Bał się swoich uczuć do niej z jednego prostego powodu, nie uważał że taka osoba jak on, mechanik w warsztacie samochodowym, złota rączka jest w stanie zapewnić jej dogodne życie. Musiałby poszukać zapewne lepszej pracy, a nawet nie poszedł na studia bo został przy niej, nie miał żadnego dobrego wykształcenia, bo jego serce w tamtym momencie powiedziało, że jego miejsce jest przy niej a nie na studiach w innym mieście. Gdyby jednak zdecydował się wyjechać to czy spotkałby tam inną dziewczynę w której by się zakochał? Wiedział jednak, że to nie byłoby to samo co czuje do Katie, to ona cały czas tkwiła w jego głowie, starał się robić wszystko, żeby ta zauważyła, że jest on przy niej, że się stara. Miała jednak klapki na oczach i widziała tylko w nim przyjaciela.
Prychnął zirytowany na jej słowa, oczywiście doskonale pamiętał tamten bal, bawili się świetnie, tańczył z nią i przecież poszedł z nią na ten cholerny bal nawet gdy ta wiedziała, że nienawidził imprez.
- Postanowiłaś mnie odrzucić bo nie usłyszałaś ode mnie, że mi zależy? A myślisz, że dlaczego nie poszedłem na studia i zostałem z Tobą gdy powiedziałaś mi o ciąży? Myślisz, że dlaczego nadal tkwię w tej pieprzonej dziurze bez żadnych perspektyw na dobrą przyszłość? Bo mi zależy i chce być przy Tobie, cały czas ale nie byłaś w stanie tego zauważyć - wyrzekł po chwili, nie wiedząc co w tym momencie ma zrobić z rękoma, miał ochotę z jednej strony coś rozwalić, ale z drugiej nie chciał narobić żadnych problemów jej ale i także jej rodzinie, która przez ten czas stała się praktycznie jego własną. Szanował ich i kochał, spędzał bardzo dużo czasu w jej domu i poznał wszystkich członków jej rodziny, którzy w większości teraz wgapiali się w nich. Już otworzył usta, żeby coś powiedzieć gdy poczuł uderzenie na swoim policzku, przymknął oczy i wraz z uderzeniem odwrócił głowę, przez moment stał tak i dziewczyna mogła zobaczyć jak unosi się i opada jego klatka piersiowa, z jednej strony zwiastowało to kłopoty bo tłumił w sobie chęć mordu. Dopiero gdy ta skończyła mówić, to ten zdołał spojrzeć na nią z żalem w jego ciemnych oczach. Nigdy nie sądził, że stanie się to co się stało, nigdy nie sądził, że ta go uderzy i w pierwszym odruchu chciał ją po prostu na siłę przytulić, zamknąć w swoich silnych ramionach - powstrzymał się jednak.
- Nie przychodź do mnie z płaczem gdy kolejny frajer złamie Ci serce - wyrzekł, zaciskając ręce w pięści i rozluźniając je delikatnie, cofnął się jeszcze o parę kroków przebiegając spojrzeniem po wszystkich zebranych i już odwrócił się z zamiarem odejścia gdy przystanął na moment.
- Nie ważne co o mnie myślisz, w moim życiu już zawsze będziesz tylko Ty - wychrypiał, powstrzymując nabiegające do jego oczu łzy. Czuł jak jego serce po prostu pęka, pęka na dwie części i nie wiedział, czy będzie w stanie się po tym pozbierać ponownie. Nie odwrócił się jednak w jej stronę, po prostu ruszył przed siebie.
A dokąd? Czas pokaże.
Katie Harrington
zt
a
mów mi/kontakt
Myivo#8405
a
Nigdy mi nie przeszkadzało to co lubił lub robił. Ponieważ od zawsze robił jak mi się zdawało to co kochał oraz lubił, więc jak mogłam powiedzieć, że to jest złe? Albo skrytykować jego ulubione zajęcie? To zawsze robił jego własny ojciec, dlatego ja nie mogłam. Lubiłam nawet jak bawił się w tych samochodach. Nigdy przez taki zawód nie stał się zerem lub czymś gorszym. Mógł nawet mieszkać na ulicy, nie przeszkadzałoby mi to. Lubiłam go takiego jaki jest, nawet jeśli chodził ubabrany w smar, prawie cały dzień. A godne życie? Wystarczyłaby nawet przyczepa, ważne żeby był przy mnie. Nie muszę mieć wygód, aby żyć godnie.
- Nigdy Ciebie o to nie prosiłam, mogłeś wyjechać na te pieprzone studia. Skoro tutaj tkwisz to wyjedź z tego miasta i zapomnij o mnie. Zrób to co chciałeś, znajdź sobie nową Katie - Odpowiedziałam na jego zarzuty, zrobiło mi się nagle bardziej zimno, mocniej ścisnęłam swoje ramiona. To było gorsze niż zerwanie strupa lub wypadek na deskorolce. Może pozostaje po tym ślad, jednak tutaj wszystko jest o wiele bardziej, mocniejsze? Zwłaszcza jak w parę minut wszystkie te lata się rozwaliły na dosłownie, milion głupich kawałeczków. Oddychałam tak głęboko, że naprawdę było ciężko mi oddychać. Czułam się cholernie samotna, a nie mogłam już od niego niczego chcieć, potrzebować.
- Nawet nie mam zamiaru, a ty nie przychodź do mnie kiedy twój ojciec ponownie powie Ci jak mocno upadłeś, zostając, tutaj przy mnie - Starłam łzy z policzków, nie powinnam tego mówić. Jednak mogę to zwalić na złość, płacz oraz emocje, które były teraz we mnie. Spojrzałam się w ogień, gdzie wrzuciłam wisiorek. Postałam tam jeszcze, objęłam się mocno ramionami, tłumiąc w sobie szlach. Ominęłam wszystkich i skierowałam się stronę własnego domu. Jak najdalej od wszystkich, nie mam ochoty na widzenie się z kimkolwiek. Sama muszę to sobie wszystko poukładać. Głupia impreza, zakończyła się dwoma złamanymi sercami. Jakie to zabawne.
Noah Hayes
z/t
- Nigdy Ciebie o to nie prosiłam, mogłeś wyjechać na te pieprzone studia. Skoro tutaj tkwisz to wyjedź z tego miasta i zapomnij o mnie. Zrób to co chciałeś, znajdź sobie nową Katie - Odpowiedziałam na jego zarzuty, zrobiło mi się nagle bardziej zimno, mocniej ścisnęłam swoje ramiona. To było gorsze niż zerwanie strupa lub wypadek na deskorolce. Może pozostaje po tym ślad, jednak tutaj wszystko jest o wiele bardziej, mocniejsze? Zwłaszcza jak w parę minut wszystkie te lata się rozwaliły na dosłownie, milion głupich kawałeczków. Oddychałam tak głęboko, że naprawdę było ciężko mi oddychać. Czułam się cholernie samotna, a nie mogłam już od niego niczego chcieć, potrzebować.
- Nawet nie mam zamiaru, a ty nie przychodź do mnie kiedy twój ojciec ponownie powie Ci jak mocno upadłeś, zostając, tutaj przy mnie - Starłam łzy z policzków, nie powinnam tego mówić. Jednak mogę to zwalić na złość, płacz oraz emocje, które były teraz we mnie. Spojrzałam się w ogień, gdzie wrzuciłam wisiorek. Postałam tam jeszcze, objęłam się mocno ramionami, tłumiąc w sobie szlach. Ominęłam wszystkich i skierowałam się stronę własnego domu. Jak najdalej od wszystkich, nie mam ochoty na widzenie się z kimkolwiek. Sama muszę to sobie wszystko poukładać. Głupia impreza, zakończyła się dwoma złamanymi sercami. Jakie to zabawne.
Noah Hayes
z/t
mów mi/kontakt
leniwa klucha
a
Uśmiechnął się, patrząc na Jacksona i Norę. Wyglądali całkiem uroczo jak na świeżo upieczoną parę. Czy na tym Grillu większość Harringotnów przyszła ze swoją obecną lub przyszłą parą? Tak właśnie chciałby przestawić Mię, ale głupio byłoby ją o to pytać przy wszystkich. Trudno. Będzie mógł przynajmniej się wykazać w lepszych warunkach. — O tak, Jackson to nasza rodzinna plotkara. Bez mrugnięcia okiem pewnie sprzeda Ci wszystkie moje sekrety, więc muszę pilnować, żebyście nie zostali sami nawet na chwilę. — zaśmiał się, obejmując Mię ramieniem. Sam chciał jej wszystko opowiedzieć. Co prawda rodzinne opowieści mogły uzupełnić to co zapomni albo specjalnie pominie, ale wolał mieć wszystko pod kontrolą. Ale czy miał się czego bać, skoro już pierwszego dnia dowiedziała się jakie z niego ziółko? — Byliśmy w tej samej grupie, na szczęście. Przynajmniej mogłem ją pilnować, bo czasem biega jak naćpana surykatka wszędzie dookoła. — zażartował, cmokając dziewczynę w czoło. Tym samym była do niego bardzo podobna, bo sam potrafił biegać jak nakręcony.
— Jak nie moja liga? — mruknął, pocierając szturchnięty bok. Czy serio powinien się tym martwić? Mia w każdej chwili mogła sobie znaleźć lepszego faceta. Wystarczyło spojrzeć w te duże niebieskie oczy i było się zakochanym. Sam zwariował na jej punkcie i nie w głowie mu było szukanie innej, kiedy świetną dziewczynę miał przy sobie. Jeden dzień i zmienił się z casanovy w normalnego chłopaka, który zaczyna myśleć o związkach poważnie. Już za samo to jego matka powinna kochać Mię i organizować ich ślub. Pewnie dlatego jeszcze jej nie przedstawił rodzicom.
Usadowił się wygodnie obok Walker, podsuwając jej talerz i nalewając do wszystkich szklanek napój przygotowany przez Norę.
Podobała mu się ta rodzinna atmosfera i że wszyscy miło przywitali Mię, przez co nie czuła się aż tak dziwnie. Ostatnie czego potrzebował to widzieć jak się stresuje siedzeniem z jego kuzynami. Brakowało jeszcze kuzynek i Ashera, który chyba odpuścił sobie sprzątanie wyspy, bo nigdzie go nie widział. Chciał nawet iść po Katie, którą widział gdzieś z rudzielcem, ale teraz zniknęli mu z oczu. Uznał, że poszli się migdalić gdzieś w krzakach czy coś — jej też należy się coś od życia, nie? — A gdzie jest Jake? Chyba nie leży gdzieś teraz w krzakach, co? — zapytał, śmiejąc się pod nosem, skoro już rozmawiali o reszcie rodziny. Jake czasem był pierdołą i powinien go ktoś pilnować. Najlepiej jakaś panna, która będzie go odciągała od alkoholu.
Rozmowy trwały w najlepsze, a jedzenie powoli znikało z talerzy. O dziwo czuł się przejedzony i to samo widział po Mii, co postanowił wykorzystać na ich korzyść i ulotnić się. — Było świetnie, ale nam chyba przyda się spacer, prawda? — zerknął na Mię, która pokiwała głową. Pożegnali się ze wszystkimi, zabrał ich talerze, które odłożył w przeznaczone do tego miejsce i zabrał Walker na spacer po plaży.
// zt. x2 z Mią
Mia Walker Ryker Harrington Jackson Harrington Nora Westford India Stryker
— Jak nie moja liga? — mruknął, pocierając szturchnięty bok. Czy serio powinien się tym martwić? Mia w każdej chwili mogła sobie znaleźć lepszego faceta. Wystarczyło spojrzeć w te duże niebieskie oczy i było się zakochanym. Sam zwariował na jej punkcie i nie w głowie mu było szukanie innej, kiedy świetną dziewczynę miał przy sobie. Jeden dzień i zmienił się z casanovy w normalnego chłopaka, który zaczyna myśleć o związkach poważnie. Już za samo to jego matka powinna kochać Mię i organizować ich ślub. Pewnie dlatego jeszcze jej nie przedstawił rodzicom.
Usadowił się wygodnie obok Walker, podsuwając jej talerz i nalewając do wszystkich szklanek napój przygotowany przez Norę.
Podobała mu się ta rodzinna atmosfera i że wszyscy miło przywitali Mię, przez co nie czuła się aż tak dziwnie. Ostatnie czego potrzebował to widzieć jak się stresuje siedzeniem z jego kuzynami. Brakowało jeszcze kuzynek i Ashera, który chyba odpuścił sobie sprzątanie wyspy, bo nigdzie go nie widział. Chciał nawet iść po Katie, którą widział gdzieś z rudzielcem, ale teraz zniknęli mu z oczu. Uznał, że poszli się migdalić gdzieś w krzakach czy coś — jej też należy się coś od życia, nie? — A gdzie jest Jake? Chyba nie leży gdzieś teraz w krzakach, co? — zapytał, śmiejąc się pod nosem, skoro już rozmawiali o reszcie rodziny. Jake czasem był pierdołą i powinien go ktoś pilnować. Najlepiej jakaś panna, która będzie go odciągała od alkoholu.
Rozmowy trwały w najlepsze, a jedzenie powoli znikało z talerzy. O dziwo czuł się przejedzony i to samo widział po Mii, co postanowił wykorzystać na ich korzyść i ulotnić się. — Było świetnie, ale nam chyba przyda się spacer, prawda? — zerknął na Mię, która pokiwała głową. Pożegnali się ze wszystkimi, zabrał ich talerze, które odłożył w przeznaczone do tego miejsce i zabrał Walker na spacer po plaży.
// zt. x2 z Mią
Mia Walker Ryker Harrington Jackson Harrington Nora Westford India Stryker
mów mi/kontakt
kiitty#9373