Wcale nie było mu teraz lepiej, ale przynajmniej nie będzie miał potem wyrzutów sumienia względem samego siebie. Uleganie pijanej Lisbeth, byłoby chyba największą z głupot które by popełnił, a trzeba przyznać, że miał na swoim koncie całkiem sporą listę idiotyzmów na jakie się zdobył. Miał ją trzymać na dystans, a ostatecznie i tak nic z tego nie wyszło, nie oznaczało to jednak, że tak łatwo ulegnie własnym słabością i po raz kolejny zrobi coś, czego będzie potem niesamowicie żałować. Dlatego, gdy wreszcie zeszła z jego kolan odetchnął z ulgą, a potem odprowadził ją wzrokiem i nie skomentował słów, które wypowiedziała. Nie uwłaczało mu to, że pożądał jej, ale przerażało. Był od niej sporo starszy, znał jej rodzinę i jeszcze przy tym wszystkim miał świadomość tego, że ich światy są kompletnie różne. I chociaż znał te wszystkie argumenty przemawiające przeciwko lokowaniu uczuć w Lisbeth, to i tak ostatecznie miał je kompletnie gdzieś.
Podczas, gdy Lisa brała prysznic, on pozwolił sobie na to, aby pozbierać myśli w spokoju. Chociaż w zasadzie był dość poddenerwowany, bo jego podejścia miało ulec zmianie, a on sam dalej nie wiedział, czy to dobry pomysł. Wstał w końcu, poszedł się napić, a gdy wracał w stronę kanapy, z łazienki wyszła Fletcher, zaskoczona jego obecnością.
- Jak widać - odpowiedział. Nie chciał jeszcze wychodzić, ale w zasadzie też nie wiedział dlaczego został. Po prostu czasem nie umiał znaleźć właściwego wytłumaczenia swoich postepowań. Odprowadził Lisbeth wzrokiem, gdy skierowała się do łóżka, zaraz po tym jak poczęstowała go swoim jadowitym i dosadnym poczuciem humoru.
Nie mogła już tego zobaczyć, ale zaśmiał się pod nosem, gdy dotarło do niego znaczenie jej wypowiedzi. Naprawdę? Myślała, że to co robiła nie miało na niego żadnego wpływu? Przecież gdyby tylko chciał, to uległby swoim pragnieniom, ale powstrzymywał się ze względu na nią, a raczej dla jej dobra. To jednak też miało niedługo się zmienić, ale póki co postanowił ponownie uświadomić jej, że tkwi w błędzie.
Wyciągnął z kieszeni telefon, klucze i portfel, które odłożył na kawowym stoliku, a potem podszedł do łóżka. Lisbeth leżała na boku, odwrócona plecami do niego, a więc poczuła jego obecność dopiero, gdy Remi wszedł na materac. Powoli przejechał po biodrze Lisbeth, na jej talię i przyciągnął ku sobie.
- Jak co robię? Nie czujesz? - Wyszeptał do jej ucha, gdy poprawił poduszkę pod swoją głową. - Leżę przy tobie - dodał, a jego wargi praktycznie dotykały skóry Lisbeth. Dłoń, którą dotykał jej tali przesunął na płaski brzuch dziewczyny, a potem ponownie po tali, aż do biodra. - Może tak łatwiej zrozumiesz pewne rzeczy - znów szepnął, a jego palce ostrożnie zacisnęły się na jej nodze. Chciał dać jej lekcję, aby zrozumiała, że takie gówniarskie podejście wcale nie robi na nim wrażenia, ale z drugiej strony uświadomić też, że nie miała racji. Działała na niego i to cholernie mocno, musiał jednak nad sobą panować. I nie chciał zostawiać jej w przeświadczeniu, że jest mu ona obojętna, że jej nie pragnie. Gdy tak naprawdę oddałby wszystko, aby móc ją mieć. Tu i teraz.
Lisbeth Fletcher
a
mów mi/kontakt
Borsuk
a
Była zła, rozgoryczona, a nawet upokorzona. Pierwszy raz w swoim życiu pozwoliła sobie na tak odważne zachowanie, a mimo to jej działania zostały całkowicie odrzucone. Bolało ją to i nawet jeśli mogłaby tłumaczyć się upojeniem alkoholowym, to i tak czuła się po prostu, jak największy frajer na tym świecie. Zarówno za ulokowanie swoich uczuć w Sorinte, jak i za to, że nie potrafiła nad tym zapanować, tylko odwalała takie akcje. Była też - chociaż to wybitnie głupie - cholernie zła na niego za to, że nie odwzajemnia tego, co Lisbeth do niego czuła. Fakt, to nie jego wina, nie musi się w niej zakochiwać tylko dlatego, że ona względem niego tak postąpiła, ale to był pierwszy raz, gdy naprawdę myślała o kimś w ten sposób, więc perspektywa nieodwzajemnienia ją zwyczajnie przygniatała.
Wierzyła, że po jej tekście Remi się zabierze i zniknie, więc nawet na niego nie patrzyła, udając, że zamierza zasnąć. W zasadzie była dość mocno zmęczona i kiedy poczuła, że Soriente wchodzi na materac, kompletnie nie zrozumiała jakie są jego plany. Dopiero, gdy poczuła, jak ją do siebie przyciąga, spięła się mocniej, świadoma, że chyba nie powinna już tego ignorować.
- Co ty robisz? - warknęła niezbyt przyjemnie, nadal zła, ale teraz przede wszystkim skołowana. W co on takiego grał? Zadrżała cała przez to, jak przejechał dłonią po jej ciele. Całkowicie zawładnęło to jej myślami i dłuższą chwilę nie potrafiła się w tym odnaleźć. Tylko to wystarczyło, aby serce zaczęło jej walić, jak młotem, a w gardle zaschło. Jak nietrudno się domyślić, natychmiast straciła też cały ten swój nadmuchany animusz. Jakby tego było mało, cała zadrżała, gdy poczuła jego oddech na swoim uchu. - Ale dlaczego? - mimo to próbowała brzmieć tak, jakby jego gesty nie robiły na niej najmniejszego wrażenia, chociaż wychodziło jej to raczej opornie. Przełknęła ślinę, a potem, gdy zacisnął palce na jej nodze, dotarło do niej, że dostała przez to wszystko gęsiej skórki i chociaż chciała zabrać jego rękę, to jakoś tak... nie potrafiła ostatecznie się na to zdobyć. - Doskonale wszystko rozumiem - zawahała się przy tej wypowiedzi, za co z miejsca się na siebie wściekła. Czuła jakieś dziwne napięcie, a wbrew swoim słowom, tak naprawdę niczego nie rozumiała. Kręciło jej się w głowie, a przez jego bliskość stale przechodziły ją dreszcze i nie wiedziała już, co jest najgorsze, jego dotyk, czy oddech. Musiała coś zrobić, bo inaczej by zwariowała, dlatego uniosła się powoli, chcąc odwrócić się do niego przodem, bo zwyczajnie nie widząc go ta sytuacja jeszcze bardziej mieszała jej w głowie.
- To co robisz, jest niestosowne - niestosowne to było to, jak na nią działały takie drobne gesty, ale nie chciała się do tego przyznawać. Nie po tym, jak to ona go uwodziła, a on pozostawał na to obojętny, a teraz wystarczyło, że się do niej przybliżył i już miał ją w garści. To nie było sprawiedliwe. Nie chciała być na przegranej pozycji w tym wszystkim. Dlaczego ona nie potrafiła tak na niego oddziaływać, jak on na nią? To pytanie niemalże wypalało jej dziurę w głowie i budziło jeszcze większe pokłady frustracji.
Remi Soriente
Wierzyła, że po jej tekście Remi się zabierze i zniknie, więc nawet na niego nie patrzyła, udając, że zamierza zasnąć. W zasadzie była dość mocno zmęczona i kiedy poczuła, że Soriente wchodzi na materac, kompletnie nie zrozumiała jakie są jego plany. Dopiero, gdy poczuła, jak ją do siebie przyciąga, spięła się mocniej, świadoma, że chyba nie powinna już tego ignorować.
- Co ty robisz? - warknęła niezbyt przyjemnie, nadal zła, ale teraz przede wszystkim skołowana. W co on takiego grał? Zadrżała cała przez to, jak przejechał dłonią po jej ciele. Całkowicie zawładnęło to jej myślami i dłuższą chwilę nie potrafiła się w tym odnaleźć. Tylko to wystarczyło, aby serce zaczęło jej walić, jak młotem, a w gardle zaschło. Jak nietrudno się domyślić, natychmiast straciła też cały ten swój nadmuchany animusz. Jakby tego było mało, cała zadrżała, gdy poczuła jego oddech na swoim uchu. - Ale dlaczego? - mimo to próbowała brzmieć tak, jakby jego gesty nie robiły na niej najmniejszego wrażenia, chociaż wychodziło jej to raczej opornie. Przełknęła ślinę, a potem, gdy zacisnął palce na jej nodze, dotarło do niej, że dostała przez to wszystko gęsiej skórki i chociaż chciała zabrać jego rękę, to jakoś tak... nie potrafiła ostatecznie się na to zdobyć. - Doskonale wszystko rozumiem - zawahała się przy tej wypowiedzi, za co z miejsca się na siebie wściekła. Czuła jakieś dziwne napięcie, a wbrew swoim słowom, tak naprawdę niczego nie rozumiała. Kręciło jej się w głowie, a przez jego bliskość stale przechodziły ją dreszcze i nie wiedziała już, co jest najgorsze, jego dotyk, czy oddech. Musiała coś zrobić, bo inaczej by zwariowała, dlatego uniosła się powoli, chcąc odwrócić się do niego przodem, bo zwyczajnie nie widząc go ta sytuacja jeszcze bardziej mieszała jej w głowie.
- To co robisz, jest niestosowne - niestosowne to było to, jak na nią działały takie drobne gesty, ale nie chciała się do tego przyznawać. Nie po tym, jak to ona go uwodziła, a on pozostawał na to obojętny, a teraz wystarczyło, że się do niej przybliżył i już miał ją w garści. To nie było sprawiedliwe. Nie chciała być na przegranej pozycji w tym wszystkim. Dlaczego ona nie potrafiła tak na niego oddziaływać, jak on na nią? To pytanie niemalże wypalało jej dziurę w głowie i budziło jeszcze większe pokłady frustracji.
Remi Soriente
mów mi/kontakt
Lilka
a
Zapach jej włosów był bardzo subtelny, ale przyjemnie podrażniał zmysły Remiego. Delikatnie musnął nosem płatek jej ucha, gdy po raz kolejny nachylił się ostrożnie, aby móc wyszeptać kilka słów.
-Nic nie wiesz, ale nauczę cię wszystkiego - uśmiechnął się wypowiadając te słowa. Czuł pod palcami nagą skórę na jej udzie i delikatnie przejechał po niej palcem podwijając przy tym materiał jej szortów. Długo marzył o tym, żeby móc dotykać ciała Lisbeth i rozkoszować się każdym jej fragmentem. W jego wyobrażeniach, raczej było to bardziej gwałtowne i pełne pasji, ale sytuacja wymagała z goła innych działań, które w gruncie rzeczy sprawiały mu jeszcze większą przyjemność. Umiał zapanować nad sobą, ale nie miał zamiaru pozwolić Lisbeth na to samo. Chciał pokazać jej, że wszystko to co robiła miało swoje odzwierciedlenie w nim, ale tym razem to on rozdaje karty, a ona posłusznie będzie ulegać jego gestom, bo skoro sama go pragnie...
Muskając palcami uda Fletcher poczuł na nich gęsią skórkę. Ponownie uniósł kącik ust odnosząc przyjemną satysfakcję z tego, że tak poddawała się jego gestą. To wszystko było wręcz dziecinnie proste, ale przy tym pełne zmysłowości, na jakiej mu zależało.
- Wiem, ale chyba o to właśnie chodziło, prawda? - Nie pozwolił Lisbeth się obrócić, a dłonią przejechał na wewnętrzną część jej uda i zacisnął mocno palce. - Nie odwracaj się, bo wstanę i wyjdę - zagroził podnoszą się na drugiej ręce i okładając ją pod poduszką Lisbeth, aby móc przyciągnąć ją bliżej siebie górować nad nią. - A chyba nie chcesz tego - dodał już spokojniej, sięgając ku jej dłoni. Ostrożnie dotknął ją palcami, jakby chciał aby Lisbeht, mogła je złapać, ale potem odsuwał je, aż w końcu położył otwartą dłoń i przejechał mocniej, przygniatając jej rękę do materaca.
Niby nie robił nic, a tak naprawdę czuł w tym wszystkim niesamowite pokłady erotyzmu, któremu w zasadzie chciałby ulec. Jednak torturowanie Fletcher było dla niego zbyt przyjemną grą, aby pozwolić sobie to zniszczyć. Powinna dostać nauczkę i zrozumieć, że nie ma do czynienia z małym chłopcem, którego wystarczy pomiziać po uszku, aby stracił dla niej głowę.
- Czemu tak drżysz? - Zapytał bezczelnie, gdy jego dłoń powoli przesunęła się w górę jej uda, a potem po biodrze na brzuch, ale tym razem pod materiałem delikatnej, jedwabnej koszuli. Specjalnie westchnął do jej ucha, gdy poczuł jak spina mięśnie. Chociaż w zasadzie jemu także cholernie podobało się to co czuł pod palcami, a już na pewno w momencie, w którym kciukiem przypadkiem zahaczył o fragment jej piersi. - Będę tu, a ty masz iść spać, Lisbeth - nie łatwo było wypowiedzieć te słowa, ale wzmocniły one w nim wolę walki z samym sobą. Nie miał zamiaru zrobić nic więcej, ani pójść o krok dalej. Ta noc nie była ku temu odpowiednia, chociaż nie można odjąć jej tego, że była niesamowicie istotna. A Remi sprawdzając swój telefon przed wypiciem pierwszego drinka, nie spodziewał się, że zakończy wieczór w taki sposób.
Lisbeth Fletcher
-Nic nie wiesz, ale nauczę cię wszystkiego - uśmiechnął się wypowiadając te słowa. Czuł pod palcami nagą skórę na jej udzie i delikatnie przejechał po niej palcem podwijając przy tym materiał jej szortów. Długo marzył o tym, żeby móc dotykać ciała Lisbeth i rozkoszować się każdym jej fragmentem. W jego wyobrażeniach, raczej było to bardziej gwałtowne i pełne pasji, ale sytuacja wymagała z goła innych działań, które w gruncie rzeczy sprawiały mu jeszcze większą przyjemność. Umiał zapanować nad sobą, ale nie miał zamiaru pozwolić Lisbeth na to samo. Chciał pokazać jej, że wszystko to co robiła miało swoje odzwierciedlenie w nim, ale tym razem to on rozdaje karty, a ona posłusznie będzie ulegać jego gestom, bo skoro sama go pragnie...
Muskając palcami uda Fletcher poczuł na nich gęsią skórkę. Ponownie uniósł kącik ust odnosząc przyjemną satysfakcję z tego, że tak poddawała się jego gestą. To wszystko było wręcz dziecinnie proste, ale przy tym pełne zmysłowości, na jakiej mu zależało.
- Wiem, ale chyba o to właśnie chodziło, prawda? - Nie pozwolił Lisbeth się obrócić, a dłonią przejechał na wewnętrzną część jej uda i zacisnął mocno palce. - Nie odwracaj się, bo wstanę i wyjdę - zagroził podnoszą się na drugiej ręce i okładając ją pod poduszką Lisbeth, aby móc przyciągnąć ją bliżej siebie górować nad nią. - A chyba nie chcesz tego - dodał już spokojniej, sięgając ku jej dłoni. Ostrożnie dotknął ją palcami, jakby chciał aby Lisbeht, mogła je złapać, ale potem odsuwał je, aż w końcu położył otwartą dłoń i przejechał mocniej, przygniatając jej rękę do materaca.
Niby nie robił nic, a tak naprawdę czuł w tym wszystkim niesamowite pokłady erotyzmu, któremu w zasadzie chciałby ulec. Jednak torturowanie Fletcher było dla niego zbyt przyjemną grą, aby pozwolić sobie to zniszczyć. Powinna dostać nauczkę i zrozumieć, że nie ma do czynienia z małym chłopcem, którego wystarczy pomiziać po uszku, aby stracił dla niej głowę.
- Czemu tak drżysz? - Zapytał bezczelnie, gdy jego dłoń powoli przesunęła się w górę jej uda, a potem po biodrze na brzuch, ale tym razem pod materiałem delikatnej, jedwabnej koszuli. Specjalnie westchnął do jej ucha, gdy poczuł jak spina mięśnie. Chociaż w zasadzie jemu także cholernie podobało się to co czuł pod palcami, a już na pewno w momencie, w którym kciukiem przypadkiem zahaczył o fragment jej piersi. - Będę tu, a ty masz iść spać, Lisbeth - nie łatwo było wypowiedzieć te słowa, ale wzmocniły one w nim wolę walki z samym sobą. Nie miał zamiaru zrobić nic więcej, ani pójść o krok dalej. Ta noc nie była ku temu odpowiednia, chociaż nie można odjąć jej tego, że była niesamowicie istotna. A Remi sprawdzając swój telefon przed wypiciem pierwszego drinka, nie spodziewał się, że zakończy wieczór w taki sposób.
Lisbeth Fletcher
mów mi/kontakt
Borsuk
a
Nie miała pojęcia, jak powinna jego słowa zrozumieć, ale pewne było to, że te wywarły na niej ogromne znaczenie. Było jej nie tyle gorąco, co już duszno od tych wszystkich emocji. Nie wiedziała, jak sobie z nimi radzić, a chociaż z jednej strony była naprawdę zła na Remiego, to z drugiej nie potrafiła ukryć, że to co robił sprawiało jej przyjemność. Nie rozumiała tego, nie znała takich sytuacji, więc to naturalne, że się w nich gubiła. W dodatku drażniło ją to, że ona tak się starała i nie wywołała u niego nawet w połowie takich reakcji, jakie on wywoływał w niej prostym dotykiem dłoni. Chyba pierwszy raz poczuła, jak bardzo jest w tym wszystkim w tyle, bo wcześniej mimo, że miała tego świadomość, to nie było to dla niej aż takie dotkliwe.
- Umiem wystarczająco dużo - szła w zaparte, mimo wszystko, bo co innego miała zrobić. Nie chciała się przed nim przyznawać do tego, jaką przewagę ma teraz nad nią, nawet jeśli reakcje jej ciała dość jasno ją zdradzały. Mimo to wciąż była w niej spora wola walki o swoje, bo nie chciała przejawiać już takiej łatwowierności. Znów to robił, zbliżał się, by pewnie niebawem zniknąć. Wiedziała o tym, a mimo to nie potrafiła go odepchnąć. Nie było w niej takich sił.
- Skąd mam wiedzieć, o co ci teraz chodzi? - burknęła, ale mimo, że chciała się obrócić, Remi jej nie pozwolił. Niby mogłaby to zrobić, przecież to nie tak, że zależało jej na jego obecności, prawda? Próbowała to sobie wmawiać, ale znów... jego bliskość była upajająca i uzależniała. Chciała jej więcej, nawet jeśli nie rozumiała czego dokładnie chce. Bała się tego, co z nią robił, jednocześnie chcąc zobaczyć, gdzie jeszcze może ich to doprowadzić. Była kompletnie oczarowana jego osobą, do tego stopnia, że nie myślała trzeźwo i w tym momencie było to nawet wyraźniejsze, niż zwykle. - Nie wiesz, czego chcę - głupota, ale była młoda i nie chciała tak łatwo odpuszczać. Mimo to jej palce podążyły za jego własnymi, chcąc ich złapać, jednak na to nie mogła sobie pozwolić. Przełknęła ślinę wraz ze sporą dawką frustracji. Sądziła, że to ona była bezczelna, ale w tym Remi też miał przodować, bo przez jego bezpośrednie pytanie poczuła, jak cała robi się czerwona z zażenowania. Jej oddech był nierówny, ale z całych sił próbowała to ukrywać, aby i tego nie zauważył.
- Bo mnie drażnisz - odpowiedziała, już całkowicie niepewnie, mimo, że tak to nie miało zabrzmieć. Jakby tego brakowało, to zaraz gdy zaczął przesuwać dłonią pod jej koszulka, spięła się jeszcze bardziej i to miała być jej największa klęska, bo gdy jego kciuk zawędrował za wysoko, nie zapanowała nad sobą i sapnęła głośniej, niż mogłaby przewidzieć. Sama nie rozumiała tego dźwięku, ale w jednej sekundzie przyciągnęła dłonie do swoich ust, zażenowana tym, że mogła coś takiego z siebie wydobyć. Chyba zażenowanie wyparło już z niej agresję i po prostu czuła się w tych wszystkich doznaniach zagubiona na tyle, by ogłosić swoją porażkę, nawet jeśli miało to zaboleć jej dumę. - Jak mam zasnąć teraz? - jęknęła, wciągając więcej powietrza do płuc. Przecież to było niemożliwe. Jej klatka piersiowa unosiła się nierówno, uda drżały, aż w końcu nie wytrzymała i zacisnęła je mocniej. Nie wiedziała, jak ma się zachować, a jej reakcje uważała za wyjątkowo bezwstydne i nieodpowiednie do pokazywania przed kimś, nawet jeśli nie tak dawno to ona próbowała go uwieść.
Remi Soriente
- Umiem wystarczająco dużo - szła w zaparte, mimo wszystko, bo co innego miała zrobić. Nie chciała się przed nim przyznawać do tego, jaką przewagę ma teraz nad nią, nawet jeśli reakcje jej ciała dość jasno ją zdradzały. Mimo to wciąż była w niej spora wola walki o swoje, bo nie chciała przejawiać już takiej łatwowierności. Znów to robił, zbliżał się, by pewnie niebawem zniknąć. Wiedziała o tym, a mimo to nie potrafiła go odepchnąć. Nie było w niej takich sił.
- Skąd mam wiedzieć, o co ci teraz chodzi? - burknęła, ale mimo, że chciała się obrócić, Remi jej nie pozwolił. Niby mogłaby to zrobić, przecież to nie tak, że zależało jej na jego obecności, prawda? Próbowała to sobie wmawiać, ale znów... jego bliskość była upajająca i uzależniała. Chciała jej więcej, nawet jeśli nie rozumiała czego dokładnie chce. Bała się tego, co z nią robił, jednocześnie chcąc zobaczyć, gdzie jeszcze może ich to doprowadzić. Była kompletnie oczarowana jego osobą, do tego stopnia, że nie myślała trzeźwo i w tym momencie było to nawet wyraźniejsze, niż zwykle. - Nie wiesz, czego chcę - głupota, ale była młoda i nie chciała tak łatwo odpuszczać. Mimo to jej palce podążyły za jego własnymi, chcąc ich złapać, jednak na to nie mogła sobie pozwolić. Przełknęła ślinę wraz ze sporą dawką frustracji. Sądziła, że to ona była bezczelna, ale w tym Remi też miał przodować, bo przez jego bezpośrednie pytanie poczuła, jak cała robi się czerwona z zażenowania. Jej oddech był nierówny, ale z całych sił próbowała to ukrywać, aby i tego nie zauważył.
- Bo mnie drażnisz - odpowiedziała, już całkowicie niepewnie, mimo, że tak to nie miało zabrzmieć. Jakby tego brakowało, to zaraz gdy zaczął przesuwać dłonią pod jej koszulka, spięła się jeszcze bardziej i to miała być jej największa klęska, bo gdy jego kciuk zawędrował za wysoko, nie zapanowała nad sobą i sapnęła głośniej, niż mogłaby przewidzieć. Sama nie rozumiała tego dźwięku, ale w jednej sekundzie przyciągnęła dłonie do swoich ust, zażenowana tym, że mogła coś takiego z siebie wydobyć. Chyba zażenowanie wyparło już z niej agresję i po prostu czuła się w tych wszystkich doznaniach zagubiona na tyle, by ogłosić swoją porażkę, nawet jeśli miało to zaboleć jej dumę. - Jak mam zasnąć teraz? - jęknęła, wciągając więcej powietrza do płuc. Przecież to było niemożliwe. Jej klatka piersiowa unosiła się nierówno, uda drżały, aż w końcu nie wytrzymała i zacisnęła je mocniej. Nie wiedziała, jak ma się zachować, a jej reakcje uważała za wyjątkowo bezwstydne i nieodpowiednie do pokazywania przed kimś, nawet jeśli nie tak dawno to ona próbowała go uwieść.
Remi Soriente
mów mi/kontakt
Lilka
a
Widział, że gdyby pozwolił jej odwrócić się w swoją stronę, to sam by przepadł. Nawet jeśli teraz panował nad swoim podnieceniem i koncentrował się głównie na sprawianiu Lisbeth przyjemności, a zarazem tortury, to i tak pewne bariery po prostu nie były w nim na tyle silne, aby wytrzymać. Tym bardziej, że cholernie jej chciał. Tyle czasu wzajemnie się wykańczali, krążyli wokół siebie, a teraz gdy w zasadzie nic nie stało im na przeszkodzie, naprawdę było mu ciężko, aby utrzymać w sobie te resztki asertywności. Dlatego nie chciał pozwolić sobie na nic więcej uznając, że kolejne gesty sprawiłyby już nie tylko rozkoszne cierpienie Lisbeth, ale także i jemu.
- Drażnię? - Zapytał lekko rozbawiony. Uniósł się i przejechał nosem po szyi Lisbeth, aż do żuchwy. Zatrzymał się na kilka sekund rozkoszując się tą bliskością. Był świadom swoich poczynań i tego, że Lisa jest kompletnie poddana jego osobie. - Przecież wiem, że tego właśnie chcesz. Podoba ci się to - wyszeptał, podrażniając oddechem jej skórę.
Z miłą chęcią zadbałby o to, aby ulżyć teraz Lisbeth. Była rozpalona, a on ostatkiem sił powstrzymywał się przed wykorzystaniem tego faktu. Jednak wiedział, że nie tędy droga, a teraz ma się skupić na daniu jej małej nauczki. Jeśli wcześniej sądziła, że jej poczynania mogły doprowadzić go do takiego stanu w jakim ona była teraz, to chyba wiedziała w jakim była błędzie, bo zdecydowanie wygrywał z nią w tej partii. I pewnie miałaby szanse, ale jej stan i podejście nie wywarły na nim zbyt dobrego wrażenie. Był doświadczony i opanowany, mimo wszystko także różnica wieku robiła swoje i nie oszukujmy się, ale Remi zdecydowanie miał więcej czasu, aby nauczyć się kilku dobrych sztuczek, o których ten mały podlotek w jego ramionach nie miał zielonego pojęcia.
- Zamknij oczy i myśl o mnie - wyszeptał do jej ucha, zahaczając o nie ustami. Sam przysunął się bliżej i przyciągnął jej ciało do siebie, wsuwając palce pod jej talię na boku na którym leżała. - Myśl o tym, co mógłbym zrobić dalej, gdybym tylko chciał - zaproponował rozkoszując się swoją perwersją. - Ale nie bój się. Na tym dziś zakończymy - dodał jeszcze i lekko złapał w wargi płatek jej ucha, który wypuścił zaraz, aby móc wtulić twarz w kark i włosy Lisbeth. Zamknął ją mocniej w swoich objęciach, a jego serce uderzało szybciej i mocniej niż zwykle. Czuł się trochę nieobecny, upojony, jakby to co się teraz działo było tylko jego wyobrażeniem. Przyjemną fantazją. - Dobranoc, mała - mruknął wtulając się w jej ciało, a potem już nic nie mówił. Splótł tylko ich dłonie razem i zasikał co jakiś czas delikatnie palce, aby wiedziała, że nadal jest obok niej.
Lisbeth Fletcher
- Drażnię? - Zapytał lekko rozbawiony. Uniósł się i przejechał nosem po szyi Lisbeth, aż do żuchwy. Zatrzymał się na kilka sekund rozkoszując się tą bliskością. Był świadom swoich poczynań i tego, że Lisa jest kompletnie poddana jego osobie. - Przecież wiem, że tego właśnie chcesz. Podoba ci się to - wyszeptał, podrażniając oddechem jej skórę.
Z miłą chęcią zadbałby o to, aby ulżyć teraz Lisbeth. Była rozpalona, a on ostatkiem sił powstrzymywał się przed wykorzystaniem tego faktu. Jednak wiedział, że nie tędy droga, a teraz ma się skupić na daniu jej małej nauczki. Jeśli wcześniej sądziła, że jej poczynania mogły doprowadzić go do takiego stanu w jakim ona była teraz, to chyba wiedziała w jakim była błędzie, bo zdecydowanie wygrywał z nią w tej partii. I pewnie miałaby szanse, ale jej stan i podejście nie wywarły na nim zbyt dobrego wrażenie. Był doświadczony i opanowany, mimo wszystko także różnica wieku robiła swoje i nie oszukujmy się, ale Remi zdecydowanie miał więcej czasu, aby nauczyć się kilku dobrych sztuczek, o których ten mały podlotek w jego ramionach nie miał zielonego pojęcia.
- Zamknij oczy i myśl o mnie - wyszeptał do jej ucha, zahaczając o nie ustami. Sam przysunął się bliżej i przyciągnął jej ciało do siebie, wsuwając palce pod jej talię na boku na którym leżała. - Myśl o tym, co mógłbym zrobić dalej, gdybym tylko chciał - zaproponował rozkoszując się swoją perwersją. - Ale nie bój się. Na tym dziś zakończymy - dodał jeszcze i lekko złapał w wargi płatek jej ucha, który wypuścił zaraz, aby móc wtulić twarz w kark i włosy Lisbeth. Zamknął ją mocniej w swoich objęciach, a jego serce uderzało szybciej i mocniej niż zwykle. Czuł się trochę nieobecny, upojony, jakby to co się teraz działo było tylko jego wyobrażeniem. Przyjemną fantazją. - Dobranoc, mała - mruknął wtulając się w jej ciało, a potem już nic nie mówił. Splótł tylko ich dłonie razem i zasikał co jakiś czas delikatnie palce, aby wiedziała, że nadal jest obok niej.
Lisbeth Fletcher
mów mi/kontakt
Borsuk
a
Kompletnie nie rozumiała, jak doszło między nimi do takiej sytuacji, ani co teraz kierowało Remim. Z drugiej strony doznania były na tyle silne, by ten brak logiki nie martwił jej na tyle, aby za wszelką cenę próbowała wyciągnąć od niego jakieś informacje. Może nawet się ich bała? Wierząc, że w tym przypadku lepiej za wiele nie wiedzieć? Denerwowało ją chyba najbardziej to, że ona odchodziła od zmysłów, a on był na tyle opanowany, że zdołał bez problemu się z niej zaśmiać, kiedy ona ledwo sklejała kilku słowowe wypowiedzieli. Rozkład sił po prostu był niesprawiedliwy, podobnie jak to, że przejrzał ją bez problemu, mimo, że słowami próbowała ukrywać to, co czuje. Naturalnie do łatwych zajęć to nie należało, bo samo to, jak przejechał nosem po jej szyi, wywołało już u niej kolejne porcje dreszczy, które wstrząsały jej ciałem.
- Nieprawda... - to już nie było burknięcie, brzmiało bardziej jak prośba, jakby naprawdę prosiła, aby uwierzył w to marne kłamstwo, bo na lepsze nie było jej stać. Całkowicie pochłonęła ją ta atmosfera, jej skóra piekła w miejscach, których dotknął Remi, a w skroniach szumiało jej od krwi. Było jej gorąco i czuła, że jej apetyt na takie zachowanie rośnie, niezależnie od tego, jak nieodpowiednie to było. Miała dwadzieścia dwa lata, więc wiedziała już sporo o pożądaniu, ale chyba dopiero teraz zrozumiała, czym ono naprawdę jest i to pierwsze zetknięcie miało równocześnie być bardzo trudną lekcją. Jego słowa też w niczym nie pomagały. Nic w zasadzie, bo tym razem cichutko jęknęła, kiedy jego usta dotknęły jej ucha. Nie umiała nad tym zapanować, bo gdy skupiła się na obojętności na dane bodźce, on zdawał się uderzać z innej strony. Jeśli to miała być nauczka za jej dzisiejsze zachowanie, to niestety doskonale to zaplanował, chociaż nie byłaby w stanie przyznać tego na głos.
- Jesteś okropny... - jęknęła w odpowiedzi na jego słowa, znów cała drżąc przez wszystkie te gesty, nawet najdrobniejsze. Nie wiedziała na czym ma się skupić i na pewno nie myślała teraz o spaniu. Emocje rozsadzały ją od środka, nagle ta pozycja była niezwykle niewygodna, a ona niewiele mogła zrobić, aby jakoś ją poprawić. Czuła, jak jej mięśnie spinają się i rozluźniają i naprawdę błagała o to, by on na to nie zwrócił uwagi. Kiedy jednak powiedział, że tutaj już koniec, nie wiedziała sama, czy bardziej czuję ulgę, czy zawód. To było niebezpieczne, powinna go za to wszystko przegonić, nie miał prawa tak jej traktować. Odpychać, gdy tego chciał i potem się zbliżać, gdy ona się oddalała. Mimo to jednak gdy złapał jej dłoń odwzajemniła uścisk. Mało w niej było konsekwencji, nie w jego przypadku. Wydawało jej się, że ciało jej płonie, a wargi Remiego na jej uchu wcale nie pomagały. Ponownie zachciała się obrócić, ale nie mogła i w końcu taka rozemocjonowana, mająca w głowie jedno, mogła już tylko leżeć i próbować uspokoić oddech. Już jej nie dotykał, a ona nadal długo drżała, co jakiś czas lekko się wiercąc, nie radząc sobie z tym, co się z nią działo. O ileż byłoby jednak łatwiej, gdyby Remiego tutaj teraz nie było. Wiele razy się już przed nim skompromitowała, ale wydawało jej się, że z każdym jej poruszeniem, niemalże wyczuwała jego satysfakcję, nawet jeśli nic nie mówił. Sama nie wiedziała, ile czasu minęło, nim doszła do siebie, o ile tak w ogóle można to nazwać. Była na pewno mocno sfrustrowana, jednak zmęczenie wygrało, w którymś momencie po prostu odpłynęła, budząc się dopiero rano... samej, bez śladu Remiego. Jedynie ze wspomnieniami tego, co działo się dzień wcześniej. Była zażenowana, jak jeszcze nigdy i już kompletnie nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić, dlatego ten dzień nie miał należeć do najłatwiejszych.
Remi Soriente
<koniec>
- Nieprawda... - to już nie było burknięcie, brzmiało bardziej jak prośba, jakby naprawdę prosiła, aby uwierzył w to marne kłamstwo, bo na lepsze nie było jej stać. Całkowicie pochłonęła ją ta atmosfera, jej skóra piekła w miejscach, których dotknął Remi, a w skroniach szumiało jej od krwi. Było jej gorąco i czuła, że jej apetyt na takie zachowanie rośnie, niezależnie od tego, jak nieodpowiednie to było. Miała dwadzieścia dwa lata, więc wiedziała już sporo o pożądaniu, ale chyba dopiero teraz zrozumiała, czym ono naprawdę jest i to pierwsze zetknięcie miało równocześnie być bardzo trudną lekcją. Jego słowa też w niczym nie pomagały. Nic w zasadzie, bo tym razem cichutko jęknęła, kiedy jego usta dotknęły jej ucha. Nie umiała nad tym zapanować, bo gdy skupiła się na obojętności na dane bodźce, on zdawał się uderzać z innej strony. Jeśli to miała być nauczka za jej dzisiejsze zachowanie, to niestety doskonale to zaplanował, chociaż nie byłaby w stanie przyznać tego na głos.
- Jesteś okropny... - jęknęła w odpowiedzi na jego słowa, znów cała drżąc przez wszystkie te gesty, nawet najdrobniejsze. Nie wiedziała na czym ma się skupić i na pewno nie myślała teraz o spaniu. Emocje rozsadzały ją od środka, nagle ta pozycja była niezwykle niewygodna, a ona niewiele mogła zrobić, aby jakoś ją poprawić. Czuła, jak jej mięśnie spinają się i rozluźniają i naprawdę błagała o to, by on na to nie zwrócił uwagi. Kiedy jednak powiedział, że tutaj już koniec, nie wiedziała sama, czy bardziej czuję ulgę, czy zawód. To było niebezpieczne, powinna go za to wszystko przegonić, nie miał prawa tak jej traktować. Odpychać, gdy tego chciał i potem się zbliżać, gdy ona się oddalała. Mimo to jednak gdy złapał jej dłoń odwzajemniła uścisk. Mało w niej było konsekwencji, nie w jego przypadku. Wydawało jej się, że ciało jej płonie, a wargi Remiego na jej uchu wcale nie pomagały. Ponownie zachciała się obrócić, ale nie mogła i w końcu taka rozemocjonowana, mająca w głowie jedno, mogła już tylko leżeć i próbować uspokoić oddech. Już jej nie dotykał, a ona nadal długo drżała, co jakiś czas lekko się wiercąc, nie radząc sobie z tym, co się z nią działo. O ileż byłoby jednak łatwiej, gdyby Remiego tutaj teraz nie było. Wiele razy się już przed nim skompromitowała, ale wydawało jej się, że z każdym jej poruszeniem, niemalże wyczuwała jego satysfakcję, nawet jeśli nic nie mówił. Sama nie wiedziała, ile czasu minęło, nim doszła do siebie, o ile tak w ogóle można to nazwać. Była na pewno mocno sfrustrowana, jednak zmęczenie wygrało, w którymś momencie po prostu odpłynęła, budząc się dopiero rano... samej, bez śladu Remiego. Jedynie ze wspomnieniami tego, co działo się dzień wcześniej. Była zażenowana, jak jeszcze nigdy i już kompletnie nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić, dlatego ten dzień nie miał należeć do najłatwiejszych.
Remi Soriente
<koniec>
mów mi/kontakt
Lilka