Rzeczywiście o tym, jak się zachował, dość długo mogłaby się rozwodzić i pewnie nadużyć mocno swojego słownika. Nie widziała w tym jednak większego sensu i chyba nie miała na to siły. Najważniejsze, że zgodził się wziąć ten prysznic, ale zanim się udał do łazienki, pozostała jeszcze te ciążka rozmowa, na którą czekała, jak na ścięcie. Nie wiedziała, czego ma się spodziewać, ale jej wnętrzności wywracały się we wszystkich kierunkach. Sądziła na początku, że wspomina o łazience, bo wstydzi się przejść do sedna, ale zaraz stało się jednym, że nic podobnego nie miało miejsca. Już z samej jego paplaniny zrozumiała, że niewiele pamięta. nie to jednak było najgorsze. Miała tendencję do zamartwiania się, do interpretowania pewnych faktów w sposób, który był dla niej najbardziej bolesny. Właśnie tak więc odebrała to, że chciał ją przeprosić, żeby nie była zła... o to musiała chodzić. Po to powiedział jej te wszystkie miłe rzeczy, aby ją udobruchać, a nie dlatego, że tak właśnie czuł. Cholera, czy ona się kiedyś nauczy? Stale powtarza sobie, że wie, że dla niego nie znaczy więcej, a potem i tak wyobraża sobie, że może jednak patrzy na nią w inny sposób. Tylko, że nie patrzył, a jego przerażenie tym bardziej utwierdziło ją w przekonaniu, że powinna dać sobie spokój. Zadziałało to nieco, jak policzek, chociaż bardzo nie chciała tego po sobie poznać. Poza tym zawstydziło ją to i poczuła, że się rumieni, nie umiała nic na to poradzić.
- Oczywiście, że nie - wyartykułowała nieco chłodno, opuszczając spojrzenie gdzieś na podłogę. - W życiu nie pozwoliłabym sobie na nic z zajętym mężczyzną - dodała, może głównie po to, aby sama w końcu zaczęła patrzeć na niego przez ten pryzmat. To znaczy... patrzyła, ale i tak serce waliło jej mocniej, gdy był w pobliżu. Nie potrafiła odmówić mu pomocy i nie była na niego obojętna. Po prostu idiotka. - Zasłużyłeś sobie, faktycznie, ale to właśnie robią przyjaciele, prawda? Opiekują się sobą, nawet jak któreś z nich zawodzi - przyjaciele... więc tym mieli być? Wcale tego nie chciała, ale tak powinno zostać. - Idź się umyć, na półce są świeże ręczniki - dodała zaraz i odłożyła swoją matę na odpowiednie miejsce. - I nie przejmuj się tym, co mówiłeś. To były nieistotne bzdury, większości i tak zapomniałam - nie umiała już na niego patrzeć. Miała wrażenie, że każda sylaba z osobna po prostu rani jej przełyk i marzyła o tym, aby już poszedł się umyć. Znów chciało jej się płakać, była zmęczona, słaba i rozbita emocjonalnie, ale prawda była taka, że w gruncie rzeczy nie zrobił nic złego. To ona była tu winna. Dlatego, kiedy już zniknął w łazience, rzuciła się na łóżko i zwinęła w kłębek. Miała dość i naprawdę nie było w niej już sił na nic, a takie dni zdarzały się w przypadku Lisbeth raczej rzadko. Powinna się zaraz podnieść, jak usłyszała, że wychodzi z łazienki, ale chyba nawet na to nie starczyło jej motywacji.
- Mam pustą lodówkę, ale w szafce jest jakaś owsianka. Zrób sobie - poleciła, patrząc w przeciwległą ścianę, bo jednak na niego jeszcze nie potrafiła. Za dużo było w niej emocji i musiała to sobie poukładać.
Remi Soriente
a
mów mi/kontakt
Lilka
a
Kamień spadł mu z serca. W sensie nie podejrzewał, że Lisbeth mogłaby zrobić coś takiego, była zbyt porządna, ale on kompletnie nic nie pamiętał poza silnymi emocjami. Może sam coś pierdolnął, ale ona nawet nie chciała go teraz uświadamiać. Czy to dobrze? Niekoniecznie, ale na pewno wygodne. Nie chciał myśleć i rozpamiętywać tego, co miało miejsce. Przysporzyłoby to im niepotrzebnych rozmów i zmartwień. Czuł jednak, że coś jest nie tak i miał tego pełną świadomość, ale uciekł od tematu.
- No racja. Ale i tak przepraszam - uciął krótko, a potem westchnął i słuchał dalej co mówiła. Niby jej słowa były jak najbardziej odpowiednie, ale czuł, że są tylko wymówką, że ona to mówi, bo powinna coś powiedzieć. Nie liczyła na taką rozmowę, a on chciał żeby w ogóle ta rozmowa miejsca nie miała. - Masz rację. Dziękuję i obiecuję, że to ostatni raz. Już nigdy nie postawię ciebie w takiej sytuacji. Przepraszam - skomentował jej słowa i zrobił parę kroków w stronę łazienki. Spojrzał na Lisbeth jeszcze raz nim zniknął za drzwiami. - Przeważnie gadam bzdury. Po pijaku pewnie jeszcze większe - rzucił jeszcze i poczuł jak żołądek ściska mu się z nerwów. Jednak wiedział, że musiał tak zrobić i chyba ona także.
W łazience odetchnął. Wziął prysznic i postarał się doprowadzić do porządku. Najchętniej zapomniałby o wczorajszej nocy, ale nie umiał. Poza tym pytanie Lisbeth zmusiły go do zastanowienia się nad tym, co tak naprawdę się stało, a raczej co tak naprawdę powiedział. Był przekonany, że odwalił coś czego powinien teraz żałować, ale zwyczajnie bał się zapytać o co chodzi. Ona zaś nie chciała mu powiedzieć, więc... Czy ją też to dotknęło? Czy ona też powiedziała coś czego nie powinna?
Te myśli dręczyły go nawet po tym jak już wyszedł spod zimnej wody. Ociągał się najdłużej jak mógł. W sumie nadal czuł się fatalnie, głowa go bolała, a do tego dochodził jeszcze nieprzyjemny dyskomfort podczas chodzenia, bo kolano ciągle mu doskwierało. Wyszedł w końcu, a jego wzrok od razu spoczął na Lisbeth. Leżała na łóżku i nawet nie spojrzała w jego stronę. Nie musiał być geniuszem, aby się domyśleć, że jednak ich rozmowa to była tylko kłamliwa wymiana zdań, które każde z nich chciało usłyszeć. Chociaż... On chciał, ona niekoniecznie.
- Nie dzięki - odpowiedział na jej słowa, ale czuł się jakoś tak sztucznie, niepewnie. Pierwszy raz od tak długiego czasu był autentycznie zestresowany będąc w pobliżu Lisbeth. - Źle spałaś? - Wiedział, że nie o drzemkę tutaj chodzi. Nie spojrzała na niego, jej ramiona były przykulone. Była smutna, a on powinien coś z tym zrobić, ale nie mógł. Nie teraz. Miał Avę. Wiedział, że jeśli tutaj zostanie to zrani jeszcze jedną osobę, a nie chciał tego. Może lepiej, aby Lisbeth została sama. Aby uwierzyła, że on naprawdę nic nie pamięta. Będzie udawał, że tak jest, że nic nie podejrzewa. -Może odpocznij. Pewnie miałaś przeze mnie okropną noc - dodał jeszcze siląc się na naturalny ton. Sięgnął po koc, który leżał na kanapie i podszedł do Lisbeth. - Pójdę już, mała - oznajmił i zawahał się, ale ostatecznie nie mógł się powstrzymać. - Dziękuję i przepraszam. Odezwę się niedługo - dodał szeptem, gdy nachylił się nad nią i na moment przyłożył czoło go jej ucha. Pocałował ją w skroń, a potem złapał za swój portfel i telefon. Wyszedł nie oglądając się za siebie.
2x zt
Lisbeth Fletcher
- No racja. Ale i tak przepraszam - uciął krótko, a potem westchnął i słuchał dalej co mówiła. Niby jej słowa były jak najbardziej odpowiednie, ale czuł, że są tylko wymówką, że ona to mówi, bo powinna coś powiedzieć. Nie liczyła na taką rozmowę, a on chciał żeby w ogóle ta rozmowa miejsca nie miała. - Masz rację. Dziękuję i obiecuję, że to ostatni raz. Już nigdy nie postawię ciebie w takiej sytuacji. Przepraszam - skomentował jej słowa i zrobił parę kroków w stronę łazienki. Spojrzał na Lisbeth jeszcze raz nim zniknął za drzwiami. - Przeważnie gadam bzdury. Po pijaku pewnie jeszcze większe - rzucił jeszcze i poczuł jak żołądek ściska mu się z nerwów. Jednak wiedział, że musiał tak zrobić i chyba ona także.
W łazience odetchnął. Wziął prysznic i postarał się doprowadzić do porządku. Najchętniej zapomniałby o wczorajszej nocy, ale nie umiał. Poza tym pytanie Lisbeth zmusiły go do zastanowienia się nad tym, co tak naprawdę się stało, a raczej co tak naprawdę powiedział. Był przekonany, że odwalił coś czego powinien teraz żałować, ale zwyczajnie bał się zapytać o co chodzi. Ona zaś nie chciała mu powiedzieć, więc... Czy ją też to dotknęło? Czy ona też powiedziała coś czego nie powinna?
Te myśli dręczyły go nawet po tym jak już wyszedł spod zimnej wody. Ociągał się najdłużej jak mógł. W sumie nadal czuł się fatalnie, głowa go bolała, a do tego dochodził jeszcze nieprzyjemny dyskomfort podczas chodzenia, bo kolano ciągle mu doskwierało. Wyszedł w końcu, a jego wzrok od razu spoczął na Lisbeth. Leżała na łóżku i nawet nie spojrzała w jego stronę. Nie musiał być geniuszem, aby się domyśleć, że jednak ich rozmowa to była tylko kłamliwa wymiana zdań, które każde z nich chciało usłyszeć. Chociaż... On chciał, ona niekoniecznie.
- Nie dzięki - odpowiedział na jej słowa, ale czuł się jakoś tak sztucznie, niepewnie. Pierwszy raz od tak długiego czasu był autentycznie zestresowany będąc w pobliżu Lisbeth. - Źle spałaś? - Wiedział, że nie o drzemkę tutaj chodzi. Nie spojrzała na niego, jej ramiona były przykulone. Była smutna, a on powinien coś z tym zrobić, ale nie mógł. Nie teraz. Miał Avę. Wiedział, że jeśli tutaj zostanie to zrani jeszcze jedną osobę, a nie chciał tego. Może lepiej, aby Lisbeth została sama. Aby uwierzyła, że on naprawdę nic nie pamięta. Będzie udawał, że tak jest, że nic nie podejrzewa. -Może odpocznij. Pewnie miałaś przeze mnie okropną noc - dodał jeszcze siląc się na naturalny ton. Sięgnął po koc, który leżał na kanapie i podszedł do Lisbeth. - Pójdę już, mała - oznajmił i zawahał się, ale ostatecznie nie mógł się powstrzymać. - Dziękuję i przepraszam. Odezwę się niedługo - dodał szeptem, gdy nachylił się nad nią i na moment przyłożył czoło go jej ucha. Pocałował ją w skroń, a potem złapał za swój portfel i telefon. Wyszedł nie oglądając się za siebie.
2x zt
Lisbeth Fletcher
mów mi/kontakt
Borsuk