Odkąd skończyła studia Maeve piła chyba nawet więcej. Dorosłość i ciągle niepoukładane kwestie uczuciowe, chyba dawały jej wystarczająco mocno w kość. Nic tak przecież nie pchało do alkoholu jak średnio udane, internetowe randki. Imprezowała też z Ferby, trochę nadrabiając stracony czas, więc jej tolerancja znacząco wzrosła. Nie było jednak powodu do narzekań za bardzo, bo, jeśli miała być szczera, i tak chyba nie miała chęci na to, by się dzisiaj dramatycznie upijać. Jeszcze nie wiedziała, czy mogła sobie przy nim na to pozwolić (i wcale nie chodziło o to, że jak kilka lat temu się wspólnie upili to wylądowali razem w łóżku, no skąd).
— Bez przesady — dodała lekko nos marszcząc, jakby ją uraził. Prawda jednak była taka, że zupełnie za złe mu nie miała tego żarciku. Napiła się zaraz potem wina i ściągnęła brwi, zerkając na niego. — Jeśli nie to będziesz musiał go zwolnić? Pierwsza poważna decyzja w pracy, dorastasz — rzuciła i dźgnęła go w polik nawet w z rozbawieniem. W rzeczywistości wiedziała, że nie było to nic przyjemnego. W końcu ta druga strona miała swoje własne plany i marzenia, które z pewnością trochę w gruzach legną, gdy dowie się, że nie nadaje się do tej pracy. Szczęśliwie Maeve nie była żadnym, wysoko postawionym pracownikiem, więc nie musiała się takimi okropieństwami przejmować. Mogła jedynie martwić się o to, że to jej się ktoś będzie chciał kiedyś pozbyć. — Czyli to ty! Kurcze, całe studia słuchałam o kolesiu ze sceny, który robił taką durną minę, gdy śpiewał i wyglądał jak Shrek. Jednak istniejesz — dodała z uśmiechem szerokim. Zadziwiająco dobrze się w jego towarzystwie czuła. Rozluźniła się na tyle, że zapomniała o tym, że jeszcze niedawno pałała do niego największą niechęcią. Kiedy nie zachowywał się jak największy bufon to miło spędzało się z nim czas, pijąc wspólnie wino. Może mu to nawet w którymś momencie przyzna! — Dokładnie — przyznała. Chociaż niewielkie doświadczenie miała. Jej jedyny, poważny związek zakończył się wraz z wyjazdem na studia. A gdy teraz, dość niedawno, odnowili znajomość to trochę na innych zasadach. Teraz znów ich drogi się rozeszły i brakowało jej Declana, ale wiedziała, że tak będzie lepiej jednak.
— Może i lubiłam, ale to Rae. Nie ma tak łatwo — dodała nos marszcząc. Oczywiście, że chciała na ten temat porozmawiać, ale wiedziała, że gdyby blondynka się dowiedziała to z pewnością by ją zamordowała. Dlatego potrzebowała się upić i odpowiednio też znieczulić. Nie mogła mieć też wówczas wyrzutów sumienia, skoro zrobiła to pod wpływem, prawda? — A ty myślisz, że coś z tego wyjdzie? — zagadnęła luźno. Niech on zacznie!
javier cervantes
a
mów mi/kontakt
a
Javier lubił wypić, ale jego picie zwykle kończyło się na jednej czy dwóch szklaneczkach whisky, które opróżniał podczas czytania książki czy oglądania telewizji w swoim mieszkaniu. Nie był fanem upijania się do nieprzytomności, chociaż zdarzyło mu się kilka razy przesadzić, kiedy wychodził z bliskimi do barów czy klubów. Musiał wtedy wlać w siebie naprawdę spore ilości alkoholu, żeby, ładnie mówiąc, nawalić się jak Messerschmitt. Dzisiaj jednak nie miał takich planów. W końcu, mimo wszystko, jutro musiał rano wstać do pracy, nie? A tak poza tym to jemu też siedziało w głowie ich ostatnie wspólne picie, które nie skończyło się za dobrze. Przynajmniej zdaniem Maeve, bo akurat Cervantes nie uważał tego za nic złego. Po alkoholu robi się różne głupie rzeczy, prawda? Grunt, że nie chcieli powtórzyć tego błędu na trzeźwo.
- Wolałbym, żeby do tego nie doszło, ale jeśli nie zacznie lepiej pracować to nie ma sensu dalej mu płacić - odpowiedział szczerze, wzruszając lekko ramionami. Do tej pory nikogo nie zwolnił, ale wiedział, że w końcu będzie musiał to zrobić. Taka praca, nie? Poza tym nie jego wina, że niektórzy po prostu nie nadawali się do roboty w gazecie. W końcu, jakby dawali radę to nie musiałby się ich pozbywać. Proste! - Czy ty naprawdę właśnie porównałaś mnie do Shreka? - Pytanie retoryczne. - Ale mi komplementem strzeliłaś. Shrek jest świetny. Mogliby kolejną część zrobić - dodał jednak zaraz, szczerząc się do niej. - I jak chcesz zobaczyć tą moją durną minę przy śpiewaniu to musimy się wybrać na karaoke. - Akurat karaoke kochał straszliwie, więc do tego nigdy nie trzeba go było długo namawiać. Mniejsza, że później wszyscy jego bliscy mieli na niego kompromitujące filmiki, jak się darł na scenie, mniejsza. Za to o związkach się już nie wypowiadał. Nie miał szczęścia w miłości, także nie miałby nawet za dużo dogadania na ten temat. Jego wszystkie eks były zgodne, że średnio się nadaje do poważnych relacji, bo wyłączał się momentalnie, jak któraś wspomniała o ślubie czy dzieciach albo nawet wspólnym mieszkaniu.
Spojrzał na nią powątpiewająco. - Jasne - powiedział tylko, po czym znowu napił się wina. I dobrze czuł, że Maeve nie wytrzyma, bo już po chwili pytała go o jego zdanie na temat Rae i jego starszego brata. Przez moment miał ochotę odpowiedzieć Maeve jej tekstem, że jeszcze nie jest aż tak pijany, ale jego plotkarskie zapędy, niestety albo i stety, wygrały. - Pewnie. Przecież to na pierwszy rzut oka widać, że ich do siebie ciągnie - odpowiedział szczerze. - Na pewno też to widzisz - dodał jeszcze, bo tylko ślepy by nie zauważył, że między Rae, a Willy'm coś się dzieje.
Maeve Houghton
- Wolałbym, żeby do tego nie doszło, ale jeśli nie zacznie lepiej pracować to nie ma sensu dalej mu płacić - odpowiedział szczerze, wzruszając lekko ramionami. Do tej pory nikogo nie zwolnił, ale wiedział, że w końcu będzie musiał to zrobić. Taka praca, nie? Poza tym nie jego wina, że niektórzy po prostu nie nadawali się do roboty w gazecie. W końcu, jakby dawali radę to nie musiałby się ich pozbywać. Proste! - Czy ty naprawdę właśnie porównałaś mnie do Shreka? - Pytanie retoryczne. - Ale mi komplementem strzeliłaś. Shrek jest świetny. Mogliby kolejną część zrobić - dodał jednak zaraz, szczerząc się do niej. - I jak chcesz zobaczyć tą moją durną minę przy śpiewaniu to musimy się wybrać na karaoke. - Akurat karaoke kochał straszliwie, więc do tego nigdy nie trzeba go było długo namawiać. Mniejsza, że później wszyscy jego bliscy mieli na niego kompromitujące filmiki, jak się darł na scenie, mniejsza. Za to o związkach się już nie wypowiadał. Nie miał szczęścia w miłości, także nie miałby nawet za dużo dogadania na ten temat. Jego wszystkie eks były zgodne, że średnio się nadaje do poważnych relacji, bo wyłączał się momentalnie, jak któraś wspomniała o ślubie czy dzieciach albo nawet wspólnym mieszkaniu.
Spojrzał na nią powątpiewająco. - Jasne - powiedział tylko, po czym znowu napił się wina. I dobrze czuł, że Maeve nie wytrzyma, bo już po chwili pytała go o jego zdanie na temat Rae i jego starszego brata. Przez moment miał ochotę odpowiedzieć Maeve jej tekstem, że jeszcze nie jest aż tak pijany, ale jego plotkarskie zapędy, niestety albo i stety, wygrały. - Pewnie. Przecież to na pierwszy rzut oka widać, że ich do siebie ciągnie - odpowiedział szczerze. - Na pewno też to widzisz - dodał jeszcze, bo tylko ślepy by nie zauważył, że między Rae, a Willy'm coś się dzieje.
Maeve Houghton
mów mi/kontakt
k.
a
U Maeve wyglądało to odrobinę inaczej. Tyle tylko, że zwykle upijała się do ewentualnej nieprzytomności — albo chociaż do plątających się nóg — ze swoją przyjaciółką. Miał ją kto przypilnować, gdy wracała, a w jej głowie budziły się te najgłupsze pomysły. Akurat przygoda, którą zaliczyła z Jakvierem, była idealnym wyjaśnieniem na to, czemu przestałą przesadzać z alkoholem w otoczeniu, które nie jest jej najbliższe i najbardziej zaufane. I to nie tak, że wskakiwała wtedy do łóżka każdemu facetowi, jaki się pod ręką nawinie. Po prostu miękła jak żelek i łatwo było jej w głowie namieszać. Szczególnie, gdy taki potworek jak Cervantes nagle staje się miły.
— Tak naprawdę to trochę współczuję. No, ale może się ogarnie jeszcze — rzuciła lekko ramionami wzruszając. Mimo wszystko wiadomo, że ludzie czasami wolniej wszystko łapali. Dlatego też nie było się co spieszyć z decyzją. Tym bardziej, że na pewno nie będzie to najłatwiejsza rzecz, jaką mu przyszło ostatnio zrobić. A przepraszał Maeve dwukrotnie, warto to podkreślić. — O, świetnie. W takim razie idziemy na karaoke, ale musisz zaśpiewać Smash Mouth i All Star — postawiła warunek, bo z chęcią by to zobaczyła. Może nawet powstrzymała by si przed paskudnym nagraniem go, ale przez kolejny miesiąc wesoło by mu wypominała, gdyby scenę podbił swoimi krzykami.
— Mówisz? Myślałam, że to jedną stronę ciągnie bardziej — dodała luźno, trochę tajemniczo. Nie znała przecież Willy’ego na tyle, by z pełnym przekonaniem przyznać, że także na jej przyjaciółkę leciał. Nie chciała jednak w jasny sposób określać tego, o której stronie mowa. Wprawdzie wydawało się to oczywiste, ale trochę uspokajało sumienie Maeve, która jeszcze nie chciała tak otwarcie dyskutować o życiu przyjaciółki wiedząc, że skopałaby jej tyłek, gdyby się dowiedziała. Było jednak na tyle miło, że spędzili ze sobą kolejną godzinę, czy dwie, a później mężczyzna wrócił do siebie, bo przecież wino się skończyło. A tematy do rozmów wyjątkowo nie.
javier cervantes, koniec
— Tak naprawdę to trochę współczuję. No, ale może się ogarnie jeszcze — rzuciła lekko ramionami wzruszając. Mimo wszystko wiadomo, że ludzie czasami wolniej wszystko łapali. Dlatego też nie było się co spieszyć z decyzją. Tym bardziej, że na pewno nie będzie to najłatwiejsza rzecz, jaką mu przyszło ostatnio zrobić. A przepraszał Maeve dwukrotnie, warto to podkreślić. — O, świetnie. W takim razie idziemy na karaoke, ale musisz zaśpiewać Smash Mouth i All Star — postawiła warunek, bo z chęcią by to zobaczyła. Może nawet powstrzymała by si przed paskudnym nagraniem go, ale przez kolejny miesiąc wesoło by mu wypominała, gdyby scenę podbił swoimi krzykami.
— Mówisz? Myślałam, że to jedną stronę ciągnie bardziej — dodała luźno, trochę tajemniczo. Nie znała przecież Willy’ego na tyle, by z pełnym przekonaniem przyznać, że także na jej przyjaciółkę leciał. Nie chciała jednak w jasny sposób określać tego, o której stronie mowa. Wprawdzie wydawało się to oczywiste, ale trochę uspokajało sumienie Maeve, która jeszcze nie chciała tak otwarcie dyskutować o życiu przyjaciółki wiedząc, że skopałaby jej tyłek, gdyby się dowiedziała. Było jednak na tyle miło, że spędzili ze sobą kolejną godzinę, czy dwie, a później mężczyzna wrócił do siebie, bo przecież wino się skończyło. A tematy do rozmów wyjątkowo nie.
javier cervantes, koniec
mów mi/kontakt