Cara miała naprawdę nietypowe spojrzenie na świat, a zatem zdarzało się, że zachowywała się tak, jakby była szalona. Nie wszystkie jej pomysły uchodziły za normalne, mało tego, znaczna ich część wydawała się być po prostu głupia. Z tego jednak sprawy sobie nie zdawała, a może po prostu nie chciała jej sobie zdawać? Funkcjonowała wedle własnych zasad, które odbiegać mogły od standardowych zachowań, ale dzięki temu żyła w zgodzie z samą sobą, co cieszyło ją, nawet jeżeli w oczach osób postronnych uchodzić mogła za dziwaka. Całe szczęście, że należała do grona tych osób, które nie miały zamiaru przejmować się cudzą opinią, no może za wyjątkiem tych kilku osób, na których naprawdę jej zależało. Wracając jednak do tych nietypowych, dziwacznych zachowań, które Cara niekiedy wykazywała, tym razem nie było inaczej. Już kilka dni temu zauważyła, że w okolicy jej chatki coraz częściej kręcił się jeleń, którego pewien czas temu obserwowała, co początkowo naprawdę ją ucieszyło. Miała bowiem okazję do dokończenia portretu, który porzuciła przed kilkoma tygodniami. W końcu zrealizowała swój plan, ponownie napełniła też prowizoryczny paśnik, który nadal zajmował miejsce na środku jej podwórka. To najwyraźniej było dla niej za mało. Prędko ubzdurała sobie coś więcej, dochodząc do wniosku, że zwierzę wydawało jej się jakieś osowiałe i osamotnione. I właśnie dlatego zdecydowała się przygarnąć je pod swój dach. Co ciekawe, zwabienie jelenia do domu nie było aż tak trudnym zadaniem. Wystarczyła odrobina jedzenia, a ten prędko za nim powędrował. Ciężko jednak stwierdzić jak tak właściwie Cara wyobrażała sobie funkcjonowanie z nowym współlokatorem, ale z całą pewnością nie podejrzewała, że kiedy tylko wyjdzie z domu, ten… no w zasadzie przestanie domem być. Gdy dzisiejszego popołudnia wróciła z zakupów, wnętrze jej chatki wyglądało tak, jakby grasował w nim demon świeżo uwolniony w egzorcyzmach. Zwierzak zasiał w niej prawdziwy chaos, dlatego teraz Cara musiała tam posprzątać. Uprzednio musiała jednak wyciągnąć Dudleya na zewnątrz, co tym razem nie było już tak łatwe, jak zaciągnięcie go do środka. Prawdę powiedziawszy próby te pochłonęły tyle jej wolnego czasu, że całkowicie straciła jego rachubę, nawet nie zauważając, że dobiegać zaczęła godzina, na którą umówiona była z blondynem. Zamiast jakkolwiek się do tego spotkania przygotować, Cara sterczała właśnie na ganku, wymachując w powietrzu dorodną marchewką i jednocześnie zagrzewając do wyjścia jelenia, który zdawał się zupełnie nie zwracać na nią uwagi.
a
Cara miała naprawdę nietypowe spojrzenie na świat, a zatem zdarzało się, że zachowywała się tak, jakby była szalona. Nie wszystkie jej pomysły uchodziły za normalne, mało tego, znaczna ich część wydawała się być po prostu głupia. Z tego jednak sprawy sobie nie zdawała, a może po prostu nie chciała jej sobie zdawać? Funkcjonowała wedle własnych zasad, które odbiegać mogły od standardowych zachowań, ale dzięki temu żyła w zgodzie z samą sobą, co cieszyło ją, nawet jeżeli w oczach osób postronnych uchodzić mogła za dziwaka. Całe szczęście, że należała do grona tych osób, które nie miały zamiaru przejmować się cudzą opinią, no może za wyjątkiem tych kilku osób, na których naprawdę jej zależało. Wracając jednak do tych nietypowych, dziwacznych zachowań, które Cara niekiedy wykazywała, tym razem nie było inaczej. Już kilka dni temu zauważyła, że w okolicy jej chatki coraz częściej kręcił się jeleń, którego pewien czas temu obserwowała, co początkowo naprawdę ją ucieszyło. Miała bowiem okazję do dokończenia portretu, który porzuciła przed kilkoma tygodniami. W końcu zrealizowała swój plan, ponownie napełniła też prowizoryczny paśnik, który nadal zajmował miejsce na środku jej podwórka. To najwyraźniej było dla niej za mało. Prędko ubzdurała sobie coś więcej, dochodząc do wniosku, że zwierzę wydawało jej się jakieś osowiałe i osamotnione. I właśnie dlatego zdecydowała się przygarnąć je pod swój dach. Co ciekawe, zwabienie jelenia do domu nie było aż tak trudnym zadaniem. Wystarczyła odrobina jedzenia, a ten prędko za nim powędrował. Ciężko jednak stwierdzić jak tak właściwie Cara wyobrażała sobie funkcjonowanie z nowym współlokatorem, ale z całą pewnością nie podejrzewała, że kiedy tylko wyjdzie z domu, ten… no w zasadzie przestanie domem być. Gdy dzisiejszego popołudnia wróciła z zakupów, wnętrze jej chatki wyglądało tak, jakby grasował w nim demon świeżo uwolniony w egzorcyzmach. Zwierzak zasiał w niej prawdziwy chaos, dlatego teraz Cara musiała tam posprzątać. Uprzednio musiała jednak wyciągnąć Dudleya na zewnątrz, co tym razem nie było już tak łatwe, jak zaciągnięcie go do środka. Prawdę powiedziawszy próby te pochłonęły tyle jej wolnego czasu, że całkowicie straciła jego rachubę, nawet nie zauważając, że dobiegać zaczęła godzina, na którą umówiona była z blondynem. Zamiast jakkolwiek się do tego spotkania przygotować, Cara sterczała właśnie na ganku, wymachując w powietrzu dorodną marchewką i jednocześnie zagrzewając do wyjścia jelenia, który zdawał się zupełnie nie zwracać na nią uwagi.
mów mi/kontakt
m.
a
W ciągu ostatnich kilku miesięcy River miał okazję dowiedzieć się całkiem dużo na temat nietypowego podejścia do życia Cary. Z początku budziło w nim ono znacznie większe zaskoczenie niż było z tym obecnie, ponieważ blondyn zdążył się do tego przyzwyczaić, chociaż wciąż zdarzały się sytuacje, którymi potrafiła wprawić go w osłupienie i podobnie miało być również dziś, ale do tego dojdę niebawem. Prawdę powiedziawszy Caulfieldowi podobała się w Carze jej nietypowość i nie potrafił sobie wyobrazić tego, żeby mogła przestać robić rzeczy, na które przeciętny Kowalski mógłby spoglądać krzywym okiem. Z jego perspektywy było to integralną częścią jej osobowości i bez tego Cara przestałaby być Carą, przynajmniej tą, którą on już całkiem dobrze znał i dla której… Cóż, stracił głowę. To stało się dla niego jasne i nie próbował temu zaprzeczać, ani nawet nie chciał już z tym walczyć. Nie tylko dlatego, że wiedział, iż było to bezcelowe, ale ze względu na to, że przestał widzieć w tym coś złego. Miał prawo obdarzyć ją uczuciami, była przecież uroczą i zabawną, a przede wszystkim niezwykle interesującą i zaskakującą kobietą, której zawsze było mu mało… A pewne problematyczne aspekty, cóż, dalej mu ciążyły, ale miał nadzieję je wyjaśnić i nie traktować jako przeszkodę, która miałaby odebrać mu tak wyjątkową kobietę. Nie chciał z niej rezygnować, na pewno nie z takiego powodu, co do tego nie miał już żadnych wątpliwości. Chciał, żeby była częścią jego życia i pogodził się również z tym, że być może jego uczucia będą wyłącznie jednostronne, chociaż po ich ostatniej wyprawie zastanawiał się nad tym czy aby na pewno nie były odwzajemnione. Nie chciał zapędzać się z pewnymi wnioskami, ale uznał, że powinien się lepiej tej kwestii przyjrzeć i jeśli znów dostrzeże coś obiecującego, zamierzał coś z tym zrobić. Ale to są plany na przyszłość, a na razie chciał po prostu kolejny raz rozerwać się w jej towarzystwie. Caulfield punktualnie zjawił się w okolicy jej domu i kiedy zauważył przed nim kobietę, chciał ją zawołać, ale powstrzymała go przed tym zastana scenka. Kiedy usłyszał jej nawoływania, był szczerze skonsternowany. No nic, zamiast stać i przyglądać się jej, lepiej będzie jak ruszy się z miejsca i po prostu zapyta ją o to, co tym razem próbowała zrobić. I właśnie z takim zamiarem podszedł do niej i poklepał ją po ramieniu przeciwnym od tego, obok którego się ustawił. A zanim zdążył się odezwać, kątem oka zerknął na wnętrze jej domu, gdzie dostrzegł jelenia, co zdecydowanie nie było widokiem, którego mógłby się spodziewać. - To twój gość? - odezwał się ni z tego ni z owego i posłał jej pytające spojrzenie, licząc na wyczerpujące wyjaśnienie.
mów mi/kontakt
meh
a
Dla Cary uczucia, którymi go obdarzyła, nadal były kwestią sporną. Niby nie chciała doszukiwać się w nich niczego niewłaściwego, ponieważ niejednokrotnie zdołały sprawić, że czuła się w jego obecności naprawdę dobrze, ale przyjemność ta nie ujmowała temu, jak niewłaściwe byłoby danie im ujścia. Nie chciała okazywać mu swojego zainteresowania, ponieważ w jej głowie nadal kłębiła się myśl o tym, że nie mogła zagwarantować mu tego, że ich historia skończy się szczęśliwie. Mało tego, miała pewność, że jej zakończenie ostatecznie ściągnie na blondyna zawód, a skoro zdawała sobie z tego sprawę już teraz, nie miała prawa niepotrzebnie mieszać mu w głowie. Rzecz w tym, że kiedy River znajdował się obok niej, Langmore pozbywała się resztek zdrowego rozsądku. Sprawiał, że całkowicie traciła dla niego głowę i za każdym razem próbowała znaleźć sobie powody, dla których ich bliskość wcale nie była czymś złym. Tłumaczyła sobie w ten sposób własne posunięcia, coraz częściej decydując się na sięganie po więcej. Działało to trochę tak, jakby w jego obecności całkowicie traciła swoją silną wolę i ślepo poddawała się własnym pragnieniom. Co gorsze, Cara nie potrafiła tego pożałować. Ilekroć odnajdywała we własnych działaniach coś niewłaściwego i karciła się za to, dostrzegała również to, że jej złość na samą siebie nie była ani odrobinę szczera. Powoli zatracała się w tym, sprawiając, że pragnienia brały górę nad tym, co wcześniej sobie obiecywała i jeśli chciała zapobiec temu, czego obawiała się najbardziej, powinna jak najprędzej się opanować. I szczerze? Za każdym razem obiecywała sobie, że postąpiła w ten sposób po raz ostatni, a kolejne spotkanie nie będzie obfitować w nic, poza zwykłą, koleżeńską rozmową. Jak można się domyślić, postanowienie to umykało z jej głowy za każdym razem, kiedy Caulfield znajdował się zbyt blisko niej. A skoro o tym mowa, w chwili obecnej Cara była tak zaangażowana we własną potyczkę z jeleniem, że obecność blondyna dostrzegła ze sporym opóźnieniem. Zorientowała się jednak zanim stanął obok niej, dzięki czemu River uniknął starcia z marchewką, którą Langmore nadal wymachiwała, ale nie zareagowała do momentu, w którym zadał jej pytanie. - Wyjątkowo wybredny gość - sprostowała, nie odrywając spojrzenia od jelenia. - Dasz wiarę, że coś musiało mu się tam w środku nie spodobać? - to stwierdzenie padło z jej ust ze szczerym niedowierzaniem. Choć jej gust również można było określić mianem nietypowego, Cara zupełnie nie rozumiała jak komuś mógłby on nie odpowiadać. - Kiedy kulturalnemu jeleniowi coś się nie podoba, po prostu przestaje na to patrzeć. Bałagan robi tylko niekulturalny jeleń. Dudley’owi natomiast wyjątkowo brakuje ogłady - choć wyjaśnienie to niby kierowane było w stronę Rivera, Langmore i tak nie oderwała oczu od jelenia. Nie ulegało wątpliwości, że próbowała właśnie go skarcić, co i tym razem nie przyniosło zamierzonego skutku. Zwierzę nadal stało w dotychczasowym miejscu i nic nie wskazywało na to, aby w najbliższym czasie planowało się stamtąd ruszyć. - No chodź tu, cholerny uparciuchu - jęknęła już wyraźnie sfrustrowana, kolejny raz machając w powietrzu marchewką.
mów mi/kontakt
m.
a
I przez to, że coraz trudniej jej było ukrywać własne uczucia, a co za tym szło, pozwalała sobie na to, żeby sięgać po coraz większą bliskość, River coraz więcej zauważał. Nie jest przecież głupi i chociaż wcześniej został przez nią odrzucony, zaczął zastanawiać się nad tym czy coś z jej strony się nie zmieniło. Może po tamtym pocałunku wszystko sobie przemyślała? Albo dopiero później rozbudziła w sobie jakieś uczucia do niego? Te myśli zaczęły ostatnio krążyć po jego głowie, przez co zaczął zwracać uwagę na jej gesty, które próbował jakoś zdefiniować. Chciał ją lepiej zrozumieć, dowiedzieć się co tak właściwie do niego czuła, jednocześnie samemu znów nie wyrywając się za bardzo do przodu. Obawiał się, że kolejna taka próba mogłaby namieszać między nimi, jeśli znów by się pomylił. Nie chciał tego, dlatego nie zamierzał podejmować tego ryzyka, dopóki nie zyska większej pewności odnośnie jej uczuć. Z tego względu próbował się trochę wycofać, ale to też i jemu nie szło najlepiej, bo nie hamował się kiedy przychodziło do odpowiedzenia na jakiś jej gest lub zainicjowanie czegoś samemu, co może i zdarzało mu się rzadziej niż Carze, ale mimo wszystko wciąż to robił, chociaż miało to wyglądać inaczej. Najwyraźniej za bardzo łaknął jej bliskości, żeby być w stanie jej sobie odmówić, tym bardziej, że dostawał od kobiety nieme przyzwolenie. Gdyby nie ono, na pewno by jej się nie narzucał, a tak przekonany o tym, że nie robił niczego złego, nie potrafił znaleźć argumentu, który przemówiłby za zmianą własnego podejścia. - Może wcześniej go nie słuchałaś i dlatego postanowił przekazać ci to w dosyć ekscentryczny sposób? - zapytał, decydując się na włączenie się w tę grę, nawet jeśli wciąż nie do końca tu wszystko rozumiał i cała ta sytuacja cholernie go dziwiła, bo jak w pierwszej kolejności ten jeleń znalazł się w jej domu? Mogło być tak, że wpakował się tam przez przypadek, ale na ogół przecież te zwierzęta unikają ludzi, więc takie sytuacje są bardzo rzadkie, dlatego nie wiedział czy to aby na pewno o to tutaj chodziło… Tym bardziej, że wiedział jaka Cara jest i doskonale pamiętał, że już zdarzyło jej się spędzać czas z jeleniem, chociaż wtedy zwierzak znajdował się na zewnątrz i wszystko wydawało się normalniejsze. - To przypomina mi sytuację jak któregoś dnia jeleń wpadł do domu moich znajomych przez dach - przyznał ze śmiechem, spoglądając na zwierzaka. - Chociaż wtedy nikt nie próbował wywabić go ze środka za pomocą marchewki - dodał i posłał kobiecie wymowne spojrzenie. Chociaż nie chciał się jej czepiać, nie sądził, żeby to była najskuteczniejsza metoda, co zresztą sama mogła zauważać po skutkach swoich starań.
mów mi/kontakt
meh
a
No i dlaczego miałby doszukiwać się tego na siłę? Jego uczucia, choć splamione tajemnicą, nie musiały prezentować się wcale jak coś niepożądanego. Cara nie znała całej jego historii i niewykluczone, że mogła zareagować źle na tę jej część, która dotyczyła jego siostry, ale fakt ten wcale nie musiał zaważyć na całej ich relacji. Gdyby to Langmore znalazła się na jego miejscu, prawdopodobnie właśnie takiego scenariusza próbowałaby się trzymać. Polubiła go do tego stopnia, że pomimo większych niedociągnięć, wiele zrobiłaby, aby zatrzymać go w swoim życiu. Niestety, ona sama spoglądała na ich relację z nieco innej perspektywy. Choć również szalała za nim i najwyraźniej zupełnie nie radziła sobie z zachowaniem dystansu, w jej umyśle tkwiła świadomość o przeszkodzie znacznie gorszej niż ta, którą skrywał blondyn. Dlatego też nie próbowała w żaden sposób jej przeskoczyć, karcąc się za każdym razem, gdy naginała własne postanowienia. Można stwierdzić, że tkwiła w czymś w rodzaju błędnego koła, ponieważ usilnie próbowała odepchnąć od siebie uczucia, którymi go obdarzyła, a jednocześnie coraz bardziej się im poddawała. - Daj spokój, jelenie nie mówią - rzuciła i w końcu przeniosła spojrzenie na blondyna, spoglądając na niego tak, jakby powiedział właśnie najbardziej niedorzeczną rzecz na świecie, jednocześnie zupełnie ignorując fakt, że jeszcze przed momentem sama nie brzmiała lepiej. Zaraz jednak na jej twarzy wymalowało się szczere zaskoczenie. Gdy Caulfield wspomniał o dachu, Cara uniosła obie brwi ku górze i tym razem to ona posłała mu pytające spojrzenie. Powiedzmy sobie szczerze, o jeleniach wpadających przez dach słyszało się jeszcze rzadziej niż o tych, które demolowały ludzkie mieszkania. Nie była to przecież sytuacja aż tak odklejona od rzeczywistości, no może za wyjątkiem tego, że Cara sama zwabiła zwierzę do swojej chatki… to faktycznie nie wydawało się normalne. - W porządku, panie mądraliński - odezwała się, gdy River wyraził własne wątpliwości co do skuteczności jej metod. Wtedy też wyprostowała się i obróciła w jego stronę, krzyżując ramiona na piersi. Marchewką, która nadal znajdowała się w jej dłoni, wskazała na sterczącego w chatce zwierzaka. - Jak ty sobie z nim poradzisz? - zapytała tonem, który jasno sugerował, że w chwili obecnej rzucała mu wyzwanie. I aby było jasne, nie zamierzała mu tego odpuszczać, choć coś mówiło jej, że Caulfield nie będzie miał problemu z podniesieniem rękawicy. Pomimo tego, że sam wydawał się znacznie mniej nieokrzesany niż ona, do tej pory udawało jej się wciągać go we własne, często dość głupie przedsięwzięcia, dlatego Cara miała podstawy by sądzić, że i tym razem blondyn jej nie zawiedzie.
mów mi/kontakt
m.
a
Problem w tym, że wcale nie tak łatwo pozbyć się tych obaw z głowy. Miał nadzieję, że zakończenie tej historii będzie znacznie lepsze od tego, które podsuwały mu własne myśli, ale ta nadzieja nie wystarczyła, żeby wyciszyć wszelkie zmartwienia, dlatego też nie potrafił podejść do tematu z pełnym optymizmem. Dopiero kiedy opowie jej o wszystkim, a ich sytuacja się wyklaruje, wtedy być może odzyska spokój i jeśli to jakoś się ułoży, może też z rozbawieniem będzie wspominać to, że niepotrzebnie najadł się wcześniej tyle strachu. Ale co by nie mówić, towarzyszące mu obawy jasno mówiły jak bardzo zależało mu na znajomości z Carą. Gdyby było mu obojętne jak dalej potoczą się ich losy, w ogóle nie przejmowałby się tym wszystkim, a jednak wcale tak nie było. Bardzo cenił sobie to, co udało im się zbudować w ciągu ostatnich miesięcy i cóż, wcale nie mógł dziwić się jej, że tak trudno było jej zwalczyć to, co ją do niego ciągnęło, bo on był w dokładnie takiej sytuacji, choćby chciał, nie mógł nic zaradzić na to jak na niego działała. A przecież próbował! - No tak - odparł z trudem powstrzymując śmiech. Nie zamierzał czepiać się tego, że sama mówiła nie mniej niedorzeczne rzeczy, uznając, że to i tak nie miałoby sensu. Zamiast się o to sprzeczać, wolał potraktować to z przymrużeniem oka i po prostu pożartować, bo od początku właśnie tak traktował tę rozmowę, jako coś żartobliwego. - Później ci opowiem, na razie skupmy się na nim - oznajmił, widząc jej spojrzenie i rozumiejąc do czego zmierzała. Nie miał nic przeciwko temu, żeby opowiedzieć jej tę historię, ale na ten moment kobieta miała chyba poważniejsze zmartwienie i to na rozwiązaniu go powinni się teraz skupić. - Panie mądraliński? - powtórzył po niej i posłał jej pełne politowania spojrzenie, a następnie pokręcił głową. - Pewnie nie masz tu nic, co pomogłoby mi go złapać, więc mogę po prostu narobić w domu hałasu i tak go wypłoszyć - szybko przedstawił swój pomysł i wzruszył ramionami. Może nie był to najbardziej skomplikowany plan, ale to nic, jego zdaniem ta metoda powinna podziałać i spłoszyć zwierzę. Może nie jest to najbardziej przyjazny sposób, bo polega na wystraszeniu jelenia, ale to najlepsze wyjście jakie mieli. Cara sama zdążyła się przekonać, że jedzeniem nie uda jej się przekonać zwierzaka do opuszczenia domu, więc musiała spróbować czegoś innego. Swoją drogą, chociaż zajął się omawianiem planu, nie spuszczał wzroku z jelenia, chcąc go przypilnować i upewnić się, że jeszcze bardziej nie zdemoluje domku Langmore, ani też nie zrobi sobie bądź im jakiejś krzywdy.
mów mi/kontakt
meh
a
Dla Cary uczucia te były czymś wyjątkowo frustrującym. Do tej pory nie musiała przecież wzbraniać się przed czymkolwiek i kiedy budziła się w niej sympatia względem czegoś, nie krępowała się po to sięgnąć. Najczęściej poddawała się takim rzeczom, nie zważając na konsekwencje. Przy Riverze nie mogła sobie na to pozwolić. Lubiła go, ale nie mogła dać tej sympatii żadnego ujścia, ponieważ w jej umyśle raz po raz pojawiała się wizja rychłej śmierci. Wiedziała, że zbliżanie się do niego byłoby równoznaczne z narażeniem go na cierpienie, dlatego początkowo próbowała go od siebie odpychać. Upierała się przy tym, że nie dopuści go bliżej siebie i zbuduje między nimi dystans, który obecnie istniał już wyłącznie w jej niedawnych wyobrażeniach. Skopała to. Próbowała podjąć się czegoś, czego nie była w stanie zrealizować, bo z nieznanych jej przyczyn była zbyt słaba na to, aby oprzeć się jego urokowi. Wystarczało, aby znalazł się o kilka milimetrów za blisko, a Langmore całkiem odejmowało rozum, a później… cóż, jeszcze skuteczniej zadomawiał się w jej głowie. A skoro o tym mowa, dziwnym był fakt, że River nie zdołał jeszcze tego rozpracować. Im więcej czasu spędzali ze sobą, tym lepiej zdawał się rozumieć ją bez słów, co miało miejsce choćby teraz. Skoro był w stanie wyczytać z niej, że chciała usłyszeć tę historię, czy naprawdę nie zauważał sposobu, w który na niego patrzyła? Nawet teraz, kiedy zobowiązał się do czegoś tak prostego, jak późniejszy powrót do tematu, Cara odpowiedziała mu uśmiechem, który w jej oczach mieszał się ze szczerym uwielbieniem. - Mhmmm… powinnam jeszcze dodać “panie naburmuszony”? - zapytała, zauważając spojrzenie, które jej posłał. To oczywiste, że nie była w stanie odmówić sobie możliwości zagrania mu na nosie, ponieważ to od niedawna stanowiło jedną z jej ulubionych rozrywek. Nie dlatego, że lubiła robić mu na złość, ale z powodu tego, że podobne przekomarzania prędzej czy później wywoływały na jego twarzy uśmiech, który dla Cary stanowił jeden z najprzyjemniejszych widoków, jakich dane jej było doświadczyć. - Wystraszy się - zauważyła bez chwili zastanowienia. Nie ulegało wątpliwości, że pomimo bałaganu, który panował w jej chatce, Cara chciała dla tego zwierzaka dobrze. Z tego samego powodu zaprosiła go przecież do środka, dlatego nie chciała porywać się do podobnych działań, jeśli te miały być dla zwierzęcia niekorzystne. - Poza tym, w panice może wcale nie pomyśleć o wybieganiu przez drzwi. Co jeśli zrobi krzywdę sobie albo… tobie? - na samą myśl o tym odczuła ścisk w żołądku. Zależało jej na nim, zatem nie chciała, żeby ucierpiał przez jej głupotę. Próbował jej pomóc, więc narażanie go bynajmniej nie wchodziło w grę. - Może po prostu potrzebuje czegoś lepszego niż marchewka? Gdybyś był jeleniem, co wyciągnęłoby cię z domu? - zapytała, traktując tę kwestię całkiem poważnie, zatem tak, oczekiwała od Rivera szczerej i przemyślanej odpowiedzi.
mów mi/kontakt
m.
a
River chyba w końcu był na dobrej drodze do tego, żeby rozpracować to, co Cara próbowała przed nim ukryć. Wciąż starał się podchodzić do swoich podejrzeń z pewnym dystansem, żeby na nic się nie napalać i przypadkiem czegoś sobie nie dopowiedzieć, ale coraz bardziej przekonująca wydawała mu się myśl, że Langmore była nim zainteresowana bardziej niż chciała mu to pokazać. Ale jedna rzecz go zastanawiała, jeśli rzeczywiście tak było, dlaczego to ukrywała? Dlaczego nie chciała przyznać się do tego, skoro on sam wcześniej dał jej jasno do zrozumienia, że nie była mu obojętna i chciał, żeby była dla niego kimś więcej niż tylko koleżanką. W przeciwieństwie do niego, ona nie musiała zastanawiać się nad tym czy powiedzenie mu o swoich uczuciach wyjdzie im na dobre, bo znała jego uczucia i wiedziała, że Caulfield chciałby, żeby ona je odwzajemniła. A skoro tak było, co innego mogło ją powstrzymywać? Ta myśl od niedawna zagnieździła się w jego głowie i wciąż nie mógł znaleźć dla niej żadnej odpowiedzi, nie miał nawet cienia podejrzeń co mogło za tym stać. - Coś jeszcze? - zapytał, sprzedając jej pstryczka, a tuż po tym rzucając jej tylko przelotny uśmiech z jedną brwią uniesioną żartobliwie. Nie potrafił złościć się na nią o to, że próbowała mu dokuczać. Tymi przytykami udawało jej się raczej osiągać zupełnie odwrotny efekt, bo blondyn był nimi jedynie rozbawiony, co zresztą widać na załączonym obrazku. - Nie wiem, może jakieś zioła? Pachną intensywniej niż marchewka, więc może na nie zwróci większą uwagę - podzielił się pierwszą myślą, która pojawiła się w jego głowie, wcześniej wysłuchawszy powodów, ze względu na które postanowiła odrzucić jego propozycją. On jednak nadal był zdania, że było to znacznie lepszym rozwiązaniem niż próby wywabienia go jedzeniem, bo te wcale nie musiały podziałać, szczególnie jeśli zwierzę było już najedzone. - Chociaż nadal uważam, że lepiej byłoby go stamtąd po prostu wypłoszyć. Wystraszy się, to prawda, ale jeśli dobrze go naprowadzimy, nic nie powinno się stać. Masz duże okna i drzwi, wystarczy je pootwierać i jeleń najpewniej ruszy w stronę lasu, żeby gdzieś się ukryć - przyznał i wzruszył ramionami, bo nie zamierzał upierać się przy tym pomyśle, jeśli kobiecie on w ogóle nie leżał. Po prostu chciał jeszcze dokładniej opisać jak sam to widział, żeby miała pełny obraz jego wizji i jeszcze raz się nad tym zastanowiła, bo ten sposób miał większe szanse na powodzenie niż kombinowanie z kuszeniem jelenia jedzeniem.
mów mi/kontakt
meh
a
Powodów podobnego zachowania mogło być wiele. Choć uczucia wydawać mogły się względnie prostą sprawą, w rzeczywistości pociągały za sobą ogrom komplikacji. Ludzkie intencje nie zawsze były tak oczywiste i czyste jak przed kilkudziesięcioma laty. Miłość często zawodziła, podobnie zresztą jak zaufanie skierowane w stronę niewłaściwej osoby. Cara nie doświadczyła czegoś podobnego, ponieważ do tej pory nie przeżyła jeszcze prawdziwego zakochania, ale jej ostrożność nie powinna wydawać mu się czymś dziwnym. Mogła po prostu mieć problem z otworzeniem się na drugą osobę w aspekcie uczuciowym, co w obecnych czasach nie było przecież rzeczą niespotykaną. Mało tego, powtarzało się tak często, że w pewnym sensie zakrawać mogło już o nową normalność. I może po części ten strach również odgrywał jakąś rolę w jej postanowieniach. Może nie chciała trzymać się z dala od niego tylko przez wzgląd na chorobę, która wymagała od niej leczenia, którego Cara nie chciała się podjąć. I możliwe też, że strach ten powoli odpuszczał, dlatego uczucia Langmore coraz usilniej próbowały przebić się na powierzchnię. - Mogłabym tak w nieskończoność - odparła, a pod wpływem jego dotyku lekko zmarszczyła nos. Nie kłamała, choć w sumie chodziło tu nie tyle o dalsze wymienianie podobnych określeń, a zwyczajnie wygłupianie się z nim w ten sposób. Choć samo myślenie o tym wydawało jej się być nie w porządku, Cara nie miałaby nic przeciwko temu, aby jej codzienność już zawsze wyglądała w ten sposób. Wiedząc, że nie mogła po to sięgnąć, musiała zadowolić się sporadycznym droczeniem się z nim, co na chwilę obecną może nawet jej wystarczało. - Nie, straszenie go nie wchodzi w grę - zaprotestowała stanowczo. Znała siebie, miała zatem świadomość tego, że nie potrafiłaby wybaczyć sobie podobnego zachowania. Troszczyła się o to zwierzę i nie chciała mu zaszkodzić, poza tym… naprawdę obawiała się, że przestraszony jeleń mógłby przy okazji zrobić krzywdę blondynowi. - Ale otwarcie okien to dobry pomysł. Może jeśli zajmiemy się sprzątaniem, w końcu będzie miał nas dość i sam sobie stąd pójdzie? Mogę wystawić też na zewnątrz jego jedzenie - i może właśnie od tego powinna zacząć? W końcu zwierzę w końcu zgłodnieje i będzie zmuszone gdzieś tego pożywienia poszukać. - Chodź, musisz mi pomóc. W niektórych miejscach trzeba zamalować ściany - chwyciła Caulfielda za nadgarstek i pociągnęła go w środek chatki, która w chwili obecnej wyglądała tak, że Cara nie miała pojęcia od czego powinni to porządkowanie zacząć. Nie miała też pewności czy w ogóle wystarczy im na to czasu, ale cóż… kiedy nie miała go obok, zasypianie i tak przychodziło jej z trudnością, zatem na sprzątanie mogła poświęcić jeszcze całą noc.
mów mi/kontakt
m.
a
Być może zwiodła go jej otwartość, którą na ogół charakteryzowała się? Dała mu się poznać jako osoba, która wie czego chce i nie boi się po to sięgać, dlatego trudno było mu uwierzyć, że mogłaby czegokolwiek się obawiać. Wykreowała przed nim obraz osoby silnej i pewnej siebie, więc to chyba naturalne, że z marszu przypisywał jej cechy i zachowania, które najwyraźniej nie wpisywały się w jej kanon, ale tego nie mógł wiedzieć. Nie znał jej aż tak dobrze, bo nie pozwoliła mu poznać się od tej strony. Ta była mu zupełnie obca i dopóki Langmore sama nie uzna, że chce przed nim odkryć tę część siebie, on się o niej nie dowie, zresztą podobnie było z jej uczuciami. Mógł snuć przypuszczenia, ale dopóki ona ich nie potwierdzi, nie będą niczym więcej niż przypuszczeniami, dlatego też poruszał się po tym gruncie bardzo ostrożnie, nie chcąc popełnić kolejnego błędu. - Na razie poprzestańmy na tym - oznajmił i mrugnął do niej, kolejny raz posyłając jej uśmiech. Określenie “na razie” było tutaj istotne, ponieważ River lubił wygłupiać się z Carą i nie miał nic przeciwko kontynuowaniu tego. Mało tego, chciał tego, ale cóż, na razie mogli przystopować z wymyślaniem złośliwych określeń dla niego, tym bardziej, że mieli ważniejsze sprawy na głowie. Jeleń wciąż tutaj był i musieli jakoś wyprosić go z domu Langmore. A skoro najskuteczniejszy pomysł nie wchodził w grę, musieli zaplanować coś innego. - W porządku - rzucił krótko, bo jak już wspominałam nie zamierzał się z nią kłócić. Jeśli chciała spróbować czegoś innego, on zamierzał dać temu szansę, bo nie chciał namawiać ją na coś, co miałoby wprawić ją w dyskomfort. - Może? Nie zaszkodzi spróbować, jeśli nie spieszy ci się z wyproszeniem nieproszonego gościa - przyznał i wzruszył ramionami, bo to mogło zadziałać. Jeśli w domku nie będzie nic atrakcyjnego, zwierzę powinno się stamtąd zawinąć, więc ten pomysł nie brzmiał głupio. Nie mieli gwarancji, że się uda, ale co szkodzi spróbować? Zanim zdążył zareagować jakoś na jej prośbę, Cara wcześniej pociągnęła go za nadgarstek, a on jak zwykle bez walki pozwolił jej się poprowadzić, z uśmiechem podążając za nią. Kiedy znaleźli się wewnątrz domku, blondyn rozejrzał się, żeby ocenić szkody. - Trzeba tu zrobić trochę więcej niż tylko zamalować ściany - rzucił, a następnie posłał jej wymowne spojrzenie. Nie chciał jej dołować, ale było tu trochę zniszczeń, które wymagało napraw. Na szczęście jemu nigdzie się nie spieszyło i zamierzał jej we wszystkim pomóc. Nie było mowy, żeby zostawił ją samą z tym bałaganem. - I im szybciej się za to zabierzemy, tym lepiej, może wtedy uda nam się skończyć o jakiejś przyzwoitej porze - dodał, aby dać jej do zrozumienia, że mogła na niego liczyć.
mów mi/kontakt
meh
a
Nie zaprezentowała mu tej strony siebie, ponieważ sama jej jeszcze nie znała. Niejednokrotnie fascynowała ją uroda drugiej osoby, jej charakter, a jednak za każdym razem odczucia te dalekie były faktycznemu zauroczeniu czy może nawet zakochaniu, bowiem w przypadku Caulfielda mówić można było już chyba o tym drugim. To, co zrodziło się między nimi, nie było wyłącznie zwyczajnym pociągiem. Cara zdołała obdarzyć go nieco głębszymi uczuciami, które wbrew jej oczekiwaniom wcale nie stanęły w miejscu. Rozwijały się z każdym kolejnym dniem, będąc niczym nieposkromiona lawina, dla której nie było kresu. Przeciwnie do ich przekomarzanek, które River zdecydował się ukrócić. W odpowiedzi na jego słowa, Langmore wzruszyła jedynie ramionami i posłała mu niewinny uśmiech. Straciło to jednak na istocie w momencie, w którym cała uwaga skupiła się na niewychowanym gościu, z którym Cara musiała się uporać. Naprawdę chciała zrobić to jak najprędzej, ale wolała ograniczyć drastyczne środki do minimum. Czy ryzykowała w ten sposób, że jeleń narobi w jej domu jeszcze większego bałaganu? Prawdopodobnie, ale tak długo, jak w ten sposób nie fundowała mu dodatkowego stresu, nie zamierzała się tym przejmować. - Może zrozumie swój błąd i jeszcze się poprawi? - zasugerowała i, co ciekawe, naprawdę sądziła, że to możliwe. Z drugiej jednak strony, Dudley przed chwilą udowodnił jej, że z rozumieniem czegokolwiek ma raczej na bakier, zatem Cara nie powinna nastawiać się na jakikolwiek postęp, ponieważ w ten sposób ściągnąć na siebie mogła wyłącznie rozczarowanie. - Czy ty się czepiasz? - zmarszczyła brwi, zatrzymując się tuż przed nim. Choć chciała sprawiać wrażenie groźnej, nie potrafiła zwalczyć uśmiechu, który błąkał się po jej ustach. Im dłużej ich znajomość trwała, tym gorszą aktorką stawała się w jego towarzystwie, co może w jakiś sposób wiązało się z uczuciami, którymi go obdarzyła? Stopniowo się przed nim odsłaniała, niestety niezupełnie to kontrolując. - To na co czekasz? - poruszyła zaczepnie brwiami i nie odrywając wzroku od jego oczu, powoli zaczęła się cofać. Była już bliska odwrócenia się, ale nadgorliwość zmusiła ją do zrobienia o jeden krok za dużo. W panującym tu bałaganie było to wyłącznie kwestią czasu, zatem nic dziwnego, że Cara w oka mgnieniu potknęła się. Całe szczęście, że zahaczyła o przewrócony fotel i kiedy upadała, wylądowała prosto na nim, mając całkiem miękkie lądowanie. Swoją drogą, zaistniała sytuacja rozbawiła ją do tego stopnia, że Langmore wybuchnęła niepohamowanym śmiechem, a ten, cóż, najwyraźniej poskutkował dokładnie tak, jak początkowe zamiary Caulfielda, ponieważ spłoszone zwierzę w końcu znalazło motywację do opuszczenia jej skromnych progów, tym samym zdejmując z ich barków przynajmniej jeden problem.
mów mi/kontakt
m.
a
On również był przekonany o tym, że te uczucia są dalekie zwykłemu zauroczeniu. Nie miał wątpliwości, że to nie było czymś, co mogłoby w każdej chwili ulecieć lub miało słabe podstawy, ponieważ nie chodziło w tym już tylko o to, że pociągała go wizualnie lub po prostu podobały mu się jej niektóre cechy charakteru. Przez to, że River spędzał z nią coraz więcej czasu, coś, co wcześniej faktycznie było tylko zauroczeniem, miało szansę ugruntować się. Między nimi zbudowała się jakaś więź emocjonalna, która sprawiła, że jego uczucia nie ograniczały się już tylko do pewnych powierzchownych rzeczy, kryło się za nimi znacznie więcej, dlatego też nie potrafił tak łatwo z nich zrezygnować. Tym bardziej, że nie odbierał ich jako coś złego… Te uczucia, choć istniało ku nim kilka przeciwwskazań, wywoływały w nim tylko pozytywne odczucia, co również odgrywało istotną rolę w tym, że nie chciał powiedzieć temu wszystkiemu pas. - Nie wygląda na takiego, który uczyłby się na swoich błędach - popatrzył przez przekonania na jelenia, po czym przeniósł na Carę rozbawione spojrzenie. Niestety w tej kwestii nie mógł podzielać jej entuzjazmu, raczej będąc sceptycznie nastawionym do jakichkolwiek postępów w rozumowaniu w wykonaniu Dudley’a, który cóż… Nie tylko był jeleniem, ale zdaniem Rivera po prostu nie wyglądał na bystrzaka. - Jak mógłbym? - zapytał i chociaż bardzo się starał, nie był w stanie zamaskować uśmiechu, który cisnął mu się na usta. Nie miał pojęcia w czym rzecz, ale najwyraźniej również on aktorsko nie wypadał najlepiej w pobliżu Langmore. Na to jednak na razie nie zwrócił szczególnej uwagi, przez co nie był też w stanie wyciągnąć żadnych wniosków na ten temat, ale to nic. W końcu nie zależało mu na tym, żeby cokolwiek przed nią udawać. Nie, chciał, żeby mogła poznać jego prawdziwe ja, dlatego nie zamierzał przed nią grać i kreować obraz kogoś kim nie był, nawet w przypadku jakichś drobnostek, dlatego nie zamierzał przejmować się tym, że nawet głupie ukrywanie uśmiechu mu przy niej nie wychodziło. - Już rozstawiasz mnie po kątach - rozbawiony uniósł brew, po czym pokręcił głową, a w tej samej chwili wydarzyło się coś, na co nie zdążył w żaden sposób zareagować. Upadek Langmore dostrzegł dopiero w chwili, gdy była już bliska zetknięcia z fotelem, a mimo to jego ciało i tak odruchowo nieznacznie się poruszyło. Zaraz jednak blondyn powstrzymał się przed dalszymi ruchami, widząc, że kobieta miała miękkie lądowanie. A wnioskując po śmiechu, którym wybuchnęła chwilę później, nic nie mogło się jej stać, więc mógł odetchnąć z ulgą i popatrzyć na nią z wymalowanym na twarzy uśmiechem. Przy okazji kątem oka dostrzegł jak jeleń postanowił się ulotnić. - Chyba komuś bardzo nie podoba się twój śmiech - odezwał się i skinął głową w stronę zwierzaka, żeby zwrócić na niego uwagę kobiety.
mów mi/kontakt
meh