-Nie musiałem spędzać z nim czasu. Wystarczy, że go przy nas nie było. Jasne, cieszę się, że postanowił nie pchać się tam gdzie go nie chcą, ale tym bardziej to właśnie ze mną możesz porozmawiać i ponarzekać. Współczuję ci, że musiałeś się z nim użerać, serio - odpowiedział. Faktycznie, on nie miał bliskiego kontaktu z tym mężczyzną, który był ojcem zarówno Dejana, jak i Marka, ale to nie znaczyło, że nie zdawał sobie sprawy z tego, jakim był człowiekiem. Liczył się dla niego tylko alkohol, co matka dokładnie mu wyjaśniła. A skoro i jego odnaleziony brat nie pałał do niego sympatią, mógł ich połączyć wspólny wróg, jeśli ojcem nie chcieli go nazywać.
-Być może, ale jakie jest prawdopodobieństwo, że każdy inny wie, jaki jest twój ojciec? Mogłem wybierać z wielu patologii, a jednak wiem, że chodzi właśnie o alkohol. To chyba jest jakiś plus przemawiający na moją korzyść, co? - skomentował, upijając łyk herbaty. Naprawdę nie miał za wielu argumentów i liczył, że jego urok osobisty, który przecież posiadał, wystarczy, by ostatecznie przekonać wyjątkowo sceptycznego Marka, który dodatkowo zaczął czegoś szukać w necie. A może pisał ze swoim kochasiem? Albo starał się wyszukać jakiekolwiek informacje na temat Dejana? Cóż, tu niestety nie było wielkiego pola do popisu, bo nie miał nawet Facebooka. Jedyne co to IG, ale wiadomo, że tam człowiek wiele nie podawał, a już z pewnością nie z prywatnego życia. Bo co, miałby się chwalić, że miał jednak ojca, który żył, a który chlał gdzie popadnie, nie myśląc nawet o tym, że ma drugą rodzinę? Raczej słabe w pozyskiwaniu followersów.
-Matka wpisała ojca nieznanego, więc nic po tym nie znajdziesz - wyjaśnił. I to nawet dobrze, bo gdyby mama wcześniej umarła, pewnie próbowaliby odnaleźć ojca i sprawdzić, czy przejmie opiekę. A Dejan prędzej sam zwiałby do domu dziecka niż został z takim człowiekiem. Chociaż wtedy Mark nie miałby oporów przed zaakceptowaniem go.
-Hmm… nie mam dokąd iść. Nie mam pieniędzy, nie mam oszczędności i nie znam tu nikogo poza tobą. Nie możesz mnie przenocować kilku dni? Póki nie zaakceptujesz, że jesteśmy spokrewnieni? - zerknął na niego, wcinając kolejne kanapki, które zapijał herbatą. Ta również po czasie się skończyła.
Liczył, że Mark mu odpuści i jednak nie wywali za próg, bo w takich okolicznościach będzie musiał spać gdzieś na plaży albo w jakimś opuszczonym budynku licząc, że w tak małym miasteczku jakieś istnieją.
-Nooo… jeśli za nie zapłacisz, to spoko. Ja nie mam niczego do ukrycia, a jeśli to ma ci pomóc w zaakceptowaniu mnie, to luz blus, braciszku - uśmiechnął się do niego szeroko. No jego nie było stać na lekarzy, więc nie było co liczyć, że sam to ogarnie.
Mark Stevens
a
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
— Ehh… prawda, ale i tak to za mało… przynajmniej dla mnie… — westchnął, patrząc na niego. Ale miał rację. Kto wiedziałby, że Mark rzeczywiście miał patologiczną rodzinę i w jego domu wszechobecny był alkohol? Kto chodziłby po domu próbując szczęścia, że właśnie osoba w bogatym domu pasuje do opisu?
— Co? Nie… ja… piszę z Kaiem… — mruknął, czując jak jego policzki oblewa rumieniec. Czy właśnie domyślił się co robi? Ale czy to nie oczywiste, że musiał chociaż spróbować znaleźć jakiegoś potwierdzenia, że chłopak mówi prawdę?
Zagryzł dolną wargę, zastanawiając się nad tym co ma robić. Kai kazał mu go wyrzucić i obiecał, że to zrobi. Ale chłopak był naprawdę biedny, skoro nie miał nawet na jedzenie. I co teraz? Nie chciał potem siedzieć i się zamartwiać czy chłopak znalazł miejsce do spania czy jednak wylądował pod mostem z jakimiś żulami. A jeśli to rzeczywiście jego brat? Nie wybaczyłby sobie tego nigdy. Spojrzał na telefon, zastanawiając się jak wyjaśni to Kaiowi. Ale poczeka z tym do jego powrotu, kiedy będzie mógł porozmawiać z nim na osobności i spróbować go przekonać w inny sposób. Chyba mu nie odmówi jak spojrzy na niego proszącym wzrokiem, a jego ręka przypadkiem zawędruje w jego najczulsze miejsca. Kobiety często przekonywały mężczyzn do czegoś seksem, więc on też może tego spróbować.
— No dobra, ale masz się nie odzywać jak Kai wróci. Ja to załatwię i lepiej, żebyś go nie denerwował. — powiedział, grożąc mu palcem. Kai nie był złym człowiekiem i pewnie nie zostawiłby chłopaka na ulicy, ale pewnie szybko mu nie zaufa, obserwując go na każdym kroku.
Westchnął, kręcąc głową.
— Zapłacę. Wolę mieć pewność, zanim Cię w pełni zaakceptuję… — mruknął, nie ogarniając czemu Dejan aż tak się uparł za nazywanie go braciszkiem. Ale tym go niestety nie przekona. Chciał mieć czarno na białym, że Dejan rzeczywiście jest jego bratem i może mu pomagać bez obaw, że ten go oszukuje.
— Pokażę Ci twój pokój… — rzucił, kiedy chłopak skończył jeść i oprowadził go po domu, a potem spróbował wypytać go o jeszcze kilka rzeczy zanim Kai wróci i będzie musiał się nim zająć.
//zt. x2
Dejan Parker
— Co? Nie… ja… piszę z Kaiem… — mruknął, czując jak jego policzki oblewa rumieniec. Czy właśnie domyślił się co robi? Ale czy to nie oczywiste, że musiał chociaż spróbować znaleźć jakiegoś potwierdzenia, że chłopak mówi prawdę?
Zagryzł dolną wargę, zastanawiając się nad tym co ma robić. Kai kazał mu go wyrzucić i obiecał, że to zrobi. Ale chłopak był naprawdę biedny, skoro nie miał nawet na jedzenie. I co teraz? Nie chciał potem siedzieć i się zamartwiać czy chłopak znalazł miejsce do spania czy jednak wylądował pod mostem z jakimiś żulami. A jeśli to rzeczywiście jego brat? Nie wybaczyłby sobie tego nigdy. Spojrzał na telefon, zastanawiając się jak wyjaśni to Kaiowi. Ale poczeka z tym do jego powrotu, kiedy będzie mógł porozmawiać z nim na osobności i spróbować go przekonać w inny sposób. Chyba mu nie odmówi jak spojrzy na niego proszącym wzrokiem, a jego ręka przypadkiem zawędruje w jego najczulsze miejsca. Kobiety często przekonywały mężczyzn do czegoś seksem, więc on też może tego spróbować.
— No dobra, ale masz się nie odzywać jak Kai wróci. Ja to załatwię i lepiej, żebyś go nie denerwował. — powiedział, grożąc mu palcem. Kai nie był złym człowiekiem i pewnie nie zostawiłby chłopaka na ulicy, ale pewnie szybko mu nie zaufa, obserwując go na każdym kroku.
Westchnął, kręcąc głową.
— Zapłacę. Wolę mieć pewność, zanim Cię w pełni zaakceptuję… — mruknął, nie ogarniając czemu Dejan aż tak się uparł za nazywanie go braciszkiem. Ale tym go niestety nie przekona. Chciał mieć czarno na białym, że Dejan rzeczywiście jest jego bratem i może mu pomagać bez obaw, że ten go oszukuje.
— Pokażę Ci twój pokój… — rzucił, kiedy chłopak skończył jeść i oprowadził go po domu, a potem spróbował wypytać go o jeszcze kilka rzeczy zanim Kai wróci i będzie musiał się nim zająć.
//zt. x2
Dejan Parker
mów mi/kontakt
kiitty#9373