[Asher Harrington]

##

Nie mam za bardzo pojęcia o surfowaniu, więc chyba będziemy tu improwizować. Było tylko kilka osób, z którymi Asher - jeśli już wcześniej się na coś umówił - to zawsze dotrzymywał danego słowa. Jedną z nich bez wątpienia był jego młodszy brat, więc kiedy umówili się na wspólne surfowanie, Ash zdobył się na zrobienie jednej z najcięższych dla siebie rzeczy - ściągnięcia swojego tyłka z łóżka już o piątej rano. Nie od dziś wiadomo, że najlepszą porą na łapanie fal jest na Florydzie wczesny ranek, kiedy jeszcze na plaży nie roi się od innych ludzi z deskami. Harrington zdobył się z rana jedynie na zjedzenie tosta i wypicie potrójnego espresso, a koło szóstej w jego drzwiach pojawił się Billy. Na plażę skierowali się pewnie zaraz potem i droga nie zajęła im więcej, niż dziesięć minut, bo Asher ostatecznie mieszkał praktycznie przy plaży.
- Jesteśmy pierwsi? To zadupie chyba naprawdę wymiera - skwitował, gdy po dotarciu okazało się, iż są sami. Kiedy chodził surfować w Miami, ludzi szukających fal można było znaleźć na plaży dosłownie o każdej porze dnia i nocy. - To co? Opowiesz mi, jak tam z tą twoją randką w ciemno, która skradła ci serce?
Poruszył sugestywnie brwiami i nie zdołał powstrzymać nonszalanckiego uśmiechu. Zgoda, może lubił podokuczać Billy'emu w tej sprawie, ale w głębi duszy naprawdę chciałby się wreszcie dowiedzieć, jak to wszystko między nimi wyglądało. Możliwe, że nawet odrobinę mu zazdrościł, bo jego własne życie uczuciowe obracało się wokół panienek na jedną noc, przyjaciółki, z którą sypiał, a którą widywał może ze trzy razy do roku i jego byłej, do której odczuwał prawdopodobnie sentyment przez wzgląd na stare czasy. Doborowe towarzystwo.

Billy Harrington

[Billy Harrington]

#22 + Outfit (taki profesjonalny, nie? XD )

O przepraszam bardzo, Billy akurat tutaj był tym starszym bratem, więc co to za nazywanie go młodszym? Normalnie by się obraził, gdyby usłyszał coś takiego na żywo. Ale nie czas na kłótnie o wiek, kiedy czeka ich tak ciekawe zajęcie. Musi być ciekawe, skoro Billy postanowił wstać z łóżka o piątej rano, kiedy normalnie w wolny dzień wstawał o wiele później. To chyba jakaś cudowna zmiana na lepsze czy coś. Ale w sumie kogo on oszukiwał, skoro po powrocie wskoczy do łóżka i wyjdzie z niego dopiero następnego dnia. No taki był z niego leniuch. Ale skoro już wstał czas się wykazać. Wyszedł z Suzie na szybki spacer, dał jej jeść i sam zjadł jakąś zapiekankę, która mu została z wczorajszej kolacji. No na głodnego nie pójdzie, bo nic by z niego nie było.
I tak najedzony i gotowy stawił się u brata, a potem ruszyli na plażę. W sumie mógł zabrać Suzie, ale czy dałby radę pilnować jej przez cały czas? Pewnie nie.
— Tym lepiej, nikt Ci nie wpadnie pod deskę, łamago. — zaśmiał się, szturchając go łokciem. Ach te braterskie przekomarzanki. Bracia Harrington nie mogli się bez nich obejść nawet jednego dnia. Ale nawet się zdziwił, że zastali takie pustki. Może wiedzieli coś, czego oni nie wiedzieli i zostali w domach? Nie wiadomo. — Wydaje mi się, że świetnie. Nie mogę się od niej oderwać, zapomnieć chociaż na chwilę. Jest taka słodka i urocza, że nie potrafię niczego jej odmówić. No i nie wyrywam już lasek na jedną noc, a kiedyś robiłem to niemal codziennie. Pierwszy raz czuję coś takiego, a myślałem, że to na Charlotte mnie wzięło. Wiesz co to oznacza? Chyba czas użyć słowa na Z. — przyznał, uśmiechając się pod nosem. Oczywiście miał na myśli zakochanie. Słowo, które normalnie nie przeszłoby mu przez usta jeśli chodzi o jego przypadek. A tu taka niespodzianka. — A ty? Co z twoją panną? — zapytał, zerkając na brata. No nie mógł tylko on tak wpaść.

Asher Harrington

[Asher Harrington]

Sorry, zapomniałam, że Asher nie ma jednak 27 przecież, haha. Tak czy inaczej - surfowanie było jedną z tych rzeczy, których Harrington nie mógłby pozbyć się ze swojego życia. Podobnie, jak dragów, 35-letniej whisky, pokera, notorycznego ćwiczenia sztuk walki (nierzadko w typowo życiowych sytuacjach, na przykład po prowokacji w klubie) i - choć ostatnie, to najważniejsze - swojej rodziny. Mógł śmiało powiedzieć, że na świecie nie ma dla niego bliższej osoby, niż Billy i byłoby to prawdą. Pewnie gdyby nie to niewielkie grono osób, za które faktycznie byłby gotów oddać życie, już dawno poddałby się ze swoim własnym.
- Mi przynajmniej wpadają pod deskę ludzie, a nie skały - odszczeknął się od razu, puszczając mu oczko. Chwilę później położył deskę na wodzie, a sam zmoczył w niej nogi i wziął głęboki wdech. Lubił zapach oceanu. Było w nim coś takiego, co od zawsze kojarzyło mu się z wolnością. - Zjebany? - zgadywał, znacząco unosząc brew ku górze. Pewnie zwyczajnie bolał go fakt, że tracił swojego najlepszego skrzydłowego z nocnych podrywów na jedną noc, no. Tak naprawdę cieszył się ze szczęścia Billy'ego i - choć ciężko byłoby mu przyznać to na głos - trochę mu zazdrościł. - Żartuję. Jeśli faktycznie okręciła sobie ciebie wokół palca do tego stopnia, to musi być w niej coś wyjątkowego, przyznaję - dodał, teatralnie bijąc się ręką w pierś. - Jak ma na imię?
Słysząc jego kolejne pytanie, Asher roześmiał się gardłowo i niedbale przeczesał włosy dłońmi. Zerknął na brata typowo błagalnie i pokręcił głową.
- Która? - zapytał, bo tylko tyle przyszło mu na myśl. Ostatnio przewijało się w jego całkiem sporo znaczących dam, a przynajmniej w porównaniu do tych, które traktował jedynie jako przygody. Zina - jego była. Lara - przyjaciółka, która przyjeżdżała raz na rok i ten układ chyba dotychczas im odpowiadał. Megan - o, a tutaj przyjaciółka z dzieciństwa, która z czasem została policjantką i ostatnio przyłapała go na kupowaniu dragów. No i ta, której imienia nie poznał, a której za żadne skarby nie potrafił wyrzucić ze swojej głowy. - To ja jestem zjebany, stary. Zjebany na punkcie miłości - stwierdził drwiąco, bo brzmiało to idiotycznie, ale w gruncie rzeczy naprawdę tak uważał. - Słyszę, jak opowiadasz o swoich uczuciach do tej panny i słyszałem, jak Ines mówiła o Cesarze. I jedyne, co przychodzi mi do łba, to to, że muszę być kurwa romantycznie upośledzony, bo chyba jeszcze nigdy nie czułem czegoś tak... prawdziwie, wiesz?
Nawet do Ziny. Kiedyś zdawało mu się, że naprawdę ją kochał - i owszem, mógł być w niej zakochany - ale im dłużej byli osobno, tym bardziej rozumiał, że to nie było to. Zawsze stroił sobie żarty z miłości i szczerze wierzył, że to wszystko bullshit, ale im bardziej stykał się ze swoimi bliskimi i tym, jak byli zakochani, tym bardziej go to wszystko nurtowało. Miłość, która sprawia, że człowiek jest w stanie oszaleć. Taka, dla której można wszystko rzucić, która pożera cię od środka. Taka bzdurna, często ,,od pierwszego wejrzenia" - i bardzo możliwe, że to własnie przez ten ostatni podpunkt zaczynał z bratem ten temat. Jeszcze nigdy, ale to nigdy nie poczuł niczego (poza chęcią pieprzenia się, a jakże) do żadnej kobiety, którą zobaczył na oczy po raz pierwszy.
Do niedawna. I to szczerze go przerażało.

Billy Harrington

[Billy Harrington]

— Przynajmniej nie skończę jak Titanic. — rzucił, wywracają oczami. Nie był aż taką łamagą na desce, żeby wpaść na skały. Musiałby surfować chyba blisko brzegu. Sam rzucił deskę na wodę tuż obok tej brata, przeczesując zmierzwione włosy. — Sam jesteś zjebany. — mruknął niezadowolony, że brat zabija się z jego uczuć. Sam żył trochę jak w bańce mydlanej, korzystając z każdej chwili spędzonej z tą dziewczyną. Chciał przy niej być przez cały czas, pokazując jej wszystko na co miała ochotę. Nie ważne, że podczas nauki jazdy miała możliwość skasowania jego auta. Nie ważne, że prędzej czy później wyląduje z nią w areszcie. W ogóle która dziewczyna była tak szalona, żeby chcieć tam trafić? Oprócz niej takiej nie poznał, więc nic dziwnego, że zrobiła na nim piorunujące wrażenie i to od pierwszej chwili, kiedy ją poznał. Tam w ciemności, mogąc sobie tylko wyobrażać jak wygląda pod maską, czując jedynie jej delikatną dłoń w swojej. Nie raz trafiał na otwarte dziewczyny, które wprost mówiły mu czego od niego chciały, ale żeby mówić o swoich fantazjach to już żadna nie potrafiła. Nie tak jak Mia. Tak jakby ten temat był jakiś zakazany i zbyt perwersyjny jak dla nich, a jego to właśnie kręciło. — Mia. Pracuje w jednej knajpie na wyspie i jestem załamany, że prędzej jej tam nie poznałem. Już dawno bym się z nią umówił, gdybym miał okazję. Mam tylko nadzieję, że czuje to samo i mi nie odmówi jak poproszę, żeby została moją dziewczyną. Potrzebuję tylko odpowiedniego momentu. — aż rozmarzył się na samą myśl, że któregoś dnia mógłby nazwać ją swoją. Jego życie się wtedy zmieni, ale jak brat będzie potrzebował pomocy to bez problemu mu pomoże. Nawet przy podrywie na jedną noc, chociaż on wtedy wróci grzecznie do domu sam, bez panienki u boku.
— No jak która? — westchnął, marszcząc czoło. Chyba nie był aż tak głupi, żeby udawać. No bo jak ktoś o takim nazwisku miałby być samotny? Może mieli różne geny, ale samo nazwisko dodawało prestiżu i laski na nich leciały. — Co ty wygadujesz? — spojrzał na brata, zasłaniając oczy ręką przed promieniami słonecznymi, które go zaczęły razić. — Nie pierdol, bracie. Też tak uważałem przez większość życia. Co wieczór pieprzyłem inną pannę, nie przejmując się niczym i nie angażując uczuciowo, dopóki mnie nie trafiło z Mią. Zobaczysz, że na Ciebie też przyjdzie czas i na następnym spotkaniu będziesz opowiadał mi o niej tak jak ja teraz. — zapewnił. Sam się nie spodziewał tego co go trafiło, ale teraz był z tą dziewczyną szczęśliwy. Potrzebował jej przy sobie jak powietrza i nie zamieniłby na żadną inną. I wierzył, że brata też to spotka.
— Ale my tu gadu gadu, a fale nam uciekają bracie. Chodź. — popchnął deskę na głębszą wodę, po czym usiadł na niej wygodnie, dryfując przez chwilę dopóki Asher do niego nie dołączył. Wtedy mogli popłynąć dalej, złapać odpowiednią falę i szaleć jak Lilo i Stich.

Asher Harrington

[Asher Harrington]

Słuchając, jak Billy opowiada o swojej prawie-dziewczynie, Asher mimowolnie uniósł kąciki ust do góry. Choć starał się sprawiać wrażenie, jakoby był to drwiący gest, to tak naprawdę podświadomie szczerze zazdrościł bratu.
- Znam jedną Mię. Kiedyś wylądowałem z nią w areszcie - zdradził, kręcąc głową na samo wariackie wspomnienie tego wieczoru. Może tamta była lekko szurnięta, ale było takie przysłowie, że tylko szurnięci ludzie są coś warci, czy jakoś tak. Kiedy Asher patrzył na swoje najbliższe grono znajomych, absolutnie musiał się z nim zgodzić. - Jeśli twoja jest chociaż trochę podobna, to wierzę, że panna będzie w stanie cię ogarnąć - ocenił, puszczając do Billy'ego oko. Gdyby tylko wiedział, jak bardzo jest podobna, hehe. - Proszę, proszę, czy ty się stresujesz? Nie sądziłem, że dożyję dnia, kiedy którykolwiek z nas będzie martwił się o to, czy jakaś panna mu odmówi. Wygląda na to, że dorastasz, Billy - stwierdził.
Szkoda, że jemu samemu chyba było do dorosłości znacznie dalej. Nie zamierzał jednak o tym wspominać, zamiast tego słuchając dalszej części wywodu brata. Nawet usiadł na swojej desce i zaczął intensywnie zastanawiać się nad tym, czy może przypadkiem nie trafiło go ,,to coś", o którym mówił jego towarzysz. Kiedyś sądził, że żywi tego typu uczucia do Ziny, ale szybko okazało się, że to nie było nic, co byłoby w stanie zmienić go w tajemniczy sposób. Tymczasem kilka dni temu poznał kobietę, która tylko na niego krzyczała, a o której nie był w stanie zapomnieć nawet na chwilę.
- Dobra - odezwał się wreszcie, zerkając znacząco w jego kierunku. - Właściwie to chyba poznałem kogoś, do kogo poczułem coś, czego nie jestem w stanie racjonalnie wyjaśnić - zdradził, ryzykując, że Billy totalnie go wyśmieje. Chociaż, tak na dobrą sprawę nie powinien, skoro sam przed chwilą opowiedział historię wyciągniętą z tych wszystkich, romantycznych książek, które zawsze czytała ich siostra. - Jakiś zjeb zaczepiał ją na imprezie, potem dorzucił jej prochy do drinka, a koniec końców prawie go zabiłem. Prawie, Billy, spokojnie - obiecał, unosząc dłonie w geście niewinności, bo wszyscy w gronie jego bliskich doskonale zdawali sobie sprawę, że nie panował na agresją. Wtedy nie panował nad nią jeszcze bardziej, niż zawsze. - Ona mnie od tego powstrzymała. Zabrałem ją do siebie, a następnego dnia nic nie pamiętała, więc zwyzywała mnie od zwyrodnialców i wyszła. Nawet nie znam jej imienia, ale jest najpiękniejszą kobietą, jaką spotkałem w życiu. No, a spotkałem ich zajebiście dużo - zaznaczył, bo nawet gdyby sam chciał podać jakąś określoną liczbę, to byłoby to niestety za trudne. - I działa na mnie tak, jak żadna kobieta nigdy wcześniej. Zamieniłem się przy niej w cipę i pierdoliłem o tym, że owoce mają makroelementy, które pomogą jej pozbyć się kaca, czujesz to kurwa?
Jeśli to nie było wystarczającym dowodem na to, jak bardzo ta panna zawróciła mu w głowie, to pojęcia zielonego nie miał, co mogłoby być. Nigdy wcześniej nie miał żadnego problemu z wyrywaniem dziewczyn, a przy niej zamieniał się w grzecznego tatuśka - tyle, że naprawdę cholernie się wtedy o nią martwił. Martwił się o nią nawet teraz, choć nie znał nawet jej cholernego imienia.

Billy Harrington

[Billy Harrington]

Sam był w niezłym szoku, że takie słowa wychodziły z jego ust. Wcześniej miłość i zakochanie nie istniały w jego słowniku. No nie licząc miłości do rodziny, ale tak to uczucie to było mu zupełnie obce. Zawsze mu się wydawało, że będzie korzystał z życia do czterdziestki, a potem sobie kogoś znajdzie, żeby nie być samemu na starość, a tu trafiła go strzała amora.
— Serio? I ja nic o tym nie wiem? I kto Cię niby z niego wyciągał? — ani przez chwilę nie myślał, że jego Mia to ta z którą Asher trafił do aresztu. W końcu nie tylko ona mogła mieć tak na imię w tym mieście. No i po co miałaby się pchać do aresztu drugi raz? To na pewno musiała być inna Mia. Oj jak bardzo się mylił. — Przy niej jestem grzeczny. To znaczy staram się bo podczas seksu to wiesz… wychodzi ze mnie demon. — zaśmiał się, wspominając ich pierwszą noc po balu. Często do niej wracał myślami, nie wyobrażając sobie teraz na jej miejscu żadnej innej. — Cholernie się stresuję. Jeszcze nie wiem kiedy to zrobię ale na samą myśl czuję jak zalewa mnie pot. Niby zachowujemy się jakby to było wiadome, ale chcę jej oficjalnie pokazać, że mi na niej zależy i nie traktuję jej jak pierwszej lepszej zabawki, która się znudzi jak seks stanie się monotonny czy coś. — przyznał szczerze. Była dla niego najważniejsza. Przy innej pewnie by się nie przejmował że mu odmówiła i zaraz znalazłby sobie kolejną chętną, ale tutaj chciał tylko jej w swoim życiu. Jeśli przy niej miał teoretycznie dorosnąć — niech tak będzie. Ale czy to mu wyjdzie w praktyce? Pewnie nadal będzie zachowywał się jak typowy Piotruś Pan, ale przynajmniej w kwestii związkowej będzie jak poważny człowiek.
Wiadomo że historia brata go zainteresowała. Nie mógł przecież tak samo jak i on wiecznie się bawić. Musiała pojawić się w jego życiu jakaś kobieta. Nawet jeśli przypadkowo. Jakby nie patrzeć tak samo było z Mią. Pojawiła się w jego życiu przypadkowo i przewróciła je do góry nogami. Już miał się ucieszyć że z brata jest wielki bohater i uratował swoją księżniczkę, ale jak powiedział o zabijaniu trochę się przestraszył. — No ja myślę, że prawie. Sam byś się z tego nie wybronił, wiesz o tym? — westchnął ciężko. Rodzinne pieniądze pewnie też na nic by się zdały w takim przypadku gdyby owa dziewczyna go nie powstrzymała. Jego historia w sumie przypominała mu jakiś film, ale nie pamiętał tytułu, chociaż równie dobrze mógł wszystko zmyślić. Nie miał niestety pamięci do filmów które widział tylko raz i to kątem oka. — No to nieźle Cię wzięło. Ale chyba nie zostawisz tego tak? Znajdź ją, bo chcę ją poznać. Laski które zawróciły Harringtonom w głowach są więcej warte niż milion innych. No i mama nie może się doczekać aż któryś z nas przyprowadzi przyszłą synową do domu. — powiedział, wywracając oczami. Rodzice od dawna suszyli im głowy pytając o dziewczyny z którymi się spotykają. Co mieli im powiedzieć? Codziennie mam inną mamusiu i nie ma sensu, żebyś je poznawała. Ale by mieli przerąbane. A złości swojej matki wolał nie doświadczać.

Asher Harrington

[Asher Harrington]

Roześmiał się głośno na jego pytanie, bo samo wspomnienie tego feralnego wieczoru poprawiało mu humor. Mia, którą poznał Asher, była świetną kumpelą - a skoro tak ją oceniał, to musiała mieć w sobie też coś z wariatki. Na tyle, że kiedyś przekonała go do tego, że zajebanie motorówek w środku nocy i pływanie nimi po pustym jeziorze będzie kozackim pomysłem, bo przecież w nocy pływa się najlepiej, no nie? I mimo, że popływali sobie może przez piętnaście minut, zanim zgarnął ich okoliczny patrol, to w sumie i tak wspominał te piętnaście minut całkiem dobrze. Poza tym, umówmy się - był adwokatem broniącym własnych dilerów, ćpunem i bokserem, który nie potrzebował ringu, a jedyny raz, gdy koniec końców wylądował za kratkami, wydarzył się przez kradzież nieszczęsnych motorówek. To ci dopiero historia do opowiadania dzieciom!
- No nie wiem, Billy - mruknął wreszcie, zerkając na niego kątem oka i unosząc brew, jakby chciał wybadać, czy to pytanie było żartem, że jego brat faktycznie zakochał się do tego stopnia, że stracił kontakt z rzeczywistością. - No wiesz, jestem adwokatem i nie chwaląc się, oprócz kumpli z pracy, mam też tych ze studiów, żeby w razie czego wyciągali mnie z paki - przypomniał z wyraźnym rozbawieniem, po czym zaczepnie poczochrał mu włosy, jak robił to zawsze za dzieciaka. Może i to Billy był tym minimalnie starszym i trochę bardziej odpowiedzialnym, ale Asher czasem lubił wykorzystać swój wzrost. Zaraz jednak jego brat powiedział coś, na co Ash niejednoznacznie się skrzywił. - Demona zostaw dla Mii - polecił, jednak szybko odchrząknął - ale jeśli chodzi o pytanie laski, czy zostanie twoją dziewczyną, to raczej za bardzo ci nie pomogę. Poszukaj w gazetach dla nastolatek. - Sam Asher co prawda był z Ziną, ale u nich wyszło to jakoś samo z siebie - spotykali się, sypiali ze sobą, spędzali ze sobą kupę czasu, aż ktoś z ich wspólnych znajomych ogłosił na którymś melanżu, że są parą. Ot, wyszło w praniu.
I wyglądało na to, że chociaż chciał wykrzyczeć komuś to dziwne ,,coś" co poczuł w towarzystwie nieznajomej, to gdy przyszło co do czego, słowa jakoś ugrzęzły mu w gardle. Może dlatego, że w gruncie rzeczy nigdy nie zależało mu na tym, by spotkać kogokolwiek drugi raz, tak bardzo jak teraz?
- Jak niby mam ją znaleźć, Billy? Mam koczować pod klubem, w którym ktoś dorzucił jej coś do drinka i liczyć na to, że jednak się pojawi? - mruknął, bo wydawał mu się to kompletnie irracjonalny pomysł. Nie wspominając już o tym, że Bambi była przekonana o jego winie w tej całej sytuacji i prędzej wezwałaby policję, niż dała się gdzieś zaprosić. - Wie, gdzie mieszkam, więc teraz wszystko w jej rękach - stwierdził, wzruszając delikatnie ramionami. Nie chcąc jednak specjalnie się smucić, zamoczył dłoń w wodzie i przeczesał nią, póki co jeszcze suche, włosy. Deska tak spokojnie dryfowała na wodzie, że chwilowo stracił nadzieję na większą falę. - To urocze, że tak myślisz, ale ja jestem praktycznie przekonany, że ona już dawno straciła nadzieję na synową - rzucił z rozbawieniem, kręcąc delikatnie głową.

Billy Harrington

[Billy Harrington]

Wiedział przecież czym brat się zajmuje. Bardziej chodziło mu o konkretną osobę, która go wyciągnęła z więzienia skoro to nie był on. Swoją drogą powinien się na niego obrazić, bo pewnie Asher byłby pierwszą osobą którą poprosiłby o pomoc za kratkami, a on co? Zapomniał o ukochanym bracie, który leciał mu pomóc w każdej chwili, nie licząc momentów intymnych z których żadna siła by go nie wyciągnęła. — Ustawiłeś się na tych studiach. Chociaż myślałem, że częściej trzeba będzie Cię wyciągać z paki, braciszku. — stwierdził, marszcząc nos kiedy ten poczochrał mu włosy. No to już zniewaga! — Ej! Cały ranek je układałem! — mruknął niezadowolony, próbując doprowadzić fryzurę do porządku. Przynajmniej prowizorycznie, bo i tak woda całkiem wszystko zniszczy. Dobrze, że nie puszyły mu się od niej, bo wyglądałby jak pudel ze swoimi loczkami, które zwykle prostował i mógł ułożyć jak człowiek. — O nie, od tego trzymam się z daleka. Tam są tylko porady o tym jak uprawiać seks i wyznać chłopakowi, że jest się dziewicą. Nic dla mnie. I nie pytaj skąd wiem. — westchnął, kręcąc głową. Raz czy dwa z nudów zajrzał do tej rubryki za czasów nastoletnich i wątpił, żeby problemy obecnych nastolatków różniły się aż tak bardzo. Poza tym nie będzie brał porad z podrzędnych czasopism, które teraz nadawały się jedynie na podpałkę. Chyba będzie musiał zapytać się o to kogoś bardziej doświadczonego. Nie chciał przecież zapytać jej o to leżąc na kanapie w dresach. Nie były to oświadczyny czy dzień ślubu, ale zależało mu na tym, żeby chociaż czasem wspomniała ten dzień z uśmiechem.
— Kombinuj. Ja byłem skłonny przejść całe miasto i rozpoznać Mię po głosie i zapachu. Dla kogoś takiego warto poruszyć niebo i ziemię. — stwierdził, zerkając na brata. — Słyszysz mnie? Gadam jak jakiś pieprzony romantyk z książek, które czytały dziewczyny na studiach. I najśmieszniejsze jest to, że wcale mi to nie przeszkadza. — przyznał, parskając śmiechem. Miłość chyba naprawdę namieszała mu w głowie. Kiedyś ich rozmowy były o cyckach, seksie i prześciganiu się kto więcej lasek zaliczył w życiu, a teraz jakiś romantic vibe się załączał. Przepadł. Po prostu przepadł z miłości.
— Nie sądzę. Ostatnio przez telefon chyba z godzinę próbowała zgadnąć imię dziewczyny z którą się spotykam. Ale twardo udawałem, że nikogo takiego nie ma, bo chcę jej ją przedstawić osobiście. Nie chcę, żeby się nakręcała i zamawiała ekipę sprzątającą bo przecież nie przyjmie przyszłej synowej w brudnym domu. No i sama musi zrobić na niej wrażenie, żeby wiedziała do jakiej świetnej rodzinki kiedyś dołączy, więc lepiej uważać. — rzucił w jego stronę, machając nogami w wodzie. Mamusia była niepozorna, ale nie wiadomo co za myśli kłębiły się w jej głowie. Pewnie jakby poprosił ją o pomoc w czymś związanym z randką już zarezerwowałaby salę na wesele i wybierała dekoracje. Była kochana, ale czasem z tym przesadzała. — Nasza rozmowa pewnie będzie teraz przypominać tę naszych dziadków, ale jak tam w robocie? Trafił Ci się już ktoś kogo chcieli zamknąć za kradzież batonika? — zapytał, odchylając się do tyłu i opierając rękami o deskę. Skoro nie było fal mogli sobie chwilę porozmawiać to może czas im szybciej minie i będą mogli serio poszaleć jak za dawnych czasów.

Asher Harrington

[Asher Harrington]

Szczerze mówiąc, on też od zawsze sądził, że będzie go trzeba wyciągać z paki znacznie częściej. Jako adwokat sam dziwił się temu, że przez tyle czasu udało mu się uniknąć więzienia za przewinienia, których dopuszczał się na co dzień, ale jako Asher Harrington - arogancki, odbierający wszystko jak atak i impulsywny dupek - był po prostu zadowolony z tego, że wybrał sobie ten, a nie inny zawód. Przedstawiciele prawa wcale nie byli święci, szczególnie w Ameryce - za to nie dało się ukryć, że mieli specjalne traktowanie, więc jeśli ktoś potrafił skorzystać na swoim zawodzie, cóż, dobrze dla niego! On nie był prawnikiem z powołania, więc korzystał na czym tylko mógł.
- Chyba nie radzę sobie najgorzej - rzucił luźno, puszczając do Billy'ego oczko i przesuwając dłonią po wodzie, by jakoś ruszyć się do przodu. Najgorzej może nie, bardzo źle już tak, ale tym nie musiał mu się przecież chwalić. - I nie chcę wiedzieć, skąd to wiesz. Wiem za to, że do wyznania, że jest się dziewicą nie potrzeba nawet nic mówić, bo większość facetów jest w stanie to wywnioskować - zauważył, zresztą naprawdę tak twierdził i parsknął cicho.
Wiadomo, wyjątek stanowi regułę, ale sam miał okazję... zresztą, nieważne. To czyniło z niego jeszcze większego palanta, niż ten, za którego się uważał, a o to było ciężko. Jedna, odwieczna linia obrony - zawsze stawiał sprawę jasno, o.
Poza tym - kompletnie przestał o tym myśleć, gdy jego brat wrócił do tematu Mii i Bambi. Asher zmarszczył niejednoznacznie nos, bo choć chciałby odszukać ją po zapachu (a pachniała całkiem ładnie), to chyba jednak nie zareagowałaby na coś takiego zbyt pozytywnie. Westchnął więc ciężko, nie odwołując się już do samego szukania kobiety, która wzięła go za zwyrodnialca, a zamiast tego odwołać się do ich mamy.
- Kiedyś myślałem, że nasza mama będzie zajebiście wymagająca, jeśli chodzi o nasze przyszłe żony - potwierdził, zerkając na niego i ledwie powstrzymując się u śmiechu - ale z czasem zrozumiałem, że ona po prostu marzy, żebyśmy znaleźli kiedyś jakiekolwiek - dodał, zdobywając się wreszcie na krótkie parsknięcie. Chociaż, gdy tak dłużej o tym myśleć, Bambi była śliczna, pewna siebie, pyskata i zdawała się w ogóle nie zwracać uwagi na jego wygląd czy apartament, który świadczył o tym, że jakąś tam kasę miał. Już to czyniłoby ją niezłą kandydatką w oczach mamy Harrington. - W robocie? - powtórzył, nie do końca wiedząc, co powinien mu mówić, a czego nie. Ostatnio wybronił swojego własnego dilera, ale tym raczej nie powinien chwalić się Billy'emu. - Nudno. Wcześniej było trochę ciekawiej, bo dali mi do pilnowania stażystkę, córkę jakiegoś super-znanego prawnika i przyznaję, dała mi trochę w palnik - mruknął, uśmiechając się na samą myśl o Pandzie. Ona też była kozacką dziewczyną. - A u ciebie co? W ogóle, masz jakieś ploty dotyczące kogoś z rodziny? Przyznaję się, jestem w tyle - zapewnił, unosząc dłonie w obronnym geście. Coś tam słyszał, że Jake ma dziewczynę i coś tam słyszał, że Katie ma problemy z jakimś kolesiem, ale w gruncie rzeczy nie wiedział prawie nic.

Billy Harrington

[Billy Harrington]

— No ale najwidoczniej nastolatki są na tyle głupie, że dalej muszą pytać o radę w tej sprawie podrzędnych dziennikarzy. Pewnie byłby zdziwione, że my sobie radziliśmy bez tego. — rzucił, uśmiechając się łobuzersko. W sumie z Asherem w czasach młodości byli na tyle obeznani w tych sprawach, że mogliby normalnie otworzyć jakaś poradnię jak w Sex Education i zbierać na to hajs. Bardziej opłacalne niż gazetki gdzie co dwa tygodnie pisali praktycznie o tym samym.
— No tyle lat nie przyprowadzaliśmy do domu żadnej panny w której mogłaby chociaż zobaczyć przyszłą synową, więc teraz nie ma żadnych wymagań. Co jest dobre, bo nie będzie ich porównywać do nikogo i od wejścia je pokocha. — przyznał, drapiąc się po karku. On jakoś nie szalał w wymaganiami. Laska po prostu powinna był ładna, bo co go obchodzi co studiuje i skąd ma kasę na ciuchy jak jest tylko laską na jedną noc. A u Mii wszystko chciał wiedzieć. Jak mieszka, co studiuje, jaka jest jej rodzina, jakie ma plany na przyszłość. Jakby szukał w tych planach miejsca dla siebie, które mógłby zająć w jej życiu. No zwariował chłopak i trudno mu było chociaż dopuścić do głowy myśl, że ona kiedyś znajdzie sobie młodszego albo bardziej ambitnego, ale póki co żył chwilą licząc jedynie na to, że ta zgodzi się, żeby ich związek był czymś oficjalnym. I wtedy dopiero przyjdzie czas na poznanie mamusi. Modlił się tylko w duchu, żeby nie wystraszyła dziewczyny swoim zapałem i sugestiami, że jak już go złapała powinna go usidlić w każdy możliwy sposób. Młodsza się nie robiła i tylko ona ze swoich koleżanek nie miała jeszcze wnuków.
— Mówisz? Takie panienki pewnie są mega rozpieszczone. — nie przepadał za takimi. Myślały, że jak mają sławnego tatusia to wszystko im wolno i robisz za ich niewolnika. Dlatego unikał takich jak ognia. — U mnie w porządku. Nuda jak zwykle, że większość pracy siedzę w telefonie. — wzruszył ramionami. — Ploteczki? Hmmm… Jake wrócił do Charlotte, ale powinien teraz dostać od niej kopa za picie alkoholu. Ryker uciekł do Tybetu, a Jackson spotyka się z Norą. I Katie znowu spotkała tego chujka co zrobił jej dziecko. Chyba tylko tyle mi wiadomo. — dodał, zerkając na brata. Co prawda znał tylko szczegóły, bo niewiele się dowiedział o rodzinnych związkach na grillu z którego dość szybko się zwinął razem z Mią, a reszta to z smsów. Ale Harringtonowie byli jak Harrington — prędzej czy później czeka ich rodzinny obiad gdzie dowiedzą się wszystkiego.
W końcu dopisało im szczęście, bo fale robiły się coraz większe. Poplotkował jeszcze chwilę z bratem, pozwalając im się bardziej rozwinąć i w końcu oboje ruszyli w ich stronę, żeby móc po chwili wskoczyć na deskę i dać się ponieść fali. Jak zwykle braterska rywalizacja pewnie również się tam wkradła.

Asher Harrington

[Asher Harrington]

Jakby nie patrzeć, nie można było nie zgodzić się z tym, co przed chwilą powiedział Billy. Pani Harrington niczego na świecie nie pragnęła tak, jak wnuków - a właściwie wnuczki, bo zawsze narzekała, że trafiło jej się dwóch chłopów, w dodatku takich, co to niekoniecznie chcieli się ustatkować - więc Ash był niemal przekonany, że polubi ich partnerki, kimkolwiek by nie były. Swoją drogą, trochę bawiło go to, że nigdy nie miała okazji poznać Ziny, z którą spotykał się niemal przez rok, a mimo wszystko nigdy nie chciała jej zaakceptować. Tłumaczył to sobie tym, że jako matka wyczuwała, że oboje mieli na siebie kosmicznie zły wpływ. Jeśli natomiast chodziło o tajemniczą nieznajomą, której imienia jeszcze nie poznał, jakoś tak czuł, że ze swoim charakterkiem mogła mieć na niego tylko dobry wpływ. To zabawne, że ani trochę się z tym nie pomylił, choć okaże się to dopiero za jakiś czas.
- Jest minimalnie rozpieszczona i nadęta, ale jest też cholernie ambitna, pracowita i pyskata. W sumie ją lubię - przyznał, mrugając porozumiewawczo do swojego brata. Bo owszem, lubił Pandę, choć był bardzo daleki od przyznania tego wprost przed nią samą. - Czyli mówisz, że typowy tydzień w pochrzanionej rodzince Harringtonów, co? - Zmarszczył brwi, bo nie zdziwiło go praktycznie nic z tego, co powiedział. Nawet to, że Ryker wyjebał do Tybetu, bo nikt w tej rodzinie do normalnych nie należał. Jedni ćpali, inni pili, a jeszcze inni spierdalali do Tybetu, by udawać Brada Pitta przez siedem lat. - Może lepiej odpuścmy sobie rodzinne ploteczki. Tak dla własnego spokoju ducha - doradził.
Potem faktycznie oboje skupili się już czysto na surfowaniu, bo wiatr wreszcie zaczął z nimi współpracować, a fale robiły się większe z minuty na minutę. Kłopot w tym, że udało im się tak pobawić może z piętnaście minut, zanim Asher dostrzegł w oddali coś, co przestraszyło go jak nic nigdy w życiu.
- Kurwa, rekin!
I tylko tyle zdążył wykrzyczec, zanim zwierzę zaczęło - albo tak mu się wydawało - płynąć w ich stronę, a on z Billy'm spierdolili z wody szybciej, niż byłoby to możliwe w jego najgłębszych snach. Na szczęście, udało im się to i nawet zachowali po dwie nogi i ręce, ale trzeba przyznać, że dzień można było zaliczyć do godnych zapamiętania!

//zt x2

Billy Harrington