Karty postaciRelacjeMessengerKalendarzeInstagram
Ines Villeda
a

Post

To zabawne, ale zarówno Moe, jak i Max uznały ją za chujową przyjaciółkę. Max, kiedy Ines nie powiedziała jej o tym, że ta znów handluje dragami, a Moe, że wcześniej nie opowiedziała o tym, jak poznała Veis. Właściwie o tym handlu dragami też nie wspomniała. Tym razem nietrwało to długo, a że już z tym skończyła raz na zawsze, nie było o czym mówić. Po co wracać do czegoś, co nie było aktualne?
Wywróciła oczami, bo nie miała zamiaru kolejny raz z rzędu tłumaczyć Gibbs, że wolała męskie członki niż kobiece waginy. I chociaż zdarzały jej się jednorazowe numerki z panienkami, nigdy nie zdecydowałaby się z żadną na związek. Nie czuła tego.
- Ale że mam César - następny papieros znalazł się między jej wargami. - To może ty powinnaś zakręcić się przy Max, que? - nie miała pojęcia, że coś wydarzyło się między tymi dwiema, bo brunetka nie puściła pary z ust, a z Ruda jeszcze nie miała okazji się widzieć.
Och, wcale nie uważała, żeby chlanie i wyrywanie było dla przyjaciółki lepsze, chodziło po prostu o wyjście z domu. A czy każde ich wyjście, nieważne czy to w samotności czy w duecie, musiało kończyć się kacem? No właśnie. Dlatego najwyższa pora, aby to trochę zmienić.
- Nie znajdziesz nigdzie lepszej przyjaciółki - fuknęła, bo trochę poczuła się urażona, że Moe mogłaby zastąpić ją kimś fajniejszym. Sama Ines, jako totalna ekstrawertyczka, miała sporo znajomych i kilkoro zaufanych przyjaciół, ale nie wymieniłaby ich na żadnych innych. Nawet Gibbs, która z taką łatwością znalazłaby sobie inną, najlepszą przyjaciółkę.
Żeby nie było wątpliwości, Cyganka wiedziała, że to tylko zwykłe żarty i sama zgrywała się z czystą premedytacją. - Wiesz dlaczego? - odpaliła w końcu fajkę i wymierzyła nią w brunetkę. - Bo nie istnieje lepsza ode mnie. I żadnej tak mocno nie pokochasz - cmoknęła, wysyłając jej powietrznego buziaka. I potem znów wykrzywiła usta w grymasie, bo po raz kolejny sprzątnięto jej kartę, na którą czyhała. I w ogóle Villeda chyba przegrywała, co wcale jej się nie podobało. Nie lubiła przegrywać, ale z racji, że posiadała liczne rodzeństwo, musiała się tego nauczyć. Nie zawsze była we wszystkim najlepsza. Dodatkowo duża ilość sióstr i braci zaszczepiły w niej chęć rywalizacji.
- Jak dogramy, to zrobimy listę i wyszczególnimy w niej, co chcemy zrobić - podrzuciła pomysł, wypuszczając dym kącikiem ust. To brzmiało jak doskonały plan, który trzeba było w drożyć w życie. Niech tylko Ines stanie na jakimś normalnym polu, które opłacałoby się wykupić. Najlepiej byłoby kupić cały ciąg tych samych kolorów, ale chyba nie miała szczęścia w tej planszówce i nic nie szło po jej myśli.
Minęły kolejne okrążenia i nawet otrzymywanie banknotów za przekroczenie startu czy ponowne wygrane na loterii nie pozwoliły uniknąć Cygance bankructwa. W końcu, trzymając w dłoni ostatnią pięćdziesiątkę, upuściła ją na plansze, żeby zapłacić za postój na polu Gibbs, po czym uniosła ręce w obronnym geście.
- Kończ, waść, wstydu oszczędź - nie było już sensu kontynuować rozgrywki, przyjaciółka pokonała ją z kretesem i rozłożyła na łopatki. I niestety, ale Villeda musiała się z tym pogodzić. No i chuj, no i cześć.

Moe Gibbs
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
I had a dream that you couldn't hear me screaming. Trying to tell you everything but it wouldn't stop you leaving.
30
172

Post

Nic jeszcze nie wydarzyło się pomiędzy nią, a Veis. Gdyby tak było, na pewno nie grałaby teraz z Cyganką w monopoly przy kolorowych, zbyt owocowych drineczkach. Przechodziłaby załamanie nerwowe, do reszty pogrążając się w alkoholu, a Ines byłaby pierwszą osobą, której zdecydowałaby się cokolwiek powiedzieć. Tak więc, nieprzyjemną sytuację z rudowłosą, miała dopiero przed sobą.
- Jeśli myślisz o czymś więcej niż jednonocna przygoda, lepiej już teraz wypieprz te chore myśli z łba - poleciła, przyciskając otwartą dłoń do jej czoła. Żarty żartami, ale Gibbs nie bawiła się w żadne związki, czy inne romanse. Poza seksem i dobrą zabawą nie zależało jej na niczym i gdyby nie kwestia rozładowania emocji, kobiety mogłyby dla niej nie istnieć. Nie potrzebowała miłości, troski i wszystkich tych zbędnych uczuć, które utraciła przed laty.
Nie była w stanie znaleźć lepszej przyjaciółki? Pewnie nie i nawet nie zamierzała szukać, nic jednak nie stało na drodze do droczenia się z tą, którą od dwudziestu długich lat ceniła sobie najbardziej.
- Chcesz się przekonać? - zapytała z powagą, by w następnej chwili wybuchnąć głośnym śmiechem. - I tu mnie masz, a to wszystko przez te cholernie obleśne żaby - wykrzywiła twarz w grymasie niezadowolenia, nawiązując do chwili, w której przyszło im się poznać. Dobrze wspominała ten dzień, w końcu zapoczątkował to co miały teraz.
Wprawdzie sądziła, że to na nią spadnie bankructwo, ale przy pomocy Ines i przekroczeniu pola startu, z łatwością odbiła się od dna i rozwaliła przeciwniczkę na łopatki. - Tak się to robi - wyszczerzyła zęby, zgarniając ostatnią pięćdziesiątkę, lądującą na samym środku planszy. Gra okazała się przyjemniejsza, niż wydawało jej się na samym początku i nawet nie chodziło tutaj o wygraną, a raczej fakt, że nie ciągnęła się w nieskończoność. - Czy teraz możemy przestać pierdolić się z drinkami? - zapytała i nie czekając na odpowiedź, złapała za butelkę, dokręciła ją i przycisnęła sobie do ust. Wystarczająco długo próbowała zgrywać porządną dziewczynę, niepotrafiącą walić wódy (czy w tej sytuacji tequili) z gwinta.
- To jak, robimy tę listę? - przypomniała, a kilka pomysłów już pojawiło się w jej głowie i były zdecydowanie lepsze od nudnej wyprawy na ryby, którą sama zaproponowała. - Co powiesz na pływanie z rekinami i wspólne zaliczenie... - urwała, dostrzegając dziwne spojrzenie Ines. - Wszystkich stanów przed pojawieniem się na świecie małego Arreoli, o to mi chodziło, a ty już masz w tym czerepie masę brudnych myśli - z udawanym niedowierzaniem pokręciła głową, sięgając po kolejnego papierosa. Skoro już decydowały się na wspólne, bezalkoholowe przygody, czemu od razu nie rzucić się na głęboką wodę?

Ines Villeda
Obrazek
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku Jak kot, chodzę własnymi drogami - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" Niech sąsiedzi walą, walą, walą, walą do drzwi - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" BOGATE CV DON’T STOP ME NOW MISTRZ KLAWIATURY BAŚNIOPISARZ Speedy Gonzales NOCNA ZMIANA ALL BY MYSELF MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! ROLLING ON THE FLOOR LAUGHING Sej łaaat? Wszystko pod kontrolą LGBT+ WDOWIEC/WDOWA ALKOHOLIK RZUCIŁEM/AM STUDIA FAN DRESZCZOWCÓW Przypalę nawet wodę Mam mocną głowę Chodzę w trampkach Nie chcę mieć dzieci Chodzę do klubów Chodzę spać, gdy inni wstają I'M NOT AS THINK AS YOU DRUNK I AM DUNGEONS & DRAGONS NA FALI PANIE WŁADZO... THIEF I'M SO HIGH! DANSE MACABRE You Shouldn't Kiss Me Like This Zombie night
mów mi/kontakt
Moe
Ines Villeda
a

Post

Uniosła ręce w obronnym geście. Nie miała zamiaru bawić się w swatkę. Przynajmniej na razie. Wystarczyło, że przyczyniła się do połączenia ich dróg i zaprosiła Moe na wspólną imprezę do domu Max. Nie miała zamiaru dalej ingerować w tą znajomość. Co ma być, to będzie. Niech się dzieje wola nieba. Jeśli los odgórnie miał jakiś plan dla tych dwóch, to cudownie. Jeżeli nie, trudno. Nic na siłę, bo to tak nie działa.
- Przypominam ci - zastukała palcem o blat ławy. - Że to ty chciałaś całować żabę i myślałaś, że tym sposobem zmieni się w księcia. I kto tu jest obleśny? - zaśmiała się głośno, a na samo wspomnienie poczuła ciepło w żołądku. Kto by pomyślał, że wspólne siedzenie w schowku na narzędzia i łapanie żab zamieni się w taką piękną przyjaźń? Chyba nikt tego nie przypuszczał. Tak musiało po prostu być, przecież w mniemaniu Ines nic nie działo się bez powodu. Miała fioła na punkcie tego przeznaczenia i innych pierdół, ale przynajmniej nikomu nie szkodziła. Może z wyjątkiem samej sobie, kiedy to w każdym mężczyźnie szukała tego z przepowiedni babci Erenestimy, a nie widziała, że tego jedynego ma tuż obok, na wyciągnięcie ręki. Kretynka.
Wywróciła oczami widząc, że Gibbs m dosyć pierdolenia w tańcu i zajęła się opróżnianiem butelki prosto z gwinta. Jebaniutka, z nią nigdy nie mogło być normalnie. Miał być zwykły wieczór przy drinkach i planszówce, a jak zwykle pewnie skończy się tak samo, dlatego Villeda westchnęła ciężko i przechwyciła do niej tequili, po czym sama złapała z butelki kilka łyków.
- Dobra, poczekaj - sięgnęła po telefon, który wpadł gdzieś w szczelinę w kanapie, wygrzebała go i włączyła notatnik. Gdyby miała szukać kartki długopisu pośród niewypakowanych kartonów, to zeszłoby im się do przyszłego lata. - Pływanie z rekinami, zaliczenie... - urwała i spojrzała na Moe, jakby zobaczyła ją pierwszy raz w życiu, a potem parsknęła śmiechem, bo ta dokończyła swoją wypowiedź. - Zaliczenie wszystkich stanów, dopóki na świecie nie pojawi się mały Arreola - wtedy Cyganka nie wiedziała jeszcze, że w takim razie będą miały bardzo dużo czasu na zwiedzenie każdego stanu w USA. - Mecz na prawdziwym stadionie. Musimy iść na jakiś mecz. Możemy pouczyć się nowego języka? Nie wiem, kurwa, polskiego na przykład - zanotowała, całkowicie pomijając fakt, że Gibbs nauka języków w ogóle się nie trzyma. Miały próbować nowych rzeczy, tak? Tak. - Co jeszcze? - zerknęła wyczekująco na przyjaciółkę, jednocześnie próbując odnaleźć po omacku swoją paczkę papierosów.

Moe Gibbs
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
I had a dream that you couldn't hear me screaming. Trying to tell you everything but it wouldn't stop you leaving.
30
172

Post

Jak widać, gdy miała dziesięć lat, jeszcze nie interesowały ją cipki, skoro żabę zamieniać chciała w księcia. Swoją drogą z biegiem czasu nie tylko to uległo zmianie, przestała wierzyć w bajki i raczej twardo stąpała po ziemi. Miała cele, dążyła do ich spełnienia, próbując najzwyczajniej przeżyć swoje życie, co udawało jej się przez pierwsze dwadzieścia cztery lata.
- Gdzie ja wtedy miałam oczy? - zacmokała w powietrzu, niezadowolona z dawnych wyborów. Od samego początku powinna szukać księżniczek, a właściwie jednej, którą znalazła dość późno i ta nie pozostała w jej życiu na długo.
Villeda była w ogromnym błędzie, jeśli uważała, że cały wieczór spędzą na pieprzeniu się z kolorowymi drinkami. W każdym razie i tak powinna być dumna, bo Monique wytrzymała zaskakująco długo, w końcu ochotę na czysty alkohol miała przecież od samego początku.
- Nie miało być łatwo, ale nauka języka, do tego polskiego? - rzuciła Ines nieco zdezorientowane spojrzenie, nie była dobra w przyswajaniu obcych słów, a z tego co wiedziała, polski do najłatwiejszych nie należał. Przez lata nie potrafiła nauczyć się hiszpańskiego, tak też z pewnością pływanie z rekinami miało okazać się o wiele prostsze. - Co jeszcze? - zastanowiła się, w zamyśleniu zaciągając się papierosem. Nieco duszący dym przyjemnie popieścił jej płuca, nim zdecydowała się na wypuszczenie go w kierunku towarzyszki. - Zdobądźmy Mount Everest - zażartowała, nie mając ochoty na aż tak wielkie wyzwania, którym i tak by nie podołała. Nie, żeby miało jej pójść przy nauce obcego języka, ale do tego nie musiała ruszać się zbyt daleko od domu i nie groziło to odmrożeniem sobie tyłka, czy innych części ciała. - Chodźmy na jakiś koncert, ale wiesz, taki z prawdziwego zdarzenia - rzuciła z ekscytacją, trochę żałując, że wszyscy najlepsi muzycy byli już martwi, albo rozstali się ze sceną. - Coś jeszcze? - przechwyciła butelkę, wyczekująco przyglądając się przyjaciółce. Miały sporo czasu, by dokładnie dopracować listę, zawsze mogły dodać do niej coś nowego, czy wykreślić coś zbyt trudnego do realizacji, jak ta cholerna nauka języka obcego.
Pora była dość późna, trochę zasiedziała się w nowym domu przyjaciółki, a przecież każda z nich miała sporo do zrobienia. Moe powinna zająć się trupami, bo te przecież same nie odjebią się na bóstwo i nie ogarną pożegnalnej ceremonii. Na Ines znów czekała masa pudeł, ktoś musiał je rozpakować.
- Będę się zbierać - dopaliła papierosa, niedopałek wciskając do popielniczki i sięgnęła po telefon. Zamówiła ubera, bo w końcu był to najłatwiejszy sposób na dostanie się do domu. - Następnym razem pijemy u mnie, ale z dala od kostnicy - zastrzegła z rozbawieniem, choć na samo wspomnienie picia nad ciałem Amandy Brown, w ogóle nie było jej do śmiechu.

Ines Villeda
Obrazek
SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku Jak kot, chodzę własnymi drogami - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" Niech sąsiedzi walą, walą, walą, walą do drzwi - za rozegranie wyzwania z "Challenge me!" BOGATE CV DON’T STOP ME NOW MISTRZ KLAWIATURY BAŚNIOPISARZ Speedy Gonzales NOCNA ZMIANA ALL BY MYSELF MŁODY SCENARZYSTA TEXT ME! ROLLING ON THE FLOOR LAUGHING Sej łaaat? Wszystko pod kontrolą LGBT+ WDOWIEC/WDOWA ALKOHOLIK RZUCIŁEM/AM STUDIA FAN DRESZCZOWCÓW Przypalę nawet wodę Mam mocną głowę Chodzę w trampkach Nie chcę mieć dzieci Chodzę do klubów Chodzę spać, gdy inni wstają I'M NOT AS THINK AS YOU DRUNK I AM DUNGEONS & DRAGONS NA FALI PANIE WŁADZO... THIEF I'M SO HIGH! DANSE MACABRE You Shouldn't Kiss Me Like This Zombie night
mów mi/kontakt
Moe
Ines Villeda
a

Post

Kto wie, może ucałowana przemieniłaby się wtedy w piękną księżniczkę, a nie księcia? Już nigdy się nie dowiedzą, bo żadna tej żaby jednak cmoknąć nie chciała. Wtedy płazy wydawały im się fajne, takie tłuste i dziwne w dotyku, ale o całowaniu nie było mowy. Dobrze, że miały trochę rozumu w głowach, jeszcze któraś z nich dostałaby jakiegoś parcha.
- Język polski brzmi jak wyzwanie - zauważyła, a Ines lubiła wyzwania. Pewnie potem będzie się wkurwiać, że jej nie wyszło, ale przynajmniej nie będzie pluła sobie w brodę, że nie spróbowała. - Ze znajomym ostatnio liznęliśmy trochę rosyjskiego, było fajnie, polski pewnie brzmi podobnie - machnęła ręką, w ogóle nie mając pojęcia na co się pisze. Wyjdzie w praniu.
Mount Everest nie wchodził w grę, niech się nie porywają z motyką na słońce. Ze szczęściem Villedy, pewnie skręciłaby sobie kark jeszcze zanim zaczęłyby się wspinać. Albo zamarzłyby gdzieś na jakiejś skale, śnieg zasypiałby ich ciała, a bliskich nie byłoby stać na akcję poszukiwawczą, więc nawet zwłok nie można byłoby ściągnąć z powrotem na ziemię. Nie, totalnie bezsensu.
- Jezu, tak! - Cyganka aż w tej całej ekscytacji podskoczyła do góry. - Koncert! Koniecznie na jakiś zajebisty! Trzeba obserwować na bieżącą kto gdzie gra - przyklasnęła w dłonie, prawie wypuszczając z dłoni telefon.
Pewnie dopisały jeszcze trochę punktów do realizacji, niektóre wykreśliły i podmieniły innymi, a finalnie miały gotową listę zadań do wykonania całkowicie na trzeźwo. I chyba największym wyzwaniem miała być ta trzeźwość. Ale umowa to umowa, nie ma zlituj. Ewentualnie jakieś piwko. Albo dwa, jednym to się nawet nie opłaca mordy smrodzić. Miały sobie udowodnić, że bez alkoholu też potrafią dobrze się bawić. No i wyjdzie im to na zdrowie.
Dopiły tę tequilę, bo co miała się zmarnować, przecież żadna za kołnierz nie wylewała, po czym Moe zmyła się do domu, a Ines pobawiła się trochę z Andym, a potem posprzątała i zaczęła wypakowywać pudła, ale zwątpiła przy trzecim, bo było tego zdecydowanie za dużo.

/ztx2

Moe Gibbs
mów mi/kontakt
Zablokowany