Nie sądziła, że kiedykolwiek to powie, ale od tygodni tylko to miała ochotę mówić.
Pieprzyć facetów.
Tak, Hailee była porządnie wkurwiona, zmartwiona i przerażona jednocześnie. Nie raz była już porzucana, ale w obecnej sytuacji bolała jeszcze bardziej. Była w 6 miesiącu ciąży, a ojciec dziecka po prostu zwiał. Spełnił się jej największy koszmar. Została samotną matką. Bała się powiedzieć o tym rodzinie, więc jeszcze przez kilka najbliższych dni będzie mieszkać w motelu, tutaj niedaleko komisariatu, ale już prawie podpisała umowę najmu mieszkania. Gdy się przeprowadzi porozmawia z rodzicami o tym co się stało. Wiedziała jaka będzie ich relacja: ojciec się wkurzy, a mama zacznie płakać. Już słyszała to zdanie :A nie mówiłem…
Na samą myśl o konfrontacji z ojcem miała mdłości. Ale musiała im powiedzieć. Do komisariatu przyszła dzisiaj mając nadzieję, że spotka Josepha lub kogoś kto mógłby dać mu namiar od niego, bo Grace nie odbierała od niej telefonu, a ona bardzo pilnie potrzebowała porozmawiać z najlepszą przyjaciółką. Potrzebowała teraz wsparcia, a Warrenowa znała ją najlepiej. Uśmiechnęła się do mijanych na parkingu policjantów. Naprawdę miała nadzieję, że spotka tutaj kogoś, kto pomoże jej skontaktować się z Warrenami. Wchodząc na komisariat nie spodziewała się aż takiego tłumu. Jak widać policjanci mieli ręce pełne roboty. Cierpliwie usiadła na wolnym plastikowym krześle, ale nagle w oczy rzuciła jej znajoma twarz. Uważając na swój ciężarny brzuch wstała i próbowałą dogonić policjanta.
– Aaron? – Uniosła głos próbując przekrzyczeć dwóch mężczyzn kłócących się o coś. Minęła ich szerokim łukiem bojąc się, że zaraz dojdzie do rękoczynów. – Aaron, to Ty? – Powtórzyła pytanie wpatrując się w tył głowy młodego mężczyzny.
Aaron McKay