Na razie nie mogła mu tego dać. Czegoś brakowało jej do pełni pewności, ale prawdopodobnie była to zaledwie kwestia czasu. Nie był to też problem, którego źródłem mogłaby być ich relacja, bowiem kłopot leżał gdzieś w Carze oraz w fakcie, że do tej pory nie było jej dane do tego stopnia rozwinąć zażyłości z drugą osobą. Musiała więc zrozumieć na czym polegało funkcjonowanie w związku, z czym River z całą pewnością będzie musiał jej pomóc, ale może dzięki niemu stanie się to prostsze? I na pewno bardziej pożądane, bo dokładnie tak, jak Caulfield lubił odkrywać rzeczy związane z nią, w identyczny sposób Cara podchodziła do wszystkiego, co tyczyło się jego. Dlatego też w chwili obecnej nie musieli się tym przejmować. Powinni dać sobie czas na to, aby ich relacja rozwinęła się prawidłowo i, w miarę możliwości, mogli jedynie się w tym wspierać.
Teraz jednak myśli Cary oscylowały nie wokół kwestii romantycznych, a zawodowych, którymi niby nie powinna się martwić, ale z jakiegoś powodu zapewnienie Caulfielda naprawdę ją ucieszyło. Niby nie brakowało jej pewności siebie, nie miała powodów, aby wątpić w to, że radziła sobie dobrze i do tej pory nie była też osobą, która potrzebowałaby zapewnienia, że była lepsza od kogoś innego, miło było usłyszeć coś podobnego, zwłaszcza od osoby, która była dla niej tak ważna. - Może? Ale powinieneś wiedzieć, że drogo się cenię - zażartowała, bo jedynym, czym mógł jej się odpłacić, było jego towarzystwo. Tego, choć miała pod dostatkiem, z jakichś powodów i tak zawsze było jej mało. Usłyszawszy jego późniejsze słowa, Cara jęknęła z niezadowoleniem. - Miałam nadzieję, że w tej kwestii będę mogła liczyć na ulgowe traktowanie - uśmiechnęła się niewinnie, ani na moment nie odrywając od niego spojrzenia. W rzeczywistości nie liczyła jednak na nic podobnego, nie tyle w kwestii ulgowego traktowania, co podobnego rozpieszczania. Choć fakt, że chciał o nią zadbać, był naprawdę miły, Cara mimo wszystko wolała te przedsięwzięcia, którymi zajmowali się razem. Lubiła spędzać z nim czas w pełni angażując się w ich wspólne plany. Niemniej, w drodze wyjątku mogła pozwolić na to, aby dziś wyglądało to nieco inaczej. A skoro o nietypowych sytuacjach mowa, chwilę później żarty zaczęło sobie z nich stroić oświetlenie. Lampa mrugnęła kilka razy i choć ostatecznie nie zgasła, Langmore doskonale wiedziała co to oznacza. - Chyba lepiej będzie, jeśli przygotuję świeczki - odezwała się, powoli odgrzebując się spod koca, aby wyruszyć na misję, która przez wzgląd na jej stan miała nie być wcale taka prosta.
a
mów mi/kontakt
m.
a
I nie ma niczego złego w tym, że na razie nie mogła mu tego dać. Na wszystko przyjdzie czas, a oni rzeczywiście na ten moment mogli skupić się na czerpaniu przyjemności z tego, co mieli już teraz. I to akurat całkiem dobrze szło obojgu, bo nie wyglądało na to, żeby któreś z nich było z jakiegoś powodu niezadowolone. No, przynajmniej do czasu aż River nie postanowił trochę przetestować reakcji Cary, ale na szczęście szybko sprostował to, co miał na myśli. Prawdę powiedziawszy kiedy pierwszy raz zjawił się na jej zajęciach, udało jej się zaskoczyć tym jak dobrze poprowadziła te zajęcia i ile oddania można było w niej dostrzec. Chociaż wtedy znał ją już trochę, nie spodziewał się takich efektów, ale na pewno był nimi mile zaskoczony i to również częściowo stało za tym dlaczego wciąż wracał do studia jogi. A wiedząc też jak zaangażowana w swoją praktykę jogi była Cara, Caulfield tym chętniej chciał poszerzyć wspólnie spędzany na niej czas, decydując się na to, żeby od czasu do czasu oddawali się jej tylko we dwójkę. - Trudno, myślę, że to będzie warte swojej ceny - przyznał szczerze, posyłając jej przy tym uśmiech. Nie bajerował, naprawdę uważał, że czas spędzony z Carą i ona sama są wiele warte i on byłby skłonny wiele dla niej poświęcić. - A mogłabyś mi powiedzieć z jakiej racji? - zapytał wyraźnie zainteresowany i rozbawiony jej sugestią. Był ciekawy tego jak z spróbuje z tego wybrnąć, ale miała to szczęście, że prędko coś innego odciągnęło jego uwagę i to na tym teraz się skupił. Zauważywszy migające światło, uniósł wzrok na lampy i ściągnął ku sobie brwi, dopiero po chwili przenosząc na Langmore pytające spojrzenie. - Nie masz zapasowej żarówki? Może wystarczy tylko wymiana? - zagaił, nie podejrzewając, że to mogą być poważniejsze problemy, które byłyby poza ich kontrolą. Mimo to wystarczyły, żeby odciągnąć go nie tylko od poprzedniego tematu rozmowy, lecz również od dotychczasowego zajęcia jakim było obieranie kolejnych warzyw. Na szczęście czas go nie gonił, więc małe opóźnienie przy gotowaniu zupy nie powinno nikomu zaszkodzić. Swoją drogą, przeszła mu przez głowę myśl, dlaczego po prostu nie powiedziała mu gdzie trzyma te świeczki? Wziąłby je stamtąd, bo ona przecież miała siedzieć pod kołdrą i się stamtąd nie ruszać. Była chora, więc bieganie po domu, gdy nie było takiej potrzeby, nie powinna mieć miejsce. I właśnie te myśli sprowadziły go do wniosku, że gorzej z nią niż z dzieckiem, które posłuchałoby się, gdyby raz mu się coś powiedziało. Dorośli niestety mają to do siebie, że wiedzą lepiej i pewne rzeczy lekceważą.
mów mi/kontakt
meh
a
Wspólnie spędzone chwile były wartościowe nie tylko dla niego, Cara bowiem niejednokrotnie zdołała już dojść do wniosku, że ich znajomość zdołała z naddatkiem wynagrodzić jej tych kilka zmarnowanych żołędzi, którymi cisnęła w niego podczas ich pierwszego spotkania. Cieszył ją również fakt, że Caulfield nie wywiesił wówczas białej flagi, tylko z uporem zażądał wyjaśnienia, bo bez obu tych rzeczy nie znajdowaliby się obecnie w tym miejscu. Można więc przyjąć, że tamto zrządzenie losu było w oczach Cary wyjątkowo fortunne, ponieważ postawiło na jej drodze osobę, bez której nie wyobrażała już sobie własnej codzienności. I teraz, z perspektywy czasu, dostrzegała także to, że odpychanie go było najgorszą decyzją, jaką mogła podjąć. Uszczęśliwiał ją każdym swoim gestem, a z czegoś takiego zdecydowanie nie powinno się rezygnować. Niemniej, na jego słowa odpowiedziała wyłącznie łagodnym uśmiechem. Nic więcej nie trzeba było dodawać, ponieważ decyzja i tak została już podjęta, a Cara skłonna była przystąpić do jej realizacji w każdej chwili. No, może za wyjątkiem obecnej, bo teraz nie czuła się przecież najlepiej. - Naprawdę musimy skupiać się na rzeczach oczywistych? - uraczyła go niewinnym uśmiechem i w zasadzie tylko tyle zdołała zrobić, zanim dopływ prądu nie zaczął sobie z nich żartować. Co się zaś tyczy tego, że Langmore nie poinstruowała go co do położenia świeczek, nie krył się za tym żaden straszliwy sekret. Zwyczajnie nie chciała przeszkadzać mu w dotychczasowych poczynaniach, a samej sobie miała zamiar dowieść, że nie czuła się wcale tak źle. Nie mam pojęcia co pragnęła dzięki temu osiągnąć, ale może miało jej to pomóc w dalszym usprawiedliwianiu się przed sobą w aspekcie tego, że nadal nie powiedziała mu prawdy? - To nie kwestia żarówki. Zawsze tak się dzieje, kiedy są problemy z prądem - odparła, kiedy już zwlekła się z łóżka i w chwiejny sposób wykonała kilka pierwszych kroków. Powoli dobrnęła do kuchennej szafki, przystając tuż obok niego. Wtedy też pochyliła się, aby umożliwić sobie sięgnięcie do dolnych półek. - Lada moment pewnie odetną światło w całej okolicy. Nie wiem dlaczego zawsze robią to wieczorami. Przecież naprawianie czegokolwiek po ciemku nie ma najmniejszego sensu - kontynuowała, wyciągając z szafki kilka podłużnych świeczek, które zaraz położyła na kuchennym blacie. Było to mądre posunięcie, bo w ten sposób uniknęła rozsypania ich, do czego mogło dojść, kiedy się podnosiła. Na skutek gwałtownego ruchu świat zawirował jej przed oczami i przed utratą równowagi uchronił ją wyłącznie fakt, że w ostatniej chwili chwyciła się ramienia Caulfielda. Chyba udawanie nie aż tak chorej nie wychodziło jej jednak najlepiej.
mów mi/kontakt
m.
a
Tak naprawdę wszystkie te doświadczenia powoli prowadziły ich do tego miejsca i chociaż nie każda decyzja z perspektywy czasu mogła wydawać się im dobra, może jednak nawet te gorsze przyniosły im coś dobrego? To przecież niewykluczone, bo nie wiedzieli jak to wszystko potoczyłoby się, gdyby podejmowali inne decyzje, a przecież miejsce, w którym obecnie się znajdowali, obojgu odpowiadało i pewnie nie chcieliby, żeby to w ich wspólnej historii się zmieniło. Dlatego nawet jeśli Cara przez pewien czas go odpychała i sprawiała, że czuł się nieco zagubiony, bo najpierw dawała mu odczuć jedno, żeby później zupełnie się od tego odciąć, to nie potrafił tego wszystkiego żałować. Na jej uwagę nie zdążył już nic odpowiedzieć, bo choć przemknęła mu przez głowę idealna riposta, prędko całą uwagę skupił na migającym świetle, co nie mogło być dobrym znakiem. River założył jednak, że to tylko drobna awaria, być może żarówka była już niemal na finiszu i dlatego płatała im takie figle, ale Langmore pospieszyła mu z wyjaśnieniem, tłumacząc, że to nie pierwsza taka sytuacja i jej źródła powinni szukać gdzieś indziej. - I nie dają wcześniej jakichś ostrzeżeń? - zapytał, bo logicznym wydawałoby mu się, żeby ostrzegali przed ewentualnymi wyłączeniami prądu, jeśli planują jakieś naprawy, niezależnie od tego o jakiej porze. Nie było przecież jeszcze tak późno, żeby zakładać, że ludzie śpią, więc można robić to, na co się ma ochotę. Tak samo jak w dzień, jeśli nawet nie bardziej, dostęp do elektryczności o tej porze był przecież ludziom potrzebny. I chociaż mógłby dłużej oceniać w myślach nieporadność tutejszych fachowców pod względem organizacji, na tym Cara nie pozwoliła mu zbyt długo się skupiać. Gdy chwyciła się jego ramienia, żeby nie utracić równowagi, zaalarmowany tym niespodziewanym szarpnięciem River, od razu spojrzał na kobietę, wyraźnie zaniepokojony tym, co przed chwilą miało miejsce. Momentalnie napiął mięśnie w ręce, na której się podtrzymywała, żeby miała stabilne oparcie, a chwilę później drugą ręką dotknął jej przedramienia. - Hej, wszystko w porządku? - odezwał się łagodnie, nie chcąc na razie wykonywać żadnych ruchów, ponieważ nie wiedział co się działo, a nie chciał, żeby przez jego gwałtowną reakcję coś sobie zrobiła. Jedno było pewne, nie było dobrze i był przekonany o tym, że była to wina jej choroby. Założył, że przez to przeziębienie musiała być osłabiona
mów mi/kontakt
meh
a
To prawda, przebyli długą drogę, aby ostatecznie znaleźć się w tym miejscu i najwyraźniej potrzebowali do tego wszystkich jej elementów. Cara mogła żałować tego, że próbowała go odpychać, ale gdyby nie to, czy w ogóle uświadomiłaby sobie jak ważny dla niej był? Może po prostu brnęłaby w tę znajomość, ponieważ ta sprawiała jej przyjemność, nie doceniając w pełni tego, co miała obok siebie. Obecnie wydawało się to jednak niemożliwe, co zauważyć można było przede wszystkim w sposobie, w jaki na niego patrzyła. Nawet teraz, gdy obserwowała go w trakcie zwykłych, codziennych czynności, na jej twarzy majaczył uśmiech wywołany prostą, ale niebywale istotną rzeczą - jego obecnością. - Jak widać - odparła, lekko wzruszając przy tym ramionami. Była przyzwyczajona do takich numerów, choć początkowo porządnie dawały jej w kość. Teraz jednak nauczyła się czerpać przyjemność z wieczorów spędzonych na czytaniu książki nawet wtedy, kiedy jedynym źródłem światła był znajdujący się obok niej świecznik. Z całą pewnością nie działało to dobrze na jej wzrok, ale były to sytuacje na tyle sporadyczne, że na tę kwestię dało się akurat przymknąć oko. Co się zaś tyczy późniejszych wydarzeń, Cara powinna być mu wdzięczna za czujność. Gdyby nie umożliwił jej przytrzymania się jego ramienia, prawdopodobnie wylądowałaby na podłodze i poobijałaby się jeszcze bardziej, a przecież jej ciało i tak ozdobione było już siniakami. Jeśli w najbliższym czasie chciała pokazać się gdzieś w krótkim rękawku, musiała bardziej się pilnować. - To nic takiego. To cholerne przeziębienie po prostu daje mi się we znaki - odpowiedziała, posyłając mu łagodny uśmiech. Nie czuła się jednak na tyle pewnie, aby puścić jego rękę. Prędko okazało się to właściwym posunięciem nie tylko ze względu na jej problemy z równowagą, ale także dlatego, że już chwilę później oświetlenie całkowicie wysiadło, a w chatce zapanowała ciemność. Nie było zatem mowy o tym, aby Langmore samodzielnie dała sobie radę z przetransportowaniem się do łóżka. - Mówiłam, że gotowanie to głupi pomysł - zauważyła, uśmiechając się kącikiem ust, czego najpewniej dostrzec nie był w stanie. Pomimo nieciekawego samopoczucia, nie czuła się jeszcze na tyle źle, aby być w stanie odmówić sobie droczenia się z nim, co w ostatnim czasie stało się chyba jej pasją.
mów mi/kontakt
m.
a
I dlatego nawet jeśli pewne elementy ich wspólnej przeszłości mogły pozostawiać wiele do życzenia, River nie zamierzał tego rozpamiętywać, ani czegokolwiek żałować. Nieważne jak było, dla niego liczyło się tylko to, jak jest obecnie, a na pewno jest znacznie lepiej niż mógłby to sobie zaplanować. I miał nadzieję, że tak pozostanie, chociaż od czasu do czasu wciąż przypominał mu o sobie ukrywany przed Carą sekret, który prędzej czy później będzie musiał wyjawić. Jednak na razie wciąż nie był na to gotowy, dlatego wszelkie dotyczące go myśli odpychał od siebie, aby po prostu skupić się na pozytywach i czerpać z nich pełnię przyjemności. Nie chciał, żeby cokolwiek mu to zepsuło. Wróćmy jednak do tego, co działo się u nich w tej chwili. Awaria prądu nie brzmiała dobrze. A jeszcze gorzej brzmiało to, że zdarzało się to dosyć często. River krótko mieszkał w tej okolicy, przeważnie chodził spać dosyć wcześnie, więc nie zdarzyło mu się zbyt wiele razy doświadczyć podobnych problemów, ale z uwagi na to, że również mieszkał w tym obszarze, całkiem możliwe, że i na niego czekały takie doświadczenia. To zdecydowanie nie powinno wyglądać w taki sposób i może mieszkańcy powinni coś z tym zrobić? Niewykluczone, że blondyn zastanowi się nad tym poważniej, ale na pewno nie teraz, ponieważ miał inne, znacznie istotniejsze zmartwienia na głowie. Kiedy Cara straciła równowagę, od razu się zaniepokoił, ponieważ to było jasnym znakiem, że jej choroba jest poważniejsza niż chciała mu to pokazać. Była osłabiona i zdecydowanie nie powinna ruszać się z łóżka. Jedyne co powinna zrobić to dobrze wypocząć, żeby odzyskać energię i wykurować się i cóż, wyglądało na to, że będzie musiał tego dopilnować, bo Langmore nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Naprawdę była gorsza niż dziecko. - Gdyby to było nic takiego, podobne sytuacje nie miałyby miejsca. Jesteś chora, Cara i to powinno do ciebie dotrzeć. Musisz odpoczywać, nawet jeśli siedzenie w miejscu sprawia ci problemy - wyjaśnił zupełnie poważnie, ponieważ chciał, żeby przyjęła to do wiadomości i naprawdę zrobiła sobie przerwę od wszystkiego. On był tutaj na miejscu, więc mógł jej ze wszystkim pomóc, a nawet jeśli byłby u siebie… Mieszka niedaleko, więc wystarczyłby jeden telefon i stawiłby się u niej. Rozumiał, że taka bezradność i konieczność polegania na innych może być frustrująca, ale czasami można sobie odpuścić i pozwolić sobie pomóc. - I wszystko jasne… Uknułaś to sobie, żebym nie mógł popisać się swoimi kulinarnymi zdolnościami? - zapytał, również uśmiechając się do niej. - Możesz już iść? - zapytał po chwili, zamierzając odprowadzić ją do łóżka, ale nie chciał jej pospieszać, dlatego zamiast się ruszyć i w ten sposób zarządzić, że pora iść, wolał upewnić się czy Cara jest już gotowa na jakikolwiek ruch, czy może potrzebuje jeszcze chwili. Było ciemno, ale trasa była dosyć prosta, oboje ją znali, więc powinni dać sobie radę bez napotykania problemów.
mów mi/kontakt
meh
a
Gdy jej odpowiedział, usta Cary zacisnęły się w wąską linię. Niby zadawała sobie sprawę z tego, że próbował nabić jej trochę rozwagi wyłącznie w związku z domniemanym przeziębieniem, ale to i tak nie zmieniło faktu, że jego słowa uderzyły w inne miejsce. Jesteś chora, Cara i to powinno do ciebie dotrzeć. Choć nie mógł być tego świadomy, tym jednym zdaniem trafił w najczulszy punkt, na skutek czego Langmore odczuła nieprzyjemny ucisk w piersi. Okłamywała go, w dodatku robiła to w sprawie wyjątkowo niebanalnej i powinna czym prędzej wyznać mu prawdę, ale bała się. Bała się także tego, że może w chwili obecnej wszechświat próbował uświadomić jej, że nieco się zagalopowała. Była chora - nie przeziębiona, chora. I kiedy jeszcze miała taką możliwość, odrzuciła szansę na ratunek, decydując się na spokojne doczekanie własnych dni. Gdy podejmowała tę decyzję, obiecała sobie również, że nie pozwoli nikomu się do siebie zbliżyć, a jednak tę obietnicę złamała i próbowała być w jego obecności szczęśliwa, choć to szczęście całkowicie traciło na znaczeniu w obliczu tego, jak bardzo miała unieszczęśliwić jego. Nagle myśli te spłynęły na nią ze zdwojoną siłą i w oka mgnieniu poczuła, że robi jej się słabo. Niewidzialna dłoń zacisnęła się na jej żołądku, zabijając wszystkie motyle, które on tam rozbudzał. Musiała wybrać - albo powie mu prawdę, albo zachowa się jak skończona egoistka i pozwoli mu wierzyć, że naprawdę było dobrze. I, cóż, wystarczyło zaledwie jedno spojrzenie w jego oczy, aby decyzja została podjęta, tym samym pogrzebując wszystkie szanse Cary na nazwanie się porządnym człowiekiem. - Jak na to wpadłeś? - odparła, kiedy jego kolejny komentarz zdołał odrobinę ją rozluźnić. Nie wyparł z jej umysłu wszelkich obaw, ale przynajmniej przywołał na jej twarz uśmiech, który już tam pozostał. W odpowiedzi na jego późniejsze pytanie lekko skinęła głową, chwilę później uświadamiając sobie, że i tak nie był w stanie tego dostrzec. Nie pospieszyła mu jednak z odpowiedzią, zamiast tego wolną dłoń wyciągnęła przed siebie, chcąc odszukać jego drugie ramię, co nie do końca jej się udało, bowiem ostatecznie jej palce zetknęły się z materiałem jego bluzki gdzieś w okolicy piersi. - Zostaniesz? - zapytała niepewnie, bo zgodnie z tym, o czym wspomniałam wcześniej, nadal nie potrafiła ocenić na jak wiele mogła sobie przy nim pozwolić. - Wszystkie lampy po drodze pewnie i tak już zgasły, poza tym… - zawiesiła się na moment, bo gdzieś tam z tyłu jej umysłu zapaliła się czerwona lampka, którą tym razem zdecydowała się zignorować. Pomimo wcześniejszych obaw, naprawdę nie chciała z niego rezygnować. - Poza tym obiecuję, że nie będę na ciebie kaszleć - a to obiecać mogła mu z ręką na sercu, bo przecież jej choroba, cóż, niewiele miała wspólnego z przeziębieniem.
mów mi/kontakt
m.
a
Nie miał pojęcia, że tym jednym zdaniem trafi w jej czuły punkt. Jedyne co chciał dać jej do zrozumienia to to, że powinna zacząć więcej myśleć o swoim zdrowiu i pozwolić na to, żeby od czasu do czasu inni jej pomagali. Nie pomyślałby o tym, że mógłby w ten sposób wywołać w jej głowie mętlik, którego ukrywanie przed nim szło jej naprawdę dobrze. Swoje zrobił również mrok, który pomógł jej w ukryciu zmiany grymasu, bo ta mogłaby ją zdradzić, choć pewnie River i tak nie domyśliłby się co siedziało w jej głowie, problemu szukając zupełnie gdzie indziej. Nie wiedział nic na temat jej problemów z jej sercem, nawet się tego nie domyślał, ponieważ zupełnie nie było po niej widać, że była poważnie chora. O niczym też nigdy nie wspominała, a nawet dyskretnie nie zasugerowała, dlatego też nie było szansy, aby się w tym połapał. - To nie było takie trudne, cwaniaku - odparł, nie przestając się uśmiechać. A gdyby tylko wiedział, że swoim poprzednim pytaniem udało mu się wywołać na jej twarzy uśmiech, na pewno by się ucieszył, bo chciał oglądać na jej twarzy uśmiech i chciał, żeby to właśnie on za nim stał. Zależało mu na tym, żeby ją uszczęśliwiać i żeby czuła się przy nim dobrze, co na ten moment nie wychodziło mu najgorzej, prawda? On sam pewnie byłby jeszcze szczęśliwszy i na pewno też spokojniejszy, gdyby Cara znalazła się już w łóżku i wypoczywała. Na ten moment osiągnięcie tego było priorytetem, dlatego zamierzał ją tam odprowadzić i na pewno nie planował przyjmować żadnych sprzeciwów. Kiedy chciał, potrafił być uparty i coś mu podpowiadało, że to jedna z tych chwil, ale na moment mógł jeszcze odsunąć swoje plany w czasie, co zrobił, gdy poczuł jak jej palce dotknęły jego piersi, a później usłyszał jej prośbę. Nie musiała w żaden sposób tej prośby usprawiedliwiać, ponieważ River zamierzał przystać na nią w chwili, gdy ją usłyszał. Mimo to pozwolił jej mówić, a wraz z jej tłumaczeniami, uśmiech na jego twarzy się poszerzał. - Zostanę - odpowiedział jej, kiedy w końcu przestała mówić. - Wolałbym nie wracać w grobowych ciemnościach, a poza tym jestem ciekaw czy naprawdę dasz radę nie kaszleć na mnie - dodał żartobliwie, co można było poznać nie tylko po samych słowach, ale też tonie jego głosu. Żadna z tych rzeczy nie stała za podjętą przez niego decyzją. Zamierzał zostać tutaj z zupełnie innych powodów, które wiązały się z troską o nią oraz tym, że chciał być przy niej. A ewentualność zarażenia się od niej w ogóle go nie zniechęcała.
mów mi/kontakt
meh
a
I może właśnie to udało mu się osiągnąć? Choć chodziło mu zaledwie o nieprawdziwe przeziębienie, to nie tak, że jego słowa zupełnie do niej nie trafiły. Trafiły i to może nawet zbyt głęboko, dzięki czemu Cara w końcu weźmie pod uwagę to, że powinna swoją wcześniejszą decyzję od nowa rozważyć? Jej życie nie wyglądało już przecież jak wcześniej, a dzięki Riverowi, cóż, zyskała chyba coś, o co zdecydowanie warto było walczyć. A jeśli zmieni zdanie i postanowił podjąć się leczenia, może wówczas ułatwi sobie wyznanie mu prawdy? Myśli o tym spróbowała jednak od siebie odrzucić, w chwili obecnej nie chcąc zamartwiać się czymś, co jeszcze musiała dobrze przemyśleć. Obiecała sobie jednak, że zrobi to w najbliższym czasie i kiedy tylko jakąś decyzję podejmie, natychmiast mu o wszystkim powie. Nie chciała zwodzić go w nieskończoność, bo przez ostatnie miesiące udowodnił jej, że zdecydowanie na to nie zasługiwał. - Przecież obiecałam - przypomniała, uśmiechając się kącikiem ust. Może i kwestia panowania nad objawami choroby nie była czymś, na co Cara mogła mieć jakiś większy wpływ gdyby rzeczywiście była przeziębiona, ona i tak zamierzała utrzymywać, że jej słowa odgrywały tu kluczową rolę. I może właśnie tak było? Jak by na to nie spojrzeć, nie przypominała sobie, aby kiedykolwiek zdołała go zawieść. Kiedy już coś mu obiecywała, zawsze starała się danego słowa dotrzymać, co do tej pory nie sprawiało jej kłopotu - może za sprawą tego, że realizacja tych obietnic często mogła wywołać na jego twarzy uśmiech, a Cara, podobnie jak River, lubiła być jego źródłem. - Zupą zajmiemy się jutro, dobrze? - dodała jeszcze, nie czując potrzeby, aby w ciemnościach zaprzątać mu głowę gotowaniem. Wolała spędzić ten czas na rozmowie, a także skorzystać z okazji do tego, aby wtulić się w jego ramiona. W tym celu musieli jednak przedostać się do łóżka, ale pokonanie tej drogi wcale nie było takie proste. Przy okazji udało im się strącić coś sporego, co wywołało donośny huk, na skutek którego Cara drgnęła. Jej serce zabiło szybciej, ale to uczucie ulotniło się, kiedy uświadomiła sobie, że ma go obok. A później, bez dodatkowych rewelacji, spokój ten utrzymał się do rana.
zt.
mów mi/kontakt
m.