ubranko
Kto by się spodziewał, że znalezienie się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie sprawi, że Mia wraz z Billym utkną na noc w areszcie, nie do końca chyba rozumiejąc co się właściwie stało i czemu to właśnie ich postanowiono zamknąć. Bo owszem, studentka sama wcześniej marzyła o tym, by spędzić w areszcie kilka nocnych godzin, niemniej nijak nie przewidziała, że kto ktoś ją tam wpakuje. Zdecydowanie bardziej wolałaby siedzieć na dołku za coś, co sama zrobiła, by mieć dodatkową dziwną satysfakcję. Niestety, plany poszły w łeb przez pewne osóbki, które z czasem znajdzie i powie im, co o nich myśli.
Wszystko zaczęło się w chwili, w której wracali z kina, zadowoleni z filmu, który udało im się obejrzeć. To miało być przyjemne spotkanie, niczym niezmącone. Film, później jakieś jedzenie i noc, którą Billy miał spędzić w jej mieszkaniu, ku uciesze sąsiadki z dołu, która pewnie prowadziła swój własny rejestr na temat tego, ile razy i kiedy Harrington przychodzi do jej domu.
Niestety, szybko okazało się, że nie będą mogli spełnić każdego punktu programu. Wystarczyło, że wmieszali się trochę w niezależną od siebie sytuację, kiedy stali się świadkami, jak dwie osoby postanowiły pomalować ściany kościoła na kolorowo. Może w ujęciu innego budynku Mia by się śmiała, ale mimo wszystko to był kościół, a takie rzeczy jak wiara należało szanować, niezależnie od tego, czy samemu się wierzyło, czy nie.
Dlatego zareagowali, dlatego nie udało im się złapać dwójki nastolatków (takie założenia Mii, która dawała im góra po piętnaście lat), którzy zostawili ich ze sprejami, jak również policją, która zjawiła się kilka minut później, zawiadomiona zapewne przez jakiegoś czujnego mieszkańca miasteczka.
Na nic zdały się tłumaczenia, że to nie oni. I tu niestety odezwał się temperament dziewczyny, która zaczęła się z jednym z policjantów kłócić, by ostatecznie usłyszała nie tylko zarzut zdemolowania mienia publicznego, ale i obrazę funkcjonariusza.
Tym oto sposobem znaleźli się na komisariacie, wsadzeni do aresztu, w którym było jakoś dziwnie chłodno.
-Nie możecie nas tak trzymać! Przecież mówiłam panu, że to nie my! - rzuciła zirytowana do mundurowego, który kompletnie ją zignorował. - Co za palant! - skomentowała, z rozmachem siadając na metalowej ławce, przez co trochę obiła sobie pośladki. - To nie tak miało wyglądać!
Billy Harrington
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
#46 + Outfit
Nie tak wyobrażał sobie ich trafienie do aresztu. Spodziewał się raczej, że wejdą na jakąś strzeżoną posesję czy coś zrobią naprawdę nielegalnego, żeby była frajda i w ogóle. Wcześniej jakoś nie bardzo widział siebie w więziennej celi nawet przez chwilę, ale dla Mii był w stanie zrobić wszystko. Dosłownie. Bez mrugnięcia okiem wykona każe jej szalone polecenie. Wejście na dach budynku po balkonach? Poczuje się przy tym jak Spider-Man, więc idealnie. Bieganie nago po mieście? Spoko. I tak niczego się nie wstydził, no bo nie miał czego. Zjedzenie czegoś obrzydliwego? Jeśli potem zapełni jego żołądek pyszną pizzą da radę. Przy tak szalonej dziewczynie musiał być gotowy na wszystko.
Z tym że do szalonej dziewczyny dochodził jeszcze jej temperament, którego jakoś wcześniej nie miał okazji doświadczyć. Pewnie dlatego, że starał się jej nie denerwować, żeby przypadkiem się na niego nie obraziła i nie zostawiła go samego, bo woli kogoś innego. Ale kiedyś musiał być świadkiem jak Mia umie jednak pokazać pazurki, wyglądając przy tym wciąż uroczo niczym mały kociak, czego niestety nie zauważał pan policjant. Starał się ją uspokoić, obejmując w pasie i odciągając od funkcjonariuszy zanim będzie za późno. Ale na nic jego silne ręce i spokojny ton. Mógł tłumaczyć tym policjantom nawet przez godzinę, że po prostu znaleźli się w nieodpowiednim miejscu i w niewłaściwym czasie, ale oni byli zbyt skupieni na Mii, która kłóciła się z nimi jakby walczyła o ostatniego karpia w sklepie. Jak dobrze, że to nie była Wigilia i nie spędzą jej w areszcie.
Czy czuł się jak przestępca, kiedy zapinali mu kajdanki na nadgarstkach i wpychali do radiowozu? W sumie to tak. Ale starał się zachować spokój, żeby nie dokładać im kolejnych zarzutów za które mogliby ich zamknąć na dłużej. Wiedział, że jak tylko dadzą mu telefon będzie miał kogo poprosić o wyciągnięcie ich z tego.
— Mia… — zaczął, kręcąc głową i obserwując ją z metalowej ławki na której przysiadł jak tylko zostali zamknięci w celi. Nie chciało mu się tracić energii na chodzenie w kółko i walenie w kraty. Hulkiem przecież nie był, więc nie da rady ich wyrwać i uciec. — No już. To tylko pomyłka. Pewnie niedługo się wyjaśni i puszczą nas do domu. Spokojnie, bo sobie zaraz zrobisz jakąś krzywdę, kochanie. — powiedział, obejmując ją ramieniem i przyciągając bliżej siebie. — Ale przynajmniej jedną z rzeczy do zrobienia możemy wykreślić z naszej listy. — dodał, cmokając ją szybko w skroń. Bo czy nie o to chodziło w tym wszystkim?
Mia Walker
Nie tak wyobrażał sobie ich trafienie do aresztu. Spodziewał się raczej, że wejdą na jakąś strzeżoną posesję czy coś zrobią naprawdę nielegalnego, żeby była frajda i w ogóle. Wcześniej jakoś nie bardzo widział siebie w więziennej celi nawet przez chwilę, ale dla Mii był w stanie zrobić wszystko. Dosłownie. Bez mrugnięcia okiem wykona każe jej szalone polecenie. Wejście na dach budynku po balkonach? Poczuje się przy tym jak Spider-Man, więc idealnie. Bieganie nago po mieście? Spoko. I tak niczego się nie wstydził, no bo nie miał czego. Zjedzenie czegoś obrzydliwego? Jeśli potem zapełni jego żołądek pyszną pizzą da radę. Przy tak szalonej dziewczynie musiał być gotowy na wszystko.
Z tym że do szalonej dziewczyny dochodził jeszcze jej temperament, którego jakoś wcześniej nie miał okazji doświadczyć. Pewnie dlatego, że starał się jej nie denerwować, żeby przypadkiem się na niego nie obraziła i nie zostawiła go samego, bo woli kogoś innego. Ale kiedyś musiał być świadkiem jak Mia umie jednak pokazać pazurki, wyglądając przy tym wciąż uroczo niczym mały kociak, czego niestety nie zauważał pan policjant. Starał się ją uspokoić, obejmując w pasie i odciągając od funkcjonariuszy zanim będzie za późno. Ale na nic jego silne ręce i spokojny ton. Mógł tłumaczyć tym policjantom nawet przez godzinę, że po prostu znaleźli się w nieodpowiednim miejscu i w niewłaściwym czasie, ale oni byli zbyt skupieni na Mii, która kłóciła się z nimi jakby walczyła o ostatniego karpia w sklepie. Jak dobrze, że to nie była Wigilia i nie spędzą jej w areszcie.
Czy czuł się jak przestępca, kiedy zapinali mu kajdanki na nadgarstkach i wpychali do radiowozu? W sumie to tak. Ale starał się zachować spokój, żeby nie dokładać im kolejnych zarzutów za które mogliby ich zamknąć na dłużej. Wiedział, że jak tylko dadzą mu telefon będzie miał kogo poprosić o wyciągnięcie ich z tego.
— Mia… — zaczął, kręcąc głową i obserwując ją z metalowej ławki na której przysiadł jak tylko zostali zamknięci w celi. Nie chciało mu się tracić energii na chodzenie w kółko i walenie w kraty. Hulkiem przecież nie był, więc nie da rady ich wyrwać i uciec. — No już. To tylko pomyłka. Pewnie niedługo się wyjaśni i puszczą nas do domu. Spokojnie, bo sobie zaraz zrobisz jakąś krzywdę, kochanie. — powiedział, obejmując ją ramieniem i przyciągając bliżej siebie. — Ale przynajmniej jedną z rzeczy do zrobienia możemy wykreślić z naszej listy. — dodał, cmokając ją szybko w skroń. Bo czy nie o to chodziło w tym wszystkim?
Mia Walker
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
Nie umiała ukryć swojego niezadowolenia całą sytuacją. Była jakoś dziwnie mocno wyczulona nie jawną niesprawiedliwość, którą aktualnie kierowali się policjanci zatrzymując ich za coś, czego nie zrobili. Jak mogli nie rozumieć, że to nie była ich wina, że znaleźli się w tak złym miejscu o tak złym czasie? irytowało ją, że chcieli sobie zapewne tym zatrzymaniem statystyki podbić, by dostać premie. A to, że dwie zupełnie niewinne osoby miały spędzić noc za kratkami nijak ich nie obchodziło. Jak w takiej sytuacji Walker miała być spokojna, skoro dodatkowo nad wyra niszczyło to jej wcześniejsze plany? Obiecała Billy’emu noc w areszcie, ale nie na takich warunkach! To miało być coś szalonego, a nie głupi przypadek.
Pomoc ze strony Harringtona nie na wiele się zdała i chociaż Mia mimo wszystko starała się być trochę kulturalna, zostali załadowani do radiowozu i przewiezieni na posterunek, gdzie poczuła jeszcze większą irytację. Już ona zadba o to, żeby ta sprawa nie została bez echa. Niby nie wiedziała, co może zrobić, ale była pewna, że lokalna gazeta zainteresuje się dosłownie wszystkim, co tylko podsuną jej ludzie, byleby tylko zdobyć czytelników i sprzedać nakład.
Odetchnęła ciężko, chcąc się chociaż trochę uspokoić. Jakoś nie czerpała z tego takiej radości, jaką by miała wiedząc, że trafiła tutaj przez swoje czyny. Branie odpowiedzialności za coś, co zrobiła zupełnie inna osoba było beznadziejne.
-Zobaczysz, że nas nie puszczą. Pewnie mają tak niską skuteczność, że muszą sobie statystyki podciągnąć, żeby nie wyszło, że są nieudacznikami! - skomentowała nawet nie siląc się na to, żeby być cicho. Jeśli chcieli, mogli słuchać. Przynajmniej dowiedzą się co myśli o służbie przeciętny mieszkaniec miasteczka.
-Ale to zupełnie nie tak miało być! - powiedziała z irytacją, wstając. Nie pomogło nawet przytulenie przez chłopaka. - Mieliśmy zrobić coś szalonego. Coś, co będzie można wspominać ze śmiechem. Coś, za co my będziemy odpowiedzialni. A nie płacić za kogoś! - dodała rozżalona, przechadzając się po celi z emocji.
Billy Harrington
Pomoc ze strony Harringtona nie na wiele się zdała i chociaż Mia mimo wszystko starała się być trochę kulturalna, zostali załadowani do radiowozu i przewiezieni na posterunek, gdzie poczuła jeszcze większą irytację. Już ona zadba o to, żeby ta sprawa nie została bez echa. Niby nie wiedziała, co może zrobić, ale była pewna, że lokalna gazeta zainteresuje się dosłownie wszystkim, co tylko podsuną jej ludzie, byleby tylko zdobyć czytelników i sprzedać nakład.
Odetchnęła ciężko, chcąc się chociaż trochę uspokoić. Jakoś nie czerpała z tego takiej radości, jaką by miała wiedząc, że trafiła tutaj przez swoje czyny. Branie odpowiedzialności za coś, co zrobiła zupełnie inna osoba było beznadziejne.
-Zobaczysz, że nas nie puszczą. Pewnie mają tak niską skuteczność, że muszą sobie statystyki podciągnąć, żeby nie wyszło, że są nieudacznikami! - skomentowała nawet nie siląc się na to, żeby być cicho. Jeśli chcieli, mogli słuchać. Przynajmniej dowiedzą się co myśli o służbie przeciętny mieszkaniec miasteczka.
-Ale to zupełnie nie tak miało być! - powiedziała z irytacją, wstając. Nie pomogło nawet przytulenie przez chłopaka. - Mieliśmy zrobić coś szalonego. Coś, co będzie można wspominać ze śmiechem. Coś, za co my będziemy odpowiedzialni. A nie płacić za kogoś! - dodała rozżalona, przechadzając się po celi z emocji.
Billy Harrington
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
Na pewno było to niesprawiedliwe, że zamknięto ich w areszcie tylko dlatego, że Mia zbyt głośno okazywała niezadowolenie z zaistniałej sytuacji. No bo kto w takiej chwili nie byłby oburzony? Próbujesz zrobić dobry uczynek, odpędzając nieznośne dzieciaki dewastujące drzwi kościoła, a potem trafiasz przez to do aresztu. Gdyby wiedział, że czeka ich coś takiego, pewnie wybrałby inną drogę powrotną. Ale kto mógł to przewidzieć? Przy Mii musiał być tak naprawdę przygotowany na wszystko.
Starał się chyba jako jedyny tutaj zachować spokój. Nic dobrego z tego nie wyjdzie, jeśli oboje zaczną się wściekać i kłócić z policjantami, którzy nic sobie nie robili ze słów Mii.
— Nawet jeśli to co? Dajmy im chwilę satysfakcji, zanim całkiem zszargamy im opinię. Nawet nie będę Cię powstrzymywał jeśli zechcesz to nagłośnić. — zapewnił, licząc na to, że Mia w końcu się uspokoi i da mu pomyśleć nad tym jak wyciągnąć od nich swój telefon, bo musieli oczywiście je skonfiskować. A przecież życie byłoby prostsze, gdyby więźniowie mieli swoje telefony i mogli bez problemu zadzwonić po swoich adwokatów. Ale po co?
— Kochanie… — mruknął, kiedy wstała z ławeczki i zaczęła przechadzać się po celi. W sumie chyba dobrze, że nie załamała się tym aż tak, żeby zamknąć się w sobie cierpiąc w ciszy. Ale nie lubił, kiedy się denerwowała. Wolał widzieć szeroki uśmiech na jej twarzy i te słodkie iskierki w oczach, kiedy się czymś ekscytowała. Musiał coś zrobić. Ale co? Nie miał żadnego pomysłu, który w tej chwili mógłby zadziałać. Nie mógł jednak siedzieć bezczynnie. Dlatego wstał, wziął ją w ramiona i zamknął w szczelnym uścisku, żeby nie mogła mu uciec. — Wiem, że nie tak sobie to wyobrażałaś. Ale i tak jest idealnie, bo jestem tu z Tobą. Za miesiąc będziemy się z tego śmiali, a teraz uspokój się bo to nic nie da. — powiedział cicho, wtulając nos w jej włosy. Miał nadzieję, że to ją jakoś przekona, a jak nie to spróbuje wymyślić coś innego. Przy takiej dziewczynie pomysły prędzej czy później same wpadają do głowy. Musiał jednak pamiętać o tym, żeby ich stąd wyciągnąć bez zbyt dużego szumu, że jeden z rodziny Harringtonów został zamknięty w areszcie.
Mia Walker
Starał się chyba jako jedyny tutaj zachować spokój. Nic dobrego z tego nie wyjdzie, jeśli oboje zaczną się wściekać i kłócić z policjantami, którzy nic sobie nie robili ze słów Mii.
— Nawet jeśli to co? Dajmy im chwilę satysfakcji, zanim całkiem zszargamy im opinię. Nawet nie będę Cię powstrzymywał jeśli zechcesz to nagłośnić. — zapewnił, licząc na to, że Mia w końcu się uspokoi i da mu pomyśleć nad tym jak wyciągnąć od nich swój telefon, bo musieli oczywiście je skonfiskować. A przecież życie byłoby prostsze, gdyby więźniowie mieli swoje telefony i mogli bez problemu zadzwonić po swoich adwokatów. Ale po co?
— Kochanie… — mruknął, kiedy wstała z ławeczki i zaczęła przechadzać się po celi. W sumie chyba dobrze, że nie załamała się tym aż tak, żeby zamknąć się w sobie cierpiąc w ciszy. Ale nie lubił, kiedy się denerwowała. Wolał widzieć szeroki uśmiech na jej twarzy i te słodkie iskierki w oczach, kiedy się czymś ekscytowała. Musiał coś zrobić. Ale co? Nie miał żadnego pomysłu, który w tej chwili mógłby zadziałać. Nie mógł jednak siedzieć bezczynnie. Dlatego wstał, wziął ją w ramiona i zamknął w szczelnym uścisku, żeby nie mogła mu uciec. — Wiem, że nie tak sobie to wyobrażałaś. Ale i tak jest idealnie, bo jestem tu z Tobą. Za miesiąc będziemy się z tego śmiali, a teraz uspokój się bo to nic nie da. — powiedział cicho, wtulając nos w jej włosy. Miał nadzieję, że to ją jakoś przekona, a jak nie to spróbuje wymyślić coś innego. Przy takiej dziewczynie pomysły prędzej czy później same wpadają do głowy. Musiał jednak pamiętać o tym, żeby ich stąd wyciągnąć bez zbyt dużego szumu, że jeden z rodziny Harringtonów został zamknięty w areszcie.
Mia Walker
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
Nawet teraz, kiedy siedziała zamknięta w celi, była wzburzona. Wewnętrznie złorzeczyła na policjantów, którzy nie dopuszczali do siebie myśli, że ktoś kogo mają za winnego wcale taki nie jest. Teraz tym bardziej się nie dziwiła, że popełniano tak poważne błędy przy zatrzymaniach, jak również umieszczano w więzieniu osoby niewinne, które co prawda chciały wyznać prawdę, jednak nikt ich nie słuchał. Czy oni też zostaną skazani za coś, czego nie zrobili? Prace społeczne? Grzywna? Zabawne, że w tym wszystkim nie przejmowała się takimi konsekwencjami, a znacznie bardziej bolało ją to, że jedno z jej postanowień na liście zostało zniszczone. Już nie będzie pierwszego razu z Billym w areszcie na jej warunkach. Nie odpowiedzą za własny bunt, a przecież o to w tym wszystkim chodziło. Mieli uciekać przed policją, a później dać się aresztować. Właśnie tak w swojej głowie widziała to Walker.
-Oczywiście, że to zrobię. Bo właśnie przez takie coś później niewinni siedzą w więzieniu, a zbrodniarze łażą po ulicach - skomentowała, marszcząc brwi w irytacji. Ach, jak ją wewnętrznie nosiło. Najchętniej teraz poszłaby biegać albo pływać, chociaż może nie w oceanie, by prędzej by się z tych emocji utopiła. Wszak każdy wiedział, że do wody nie wchodzi się wzburzonym, ani pijanym.
Przestała chodzić dopiero, kiedy Billy stając naprzeciwko niej zamknął ją w ramionach, skutecznie ograniczając jej ruchy. Zresztą chodzenie już jej się znudziło. Lepsze było stanie przy nim, zdecydowanie.
-Ale to jest takie niesprawiedliwe, wiesz? Zniszczyli mój pomysł, a przecież o to właśnie chodzi, żeby robić rzeczy z listy. I to nie pobieżnie czy w połowie. Okoliczności muszą być odpowiednie, a tu ich nie ma - mruknęła cicho, przyciskając policzek do jego torsu. Teraz to już w ogóle zrobiło jej się przykro, jak powiedziała to na głos. Wyszło na to, że obiecała coś Billy’emu, ale nawet nie umiała zadbać o to, by ową obietnicę spełnić.
Billy Harrington
-Oczywiście, że to zrobię. Bo właśnie przez takie coś później niewinni siedzą w więzieniu, a zbrodniarze łażą po ulicach - skomentowała, marszcząc brwi w irytacji. Ach, jak ją wewnętrznie nosiło. Najchętniej teraz poszłaby biegać albo pływać, chociaż może nie w oceanie, by prędzej by się z tych emocji utopiła. Wszak każdy wiedział, że do wody nie wchodzi się wzburzonym, ani pijanym.
Przestała chodzić dopiero, kiedy Billy stając naprzeciwko niej zamknął ją w ramionach, skutecznie ograniczając jej ruchy. Zresztą chodzenie już jej się znudziło. Lepsze było stanie przy nim, zdecydowanie.
-Ale to jest takie niesprawiedliwe, wiesz? Zniszczyli mój pomysł, a przecież o to właśnie chodzi, żeby robić rzeczy z listy. I to nie pobieżnie czy w połowie. Okoliczności muszą być odpowiednie, a tu ich nie ma - mruknęła cicho, przyciskając policzek do jego torsu. Teraz to już w ogóle zrobiło jej się przykro, jak powiedziała to na głos. Wyszło na to, że obiecała coś Billy’emu, ale nawet nie umiała zadbać o to, by ową obietnicę spełnić.
Billy Harrington
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
— Szkoda tylko, że oni nie uczą się na błędach, których w swojej karierze mają całkiem sporo. — mruknął, zerkając w stronę policjanta, który nic sobie nie robił z jego słów. No tak, najważniejsze złapać byle kogo i wrócić do objadania się pączkami. Zawsze myślał, że to tylko na filmach tak robią, ale ile to razy widywał ich na ulicy z wielkim pudłem pączków. I nawet się z nim nie podzielili. Smutecek.
— Wiem kochanie, nie jest tak jak sobie wymarzyłaś. Trudno… — westchnął, gładząc ją po głowie. Oboje inaczej sobie to wyobrażali, ale już nie dało się z tym nic zrobić. Siedzieli zamknięci w areszcie, nie wiedząc nawet co ich czeka. Liczyło się tylko to, że miał przy sobie ukochaną. Delikatnie ujął palcami jej podbródek i zmusił ją do spojrzenia mu w oczy. Czy wspominał jej już, że kochał jej oczy? I uśmiech? I ją całą? Chciał ją mieć tylko dla siebie. — Ja tak dłużej nie wytrzymam… — rzucił po chwili wpatrywania się w jej oczy. Wypuścił ją ze swoich objęć i przeszedł kilka kroków po celi, ale nie potrafił się uspokoić. Miał z tym wszystkim poczekać na odpowiedni moment, ale dłużej nie potrafił. Stanął tuż przed nią, łapiąc ją za ręce. — To też powinno być idealne, ale nie umiem. Miałem taki plan, genialny plan. Miałem ugotować kolację, przygotować jakieś romantyczne miejsce na plaży i podziwialibyśmy spadające gwiazdy, a potem wschód słońca. Byłabyś zachwycona. I wtedy miałem Cię zapytać. Ale kiedy tak patrzę w twoje oczy, chcę Cię już mieć tylko dla siebie. Cholera… — przerwał na chwilę, żeby móc przełknąć ślinę. — Kocham Cię, Mia. Pewnie myślałaś, że się Tobą bawię, ale nie. Kocham Cię i muszę wiedzieć… czy chciałabyś być ze mną? Ale tak na wyłączność i całkiem poważnie. Ty i ja. Razem. — no i powiedział to. Już nie było odwrotu. Pozostało czekać na decyzję Walker, ale każda sekunda ciszy powodowała, że coraz bardziej trzęsły mu się ręce. Jedyne czym się teraz nie przejmował to słyszący pewnie wszystko policjanci. Teraz liczyła się teraz tylko ta dwójka.
Mia Walker
— Wiem kochanie, nie jest tak jak sobie wymarzyłaś. Trudno… — westchnął, gładząc ją po głowie. Oboje inaczej sobie to wyobrażali, ale już nie dało się z tym nic zrobić. Siedzieli zamknięci w areszcie, nie wiedząc nawet co ich czeka. Liczyło się tylko to, że miał przy sobie ukochaną. Delikatnie ujął palcami jej podbródek i zmusił ją do spojrzenia mu w oczy. Czy wspominał jej już, że kochał jej oczy? I uśmiech? I ją całą? Chciał ją mieć tylko dla siebie. — Ja tak dłużej nie wytrzymam… — rzucił po chwili wpatrywania się w jej oczy. Wypuścił ją ze swoich objęć i przeszedł kilka kroków po celi, ale nie potrafił się uspokoić. Miał z tym wszystkim poczekać na odpowiedni moment, ale dłużej nie potrafił. Stanął tuż przed nią, łapiąc ją za ręce. — To też powinno być idealne, ale nie umiem. Miałem taki plan, genialny plan. Miałem ugotować kolację, przygotować jakieś romantyczne miejsce na plaży i podziwialibyśmy spadające gwiazdy, a potem wschód słońca. Byłabyś zachwycona. I wtedy miałem Cię zapytać. Ale kiedy tak patrzę w twoje oczy, chcę Cię już mieć tylko dla siebie. Cholera… — przerwał na chwilę, żeby móc przełknąć ślinę. — Kocham Cię, Mia. Pewnie myślałaś, że się Tobą bawię, ale nie. Kocham Cię i muszę wiedzieć… czy chciałabyś być ze mną? Ale tak na wyłączność i całkiem poważnie. Ty i ja. Razem. — no i powiedział to. Już nie było odwrotu. Pozostało czekać na decyzję Walker, ale każda sekunda ciszy powodowała, że coraz bardziej trzęsły mu się ręce. Jedyne czym się teraz nie przejmował to słyszący pewnie wszystko policjanci. Teraz liczyła się teraz tylko ta dwójka.
Mia Walker
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
Westchnęła z irytacją, głośno wypuszczając powietrze. Mogłaby tak jeszcze na policjantów krzyczeć, złościć się, ale trochę się zmęczyła tym wszystkim. Zwłaszcza, że nie mieli ze sobą ani jedzenia, ani picia, a to znaczyło, że czekała ich noc spędzona bez ciastek. Jak ona miałaby to przeżyć? Przecież to jak nic było pogwałceniem praw człowieka.
Mruknęła jedynie coś do siebie. Była pewna, że ta złość jej przejdzie, ale było na to jeszcze zbyt wcześnie. Nie lubiła, chyba najbardziej ze wszystkiego, jak ludzie traktowali ją z taką niesprawiedliwością. Zapewne gdyby nie Billy, który ją uspokajała, po opanowaniu zmęczenia, zaczęłaby się rzucać na kraty aresztu, niczym jakaś wariatka.
-Mogliby się chociaż pączkami podzielić - skomentowała, zerkając w stronę sierżanta, który siedział przy komputerze, wcinając słodycze. Czyli tak miał zamiar ich katować?
-To wcale nie jest takie trudno. To znaczy, że nie uda mi się spełnić jednej rzeczy z listy. Przecież to jest prawdziwa katastrofa - powiedziała cichutko. No było jej przykro, co miała na to poradzić? Jak miała udowodnić Billy’emu, że faktycznie można zrobić wszystko, co spisała, kiedy tak prosta rzecz ostatecznie nie wypaliła? Przecież to działała poważnie na jej niekorzyść. Co, jeśli chłopak się przez to zrazi do czegokolwiek, co zaproponuje, albo o czym wspomnia?
Mruknęła raz jeszcze niepocieszona. Porażka.
Nie oponowała, kiedy ujął ją za podbródek. Przeszył ją zamiast tego przyjemny dreszcz, który opanował jej ciało. Działo się tak zawsze, kiedy jej dotykał, niezależnie od tego, jak to robił.
Niemniej jego pierwsze słowa wzbudziły jej niepokój związany ze wszystkim tym, o czym właśnie myślała. Czyli jedna?
Zaraz szybko się okazało, że była w błędzie. W tak wielkim chyba jeszcze nie była nigdy i zrobiłoby jej się głupio, gdyby aktualnie nie patrzyła na niego dziwnie oniemiała. Zszokowana. Zaskoczona. Szczęśliwa? Jak wiele emocji mogło się w niej pojawić za sprawą paru wypowiedzianych na szybko zdań?
-Ja… - zaczęła, ale to wydawało jej się dziwnie abstrakcyjne. - Myślę BIlly, że ja już dawno należę tylko do ciebie. Do twojego uśmiechu, którym skradłeś mi serce. Do twojego dotyku, którego pragnie moje ciało. Do twojego głosu, w który chcę się wsłuchiwać. Do wszystkiego, co z tobą związane - dodała cicho. - Myślałam, ale to nie miało znaczenia, póki mogłam być blisko ciebie. Tak Billy. Chcę. Chcę być tylko twoja i niczyja więcej - dodała, uśmiechając się do niego, zwyczajnie szczęśliwa.
Billy Harrington
Mruknęła jedynie coś do siebie. Była pewna, że ta złość jej przejdzie, ale było na to jeszcze zbyt wcześnie. Nie lubiła, chyba najbardziej ze wszystkiego, jak ludzie traktowali ją z taką niesprawiedliwością. Zapewne gdyby nie Billy, który ją uspokajała, po opanowaniu zmęczenia, zaczęłaby się rzucać na kraty aresztu, niczym jakaś wariatka.
-Mogliby się chociaż pączkami podzielić - skomentowała, zerkając w stronę sierżanta, który siedział przy komputerze, wcinając słodycze. Czyli tak miał zamiar ich katować?
-To wcale nie jest takie trudno. To znaczy, że nie uda mi się spełnić jednej rzeczy z listy. Przecież to jest prawdziwa katastrofa - powiedziała cichutko. No było jej przykro, co miała na to poradzić? Jak miała udowodnić Billy’emu, że faktycznie można zrobić wszystko, co spisała, kiedy tak prosta rzecz ostatecznie nie wypaliła? Przecież to działała poważnie na jej niekorzyść. Co, jeśli chłopak się przez to zrazi do czegokolwiek, co zaproponuje, albo o czym wspomnia?
Mruknęła raz jeszcze niepocieszona. Porażka.
Nie oponowała, kiedy ujął ją za podbródek. Przeszył ją zamiast tego przyjemny dreszcz, który opanował jej ciało. Działo się tak zawsze, kiedy jej dotykał, niezależnie od tego, jak to robił.
Niemniej jego pierwsze słowa wzbudziły jej niepokój związany ze wszystkim tym, o czym właśnie myślała. Czyli jedna?
Zaraz szybko się okazało, że była w błędzie. W tak wielkim chyba jeszcze nie była nigdy i zrobiłoby jej się głupio, gdyby aktualnie nie patrzyła na niego dziwnie oniemiała. Zszokowana. Zaskoczona. Szczęśliwa? Jak wiele emocji mogło się w niej pojawić za sprawą paru wypowiedzianych na szybko zdań?
-Ja… - zaczęła, ale to wydawało jej się dziwnie abstrakcyjne. - Myślę BIlly, że ja już dawno należę tylko do ciebie. Do twojego uśmiechu, którym skradłeś mi serce. Do twojego dotyku, którego pragnie moje ciało. Do twojego głosu, w który chcę się wsłuchiwać. Do wszystkiego, co z tobą związane - dodała cicho. - Myślałam, ale to nie miało znaczenia, póki mogłam być blisko ciebie. Tak Billy. Chcę. Chcę być tylko twoja i niczyja więcej - dodała, uśmiechając się do niego, zwyczajnie szczęśliwa.
Billy Harrington
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
— Prawda? Chyba nawet nie zdaje sobie sprawy, że zamknął za kratami dwójkę największych żarłoków w mieście, którzy zrobią wszystko dla słodyczy. — zaśmiał się, rzucając policjantowi krótkie spojrzenie, który akurat powoli delektował się kęsem pączka. Serio? Gdyby miał okazję, wepchnąłby mu całego pączka do tej parszywej mordy. Przecież to tak jakby śmiał im się w twarz.
— Kochanie… na tej liście masz tyle pozycji, że pewnie za jakiś czas zapomnisz, że jedna z nich nie wyszła tak jak powinna. Nie przejmuj się i tak jest dobrze według mnie. — próbował znaleźć w tej sytuacji czegoś pozytywnego dzięki czemu i tak mogliby zapamiętać jakoś ten dzień zamiast myśleć o tym jaką był katastrofą. Mogło być przecież gorzej. Mogli im postawić zarzuty z których nie wywinęliby się tak łatwo. Mogli ich rozdzielić i martwiłby się czy jakiś napalony policjant nie próbuje jej teraz wykorzystać takiej zamkniętej i bezbronnej.
Z każdą sekundą jego zdenerwowanie narastało, a im dłużej czekał tym bardziej spodziewał się jakiegoś odrzucenia z jej strony. On, Billy Harrington obawiał się, że dziewczyna z którą obecnie się spotyka wcale nie jest nim tak naprawdę zainteresowana i po prostu spędza z nim czas dla prezentów i dobrego seksu.
Ale nie.
Chłonął każde jej słowo, a uśmiech na jego twarzy poszerzał się z każdym zdaniem. Chyba nigdy nie był tak szczęśliwy jak w tym momencie. I nie ważne, że siedzieli teraz w areszcie i sceneria nie wyglądała na taką w której powinno się rozpoczynać związek, ale miał to gdzieś. Liczyło się tylko to, że byli w tym razem.
— Mia… Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. — wyszeptał, przyciągając ją mocno do siebie i złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Znał jej smak już na pamięć, ale teraz wydawał się jakby słodszy. Zamruczał cicho w jej usta, wplatając palce w jej włosy od których oderwał się dopiero po dłuższej chwili jak potrzebował złapać oddech. — Moja… co powiesz na to, żebyśmy się stąd wydostali i uczcili to u Ciebie? — zaproponował z tajemniczym uśmiechem i cmoknął ją w czoło. Niechętnie się od niej oderwał, żeby podejść do krat i przywołał policjanta z którym chwilę porozmawiał, tłumacząc mu dokładnie kim jest i że chce wezwać swojego adwokata. Jak dobrze, że na studiach poznał Kierana i ta znajomość w tym momencie mu się przyda.
Mia Walker
— Kochanie… na tej liście masz tyle pozycji, że pewnie za jakiś czas zapomnisz, że jedna z nich nie wyszła tak jak powinna. Nie przejmuj się i tak jest dobrze według mnie. — próbował znaleźć w tej sytuacji czegoś pozytywnego dzięki czemu i tak mogliby zapamiętać jakoś ten dzień zamiast myśleć o tym jaką był katastrofą. Mogło być przecież gorzej. Mogli im postawić zarzuty z których nie wywinęliby się tak łatwo. Mogli ich rozdzielić i martwiłby się czy jakiś napalony policjant nie próbuje jej teraz wykorzystać takiej zamkniętej i bezbronnej.
Z każdą sekundą jego zdenerwowanie narastało, a im dłużej czekał tym bardziej spodziewał się jakiegoś odrzucenia z jej strony. On, Billy Harrington obawiał się, że dziewczyna z którą obecnie się spotyka wcale nie jest nim tak naprawdę zainteresowana i po prostu spędza z nim czas dla prezentów i dobrego seksu.
Ale nie.
Chłonął każde jej słowo, a uśmiech na jego twarzy poszerzał się z każdym zdaniem. Chyba nigdy nie był tak szczęśliwy jak w tym momencie. I nie ważne, że siedzieli teraz w areszcie i sceneria nie wyglądała na taką w której powinno się rozpoczynać związek, ale miał to gdzieś. Liczyło się tylko to, że byli w tym razem.
— Mia… Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. — wyszeptał, przyciągając ją mocno do siebie i złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Znał jej smak już na pamięć, ale teraz wydawał się jakby słodszy. Zamruczał cicho w jej usta, wplatając palce w jej włosy od których oderwał się dopiero po dłuższej chwili jak potrzebował złapać oddech. — Moja… co powiesz na to, żebyśmy się stąd wydostali i uczcili to u Ciebie? — zaproponował z tajemniczym uśmiechem i cmoknął ją w czoło. Niechętnie się od niej oderwał, żeby podejść do krat i przywołał policjanta z którym chwilę porozmawiał, tłumacząc mu dokładnie kim jest i że chce wezwać swojego adwokata. Jak dobrze, że na studiach poznał Kierana i ta znajomość w tym momencie mu się przyda.
Mia Walker
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
-Niespecjalnie mnie to dziwi, biorąc pod uwagę, że on w ogóle się nie przejmuje tym, kogo dokładnie zamknął. Ale jeśli nagle padnę z głodu to go pozwę podwójnie - westchnęła. Co prawda teraz nie była głodna, jednak kwestią czasu było to, kiedy zacznie jej burczeć w brzuchu. Nie od dzisiaj było wiadomo, że gdy adrenalina opuszczałą ciało, a emocje opadły, ciało człowieka robiło się zmęczone i trzeba było jakoś dodać mu energii. Jak lepiej, jak nie słodyczami? Z tym, że niestety Walker, która normalnie miała zawsze przy sobe coś do pochrupania, nie przewidziała, że będzie musiała kilka kolejnych godzin spędzić w areszcie nie mając dostępu do jedzenia. Czy to nie było pogwałceniem prawa człowieka?
-Nie zapomnę, bo o porażkach się nie zapomina - powiedziała markotnie. Zapewne Billy miał rację i dziewczyna za jakiś czas wyrzuci to z pamięci, zakładając oczywiście, że na zawsze wykreśli tę pozycję ze swojej listy. Niemniej teraz czuła dziwny niesmak, jak również zawód, że jej się nie udało. Nikt nie lubił porażek, to było bardziej niż pewne. Szkoda, że musiała jej ponownie doświadczyć w takiej kwestii, która była dla niej dość istotna. Zdawała sobie sprawę, że wiele osób stwierdziłoby, że przesadza, ale nijak się tym nie przejmowała. Ta lista miała być istotna dla niej, a nie dla innych ludzi.
Zaraz jednak wymazała z głowy niepowodzenie, a wszystko to za sprawą słów chłopaka, które miały sprawić, że ten dzień mimo wszystko na zawsze utknie w jej pamięci. Jeszcze chwilę marzyła o wymazaniu go z głowy, a teraz? Teraz stał się integralną częścią jej, za co miała być mu wdzięczna. Może nie teraz, bo aktualnie nadal była trochę w szoku i jakby pijana ze szczęścia, że faktycznie Billy, pomimo różnicy wieku, myślał o niej poważnie. Nie była zabawką, nie była na chwilę. Nic dziwnego, że w tym wszystkim jej oczy zrobiły się wilgotne ze wzruszenia.
Nie oponowała, kiedy ją pocałował. Jak by mogła, skoro to było pewnego rodzaju pieczęcią. Ostatecznym sygnałem, że tak, teraz należeli do siebie.
-Zdecydowanie nie chcę spędzić tutaj więcej czasu. Jak rozumiem znasz kogoś, kto może nas stąd wyciągnąć?
Faktycznie znał. Jakiś kolega ze studiów, który znał się na prawie. Co prawda musieli jeszcze chwilę poczekać, niemniej ostatecznie udało im się wydostać z więzienia, by mogli udać się do Mii.
Tym razem już jako oficjalna para.
zt. x2
-Nie zapomnę, bo o porażkach się nie zapomina - powiedziała markotnie. Zapewne Billy miał rację i dziewczyna za jakiś czas wyrzuci to z pamięci, zakładając oczywiście, że na zawsze wykreśli tę pozycję ze swojej listy. Niemniej teraz czuła dziwny niesmak, jak również zawód, że jej się nie udało. Nikt nie lubił porażek, to było bardziej niż pewne. Szkoda, że musiała jej ponownie doświadczyć w takiej kwestii, która była dla niej dość istotna. Zdawała sobie sprawę, że wiele osób stwierdziłoby, że przesadza, ale nijak się tym nie przejmowała. Ta lista miała być istotna dla niej, a nie dla innych ludzi.
Zaraz jednak wymazała z głowy niepowodzenie, a wszystko to za sprawą słów chłopaka, które miały sprawić, że ten dzień mimo wszystko na zawsze utknie w jej pamięci. Jeszcze chwilę marzyła o wymazaniu go z głowy, a teraz? Teraz stał się integralną częścią jej, za co miała być mu wdzięczna. Może nie teraz, bo aktualnie nadal była trochę w szoku i jakby pijana ze szczęścia, że faktycznie Billy, pomimo różnicy wieku, myślał o niej poważnie. Nie była zabawką, nie była na chwilę. Nic dziwnego, że w tym wszystkim jej oczy zrobiły się wilgotne ze wzruszenia.
Nie oponowała, kiedy ją pocałował. Jak by mogła, skoro to było pewnego rodzaju pieczęcią. Ostatecznym sygnałem, że tak, teraz należeli do siebie.
-Zdecydowanie nie chcę spędzić tutaj więcej czasu. Jak rozumiem znasz kogoś, kto może nas stąd wyciągnąć?
Faktycznie znał. Jakiś kolega ze studiów, który znał się na prawie. Co prawda musieli jeszcze chwilę poczekać, niemniej ostatecznie udało im się wydostać z więzienia, by mogli udać się do Mii.
Tym razem już jako oficjalna para.
zt. x2
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085