[Kai Sanders]

strój

Kai do Halloween podchodził dość obojętnie - niby nie miał nic przeciwko, niby mu się podobało, ale też nie szalał niczym wariat tylko dlatego, że mógł się przebrać za ulubioną postać z jakiegoś filmu, bajki czy gry. Niemniej nie patrzył na innych ludzi krzywo tylko dlatego, że wypełniała ich ekscytacja związana z tą jedną w roku nocą. Sam nawet powziął pewne czynne przygotowania (co prawda został do tego niemal zmuszony przez Arthura, ale chyba się liczyło, prawda?), drążąc dynie, jak również ozdabiając swój własny dom, nie mówiąc już o ozdobach, które jego młodszy pracownik postanowił zawiesić w biurze. To z całą pewnością było dla Sandersa najbardziej czynne Halloween odkąd pamiętał, a na tym się nie skończyło, ponieważ po krótkiej wymianie wiadomości z jednym ze swoich kumpli, umówili się na wspólne oglądanie jakiegoś horroru, który z założenia miał być straszny, ale podobno nie każdy tak to postrzegał. Nic dziwnego, że Kai uznał, iż najlepiej będzie to sprawdzić.
Tuż przed tym, jak Miles miał do niego wpaść, zahaczył o sklep, aby uzupełnić swoją szafkę ze słodkościami, jak również innymi przekąskami, które mogły się im przydać. Trochę cukierków w kształcie gałek ocznych, krwiste paluszki, czy dyniowe czekoladki. No i popcorn. Bez niego nie istniało żadne oglądanie, czy to w domu czy kinie.
Porozstawiał wszystko na stoliku przed kanapą, żeby nie musieli się za bardzo nigdzie fatygować. Zdążył postawić picie, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi.
-Hej - uśmiechnął się do młodego, przystojnego mężczyzny, który z pewnością byłby w typie Kaia, gdyby nie miał zasady, że do kumpli się nie dobiera. - To co, robimy zakłady o to, czy któryś z nas się wystraszy, czy ten film faktycznie jest aż tak denny? - Wpuścił go do środka, od razu do salonu prowadząc. Nie to, aby Sanders miał się za jakiegoś macho, który niczego się nie boi, ale trzeba było czegoś więcej niż niszowy film. Chociaż Obecność nadal robiła na nim wrażenie.

Miles Cervantes

[Miles Cervantes]

Sam Miles jakoś nie podchodził do tego święta radośnie i szalenie. Tak po prostu. Kolejna fajna możliwość na spotkanie się ze znajomymi, spędzenie inaczej czasu. Tak po prostu. Nie musiał aż tak bardzo szykować się i przebierać w jakieś kostiumy. Nie musiał tylko i wyłącznie czasu spędzać na imprezach. Choć ostatnimi czasy było tego dość sporo. Dlatego cudownie, że Kai zaproponował coś takiego. Zgodził się, bo dawno nie widział kumpla, a po drugie jak już sam mówił nie raz... wieczór samotny w mieszkaniu mógł spędzić gdy był chory. Teraz korzystał z życia na każdy możliwy sposób. Dosłownie i w przenośni.
Znów musiał przenieść się przez praktycznie całe miasto aby dotrzeć do tego domu. Czy też raczej willi. Fajna okolica, podobało mu się. Tylko, że po co miałby tracić czas i energię na dojazdy do pracy? W sumie to mógłby zająć się całkowicie hakerką i z tego ciągnąć gruby hajs. Mógłby i może za niedługo tak właśnie stanie się? Zamknie się na cztery spusty w swoim centrum dowodzenia i zniknie z powierzchni świata? Kto tam jego wie.
-No siema
Powiedział wchodząc do środka domu. Wcisnął mu przy okazji dwie butelki alkoholu jakie zakupił po drodze tutaj. No chyba że kumpel chciałby bez procentów siedzieć, to spoko, będzie na przyszłość gdy postanowią razem upić się.
-Możemy zrobić zakłady. Nie ma sprawy, propsuję ten pomysł.
Odpowiedział siadając wygodnie na kanapie. Od razu przyciągnął do siebie miskę z popcornem. Jak można by inaczej oglądać filmy. Spojrzał na kumpla i tak jakoś od niechcenia przebiegł po jego sylwetce, wtedy gdy ten nie widział. Jasne, że uważał kumpla za przystojnego faceta. Widział gdy ktoś był przystojny, ale nie miał zamiaru robić jakiś kroków gdy nie dostanie wyraźnych znaków. Poza tym nie chciał zniszczyć przyjaźni.

Kai Sanders

[Kai Sanders]

Niemal w każdym filmie Kai widział potencjalne pomysły na kolejne odsłony gier. Nie chodziło tutaj o branie żywcem scen z danej produkcji, ponieważ to wiązałoby się z plagiatem, ale ogólny zamysł, ewentualnie poboczny wątek, którego nie rozwinięto w ekranizacji. To stwarzało możliwości, o których wiedzieli zapewne tylko niczliczni. Jak on, myślący dość nieszablonowo, dzięki czemu faktycznie był w stanie założyć firmę, która się utrzymywała i która miała jasne perspektywy na stanie się znacznie bardziej znaną.
Zapewne dlatego tym chętniej wybrał dany film o ciekawym tytule Sinister. Brzmiał całkiem korzystnie i chociaż czytał o nim różnorakie opinie, naprawdę znacznie lepiej było samemu ocenić. Wszak gusta każdy miał inny. A jeśli przy okazji uda mu się wystraszyć przyjaciela? Same profity. Po tym, jak Arthur postanowił wyciąć jemu kawał uznał, że teraz on musi go zrobić komuś. Oczywiście nie specjalnie inwazyjny, bo nie chciał nikogo o zawał przyprawić.
Te plany odsunął trochę w czasie, kiedy jego własny dom zostanie wypełniony napiętą atmosferą horroru. Nie musiał nawet być straszny, ale filmy grozy jakoś zawsze mimo wszystko oddziaływały na człowieka.
-Czyli mamy zamiar się upić, tak? Pamiętaj, że za mocnej głowy to ja nie mam - zaśmiał się, przyjmując alkohol. Całkiem dobre rozwiązanie, a skoro on kupił trochę coli i innych soków, można było sobie doprawić. Może dzięki temu bardziej im się wkręci fabuła filmu?
-Wspaniale! To o co? I jak zakładasz? Bo ja podejrzewam, że trochę nam siądzie na łeb - skomentował, rozwalając się przed telewizorem.
Kiedy obaj byli gotowi, odpalił film. Niemal od razu urzekło go, że miał specyficzną, mało przyjemną muzykę, która sprawiała, że człowiek podświadomie odczuwał dziwny niepokój. Idealnie, wspaniała podstawa do wykręcenia odpowiedniego numeru.

Miles Cervantes

[Miles Cervantes]

Na jego twarzy pojawił się delikatny, a zarazem taki trochę zadziorny uśmieszek. Gdzieś tam pamiętał o fakcie że Kai ma słabszą głowę niż on sam. Po takiej ilości wypitego alkoholu nabył już jakąś wewnętrzną odporność. Skinął lekko głową na jego słowa.
-Możemy, ale jak nie chcesz wcale nie musimy. Mogę zrobić jakieś dobre słabe drinki.
Przecież nikogo nie będzie zmuszać do czegokolwiek. Każdy jego znajomy, niemal zawsze miał wybór. Mogli tutaj zacząć pić, palić nie tylko papierosy. Naprawdę wszystko i do niczego nikogo nie zmuszał. Tak samo jak teraz Kai miał pełną dowolność.
-Wiem, że nie masz. Możemy to wykorzystać na następny raz. Będzie jak znalazł.
Najwyżej tak będzie. Jeżeli gospodarz kupił kupił colę i inne soki to mógł im porobić jakieś dobre kolorowe drinki. Mocniejsze lub słabsze wedle gustu.
-W takim razie ja wybieram tą drugą opcję, że będzie denny i nie wystraszymy się.
Nie mógł być z nim zgodny, tym bardziej w takim momencie gdy zakładali się. Musieli stać po dwóch różnych stronach szali, aby znacznie łatwiej było powiedzieć który wygrał ten zakład a który przegrał.
-Możesz wybrać co byś chciał. Nie chcę Ci narzucać.
Zrobił im jeszcze jakieś dobre kolorowe drinki, aby mieli co pić. Nie były mocne, bo pamiętał o słabej głowie kumpla. Poprawił się usiadając znacznie wygodniej na kanapie. Wręcz można powiedzieć, że rozwalił się chcąc nie chcąc. Film zaczął się. Już pierwsze nuty muzyki spodobały mu się. Wprowadzały w rewelacyjny stan, taki groźny niespodziewany. Czyżby ten horror miał się zacząć z przytupem? Chyba go jeszcze nie oglądał, dlatego nie był w stanie przewidzieć czego ma się spodziewać. Nie chciał też przegrać zakładu, a chyba przegra? Zobaczymy jak to będzie.

Kai Sanders

[Kai Sanders]

-I naprawdę myślisz, że na jednym czy dwóch słabych się skończy? Zwłaszcza przy horrorze? - zaśmiał się cicho. Miał już mimo wszystko do czynienia z wieloma osobami, jak również z wieloma się umawiał na oglądanie, czy granie wspólnie w gry. I wiedział jedno - alkohol był tam niemal zawsze podstawą, której człowiek nie umiał się oprzeć. Później oczywiście kończyło się nieprzyjemnym bólem głowy, ale póki nie miał tak codziennie, był w stanie to przeżyć. - Wystarczy, że w razie czego będziesz mnie ogarniał. Wolałbym nagle po pijaku nie wyjść na środek ulicy i śpiewać jakiejś serenady do śmietnika - skomentował, kręcąc głową. Co prawda mu się to nie zdarzyło, a przynajmniej nie śpiewanie do śmietnika, ale raz już wychodził, jak się upił. W szlafroku, uznając, że warto poszukać grzybów na działce sąsiada.
-W takim razie mi zostaje ta druga opcja, żeby było sprawiedliwie. Ja zakładam, że mimo wszystko nas to poruszy znacznie bardziej, niż sądzimy - skinął głową. Rezultat oczywiście mógł być inny, ale Kaiowi nie przeszkadzała nigdy specjalnie przegrana. Wiadomo, najchętniej wygrywałby wszystko, ale nie czuł się urażony, kiedy nagle mu się nie udało. Życie trochę go nauczyło, a to było jedynie spotkanie z kumplem.
-Musisz mi wybaczyć, jeśli nagle będę cię łapał za ramię albo się do ciebie przytulał - uśmiechnął się, upijając łyk drinka. Faktycznie nie był mocny, więc istniała dla niego jeszcze nadzieja.
Rozsiadł się wygodnie, zajadając się popcornem. Zapowiadało się ciekawe przeżycie, bo chociaż minęły pierwsze minuty filmu nadal nie umiał rozstrzygnąć, czy faktycznie będzie beznadziejnie, czy jednak zacznie krzyczeć.
Raz faktycznie złapał kumpla za ramię, kiedy jedna z postaci na zdjęciu się poruszyła. No dobrze, tego z całą pewnością się nie spodziewał, dlatego tak zareagował.
-I co, zaczynasz chociaż trochę robić pod siebie? - szepnął, zerkając na ekran. Z całą pewnością była tam postać, która będzie jego koszmarem na kilka następnych nocy.

Miles Cervantes

[Miles Cervantes]

Pokręcił lekko głową. Dokładnie tak, sam wątpił w to aby wszystko zakończyło się tylko na lekkich alkoholach. Czy faktycznie tak musiało być? Zobaczą jak bardzo zabalują i jak wiele alkoholu w siebie wleją. Posłał mu całkowicie niewinny, ale zarazem diabelski uśmiech. Wcale to nie było spowodowane wizją Kaia, który śpiewa serenady do śmietnika, a jakiemuś krzakowi wyznaje miłość. Oj zdecydowanie to nie było głównym powodem. Jeszcze jakby to nagrać, a później mu pokazać.
-Dobra... będę dobrym kumplem i zaopiekuję się Tobą gdy będzie trzeba.
Starał się być poważnym, ale... niezbyt wychodziło. Przyłożył rękę nawet do serduszka, aby być bardziej wiarygodnym. Jednak każdy kto go znał to wiedział że ma wiele za uszami i przed praktycznie niczym nie był w stanie cofnąć się.
-Jak chcesz to już teraz mogę Cię przytulić.
Uśmiechnął się do niego nawet uroczo. Przecież nie będzie odbierać mu tej pewności. Z resztą to nie byłoby nic takiego, gdyby spędzili ten wieczór w swoich objęciach. Kai był przystojnym facetem, więc to sama przyjemność. Gorzej by było z takim odpychającej urody kimś. Wtedy nie siedziałby na pewno tak blisko niego. Nie przeszkadzało mu również to, że złapał go za ramię. Wtedy to pogładził delikatnie jego kolano uśmiechając się.
-Jak na razie nie...
Odpowiedział mu na pytanie.
-A Ty?
Spojrzał na niego z lekkim uśmiechem na ustach. Dodał jeszcze jedno zdanie, tak tylko w małym stopniu naśmiewając się z niego.
-Mam wziąć w ramionka?
Film, był ciekawy. O dziwo, patrząc a niemal wszystkie filmy grozy jakie powstawały w ostatnim czasie. Ten był nawet dobry. Musiał przyznać, że trzymał w napięciu, ale nie wystraszył się jak na razie w taki sposób jaki zrobił to jego kumpel. Oglądał dalej patrząc na to jak rozwinie się cała niemal akcja.


Kai Sanders

[Kai Sanders]

Naprawdę był wdzięczny Milesowi za chęć spędzenia z nim trochę czasu. Z jakiegoś powodu Kai ostatnio odczuwał pewne braki, jeśli chodzi o swoje potrzeby towarzyskie. Może wreszcie dorósł i przekonał się, że mimo wszystko przebywanie z innymi było potrzebne i nie można było żyć jedynie w świecie wirtualnym? To miało trochę sensu, chociaż w jego przypadku pewnie będzie to trwało tylko chwilę, zanim ponownie na jakiś czas zatraci się w świecie produkowanych gier i rysowanych do nich postaci.
Niemniej doceniał obecność kolegi i nie miał zamiaru szczędzić alkoholu. Wiadomo, ból głowy murowany, ale może po raz pierwszy na poważnie skorzysta z tego, że jest szefem we własnej firmie i albo weźmie wolne, albo trochę się spóźni. Pomyśli później.
-Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć. Właśnie dlatego uważam, że najlepsze są spotkania z osobami, którym się ufa. A przynajmniej myśli się, że się uda - uśmiechnął się szeroko i klasnął w dłonie, jakby tym chciał przypieczętować swoje słowa. Teraz, kiedy usłyszał od chłopaka, że jasne, może liczyć na jego wsparcie i opiekę (nadal jakoś dziwnie sądził, że go Miles może podpuścić do zrobienia czegoś głupiego, ale przynajmniej nie niebezpiecznego), mógł znacznie bardziej się rozluźnić. Nie to, by faktycznie potrzebował, bo akurat w jego obecności czuł się swobodnie, ale to tak, jakby pozbyć się jakiejś ostrzegawczej lampki.
-O wspaniale! Grzechem byłoby nie skorzystać - rzucił i jak gdyby nigdy nic oparł głowę o jego ramię. Nie miał większych problemów z podobną bliskością, która dla niego była zazwyczaj oznaką dobrych relacji międzyludzkich. Wiadomo, z obcymi tak nie robił, ale czemu miałby nie okazać tego komuś, kogo znał już jakiś czas?
-Trzeba czegoś więcej, żebym puściły mi zwieracze - skomentował, chociaż zaraz trochę popcornu wyleciało z jego dłoni, kiedy ponownie pojawiła się scena, której nie przewidział. Czyli miał rację! Film faktycznie potrafił wzbudzić strach.
-Coś mi mówi, że wygrywam - zaśmiał się i wyprostował, sięgając przy okazji po szklankę z alkoholem. - Co byś zrobił, jakbyś znalazł takie taśmy z nagranymi morderstwami?

Miles Cervantes