Karty postaciRelacjeMessengerKalendarzeInstagram
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
21
175

Post

#3

Szczerze mówiąc, tego dnia Coco nie miała najmniejszej ochoty ruszać się z domu. Wreszcie wkręciła się w malowanie najnowszego obrazu i nawet pojawiła się nadzieja, że gdzieś coś ruszy z piosenką, kiedy odezwała się do niej jedna z sióstr - Ines - oznajmiając jej, że czas wybrać się gdzieś razem i spędzić trochę czasu wspólnie. Jasne, ostatnio obie były dość zajęte, więc Coco to jak najbardziej rozumiała, ale trochę żal było jej odstawić pędzel i wyłączyć ulubiony kawałek, choć tak naprawdę nie miała nic przeciwko spotkaniu się z siostrą. Po paru usilnych próbach zmycia niebieskiej farby z palców (z bardzo marnym skutkiem), w końcu ruszyła do baru Jimmy's, gdzie się umówiły, mając nadzieję, że pod jej nieobecność Coco nie postanowi zniszczyć tego cholernego płótna, czy, co gorsza, wleźć pod kanapę i utknąć. Może powinna go mniej karmić - ale co mogła poradzić na to, że patrzył się na nią tak prosząco, jakby miał umrzeć, gdyby nie dostał jeszcze jednego kawałku steku. To totalnie nie była jej wina.
Postanowiła odpuścić sobie wbijanie się w jakieś odświętne cichu - bo w końcu szła do baru, a nie na rodzinną imprezę, tu nie musiała się obawiać, że któraś z krewnych postanowi zjechać ją od góry do dołu, żę wygląda jak jakiś menel. Ines chyba nigdy nie czepiała się jej stroju. No, chyba że w żartach. Dotarcie na miejsce nie zajęło jej jakoś wybitnie długo, chociaż mogła być ciut spóźniona. Albo, pomyślała, dostrzegając siostrę, to Ines przyszła za wcześnie. Któż to mógł wiedzieć? Na pewno nie Coco, ona nie sprawdzała zegarka co pięć minut.
— Hejka — przywitała się z drugą kobietą, zajmując miejsce koło niej i odgarnęła włosy z twarzy, posyłając siostrze lekki uśmiech. — Co cię tak dzisiaj naszło na spotkanie? I jak tam życie w ogóle? Wszystko okej?

Ines Villeda
SINGIEL PALACZ PSIARZ MARUDA
mów mi/kontakt
ikumi
Ines Villeda
a

Post

#33

Była stałym bywalcem w barze u Jimmy'ego, bo często zostawała w pracy po godzinach, albo po prostu przypływała do miasta, żeby spędzić czas ze znajomymi z zespołu. Jednak tym razem umówiła się z jedną z młodszych sióstr i, na litość boską, dlaczego za każdym razem, kiedy umawiała się z rodzeństwem, wszyscy pytali, czy wszystko u niej w porządku? To już nie można było bez powodu spotkać się z siostrą na drinka, albo z bratem na kilka szotów, nie mając do nich żadnej sprawy? Ines była bardzo bezinteresowna i raczej utrzymywała regularny kontakt z rodziną; Villedowie byli ze sobą zżyci i choć nie spędzali ze sobą każde wolnej chwili, a większość z nich już dawno wyfrunęło z gniazda, nie przeszkadzało im to w organizowaniu wielkich, rodzinnych spotkań i biesiadowania do rana. Babcia lubiła, kiedy wnuki zjawiały się z niezapowiedzianą wizytą, a rodzice wielokrotnie sami namawiali, żeby ich dzieci wpadły na obiad. Cyganka chętnie korzystała z takich zaproszeń - lubiła gotować, ale zwykle nie miała na to zbyt wiele czasu.
- No cześć, dzieciaku - przywitała Coco z uśmiechem; siostra była młodsza od niej o dziewięć lat, na szczęście z każdym rokiem granica wieku zacierała się co raz bardziej. Poza tym te dwie łączyły wspólne zainteresowania - obie grały na gitarze i śpiewały, choć Ines wróżyła siostrze bardziej świetlaną przyszłość, niż samej sobie. - Nie wiem, tak mnie naszło po prostu - wzruszyła ramionami, gdy Młoda usiadła już przy barze. - Czy musi nadarzyć się jakaś specjalna okazja, żebym mogła spotkać się z własną siostrą? - pokręciła głową z udawanym niedowierzaniem i poprosiła znajomego barmana o małą przysługę w postaci darmowego alkoholu. - Co pijesz? - zerknęła na dziewczynę; Coco była kolejną siostrą, która skradła jej całą urodę. I gdzie tu jakaś sprawiedliwość na tym świecie? - Możesz wybrać co tylko chcesz, ja stawiam - a tak właściwie, to stawiał bar, dlatego dobrze było mieć świetne układy z szefem.
Ines była tutaj uwielbiana, zresztą nie tylko tutaj, bo wszędzie tam, gdzie się pojawiała zaskarbiała sobie sympatię ludzi.
Odchyliła się na barowym stołku i założyła sobie kosmyk ciemnych włosów za ucho, nie odrywając wzroku od Coco nawet na chwilę.
- Życie, życie - westchnęła i nawet nie wiedziała od czego zacząć, dużo ostatnio się u niej działo. - Ogólnie to w porządku i do przodu. Tylko czasem się potykam. A jak u ciebie? Nie było cię ostatnio u rodziców. Brak czasu, czy zwykłe lenistwo? - oczywista oczywistość, że nie zawsze wszyscy mogli się spotkać w rodzinnym domu, nie raz kogoś brakowało i każdy doskonale rozumiał taki obrót spraw. Goniła ich praca, nauka, a niekiedy po prostu potrzebowali odetchnąć od głośnego rodzeństwa.

Coco Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
21
175

Post

Zaśmiała się, nieco ochrypłym od tych papierosów głosem, gdy Ines udała oburzenie. Lubiła w Ines to, że nieważne co by się działo, to jednak potrafiła ją rozbawić. Mimo tego, że dzieliło je dziewięć lat, to Coco jakoś nigdy tego bardzo nie odczuwała. Prawdopodobnie dlatego, że były ze sobą bardzo zżyte, zresztą jak cała rodzina. Gdyby nie oni, to nie wiedziałaby nawet, co ze sobą zrobić. To znaczy, pewnie, rzeczywiście nie miała bladego pojęcia, jak dalej pokierować swoim życiem i co właściwie do cholery chce robić, ale przynajmniej mogła liczyć na wsparcie rodziny. No, miała przynajmniej taką nadzieję. Choć wiedziała, że nikt z nich nigdy nie wyśmiałby jej problemów, to wraz z tym, jak mijały lata, miała coraz większe opory, by tak szczerze się wygadać. Nie kłamała im, po prostu uparcie nie poruszała pewnym tematów, jakby wcale nie istniały. Jakby jej problemy wcale nie istniały. Co było absolutnie durne, bo jak najbardziej istniały, ale w jakiś dziwny sposób Coco wydedukowała, że najlepiej będzie nikogo nie martwić.
— Po pierwsze, nie nazywaj mnie dzieciakiem — parsknęła, kręcąc głową i przecierając twarz dłonią. — Po drugie nie, wcale nie musi być specjalnej okazji. Czy musi być jakaś specjalna okazja, żebym mogła zapytać się, czy wszystko okej?
Pokazała jej język, uśmiechając się lekko i odwróciła na chwilę wzrok od siostry, zaraz jednak z powrotem na nią patrząc, a jej uśmiech poszerzył się nieco, choć nadal był charakterystycznie dla Coco krzywy. Ale potem Ines zapytała, czemu jej ostatnio nie było u rodziców i jakoś tak mina nieco jej zrzedła. Odchrząknęła, poprawiając się w swoim siedzeniu i wzruszyła ramionami, milcząc długą chwilę.
— Do picia wezmę to co ty — zdecydowała w końcu, robiąc kolejną pauzę, aż w końcu zmarszczyła lekko brwi. — Brak czasu. Wiesz jak to jest. W kawiarni jest mało pracowników, nie mogę sobie tak po prostu wybierać, kiedy mam wolne, a kiedy nie. Grafik to chyba raczej taka sugestia dla mojego szefa.
To było po części prawdą, choć nie do końca - Coco po prostu użyła tego jako wymówki. No co niby miała jej powiedzieć? "Słuchaj, nie przyszłam, bo jako jedyna z rodziny sobie nie radzę"? No raczej nie.
— Także, no... Tak czy inaczej, opowiadaj co tam u ciebie. W końcu masz już trzydziestkę na karku, chyba nie masz jeszcze typowego nudnego życia, co?

Ines Villeda
SINGIEL PALACZ PSIARZ MARUDA
mów mi/kontakt
ikumi
Ines Villeda
a

Post

Coco miała jeszcze dużo czasu, żeby odpowiednio pokierować swoim życiem. W przeciwieństwie do Ines, która chyba je sobie trochę przegrywała i cały czas wybierała niewłaściwie ścieżki. I jeszcze ta presja ze strony babci i ciągłe powtarzanie, że w końcu powinna się ustatkować. Tak, jakby kandydat na męża stał gdzieś za rogiem. Zabawne, ale tak naprawdę był bliżej, niż Cygance mogło się zdawać. Dlatego jeśli Młoda uważała, że była jedyną osobą w rodzinie, która sobie nie radziła, to była w ogromnym błędzie. Każdy z Villedów miał jakieś problemy - te mniejsze, większe, ciągnące się od lat, tylko niektórzy po prostu o nich nie mówili. Z Ines było podobnie, nie lubiła obarczać innych swoimi troskami i zazwyczaj prosiła o pomoc dopiero wtedy, kiedy tracił grunt pod nogami.
- Jak mam nie nazywać cię dzieckiem, jak nawet teraz masz minę naburmuszonego dzieciaka - zaśmiała się, ale bez żadnych złośliwości. Zgrywała się, jak zwykle. Bo czy Ines kiedykolwiek była poważna? Chyba nigdy. A jak już, to bardzo rzadko, od święta i od czasu do czasu. Najczęściej i tak wszystko obracała w żart, nawet jeśli sytuacja wymagała powagi, to był jej system obronny,
Przywołała bramana gestem ręki i poprosiła o dwa drinki w postaci tequili sunrise. Coco nie powinna być zdziwiona, przecież meksykańska wódka była ulubionym alkoholem jej starszej siostry,
- No tak, dorosłość jest beznadziejna - skrzywiła się, kiedy pomyślała sobie, że będzie musiała pracować już do końca życia. Z przyjemnością cofnęłaby się do czasów liceum, albo studiów, bo mimo że dawno to wszystko przeżyła, to te czasy wspominała najlepiej i nie czuła, że życie uciekało jej przez palce. - Do tej trzydziestki jeszcze kilka miesięcy, ale podobno później, zanim człowiek zdąży się obejrzeć, zaraz ma na karku czterdziestkę. Dlatego pozwól mi nazywać cię dzieciakiem i nie śpiesz się tak do tej prawdziwej dorosłości - zaczepnie szturchnęła Coco w bok i podsunęła jej bliżej drinka z papierową słomką. Jednak nie napiła się od razu, najpierw zmrużyła ciemne ślepia i prześwidrowała nimi twarz Młodej, jakby próbowała z niej wyczytać coś istotnego.
- Wyglądasz na zmęczoną. Serio to tylko praca czy coś cię gryzie, qué? - Ines nie miała zamiaru bawić się w detektywa, ale trochę znała tę swoją siostrzyczkę, więc jeśli ta miała zamiar ściemniać, to istniała szansa, że będzie w stanie to rozpoznać.

Coco Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
21
175

Post

Może i miała dużo czasu, jednak co mogła poradzić na to, że już teraz czuła się, jakby była kompletnie zagubiona? Wywróciła oczami na słowa siostry, uśmiechając się lekko i skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej, kręcąc głową z udawanym niedowierzaniem.
— Zawsze mi to mówisz, kiedy się spotykamy, więc chyba jesteś troszeczkę nieobiektywna — mruknęła rozbawiona, przeczesując dłonią włosy i milknąc na chwilę, kiedy jej siostra zawołała kelnera i zamówiła dla nich dwa drinki. Jak to się stało, że ostatnio każde spotkanie, które zaliczała, kończyło się alkoholem? No, może poza tym ostatnim z Callumem, ale on to w ogóle był całkiem inną historią. Nie to, żeby narzekała - w końcu jej ostatni wypad na chlanie skończył się... Całkiem pozytywnie. Bardzo pozytywnie. Co prawda, wcale nie powstrzymywało jej to przed nadmiernym rozmyślaniem, czy na pewno to miało prawo się udać, ale cieszyła się, że wtedy do niej podeszła. Przynajmniej jedna dobra rzecz przebiła się przez jej ostatnią ścianę frustracji. Została gwałtownie wyrwana ze swojego zamyślenia, kiedy Ines nagle szturchnęła ją w bok i wywróciła oczami raz jeszcze, choć nadal się uśmiechała.
— No przecież się nie spieszę. Nawet na studia nie polazłam, tak się nie spieszę — pokazała drugiej kobiecie język, upijając spory łyk swojego drinka i zmarszczyła lekko brwi na jej pytanie. — Wcale nie wyglądam na zmęczoną, coś ci się już miesza we łbie.
Miała nadzieję, że to może sprawi, że Ines zostawi ten temat, ale chyba jednak zbyt dobrze znała swoją siostrę, bo starsza wcale nie przestała ją świdrować wzrokiem. Coco przechyliła nieco głowę w bok, wzdychając ciężko.
— Serio. Nic mi nie jest. To przez pracę. I przez to, że Coco się spasł i co najmniej raz w tygodniu włazi pod moje łóżko, a potem nie umie stamtąd wyciągnąć swojego grubego tyłka. Przysięgam, ten pies doprowadzi mnie kiedyś o zawał serca — zaśmiała się lekko, milknąc na kolejną chwilę. — No i nie mam weny. Ale to sama wiesz, jak to jest. No, ale ten, nadal mam bary i puby, nie, to się przynajmniej upić mogę, racja?

Ines Villeda
SINGIEL PALACZ PSIARZ MARUDA
mów mi/kontakt
ikumi
Ines Villeda
a

Post

- Nie każdy musi być wielce uczonym - wzruszyła ramionami i zamieszała drinka papierową słomką. Nie wszyscy na świecie musieli mieć wyższe wykształcenie i nie każde dziecko Villedów musiało szczycić się dyplomem magistra. Rodzice nigdy nie oceniali i byli bardzo wspierający i akceptowali decyzje swoich pociech, mimo że nie zawsze się z nimi zgadzali. A jak wiadomo - ile potomków, tyle samo problemów. - A co w ogóle chciałabyś studiować? Bo jak nie masz pomysłu, to chyba nawet nie warto zaczynać - sama Ines skończyła muzykologię, a dokładniej instrumentologię i nie żałowała. Kochała muzykę, potrafiła grać na kilku instrumentach i miała nietoperzy słuch. Villedowie od pokoleń byli uzdolnieni muzycznie, a ta towarzyszyła im od zarania dziejów.
Wyjęła z kieszeni kraciastej koszuli cienkie papierosy, wygrzebała z paczki jedną fajkę, a resztę odłożyła na bar i gestem ręki dała siostrze do zrozumienia, że może częstować się w każdej chwili, jeśli tylko miała ochotę. Cyganka nie paliła dużo. Bywały dni, że nawet nie sięgała po papierosa, ale opakowanie zawsze miała przy sobie. Bo lepiej mieć, niż nie mieć, przecież w każdej chwili może mieć ochotę zapalić, prawda?
W pierwszym momencie Coco zbiła ją z tropu; totalnie zapomniała, że nazwała psa swoim imieniem, co w zasadzie było dosyć zabawne.
- Nigdy nie zrozumiem, dlaczego nie mogłaś nazwać go jakoś inaczej - pokręciła głową, odpalając papierosa i zaciągając się nim dwukrotnie. - I skoro mówisz, że wszystko u ciebie w porządku i nie masz mi nic do powiedzenia, to nie będę naciskać - właściwie Ines była ostatnią osobą, która drążyłaby jakiekolwiek tematy. Nie była taka, a i ją zazwyczaj trzeba było ciągnąć za język w różnych tematach. Wszystko zależało od sytuacji, ale z reguły, chociaż uchodziła za bardzo otwartą i towarzyską, nie miała skłonności do zwierzeń. Obarczanie kogoś własnymi problemami nie leżało w jej naturze, a już na pewno nie miała w zwyczaju mówić o troskach młodszemu rodzeństwu. Ale skoro Coco faktycznie nie chciała powiedzieć o co chodzi, starsza Villeda w żaden sposób nie mogła jej pomóc. Chciała, ale Młoda wolała udawać, że wszystko było w jak najlepszym porządku. Zabawne, że w tej kwestii były do siebie tak bardzo podobne.
Uniosła swoją szklankę i przystawiła ją do tej, którą siostra ściskała w dłoni.
- Salud - na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a papieros wylądował na chwilę w popielniczce, bo szklane naczynia były tak nienaturalnie duże, że Ines musiała ująć je w obie dłonie.

Coco Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
21
175

Post

Co chciałaby studiować... Skąd miała wiedzieć? Kurde, ledwo wiedziała, co chciała zjeść na obiad, skąd miałaby wytrzasnąć pomysł na studia? Wzruszyła ramionami, przygryzając lekko dolną wargę swoich ust.
Mierda, nie wiem. Myślisz, że gdybym wiedziała, to harowałabym w tej kawiarni za psie pieniądze, z których większość idzie na rachunki, na psa i powolne doprowadzanie się do grobu? — prychnęła, kręcąc głową na tyle gwałtownie, że jej kręcone włosy aż zaczęły podskakiwać. Kiedy Ines wyjęła paczkę papierosów, nie wahała się wcale przed wzięciem jednego, zaraz wsadzając go do ust i odpalając. Wyraźnie nieco rozluźniła się, kiedy się zaciągnęła, jednak bardziej miało to wpływ z przyzwyczajeniem, pewnym odruchem, który sobie wyrobiła. Jej ciało po prostu odczytywało to jako relaks, a przecież ona nie miała zamiaru z tym walczyć. Parsknęła śmiechem, kiedy Ines wspomniała, że nie wie, czemu nazwała tak psa i pokręciła głową, uśmiechając się szeroko.
— Bo mnie przezywali, że Coco to imię dla jakiegoś francuskiego pieska, czy coś, to pomyślałam, czemu nie? No i, cholera, nie mieli racji, bo mój "francuski piesek" jest gruby i włazi pod łóżko, a potem nie umie wyleźć. No i jak utknie, to rzygać zaczyna, wyobrażasz to sobie? — pokręciła głową raz jeszcze, znowu zaciągając się papierosem, odwracając głowę, by nie dmuchać dymem prosto na siostrę. Uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością, kiedy ta powiedziała, że nie będzie naciskać. Z jednej strony poczuła ulgę, a z drugiej... Kurde, może jednak powinna jej powiedzieć? Zmarszczyła lekko brwi, strzepując pył z papierosa do popielniczki, zaraz go tam zresztą odkładając, bo Ines stuknęła swoją szklanką o niej. Coco również napiła się swojego drinka, wzdychając głośno z zadowoleniem, kiedy odłożyła z powrotem naczynie na stół i wzięła papierosa, znowu wsadzając go do ust. Między siostrami zapadła dosyć długa chwila ciszy, zaś młodsza Villeda odwróciła wzrok od starszej, bez celu po prostu gapiąc się w przestrzeń.
— Okej, więc po prostu ostatnio mam wrażenie, że trochę utknęłam — powiedziała w końcu, znowu marszcząc brwi i dalej unikając spojrzenia na Ines. — W sensie, chyba każdy tak czasem ma, nie? To nic dziwnego. No i ten. Chyba, ech, chyba wczoraj kogoś poznałam. W barze, znaczy się. Więc, no. Nie jest źle.

Ines Villeda
SINGIEL PALACZ PSIARZ MARUDA
mów mi/kontakt
ikumi
Ines Villeda
a

Post

Najważniejsze, tak przynajmniej zdawało się Ines, to wybrać kierunek zgodny z zainteresowaniami. Gdyby nie muzyka, pewnie sama wybrałaby jakąś astronomię, bo (niestety) nie było fakultetów z picia tequili na czas.
Swoim oburzeniem Coco sprawiła, że jej starsza siostra aż uniosła ręce w obronnym geście. Nikt jej do niczego nie zmuszał, to było jej życie i mogła robić sobie z nim co tylko chciała. No może poza małym wyjątkiem wpędzania się przedwcześnie do grobu.
- Mówisz tak, jakbym ja grając w barze zarabiała kokosy - tak, niewątpliwie Cyganka kąpała się w pieniądzach i pławiła w złocie. A naprawdę marna to była kasa, ale co zrobić, skoro szansę na światową karierę już dawno zaprzepaściła. Zaśmiała się i pokręciła głową, gdy Młoda znów wspomniała o swoim psie, jednocześnie przypominając sobie o czymś niezmiernie istotnym. Aż przyklasnęła w dłonie i to z takim rozmachem, że prawie zrzuciła łokciem stojącego na blacie, kolorowego drinka.
- Dostałam cielaka. Od Cèsar. Takiego najprawdziwszego na świecie. Czaisz to? Cielaka - wyciągnęła z kieszeni telefon i wyświetliła jedno zdjęcie, na którym widniał rudo - brązowy szkocki byczek. - Ma na imię Andy i jest przesłodki. I wcale nie urośnie taki duży - od razu uprzedziła pytanie Coco, bo zwykle krowy kojarzyły się z dość sporym zwierzęciem hodowlanym. A Cèsara przedstawiać jej nie musiała, na pewno się znali, skoro Ines przyjaźniła się z nim przeszło dekadę. Tylko teraz sprawy nieco pokomplikowały się między nimi, o czym jednak nie raczyła wspomnieć. Najpierw musiała sama poukładać swoje myśli i uczucia, zanim z czegokolwiek postanowi się zwierzyć.
Odłożyła komórkę na bar i zerknęła na siostrę znad swojej szklanki; może i zapadła między nimi cisza, ale taka, która wcale nie była szczególnie drażniąca.
- Es interesante - uniosła jedną brew i siorbnęła trochę alkoholu przez słomkę. - Nie ma nic złego w tym, że ugrzęzłaś w miejscu, tak się zdarza. Bardziej ciekawi mnie kogo poznałaś - Ines założyła nogę na nogę i spojrzała na Młodą wzrokiem, który nie zniósłby zwłoki. Skoro ta sama zaczęła temat, to nie wywinie się z niego tak łatwo bez wyjaśnień o wspomnianej przed chwilą znajomości.

Coco Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
21
175

Post

Wywróciła oczami na uniesione ręce Ines, kręcąc głową, choć znowu się uśmiechnęła. Lubiła te ich wymiany zdań, kiedy raz jedna, a raz druga udawały, że się na siebie oburzają. Ot, dokuczały sobie, jak to rodzeństwo - Coco naprawdę była szczęśliwa, że dość spora różnica wieku nie wpływała jakoś znacząco na ich relacje. Zapewne zawdzięczały to faktowi, że Villedowie stawiali na więzy rodzinne i nie pozwalali zbytnio, żeby dzieciaki się znielubiły.
— No może i nie zarabiasz kokosów, ale przynajmniej masz z tego jakąś frajdę, nie? Ja rzygam już klientami, którzy chcą rozmawiać z moim kierownikiem, czy ludzi, którzy zaczynają mnie obrażać, jak im mówię, że, niestety, rabaciku nie będzie, jakby to była moja wina — burknęła, choć nadal raczej ze śmiechem, niż z jakąś faktyczną złością. Miała już kontynuować swój wywód, kiedy Ines nagle oznajmiła jej, że Cèsar kupił jej... Cielaka. Jej dłoń z papierosem, która wędrowała to jej ust, zatrzymała się w połowie drogi, a Coco wybałuszyła oczy na siostrę, gapiąc się w nią przez chwilę jak... No cóż, jak cielę na malowane wrota.
— Co, słucham? — wydusiła w końcu z siebie, mrugając i marszcząc brwi, wyraźnie zdezorientowana. — Kupił ci cielaka? Krowę?
Spojrzała na zdjęcie, które pokazała jej siostra i potrząsnęła gwałtownie głową, wypuszczając z siebie krótki śmiech, a następnie zaciągnęła się porządnie papierosem.
Dios mio, a ja sądziłam, że już niczym mnie nie zaskoczysz. I jeszcze nazwałaś go Andy? Gdzie masz zamiar go trzymać? W ogrodzie? I, kurde, skąd on w ogóle wytrzasnął cielaka? Ukradł go z jakiejś farmy? — Coco znowu odwróciła głowę w bok, wypuszczając dym i strzepując pył do popielniczki, wzdychając ciężko. Między siostrami nastąpiła dłuższa chwila ciszy, ale jakoś wcale żadnej to nie przeszkadzało.
— Może i się zdarza, ale to frustrujące — mruknęła, ponownie wywracając oczami. — Się nie podniecaj, to pewnie nawet nic poważnego nie będzie, nawet kojarzyć nie będziesz. Ot, poznałam kogoś wczoraj w barze. Kogoś, kto dopiero przyjechał do miasta i ma zamiar tu mieszkać. Jest... Interesującą osobą. Dobrze się nam rozmawiało i tyle.

Ines Villeda
SINGIEL PALACZ PSIARZ MARUDA
mów mi/kontakt
ikumi
Ines Villeda
a

Post

Villedowie zawsze sobie dogryzali. Pewnie dlatego, ze była ich cała chmara i każdy zawsze chciał być pierwszy, każdy chciał być najlepszy. Mając tyle rodzeństwa, Ines niejednokrotnie musiała zabiegać o uwagę rodziców. Przywykła, że nie była pępkiem świata i jako jedna z najstarszych musiała zwyczajnie, tak po ludzku ustępować. Tak było do tej pory, chociaż z tymi docinkami, to mogła tak wiele długich godzin.
- Czemu nie zatrudnisz się gdzieś, gdzie będziesz mogła grać? Albo nie spróbujesz sprzedawać swoich obrazów? Tylko nie wmawiaj mi, że są beznadziejne, bo nie uwierzę - dla Ines oczywiste było, że w życiu trzeba robić to, co się lubiło. Tak zawsze powtarzał ich ojciec, który również była artystą, ale głównie zajmował się malarstwem. To po nim Coco przejęła dryg do posługiwania się pędzlem, za to Cyganka nie potrafiła nawet narysować prostej kreski na powiekach, co dopiero mówić o jakimś bazgraniu na płótnie.
Pokręciła głową, dając siostrze do zrozumienia, że Cèsar wcale nie ukradł cielaka. Bo nie ukradł, przynajmniej taka była oficjalna wersja, a ona nie miała powodów, żeby mu nie wierzyć. Przyjaźnili się wiele lat, dobrze go znała, a ostatnio pragnęła poznać go jeszcze bliżej. Przeszło jej nawet przez myśl, że mogłaby się z tym zbzikowanym Arreolą zestarzeć, ale za nic w świecie nie umiała przyznać się do tego nawet przed samą sobą.
- Wygrał go w rzutki w barze - wyjaśniła pokrótce. - Mieli tam jakiś zakład i wygrał cielaka, więc postanowił dać mi go w prezencie. Sama przyznaj, że nie brakuje mu oryginalności - tak, bez wątpienia Cèsar był nie tylko oryginalny, ale też pomysłowy. I mimo że nie miał w sobie nawet krzty romantyzmu, to Villeda właśnie za to go uwielbiała. - To on go tak nazwał. No co? To ładne imię. A ogród wcale nie jest taki mały, poza tym Cèsar obiecał, że wybuduje mu tam jakąś zagrodę i szopę - ściągnęła brwi, bo co tej budowy w ogrodzie nie była do końca przekonana, ale dobrze wiedziała, że jak Arreola na coś się uprze, to nie ma zlituj. Byli pod tym względem bardzo do siebie podobni.
Spojrzała na siostrę i parsknęła śmiechem. Ten KTOŚ był interesującą osobą? Co to w ogóle miało oznaczać? To tak, jakby stwierdzić, że ktoś jest sympatyczny. Czyli jaki? Chyba totalnie nijaki.
- Przestań chrzanić, lepiej powiedz jak ma ten gość na imię. Masz jego zdjęcie? Instagrama? Cokolwiek? - hej, nie było w tym nic złego, że chciała obczaić nowe zauroczenie Coco. Poza tym, jeśli ten facet miał zamiar się z nią umawiać, to najpierw musiał dostać błogosławieństwo Ines.

Coco Villeda
mów mi/kontakt
a
Awatar użytkownika
Once you choose Hope, everything is possible.
21
175

Post

Kiedy Ines zapytała się, czemu nie spróbuje sprzedawać obrazów, otworzyła usta, jednak zaraz je zamknęła na następne słowa siostry i zacisnęła usta w wąską linię, wzdychając ciężko.
— Nawet nie wiem, gdzie miałabym je sprzedawać. Chyba, że się gdzieś na rynku rozłożę razem z resztą straganiarzy, ale to bym musiała załatwiać pozwolenie od miasta, a wiesz, że nie mam cierpliwości do roboty papierkowej — mruknęła, kręcąc powoli głową. — I nigdy nie twierdziłam, że są beznadziejne, po prostu... Ines, zaczęłam malować parę miesięcy temu, mistrzem malarstwa to ja nie jestem.
Pewnie, że jej obrazy miały w sobie pewną wartość artystyczną, czy jak to się zwało, ale Coco nie była ignorantem i nie chciała udawać, że nagle stała się najlepsza w dziedzinie, w której siedziała tak krótko. Wątpiła, żeby ktoś chciał kupić obrazy amatora - chociaż patrząc na to, jak bardzo zmieniał się obecnie pojęcie sztuki i co właściwie pod nią podpada, to może i miała jakieś szanse? Po prostu brak jej było odwagi, żeby zrobić ten pierwszy krok i podjąć ryzyko. Nawet Zee się chyba jej kiedyś oferowała, że w razie czego pomoże jej to sprzedawać.
Uniosła brwi na wyjaśnienia Ines, że Cesar wcale krowy nie ukradł i znowu się zaśmiała. Nie dlatego, że jej nie wierzyła - tylko dlatego, że brzmiało to co najmniej absurdalnie. Wygranie krowy w rzutki, po czym podarowanie jej kobiecie zdecydowanie zaliczało się do oryginalnych pomysłów i szczerze mówiąc, było nawet trochę urocze. Ale i też ekstrawaganckie i brzmiało komicznie.
— No tak, pomysłowości to mu na pewno nie brak — przyznała, kiwając głową, wykorzystując kolejny moment ciszy, by się napić, a potem zaciągnąć papierosem, używając tego jako poniekąd wymówki, żeby nie musieć odpowiadać na pytanie siostry przez moment dłużej. Tak sądziła, że Ines od razu założy, że poznała jakiegoś gościa w barze. Odłożyła papierosa do popielniczki, nadal milcząc i wyciągnęła telefon, odpalając jedną z fotek, które zdołała po pijaku zrobić Sanice, a potem podała urządzenie siostrze.
— Ma na imię Sanika — powiedziała, starając się zachować neutralny ton głosu. — I nie jest gościem. Chociaż nie sprawdzałam. Może jest. Ale raczej skłaniałabym się ku opcji, że to kobieta.

Ines Villeda
SINGIEL PALACZ PSIARZ MARUDA
mów mi/kontakt
ikumi
Ines Villeda
a

Post

- A internet? - wcisnęła niedopałek do popielniczki i zerknęła na młodszą siostrę, która bardziej powinna być obyta w dobie komputerów, niż sama Ines, która wprawdzie bez trudno okiełznywała wszelakie technologię, ale jednak młodzi to młodzi. - Zresztą, z tym straganem to też nie głupi pomysł. I nie ma w tym nic złego. Zdziwiłabyś się, ile ludzie potrafią dać za różne obrazy, na pewno kręcą się tam różni koneserzy sztuki - powiedziała z taką charakterystyczną dla siebie pewnością w głosie. A ileż to razy zdarzało się, że pasjonacie skupowali różne przedmioty, żeby później sprzedać je za większą cenę? Albo oddawali do jakiegoś muzeum, bo okazywało się, że wartość zakupu była znacznie większa? Na pewno mnóstwo, chociaż Ines osobiście nie spotkała się z czymś takim, ale na pewno widziała program.
Po stwierdzeniu Coco, że ta nie była żadną malarką, na twarzy starszej Villedy pojawiła się wyraźna konsternacja.
- No dobra - odparła w końcu, chociaż bez większego przekonania. - A co z muzyką? Mogę zapytać, czy w barze u Jimmy'ego nie potrzeba jeszcze muzyka. Wzięłabym cię do zespołu, ale mamy komplet - Cyganka trzymała się z chłopakami od kilku ładnych lat i na razie nie potrzebowali kolejnego gitarzysty. Przynajmniej dopóki tego nie obgadają.
Pominęła już temat Cèsara i cielaka. Wiedziała, że nikt nie uwierzy jej, że byczek został wygrany w darta. Nic dziwnego, brzmiało to naprawdę abstrakcyjnie.
Przysunęła się bliżej, bo Młoda wyciągnęła telefon, żeby pokazać jej gościa, który wcale nie był gościem, a szczupłą brunetką o ślicznych oczach. Ines spojrzała na wyświetlacz, później na Coco, znów na ekran komórki, aż ostatecznie utkwiła spojrzenie w twarzy siostry.
- Och! - wyrwało jej się wcale niezamierzenie, chociaż musiała przyznać, że ta informacja nieco ją zaskoczyła. Nie miała nic przeciwko, wręcz przeciwnie, w przeszłości sama umawiała się z kobietami i do tej pory określała swoją orientację jako panseksualną, ale jakoś tak po prostu nie spodziewała się. - Masz bardzo dobry gust - przyznała w końcu ze szczerym uśmiechem, żeby następnie pochylić się i cmoknąć siostrę w czoło. Wyjścia z szafy zawsze były trudne, więc niech młoda wie, że miała w Ines bezgraniczne wsparcie. - Myślisz, że coś z tego będzie? - dopytała jeszcze, z trudem powstrzymując się od stwierdzenia, że jeśli Coco będzie płakać przez tą słodką dziewczynę, jej starsza siostra będzie musiała wziąć sprawy w swoje ręce.
Wypiły jeszcze po dwa drinki, ale siostra nie chciała za bardzo rozmawiać na temat swojej sympatii, a Ines nie chciała naciskać. Nie była taka i uważała, że jeśli Młodą najdzie na zwierzenia, to na pewno odezwie się w najbliższym czasie.

/zt x2

Coco Villeda
mów mi/kontakt
Zablokowany