OO7
Celia Cabral
Praca dziennikarza wcale nie była tak bardzo usłana różami, jak większość ludzi sądziła. Dla przynajmniej połowy było to życia na własnych zasadach, pisanie byle jakich artykułów i świecenie dupskiem na ekranie telewizorów, gdzie za każdy ruch dostawało się krocie. Rzeczywistość była jednak zgoła inna, o czym Isaac miał okazję przekonać się już dawno, ciągnąc swój marny żywot w tym właśnie zawodzie i oszukując się, że pewnego dnia będzie po prostu lepiej. W sumie, chyba tylko wiara w polepszenie swojej sytuacji sprawiała, że nie wykitował jeszcze przed trzydziestką, a wręcz cieszył się nawet całkiem niezłym zdrowiem. No, a przynajmniej na pozór, bo raczej wątpliwe aby tak duże ilości kawy i energetyków sprawiały, aby jego wątroba trzymała się jeszcze kupy.
Skupiając się jednak na konkretach - kilka dni wolnego, które zdecydował się w końcu wziąć, podziałały na niego w pewien sposób cudownie. Nie tylko się wyluzował, ale znalazł też całkiem sporo czasu na to, aby pozałatwiać wszystkie sprawy na które normalnie nie miał czasu. Odwiedził urząd, zaliczył kino z jakimś marnym seansem, a nawet odnowił w końcu subskrypcję na swoim xboxie! Problem pojawił się jednak wraz z jego powrotem i tym, że jakby w akcie zemsty dostał prawdopodobnie najgorszy temat do opracowania do najbliższego wydania gazety. Dzieciaki, talenty i miejsca w Hope Valley, które pomagały najmłodszym się wybić. Niby mógł trafić gorzej, ale umówmy się - bieganie po ośrodkach kultury w miasteczku wcale nie było spełnieniem marzeń. Bradford wiedział jednak, że akurat w tej jednej kwestii nie ma innego wyjścia, jak po prostu na to wszystko przytaknąć. Zebrał odpowiednie materiały z internetu i kilku lokalnych punktów informacyjnych, a potem przystąpił do działania. Pech jednak chciał, że osobą z którą przyszło mu przeprowadzić jeden z licznych wywiadów, był nie kto inny jak dziewczyna z którą nie tak dawno temu miał nie do końca udane spotkanie. Celia, bo właśnie o niej mowa, rzuciła mu się w oczy wraz z wtargnięciem na salę, gdzie prowadziła akurat zajęcia. I chociaż wiedział doskonale, że idąc za głosem serca mógł po prostu wyjść i udawać, że nic takiego nie miało miejsca, rozsądek znacznie mu to uniemożliwiał. I oczywiście to nie tak, że był na nią jakoś zły, czy miał do niej żal, ale po prostu...miał zły humor, okej? A połączenie go ze spotkaniem, które nie niosło najpewniej ze sobą zbyt pozytywnych uczuć, raczej średnio mu ów dzień poprawiało. Chrząknął w miarę głośno przystając przy drzwiach i kiwając głową. - Dzień dobry. - przywitał się, najpewniej z całą grupą za jednym zamachem, przełykając ciężko ślinę. - Nie chciałem przeszkadzać, ale przysłała mnie tutaj pani wstaw jakieś super fancy nazwisko - dodał po chwili, powołując się najpewniej na jakąś najważniejsza osobę w tym pierdzielniku, która chcąc nie chcąc najprawdopodobniej była odpowiedzialna za umówienie całego tego spotkania.