#14 ale pies jest pluszowy, ok
Astrid w sumie nigdy nie była jakąś szaloną fanką Halloween, ale nigdy nie psuła innym zabawy i zawsze się poświęcała, organizując jakieś przebranie. W tym roku ewidentnie jej się nie chciało w nic bawić, dlatego po prostu poszła do lumpa, zaoferowała sprzedawczyni pięć fajek za stworzenie jej jakiegoś stroju na dzisiaj no i proszę, właśnie tak skończyła, jak widać na załączonym obrazku.
- Luksusowa prostytutka, czy starsza pani po pierwszych operacjach plastycznych? A może trophy wife? Wiejska kosmetyczka z kawałków? - wymieniała różne możliwości, zerkając na Grace, która musiała wymyślić jak ma dzisiaj przedstawiać swój kostium, bo czemu nie, najlepiej pracę kreatywną zrzucać na kogoś. Zwłaszcza, że tak naprawdę nie miały okazji porozmawiać o poronieniu, ani na strzelnicy, ani potem na wieczorze panieńskim… no generalnie odkąd dowiedziała się, że Grace Warren zna prawdę i że jest w ciąży, unikała jak ognia wszystkich zbyt prywatnych tematów, zbyt osobistych rozmów. I dzisiaj, kiedy miały pomagać stroić posterunek w Cape na biurowe Halloween, też nie zamierzała tego wyciągać. Wyciągała za to sztuczne pajęczyny z opakowania i rozsypywała je po szafkach, marszcząc lekko brwi. - Czy jedzenie nie powinno tu już dawno być? - zapytała, zdziwiona trochę, że impreza miała się zacząć za pół godziny, a cateringu wciąż nie było widać. A może coś pomyliła i jednak mieli jeszcze trochę więcej czasu? Gdyby tylko wiedziała gdzie położyła telefon... no ale, nie wiedziała. W ogóle, czasami się zastanawiała, czy powinna tu być, skoro dalej była na l4, no ale jolo, chciała z niego wrócić, najwyższy czas było poznać lepiej ludzi!
a
mów mi/kontakt
paula
a
Astrid Rosenthal
Od rana, po posterunki biegały upiory, strzygi, wampiry, czarownice i inne kościotrupy, aczkolwiek zdarzały się wśród przebierańców perełki takie, jak dziewczyny z narkotykowego, za którymi maślanymi ślepiami wodził nie jeden wilkołak.
Wyciągała z worka nierówno(!) wycięte nietoperze, przez które ktoś inny nawlekał nitki, aby ktoś jeszcze inny mógł tańczyć na drabinie, próbując zahaczyć je o lamy oraz te wielkie, sięgające niemalże sufity szafy z aktami czy inną dokumentacją, do której nie zaglądało się zbyt często. Grace, wiedziona sentymentem do jednej ze swojej ulubionej bajki, postawiła na niebieską sukienkę z kołnierzem oraz biały, wykrochmalony fartuszek. Miała na sobie grubsze, białe rajstopy i... żadnych butów. Swobodnie rozpuszczone, umyte w szamponetce rozjaśniającej kolor włosy zebrała czarną opaską, aby jak najbardziej wiernie upodobnić się do Alicji w Krainie Czarów. Co prawda, nie do końca udało się jej uzyskać jasny, platynowy blond jak twierdził wielki napis na opakowaniu, nie mniej, czekoladowe włosy zdecydowanie pojaśniały, tworząc bliżej nieokreślony odcień, który w zależności od światła, zawsze wyglądał inaczej. Podniosła głowę, obejmując Astrid spojrzeniem.
- Podoba mi się wiejska fryzjerka czy inna kosmetyczka, albo... Pretty Women? Gdyby tylko pokręcić Ci włosy... - zastanawiała się na głos. Nie zdziwiłaby się, gdyby któraś z policjantek miała przy sobie bądź w swojej szafce w szatni lokówkę.
- Są ciasteczka. i poncz. A catering, albo błądzi gdzieś po komendzie, albo został przechwycony przez naprawdę głodnych zombie... Nie zrobiliby nam tego, prawda? - znając pomysłowość co niektórych funkcjonariuszy, Grace nie zdziwiłaby się, gdyby część tu wpadła i zażądała cukierka bądź innego fanta - najlepiej buziaka od wyżej wspomnianych dziewcząt z narkotykowego - za wydanie jedzenia.
Od rana, po posterunki biegały upiory, strzygi, wampiry, czarownice i inne kościotrupy, aczkolwiek zdarzały się wśród przebierańców perełki takie, jak dziewczyny z narkotykowego, za którymi maślanymi ślepiami wodził nie jeden wilkołak.
Wyciągała z worka nierówno(!) wycięte nietoperze, przez które ktoś inny nawlekał nitki, aby ktoś jeszcze inny mógł tańczyć na drabinie, próbując zahaczyć je o lamy oraz te wielkie, sięgające niemalże sufity szafy z aktami czy inną dokumentacją, do której nie zaglądało się zbyt często. Grace, wiedziona sentymentem do jednej ze swojej ulubionej bajki, postawiła na niebieską sukienkę z kołnierzem oraz biały, wykrochmalony fartuszek. Miała na sobie grubsze, białe rajstopy i... żadnych butów. Swobodnie rozpuszczone, umyte w szamponetce rozjaśniającej kolor włosy zebrała czarną opaską, aby jak najbardziej wiernie upodobnić się do Alicji w Krainie Czarów. Co prawda, nie do końca udało się jej uzyskać jasny, platynowy blond jak twierdził wielki napis na opakowaniu, nie mniej, czekoladowe włosy zdecydowanie pojaśniały, tworząc bliżej nieokreślony odcień, który w zależności od światła, zawsze wyglądał inaczej. Podniosła głowę, obejmując Astrid spojrzeniem.
- Podoba mi się wiejska fryzjerka czy inna kosmetyczka, albo... Pretty Women? Gdyby tylko pokręcić Ci włosy... - zastanawiała się na głos. Nie zdziwiłaby się, gdyby któraś z policjantek miała przy sobie bądź w swojej szafce w szatni lokówkę.
- Są ciasteczka. i poncz. A catering, albo błądzi gdzieś po komendzie, albo został przechwycony przez naprawdę głodnych zombie... Nie zrobiliby nam tego, prawda? - znając pomysłowość co niektórych funkcjonariuszy, Grace nie zdziwiłaby się, gdyby część tu wpadła i zażądała cukierka bądź innego fanta - najlepiej buziaka od wyżej wspomnianych dziewcząt z narkotykowego - za wydanie jedzenia.
grace warren
A better love you won't find today
I will show you love
I will show you love
mów mi/kontakt
kotpsot#2892
a
Trzeba doceniać kreatywność niektórych ludzi, chociaż dla Astrid najzabawniejsze chyba i tak były te przebrania za pralki, proszki do płukania, czy tampony. O, albo te dzieci, które zbierały cukierki w strojach, które sugerowały, że noszą własną głową nawet znalazłam. Dzieciaki miały to do siebie, że naprawdę łatwo było je przekształcić w małe, przerażające duchy… nie bez powodu w każdym najstraszniejszym horrorze, to właśnie dzieci są takie kripi! A co do samego zbierania cukierków, Astrid nie miała zbyt wiele ciekawych wspomnień. W Halloween zwykle ojciec się upijał i czekała ich w domu awantura, a to jednak trochę psuje kolorowe wspomnienia, nawet jeśli akurat się wybrały na zbieranie czegoś w okolicy.
- Gdyby taka osoba chciała obcinać moje włosy to na pewno uciekłabym z krzykiem - przyznała, zerkając na siebie w odbiciu. Zmarszczyła brwi, a potem spojrzała zaskoczona na kobietę - wtedy musiałabym zdjąć tą blond perukę - przyznała, a potem westchnęła - a moje własne włosy nie są tak długie, jak u Julii Roberts, więc po zakręceniu ich pewnie bardziej bym przypominała jakiegoś pudla, niż ją… - dodała, z rozbawieniem. Bo tak, miała perukę, nie myślała w ogóle o farbowaniu włosów, chociaż… w sumie to było nawet kuszące, jakaś zmiana.
- A może powinnam się przefarbować na blond? - zapytała @grace, rzucając jej pytające spojrzenie.
- Jeśli to zombie, to raczej zjedliby samego dostawcę - uniosła z rozbawieniem brwi, a potem zabrała się za rozpylanie sztucznej pajęczyny. - A Joseph będzie? Jak wam się w ogóle układa małżeńskie życie? - zapytała, mając na myśli wszystko. Także to, czy Grace Warren już urodziła, bo ja w sumie nawet nie wiem!
- Gdyby taka osoba chciała obcinać moje włosy to na pewno uciekłabym z krzykiem - przyznała, zerkając na siebie w odbiciu. Zmarszczyła brwi, a potem spojrzała zaskoczona na kobietę - wtedy musiałabym zdjąć tą blond perukę - przyznała, a potem westchnęła - a moje własne włosy nie są tak długie, jak u Julii Roberts, więc po zakręceniu ich pewnie bardziej bym przypominała jakiegoś pudla, niż ją… - dodała, z rozbawieniem. Bo tak, miała perukę, nie myślała w ogóle o farbowaniu włosów, chociaż… w sumie to było nawet kuszące, jakaś zmiana.
- A może powinnam się przefarbować na blond? - zapytała @grace, rzucając jej pytające spojrzenie.
- Jeśli to zombie, to raczej zjedliby samego dostawcę - uniosła z rozbawieniem brwi, a potem zabrała się za rozpylanie sztucznej pajęczyny. - A Joseph będzie? Jak wam się w ogóle układa małżeńskie życie? - zapytała, mając na myśli wszystko. Także to, czy Grace Warren już urodziła, bo ja w sumie nawet nie wiem!
mów mi/kontakt
paula
a
Astrid Rosenthal
Nie chciała tego przyznawać na głos, ale cóż... Grace podzielała zdanie przyjaciółki na temat koszmarnej fryzjerki. Choć nie była jakoś specjalnie przywiązana do swoich włosów i ogólnie wyglądu, od miejsc takich jak to wspomniane, wolała się trzymać z daleka. Popalone końce oraz siano na głowie to ostatnie, co chciałaby doświadczyć, ponieważ w krótkich włosach
nie podobała się sama sobie. Joseph również mógłby nie być zachwycony.
Zabębniła opuszkami palców o blat, na którym rozsypywała miniaturowe dynie.
- ... Wiesz, że mam jeszcze jedno opakowanie blond farby? Chcesz sobie zrobić pasemko lub... Całe włosy? - zafalowała brewkami. Sugestię tę potraktowała jak żart, nie podejrzewała Astrid o to, że mogłaby posunąć się do farbowania swoich zadbanych włosów w pracowniczej łazience, gdzie prysznic przeciekał i od dawna nie było ciepłej wody. Pod tym względem, od jej urlopu niewiele się zmieniło.
Parsknęła na wzmiankę o zombie. Przysunęła się bliżej Astrid, a głos ściszyła do konspiracyjnego szeptu. - Myślisz, że pogardziliby nuggetsami albo... pizzą? - dodała, bowiem drzwi otworzyły się na oścież i kilku policjantów, wniosło pudła z cateringiem z włoskiej knajpy. Zapachniało sosem pomidorowym oraz oregano, a Grace, mimochodem, pomyślała, że zdecydowanie jest głodna...
- Pewnie dołączy na sam koniec. Pojechał w teren, mimo tego, że awansował na szefa wydziału zabójstw, nie chce rezygnować z pracy śledczego... A skoro już o pracy mowa. Jutro jest mój ostatni dzień. Idę na zwolnienie, nie chciałabym, aby spotkała mnie żadna niespodzianka nie strony Lily kiedy będę w szczerym polu czy na jakiś moczarach... - sugestywnie wskazała na swój brzuszek, który mimo piątego miesiąca, wciąż bez trudu ukrywała pod obszerniejszym ubraniem. W połowie października, stało się oczywiste, iż spodziewać się mogą dziewczynki, tak więc zdjęcie usg na różowym tle zostało wysłane do wszystkich dziewczyn - Astrid, Hailee, Leah i Leonie. Termin wskazywał na przełom lutego i marca, przy czym Warren śmiał się, że może mu Grace zrobić prezent na Walentynki.
- Mam wrażenie, że Joseph tylko na to czekał, jest więc najszczęśliwszy pod słońcem.
Nie chciała tego przyznawać na głos, ale cóż... Grace podzielała zdanie przyjaciółki na temat koszmarnej fryzjerki. Choć nie była jakoś specjalnie przywiązana do swoich włosów i ogólnie wyglądu, od miejsc takich jak to wspomniane, wolała się trzymać z daleka. Popalone końce oraz siano na głowie to ostatnie, co chciałaby doświadczyć, ponieważ w krótkich włosach
nie podobała się sama sobie. Joseph również mógłby nie być zachwycony.
Zabębniła opuszkami palców o blat, na którym rozsypywała miniaturowe dynie.
- ... Wiesz, że mam jeszcze jedno opakowanie blond farby? Chcesz sobie zrobić pasemko lub... Całe włosy? - zafalowała brewkami. Sugestię tę potraktowała jak żart, nie podejrzewała Astrid o to, że mogłaby posunąć się do farbowania swoich zadbanych włosów w pracowniczej łazience, gdzie prysznic przeciekał i od dawna nie było ciepłej wody. Pod tym względem, od jej urlopu niewiele się zmieniło.
Parsknęła na wzmiankę o zombie. Przysunęła się bliżej Astrid, a głos ściszyła do konspiracyjnego szeptu. - Myślisz, że pogardziliby nuggetsami albo... pizzą? - dodała, bowiem drzwi otworzyły się na oścież i kilku policjantów, wniosło pudła z cateringiem z włoskiej knajpy. Zapachniało sosem pomidorowym oraz oregano, a Grace, mimochodem, pomyślała, że zdecydowanie jest głodna...
- Pewnie dołączy na sam koniec. Pojechał w teren, mimo tego, że awansował na szefa wydziału zabójstw, nie chce rezygnować z pracy śledczego... A skoro już o pracy mowa. Jutro jest mój ostatni dzień. Idę na zwolnienie, nie chciałabym, aby spotkała mnie żadna niespodzianka nie strony Lily kiedy będę w szczerym polu czy na jakiś moczarach... - sugestywnie wskazała na swój brzuszek, który mimo piątego miesiąca, wciąż bez trudu ukrywała pod obszerniejszym ubraniem. W połowie października, stało się oczywiste, iż spodziewać się mogą dziewczynki, tak więc zdjęcie usg na różowym tle zostało wysłane do wszystkich dziewczyn - Astrid, Hailee, Leah i Leonie. Termin wskazywał na przełom lutego i marca, przy czym Warren śmiał się, że może mu Grace zrobić prezent na Walentynki.
- Mam wrażenie, że Joseph tylko na to czekał, jest więc najszczęśliwszy pod słońcem.
grace warren
A better love you won't find today
I will show you love
I will show you love
mów mi/kontakt
kotpsot#2892
a
Nie trzeba być narcyzem, żeby nie chcieć mieć na głowie jakiegoś dziwnego marchewkowego koloru, albo właśnie, czuć spalenizny własnych włosów. Nie mówiąc nawet o tym, że skoro ktoś ci pali włosy, to równie dobrze może ci na przykład spalić sam skalp, przypalić albo przyciąć ucho, czy poparzyć cię prostownicą… o wsadzeniu nożyczek w oko nie wspomnę. A to już są poważne sprawy i nie warto się na nie narażać. Niektóre fryzjerki to w ogóle czesać nie potrafią i biednego człowieka szarpią i targają, co też fajne nie jest. No i nie zapominajmy, higiena ważna sprawa! A w takich byle jakich miejscach już nie zwracają na nią aż tak uwagi, nie czyszczą i nie dezynfekują sprzętów po każdym kliencie, a to już jest obleszkowe.
I nie wiem co ty tu gadasz, Mara jest śliczniutka w długich i w krótkich, więc Grace Warren e też by była!
- Masz na myśli rozjaśniacz? - zapytała, z rozbawieniem, bo jednak rozjaśnianie włosów, a farbowanie to dwie różne sprawy… i tego pierwszego nie da się tak łatwo naprawić - Nie wiem czy to dobry pomysł, z moimi rudymi włosami to pewnie bym skończyła jako jakaś…. nie wiem, blada marchewka albo różowa księżniczka. A jak mam być księżniczką, to nie różową - zastrzegła, bo w sumie… nie miała w szafie nawet takich kolorów. Ani pomarańczowych, ani żółtych. Pasteli też nie miała zbyt wiele. Ograniczała swoją manifestację kobiecości, przez swój męski zawód. - A pasemek się boję, widziałam co się działo w latach 2000-2002, to nie jest coś, co chciałabym zobaczyć u siebie. Ani tamtych super cienkich brwi, ani super niskich biodrówek… ani dziwnych butów - zmarszczyła brwi i pokręciła głową. Moda, przez swoją ewolucję była naprawdę niesamowita, ale Astrid nigdy nie była z tych goniących za każdym trendem. Po części dlatego, że nie było jej stać, jako dziecko, a potem nastolatkę.
- Tak, zombie woli coś innego cieplutkiego - pokiwała z rozbawieniem głową i trochę się rozchmurzyła na widok jedzenia. No więc, nie będzie tragedii. Podeszła, żeby pomóc im zrobić miejsce i przesunęła wielkiego, włochatego pająka… którego pod wpływem chwili rzuciła w Grace, żeby ją troszkę nastraszyć.
- To póki co łap kolegę na pocieszenie - zdecydowała z rozbawieniem lekkim. A potem westchnęła - nie dziwię mu się, też mi tego cholernie brakuje - dodała, już poważniejąc i wzdychając sobie po raz kolejny. - Przynajmniej miałabyś co opowiadać - zauważyła, a potem wzięła kawałek pizzy i zabrała się za rozkładanie pajączków na parapecie. - O tym się akurat wolę nie wypowiadać - mruknęła, bo cóż, Dallas nie miał okazji się cieszyć z ciąży, ani wymagać od niej odejścia od pracy w terenie… czego wiadomo, nie zrobiłaby. - Ale dziwię się, że ty się tak dałaś, stawiałam że będzie cię trzeba wypychać dwa dni przed terminem na zwolnienie - dodała, bo piąty miesiąc to jeszcze cóż, sporo przed nią do rozwiązania. Chyba jeszcze nie czuła kopniaków tak wcześnie, tak mi się wydaje.
I nie wiem co ty tu gadasz, Mara jest śliczniutka w długich i w krótkich, więc Grace Warren e też by była!
- Masz na myśli rozjaśniacz? - zapytała, z rozbawieniem, bo jednak rozjaśnianie włosów, a farbowanie to dwie różne sprawy… i tego pierwszego nie da się tak łatwo naprawić - Nie wiem czy to dobry pomysł, z moimi rudymi włosami to pewnie bym skończyła jako jakaś…. nie wiem, blada marchewka albo różowa księżniczka. A jak mam być księżniczką, to nie różową - zastrzegła, bo w sumie… nie miała w szafie nawet takich kolorów. Ani pomarańczowych, ani żółtych. Pasteli też nie miała zbyt wiele. Ograniczała swoją manifestację kobiecości, przez swój męski zawód. - A pasemek się boję, widziałam co się działo w latach 2000-2002, to nie jest coś, co chciałabym zobaczyć u siebie. Ani tamtych super cienkich brwi, ani super niskich biodrówek… ani dziwnych butów - zmarszczyła brwi i pokręciła głową. Moda, przez swoją ewolucję była naprawdę niesamowita, ale Astrid nigdy nie była z tych goniących za każdym trendem. Po części dlatego, że nie było jej stać, jako dziecko, a potem nastolatkę.
- Tak, zombie woli coś innego cieplutkiego - pokiwała z rozbawieniem głową i trochę się rozchmurzyła na widok jedzenia. No więc, nie będzie tragedii. Podeszła, żeby pomóc im zrobić miejsce i przesunęła wielkiego, włochatego pająka… którego pod wpływem chwili rzuciła w Grace, żeby ją troszkę nastraszyć.
- To póki co łap kolegę na pocieszenie - zdecydowała z rozbawieniem lekkim. A potem westchnęła - nie dziwię mu się, też mi tego cholernie brakuje - dodała, już poważniejąc i wzdychając sobie po raz kolejny. - Przynajmniej miałabyś co opowiadać - zauważyła, a potem wzięła kawałek pizzy i zabrała się za rozkładanie pajączków na parapecie. - O tym się akurat wolę nie wypowiadać - mruknęła, bo cóż, Dallas nie miał okazji się cieszyć z ciąży, ani wymagać od niej odejścia od pracy w terenie… czego wiadomo, nie zrobiłaby. - Ale dziwię się, że ty się tak dałaś, stawiałam że będzie cię trzeba wypychać dwa dni przed terminem na zwolnienie - dodała, bo piąty miesiąc to jeszcze cóż, sporo przed nią do rozwiązania. Chyba jeszcze nie czuła kopniaków tak wcześnie, tak mi się wydaje.
mów mi/kontakt
paula
a
Astrid Rosenthal
Była tak przyzwyczajona do swoich długich, grubych, czekoladowych i zadbanych - przede wszystkim! - pukli, że nie wyobrażała sobie, aby miała z dnia na dzień ściąć swoje włosy i zacząć hasać w krótkich fryzurach. Jedynym szaleństwem, na jakie kiedykolwiek się szarpnęła, to na pierwszym roku studiów podjęta decyzja o przefarbowaniu się na blondi i ten epizod również, najchętniej, wypleniłaby ze swojej pamięci. Niestety, zachowało się kilka zdjęć w jej rodzinnym albumie, a pojedyncze, wpadły w ręce Josepha; dobrze, że nie miał pojęcia o istnieniu innych...
- Nie mam pojęcia co to... Poczekaj... - zanurkowała ręką do płóciennej torby, z której wyciągnęła szamponetkę i tę rzuciła Astrid. Jak się można było spodziewać, kobieta złapała ją bez najmniejszych problemów.
- Obiecują piękny, płowy blond, co więc mogłoby pójść nie tak? - zafalowała brewkami, do końca idąc za ciosem. Aż nie roześmiała się perliście i na moment, nie skupiła na rozwieszeniu pajęczej sieci utkanej ze sznurówek. Ciekawe, czy wytrzyma do końca, czy prędzej lub później, skończy na cudzej głowie...
- Dopóki do mody nie wrócą dzwony, nic mi nie jest straszne! - wtrąciła. Także nie goniła za trendami, będąc zdecydowanie zbyt wybredną, ale jednej rzeczy nie byłaby w stanie zdzierżyć - szerokich nogawek. Oraz weluru. Ten materiał, dosłownie budził w niej alergię. Prędzej dotknęłaby pająka, niż welurowej sukienki lub narzuty. Ugh.
Całe szczęście, że pająk, który spadł na jej ramię i wczepił się w fartuszek, był z pluszu, a nie wspomnianego - przeklętego! - weluru. Po chwili strachu, bo jednak złapała za odnóża i łatwo nie szło ich odczepić, w końcu spojrzała w oczy pluszowej zabawce i pokiwała jego głową, nieudolnie naśladując brzuchomówców.
- Ktoś tu ma ochotę na lasagne... Myślisz, że pająki wolą bolognese, czy ze szpinakiem? - zastanawiała się na głos, odkładając ich nowe, pluszowego przyjaciela na biurko. Zeskoczyła lekko na ziemię, zbyt długo siedziała bezczynnie i tylko machała nóżkami.
- ... Mam nadzieję, że niedługo wrócisz i będziesz mieć oko na jak wychodzi większego ode mnie pracoholika... - czy było to możliwe? Dotąd, Grace zarzekała się, że nie, aczkolwiek Joseph uparcie ciągnął po dwieście godzin w miesiącu i na razie, nic nie wskazywało, aby miało się to zmienić. Nałożyła sobie trochę makaronu i z plastikowym talerzem w ręku, upchała serwetki do kubka obok słonych, ludzkich paluszków z orzechami zamiast paznokci.
- Nie dałabym się, ale jeżeli do końca roku nie oddam pracy naukowej, nie obronie się przed porodem, a tego bym nie chciała, bo musiałabym rozciągać przewód na kolejne lata i ciągnęłoby się za mną jak coś, do czego nie powinnam porównywać przy jedzeniu... To co? Testujemy światło? - wskazała na włącznik/wyłącznik.
Była tak przyzwyczajona do swoich długich, grubych, czekoladowych i zadbanych - przede wszystkim! - pukli, że nie wyobrażała sobie, aby miała z dnia na dzień ściąć swoje włosy i zacząć hasać w krótkich fryzurach. Jedynym szaleństwem, na jakie kiedykolwiek się szarpnęła, to na pierwszym roku studiów podjęta decyzja o przefarbowaniu się na blondi i ten epizod również, najchętniej, wypleniłaby ze swojej pamięci. Niestety, zachowało się kilka zdjęć w jej rodzinnym albumie, a pojedyncze, wpadły w ręce Josepha; dobrze, że nie miał pojęcia o istnieniu innych...
- Nie mam pojęcia co to... Poczekaj... - zanurkowała ręką do płóciennej torby, z której wyciągnęła szamponetkę i tę rzuciła Astrid. Jak się można było spodziewać, kobieta złapała ją bez najmniejszych problemów.
- Obiecują piękny, płowy blond, co więc mogłoby pójść nie tak? - zafalowała brewkami, do końca idąc za ciosem. Aż nie roześmiała się perliście i na moment, nie skupiła na rozwieszeniu pajęczej sieci utkanej ze sznurówek. Ciekawe, czy wytrzyma do końca, czy prędzej lub później, skończy na cudzej głowie...
- Dopóki do mody nie wrócą dzwony, nic mi nie jest straszne! - wtrąciła. Także nie goniła za trendami, będąc zdecydowanie zbyt wybredną, ale jednej rzeczy nie byłaby w stanie zdzierżyć - szerokich nogawek. Oraz weluru. Ten materiał, dosłownie budził w niej alergię. Prędzej dotknęłaby pająka, niż welurowej sukienki lub narzuty. Ugh.
Całe szczęście, że pająk, który spadł na jej ramię i wczepił się w fartuszek, był z pluszu, a nie wspomnianego - przeklętego! - weluru. Po chwili strachu, bo jednak złapała za odnóża i łatwo nie szło ich odczepić, w końcu spojrzała w oczy pluszowej zabawce i pokiwała jego głową, nieudolnie naśladując brzuchomówców.
- Ktoś tu ma ochotę na lasagne... Myślisz, że pająki wolą bolognese, czy ze szpinakiem? - zastanawiała się na głos, odkładając ich nowe, pluszowego przyjaciela na biurko. Zeskoczyła lekko na ziemię, zbyt długo siedziała bezczynnie i tylko machała nóżkami.
- ... Mam nadzieję, że niedługo wrócisz i będziesz mieć oko na jak wychodzi większego ode mnie pracoholika... - czy było to możliwe? Dotąd, Grace zarzekała się, że nie, aczkolwiek Joseph uparcie ciągnął po dwieście godzin w miesiącu i na razie, nic nie wskazywało, aby miało się to zmienić. Nałożyła sobie trochę makaronu i z plastikowym talerzem w ręku, upchała serwetki do kubka obok słonych, ludzkich paluszków z orzechami zamiast paznokci.
- Nie dałabym się, ale jeżeli do końca roku nie oddam pracy naukowej, nie obronie się przed porodem, a tego bym nie chciała, bo musiałabym rozciągać przewód na kolejne lata i ciągnęłoby się za mną jak coś, do czego nie powinnam porównywać przy jedzeniu... To co? Testujemy światło? - wskazała na włącznik/wyłącznik.
grace warren
A better love you won't find today
I will show you love
I will show you love
mów mi/kontakt
kotpsot#2892
a
Złapała pakunek, a potem lekko zmarszczyła brwi - jakoś mnie to nie przekonuje - przyznała, marszcząc brwi. A potem spojrzała na nią, zastanawiając się przez kilka chwil - może po prostu mam traumę przez eksperymenty z fryzurami mojej siostry… jak byłyśmy małe lubiła testować na mnie farbowanie bibułą i oczywiście ścinanie grzywki. Nie skończyło się to zbyt dobrze - przyznała, z cichym westchnieniem. Grzywka robiona w domu to nigdy nie jest dobry pomysł. W ogóle, grzywka mało kiedy jest dobrym pomysłem…
- Myślę że bardzo wiele może pójść nie tak - dodała, z lekkim rozbawieniem. - Ale powoli dojrzewam żeby coś zmienić z włosami. Póki co i tak mam na nich jakieś pięć różnych długości… - przyznała, z lekkim zmarszczeniem brwi. Wiadomo co było tego przyczyną, musiała wyrównać jakoś włosy po wygoleniu ich do operacji, a potem do procesu odrastania. Teraz blizna była już całkiem nieźle schowana, ale Astrid i tak nie czuła się… no sobą, w sumie.
- Myślę, że pająki są bardziej krwiożercze, niż szpinakożerne - odpowiedziała z rozbawieniem, obserwując reakcję Grace Warren , a potem dodała - ale powinnaś mu nadać jakieś imię, dostojne - dodała, wracając do wieszania, skoro straszenie całkiem nieźle jej wyszło.
- A macie już plan na później? Weźmie wolne w pracy na pierwsze miesiące, czy nie ma opcji? - zapytała, czując się bardzo nieswojo. Trochę inny tok wydarzeń tamtego dnia i może sama by się teraz zastanawiała nad tym samym. Bardzo się starała nie myśleć i nie liczyć, kiedy by wypadał poród w jej wypadku, ale.. cóż, trochę ciężko było udawać, że według matmy to już by trzymała bobasa na rękach…
- Zgaduje, że wtedy nie będziesz mieć już do tego głowy - rzuciła, a potem uniosła brwi - myślałam, że chcesz testować jedzenie - dodała, niby z udawanym smutkiem, ale gdzieś tam tliło się rozbawienie. Mogły robić jedno i drugie!
- Myślę że bardzo wiele może pójść nie tak - dodała, z lekkim rozbawieniem. - Ale powoli dojrzewam żeby coś zmienić z włosami. Póki co i tak mam na nich jakieś pięć różnych długości… - przyznała, z lekkim zmarszczeniem brwi. Wiadomo co było tego przyczyną, musiała wyrównać jakoś włosy po wygoleniu ich do operacji, a potem do procesu odrastania. Teraz blizna była już całkiem nieźle schowana, ale Astrid i tak nie czuła się… no sobą, w sumie.
- Myślę, że pająki są bardziej krwiożercze, niż szpinakożerne - odpowiedziała z rozbawieniem, obserwując reakcję Grace Warren , a potem dodała - ale powinnaś mu nadać jakieś imię, dostojne - dodała, wracając do wieszania, skoro straszenie całkiem nieźle jej wyszło.
- A macie już plan na później? Weźmie wolne w pracy na pierwsze miesiące, czy nie ma opcji? - zapytała, czując się bardzo nieswojo. Trochę inny tok wydarzeń tamtego dnia i może sama by się teraz zastanawiała nad tym samym. Bardzo się starała nie myśleć i nie liczyć, kiedy by wypadał poród w jej wypadku, ale.. cóż, trochę ciężko było udawać, że według matmy to już by trzymała bobasa na rękach…
- Zgaduje, że wtedy nie będziesz mieć już do tego głowy - rzuciła, a potem uniosła brwi - myślałam, że chcesz testować jedzenie - dodała, niby z udawanym smutkiem, ale gdzieś tam tliło się rozbawienie. Mogły robić jedno i drugie!
mów mi/kontakt
paula
a
Astrid Rosenthal
Wystrzeliła w przyjaciółkę palcem tak, jakby mierzyła do niej z pistoletu.
- Jesteś piękna i po prostu zbyt skromna, aby mówić o tym otwarcie... Co jest błędem - uśmiech szelmy, dopełnił przekazu, który był jednoznaczny - łysa, czy z długimi, lśniącymi kudłami, Strone to znaczy Astrid, bezdyskusyjnie czarowała.
- Zawsze możesz zacząć od zmian małymi kroczkami. Na przykład... SPA na włosów? Dopieścić cebulki oraz pory, zadbać o końce... Maseczki, odżywki, drinki z palemką. Zabierz mnie ze sobą, co? - westchnęła. Jak mało kiedy, Grace dała się ponieść wyobraźni roztaczając przed swoimi oczyma wizję weekendowego relaksu w spełniającym się wygórowane oczekiwania obiekcie SPA & Wellness.
Popatrzyła swojemu pluszowego przyjacielowi głęboko w oczy, po czym wzruszyła ramionami. - Wygląda mi na Ozzy'ego. Więc, Ozzy? Bolognese? - wzruszyła jednym ramieniem, wprawiając uczepionego go pająka w ruch. Czując się w pełni usprawiedliwioną, nałożyła na swój talerz solidny kawałek lasagne w towarzystwie kilku ravioli; żadna potrawa nie powinna czuć się samotna na jej talerzu.
- Prawdę mówiąc... Joseph najchętniej przeszedłby na przedwczesną emeryturę i wskoczył w fartuszek gosposi. Mam wrażenie, że awans, który dostał w lipcu, tylko go wypalił. Ja, naturalnie, zamierzam czym prędzej wracać do swojej roboty, więc fakt, że on chce obrosnąć w piórka kura domowego i mu to nie wadzi... Mi jest jak najbardziej na rękę - przyznała szczerze. Przed kim, jak przed kim, ale przed Astrid mogła. Kto lepiej zrozumie pracoholika, niż drugi pracoholik? Nie chciała być już tylko mamą i... mamą. Uważała, była wręcz święcie przekonana, że pogodzi wiele roli - żony, profilera, matki i przyjaciółki zarazem. W spojrzeniu, który na dłuższą chwilę utkwiła w twarzy Rosenthal, szukała potwierdzenia, że naprawdę tak mogło być.
Udała, że wzdycha, po czym podeszła do włączników.
- No dobrze. Na trzy... Gaśnie światło, a wtedy możesz podbierać z pudełek co tylko chcesz. Gotowa? Raz...
Wystrzeliła w przyjaciółkę palcem tak, jakby mierzyła do niej z pistoletu.
- Jesteś piękna i po prostu zbyt skromna, aby mówić o tym otwarcie... Co jest błędem - uśmiech szelmy, dopełnił przekazu, który był jednoznaczny - łysa, czy z długimi, lśniącymi kudłami, Strone to znaczy Astrid, bezdyskusyjnie czarowała.
- Zawsze możesz zacząć od zmian małymi kroczkami. Na przykład... SPA na włosów? Dopieścić cebulki oraz pory, zadbać o końce... Maseczki, odżywki, drinki z palemką. Zabierz mnie ze sobą, co? - westchnęła. Jak mało kiedy, Grace dała się ponieść wyobraźni roztaczając przed swoimi oczyma wizję weekendowego relaksu w spełniającym się wygórowane oczekiwania obiekcie SPA & Wellness.
Popatrzyła swojemu pluszowego przyjacielowi głęboko w oczy, po czym wzruszyła ramionami. - Wygląda mi na Ozzy'ego. Więc, Ozzy? Bolognese? - wzruszyła jednym ramieniem, wprawiając uczepionego go pająka w ruch. Czując się w pełni usprawiedliwioną, nałożyła na swój talerz solidny kawałek lasagne w towarzystwie kilku ravioli; żadna potrawa nie powinna czuć się samotna na jej talerzu.
- Prawdę mówiąc... Joseph najchętniej przeszedłby na przedwczesną emeryturę i wskoczył w fartuszek gosposi. Mam wrażenie, że awans, który dostał w lipcu, tylko go wypalił. Ja, naturalnie, zamierzam czym prędzej wracać do swojej roboty, więc fakt, że on chce obrosnąć w piórka kura domowego i mu to nie wadzi... Mi jest jak najbardziej na rękę - przyznała szczerze. Przed kim, jak przed kim, ale przed Astrid mogła. Kto lepiej zrozumie pracoholika, niż drugi pracoholik? Nie chciała być już tylko mamą i... mamą. Uważała, była wręcz święcie przekonana, że pogodzi wiele roli - żony, profilera, matki i przyjaciółki zarazem. W spojrzeniu, który na dłuższą chwilę utkwiła w twarzy Rosenthal, szukała potwierdzenia, że naprawdę tak mogło być.
Udała, że wzdycha, po czym podeszła do włączników.
- No dobrze. Na trzy... Gaśnie światło, a wtedy możesz podbierać z pudełek co tylko chcesz. Gotowa? Raz...
grace warren
A better love you won't find today
I will show you love
I will show you love
mów mi/kontakt
kotpsot#2892
a
Astrid przyglądała jej się z rozbawieniem, bo cóż, Grace Warren całkiem nieźle rozumowała, nie była przyzwyczajona do przyjmowania komplementów co do swojej urody, ale nie przykładała też do tego aż takiej dużej wagi… chyba. Tak wolała wierzyć i mówić.
- Na szczęście w kwestii swojej inteligencji mogę mówić aż za bardzo otwarcie - mruknęła, a potem westchnęła ciężko. Prawdę mówiąc to wolała jak właśnie na niej się skupiały inne osoby, komplementując ją. na przykład Dallas. Oczywiście musiała pomyśleć o ich ostatniej kłótni i jego słowach o jej ambicji.. chociaż no, jej kariera była dla niej ważna i chciała pokazać, że jest znakomitym detektywem. I nie było przecież w tym nic złego, bo większość policjantów chciało awansować i dostawać ciekawe sprawy.
- SPA dla włosów? - powtórzyła za nią - SPA dla włosów… nawet nie wiedziałam, że jest coś takiego jak SPA dla włosów. Muszę robić specjalne rezerwacje dla swoich włosów? O, albo mogę je zostawić w tym SPA i wrócić po nie za godzinę? - uniosła brwi, nabijając się trochę, no ale to się aż samo prosiło o małe śmieszki! Spa dla włosów… brzmiało super dziwnie, zwłaszcza dla Astrid, która jeszcze nigdy nie była w prawdziwym spa, bo przecież kto ma na to czas, na takie luksusy!
- Trochę się boję… - dodała, jako odpowiedź na jej prośbę i uśmiechnęła się rozbrajająco No ale, może się wybierze?
- Trochę jak piesek, sprawdź czy aportuje - zaproponowała, z rozbawieniem. - A jak się czujesz? - zapytała jeszcze, bo zorientowała się, że chyba dzisiaj o to nie pytała. A jednak sporo rzeczy się teraz działo w ciele Grace, co mogło wywoływać… no różnorodne uczucia.
- Ale to jest całkiem niezły plan, on przecież może zostać w domu i zająć się dzieckiem, a ty możesz wrócić do pracy - zauważyła, ciekawa czy Grace to rozważała na serio, czy tylko cieszy się z fartuszka. A Astrid? Cholernie się starała nie myśleć o sobie i Dallasie! Co nie było łatwe…
- Okej, czas na jedzenie - skinęła lekko głową, a potem zrobiła rekonesans na co ma ochotę, żeby wiedzieć gdzie celować po ciemku. A kiedy ich talerze były pełne, usiadła, z westchnieniem cichym. - Chyba potrzebuje alkoholu... widziałaś gdzieś zapasy? - mruknęła, po dwóch pierwszych kęsach, rozglądając się za drinkiem.
- Na szczęście w kwestii swojej inteligencji mogę mówić aż za bardzo otwarcie - mruknęła, a potem westchnęła ciężko. Prawdę mówiąc to wolała jak właśnie na niej się skupiały inne osoby, komplementując ją. na przykład Dallas. Oczywiście musiała pomyśleć o ich ostatniej kłótni i jego słowach o jej ambicji.. chociaż no, jej kariera była dla niej ważna i chciała pokazać, że jest znakomitym detektywem. I nie było przecież w tym nic złego, bo większość policjantów chciało awansować i dostawać ciekawe sprawy.
- SPA dla włosów? - powtórzyła za nią - SPA dla włosów… nawet nie wiedziałam, że jest coś takiego jak SPA dla włosów. Muszę robić specjalne rezerwacje dla swoich włosów? O, albo mogę je zostawić w tym SPA i wrócić po nie za godzinę? - uniosła brwi, nabijając się trochę, no ale to się aż samo prosiło o małe śmieszki! Spa dla włosów… brzmiało super dziwnie, zwłaszcza dla Astrid, która jeszcze nigdy nie była w prawdziwym spa, bo przecież kto ma na to czas, na takie luksusy!
- Trochę się boję… - dodała, jako odpowiedź na jej prośbę i uśmiechnęła się rozbrajająco No ale, może się wybierze?
- Trochę jak piesek, sprawdź czy aportuje - zaproponowała, z rozbawieniem. - A jak się czujesz? - zapytała jeszcze, bo zorientowała się, że chyba dzisiaj o to nie pytała. A jednak sporo rzeczy się teraz działo w ciele Grace, co mogło wywoływać… no różnorodne uczucia.
- Ale to jest całkiem niezły plan, on przecież może zostać w domu i zająć się dzieckiem, a ty możesz wrócić do pracy - zauważyła, ciekawa czy Grace to rozważała na serio, czy tylko cieszy się z fartuszka. A Astrid? Cholernie się starała nie myśleć o sobie i Dallasie! Co nie było łatwe…
- Okej, czas na jedzenie - skinęła lekko głową, a potem zrobiła rekonesans na co ma ochotę, żeby wiedzieć gdzie celować po ciemku. A kiedy ich talerze były pełne, usiadła, z westchnieniem cichym. - Chyba potrzebuje alkoholu... widziałaś gdzieś zapasy? - mruknęła, po dwóch pierwszych kęsach, rozglądając się za drinkiem.
mów mi/kontakt
paula
a
Astrid Rosenthal
Cmoknęła, pochylając się nad Astrid.
- Myślę, że lepiej zamknąć się w takim SPA razem ze swoimi włosami i kiedy one będą cierpieć dla urody, Ty, siedząc wyciągnięta jak Kleopatra na szezlongu, będziesz mogła kosztować w drinkach i innych słodkościach... Teraz dopiero zrobiłaś mi chęć! - jęknęła żałośnie. Podobnie jak Astrid, nie korzystała z takich przyjemności, które zżerały czas, jaki przywykła poświęcać pracy oraz innym, zawodowym zobowiązaniom. Tak naprawdę, dopiero teraz, w Las Vegas, zasmakowała w luksusie i niestety. Spodobało się jej, najchętniej powtórzyłaby ten chill, a najlepiej cały wyjazd. Od początku do końca. Dodając, pamiętaj o mnie i moich włosach, porwała pluszowego insekta, z którym przez chwilę buszowała wśród kartonowych i styropianowych pudełek, wybierając co ciekawsze - i smaczniejsze - kąski. Komendant nie szczędził na katering, a wybór włoskiej kuchni bez dwóch zdań przypadł jej do gustu, co widać było, gdy delikatnie - i dyskretnie - ścierała sos z kącików ust. Roześmiała się, czując, że Astrid ją na tym przyłapała.
- Myślałam, że będzie gorzej. Nie jest mi jeszcze ciężko, ale ostatnio dużo śpię. Jem też rzeczy, których wcześniej niespecjalnie lubiłam... Na przykład rurki z kremem. O boże. Dałabym się pokroić za taką z bitą śmietaną z jednej cukierni w Cape Coral... Myślisz, że jak się ładnie uśmiechnę do posterunkowego, to zgodzi mi się podskoczyć pod jedną? A najlepiej trzy? - roześmiała się. Tylko czy aby na pewno żartowało? Nie było w jej głosie nutki poważnego tonu?
Usiadła obok Astrid, trzymając talerzyk w jednym ręku, widelec w drugim, a pająka uczepionego na ramieniu.
- Taki mamy plan, bo o ile rozumiem Josepha, tak... Dla mnie stanowczo za wcześnie, aby rezygnować z pracy i zaszywać się w domu. Chce wrócić jak najszybciej, tu, do Quentico... Widzimy się tutaj w lecie, co? - mówiąc tutaj miała na myśli komendę, wszak zdarzały się sprawy, w których profiler współpracował z detektywami z wydziału obyczajowego. Jedno także nie wykluczało drugiego i zwyczajnie, mogła wpadać do Astrid na lunche, aby siedząc na schodach na wewnętrznym parkingu, skąpane w słońcu, dać sobie chwilę odpoczynku od codzienności w policji.
- Zerknij do skrzynek pod stołem - ściszając głos do konspiracyjnego szeptu, wskazała przyjaciółce wybrzuszenie na obrusach.
Cmoknęła, pochylając się nad Astrid.
- Myślę, że lepiej zamknąć się w takim SPA razem ze swoimi włosami i kiedy one będą cierpieć dla urody, Ty, siedząc wyciągnięta jak Kleopatra na szezlongu, będziesz mogła kosztować w drinkach i innych słodkościach... Teraz dopiero zrobiłaś mi chęć! - jęknęła żałośnie. Podobnie jak Astrid, nie korzystała z takich przyjemności, które zżerały czas, jaki przywykła poświęcać pracy oraz innym, zawodowym zobowiązaniom. Tak naprawdę, dopiero teraz, w Las Vegas, zasmakowała w luksusie i niestety. Spodobało się jej, najchętniej powtórzyłaby ten chill, a najlepiej cały wyjazd. Od początku do końca. Dodając, pamiętaj o mnie i moich włosach, porwała pluszowego insekta, z którym przez chwilę buszowała wśród kartonowych i styropianowych pudełek, wybierając co ciekawsze - i smaczniejsze - kąski. Komendant nie szczędził na katering, a wybór włoskiej kuchni bez dwóch zdań przypadł jej do gustu, co widać było, gdy delikatnie - i dyskretnie - ścierała sos z kącików ust. Roześmiała się, czując, że Astrid ją na tym przyłapała.
- Myślałam, że będzie gorzej. Nie jest mi jeszcze ciężko, ale ostatnio dużo śpię. Jem też rzeczy, których wcześniej niespecjalnie lubiłam... Na przykład rurki z kremem. O boże. Dałabym się pokroić za taką z bitą śmietaną z jednej cukierni w Cape Coral... Myślisz, że jak się ładnie uśmiechnę do posterunkowego, to zgodzi mi się podskoczyć pod jedną? A najlepiej trzy? - roześmiała się. Tylko czy aby na pewno żartowało? Nie było w jej głosie nutki poważnego tonu?
Usiadła obok Astrid, trzymając talerzyk w jednym ręku, widelec w drugim, a pająka uczepionego na ramieniu.
- Taki mamy plan, bo o ile rozumiem Josepha, tak... Dla mnie stanowczo za wcześnie, aby rezygnować z pracy i zaszywać się w domu. Chce wrócić jak najszybciej, tu, do Quentico... Widzimy się tutaj w lecie, co? - mówiąc tutaj miała na myśli komendę, wszak zdarzały się sprawy, w których profiler współpracował z detektywami z wydziału obyczajowego. Jedno także nie wykluczało drugiego i zwyczajnie, mogła wpadać do Astrid na lunche, aby siedząc na schodach na wewnętrznym parkingu, skąpane w słońcu, dać sobie chwilę odpoczynku od codzienności w policji.
- Zerknij do skrzynek pod stołem - ściszając głos do konspiracyjnego szeptu, wskazała przyjaciółce wybrzuszenie na obrusach.
grace warren
A better love you won't find today
I will show you love
I will show you love
mów mi/kontakt
kotpsot#2892
a
Przez chwile przyglądała jej się trochę krytycznie, a potem westchnęła nieco ciężko.
- Okej, to już oficjalne. Nie potrafię się relaksować, odprężać, no po prostu nie - wyjaśniła, kręcąc powoli głową - niedawno dowiedziałam się, że nawet marzenia o wyjazdach mam totalnie nudne i przewidywalne, że nie potrafię się wybrać na wakacje i… no coś jest ze mną nie tak - podsumowała, bo cóż, bo tak było. Wyszło to w rozmowie z Valerie, która namawiała ją na odpoczynek gdzieś poza miasteczkiem, a ona nigdy nawet nie pomyślała, że przecież tak, to mogłoby być całkiem przyjemne! A teraz, jak widać, SPA też nie wchodziło w grę w jej przypadku. No jak nic musiała pójść na jakieś korki odprężania się, relaksowania, czy no… walki z pracoholizmem. Czyli byli jacyś anonimowi pracoholicy? Musiała to sprawdzić. Zwłaszcza, że nie pracowała od miesięcy, a jak widać, cały czas myślami i ciałem kręciła się koło komendy.
- Jeśli tym policjantem będzie Joseph to pewnie tak - zauważyła z rozbawieniem, podejrzewając że inni nie będą aż tacy chętni, żeby jechać po takie jedzenie, jak tutaj mieli tak dużo smakołyków. A jednak facet, który ją zapłodnił powinien się wykazywać odpowiednim dokarmianiem, skoro to ona naraża swoje zdrowie i życie będąc w ciąży z jego potomkiem. To się nazywa równość i partnerstwo.
- Mam nadzieję… że szybciej - wyjaśniła, nieco ciszej, bo cóż, podjęła pewne kroki, w końcu zaczynała mówić o tym, o czym terapeuta najbardziej chciał usłyszeć, więc miała nadzieję, że szybciej wróci. I że Grace Warren też bez problemu będzie mogła dołączyć znów do zespołu. Ale jak wiadomo, ciąża czasem zmienia człowieka. Czy raczej poród. No i sobie jeszcze pogadały, zjadły, Astrid dostała swojego drinka, a potem trzy kolejne i rozkręciła się im imprezka pracownicza, całkiem przyzwoita, swoją drogą! Astrid wciąż musiała poznać większość ludzi, którzy tu pracowali, ale było to całkiem niezłe zapoznawanie się.
/zt x2!
- Okej, to już oficjalne. Nie potrafię się relaksować, odprężać, no po prostu nie - wyjaśniła, kręcąc powoli głową - niedawno dowiedziałam się, że nawet marzenia o wyjazdach mam totalnie nudne i przewidywalne, że nie potrafię się wybrać na wakacje i… no coś jest ze mną nie tak - podsumowała, bo cóż, bo tak było. Wyszło to w rozmowie z Valerie, która namawiała ją na odpoczynek gdzieś poza miasteczkiem, a ona nigdy nawet nie pomyślała, że przecież tak, to mogłoby być całkiem przyjemne! A teraz, jak widać, SPA też nie wchodziło w grę w jej przypadku. No jak nic musiała pójść na jakieś korki odprężania się, relaksowania, czy no… walki z pracoholizmem. Czyli byli jacyś anonimowi pracoholicy? Musiała to sprawdzić. Zwłaszcza, że nie pracowała od miesięcy, a jak widać, cały czas myślami i ciałem kręciła się koło komendy.
- Jeśli tym policjantem będzie Joseph to pewnie tak - zauważyła z rozbawieniem, podejrzewając że inni nie będą aż tacy chętni, żeby jechać po takie jedzenie, jak tutaj mieli tak dużo smakołyków. A jednak facet, który ją zapłodnił powinien się wykazywać odpowiednim dokarmianiem, skoro to ona naraża swoje zdrowie i życie będąc w ciąży z jego potomkiem. To się nazywa równość i partnerstwo.
- Mam nadzieję… że szybciej - wyjaśniła, nieco ciszej, bo cóż, podjęła pewne kroki, w końcu zaczynała mówić o tym, o czym terapeuta najbardziej chciał usłyszeć, więc miała nadzieję, że szybciej wróci. I że Grace Warren też bez problemu będzie mogła dołączyć znów do zespołu. Ale jak wiadomo, ciąża czasem zmienia człowieka. Czy raczej poród. No i sobie jeszcze pogadały, zjadły, Astrid dostała swojego drinka, a potem trzy kolejne i rozkręciła się im imprezka pracownicza, całkiem przyzwoita, swoją drogą! Astrid wciąż musiała poznać większość ludzi, którzy tu pracowali, ale było to całkiem niezłe zapoznawanie się.
/zt x2!
mów mi/kontakt
paula