Pokiwała powoli głową na słowa Hailee, doceniając to, że chciała ją podnieść na duchu. Wiele słyszała o tym, że czas leczy rany, ale sama nie była pewna, czy aby na pewno wierzyła w podobne przewidywania. Było w niej jeszcze zbyt wiele wątpliwości i zagubienia, musiała to wszystko przepracować, ale nie potrafiła, stale na nowo i na nowo rozgrzebując rany, wiecznymi wizytami u Margot chociażby.
- Pomyślę w sumie - zgodziła się, bo wystawienie tablicy było dość mądrym pomysłem, ale czy Lisa miała do tego głowę? Może też wcale nie chciała tak szybko rozstawać się z tą tablicą? Sama nie była pewna, ale nie chciała o tym mówić, bo chyba obie miały już dość grobowej atmosfery.
- Ano, staram się nie ulegać pokusą - wiedziała, że nie każdy patrzył przychylnie na jej diety, ale faktycznie tego dnia zdecydowała się na kolejna kostkę. Trzymanie jak najniższej wagi było dla niej odpowiednie, więc starała się unikać tego, co mogłoby jej zamieszać w głowie i chcieć ją odsunąć od restrykcji, jakie na siebie nałożyła. Powoli celebrowała więc pochłanianie drugiej kostki, kiedy to Hailee opowiadała jej o swoim przyjacielu. Dla Lisy zawsze łatwiejsze było słuchanie historii innych, niż mówienie o własnych, więc odpowiadał jej taki układ w tym spotkaniu.
- Nie brzmi to najlepiej - skwitowała zgodnie ze swoim sumieniem. Współczuła jej takich przeżyć, no i też nie umiała ich sobie wyobrazić, bo ona nigdy nikogo w sobie nie rozkochała, a przynajmniej nic jej o tym nie było wiadomo. - No, ale mam nadzieję, że teraz już go w twoim zyciu nie ma - dodała jeszcze, wierząc, że tacy toksyczni ludzie po prostu już się do blondynki nie zbliża. Była dobrą osobą, więc wiadomo, Fletcher życzyła jej jak najlepiej. Na tym świecie jest sporo ludzi z problemami, jednak nie ma co się poddawać, trzeba wierzyć, że w końcu pozna się kogoś odpowiedniego. Przynajmniej Lisa w to wierzyła, nawet jeśli nie uważała siebie za niepoprawną romantyczkę, chociaż może... coś w niej z takiej osoby jednak było? Nad tym się nie zastanawiała, chcąc nadal doprowadzić to spotkanie do porządku. Dlatego porozmawiały jeszcze trochę o tym wszystkim, potem pewnie wypiły coś ciepłego i ostatecznie się pożegnały. Może i nie udało im się wywołać duchów, ale przyjemnie było z kimś porozmawiać i nie myśleć o tym, jak skomplikowane było w ostatnich dniach życie Lisy.
Hailee Burkhart
<koniec>
a
mów mi/kontakt
Lilka