Karty postaciRelacjeMessengerKalendarzeInstagram
a
Awatar użytkownika
cukiernik z własnym biznesem i przyszły ojciec, który w końcu powiedział swojej narzeczonej, że ma żonę. taka sytuacja!
32
184

Post

#2

Był niespokojny odkąd jego pierwsza miłość wróciła do Hope Valley. Najpierw niepokoiło go chwilowe pomieszkiwanie Fallon na kanapie w jego salonie (a tak właściwie ich salonie, w końcu to było też mieszkanie Barbie). Potem Sheridan odeszła i przestała się odzywać, a to też była dla niego mocno niepokojąca nowość. Na koniec doszło do tego wszystkiego spotkanie z nią w jej nowym domu, które miało go uspokoić, a zamiast tego tylko jeszcze bardziej go dobiło. Nie chodziło nawet o to, że coś do niej czuł (chociaż czuł), ale o to, że była na niego zła i tego nie ukrywała. Jakim prawem była obrażona? Myślała, że co, będzie na nią czekał latami aż łaskawie wróci do miasta? Poza tym miał teraz Barbie, której nie mógł skrzywdzić. Ba! Nie chciał jej skrzywdzić, bo najzwyczajniej w świecie też się w niej zakochał. Mieli brać niedługo ślub, a on co, miał to wszystko zignorować i rzucić, żeby znowu spełniać zachcianki Fallon? Nie, nie było nawet takiej opcji. Z drugiej strony nie chciał też zrywać z Sheridan kontaktu tak na dobre, bo jednak kiedyś się tylko przyjaźnili. Kto wie, może teraz też by się im udało z samą przyjaźnią? W końcu on o niej zapomniał i przestał pałać do niej aż tak wielkim uczuciem, także Falls mogła zrobić to samo, nie? Chyba. Grunt, że nie miał zielonego pojęcia jak powinien zachować się w aktualnej sytuacji. Na szczęście, kiedy była przy nim Lowell nie musiał myśleć. Barbie skutecznie odciągała jego uwagę od poważnych spraw swoim podejściem do życia. I swoimi dziełami. I swoimi pierdołami do mieszkania, których kupowała o wiele za dużo. O jej ciągłych wiadomościach czy telefonach już nie wspominając. Tak czy siak, zawsze mógł na nią liczyć, więc i teraz, po pracy, skierował się od razu do domu i zignorował myśl, żeby znowu spróbować sobie wszystko wyjaśnić z Fallon. Nie dzisiaj. Dzisiaj chciał poświęcić cały wieczór swojej narzeczonej. Nie wiedział jeszcze, co konkretnie będą robić, ale czuł, że będzie to świetne. Może spróbują ogarnąć coś na ślub? W końcu zbliżał się wielkimi krokami, a oni dalej nie mieli prawie nic. Cóż, takie uroki dwóch nieogarniętych ludzi w związku.
- Wróciłem! - krzyknął, jak zawsze, kiedy wracał do mieszkania po pracy. Oczywiście, najpierw przywitały go psy. Wyściskał całą trójkę swoich podopiecznych, po czym zdjął z siebie buty i ruszył do salonu, szukając Barbie. Barbie, która oczywiście zajmowała się swoim najnowszym dziełem sztuki. Nie miał zielonego pojęcia, co to jest, ale wyglądało... nieźle? Zresztą, co on wiedział o sztuce. Wypieki mógłby oceniać, ale jej obrazy, rzeźby czy cokolwiek starała się stworzyć? Nie, do tego już nie miał żadnych kwalifikacji. - Znowu naszła cię wena? - zapytał rozbawiony, podchodząc do niej, żeby pocałować ją na powitanie. - Jadłaś już czy wszamiemy coś razem? - Bo wiadomo, jedzenie to była bardzo ważna sprawa. Ogarnianie rzeczy na ślub mogło poczekać.
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SIR - dla wszystkich Panów z okazji Dnia Chłopaka 2020! SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku My first and last BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM BAŚNIOPISARZ That's a start WIĘCEJ NIŻ JEDNO ZWIERZĘ TO...? MAN UP! OLD TOWN ROAD MŁODY SCENARZYSTA LGBT+ ZARĘCZONY/A PALACZ WŁASNY BIZNES WIERZĘ W JEDI PSIARZ WIELBICIEL SŁODYCZY Wziąłem/wzięłam ślub w Vegas Nerd NA KAŻDĄ RĄCZKĘ NOTHING BREAKS LIKE A HEART TEAR IN YOUR HEART Wpadka I'M NOT AS THINK AS YOU DRUNK I AM HOME SWEET HOME sticks and stones i only lie when i love you Bo do tanga trzeba dwojga
mów mi/kontakt
k.
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
30
173

Post

01 bez okularów i lodów :lol:

Barbara - tak jak chyba każde z tej trójki - nie wiedziała, co ma myśleć. Myślenie ją wręcz przybijało, dlatego wynajdowała sobie różne zajęcia, byleby myśleć nie musieć. Barbie nie chciała myśleć, bo na ile umiała matmę, potrafiła ułożyć nierówność między nią a Fallon, która - nawet po wykonaniu dodatkowych działań - nie była korzystna dla Lowell. Dlatego zaczęła z jeszcze większym zaangażowaniem rozglądać się za ofertami pracy. Więcej spotykała się z ludźmi. Więcej malowała i rzeźbiła puszczając w słuchawkach głośną muzykę zagłuszającą myśli. Tak jak dzisiaj, tak jak teraz. Na dodatek miała dziś kiepski dzień i musiała odreagować.
- Boże, Ben, co ja dzisiaj przeżyłam, jak mi nie odpisywałeś! - zaczęła swój lament zaraz po tym, jak oddała mu buziaka i tym samym zagłuszyła jego następne pytania. Oczywiście od powrotu do domu o tej dwunastej rzuciła telefon gdzieś na sofę i nie raczyła zobaczyć, że Willoughby jej odpisał. Po czasie, ale jednak. - To był straszny dzień. I najpierw dzwoniłam, bo chciałam się pożalić, bo znów mi nie poszła rozmowa kwalifikacyjna, więc kupiłam sobie na pocieszenie taki wazon, piękny, naprawdę, będzie pasował do… - musiała się chwilę zastanowić, ale w końcu dopasowała element wystroju do wazonu - … do tej lampy w przedpokoju! I potem wróciłam do domu, i od razu wiesz... ja z tym wazonem trochę się w tych drzwiach pogrzebałam - gestykulowała zawzięcie rękami oddając swoje emocje i jednocześnie chlapiąc farbę z pędzla byle jak po płótnie - bo przybiegły do mnie psy, ale tylko dwa - Woody i Leia. Więc zaczęłam szukać Hana i tak myślę spanikowana, że pewnie mi śmignął przy wchodzeniu na korytarz. No to ja po tych schodach na dół najpierw, bo ja wiem, jaki on wyrywny do spacerów i na pewno by pobiegł właśnie tam. Po sąsiadach pukałam, nikt go nie widział, to wróciłam do domu, bo nigdzie go nie było. A ty nie odbierałeś! I… i nie wiedziałam, co zrobić. I jak weszłam do salonu, to on siedział tam bezczelnie na fotelu i patrzył na mnie z przechyloną główką. - Użyła swojej głowy, żeby zainscenizować Benowi wygląd Hana w tamtym momencie. - Nie zostawiaj więcej skarpetek w salonie, okej? - poprosiła, łącząc ten fakt ze zniknięciem corgie. Tylko że w całej tej swojej historii nie poinformowała go, że pies najwyraźniej zabarykadował się wcześniej na balkonie bawiąc się jego skarpetkami. I tak naprawdę chodziło jej o to, żeby zamykał drzwi na balkon przed wyjściem. Ale to wszystko jej się pomieszało przez nerwy, naprawdę! - Chodź, potrzebuję dużej dawki tulenia, bo cała jeszcze się trzęsę i nawet malowanie nie pomogło mi się pozbierać! - wytarła brudne ręce o pośladki i otwarła szeroko ramiona czekając, aż do niej podejdzie. A kiedy wreszcie poczuła, jak ramiona narzeczonego ją obejmują, odetchnęła z ulgą wypuszczając z siebie napięcie. - Przez to wszystko nie zrobiłam zakupów. No, kupiłam tylko mleko skondensowane, bo miałam ochotę. Nie jesteś zły? - ostatnie zdania mogły zostać stłumione przez ciało Bena, pachnące słodko wanilią i czekoladą. Barbie wbiła nos między jego szyję a ramię i za nic w świecie nie chciała się odsuwać, jakby znacząc swój teren. Tylko po co, skoro - oprócz psów - byli w mieszkaniu całkiem sami?
BOGATE CV ZARĘCZONY/A DZIWAK NIE OGARNIA
mów mi/kontakt
rumpelstiltskin
a
Awatar użytkownika
cukiernik z własnym biznesem i przyszły ojciec, który w końcu powiedział swojej narzeczonej, że ma żonę. taka sytuacja!
32
184

Post

Zupełnie zapomniał o tych jej kilkunastu połączeniach i smsach. To nie tak, że je zignorował, ale był wtedy zajęty w cukierni i nie mógł odejść, żeby z nią porozmawiać. Czym bardziej, że wiedział, że pogawędki z Barbie przez telefon nie należą do krótkich, więc wolał nie odbierać niż potem próbować jej przerywać i jednocześnie obsługiwać klientów. Poza tym jakby to było coś bardzo poważnego to dalej próbowałaby się do niego dobić, nie? Chociaż... dobra, znając ją to z jakąś pierdołą też dzwoniłaby do niego milion razy. Ale hej, taki był jej urok i Benjamin zdążył się już do niego przyzwyczaić.
- Odpisałem. - Udało mu się jeszcze wtrącić zanim Lowell zaczęła swoją opowieść. Uśmiechnął się tylko i stał obok niej, wysłuchując jej wspaniałej historii. Trochę nie rozumiał o co chodziło z tymi skarpetkami, ale i tak skinął głową, bo wiedział, że póki co i tak nie uda mu się o nic zapytać. Kiedy w końcu na moment przestała mówić zerknął tylko na trójkę czworonogów i pogroził palcem Hanowi. - Nie strasz tak więcej Barbie, jasne? - Oczywiście corgie miał go w nosie. Popatrzył tylko na niego, po czym sobie odszedł, kierując się do ich sypialni. Świetnie, będzie musiał znowu zmienić pościel po tych jego kłakach. Zaraz Benji się jednak skupił całkowicie na dziewczynie. - Nawet malowanie nie pomogło? To grubo - rzucił lekko rozbawiony, ale i tak przytulił ją do siebie, bo hej, skoro tego potrzebowała to nie ma problemu. Mógł tutaj nawet całą noc stać i ją tulić, taki był z niego dobry narzeczony! - Powinnaś już wiedzieć, że ciężko mi się na ciebie złościć - odpowiedział, dalej ją do siebie przytulając. - Chyba, że kupujesz kolejny, totalnie niepotrzebny wazon, ale okej, dzisiaj ci wybaczam, bo miałaś tą okropną rozmowę kwalifikacyjną - dodał jeszcze, w myślach już układając plan jak się pozbyć kilku innych wazonów. Może je komuś odda w prezencie? Albo wykorzysta je w cukierni? Bo w ich mieszkaniu aktualnie było ich zdecydowanie za dużo. - W ogóle może nie było tak źle? Może cię wezmą? - Chodziło mu oczywiście o pracę. Wiedział, że Lowell nie ma szczęścia z robotą, ale kto wie, może tym razem się jej udało? Miał taką nadzieję, bo na jej nowe dzieła też już średnio mieli miejsce w mieszkaniu. - Ale... powiesz mi o co chodziło z tymi skarpetkami? Przecież ich nie rzucam na podłogę. - Zmarszczył lekko nos. Sam nie wykombinował o co jej z tym chodziło, więc musiał się jej dopytać. Oczywiście, kiedy ją o to pytał wciąż pozwalał jej się do siebie tulić. Szkoda tylko, że taką romantyczną chwilę przerwało burczenie w brzuchu. Jego brzuchu. - Dobra, co ty na to, żeby zamówić jakieś żarcie, może włoskie i ogarnąć kilka spraw na ślub? - zaproponował w końcu się od niej lekko odsuwając, bo jednak musiał zjeść przed tym całonocnym przytulaniem. - Nie wiem, może ustalimy tort? Albo kwiaty? Cokolwiek. - Ślub miał się odbyć już za kilka miesięcy, także najwyższa pora zebrać się i ustalić coś ponad zaproszeniem, miejscem i datą.

Barbie Lowell
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SIR - dla wszystkich Panów z okazji Dnia Chłopaka 2020! SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku My first and last BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM BAŚNIOPISARZ That's a start WIĘCEJ NIŻ JEDNO ZWIERZĘ TO...? MAN UP! OLD TOWN ROAD MŁODY SCENARZYSTA LGBT+ ZARĘCZONY/A PALACZ WŁASNY BIZNES WIERZĘ W JEDI PSIARZ WIELBICIEL SŁODYCZY Wziąłem/wzięłam ślub w Vegas Nerd NA KAŻDĄ RĄCZKĘ NOTHING BREAKS LIKE A HEART TEAR IN YOUR HEART Wpadka I'M NOT AS THINK AS YOU DRUNK I AM HOME SWEET HOME sticks and stones i only lie when i love you Bo do tanga trzeba dwojga
mów mi/kontakt
k.
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
30
173

Post

Zaśmiała się cicho, kiedy pies zignorował zupełnie przestrogę Bena, ale czego się spodziewała? Corgie był uroczy, ale takiego jej stracha dzisiaj napędził, że głowa mała! Może faktycznie za szybko spanikowała, jednak wolała sobie nie wyobrażać, co by się stało, gdyby Han naprawdę uciekł z domu… Całe szczęście, że Ben wrócił. Chyba nawet od razu po pracy? Barbie straciła rachubę czasu. - Wiem - znów słowo wrzucone w szyję. - Ale mi głupio, że znowu zapomniałam - a w myślach: Fallon pewnie by pamiętała. Po pierwszym uspokojeniu ponownie naszło ją na płaczliwy nastrój - nie umiała przestać porównywać się do Sheridan, ale tym razem była dzielna! Szybko jej myśli wróciły na inne tory. I nawet energicznie wbiła mu palce pod żebro, kiedy wspomniał o wazonie. On był potrzebny, okej? Postawi go w przedpokoju naprzeciwko lampy. Będzie idealny na słoneczniki, które Barbie upatrzyła sobie u jednej z pań sprzedających bukiety pod jednym z hipermarketów. Wszystko było zaplanowane w tym chaosie! - Powiedziałam, że dodawanie mleka owsianego do kawy to jedna z największych głupot, jakie człowiek wymyślił, bo mleko do kawy powinno być krowie, pełnotłuste, żeby pięknie i na sztywno ubiła się pianka i w ogóle. A potem sobie przypomniałam, że to przecież knajpa wegańska... - Poczuła się zażenowana, a na policzki wstąpiły rumieńce. Spojrzała na niego z miną “sam rozumiesz” i wzruszyła bezradnie ramionami. Chyba nigdy nie nauczy się myśleć, zanim coś powie. Ale przynajmniej ludzie w restauracji byli mili i nie wyrzucili jej za to na zbity pysk.
Odsunęła się od niego już z grubsza uspokojona. Przynajmniej po tej jednej wpadce. A było ich całkiem sporo. - No jak wróciłam do domu, to znalazłam twoje skarpetki zwinięte w kłębek i przewróconego kwiatka na balkonie. Han musiał się tam bawić, kiedy go nie było - to znaczy, kiedy Barbie przyszła i myślała, że zwiał. Bo w gruncie rzeczy był, tylko nie tam, gdzie była Barbie. Tłumacząc to wszystko przeszła do kuchni, żeby popatrzeć po szafkach, czy nie ma czegoś do jedzenia, żeby Ben mógł zaspokoić chociaż pierwszy głód, ale oprócz makaronów, mąki i mleka skondensowanego, próżno było szukać czegoś pożywnego. Znów wzruszyła ramionami. Powinna się ogarnąć, na razie nie prezentowała sobą idealnej pani domu, ba, koło takiej nawet nie stała! - Może coś azjatyckiego? - zaproponowała drapiąc się po głowie i zostawiając czerwoną plamę farby na włosach. - Ostatnio jedliśmy włoskie. A mam ochotę na ramen.
Barbara zagryzła wargi przestępując nerwowo z nogi na nogę. Od kiedy Fallon pojawiła się z ich mieszkaniu kilka tygodni temu, Barbie zaczynała wątpić, że do tego ślubu w ogóle dojdzie, dlatego niechętnie podejmowała ten temat. Przez te wszystkie dni Ben oczywiście nie dał jej odczuć czegoś podobnego, tylko że - cholera jasna - Barbara bardzo dobrze go znała. Wiedziała, że Sheridan nawet po tylu latach nieobecności, nie pozostała mu obojętna. A on miał doświadczenie w zwiewaniu w ostatniej chwili. - No widzisz! Mówisz, że wazon niepotrzebny, a kwiaty na ślubie gdzie postawisz? - chciała zbyć temat żartem odwracając kota ogonem, ale nie mogli tego wiecznie odkładać. Oparła się pupą o kuchenny blat z ciężkim westchnieniem. - Głuptasie, przecież torty trzeba spróbować przed wyborem, a kwiaty obejrzeć. Na żywo. - Coś tam jednak wiedziała. W końcu nie na darmo oglądała tyle komedii romantycznych. Tylko tam, cholera, szło to jakoś sprawniej. - Ale możemy popatrzeć obrączki? - nawet w jej uszach zabrzmiało to poważniej niż torty i kwiaty. Lekko skuliła ramiona. - Tylko że wiesz, ja nie chcę takich zwykłych, złotych, płaskich. Widziałam u jednej z twoich klientek taką… hmm… ona była jakby… nie wiem... białozłota? Tylko mieniła się kolorami! Bajer, nie? - jej energia znów powróciła. Huśt-huśt, do przodu i do tyłu nastrój Barbary.
BOGATE CV ZARĘCZONY/A DZIWAK NIE OGARNIA
mów mi/kontakt
rumpelstiltskin
a
Awatar użytkownika
cukiernik z własnym biznesem i przyszły ojciec, który w końcu powiedział swojej narzeczonej, że ma żonę. taka sytuacja!
32
184

Post

Wolał sobie nawet nie wyobrażać co by było, gdyby Han uciekł. Kochał tego wyjątkowo niezależnego corgiego i na pewno strasznie by za nim rozpaczał. Na szczęście psiakowi nic się nie stało, więc obyło się bez płaczu ze strony Benjamina i bez desperackich poszukiwań na mieście.
- Daj spokój, nic się nie stało. Miałaś prawo zapomnieć przez tą okropną rozmowę o pracę - stwierdził, jeszcze bardziej ją do siebie przytulając. Chciał ją pocieszyć. Bo to tylko głupie zakupy, a nie coś strasznie ważnego. Chociaż, znając jego, nawet jakby Barbie zapomniała o czymś ważnym to i tak by jej wybaczył. - Au! - rzucił, kiedy poczuł jak wbija mu palce pod żebro. - Dobra, mój błąd. To bardzo potrzebny wazon - poprawił się rozbawiony. Nie rozumiał tego jej kupowania totalnie niepotrzebnych rzeczy do mieszkania, ale dobra, skoro miała już plan gdzie postawić ten nieszczęsny wazon to może jednak nie był aż tak zbędny. Z naciskiem na to może. - Oh. Okej, to nie było za dobre posunięcie, ale hej, pociesz się tym, że masz całkowitą rację z tym mlekiem! - Znowu starał się poprawić jej humor. Nie był weganinem, ale trochę się znał na tych wegańskich rzeczach. W końcu w swojej cukierni musiał też tworzyć słodkości dla takich osób, prawda? Nie zmieniało to jednak faktu, że nie przepadał za większością wegańskich wymysłów. Bo jak można żyć bez mleka? Albo bez ryb i owoców morza? - Kto wie, może cię jednak przyjmą? Za tą szczerość? - Wiedział, że to było straszne przeżycie dla Barbie, ale jego to trochę bawiło. Ale tylko trochę. - Ja bym docenił, że ktoś mówi mi prawdę - dodał jeszcze, już tak na serio. - Bo nie wyrzucili cię z knajpy za to mleko, co? - Postanowił się dopytać. Jakby ją wyrzucili to wtedy nie miałaby szans na telefon, a tak to kto wie, dziwniejsze rzeczy się działy aktualnie na świecie. Potwierdzono UFO, po Stanach szalała jakaś mordercza szarańcza i podobno jakiś asteroid zmierzał w kierunku ziemi. To wszystko brzmiało jak scenariusze filmów science fiction, a nie prawdziwe życie. No, także jakby ją jednak przyjęli do tej wegańskiej knajpy to wcale nie byłoby takie dziwne.
Okej, teraz te skarpetki miały sens. - Cholera. Nie zamknąłem drzwi balkonowych - mruknął. Jak widać nie tylko Barbie była nieogarnięta. - Następnym razem będę o tym pamiętał. Obiecuję - powiedział, idąc za nią do kuchni. Nawet nie próbował przejrzeć szafek, bo wiedział doskonale, że nic w nich nie ma. Ostatnio robił porządki i wywalił sporą ilość przeterminowanych rzeczy, także pamiętał, że jedyne, co zostawił to makaron i mąka. - Okej, możemy zamówić azjatyckie. W sumie też mogę zjeść ramen. - Z jedzeniem nie miał nigdy problemów. Zjadał wszystko i nie wybrzydzał. Chyba, że było to wegańskie. Albo miało w sobie banany. Wtedy już taki chętny do jedzenia nie był. - Ubrudziłaś sobie włosy farbą - parsknął rozbawiony, patrząc na czerwone pasemka na jej głowie. Zaraz jednak przestał się przyglądać jej włosom i zajął się szukaniem ulotki do azjatyckiej knajpy w jednej z szuflad w kuchni.
Akurat wyciągnął ulotkę, kiedy Barbie zaczęła świrować o ślubie. Uśmiechnął się tylko. Cieszył się, że powrót Fallon nic nie zmienił w tej kwestii. Okej, Sheridan nie była mu obojętna, ale to wcale nie oznaczało, że chciał rzucić Lowell i wszystko odwołać. Ba! Ostatnia rozmowa z Falls tylko go utwierdziła w przekonaniu, że musi się w końcu zdecydować. Póki co wciąż był pewny, że chce, żeby to Barbara została jego żoną. - Na pewno nie w tym wazonie - rzucił rozbawiony, przeglądając ulotkę. Szybko zdecydował się, co zamawia i zaraz wciskał papierek w ręce Barbie, żeby sama sobie obczaiła, co konkretnie oferuje knajpa. - Niby tak, ale chyba ja robię tort, nie? Będzie taniej, a poza tym będziesz miała pewność, że to dobre ciasto. Mówię ci, strzelę nam taki piętrowy tort, że normalnie wszystkim mokasyny spadną z wrażenia. Albo szpilki - rozgadał się, opierając się tyłkiem o blat tuż obok niej. - A kwiaty... okej, to rzeczywiście trzeba na żywo obczaić - przyznał jej rację. Nie oglądał aż tylu komedii romantycznych, żeby się na tym jakoś strasznie znać. Właściwie to jego jedyne doświadczenia wiązały się z planowaniem poprzedniego ślubu z Fallon, ale o tym wolał nie wspominać. - Nie mam pojęcia o jakich obrączkach mówisz, ale brzmią super. Możemy takich poszukać w internecie. - Uśmiechnął się, odrywając się wreszcie od blatu. - Myślisz, że jak wpiszę bajeranckie, mieniące się różnymi kolorami obrączki w Google to mi coś wyskoczy? - zapytał, kierując się do salonu w którym zostawił laptopa. Chyba.

Barbie Lowell
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SIR - dla wszystkich Panów z okazji Dnia Chłopaka 2020! SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku My first and last BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM BAŚNIOPISARZ That's a start WIĘCEJ NIŻ JEDNO ZWIERZĘ TO...? MAN UP! OLD TOWN ROAD MŁODY SCENARZYSTA LGBT+ ZARĘCZONY/A PALACZ WŁASNY BIZNES WIERZĘ W JEDI PSIARZ WIELBICIEL SŁODYCZY Wziąłem/wzięłam ślub w Vegas Nerd NA KAŻDĄ RĄCZKĘ NOTHING BREAKS LIKE A HEART TEAR IN YOUR HEART Wpadka I'M NOT AS THINK AS YOU DRUNK I AM HOME SWEET HOME sticks and stones i only lie when i love you Bo do tanga trzeba dwojga
mów mi/kontakt
k.
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
30
173

Post

Jak tu go nie kochać? Nie dość, że wytrzymał z Barbie tyyyyle czasu, to jeszcze miał dla niej takie dobre serduszko i był wyrozumiały! Lowell to powinna go na rękach nosić albo chociaż ołtarzyk jakiś postawić, bo z tymi jej chucherkowatymi rękami, to najwyżej mogłaby zabić jego i siebie, przy próbie podnoszenia! - No niby nieee, ale gdybyś miał zatrudnić pracownika, co myli mąkę ziemniaczaną z tą pszenną, to chyba nie miałbyś wątpliwości… - spojrzała na niego wzrokiem mówiącym “jeszcze jakieś pytania?”; palnęła gafę, ale nie pierwszą i nie ostatnią w życiu. Chwilę pobędzie jej głupio i przejdzie. Do kolejnego głupiego wypadu. Życie! Przyjęła obietnicę zamykania drzwi skinieniem głowy, a na wieść o plamie na włosach tylko ją rozsmarowała, chcąc się jej pozbyć (bo tak trudno było sięgnąć po ręcznik papierowy). - Lepiej? - pochyliła się, żeby ocenił, kiedy ona wybierała swój posiłek. Oddała mu ulotkę stukając w nią palcem w odpowiednią pozycję.
Wystawiła mu język w odpowiedzi na wazon. Był piękny. A przynajmniej oryginalny. I kropka.
- Tak! Ten z jagodami! - aż klasnęła w ręce na samą myśl o tym smakołyku. Że też wcześniej nie przyszło jej to do głowy. A skoro mieli stawiać na cięcie kosztów, to coś jeszcze wpadło jej na myśl. - Jakby się zastanowić, to moja babcia ma piękny ogród. Nie potrzebuję nie wiadomo ile tych kwiatów, kilka małych bukiecików będzie w porządku. Chyba, że ty chcesz? - Boże, była najgorszą przyszłą panną młodą, co to nie potrafiła poczytać poradników czy blogów o przygotowywaniach, ale ją to po prostu nudziło. Albo proponowane rozwiązania były zwyczajnie słabe. No i sama organizacja ją męczyła. Dzwonienie po miejscach i umawianie ważnych rzeczy? To nie dla niej. Ona mogłaby wziąć ślub nawet w budzie i zrobić piknik na plaży dla gości, ale jakieś pozory ogarnięcia trzeba było zachować. - Większość ozdób planuję zrobić sama. Już zamówiłam na aliexpress mnóstwo craftów, a moja tablica na pintereście jest zawalona świetnymi inspiracjami! - tym jak najbardziej mogła się zająć, przecież interesowała się sztuką. Co prawda będzie kiczowato, ale przynajmniej wiadomo, że to ślub Barbie, a nie niczyj inny, prawda? - I wiesz, co kupiłam? Ludziki lego ze Star Wars! Będą trzymać winietki przy odpowiednich miejscach dla gości! Wredne ciotki dostaną szturmowców i tak nie ogarną aluzji - podjarała się tym i poruszyła śmiesznie brwiami jak ta fioletowa emotka. Natomiast trochę się zdziwiła, że Ben tak przyklasnął jej pomysłowi z obrączkami. Bo hej, w końcu były KOLOROWE! - Naprawdę? I będziesz ją nosił? Poważnie? - zamrugała szybko powiekami. - Czekaj, czekaj! - położyła rękę na jego dłoni, zanim zdążył otworzyć laptopa i pobiegła rozentuzjazmowana do sypialni po swój komputer. Przed wyjściem poprosiła Bena, żeby zamówił jedzenie, a po powrocie rozsiadła się wygodnie koło niego na kanapie. - Robimy wyścigi, kto pierwszy znajdzie! - Basia oczywiście była mistrzem w wyszukiwaniu dziwnych rzeczy! Jak zwykle miała pierdolnik na pulpicie i w przeglądarce, ale pierwsze co mogło rzucić się w oczy to to, że przeglądała bloga Fallon. W pośpiechu pozamykała wszystkie karty z tym związane i otworzyła nawet nowe okno, żeby jak najszybciej pozbyć się tamtego widoku. - Ha! Mam! - zawołała po niecałych dwóch minutach z satysfakcją i przekręciła laptopa w kierunku Bena, aby jego oczom ukazał się ten jakże cudowny obiekt, o którym wspominała. - Jednak nie jest biała, coś mi się pomieszało! - przescrollowała niżej i mina jej zrzedła widząc cenę tego cacuszka. - Yyyyyy, no dobra, te zwykłe wyglądają też całkiem nieźle - powiedziała bez przekonania i nakierowała kursor na klasyczne proponowane wersje, chociaż nie w kolorze żółtego złota, a tego białego. W sumie też mogły być. Najwyżej założy sobie na ten palec jeszcze coś kolorowego. Albo owinie jakąś oczojebną żyłką? No, najważniejsze jednak, żeby się przydały, nie? - A zresztą, to i tak tylko kawałek metalu, o niczym nie świadczy, prawda? Mogą być i te najtańsze, nie? - rzuciła niby obojętnie, zagryzając wargi. Naprawdę było jej to obojętne, mogłaby założyć i plastikowy pierścionek z automatu z parku rozrywki. Ale w ten sposób zawoalowała sondę - co on o tym myśli? A to było tylko preludium! W gruncie rzeczy sprawa rozchodziła się o coś zupełnie innego. Barbie nie umiała jednak długo tłamsić w sobie swoich niepewności, dlatego dwoma hopsami po kanapie znalazła się bliżej Bena i wcisnęła się pod jego ramię, żeby znów się do niego przytulić. - Bnbjchncebyfonszdziłannszśb - wymamrotała wyrzucając z siebie w ten niewyraźny sposób coś, co chodziło za nią od dawna. Okej, ustalili wspólnie, że wystosują zaproszenie dla Fallon, ale teraz… Barbie aż ściskało w żołądku na tę myśl. Bo oczami wyobraźni widziała doskonale, jak w środku ceremonii Sheridan wychodzi ze swojej ławki, podchodzi do ich dwójki, odpycha Barbie i bierze sobie ot tak ślub z basiowym narzeczonym. BASIOWYM! Lowell miała zbyt wybujałą wyobraźnię, która mściła się na niej właśnie takimi momentami.

benjamin willoughby
BOGATE CV ZARĘCZONY/A DZIWAK NIE OGARNIA
mów mi/kontakt
rumpelstiltskin
a
Awatar użytkownika
cukiernik z własnym biznesem i przyszły ojciec, który w końcu powiedział swojej narzeczonej, że ma żonę. taka sytuacja!
32
184

Post

Przyjaźnili się tyle lat, że do większości jej dziwactw przyzwyczaił się już pewnie w czasach szkolnych. Nic dziwnego, że teraz też mu one średnio przeszkadzały. Ba! Większość z nich uważał za całkiem uroczą, a tą drugą nielubianą przez niego część stanowiło głównie to kupowanie niepotrzebnych gratów. A ołtarzyk byłby jednak trochę przerażający. Szczególnie dla odwiedzających ich gości.
- Okej, masz rację - przyznał niechętnie, bo na pewno nie zatrudniłby kogoś takiego w swojej cukierni. Wolał nie zrazić do siebie klientów niedobrymi muffinkami. W końcu ktoś musiał opłacić ich rachunki, nie? A z wiecznie wylatującą z roboty Barbie to głównie Benji musiał się tym przejmować. Nie żeby mu to przeszkadzało, wiedział, że Lowell nie ma szczęścia z pracą już przed związaniem się z nią i późniejszą decyzją o wspólnym zamieszkaniu. - Nie, jeszcze gorzej - stwierdził, patrząc jak to strasznie rozsmarowała na swojej głowie. Sięgnął po ręcznik papierowy, a potem spróbował pozbyć się większości farby z jej włosów. - Teraz jest lepiej - parsknął rozbawiony, wyrzucając czerwony od farby ręcznik do śmietnika.
- Okej, czyli tort z jagodami. Jeszcze jakieś życzenia? - zapytał, wyciągając komórkę, żeby zanotować w notatkach o jakim torcie marzy Barbie. Jemu to było obojętne, bo prawie wszystko mu smakowało. O ile nie było wegańskie. Wiedział jednak, że Lowell raczej nie zażyczy sobie takiego ciasta, więc był spokojny. - O, to świetny pomysł! - Używał kwiatów w swoich muffinkach i ciastach, ale średnio go interesowało jakie bukiety będą na ślubie. W końcu to panna młoda musiała trzymać bukiet, nie? On miał tylko stać i na nią czekać w swoim dopasowanym garniturze. Nic więcej. - A po co mi bukiet? To ty musisz iść z takim do ołtarza - rzucił, marszcząc lekko nos. Może coś się jednak zmieniło w tych trendach nowych i teraz facet też musiał mieć kwiaty? - Także zrób jak uważasz. Ale moim zdaniem te kilka bukiecików wystarczy - dodał jeszcze, żeby nie było, że zostawia to wyłącznie na jej głowie. Po prostu totalnie się na tym nie znał. Zresztą, na ozdobach też. Nie zmieniało to jednak faktu, że trochę się przeraził, kiedy usłyszał, że Barbie chce sama wszystko zrobić. Niby fajnie, bo rzeczywiście taniej wyjdzie, ale z drugiej strony znał sztukę Lowell i nie był pewny czy trafi do każdego. - Super. Tylko może zrób to tak jak na tym... pintreście? - zaproponował. - Chyba, że masz plan jak to wszystko zmodyfikować po swojemu to spoko - dodał, bo właściwie to już mniejsza z tymi ozdobami. Najważniejsze, żeby jej się podobało, nie? Bo jemu to totalnie wystarczy jak Barbie będzie zadowolona. - Jesteś świetna, wiesz? - rzucił, szczerząc się, kiedy powiedziała o motywie ze Star Wars. Doceniał to, że chciała dodać coś, co kochał do ich ślubu. Nawet jeśli to wszystko zdecydowanie będzie wyglądało bardzo kiczowato. - A czemu nie? - Wzruszył lekko ramionami. Nie przeszkadzało mu, że obrączki będą kolorowe. Nie wiedział tylko jak bardzo kolorowe będą, ale hej, właśnie po to pobiegł po laptopa. Już miał ich szukać, kiedy Barbie się rozemocjonowała. Przytaknął jej więc tylko i zajął się zamówieniem jedzenia. Na szczęście restauracja miała stronę internetową, więc po kilku minutach już płacił online za żarcie i sprawdzał mejla z informacją za ile przyjedzie do nich dostawca. - Za około trzydzieści minut mają podrzucić jedzenie - poinformował, szczerząc się. Był głodny, więc wizja tak szybkiego dostarczenia ramen bardzo go ucieszyła. Już się bał, że każą im czekać godzinę, jak nie lepiej. Wtedy chyba by wszamał sam makaron. Ewentualnie makaron wymieszany z mlekiem skondensowanym. Desperate times call for desperate measures, nie? - Co, to nie fair! - krzyknął tylko zanim zabrał się za szukanie obrączek. Niestety, nie był mistrzem wyszukiwania rzeczy w internecie, więc nie miał żadnych szans z Barbie. - Byłem już blisko, okej - rzucił, pokazując jej swoje wyszukiwania. Dobra, wcale nie był blisko, bo trafił na jakieś dziwne strony, ale mniejsza. - Takie... holo są - stwierdził, przyglądając się obrączce. Właściwie to były fajne, takie niespotykane. Ale cenowo rzeczywiście były drogie. - Wiesz, skoro oszczędzimy na innych rzeczach to możemy sobie pozwolić na droższe obrączki. - Najwyżej po ślubie będą jeść zupki chińskie przez kilka tygodni. To było wykonalne, Benji robił tak na studiach! Poza tym widział, że Lowell bardzo podobają się te obrączki, więc nie chciał jej robić przykrości. - Ale masz rację. To tylko kawałek metalu, więc jak chcesz. Zawsze możemy kupić te zwykłe i pojechać na wypasiony miesiąc miodowy - zaproponował, uśmiechając się. Zaraz jednak uśmiech zniknął z jego twarzy. Oho, Barbie znowu zmienił się humor. Niedobrze. Przytulił ją do siebie i już miał ją pocieszać, kiedy usłyszał to jej mamrotanie. - Co? Nie chcesz, żeby co? - zapytał, bo niby zrozumiał trochę, co do niego mamrotała, ale tylko trochę. Gdyby wiedział, że chodzi o Fallon to pewnie udałby, że nic nie słyszy. Naprawdę nie miał ochoty na rozmowę o swojej eks ze swoją aktualną narzeczoną.

koniec, bo Basia uciekła ;(

Barbie Lowell
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! SIR - dla wszystkich Panów z okazji Dnia Chłopaka 2020! SZÓSTY MIESIĄC MASZ, UŚMIECH DAJ NA TWARZ - dla każdego, z okazji pół roku aktywności forum! YOU ARE MY LOVE - dla każdego, z okazji Walentynek! MEOW MEOW - dla każdego, z okazji Dnia Kota! ICE BEAR - dla każdego, z okazji Dnia Niedźwiedzia Polarnego! Przeżyłem koniec świata w styczniu 2021 roku My first and last BOGATE CV DOPIERO SIĘ ROZKRĘCAM BAŚNIOPISARZ That's a start WIĘCEJ NIŻ JEDNO ZWIERZĘ TO...? MAN UP! OLD TOWN ROAD MŁODY SCENARZYSTA LGBT+ ZARĘCZONY/A PALACZ WŁASNY BIZNES WIERZĘ W JEDI PSIARZ WIELBICIEL SŁODYCZY Wziąłem/wzięłam ślub w Vegas Nerd NA KAŻDĄ RĄCZKĘ NOTHING BREAKS LIKE A HEART TEAR IN YOUR HEART Wpadka I'M NOT AS THINK AS YOU DRUNK I AM HOME SWEET HOME sticks and stones i only lie when i love you Bo do tanga trzeba dwojga
mów mi/kontakt
k.
Zablokowany