sporo czasu, ale wciąż w tym dzisiejszym spotkaniu, chciał mu pokazać swój charakterek oraz nieustępliwość. Chociaż podobnie, jak starszy, Phineas nie uważał ich grę za coś długoterminowego. Tym bardziej że naprawdę zaliczał ich konwersację do czystej zabawy, która kiedyś zapewne któremuś się najzwyczajniej znudzi i miał tego pełną świadomość. Uśmiechnął się subtelnie, kiedy mężczyzna ponownie poprzez nachylenie, zbliżył się do niego. Wbił swoje obojętne spojrzenie w jego oczy, kiwając głową na boki. - Wyżej już się nie wzniesiesz. - cmoknął, nie zastanawiając się nad tym, czy stali zbyt blisko siebie albo nad tym, że w przypadku kilku kroków do tyłu, mógłby zostać przez niego osaczonym. Spodziewał się niejako takich zagrywek, dlatego przygotowywał się na nie, zwłaszcza że już podczas zajęć, patolog pokazał mu, jak bardzo jest w stanie się do niego zbliżyć.
Prychnął pod nosem, odstawiając na bok rzeczy, którymi obecnie się zajmował, aby ostatecznie odwrócić się do niego, od razu widząc jego skupiony na swojej osobie wzrok. - Myślisz, że cię lubię. Chcesz, żebym był o ciebie zazdrosny. I co lepsze myślisz, że powodem, dla którego skupiam na tobie swój wzrok, jest jakiś pociąg. Otóż nic bardziej mylnego. - powiedział, beztrosko wzruszając ramionami, jakby wcale serce nie biło mu mocniej oraz jakby wcale nie odczuwał narastającego w nim gorąco. Bo jasne można uznać, że wykazał się pewną odwagą, ale czy nie robił z siebie teraz także idioty? Przecież, bardzo łatwo można obalić jego teorię oraz domysły, które sam sobie mógł uroić poprzez prowokacje starszego. Tak czy siak, miał zamiar mu pokazać, że pomimo wewnętrznych trudności, odpowiedź nie była dla niego niczym ciężkim. Nie pojawiło się wobec tego na jego policzkach żadne zabarwienie, mimo że Lysander był naprawdę bliski tego, aby wreszcie coś w nim pękło. Bo choćby chciał, tak nie potrafił kontrolować w pełni swojego ciała, czy jego rekcji na pewno słowa, czy gesty. Nie był przecież trupem, z którymi Lennox na co dzień miał do czynienia. - Udajesz teraz głupiego? - rzucił, nawet na moment nie zastanawiając się nad tym, że nieco mógł przesadzać. W końcu to wciąż był jego profesor, czyli osoba mająca wyższą rangę.
Fenlator zwykle nie narzekał na sprzątanie. W zasadzie to lubił mieć porządek, co chyba było ich kolejnym przeciwieństwem. Zastygł na moment, kiedy poczuł za sobą ciepło bijące z jego ciała. Nie był pewny, co powinien zrobić; odwrócić się, czy może zostać w bezruchu? Słysząc szept, przegryzł swoją dolną wargę, jakby powstrzymując się od czegoś, co mogłoby teraz pokazać jego słabość. Chociaż już uginały mu się nogi, kiedy tylko odczuwał bliskość Lysandera. Więc nawet jeśli wiedział i sądził, że jest przygotowany na tego typu akcje, tak wcale nie był na nie gotowy. Odwrócił się w jego stronę, co było jego największym błędem, bo o ile przez wcześniejszy dystans mógł jakoś z twarzą wyjść z tego bagna, tak teraz byli na tyle blisko, że niekontrolowanie się zarumienił, czując także, jak bicie jego serca wyłącznie niezdrowo przyśpiesza. - Chyba tak. - odparł, nie odsuwając się od niego, a jedynie unikając jego wzroku, dokładnie tak, jakby wstydził się teraz spojrzeć mu w oczy. Czy on właśnie w tak błahy sposób, przegrał ich dzisiejsze stracie, które przecież wcześniej mógłby przynajmniej spokojnie zremisować? Najprawdopodobniej tak.
Lysander Lennox
Prychnął pod nosem, odstawiając na bok rzeczy, którymi obecnie się zajmował, aby ostatecznie odwrócić się do niego, od razu widząc jego skupiony na swojej osobie wzrok. - Myślisz, że cię lubię. Chcesz, żebym był o ciebie zazdrosny. I co lepsze myślisz, że powodem, dla którego skupiam na tobie swój wzrok, jest jakiś pociąg. Otóż nic bardziej mylnego. - powiedział, beztrosko wzruszając ramionami, jakby wcale serce nie biło mu mocniej oraz jakby wcale nie odczuwał narastającego w nim gorąco. Bo jasne można uznać, że wykazał się pewną odwagą, ale czy nie robił z siebie teraz także idioty? Przecież, bardzo łatwo można obalić jego teorię oraz domysły, które sam sobie mógł uroić poprzez prowokacje starszego. Tak czy siak, miał zamiar mu pokazać, że pomimo wewnętrznych trudności, odpowiedź nie była dla niego niczym ciężkim. Nie pojawiło się wobec tego na jego policzkach żadne zabarwienie, mimo że Lysander był naprawdę bliski tego, aby wreszcie coś w nim pękło. Bo choćby chciał, tak nie potrafił kontrolować w pełni swojego ciała, czy jego rekcji na pewno słowa, czy gesty. Nie był przecież trupem, z którymi Lennox na co dzień miał do czynienia. - Udajesz teraz głupiego? - rzucił, nawet na moment nie zastanawiając się nad tym, że nieco mógł przesadzać. W końcu to wciąż był jego profesor, czyli osoba mająca wyższą rangę.
Fenlator zwykle nie narzekał na sprzątanie. W zasadzie to lubił mieć porządek, co chyba było ich kolejnym przeciwieństwem. Zastygł na moment, kiedy poczuł za sobą ciepło bijące z jego ciała. Nie był pewny, co powinien zrobić; odwrócić się, czy może zostać w bezruchu? Słysząc szept, przegryzł swoją dolną wargę, jakby powstrzymując się od czegoś, co mogłoby teraz pokazać jego słabość. Chociaż już uginały mu się nogi, kiedy tylko odczuwał bliskość Lysandera. Więc nawet jeśli wiedział i sądził, że jest przygotowany na tego typu akcje, tak wcale nie był na nie gotowy. Odwrócił się w jego stronę, co było jego największym błędem, bo o ile przez wcześniejszy dystans mógł jakoś z twarzą wyjść z tego bagna, tak teraz byli na tyle blisko, że niekontrolowanie się zarumienił, czując także, jak bicie jego serca wyłącznie niezdrowo przyśpiesza. - Chyba tak. - odparł, nie odsuwając się od niego, a jedynie unikając jego wzroku, dokładnie tak, jakby wstydził się teraz spojrzeć mu w oczy. Czy on właśnie w tak błahy sposób, przegrał ich dzisiejsze stracie, które przecież wcześniej mógłby przynajmniej spokojnie zremisować? Najprawdopodobniej tak.
Lysander Lennox
mów mi/kontakt
naleśnik
a
-Nie ukrywam, że wyjątkowo by mi to schlebiało. Ale żeby się nią wykazać musiałbyś fascynować się mną wcześniej, chociaż kto wie, może właśnie ja jestem powodem, dla którego pojawiasz się na nieobowiązkowych wykładach - stwierdził, zerkając na niego. Z całą pewnością ego wykładowcy było wygórowane. Ciężko powiedzieć, czy faktycznie wierzył we wszystko co mówił, czy mówił to, aby sprawdzić reakcje swojego rozmówcę, który też nie szczędził sobie komentarzy. Nawet jeśli wewnętrznie student walczył sam ze sobą, nie pokazywał tego tak otwarcie. Momentami wykładowca był ciekawe co takiego działo się w głowie chłopaka, kiedy ten usilnie chciał się postawić. Czy w umyśle panował chaos, czy jednak porządek, którego pozazdrościłaby mu niejedna osoba. Może powinien napisać książkę o tym, jak postawić się takiemu typowi, jak Lennox? Każdy człowiek, który miał kiedykolwiek do czynienia z patologiem zdecydowanie by ją kupił.
Dłuższą chwilę wpatrywał się w oczy Phineasa, który sam sprowokował go wzrokiem. W takich potyczkach nie miał najmniejszych szans; Lysander nigdy nie odwracał spojrzenia pierwszy, niezależnie jak długo miałby to robić. Niemal zawsze kończyło się na tym, że zrobił coś, co zmuszało jego przeciwnika do reakcji.
-Sam nie wierzysz w to, co mówisz, panie Fenlator. Każdą znajomość da się wznieść jeszcze wyżej, a już z całą pewnością tak interesującą - uśmiechnął się lekko, pewien tego, co mówił. Nie nał go ani trochę. Jedyne, co wiedział na temat studenta to to, że lubił jego wykłady, jak również potrafił być niewyobrażalnie bezczelny. Liczył, że właśnie to sprawi, że nie zrezygnuje tak łatwo z ich słownej potyczki.
-Mogłoby zrobić mi się całkiem przykro, gdybym tylko był pewien, że twoje słowa są prawdą. Jeszcze nie jesteś o mnie zazdrosny, ale sprawię, że będziesz - szepnął mu ostatnie zdanie do ucha, pochylając się przed nim. Z całą pewnością z moralnego i etycznego punktu widzenia Lysander nie powinien mówić czegoś podobnego, ale wiadomym było, że podobne rzeczy Lennox miał po prostu gdzieś. Jeśli wpłynie skarga, poradzi sobie z nią, chociaż w tej sytuacji z pewnością Phineas nie posunie się do czegoś podobnego nie chcąc pokazywać, że profesor zrobił na nim jakiekolwiek wrażenie, jak również nie chciał oddawać mu tak szybko zwycięstwa. Będzie grał, na to liczył patolog.
-To nie ja z naszej dwójki udaję, panie Fenlator - odpowiedział. Nie miał niczego do ukrycia. Prowokował chłopaka, to pewne, ale był przy tym szczery. W przeciwieństwie do jego rozmówcy, który mówił jedno, pokazując drugie. Nie dało się bowiem z taką dokładnością kontrolować własnego ciała.
W oczach patologa pojawił się wyraz satysfakcji pomieszanej z triumfem, kiedy dostrzegł rumieniec na twarzy chłopaka. Bingo. Ostateczna odpowiedź na to, co mężczyzna chciał wiedzieć. Tyle mu wystarczyło, by móc zaplanować kolejny ruch.
-Uroczy rumieniec jak na kogoś, na kim moje towarzystwo nie robi wrażenia. Do twarzy ci w nim Phineasie - rzucił cicho, nachylając się w jego stronę. Tym razem nie zatrzymał się w odległości kilku milimetrów, jak wcześniej. Zamiast tego pocałował go w czoło. Bez żadnych wyjaśnień czy dalszych słów, odwrócił się i wyszedł z sali wykładowej, zostawiając chłopaka samego z własnymi myślami, których z całą pewnością pojawiło się wiele.
Phineas Fenlator
zt. x2
Dłuższą chwilę wpatrywał się w oczy Phineasa, który sam sprowokował go wzrokiem. W takich potyczkach nie miał najmniejszych szans; Lysander nigdy nie odwracał spojrzenia pierwszy, niezależnie jak długo miałby to robić. Niemal zawsze kończyło się na tym, że zrobił coś, co zmuszało jego przeciwnika do reakcji.
-Sam nie wierzysz w to, co mówisz, panie Fenlator. Każdą znajomość da się wznieść jeszcze wyżej, a już z całą pewnością tak interesującą - uśmiechnął się lekko, pewien tego, co mówił. Nie nał go ani trochę. Jedyne, co wiedział na temat studenta to to, że lubił jego wykłady, jak również potrafił być niewyobrażalnie bezczelny. Liczył, że właśnie to sprawi, że nie zrezygnuje tak łatwo z ich słownej potyczki.
-Mogłoby zrobić mi się całkiem przykro, gdybym tylko był pewien, że twoje słowa są prawdą. Jeszcze nie jesteś o mnie zazdrosny, ale sprawię, że będziesz - szepnął mu ostatnie zdanie do ucha, pochylając się przed nim. Z całą pewnością z moralnego i etycznego punktu widzenia Lysander nie powinien mówić czegoś podobnego, ale wiadomym było, że podobne rzeczy Lennox miał po prostu gdzieś. Jeśli wpłynie skarga, poradzi sobie z nią, chociaż w tej sytuacji z pewnością Phineas nie posunie się do czegoś podobnego nie chcąc pokazywać, że profesor zrobił na nim jakiekolwiek wrażenie, jak również nie chciał oddawać mu tak szybko zwycięstwa. Będzie grał, na to liczył patolog.
-To nie ja z naszej dwójki udaję, panie Fenlator - odpowiedział. Nie miał niczego do ukrycia. Prowokował chłopaka, to pewne, ale był przy tym szczery. W przeciwieństwie do jego rozmówcy, który mówił jedno, pokazując drugie. Nie dało się bowiem z taką dokładnością kontrolować własnego ciała.
W oczach patologa pojawił się wyraz satysfakcji pomieszanej z triumfem, kiedy dostrzegł rumieniec na twarzy chłopaka. Bingo. Ostateczna odpowiedź na to, co mężczyzna chciał wiedzieć. Tyle mu wystarczyło, by móc zaplanować kolejny ruch.
-Uroczy rumieniec jak na kogoś, na kim moje towarzystwo nie robi wrażenia. Do twarzy ci w nim Phineasie - rzucił cicho, nachylając się w jego stronę. Tym razem nie zatrzymał się w odległości kilku milimetrów, jak wcześniej. Zamiast tego pocałował go w czoło. Bez żadnych wyjaśnień czy dalszych słów, odwrócił się i wyszedł z sali wykładowej, zostawiając chłopaka samego z własnymi myślami, których z całą pewnością pojawiło się wiele.
Phineas Fenlator
zt. x2
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085