Karty postaciRelacjeMessengerKalendarzeInstagram
a
Awatar użytkownika
And I wonder if I ever cross your mind
For me it happens all the time
23
167

Post

#11

Zawaliła ostatnio i było jej wstyd. Nie chciała się pokazywać w Jimmy's w stanie wskazującym na przesadzenie zarówno z psychotropami, xanaxem i ziołem leczniczym, które zmiksowała przez cały dzień. Najpierw znieczulica przed spotkaniem z George'em, a potem dobicie się, by zapomnieć, by ukoić nerwy. Wiedziała, że jej siostra, Ines, nie będzie zadowolona, gdy przyjrzy się Zinie i zobaczy w co znów się wpakowało to chodzące nieszczęście. Sama nie miała raczej nic przeciwko paleniu marihuany, bo jej rodzina.. dość luźno podchodziła do tematu. Jednak w przypadku młodej Villedy, była przeszłość jaka była, dodatkowo jej choroby, napady lękowe, koszmary i skłonność do otumaniania się xanaxem nie dawały najlepszego koktajlu, by czuła się dobrze i by miała się dobrze. W ten sposób postanowiła uniknąć siostry, choć potem zdecydowanie żałowała, że nie wybrała się do baru na plaży z muzyką na żywo. Kilka bezalkoholowych mojito w Divertido, muzyka taneczna i parę minut na parkiecie miały jej pomóc. Nawet skusiła się na jakiegoś lekkiego, kolorowego drinka w kokosie, nie szalejąc za bardzo, ale spotkanie Ashera po dwóch latach wytrąciło ją z równowagi i gdy zapytana przez siostrę dlaczego się nie pojawiła, musiała jej powiedzieć o swoim nałogu na dwóch nogach, który pojawił się ponownie w jej życiu. Miała taki mętlik w głowie, że postanowiła wpaść do Jimmy's, wyluzować się, pobujać na krześle i może zdobyć trochę rozsądku. Bo wszystko wskazywało na to, że niedługo całkiem miał ją opuścić.
Siedziała na krześle już jedną piosenkę, bo przyszła niedawno i od razu zajęła wysokie krzesło przy barze. Barmański stołek może nie był najwygodniejszy, ale nie zamierzała zajmować cłego stolika, poza tym, zamówiła poleconą przez typka lemoniadę grejpfrutową i sącząc ją przez słomkę bujała się w rytm muzyki. Przeszkadzały jej tylko jakieś gadki za plecami, więc odwróciła się teatralnie i z pełnym, uroczym uśmiechem wycedziła. - Zamknijcie się albo się przesiądźcie. Tam gra moja siostra, więc japa - zmrużyła oczy i choć chłop chciał wpadać w nią w pyskówkę, chyba wiedział, że nie warto, zwłaszcza, że barman zainteresował się małym zamieszaniem, a raczej poruszeniem, które wywołała i chyba był po jej stronie. Goście prawie darli mordy, takie rzeczy to w irladzkich pubach. Odwróciła się w stronę Ines, która właśnie kończyła piosenkę, zaklaskała i pomachała jej, by zwróciła na nią uwagę. - Ludzie nie mają za grosz szacunku w tych czasach - pokręciła głową i zaśmiała się wesoło, odkładając szklankę na bok i przytulając się do starszej siostry - od razu masz mi wszystko opowiedzieć! Barcelona? Cesar? Jak było?! Co, jak, gdzie, dlaczego... ale nie jesteś w ciąży? - Spojrzała na nią pytająco i wzrok zjechał jej na brzuch brunetki. No na ciotkę to ona się nie nadawała, więc wolałaby jednak, by z tym poczekali, czy coś.

Ines Villeda
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! Mistrz Gry - za wymyślenie oraz pomoc w przeprowadzeniu eventu! TEMAT MIESIĄCA - LIPIEC BOGATE CV DON’T STOP ME NOW BAŚNIOPISARZ That's a start ONE BIG FAMILY I AM NOT CRAZY WOMEN POWER WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA PHONE ADDICTED ADOPTOWANY LUBIĘ ZIÓŁKO WIERZĘ W MAGIĘ IMPREZOWICZ DEVIL IN DISGUISE NIE MAM SZCZĘŚCIA W MIŁOŚCI NA DIECIE Praktykuję jogę NOTHING BREAKS LIKE A HEART TWÓJ NOWY DOM SING A SONG GHOST MOVIE I'M SO HIGH! DO WSZYSTKICH CHŁOPCÓW, KTÓRYCH KOCHAŁAM GROUP CHAT
mów mi/kontakt
inner itachi
Ines Villeda
a

Post

#48

Owszem, nie byłaby zadowolona, gdyby zobaczyła Zinę w niewskazanym stanie. Martwiła się o nią i byłoby jej przykro wiedząc, że ta znowu pakowała się w jakieś bagno. Było jej też trochę przykro, kiedy ostatnio siostra nie pojawiła się w barze, chociaż umawiały się na spotkanie. Nie jakoś na sztywno, każdej mogło coś wypaść, oczywista sprawa, a jednak Ines nastawiła się wtedy chyba bardziej niż powinna.
Co drugi wieczór w tygodniu Cyganka grała z chłopakami w barze u Jimmy'ego. Nie był to szczyt jej marzeń, przecież od zawsze pragnęła koncertować po calutkim świecie, ale stała praca dawała poczucie stabilności. Nawet, jeśli pieniędzy ledwo starczało do kolejnej wypłaty, to nie zamieniłaby jej na żadną inną. Robiła to, co lubiła, a ojciec zawsze powtarzał wszystkim swoim dzieciom, żeby spełniali się w tym, w czym byli dobrzy i łączyli pracę z pasjami. Sam był malarzem, zresztą bardzo niedocenionym i mimo że nigdy nie doczekał się wystawy w galerii sztuki, to sprzedawał swoje dzieła w internecie. Koneserów nie brakowało, a i promocja w internecie potrafiła zdziałać cuda.
Umawiając się z Ziną wierzyła, że tym razem ich spotkanie dojdzie do skutku. I tak się stało, bo kończąc swój występ coverem Snow Patrol, dostrzegła ze sceny znajomą twarz siostry. Siostry, która uciszała ludzi zupełnie niezainteresowanych koncertem i Ines już miała przed oczami obraz, jak Zina dostaje po mordzie od jednego z rosłych mężczyzn. Na szczęście nic takiego się nie stało, a ona mogła w końcu dołączy do niej przy barze.
- Dzięki za wsparcie, chyba zatrudnię cię jako mojego bodyguarda - odwzajemniła uścisk i wskoczyła na barowe krzesło, co przy jej wzroście wcale nie było takie trudne; gestem ręki przywołała znajomego barmana, którego poprosiła o zimne, butelkowe piwo, bo właśnie tego było jej trzeba. Po godzinnym śpiewaniu non stop zasychało jej w gardle do tego stopnia, że chrypiała gorzej niż ich babka Ernestina.
Nie zdążyła złapać łyka, a Zina już zasypała ją pytaniami, więc Cyganka spojrzała na nią znad swojej butelki i wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- To samo wyszło, chyba sama nie wiem do końca jak - odparła zgodnie z prawdą, bo pomimo wieloletniej przyjaźni z Cèsarem, do niedawna nie przyszłoby jej do głowy, że mogłaby z nim być. Tak naprawdę i na całkiem poważnie. - Miał zlecenie w Barcelonie, konstruował łódź dla ważnego klienta i zaproponował, żebym z nim poleciała. I wiesz co? Byłam w Bilbao! I widziałam dom, w którym kiedyś mieszkali nasi dziadkowie i rodzice. Muszę cię tam koniecznie zabrać - stąpanie ścieżkami przodków było niezapomnianym przeżyciem. Nieważne, że nikt z rodziny nie mieszkał już w Hiszpanii, towarzyszące podróży emocje były nie do opisania. I nieistotne, że Zina była adoptowana, przecież to nie miała znaczenia i od zawsze była Villedą. Nic nie mogło tego zmienić.
- Po powrocie stwierdziliśmy, że jest nam wystarczająco dobrze razem, żeby spróbować czegoś więcej i tadaaam - w geście toastu przystawiła butelkę do szklanki siostry, a gdy w powietrzu uniósł się charakterystyczny brzdęk, upiła kilka łyków niskoprocentowego alkoholu, którym równie szybko zachłysnęła się przez poruszony temat ciąży. - Co?! Zwariowałaś? Uchroń mnie, Boże. Byłabym okropną matką - nie, Ines zdecydowanie nie nadawał się do tej roli. Nie z tym trybem życia i nie ze swoim podejściem do różnych spraw. Marzyła jej się duża rodzina, może nie taka duża jak rodzina Villedów, ale na pewno nie w najbliższym czasie.
- A jak było w Divertido? - zlustrowała ją wzrokiem i obie wiedziały do czego piła. Asher był zepsuty i choć Cyganka miała z nim kontakt, bo nawet ostatnio wpadła do niego, żeby popykać na konsoli, to nie uważała, aby miał dobry wpływ na jej młodszą siostrę.

Zina Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
And I wonder if I ever cross your mind
For me it happens all the time
23
167

Post

Najważniejsze było robić, co się kochało. Zina uwielbiała studiowanie w Miami, uwielbiała zawody gimnastyczne, gdy jeszcze mieszkała w Hope Valley i wyjeżdżała do różnych stanów, poznając kawałek swojej ojczyzny. Konkursy też sprawiały jej radość, bo choć były w wielu przypadkach tylko żartem lub zakładem, stały się czymś, co ją definiowało, zmieniało, co dawało też grosze do kieszeni - i to nie małe, jeśli udawało jej się zwyciężyć. Dzięki stypendium z wygranej mogła uczęszczać na studia, na które pewnie przy tylu osobach w domu nie byłoby rodziców stać. Ale w pewnym momencie zatraciła samą siebie, weszła w wir złych decyzji, nieprzemyślanych ruchów i kontraktów z samym diabłem. Musiała od tego uciec, odsunąć się, zebrać myśli i podleczyć się w rodzinnej mieścinie nad wybrzeżem. Zawsze podziwiała starsze rodzeństwo, wydawali się być bardziej poukładani niż ona, ale kilka sesji z babcią i uznała, że wcale taka najgorsza nie jest. Musi tylko zrobić te dwa kroki w tył i oczyścić głowę z wszelkiego syfu i z myślenia o sobie w taki sposób, w końcu nikt nie powinien sam się dołować, tak?
- Może być. Zawsze powtarzam, że bycie misską nauczyło mnie walki z tłumem paplających gamoni - zaśmiała się wesoło - poza tym, to nie kawiarnia na ploteczki, jak chcieli Cię przekrzykiwać to po co właściwie to przyszli? - Spojrzała wymownie w kierunku, gdzie oddalili się mężczyźni psujący występy na żywo. Jeśli myślała, że obejdą ją pytania o wszystko co się wydarzyło - no to była w błędzie. Jeszcze nie tak dawno strasznie się broniła przed tym wszystkim, a teraz proszę, ich tata malował im wspólny obraz, wydawała się być o wiele bardziej szczęśliwa i pewna swego i Zina naprawdę cieszyła się, że starsza Villeda w końcu otworzyła się na uczucie, które zawsze w niej kiełkowało. Całą wieczność, bo ile lat? Dziesięć? - Aha, samo. Tak jak samo i przypadkowo całuje się swojego przyjaciela - wywróciła oczami, bo w to akurat nie zamierzała uwierzyć. - Oooo genialnie, w sumie miło z jego strony, że chciał Cię tam zabrać. Do Hiszpanii, bo.. pewnie byliście tylko we dwoje, co? - Wyszczerzyła się wymownie, po czym zasłoniła się swoją lemoniadą, co by zaraz nie dostać rykoszetem za jakieś takie małe złośliwości. - Mam nadzieję, że masz jakieś zdjęcia, bo pewnie nie prędko tam polecimy, ale.. chcę zobaczyć wszystko! - Odkąd dowiedziała się, że rodzice Ines nie byli jej biologiczną rodziną, była załamana, zdruzgotana, bo miała wrażenie, że była oszukiwana całe życie. Jasne, miała pewne przesłanki, wiek czy chociażby odrobinę inny wygląd i oczy - ale tłumaczyła to sobie pomyłkami czy zmieszaniem genów. Nie docierało do niej, że mogliby ukrywać przed nią prawdę. Ale ponieważ nic się nie zmieniło między rodzeństwem, relacje z rodzicami pozostały takie same i czuła, że jest kochana, jak cała reszta - była w stanie przywyknąć do myśli. Tylko czasem zalewała ją taka fala niepewności, zwłaszcza jeśli chodziło o przodków.
- Już myślałam, że pomachasz mi pierścionkiem - odpowiedziała śmiejąc się, gdy wykonała gest toastu - nie przesaaadzaj - mruknęła, przekrzywiając w bok głowę - musiałabyś rzucić tylko zioło, trochę bardziej na siebie uważać, ale myślę, że oboje bylibyście dobrymi rodzicami. Zawsze się nami opiekowałaś - uśmiechnęła się do siostry czule - ale poza tym, cieszę się, że dałaś temu szansę. No wiesz, mimo strachu i wątpliwości. Poza tym, Cesar Cię nie skrzywdzi, wie, że miałby ostro przejebane z całą naszą paczką i jeszcze Twoimi przyjaciółmi - powiedzmy sobie szczerze. Chłop się wkopał, cholernie.
Uśmiech jej jednak zbladł, gdy zapytała o Divertido. Teraz, gdy wiem co się wydarzyło do końca, mogła powiedzieć wszystko Ines, ale wiedziała, że nie będzie zadowolona. - Spotkałam go na parkiecie, a wszystko uroczo zaczęło się od przywalenia jakiemuś bałwanowi, który zatrzymał mnie za rękę, gdy chciałam odejść. Potem się pokłóciliśmy - żadna nowość, a na koniec powiedział mi o śmierci naszego kolegi ze studiów. Prze.. przedawkował - westchnęła ciężko - i kazał mi się trzymać od niego z daleka. Bo niby "to dla mojego dobra" - pokazała cudzysłów palcami, ale miną pokazywała, że wcale w ten bullshit nie wierzy.

Ines Villeda
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! Mistrz Gry - za wymyślenie oraz pomoc w przeprowadzeniu eventu! TEMAT MIESIĄCA - LIPIEC BOGATE CV DON’T STOP ME NOW BAŚNIOPISARZ That's a start ONE BIG FAMILY I AM NOT CRAZY WOMEN POWER WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA PHONE ADDICTED ADOPTOWANY LUBIĘ ZIÓŁKO WIERZĘ W MAGIĘ IMPREZOWICZ DEVIL IN DISGUISE NIE MAM SZCZĘŚCIA W MIŁOŚCI NA DIECIE Praktykuję jogę NOTHING BREAKS LIKE A HEART TWÓJ NOWY DOM SING A SONG GHOST MOVIE I'M SO HIGH! DO WSZYSTKICH CHŁOPCÓW, KTÓRYCH KOCHAŁAM GROUP CHAT
mów mi/kontakt
inner itachi
Ines Villeda
a

Post

To naprawdę wspaniałe, że Villedowie pozwalali swoim dzieciom na spełnianie marzeń. Może nie zawsze było ich stać na wsparcie finansowe, ale dopingowali zawzięcie każdą latorośl, a ojciec nie opuścił ani jednego konkursu Ziny i żadnego większego występu Ines. Wszystko, co osiągnęły zawdzięczały ciężkiej pracy, jednak bez miłości i otuchy rodziców, nie zaszłyby tak daleko.
Zina studiowała dzięki stypendium, które wygrała podczas zawodów, a Ines, mimo że nie była nadzwyczajnym orłem, musiała naprawdę przyłożyć do nauki, aby załapać się na stypendium na wydziale naukowym, które przysługiwało tylko dziesięciu pierwszym miejscom z listy.
Machnęła ręką na pytanie siostry; ludzie przychodzili do barów nie tylko posłuchać muzyki. Właściwie głównie wpadali tutaj, żeby się napić, a muzyka była wyłącznie dodatkiem. Inaczej, jeśli u Jimmy'ego organizowane były większe koncerty, wtedy zjawiali się wyłącznie koneserzy dobrej muzyki.
- Naprawdę samo wyszło! - zastrzegła natychmiast, bo przecież ani ona, ani Cèsar nie planowali, że po dziesięciu latach znajomości nagle, ot tak, zaczną sobie być razem. - Dobra, trochę pomogliśmy losowi. Poza tym myślę, że to dojrzała decyzja. No wiesz, znamy się tak długo, więc mogliśmy darować sobie opowiadanie historii swoich żyć. Bo chyba najgorsze w poznawaniu nowych ludzi jest to, że trzeba kolejny raz o sobie opowiadać. Mówić, kto ze znajomych jest w porządku, a kogo lepiej unikać. I jeszcze narażać na styczność z mocno pokręconą rodziną - zaśmiała się i serio była wdzięczna, że ten etap mieli z Arreolą dawno za sobą. Bardzo dawno. A mimo to każdego dnia odkrywała mężczyznę na nowo, bo wciąż czymś ją zachwycał i ciągle łapała się na tym, że z takiej strony to ona go w ogóle nie znała.
Bez ogródek wyciągnęła telefon z kieszeni i weszła w folder ze zdjęciami z Barcelony i Bilbao, aby siostra mogła sobie je beztrosko przeglądać.
- Opiekowałam się wami, bo musiałam - wyjaśniła i wzruszyła ramionami. Kochała swoje rodzeństwo i wiedziała, że rodzice byli dosyć zapracowani, więc starsze dzieci pomagały w doglądaniu młodszych, jednak gdyby Ines miała wybór, nie robiłaby tego z własnej woli. - Bez urazy, Zee, ale jak sobie pomyślę, że wraz z pojawieniem się dziecka trzeba wszystko pod nie dostosować i zrezygnować z własnych przyjemności, to ja odpadam. Chyba za bardzo lubię pić tequilę i palić trawę - zaśmiała się i siorbnęła drinka przez słomkę. Dlatego, choć zegar biologiczny tykał, żadnych dzieci przez kilka najbliższych lat. Zresztą, halo, chciała nacieszyć się Cèsarem i mieć go na wyłączność, a tak to oboje musieliby dzielić się sobą wzajemnie z kaszojadem.
I faktycznie, chłop się wkopał i miał przejebane, co to tego chyba żadna z nich nie miała najmniejszych wątpliwości.
Westchnęła pod nosem, przyglądając się twarzy siostry, na której pojawił się jakiś smutek pomieszany z rozczarowaniem. Nienawidziła oglądać jej w takim stanie, a widać było, że sytuacja z Asherem jakoś ją przybiła.
- Trzymanie się od niego z daleko JEST dla twojego dobra - w tym jednym musiała zgodzić się z Harringtonem. Ogólnie lubiła tego zepsutego gościa, ale nie mogła pozwolić, aby ściągał jej siostrę na dno. - Czy ty naprawdę nie widzisz, jak bardzo toksyczna jest była wasza relacja? I że nie jesteście dla siebie ani trochę dobrzy? - wiadomo, łatwiej mówić, kiedy obserwowało się z boku, ale Zina miała dopiero dwadzieścia cztery lata i całe życie przed sobą. Szkoda, żeby zmarnowała je sobie bez takiego typka spod ciemnej gwiazdy.

Zina Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
And I wonder if I ever cross your mind
For me it happens all the time
23
167

Post

Mogły być z siebie dumne i Zina naprawdę była wdzięczna, nawet jeśli swój pierwszy szok i złość wyładowała na bliskich, gdy dowiedziała się prawdy. Nigdzie pewnie nie zaznałaby tyle wsparcia i przecież dalej je odczuwała, bo nie była wykluczona ani na moment od Villedów i każdy z rodzeństwa traktował ją na równi. Poza tym, każde z nich miało jakieś grzeszki na sumieniu. A mimo to, nie oceniali się, a jeśli już - to z hukiem, przy całej rodzinie na obiadkach czy świętach. Wypominając sobie wszystko jak leci, kompromitując drugiego, śpiewając, pijąc i skupiając się na starych albumach, do których Hugo robił zdjęcia. Najgorsze na świecie, bo za skarby nie pokazujące urody każdego z nich, tylko jakieś takie, co chciało się tylko zakopać pod ziemią.
- Ciekawe jak pomogliście - zaśmiała się cicho, spoglądając na nią z szerokim uśmiechem. Banana miała przyklejonego na twarzy, ale to właściwie dlatego, że cieszyła się jej szczęściem i faktem, że znalazła kogoś, kto po prostu ją rozumie, akceptuje i z kim chce iść dalej przez życie. A przynajmniej przez następne lata, bo o wieczności nie ma co gadać. Zina dawno wyrosła z bredni i księżniczkowych gadek, że facet jest jeden i do śmierci. Bo człowiek zakochuje się kilka razy, a miłość bywa skomplikowana. - Wiesz, no Wy tak naprawdę obracaliście się zawsze w podobnym gronie. Teraz przynajmniej wszyscy akceptują jego i Ciebie, kibicują Wam na pewno, bo dlaczego by nie? - Byli dla siebie odpowiedni, przeznaczeni - skoro babka tak wywróżyła na dodatek. A poza tym, odpowiednia paczka przyjaciół, którą dzielili na pewno nie będzie problemem i nikt nie będzie chciał ich rozdzielić. Same plusy. Wprawdzie, trwało to trochę, zanim spojrzała na Cesara inaczej, ale teraz? Chyba była zakochana, co nie? A przynajmniej jeśli zakochanie tak wygląda, mogła dostrzec to w jej oczach, gdy mówiła o Arreoli. - Nie jesteśmy pokręceni, a bardzo uroczy. U R O C Z Y - przeliterowała, bo przecież żadne z nich wariaty! Nawet jeśli to było cholernie dalekie od prawdy, ale hej, może jakiś przyszły mąż Ziny ich podsłuchuje i co? Ucieknie, bo pomyśli sobie, że Villedowie to wariaci.
- Okej, jest! Ale.. dla niego? Może tym razem uda mi się go naprawić - spojrzała na Ines z nadzieją w oczach, jakby faktycznie wierzyła w to, że może uda jej się przekonać chłopaka do odwyku. Ona sama nie była w tak strasznym stanie, jak na studiach, nie uznawała tego wszystkiego jednak za uzależnienie, ale Asher? On potrzebował pomocy, potrzebował... jej? Chciała w to wierzyć. - Nie mówię, by do niego wracać - mruknęła, palcami sunąc po oszronionej szklance - po prostu, nie wiem, może być jego przyjaciółką? Wspierać go? Wiem, że przez niego wiele się stało, ale... gdzieś pokrętnie byłam z nim szczęśliwa i zawsze chciałam, by rzucił to ścierwo. Byłam wtedy tylko za słaba - teraz też była, ale wierzyła, że jeszcze uda jej się - choć raz, przynajmniej dla niego, dla jego dobra, zbliżyć do Harringtona i wyciągnąć go z bagna. Była starsza o dwa lata i odrobinę mądrzejsza, by nie dać mu się w to wszystko wplątać ponownie. - Gdy oboje byliśmy trzeźwi, było świetnie Ines, serio. Chciałabym, by znów był tym samym Ashem - uśmiechnęła się delikatnie, wspominając te lepsze dni. Mimo iż przyznawała Ines rację, słabość robi z ludźmi naprawdę wielką papkę.

Ines Villeda
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! Mistrz Gry - za wymyślenie oraz pomoc w przeprowadzeniu eventu! TEMAT MIESIĄCA - LIPIEC BOGATE CV DON’T STOP ME NOW BAŚNIOPISARZ That's a start ONE BIG FAMILY I AM NOT CRAZY WOMEN POWER WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA PHONE ADDICTED ADOPTOWANY LUBIĘ ZIÓŁKO WIERZĘ W MAGIĘ IMPREZOWICZ DEVIL IN DISGUISE NIE MAM SZCZĘŚCIA W MIŁOŚCI NA DIECIE Praktykuję jogę NOTHING BREAKS LIKE A HEART TWÓJ NOWY DOM SING A SONG GHOST MOVIE I'M SO HIGH! DO WSZYSTKICH CHŁOPCÓW, KTÓRYCH KOCHAŁAM GROUP CHAT
mów mi/kontakt
inner itachi
Ines Villeda
a

Post

Czasami zapominała, że Zina była adoptowana. Naprawdę, w ogóle nie przywiązywała do tego uwagi i nie pamiętała, jak to było bez niej. Bo Zina była od zawsze i wszyscy kochali ją równie mocno, a rodzice nigdy nie dali odczuć, że była gorsza, bo przecież nie była. Wychowali ją w wierze, jak wszystkie swoje dzieci, które obrały później różne drogi, wśród magii i przeświadczeniu, że rodzina jest najważniejsza. Z miłością i znajomymi bywało różnie, sama Ines spotkała na swej drodze wiele osób, ale nie z każdym utrzymywała kontakt. Dlatego, o ile przyjaciół wybiera się starannie, rodziny wybrać sobie nie można. Za to dziadek Ziny wybrał jej rodzinę i chyba wybrał dobrze, pozostawiając wnuczkę pod opieką Villedów, którzy starali się dać jej wszystko, co najlepsze.
- Z Cèsarem znamy się tak długo, a cały czas mnie czymś zaskakuje, bo jednak z tej romantycznej strony nie znałam go wcale - powiedziała z jakimś rozmarzeniem w głosie. A czy była zakochana? Po uszy! Wpadła, jak śliwka w kompot. Nie brała pod uwagę, że mogłoby im nie wyjść, chociaż wtedy sprawy mogłyby się pokomplikować. Zwłaszcza wśród paczki przyjaciół, kiedy ci musieliby wybierać i stanąć po czyjejś stronie. - Taaak, jesteście bardzo uroczy. Dobrze, że on też zna was długo i wie, na co się pisze - zaśmiała się, dopijając swojego drinka, a gdy tylko szklanka zaświeciła pustkami, zamówiła kolejnego. Dla siostry też, niech zna jej dobroć.
- Hm - zamyśliła się na chwilę, do czego przyczynił się temat naprawiania Harringtona. - Naprawdę uważasz, że on chciałby się z tobą TYLKO przyjaźnić? To chyba tak nie działa, Zee. Nie wyobrażam sobie teraz, żeby przyjaźnić się z Arreolą, a przyjaźniliśmy się przeszło dekadę. Chyba nie istnieje coś takiego, jak przyjaźń po zakończonym związku, bo zawsze jedna osoba będzie oczekiwać czegoś więcej. Nie mówię, że to będziesz ty, ale on... - skinieniem głowy podziękowała barmanowi za drinki i znów spojrzała na siostrę. - Wydaje mi się, że on wcale nie wyleczył się z ciebie tak do końca. Przyznaj, że ty chyba z niego też - wymierzyła w nią oskarżycielsko papierową słomką, którą od zaraz umieściła sobie w ustach.
Cyganka nie uważała, żeby Asher był zły do szpiku kości. Był pogniły od środka i nie chciała, aby ściągał Zinę na dno, zamiast ciągnąć ją w górę. Nie na tym polegały relacje międzyludzkie, niezależnie od tego, czy chodziło o przyjaźń, czy o partnerstwo.
- A ty? Jesteś czysta? Bo jak masz zamiar mu jakoś pomóc, to najpierw zacznij od siebie - nie przypuszczała, że siostra powie jej wszystko jak na spowiedzi. Każda z nich miała swoje tajemnice - mniejsze, większe, ciągnące się od lat. Ona też nie mówiła jej o wszystkim. Głównie dlatego, że nie chciała jej martwić.

Zina Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
And I wonder if I ever cross your mind
For me it happens all the time
23
167

Post

- Ale to dobrze wiesz? W sensie, że Cię zaskakuje - uśmiechnęła się szerzej - bo jakby było nudno, statycznie i normalnie, albo jakbyście byli tylko przyjaciółmi dalej - to chyba nie wyszłoby z tego nic więcej. Poza tym, znam Cię, moja droga siostro, wiem, że uwielbiasz szaleństwo - klasnęła w dłonie. - Ines Villeda - spojrzała podejrzliwie na siostrę, gdy ta jej tutaj jakieś rozmarzone miny dawała - czy ja widzę tutaj - zaaaakoooochanie? - Poruszała brwiami, odrobinę się z niej nabijając, bo jeszcze nie tak dawno broniła się przed tym rękoma, nogami, jeszcze pewnie gitarą, którą odganiała to uczucie jak komary na bagnach. Ale cieszyła się, że znalazła kogoś, kto sprawiał, że się uśmiechała, kto sprawiał, że czuła się całkiem spełniona. Swoją drugą połówkę, nawet jeśli nie była to strzała amora w pierwszej chwili i nawet jeśli nie chciała jeszcze tego przyznać. - Niech będzie, jest trochę przygotowany! - przytaknęła. Bo faktycznie, przebywali w tym samym otoczeniu przez długie lata, znał na pewno wszystkich Villedów, choćby przelotem, a jeśli nie to z opowieści Ines. Poza tym, zawsze było wiadome, że to dość szalona i głośna rodzina, więc on musiał być podobnie szalony, by w to się wpakować.
- Jestem przekonana, że on nawet nie chce mieć nic ze mną wspólnego. Zarzekał się, jak to rucha wszystko co się rusza - wzruszyła ramionami - i wyraźnie powiedział, że powinnam się od niego trzymać z daleka. Więc.. - westchnęła ciężko po słowach siostry - nawet jeśli bym chciała czegoś więcej, to on nie - nie wyleczyła się z niego, nie musiała tego mówić Ines wprost, by wiedziała. Ale niestety nie miała żadnych szans, bo oboje ruszyli naprzód. Ona próbowała zamknąć ten rozdział, on stukał jakieś panny, które były po prostu pod ręką. Czy więc to w ogóle prawda, że nie wyleczył się z niej, czy czuł coś do niej? Niby po dwóch latach wszystko wróciło jak bumerang, ale Harrington nie wyrażał ani trochę chęci na to, by spróbować jeszcze raz. Wręcz przeciwnie. Chciał uciekać, a Zina nie mogła sobie pozwolić na kolejny raz złamane serce. - Hm.. nie ćpam ciężkich dragów, jeśli o to pytasz! - Nie pamięta kiedy ostatni raz miała kokainę w rękach czy ecstasy, choć.. gdy wróciła do Hope było to jej normą. Teraz jednak, od dwóch miesięcy zadowalała się xanaxem głównie i ziołem, próbując uciszyć sumienie, głowę i ten cholerny głosik, który ją irytował za każdym razem, gdy spotykała demony przeszłości. - Ale nie jest łatwo, Ines - mruknęła cicho i przesunęła dłonią po twarzy, odkładając pustą szklankę po lemoniadzie na bok. Asher jeszcze bardziej wszystko skomplikował. A wydawało się, że gorzej nie będzie.

Ines Villeda
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! Mistrz Gry - za wymyślenie oraz pomoc w przeprowadzeniu eventu! TEMAT MIESIĄCA - LIPIEC BOGATE CV DON’T STOP ME NOW BAŚNIOPISARZ That's a start ONE BIG FAMILY I AM NOT CRAZY WOMEN POWER WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA PHONE ADDICTED ADOPTOWANY LUBIĘ ZIÓŁKO WIERZĘ W MAGIĘ IMPREZOWICZ DEVIL IN DISGUISE NIE MAM SZCZĘŚCIA W MIŁOŚCI NA DIECIE Praktykuję jogę NOTHING BREAKS LIKE A HEART TWÓJ NOWY DOM SING A SONG GHOST MOVIE I'M SO HIGH! DO WSZYSTKICH CHŁOPCÓW, KTÓRYCH KOCHAŁAM GROUP CHAT
mów mi/kontakt
inner itachi
Ines Villeda
a

Post

- Wiem, że dobrze - niedobrze byłoby, gdyby nie potrafił jej zaskoczyć, wtedy można byłoby zacząć się martwić i zastanawiać nad przyszłością tej relacji. Ines nie znosiła rutyny, a powszedniość sprawiała, że dostawała szalu i stawała się nie do zniesienia. Na wzmiankę o zakochaniu zagryzła nerwowo wargę, ale uśmiech szybko zagościł na jej twarzy, rozwiewając wszelkie wątpliwości. - No nie mogę powiedzieć, że się nie zakochałam. Ale nie powiedział mu jeszcze o tym. To znaczy, wyobraź sobie, że ten baran kilka dni temu wszedł do mojego pokoju przez okno i przeczytał mi najpiękniejsze wyznanie miłości na świecie. No naprawdę, Zee, zmiękłby ci kolana. Całe szczęście, że nie to parter, inaczej skręciłby sobie kark - wywróciła oczami, bo nie dość, że Cygance prawie stanęła pikawa, to jeszcze tylko tego brakowała, żeby wzywała karetkę, bo ten idiota spieprzyłby się z parapetu.
Asher ruchał wszystko, co się ruszało? Ten to dopiero zgrywał pajaca. Aż nie chciało się słuchać takich bzdur.
- I serio w to wierzysz? Pewnie powiedział to specjalnie. Głupi jest, bo nie widzi, że takim odpychaniem, przyciąga cię coraz bardziej. Tak było ze mną i z Arreolą. Broniłam się przed tym z całych sił, a on wcale nie chciał odpuścić. A teraz? Przysięgam ci, że kiedyś zostanę jego żoną - innej opcji nie było, prawda? W ogóle Ines nie brała pod uwagę żadnej innej, alternatywnej możliwości. Wyjdzie za niego i basta! I choćby skały srały, to nie pozbędzie się jej tak łatwo. Spójrzmy prawdzie w oczy, gość miał przejebane.
Zamieszała słomką w drinku, po czym ponownie bacznie przyjrzała się twarzy siostry, jakby ta próbowała coś przed nią ukryć.
- To może lepiej całkiem zerwać kontakt? Tak na pewno byłoby lepiej dla ciebie. Zamęczysz się, dzieciaku - miała świadomość, że chęć pomocy Harringtonowi była większa, niż racjonalne myślenie, ale Zina nie mogła być jego sanitariuszką i pocieszycielką. Musiała skupić się na sobie. Zwłaszcza, że miała problemy, o czym sama raczyła wspomnieć i co poważnie zmartwiło starszą Villedę. No bo, halo, była jej młodszą siostrą, miała absolutne prawo do tego, aby się o nią troszczyć.
- No mam nadzieję, że nie bierzesz niczego twardego. Wtedy musiałabym powyrywać ci nogi z dupy, a masz bardzo zgrabne nogi - powiedziała pół żartem, pół serio. Ines też kiedyś brała, ale to były jeszcze czasy, kiedy handlowała prochami z braćmi i była w związku z D'Angelo. Niby stare dzieje, ale odkąd Gabe znów pojawił się w mieście, to czuła pewien niepokój. Trochę obawiała się, że ponownie wkroczy z buciorami w jej życie, a obiecała Cèsarowi, że będzie z nim szczera, mimo że nie chciała go niepotrzebnie niepokoić. Ostatnio już wystarczająco pokłócili się o jej poprzedni, maksymalnie toksyczny związek, nie potrzebna była im kolejna kłótnia. - Ej, Zina - ściągnęła brwi i poprawiła się na barowym stołku. - Jeśli potrzebujesz pomocy, to wiesz, że możesz mnie o nią po prostu poprosić. Wiesz o tym, nie? - była tutaj dla niej i chciała ją wspierać, ale nie mogła tego robić, jeżeli nie wiedziała, co siedziało w jej pięknej główce.

Zina Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
And I wonder if I ever cross your mind
For me it happens all the time
23
167

Post

Uśmiechała się cały czas, gdy jej siostra opowiadała o Cesarze, zarażała się tą energią, była szczęśliwa, bo jej siostra znalazła kogoś na kim mogła polegać, kto ją akceptował, kochał i z którym mogła przeżyć wszystkie szaleństwa. Zazdrościła jej tego, ale nie w negatywnym wydźwięku. Po postu też chciałaby być znowu tak szczęśliwa, jak ona. Jak kiedyś. Znów pokochać kogoś z wzajemnością, a nie obijać się od ścian swoich byłych relacji, które mają ją gdzieś. Bo ona kochała całym sercem, na zabój, do ostatniego tchu. - Haha, co za baran.. - zaśmiała się szczerze - nie no, to naprawdę cudowne. Cieszę się Twoim szczęściem, Ines, zasługujesz na to - lekko ścisnęła jej dłoń. Miała w oczach mimo wszystko trochę bólu i smutku, ale to dlatego, że nie potrafiła sobie poradzić z własnymi demonami. Potrzebowała oddechu. Może nigdy nie powinna tu wracać?
- Jeśli nie rucha wszystkiego co się rusza, to połowę, Ines. Znam go - wywróciła oczami - a przynajmniej tak mi się wydawało, że go znam. Sama już nie wiem - nie chciała nawet myśleć o tym, że był blisko z tamtą dziewczyną, a co dopiero z tabunem innych lasek z klubów. - Ta... to jest popieprzone, bo wydawało mi się przez moment, krótki moment, że on też za mną tęskni, że chciałby spróbować - było to głupie, była najwidoczniej faktycznie naiwna wierząc, że ta iskra, to co między nimi się wydarzyło, co widziała w jego oczach było prawdziwe. Usta często mówią inne rzeczy, takie, które mają obronić nas i kogoś przed zranieniem, a jednocześnie ranią, odpychają i sprawiając, że człowiek zaczyna się zastanawiać, co jest grane. Czy już traciła zmysły? - Trzymam za słowo - wycelowała w nią palec. To byłaby dobra wiadomość w salwie niepowodzeń. Przynajmniej by się pobawiła na zwariowanym weselu swojej siostry.
- Może - mruknęła tylko, wzdychając cicho. I co najgorsze, wiedziała, że ma rację. Bo Zina nie umiała się wyleczyć z niego, jak myślała, że się wyleczyła. Oboje ruszyli dalej, ale on był krok przed nią. I to ona na końcu będzie miała złamane serce, więc czy było to warte? - Hmm.. truję się xanaxem i ziołem ostatnio, no słowo harcerza! - Nie była nim, ale to się wytnie. - Może na początku, jak wróciłam z... Miami było mi ciężej, ale teraz.. - teraz to dopiero chciała sięgnąć i się wykończyć raz na zawsze, ale o tym nic nie mówiła. Wzięła głębszy oddech i uśmiechnęła się delikatnie, bo nie okłamywała jej, nie była zawsze fair, nie mówiła wiele, nie lubiła się zwierzać, ale od kilku tygodni było lepiej. Nie wiedziała tylko ile to potrwa. - Wiem, dziękuję - do oczu napłynęły jej łzy i zaśmiała się na wydechu krótko - jestem głupia, co? Ines.. wpakowałam się w tyle bagien w swoim życiu, że mam dość - usta jej zadrżały. Musiała się napić. O wiele więcej, kilka łyków, przełknąć gorycz, żal i wytrzeć łzy, które nie uciekły na szczęście po policzkach. - Ale nie ma co ryczeć, będzie... mniej chujowo - bo na lepiej nie liczyła, nie? Ale przynajmniej optymistycznie wstawała jeszcze każdego dnia z łóżka.

Ines Villeda
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! Mistrz Gry - za wymyślenie oraz pomoc w przeprowadzeniu eventu! TEMAT MIESIĄCA - LIPIEC BOGATE CV DON’T STOP ME NOW BAŚNIOPISARZ That's a start ONE BIG FAMILY I AM NOT CRAZY WOMEN POWER WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA PHONE ADDICTED ADOPTOWANY LUBIĘ ZIÓŁKO WIERZĘ W MAGIĘ IMPREZOWICZ DEVIL IN DISGUISE NIE MAM SZCZĘŚCIA W MIŁOŚCI NA DIECIE Praktykuję jogę NOTHING BREAKS LIKE A HEART TWÓJ NOWY DOM SING A SONG GHOST MOVIE I'M SO HIGH! DO WSZYSTKICH CHŁOPCÓW, KTÓRYCH KOCHAŁAM GROUP CHAT
mów mi/kontakt
inner itachi
Ines Villeda
a

Post

Była szczęśliwa i chciała podzielić się tym szczęściem z całym światem, chociaż trochę przygnębiał ją fakt, że siostra borykała się z problemami. Znowu. Villedowie mieli tendencję do pakowania się w kłopoty, nawet jeśli o nie nie zabiegali.
- Ty też zasługujesz na szczęście, Zee - powiedziała, odwzajemniając uścisk jej delikatnej dłoni. Miała miękkie palce, w przeciwieństwie do Cyganki, której opuszki były stwardniałe od gry na gitarze. - Zasługujesz, żeby być tak naprawdę szczęśliwa. Dlatego obawiam się, że z Asherem może tak nie być. Wiem, że ci na nim zależy i że kiedyś było wam razem wspaniale, ale nie masz pewności, czy znowu tak by było. Skoro mówisz, że taki z niego ruchacz... - urwała i upiła kilka łyków alkoholu, bo z tego wszystkiego aż zaschło jej w gardle. Była kiepska w takich rozmowach i chyba nie umiała doradzać. Nigdy nie była też dobrym wzorem do naśladowania, bo sama miała sporo za uszami, więc rodzice nigdy nie stawiali jej za przykład i nie mówili młodszym dzieciom, żeby były jak Ines. Chyba po cichu liczyli, że żadne z nich takie nie będzie.
- Nie jestem najlepszą siostrą, ale wiedz, że nie chcę dla ciebie źle - uśmiechnęła się słabo, a w jej ciemnych oczach pojawił się bliżej nieokreślony smutek. Nienawidziła takiej bezradności. Tak cholernie chciała pomóc Zinie, ale nie wiedziała jak, dlatego po prostu była. Tylko tyle mogła zrobić. - Jeśli to wyłącznie xanax i zioło, to jeszcze potrafię to zaakceptować. Ale jak kiedykolwiek przyjdzie ci do głowy sięgnąć po coś innego, to chciałabym wiedzieć. Wiesz, lepiej, z dwojga złego lepiej, żebym dowiedziała się ja, a nie rodzice - niby siostry już dawno nie mieszkały w rodzinnym domu, ale plotki rozchodziły się w Hope Valley niczym świeże bułeczki. Po co mieliby dowiadywać się od kogoś innego, że widziano jedną z ich córek na ostrym haju? Gdyby do państwa Villedów dotarłyby takie informacje, pewnie zrobiliby interwencję i niewykluczone, że zapragnęliby wysłać Zinę na odwyk.
Zauważywszy jej przeszklone oczy, Ines przysunęła się nieznacznie i ponownie sięgnęła po dłoń siostry, chcąc tym sposobem dodać jej namiastkę otuchy.
- Nie jesteś głupia - pokręciła natychmiast głową, jakby właśnie tak próbowała umocnić wypowiedziane słowa. - Słyszysz? Nie jesteś. Każdy popełnia w życiu błędy, ale ważne, żeby wyciągać w nich jakieś wnioski. Nieważne, czy chodzi o Ashera, czy o ćpanie. Pomyśl, że gdyby nie to, nie byłabyś w tym miejscu, w którym jesteś teraz. Wyszłaś z tego silniejsza, radzisz sobie, a skoro było już najtrudniej, ale teraz będzie już dobrze. No kurwa, musi być - czy to nie tak, że po burzy przeważnie wychodziło słońce? I że jeśli tyle czasu zapierdalało się pod górę, to trzeba było w końcu z tej góry kiedyś zejść? Przecież nie mogło przez całe życie być chujowo, Zina była ponadto i Ines cały czas, choć dosyć nieudolnie, chciała jej to uświadomić.

Zina Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
And I wonder if I ever cross your mind
For me it happens all the time
23
167

Post

- Cóż, najwyżej złapie weneryczną, ja się nie będę musiała martwić - wzruszyła ramionami, próbując udać obojętną, ale sytuacja nie była dla niej łatwa. Nie znosiła demonów przeszłości, nie znosiła, gdy to się tak wszystko nawarstwiało i kończyło katastrofą. - Wiesz, mam takie wrażenie, że zawsze daje o wiele za dużo z siebie. Że nie powinnam mieć dobrego serca, nie powinnam się starać, bo na co mi to wszystko? Same problemy tylko i to z facetami, których kochałam - rozłożyła bezradnie ręce. Czuła się niewystarczająca dla nikogo, choć dawała o wiele więcej z siebie niż inni - pewnie, gdybyś nie była teraz zakochana i szczęśliwa, to powiedziałabym Ci, że masz uciekać od tego gdzie pieprz rośnie - zaśmiała się po chwili, wykonując ruch palcem i właściwie całą ręką, który miał sugerować wypad z miasta, jak najdalej, byle tylko nie pakować się w relacje, które kończą się po prostu źle. Może Ines nie była wzorem, ale sporo też przeszła i Zina liczyła się z jej opinią i zdaniem. Była starsza, mogła opowiadać na doświadczeniu i na swoim instynkcie. Czy jej posłucha? Czas zobaczy, ale dobrze było wiedzieć, że ma ją po swojej stronie, nie ważne co i nie ważne od znajomości. Przynajmniej tak czuła, w końcu rodzina była ważniejsza niż kilka buchów z ziomkami.
- Taaa, pewnie by mnie gdzieś wysłali i zamknęli. Choć, to wcale nie byłoby takie głupie ostatecznie - rozbawiona wizją odwyku i siedzenia na dupie w jakimś dziwnym ośrodku nie mogła przecież się nie uśmiechnąć szerzej. Ostatnie miejsce, w którym by ją zobaczyli zapewne. - Jeśli... jeśli będzie źle, to Ci powiem - nie chciała jej obiecywać, że nie sięgnie, nie chciała mówić jedno, a robić potem drugie, bo to nie miało żadnego sensu. Oczywiście, że wszystko mogło się zaraz obrócić i wróciłaby do gorszego syfu. Nie była wyleczona, nie była stabilna, zwłaszcza w obecnym stanie i mając na głowie cały ten syf z Miami i konkursami - czasem kusiło za bardzo. Musiała więc przygotować Ines na to, że choć teraz nic się takiego nie działo, przynajmniej według listy środków, którymi się odurzała - nie mówi, że będzie tak zawsze bądź, że rzuci to w cholerę.
- Babcia powinna zdjąć ze mnie wszystkie klątwy i dać coś na jakieś szczęście, ale nie zioło, po ostatnim razie mnie zbyt kopnęło - pokręciła głową i zaśmiała się. Zeszła z krzesła i przytuliła się do siostry. - A teraz proszę bardzo zaśpiewać mi coś wesołego, a ja potańczę do Twojego anielskiego głosu - uśmiechnęła się szeroko do Ines, przybierając jedną ze swoich masek. Nie przyszła tu smęcić, po prostu tak wyszło i chyba poczuła się lepiej, gdy mogła się wygadać bliskiej osobie. Nawet jeśli nie rozwiązywało to problemów, to wiedziała, że ma wsparcie. To było ważne. - O, a w ogóle to mi powiedz lepiej, kiedy jakiś rodzinny obiad - dawno wszystkich w jednym miejscu nie było, choć to mogło się skończyć dziko.

Ines Villeda
SŁODKIEGO, MIŁEGO ŻYCIA - dla każdego, z okazji trzech miesięcy aktywności forum! Mistrz Gry - za wymyślenie oraz pomoc w przeprowadzeniu eventu! TEMAT MIESIĄCA - LIPIEC BOGATE CV DON’T STOP ME NOW BAŚNIOPISARZ That's a start ONE BIG FAMILY I AM NOT CRAZY WOMEN POWER WHEN WE WERE YOUNG MŁODY SCENARZYSTA PHONE ADDICTED ADOPTOWANY LUBIĘ ZIÓŁKO WIERZĘ W MAGIĘ IMPREZOWICZ DEVIL IN DISGUISE NIE MAM SZCZĘŚCIA W MIŁOŚCI NA DIECIE Praktykuję jogę NOTHING BREAKS LIKE A HEART TWÓJ NOWY DOM SING A SONG GHOST MOVIE I'M SO HIGH! DO WSZYSTKICH CHŁOPCÓW, KTÓRYCH KOCHAŁAM GROUP CHAT
mów mi/kontakt
inner itachi
Ines Villeda
a

Post

- Nie ma nic złego w tym, że masz dobre serce - przecież tak je wychowano, prawda? Rodzice starali się z całych sił, żeby dzieci wyniosły z domu to, co najlepsze. Nieważne, czy chodziło tutaj o pomoc słabszym, czy o po prostu bycie tak normalnie, całkiem po ludzku, w porządku wobec wszystkich, których spotykali na swojej drodze. - Ale pamiętasz, co zawsze powtarza papá? Jak masz miękkie serce, to musisz mieć twardą dupę - przypomniała Zinie słowa, którymi niejednokrotnie raczył ich ojczulek. To prawda, że egoistom, takim bez krzty empatii, żyło się znacznie łatwiej. Dbali wyłącznie o swój tyłek, nie przejmując się nikim i niczym, poza własnym szczęściem. Ale czy wtedy naprawdę byli szczęśliwi? Ines uważała, że tacy ludzie w rzeczywistości musieli być bardzo smutni i samotni.
- Zee, masz dwadzieścia cztery lata - czy o tym też musiała jej przypominać? No chyba tak. - Tylko dwadzieścia cztery lata i całe życie przed sobą. Myślisz, że już nigdy nie spotka cię nic wspaniałego? - aż pokręciła ciemną czupryną, bo nie podejrzewała, że siostra ma aż tak niskie mniemanie o sobie. - Całe życie, to bardzo dużo czasu - puściła do niej oczko, dopijając swoje drinka. - Nie wiszą nad tobą żadne klątwy, uspokój się. Zobaczysz, zakochasz się jeszcze nie raz i nie dwa. I może będzie to tak samo piękne, a może równie bolesne, ale na pewno tak się stanie. Teraz skup się na sobie i naucz się być sama ze sobą. To bardzo ważne, żeby w przyszłości umieć zbudować jakąś trwałą relację - nie chciała jej pouczać, bo niewiele wiedziała o życiu. Mimo to, zdołała przekonać się przez te lata, czym jest prawdziwa przyjaźń, jak wyglądają mniej i bardziej udane związki, a niedawno uświadomiła sobie, że z przyjaźni może zrodzić się coś znacznie większego i piękniejszego.
- Rodzinny obiad? - zamyśliła się, bo nie mogła przypomnieć sobie, czy mama o jakimś wspominała. Pewnie tak, ale Ines miała pamięć złotej rybki - dobrą, ale bardzo krótką. - Zadzwonię do rodziców i dam znać. Podejrzewam, że najprędzej zorganizują coś u abuelity. Powinnaś ją odwiedzić, jej ogród przepięknie się rozrósł. Chyba w życiu nie widziałam tylu roślin jednocześnie - Cyganka westchnęła z tej całej zadumy i ponownie utkwiła wzrok w obrębie twarzy młodszej siostry.
- Co? Mam śpiewać? Nie wygłupiaj się, dopiero co zeszłam ze sceny - poza tym nie mogła tak wepchać się w kolejkę, trzeba było dać szansę innym muzykom. Może nie byli aż tak świetni, jak ona, ale i tak radzili sobie całkiem nieźle. Wieczór jeszcze się nie skończył i starsza Villeda miała jeszcze w planach zaszczycić wszystkich obecnych swoim głosem i umiejętnościami grania na instrumentach, ale to dopiero za jakiś czas.
- Planujesz znaleźć jakąś pracę? Może coś dorywczego? Jak potrzebujesz kasy, to mogę zapytać, czy nie szukają kogoś do nas - nie wiedziała jeszcze na jakie stanowisko, ale podejrzewała, że Zina odnalazłaby się w każdej roli. Niezależnie, czy byłaby to posada kelnerki, czy ktoś do technicznej obsługi nagłośnienia.

Zina Villeda
mów mi/kontakt
Zablokowany