ubranie
Nie było rzeczą niespotykaną, że Kai miewał dni, podczas których przenosił pracę do pustego domu, w którym zaledwie czasami pojawiał się jakiś gość. Właśnie tak wyglądało życie człowieka, który do granic możliwości był zafascynowany światem wirtualnym, nie do końca dostrzegając, że przecież na dobrą sprawę ten realny też może być całkiem w porządku. Wystarczyło jedynie na chwilę wyjść z pokoju, oderwać wzrok od szklanego ekranu i rozejrzeć się w poszukiwaniu innej rozrywki, która byłaby wspaniałym urozmaiceniem. Przecież nikt nie powiedział, że z miejsca musi zawód zmieniać, skoro dobrze się sprawdzał w tym, co robił.
Niemniej Sanders wolał zaszyć się we własnym pokoju z masą kartek papieru, na których to co jakiś czas pojawiały się kolejne linie mające być postacią. Z tym, że równie często jak coś rysował, równie często miażdżył białe kartki w dłoniach, mało zadowolony ze swojej pracy. Musiała być idealna, bo jeśli chodziło o rysowanie, mężczyzna podchodził do niego bardzo poważnie. A jednak z jakiegoś powodu nie do końca mógł się skupić, tym samym nie umiejąc przelać wszystkich myśli i wyobrażeń na papier. Ach, to było takie frustrujące! Przecież do tej pory nie szło mu chyba nigdy tak źle. Może faktycznie potrzebował przerwy?
Mruknął do siebie, kiedy po raz kolejny zaczął rysować główną postać do nowej gry platformowej. Miała być czymś drobnym, a jednak trafiającym w gusta potencjalnych graczy. Co, jak co, ale już dawno zorientował się, że gracze uwielbiali kolorowe, magiczne postaci o kreatywnych strojach. Właśnie to chciał teraz osiągnąć.
Niestety, znowu nie wyszło tak, jak powinno, dlatego zamiast zmazać efekt gumką, po prostu zmiął kolejną kartkę ciskając nią przez ramię.
Nie od razu zorientował się, że nie upadła na podłogę tak, jak pozostałe. Została jakby zawieszona w powietrzu, albo to on coś przeoczył.
Odwrócił się powoli, dostrzegając przed sobą postać. Gdyby był typem osoby strachliwej, pewnie z miejsca dostałby zawału. A tak jedynie się uśmiechnął na widok przyjaciółki.
-To poniekąd włamanie, wiesz? - skomentował, zastanawiając się jaki miała cel wizyty. Skąd miał wiedzieć, że do niego kilka razy dzwoniła? Na czas rysowania zawsze telefon wyłączał.
Hazel Moran
a
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
#2
Hazel nie należała do osób, które lubiły gdy się je ignorowało... okej, prawdopodobnie tego to nikt nie lubił, ale podczas gdy inni potrafili sobie odpuścić, albo pogodzić się z tym, że ktoś nie ma ochoty na ich towarzystwo, tak Moran nie dawała za wygraną, a przynajmniej do momentu, gdy ktoś jawnie nie powie jej, że ma spierdalać. Bo też nie będzie przecież nikomu w dupę wchodzić, czy narzucać się, kiedy czuła wyraźnie, że nie jest mile widziana. W tym przypadku jednak o czymś takim nie było mowy. Próbowała się z przyjacielem skontaktować, ale ten nie dawał żadnych znaków życia. Więc do tego doszła i troska - nie mogła tego tak po prostu zostawić. Co, jeśli okazałoby się, że coś się chłopakowi stało? No nigdy by sobie nie wybaczyła, gdyby tak właśnie było, a ona zamiast zrobić co tylko w jej mocy, żeby mu pomóc, uniosłaby się dumą, bo skoro jej unikał, to nie będzie się narzucać! Oczywiście te najczarniejsze scenariusze, to jeśli się pojawiały, to gdzieś tam z tyłu głowy raczej. Bo tak właściwie znała Kaia nie od dzisiaj i miała świadomość, że jemu po prostu zdarzało się, całkowicie odciąć się od świata. Nie zakładała więc od razu, że pewnie leżał gdzieś martwy, czy coś w tym rodzaju... Ale tak czy siak, koniecznie musiała wpaść do niego i sprawdzić, co takiego wciągnęło go tym razem.
- Nie możesz nazwać tego włamaniem, skoro weszłam drzwiami jak normalny człowiek - oznajmiła, pokazując mu trzymany w dłoni klucz do jego domu, który oczywiście miała z jego tajnej skrytki na zapasowy klucz. - Poza tym, to tak w dobrych intencjach... Ja tylko upewniam się, że wciąż żyjesz. - dodała, wzruszając ramionami. No w tym momencie nie martwiła się już o nic, bo przecież widziała doskonale, że żył i miał się dobrze! A też nie zamierzała mu robić burd, za to, że się nie odzywał... bez przesady!
- Nie dawałeś znaku życia tyle czasu, że jeszcze trochę a mogłabym śmiało zgłosić na policje twoje zaginięcie - oznajmiła mu, przyglądając się uważnie temu co tak właściwie robił chłopak, ale i temu syfowi w którym siedział. - Jak długo tu tak siedzisz? Jadłeś coś w ogóle? I kiedy tu ostatnio sprzątałeś? - zasypała go pytaniami, ale to tak z czystej troski rzecz jasna!
Kai Sanders
Hazel nie należała do osób, które lubiły gdy się je ignorowało... okej, prawdopodobnie tego to nikt nie lubił, ale podczas gdy inni potrafili sobie odpuścić, albo pogodzić się z tym, że ktoś nie ma ochoty na ich towarzystwo, tak Moran nie dawała za wygraną, a przynajmniej do momentu, gdy ktoś jawnie nie powie jej, że ma spierdalać. Bo też nie będzie przecież nikomu w dupę wchodzić, czy narzucać się, kiedy czuła wyraźnie, że nie jest mile widziana. W tym przypadku jednak o czymś takim nie było mowy. Próbowała się z przyjacielem skontaktować, ale ten nie dawał żadnych znaków życia. Więc do tego doszła i troska - nie mogła tego tak po prostu zostawić. Co, jeśli okazałoby się, że coś się chłopakowi stało? No nigdy by sobie nie wybaczyła, gdyby tak właśnie było, a ona zamiast zrobić co tylko w jej mocy, żeby mu pomóc, uniosłaby się dumą, bo skoro jej unikał, to nie będzie się narzucać! Oczywiście te najczarniejsze scenariusze, to jeśli się pojawiały, to gdzieś tam z tyłu głowy raczej. Bo tak właściwie znała Kaia nie od dzisiaj i miała świadomość, że jemu po prostu zdarzało się, całkowicie odciąć się od świata. Nie zakładała więc od razu, że pewnie leżał gdzieś martwy, czy coś w tym rodzaju... Ale tak czy siak, koniecznie musiała wpaść do niego i sprawdzić, co takiego wciągnęło go tym razem.
- Nie możesz nazwać tego włamaniem, skoro weszłam drzwiami jak normalny człowiek - oznajmiła, pokazując mu trzymany w dłoni klucz do jego domu, który oczywiście miała z jego tajnej skrytki na zapasowy klucz. - Poza tym, to tak w dobrych intencjach... Ja tylko upewniam się, że wciąż żyjesz. - dodała, wzruszając ramionami. No w tym momencie nie martwiła się już o nic, bo przecież widziała doskonale, że żył i miał się dobrze! A też nie zamierzała mu robić burd, za to, że się nie odzywał... bez przesady!
- Nie dawałeś znaku życia tyle czasu, że jeszcze trochę a mogłabym śmiało zgłosić na policje twoje zaginięcie - oznajmiła mu, przyglądając się uważnie temu co tak właściwie robił chłopak, ale i temu syfowi w którym siedział. - Jak długo tu tak siedzisz? Jadłeś coś w ogóle? I kiedy tu ostatnio sprzątałeś? - zasypała go pytaniami, ale to tak z czystej troski rzecz jasna!
Kai Sanders
a
Miał wrażenie, że ostatnimi czasy miał całkiem sporo gości, na dodatek takich, których niekoniecznie zapraszał. Był pewien, że w ciągu ostatniego tygodnia przez jego dom przewinęło się tyle osób, ile nie było tutaj przez większość czasu, który mieszkał w miasteczku. Nie to, aby mu ten fakt przeszkadzał, bo nie był aż tak aspołeczny, jak mogło się wydawać (jedynie popadał w pracoholizm, co wypominała mu znaczna część znajomych), niemniej miał wrażenie, że wszyscy oni pojawiali się w chwili, kiedy faktycznie był bardzo zajęty. Ewentualnie stwarzał takie pozory, bo aktualnie nie można było powiedzieć, że się zatracał w rysowaniu. Ba, on miał z nim nie lada problemy. Czy to znaczyło, że ciało domagało się odpoczynku?
-Muszę poważnie przemyśleć zamykanie drzwi, kiedy jestem w domu. Pytanie tylko, czy będę o tym pamiętał - zaśmiał się, patrząc na dziewczynę. Jej pojawienie się było idealną wymówką, by na chwilę podnieść głowę znad białych kartek, które od godziny marnował. Potrzebował natchnienia, niemniej ono niespecjalnie przychodziło. - No tak, ale zamykanie drzwi przy tobie na nic się zda - pokręcił lekko głową, śmiejąc się pod nosem. Powinien to przewidzieć. Wszak chyba tylko Hazel miała tak bezpośredni dostęp do jego domu. A może to czas, aby zmienić skrytkę? Co, jeśli zbyt długo posiadał tę samą i w każdej chwili ktoś mógłby go obrabować. Wolałby nie tracić całego sprzętu, na którym miał zapisane dane.
-A wyglądam jak ktoś, komu spieszno umierać? Mam się całkiem dobrze, chociaż nie ukrywam, że to wyjątkowo miłe, że się o mnie martwisz. Przynajmniej wiem, że w razie czego moje ciało przed pogrzebem nie zostanie całkiem zjedzone przez robaki - zaśmiał się. No tak. Kai i jego dziwne poczucie humoru, przy którym wiele osób chciałoby strzelić sobie jedynie w łeb. Czego innego można było się spodziewać po kimś takim, jak on.
-Nie wiem… kilka godzin… tak myślę - wzruszył ramionami. Nie kontrolował czasu, kiedy wpadał w ten swój dziwny trans. - Może na to nie wygląda, ale wczoraj. Po prostu nie mogę się skupić i trochę mnie to frustruje - westchnął, rozwalając się na krześle obrotowym.
Hazel Moran
-Muszę poważnie przemyśleć zamykanie drzwi, kiedy jestem w domu. Pytanie tylko, czy będę o tym pamiętał - zaśmiał się, patrząc na dziewczynę. Jej pojawienie się było idealną wymówką, by na chwilę podnieść głowę znad białych kartek, które od godziny marnował. Potrzebował natchnienia, niemniej ono niespecjalnie przychodziło. - No tak, ale zamykanie drzwi przy tobie na nic się zda - pokręcił lekko głową, śmiejąc się pod nosem. Powinien to przewidzieć. Wszak chyba tylko Hazel miała tak bezpośredni dostęp do jego domu. A może to czas, aby zmienić skrytkę? Co, jeśli zbyt długo posiadał tę samą i w każdej chwili ktoś mógłby go obrabować. Wolałby nie tracić całego sprzętu, na którym miał zapisane dane.
-A wyglądam jak ktoś, komu spieszno umierać? Mam się całkiem dobrze, chociaż nie ukrywam, że to wyjątkowo miłe, że się o mnie martwisz. Przynajmniej wiem, że w razie czego moje ciało przed pogrzebem nie zostanie całkiem zjedzone przez robaki - zaśmiał się. No tak. Kai i jego dziwne poczucie humoru, przy którym wiele osób chciałoby strzelić sobie jedynie w łeb. Czego innego można było się spodziewać po kimś takim, jak on.
-Nie wiem… kilka godzin… tak myślę - wzruszył ramionami. Nie kontrolował czasu, kiedy wpadał w ten swój dziwny trans. - Może na to nie wygląda, ale wczoraj. Po prostu nie mogę się skupić i trochę mnie to frustruje - westchnął, rozwalając się na krześle obrotowym.
Hazel Moran
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085