a
mów mi/kontakt
administrator
a
Można powiedzie, że tak zaczynają się te wszystkie historie. Dziewczyna nierozważnie daje się zabrać podejrzanemu typowi, a potem...ślad po niej ginie. Znajdują ją martwą gdzieś, albo wcale. Maise jednak uważała, że jeśli ma ze sobą Blaisa nic jej nie grozi. Niestety tym razem go ze sobą nie wzięła. Z drugiej strony, dobrze wiedziała z kim ma do czynienia, nie wiedziała na co jest gotowy. Widziała co kombinował i skoro do tej pory nie puściła pary z ust. Nie zamierzał chyba jej gdzieś tu zabić. Jeśli chciał ja utopić, to sorry kolego ale wstrzymywała oddech nawet na 5 minut. W panice pewnie na jakieś 3, ale mimo to umiała poradzić sobie pod wodą. Zabrał ją do dobrze znanego jej miejsca bliskiej odległości była stara latarnia morska. Po dotarciu na miejsce Maise spojrzała na Zach'a.
- To co, po co mnie tu zabrałeś?- spytała, na szczęście był biały dzień i kilkoro ludzi się kręciło tutaj. Nie żeby od razu podejrzewała, że coś jej zrobi. Może to było głupie, ale taka była prawda. Mało kiedy się bała, a o jej naiwności można by było pisać książki. Zresztą facet był przystojny, ale podobno psychopaci i socjopaci są tacy, uroczy i czarujący. On wyglądał na groźnego, ale nie na mordercę. Musi chyba przestać słuchać jakiś dziwnych podcastów. Jednak gdyby każda patrzyła na wygląd, mielibyśmy więcej ofiar Teda Bundyiego chociażby, ale to i tak zebrał porządnie żniwo. Miała wielkie wątpliwości co do Zacha, bo mimo wszystko nie miał w oczach demonicznego spojrzenia, a cała ta sytuacja na plaży... gdyby chciał to już przecież by ją zabił.
Zach Malone
- To co, po co mnie tu zabrałeś?- spytała, na szczęście był biały dzień i kilkoro ludzi się kręciło tutaj. Nie żeby od razu podejrzewała, że coś jej zrobi. Może to było głupie, ale taka była prawda. Mało kiedy się bała, a o jej naiwności można by było pisać książki. Zresztą facet był przystojny, ale podobno psychopaci i socjopaci są tacy, uroczy i czarujący. On wyglądał na groźnego, ale nie na mordercę. Musi chyba przestać słuchać jakiś dziwnych podcastów. Jednak gdyby każda patrzyła na wygląd, mielibyśmy więcej ofiar Teda Bundyiego chociażby, ale to i tak zebrał porządnie żniwo. Miała wielkie wątpliwości co do Zacha, bo mimo wszystko nie miał w oczach demonicznego spojrzenia, a cała ta sytuacja na plaży... gdyby chciał to już przecież by ją zabił.
Zach Malone
a
Oboje prowadzili jakąś dziwną grę. Miał wrażenie, że kobieta ukrywa przed nim o wiele więcej, niż w pierwszej chwili mu się wydawało. Odnosił wrażenie, że sprawa jest o wiele głębsza niż fakt, że widziała za dużo. Musiał ją do siebie przekonać, zbliżyć się jeszcze bardziej. Uzależnić od siebie, było to odrobinę okrutne, ale widział, jak na niego patrzyła. Fascynował ją, ona jego po części też, bo raczej nie próbowałby się tak patyczkować z kimkolwiek. Miała swój młodzieńczy urok, a jemu w życiu przydał się powiew świeżości. Wożąc ją w swoim czarnym Mustangu i pozwalając przerzucić na siebie jej długie nogi, kiedy prowadził. Była między nimi spora różnica wieku, ale jakoś mu to nie przeszkadzało. W końcu w tym wszystkim nie chodziło o romans, prawda? Cel był inny, musiał mieć pewność, że będzie milczeć. Normalnie pewnie już leżałaby na dnie jakiegoś grobu, bo nie było sensu się patyczkować. Obawiał się tylko, że z tych wszystkich gierek narobi sobie kłopotów, których nie chciał:
- Nie mogę cię zabrać w jakieś miejsce tak po prostu? - Zapytał, unosząc brew i opierając się o maskę swojego samochodu. Przyglądał jej się badawczo, bardzo intensywnie, podniósł się nagle i pociągnął ją za rękę, tak, że wpadła na jego tors. Objął ją jedną ręką i przyciągnął do siebie, tak, że nie mogła mu się wywinąć: - Chyba nie sądzisz, że mam w planie cię tu gdzieś zakopać? - To naprawdę była psychologiczna gra, on jej między słowami odrobinę groził, a ona się z nim droczyła, skacząc z wersji, wygadam się na temat tego co widziałam do opcji, że naprawdę znalazła się tam po prostu o złym miejscu i czasie.
Maise Harrington
a
Przyciągnął ją władczo do siebie, a na jej twarzy wciąż gościł ten dziwny, tajemniczy uśmiech. Wariatka, można by powiedzieć, ale często uśmiechała się z nerwów. Nie mogła mu dać po sobie cokolwiek poznać, ale problem był taki, że Maise łatwo było odczytać. Większość widać było na jej twarzy niczym na tacy dosłownie. Spojrzała na niego i zarzucając mu ramiona na szyję lekko przymrużyła oczy.
- Dość słabe miejsce na zakopanie zwłok- mruknęła dość poważnie.- podczas huraganu woda wymyje wszystko. Lepiej zakop mnie gdzieś w głębi wyspy- nachyliła się do niego stając na palcach po czym wyszeptała mu prosto do ucha.
- Uważaj, bo pociągnę Cię ze sobą...do grobu- zaśmiała się i odchylając głowę zabrała swoje włosy z twarzy odsunęła się od niego i spojrzała przed siebie na plażę. Odetchnęła głębiej i zagryzając wargi, chcąc nie chcąc musiała wrócić do sedna sprawy.
- Nie obchodzi mnie co robiłeś, ale uwierz mi...całą wyspę będzie obchodziło co robiłeś ze mną.- wzruszyła ramionami. Taka prawda, córka Harringtonów coraz częściej była widywana z różnymi mężczyznami, ale każdy wiedział, że widywać to się ona mogła, ale raczej była z tych pożądnych. Tu bardziej chodziło o powagę sytuacji. Może i mógł ją tam gdzieś zaciukać w krzakach, zastrzelić czy pobić, ale potem cała wyspa będzie chciała zrobić mu dokładnie to samo. A po co im taki rozgłos? Po co takie problemy? Maise wierzyła, ze wszystko można rozwiązać pokojowo. Naiwne? Słynęła z naiwności. Co nikogo już nie dziwiło, mimo to widziała w nim nutę zirytowania, niepewności. W końcu nie każda kobieta mimo wyraźnego zagrożenia tak swobodnie z nim rozmawia. Nie, na szczęście Maise nie zamierzała tu używać wdzięków kobiety, chciała dać mu wyraźnie do zrozumienia, że może liczyć na jej milczenie.
Zach Malone
- Dość słabe miejsce na zakopanie zwłok- mruknęła dość poważnie.- podczas huraganu woda wymyje wszystko. Lepiej zakop mnie gdzieś w głębi wyspy- nachyliła się do niego stając na palcach po czym wyszeptała mu prosto do ucha.
- Uważaj, bo pociągnę Cię ze sobą...do grobu- zaśmiała się i odchylając głowę zabrała swoje włosy z twarzy odsunęła się od niego i spojrzała przed siebie na plażę. Odetchnęła głębiej i zagryzając wargi, chcąc nie chcąc musiała wrócić do sedna sprawy.
- Nie obchodzi mnie co robiłeś, ale uwierz mi...całą wyspę będzie obchodziło co robiłeś ze mną.- wzruszyła ramionami. Taka prawda, córka Harringtonów coraz częściej była widywana z różnymi mężczyznami, ale każdy wiedział, że widywać to się ona mogła, ale raczej była z tych pożądnych. Tu bardziej chodziło o powagę sytuacji. Może i mógł ją tam gdzieś zaciukać w krzakach, zastrzelić czy pobić, ale potem cała wyspa będzie chciała zrobić mu dokładnie to samo. A po co im taki rozgłos? Po co takie problemy? Maise wierzyła, ze wszystko można rozwiązać pokojowo. Naiwne? Słynęła z naiwności. Co nikogo już nie dziwiło, mimo to widziała w nim nutę zirytowania, niepewności. W końcu nie każda kobieta mimo wyraźnego zagrożenia tak swobodnie z nim rozmawia. Nie, na szczęście Maise nie zamierzała tu używać wdzięków kobiety, chciała dać mu wyraźnie do zrozumienia, że może liczyć na jej milczenie.
Zach Malone
a
Nie wiedział, dlaczego ta gra tak mu się podobała. Mało miał wrażeń w życiu? Stąpał po cienkiej linie i spokojnie mógł wrócić, siedzieć. Dobrze wiedział, że gdyby chcieli się do czegoś przyczepić, to swobodnie mogliby. Wróciłby do pierdla i tyle. Agentem już nie mógł być, a nawet gdyby to nie chciał. Bycie brudnym gliną dawno zaczęło mu zbyt dobrze odpowiadać. Poczuł się w tej roli na tyle wygodnie, że nawet przy żonie stracił czujność. Co koniec końców zaowocowało odsiadką.
- Gdyby ktoś był w stanie rozpoznać ciało – zmarszczył brwi. Przerabiał w życiu różne scenariusz i lepiej było dla niej, jeżeli nie musiałby opowiadać o szczegółach tych wszystkich przygód.
- Nie lubię ponosić konsekwencji swoich decyzji indywidualnie. – Uśmiechnął się i przez moment przyglądał się jej szczupłym ramionom i plecom, ale zaraz stanął obok niej i zaczął wpatrywać się przed siebie.
- Wierz, że nie mogę tego tak zostawić, prawda? – Spojrzał na nią i nie brzmiał już ani trochę żartobliwie. Była młoda, ale nie głupia. Miał tego świadomość, ale musiał mieć stuprocentową pewność, że będzie trzymać buźkę na kłódkę.
- Dalej twierdzisz, że byłaś tam przypadkiem? – Bardziej interesowała go ta kwestia, bo jeżeli się okaże, że jest kontaktem jakiegoś gliniarza, to będzie gorzej. Nie chciał, żeby ona wylądowała w jednym z kontenerów na dokach wywieziona gdzieś do Kolumbii, a tam byłaby już nie jego problemem. Nie chciał, żeby go do tego zmusiła.
- Chodźmy się przejść. - Rzucił oschle i poszedł przed siebie z nadzieją, że ruszy za nim. Zniknęli gdzieś w lesie, a po wszystkim odwiózł ją do domu.
z/t
- Gdyby ktoś był w stanie rozpoznać ciało – zmarszczył brwi. Przerabiał w życiu różne scenariusz i lepiej było dla niej, jeżeli nie musiałby opowiadać o szczegółach tych wszystkich przygód.
- Nie lubię ponosić konsekwencji swoich decyzji indywidualnie. – Uśmiechnął się i przez moment przyglądał się jej szczupłym ramionom i plecom, ale zaraz stanął obok niej i zaczął wpatrywać się przed siebie.
- Wierz, że nie mogę tego tak zostawić, prawda? – Spojrzał na nią i nie brzmiał już ani trochę żartobliwie. Była młoda, ale nie głupia. Miał tego świadomość, ale musiał mieć stuprocentową pewność, że będzie trzymać buźkę na kłódkę.
- Dalej twierdzisz, że byłaś tam przypadkiem? – Bardziej interesowała go ta kwestia, bo jeżeli się okaże, że jest kontaktem jakiegoś gliniarza, to będzie gorzej. Nie chciał, żeby ona wylądowała w jednym z kontenerów na dokach wywieziona gdzieś do Kolumbii, a tam byłaby już nie jego problemem. Nie chciał, żeby go do tego zmusiła.
- Chodźmy się przejść. - Rzucił oschle i poszedł przed siebie z nadzieją, że ruszy za nim. Zniknęli gdzieś w lesie, a po wszystkim odwiózł ją do domu.
z/t
a
Zawsze zastanawiało ją to, dlaczego piasek, tak blisko wody bywa zupełnie suchy, chociaż jest tak blisko całej tej wilgoci, która w innych warunkach spowodowałaby, że wszystko inne stałoby się napęczniałe od pulsującej wody. Czy to fakt ogromnej przestrzeni, na jakiej się znajdowali? A jeśli już piasek się moczył, to moczył się z zewnątrz, czy może jednak drobinki wody przenikały przez powłokę wody.
Ale takie myśli pojawiały się, dopiero gdy siedziała na plaży, po tym, jak dała swojemu ciału wycisk, chociaż zupełnie nie na to się zapowiadało.
Początkowo pojechała do sklepu, żeby kupić wino na wieczór. Może wypije je z mamą, jeśli ta znajdzie chwilę. Ale po zakupach, nie chciała jeszcze kierować się do czterech ścian. Przyjechała więc na plaże bez konkretnego planu, jedynie na chwilę. Miała ciężki dzień w pracy, a potem na dodatek dostała mandat, a i w głowie miała zupełny mętlik. Sama nie wiedziała kiedy, ale nawet nie przebrała się w kostium, tylko w koszulce i bieliźnie wlazła do wody, bo musiała trochę popływać. Dać ciału wycisk, żeby rozładować gniew. I pomogło.
Teraz gdy wyszła już na brzeg, złapała za telefon i wystukała smsa do Dylana. Był neutralny, jak Szwajcaria, mogła więc liczyć na to, że kurcze, kto jak kto, ale on będzie potrafił rozjaśnić jej myśli. To było zupełnie do niej niepodobne, tak zupełnie działać bez planu i potrzebowała kogoś bardziej spontanicznego niż ona.
Luna 🦄Luna 🦄
Wpadniesz na dziką plażę? Tam przy starej latarni?
Luna jednak w żadnym wypadku nie planowała wykorzystywać Bakera do wyciągnięcia jakichś informacji. Wiedziała, że swoim usposobieniem Dylan będzie tak zwyczajnie na nią wpłynąć. Był jak ocean - spokojny i kojący. Miała więc nadzieję, że miał akurat chwilę. Ona w samochodzie miała wino. Mogli zwyczajnie nadrobić luźne zaległości i porozmawiać. Potrzebowała tego, a może też zapewnienia, że wszystko będzie dobrze?
dylan baker
mów mi/kontakt
Pomyluna / Liv#4000
a
złoty chłopiec numer cztery
Cztery godziny od ostatniej przerwy w pracy nie miał ani chwili wytchnienia, żeby na spokojnie usiąść z papierosem pod sklepem. Regularni klienci wyjątkowo dawali popalić tego dnia częstotliwością swoich wizyt i ilością zadawanych pytań, a kiedy już myślał, że uśmiecha się do niego coś więcej, niż słońce za oknem, tylko w końcu fart, zjawiał się klient z jego pobocznego interesu, chcący naprawy komputera najlepiej na już. Trzy razy przypadkowo odpiął zasilacz od kasy fiskalnej, próbując odłączyć coś zupełnie innego, przez co przepraszająco uśmiechał się do klienta, tłumacząc, że "już tylko chwileczka", bo jakaś awaria systemu była, przecież nie przyznawał się jawnie do swojej własnej głupoty. Dwukrotnie szef spojrzał na niego groźniej niż zwykle i wymruczał, prawie spomiędzy zaciśniętych warg, niezbyt przyjemnie jego imię, co utwierdzało go w fakcie, że trzeciego razu może nie być. Jedna wiadomość za to wystarczyła chłopakowi, żeby zbierać manatki i kierować się w stronę plaży pod starą latarnią, gdzie czekać na niego miała Luna.
- Hej, Sherlocku, czemu zawdzięczam ten widok? - uśmiechnął się szeroko, siadając obok dziewczyny na piasku i zapatrzył się w morskie fale, bo przecież mieszkając w takiej miejscowości, trzeba było być przyzwyczajonym do mniejszej niż większej ilości ubrań, szczególnie na plaży, a do tego wszystko mogło być strojem kąpielowym, jeśli się było wystarczająco odważnym. Baker nie miał nic przeciwko nawet i nagim kąpielom, o ile odbywały się w trochę bardziej odosobnionym otoczeniu i pod osłoną nocy na przykład. - Mam mały prezent - wyciągnął z obszernej kieszeni bluzy dwa piwka, rzeczywiście małe, bo osławione niedawno korony, jeszcze lekko chłodne po wyjęciu ze sklepowej lodówki.
Luna Holmes
Cztery godziny od ostatniej przerwy w pracy nie miał ani chwili wytchnienia, żeby na spokojnie usiąść z papierosem pod sklepem. Regularni klienci wyjątkowo dawali popalić tego dnia częstotliwością swoich wizyt i ilością zadawanych pytań, a kiedy już myślał, że uśmiecha się do niego coś więcej, niż słońce za oknem, tylko w końcu fart, zjawiał się klient z jego pobocznego interesu, chcący naprawy komputera najlepiej na już. Trzy razy przypadkowo odpiął zasilacz od kasy fiskalnej, próbując odłączyć coś zupełnie innego, przez co przepraszająco uśmiechał się do klienta, tłumacząc, że "już tylko chwileczka", bo jakaś awaria systemu była, przecież nie przyznawał się jawnie do swojej własnej głupoty. Dwukrotnie szef spojrzał na niego groźniej niż zwykle i wymruczał, prawie spomiędzy zaciśniętych warg, niezbyt przyjemnie jego imię, co utwierdzało go w fakcie, że trzeciego razu może nie być. Jedna wiadomość za to wystarczyła chłopakowi, żeby zbierać manatki i kierować się w stronę plaży pod starą latarnią, gdzie czekać na niego miała Luna.
- Hej, Sherlocku, czemu zawdzięczam ten widok? - uśmiechnął się szeroko, siadając obok dziewczyny na piasku i zapatrzył się w morskie fale, bo przecież mieszkając w takiej miejscowości, trzeba było być przyzwyczajonym do mniejszej niż większej ilości ubrań, szczególnie na plaży, a do tego wszystko mogło być strojem kąpielowym, jeśli się było wystarczająco odważnym. Baker nie miał nic przeciwko nawet i nagim kąpielom, o ile odbywały się w trochę bardziej odosobnionym otoczeniu i pod osłoną nocy na przykład. - Mam mały prezent - wyciągnął z obszernej kieszeni bluzy dwa piwka, rzeczywiście małe, bo osławione niedawno korony, jeszcze lekko chłodne po wyjęciu ze sklepowej lodówki.
Luna Holmes
mów mi/kontakt
nata#9784
a
Wychodziło na to, że znał ją lepiej, niż sama mogłaby przypuszczać. Szczerze? Najpewniej niejeden rodzic zgorszyłby się na jej widok nie tylko w takim miejscu, w takim towarzystwie i do tego z piwem w dłoni, ale w tym momencie nie mogło jej to mniej obchodzić. Była człowiekiem i miała swoje potrzeby i humorki.
Do kompletu złych rzeczy brakowało tylko okresu, albo – co gorsza – ciąży. Ciekawe podejście jak na nauczycielkę, prawda?
Niemniej jednak teraz korzystała z tego, że mogła wyschnąć, zupełnie nie będąc ocenianą - jak słusznie zauważono bowiem, wychowując się w takim, a nie innym miejscu, do pewnych widoków się po prostu przywyka.
- Dla Ciebie zawsze tylko to, co najlepsze. - Odparła żartobliwie, bardziej symbolicznie, niż rzeczywiście, robiąc mu miejsce koło siebie. Miejsca na plaży nie mogło braknąć dla żadnego z nich. W zasadzie lubiła to miejsce, jako jedno z tych, które z lokalnego punktu widzenia stanowią dobry punkt, kiedy chce się wypić piwo na nielegalu, a kiedy jest się dorosłym, woli się rozsadzić tyłek na kanapie, a z samą latarnią co najwyżej pocykac zdjęcia przyjezdnej rodzinie. O ile się rzecz jasna takową posiadało.
- I widzę, że ty też o mnie dbasz. - stwierdziła na widok piwka. - Jak coś to, to mam w aucie wino, ale nie chce mi się teraz iść. Zobaczymy później, na ile nam starczy sił. - Stwierdziła, w zasadzie nie wiedząc, czy nie odciągnęła Dylana od jakichś jego planów. Jeśli miał protestować przed spożywaniem alkoholu w większej ilości, to teraz mógł być właśnie ten moment.
Nie paliła, więc musiała zdać się na niego w kwestii otwarcia butelki, a wiedziała, że istnieją tacy magicy, co każdy kapsel potrafią otworzyć zapalniczką.
- Też miałeś taki zjebany dzień? - I kolejna rzecz. Holmes przeklinała niezwykle rzadko. Musiała mieć naprawdę podły czas, żeby używać takich słów.
Ale nie oszukujmy się, dostać mandat, to nic przyjemnego. Wyciągnąła nogi przed siebie, opadając jednocześnie na przedramiona na piasek.
dylan baker
Do kompletu złych rzeczy brakowało tylko okresu, albo – co gorsza – ciąży. Ciekawe podejście jak na nauczycielkę, prawda?
Niemniej jednak teraz korzystała z tego, że mogła wyschnąć, zupełnie nie będąc ocenianą - jak słusznie zauważono bowiem, wychowując się w takim, a nie innym miejscu, do pewnych widoków się po prostu przywyka.
- Dla Ciebie zawsze tylko to, co najlepsze. - Odparła żartobliwie, bardziej symbolicznie, niż rzeczywiście, robiąc mu miejsce koło siebie. Miejsca na plaży nie mogło braknąć dla żadnego z nich. W zasadzie lubiła to miejsce, jako jedno z tych, które z lokalnego punktu widzenia stanowią dobry punkt, kiedy chce się wypić piwo na nielegalu, a kiedy jest się dorosłym, woli się rozsadzić tyłek na kanapie, a z samą latarnią co najwyżej pocykac zdjęcia przyjezdnej rodzinie. O ile się rzecz jasna takową posiadało.
- I widzę, że ty też o mnie dbasz. - stwierdziła na widok piwka. - Jak coś to, to mam w aucie wino, ale nie chce mi się teraz iść. Zobaczymy później, na ile nam starczy sił. - Stwierdziła, w zasadzie nie wiedząc, czy nie odciągnęła Dylana od jakichś jego planów. Jeśli miał protestować przed spożywaniem alkoholu w większej ilości, to teraz mógł być właśnie ten moment.
Nie paliła, więc musiała zdać się na niego w kwestii otwarcia butelki, a wiedziała, że istnieją tacy magicy, co każdy kapsel potrafią otworzyć zapalniczką.
- Też miałeś taki zjebany dzień? - I kolejna rzecz. Holmes przeklinała niezwykle rzadko. Musiała mieć naprawdę podły czas, żeby używać takich słów.
Ale nie oszukujmy się, dostać mandat, to nic przyjemnego. Wyciągnąła nogi przed siebie, opadając jednocześnie na przedramiona na piasek.
dylan baker
mów mi/kontakt
Pomyluna / Liv#4000
a
- Dla takiego fajnego chłopaka, to wiadomo - odparł próżnie, chociaż nie można było powiedzieć, żeby normalnie był zadufanym w sobie chłopakiem. Raczej zwyczajnie żartował, najłatwiej w końcu było żartować z samego siebie w świecie, kiedy tak dużo osób można było urazić chociażby jednym słowem, które w ich uszach miało inną intencję, niż w jego ustach. - Tak, ja po prostu zakładam pelerynę superbohatera, którego domeną jest ratowanie dam z opresji, w tym wypadku ciebie z braku alkoholu - szturchnął ją lekko łokciem, równie żartobliwie, bo przecież ciężko mu było cokolwiek wywnioskować po tej krótkiej wiadomości, na którą jeszcze krócej odpisał zwykłym ok. - Co wszyscy ostatnio z tym winem, kiedy nic lepiej nie chłodzi niż zimne piwko prawie prosto z lodówki! - nie, żeby miał wybrzydzać, kiedy ktoś częstował go alkoholem, ale kojarzyło mu się po prostu z jakimiś bardziej wykwintnymi trunkami, ewentualnie jarmarkiem bożonarodzeniowym i grzanym, ale to chyba w jakiejś innej części kraju, a najlepiej w jakiejś mroźnej Kanadzie. - Możemy się później przejść, chyba, że ta jedna corona wystarczająco zawróci nam w głowie - nawet dzieciaki, których uczyła historii nie mogły mieć tak słabej głowy, żeby jednym i to niepełnym piwkiem przyprawić się o jej zawroty, więc ewidentnie Lunie towarzyszył dzisiaj jakiś Dylan - żartowniś.
Chłopak był palaczem, był też raczej ciekawy świata i wszystkiego, co go otaczało, próbował więc uczyć się otwierania okiem i różnymi dziwnymi częściami ciała, na razie jednak sprawnie zrobił to kolorową zapalniczką i stuknął butelką w szyjkę napoju dziewczyny w niemym toaście. - Nooo, w sumie... - odpowiedział przeciągle, bo zgadła, jakby tam była, ale też uważnie jej się przyjrzał, bo wyglądała, jakby to jej dzień był typowym Blue Monday, a Ty nie podłapałaś pretekstu do pytania o dowód. - Co jest, Holmes? - uniósł brew do góry i upił łyka chłodnego trunku, jakby się nim niezmiernie delektował, co też nie tak bardzo mijało się z prawdą.
Luna Holmes
Chłopak był palaczem, był też raczej ciekawy świata i wszystkiego, co go otaczało, próbował więc uczyć się otwierania okiem i różnymi dziwnymi częściami ciała, na razie jednak sprawnie zrobił to kolorową zapalniczką i stuknął butelką w szyjkę napoju dziewczyny w niemym toaście. - Nooo, w sumie... - odpowiedział przeciągle, bo zgadła, jakby tam była, ale też uważnie jej się przyjrzał, bo wyglądała, jakby to jej dzień był typowym Blue Monday, a Ty nie podłapałaś pretekstu do pytania o dowód. - Co jest, Holmes? - uniósł brew do góry i upił łyka chłodnego trunku, jakby się nim niezmiernie delektował, co też nie tak bardzo mijało się z prawdą.
Luna Holmes
mów mi/kontakt
nata#9784
a
Nie podejrzewała go o bycie próżnym, a raczej o kogoś z poczuciem humoru, dlatego, gdy stwierdził, że dla takiego chłopaka, to wiadomo, to ostentacyjnie zmierzyła go od góry do dołu, tak jak czasem mierzyli faceci, którzy mieli koszulki na ramiączkach i w drobną siateczkę. Gdyby miała okulary przeciwsłoneczne, efekt byłby niewątpliwie lepszy, ale no cóż... Musieli zadowolić się tym.
- No powiem Ci, że jeszcze niedługo i zacznę wysyłać beer-signal, a niebo rozświetli symbol butelki. - Nawiązała do człowieka nietoperza, chociaż w zasadzie była bardziej team Marvel, jeśli już miała zdecydować.
Kiedy spytał o wino, właśnie przykładała szyjkę do ust, wiec początkowo jedynie wzruszyła ramionami, chociaż najpewniej powinna była zaczekać, aż on otworzy swoje. - Miałam zabrać do domu i wypić z mamą, ale jakoś nie czułam dziś tego wajbu. A mama nie pije piwa ani wódki. - Powiedziała po chwili, wyciągając nogi przed siebie.
- Ale jeśli gardzisz, to wiesz... Pójdziemy kupić coś innego. Ale do sklepu wchodzę sama. Tobie nic nie sprzedadzą dzieciaku. - Podniosła dłoń i wsunęła mu palce między włosy, żeby je nieco poczochrać. W zasadzie to był od niej młodszy jedynie odrobinę, bo ona wciąż nie miała pełnych 24 lat, ale nie przeszkadzało jej to zupełnie czasem mu z tego powodu dogryzać. Kto bogatemu i starszemu zabroni?
- A co ci się przytrafiło? W jej głowie praca w surf shopie mogła być pracą marzeń. Gdyby nie ludzie. - Mandat dostałam. - Wzruszyła ramionami, bo to nigdy nie było przyjemne doświadczenie. - I powiem ci młody... nie żeń się. - Dorzuciła nieco luźniej, jakby znów zmieniała się w Janusza plaży. Lada moment rozłoży parawan.
dylan baker
- No powiem Ci, że jeszcze niedługo i zacznę wysyłać beer-signal, a niebo rozświetli symbol butelki. - Nawiązała do człowieka nietoperza, chociaż w zasadzie była bardziej team Marvel, jeśli już miała zdecydować.
Kiedy spytał o wino, właśnie przykładała szyjkę do ust, wiec początkowo jedynie wzruszyła ramionami, chociaż najpewniej powinna była zaczekać, aż on otworzy swoje. - Miałam zabrać do domu i wypić z mamą, ale jakoś nie czułam dziś tego wajbu. A mama nie pije piwa ani wódki. - Powiedziała po chwili, wyciągając nogi przed siebie.
- Ale jeśli gardzisz, to wiesz... Pójdziemy kupić coś innego. Ale do sklepu wchodzę sama. Tobie nic nie sprzedadzą dzieciaku. - Podniosła dłoń i wsunęła mu palce między włosy, żeby je nieco poczochrać. W zasadzie to był od niej młodszy jedynie odrobinę, bo ona wciąż nie miała pełnych 24 lat, ale nie przeszkadzało jej to zupełnie czasem mu z tego powodu dogryzać. Kto bogatemu i starszemu zabroni?
- A co ci się przytrafiło? W jej głowie praca w surf shopie mogła być pracą marzeń. Gdyby nie ludzie. - Mandat dostałam. - Wzruszyła ramionami, bo to nigdy nie było przyjemne doświadczenie. - I powiem ci młody... nie żeń się. - Dorzuciła nieco luźniej, jakby znów zmieniała się w Janusza plaży. Lada moment rozłoży parawan.
dylan baker
mów mi/kontakt
Pomyluna / Liv#4000
a
- Nie no, jeszcze ktoś się zleci na taki sygnał, bo pomyśli, że darmowe browary! - wszystkie akcje promocyjne szły teraz w coraz dziwnejsze kierunki, to już nie były czasy, kiedy ktoś zakładał na Facebooku stronkę "Nie biegam", a potem okazywało się, że to reklama Stoperanu, co swoją drogą jest chyba najlepszą kampanią jaką widziałam. - Pamiętasz w ogóle jak się kiedyś trzeba było chować przed rodzicami z alkoholem? Ja z moimi dalej udaję, że nie palę, oni, że nie wiedzą i tylko problem jak się zbieramy na dłużej, a mnie paczka świeżbi w kieszeni - pokręcil głową ze śmiechem, bo przecież jego rodzice musieliby być niespełna rozumu, żeby nie zalapać, że Dylan pali. Często mył łapy i kopcił raczej lighty, więc może i nie śmierdział, jak taki rasowy palacz, który codziennie paczkę czerwonych setek potrafi wciągnąć, ale niespodziewanie zapalniczka w kieszeni, czy ta charakterystyczna folijka, no nie trzeba było być detektywem! - Przecież nie mowie, że gardzę, no ej! - do Smerfa Marudy było mu niesamowicie daleko, on pewnie był którymś ze Smerfików w ogóle, chociaż czasem to i coś z Gargamela w sobie widział. - Dzieciaku? Przepraszam pani Holmes, ale proszę nie dzwonić do rodziców i nie wpisywać uwagi - wydął dolną wargę, wykrzywiając ją jeszcze w podkówkę, jakby rzeczywiście na ładne oczy probował przekonać swoją nauczycielkę do odpuszczenia mu ten jeden, ostatni raz, chociaż rzeczywiście pełną pełnoletniość do kupowania alkoholu osiągnął stosunkowo niedawno, ale korzystał z niej kiedy tylko mógł!
- Nic takiego, po prostu trochę bardziej zajęty dzień niż zwykle, więc chętnie sobie z tobą poczilluję - błysnął zębami w uśmiechu, chociaż i bez cięższego dnia by przecież mógł! - Za co mandat? - jedna z brwi powędrowała szybciutko ku górze, kiedy z uwagą się jej przypatrywał, bo jak za jakieś zepsute światełko, to przecież jeszcze nic takiego. - Dobra, jak przeszliśmy od mandatu do żenienia się? Tu widzę jakąś grubszą sytuację! - wycelował w nią butelką, tak trochę oskarżycielsko.
Luna Holmes
- Nic takiego, po prostu trochę bardziej zajęty dzień niż zwykle, więc chętnie sobie z tobą poczilluję - błysnął zębami w uśmiechu, chociaż i bez cięższego dnia by przecież mógł! - Za co mandat? - jedna z brwi powędrowała szybciutko ku górze, kiedy z uwagą się jej przypatrywał, bo jak za jakieś zepsute światełko, to przecież jeszcze nic takiego. - Dobra, jak przeszliśmy od mandatu do żenienia się? Tu widzę jakąś grubszą sytuację! - wycelował w nią butelką, tak trochę oskarżycielsko.
Luna Holmes
mów mi/kontakt
nata#9784
a
- A nie są za darmo? - W sumie to nie było tak, że oczekiwała od niego, że będzie stawiał cały czas jakieś piwa, czy coś. Czasem on przynosił piwa, czasem ona coś stawiała. Nie, nie była nazi-feministką, nie uważała, że wszystkim umiałaby dorównać mężczyźnie, ale też faceci nie wszystko potrafili ogarnąć jak kobiety. Ale nie sądziła też, że Dylan był w jakimś stopniu zobowiązany jej wszystko stawiać. Fakt, miło było, że teraz o niej pomyślał, a ona zamierzała mu za to podziękować, ale najważniejsza dla niej była teraz jego obecność.
Kampanie reklamowe potrafiły być jednak strzałem w stopę dla marki. Jak dla Tigera, w dniu pamięci, najgorsza kampania reklamowa ze środkowym palcem niemal wymierzonym w Powstańców. Wszystko więc miało swoje dobre i złe strony, ale wielbiciele darmowego piwa, na pewno szybko znaleźliby sposób na ogołocenie zapasów Luny i Dylana, gdyby zdecydowali się na wykorzystanie patentu z Beer-znakiem.
- Wiesz... Niby ciężej się zdobywało ten alkohol, ale nie wiem, czy on mi jakoś wtedy lepiej nie smakował. Ale co ty możesz wiedzieć. Pewnie nadal pytają cię o dowód. - Chciała najpierw powiedzieć coś o tym, że pije pewnie wódkę z mlekiem, ale żart nie byłby do końca wymierzony w niego, bo sama mieszała orzechówkę z mlekiem. - Jak nie gardzisz, to w porządku... Ale z tą uwagą to jeszcze zobaczymy. Bo wiesz... - Nie, nie powie tego. Są żarty, ale jeśli stwierdziłaby, że był bardzo niegrzecznym chłopcem, zakrawałoby to jako kiepski początek do pornusa. Wolała więc nie ciągnąć tego tematu. Nie dość, że niektórzy podejrzewali ją o romans z jej własnym profesorem, to teraz jeszcze wyszłoby, że z potencjalnym uczniem. Stawianie pał, też nie wchodziło w grę, więc pozostało jej się poddać i ewentualnie bronić go przed sprzedawcami w sklepie.
- Jak coś to dzwoń po mnie, jak ktoś będzie upierdliwy. Każdy bohater ma swojego sidekicka, a mi nikt nie podskoczy. - Powiedziała to takim tonem, jakby jej 160 cm wzrostu było czystą grozą. - Moja wina. Za szybko jechałam. Ale wiesz. Myślałam, że na bocznych nie stoją. - Próbowała się uśmiechnąć. Nie oszukujmy się. Pensja nauczycielki nie była może najniższa, ale też nie była super wysoka, więc wolałaby przeznaczyć tę sumę na coś innego. -A z tym ożenkiem, to taki nieśmieszny żart. Nie słuchaj mnie. Mądrości ludowe czasem plotę, jakby to rzeczywiście była prawda. - Jeszcze tylko brakowało, żeby naprawdę wzięła go na spytki i zaczęła się dowiadywać, kiedy na obiad rodzinny przyprowadzi jakąś miłą dziewczynę. Inna sprawa, że nie mieli obiadów rodzinnych. Ale co zrobisz. Nic nie zrobisz.
dylan baker
Kampanie reklamowe potrafiły być jednak strzałem w stopę dla marki. Jak dla Tigera, w dniu pamięci, najgorsza kampania reklamowa ze środkowym palcem niemal wymierzonym w Powstańców. Wszystko więc miało swoje dobre i złe strony, ale wielbiciele darmowego piwa, na pewno szybko znaleźliby sposób na ogołocenie zapasów Luny i Dylana, gdyby zdecydowali się na wykorzystanie patentu z Beer-znakiem.
- Wiesz... Niby ciężej się zdobywało ten alkohol, ale nie wiem, czy on mi jakoś wtedy lepiej nie smakował. Ale co ty możesz wiedzieć. Pewnie nadal pytają cię o dowód. - Chciała najpierw powiedzieć coś o tym, że pije pewnie wódkę z mlekiem, ale żart nie byłby do końca wymierzony w niego, bo sama mieszała orzechówkę z mlekiem. - Jak nie gardzisz, to w porządku... Ale z tą uwagą to jeszcze zobaczymy. Bo wiesz... - Nie, nie powie tego. Są żarty, ale jeśli stwierdziłaby, że był bardzo niegrzecznym chłopcem, zakrawałoby to jako kiepski początek do pornusa. Wolała więc nie ciągnąć tego tematu. Nie dość, że niektórzy podejrzewali ją o romans z jej własnym profesorem, to teraz jeszcze wyszłoby, że z potencjalnym uczniem. Stawianie pał, też nie wchodziło w grę, więc pozostało jej się poddać i ewentualnie bronić go przed sprzedawcami w sklepie.
- Jak coś to dzwoń po mnie, jak ktoś będzie upierdliwy. Każdy bohater ma swojego sidekicka, a mi nikt nie podskoczy. - Powiedziała to takim tonem, jakby jej 160 cm wzrostu było czystą grozą. - Moja wina. Za szybko jechałam. Ale wiesz. Myślałam, że na bocznych nie stoją. - Próbowała się uśmiechnąć. Nie oszukujmy się. Pensja nauczycielki nie była może najniższa, ale też nie była super wysoka, więc wolałaby przeznaczyć tę sumę na coś innego. -A z tym ożenkiem, to taki nieśmieszny żart. Nie słuchaj mnie. Mądrości ludowe czasem plotę, jakby to rzeczywiście była prawda. - Jeszcze tylko brakowało, żeby naprawdę wzięła go na spytki i zaczęła się dowiadywać, kiedy na obiad rodzinny przyprowadzi jakąś miłą dziewczynę. Inna sprawa, że nie mieli obiadów rodzinnych. Ale co zrobisz. Nic nie zrobisz.
dylan baker
mów mi/kontakt
Pomyluna / Liv#4000