Zebrana chorągiewka: 6
Łącznie dla Susłów: 109
- Prawdę mówiąc, o wiele lepiej znam ląd niż wyspę, a z moją kiepską orientacją w terenie zgubiłabym się tutaj bez dwóch zdań. Jeśli spodobała Ci się okolica, najlepiej, jeśli na przewodnika wycieczki weźmiesz Billyego - jego rodzina, czyli Harringtonowie są jej właścicielami - wyjaśniła dla kogoś, kto nie był stąd pokrętne zawiłości. W Hope Valley nie było zbyt dużo rodzin, których korzenie sięgałyby kilka pokoleń wstecz. Harringtonowie byli jedną z nich. Po krótkiej przerwie, należało zakasać rękawy. Leah dolozyła kolejna, oznakowań chorągiewke do kolekcji, a śmieci, jakie były na niej wbite, do wora. Nie przyglądała im się specjalnie, mało rzeczy ją obrzydzało, nie chciała się przekonywać czy porzucone śmieci także.
- Dobry pomysł. We dwie, uwiniemy się z tym raz dwa - wymieniła z Laurence Blackbird porozumiewawcze spojrzenie, po czym, nie czekając na jego aprobatę, dołączyła do Alexandra McQueen. Nie odeszły na tyle, aby strscił je z oczu, nie mniej wystarczająco, co by wyłącznie domyślał się o czym rozmawiają.
- Przyjechałaś w prawie-dzicz, aby odpocząć od pracy? Bo jak od ludzi, to kiepsko trafilaś. Zwłaszcza latem pełno tu laknących wrażeń i oceanu duszyczek - przyzwyczajona do wielozadaniowości, jednocześnie starała się podtrzymywać kontakt wzrokowy i ładować do worka śmieci. Nie zostawiła kobiecie całej zabawy tylko dla siebie.
- Nie do końca. Otworzyłam restauracje - Nobu - rok temu z nieoceniona pomocą przyjaciółki. Larry był jednym z pierwszych kucharzy, którzy przyszli w odpowiedzi na ogłoszenie o pracę. Został z nami i cóż. Stało się, że jesteśmy dla siebie nie tylko współpracownikami. Może mało profesjonalne, ale niczego nie żałuję. Jak zdecydujesz się zostać dłużej, odwiedź nas koniecznie w Nobu.
Billy Harrington, Mia Walker, Marcy Shumway,Laurence Blackbird, Alexandra McQueen
a
mów mi/kontakt
kotpsot#2892
a
Znaleziona chorągiewka: 6
Razem: 115
Marcy zdecydowanie powinna się zrehabilitować za tak kiepską ilość chorągiewek i trochę mniej gadać w tym całym zamieszaniu, ale niestety, miała trochę naturę takiej plotkary właśnie. Dlatego tak dobrze dogadywała się z dziećmi, one też uwielbiały gadać i to o największych głupotach, a ona... ona słuchała. Wbrew pozorom dzieciaki czasem potrafiły zadawać bardzo mądre pytania, na które człowiek nawet by nie wpadł. Ewentualnie gdyby się bardzo upił, ale wiele takich rozkmin gubiło się do rana w odmętach pamięci.
- Może miała nadzieję na jakąś egzotyczną przygodę w nowym miejscu, no wiesz, spełnienie jakichś fantazji, ale tak się zestresowała, że zapomniała co miała powiedzieć - tak na głos sobie, pomyślała - co o tym myślisz? - i tu spojrzała pytająco na Mię - chyba czasami nam się zdarza pleść głupoty, przy obcych mężczyznach. W drugą stronę też to działa - dodała, żeby nie było, że tylko kobiety takie wstydliwe i płochliwe, facetom też się przecież czasem zdarza się speszyć. Co było słodkie, swoją drogą.
- O jacie, zbierasz autografy, czy nie byłeś fanem? - zapytała zaciekawiona, bo ona na pewno by pytała. A Madonna to już w ogóle, żywa legenda. I chyba Billy byłby w jej typie! - Robert, ten co grał Edwarda? - zapytała i speszyła się deczko - będziesz się pewnie ze mnie bardzo śmiał, ale miałam jego plakat, jak byłam nastolatką… ale po prostu dobrze tam wyglądał - zaznaczyła od razu, śmiejąc się cicho, z samej siebie. Człowiek młody jest i głupi czasem, okej. A jeśli dobrze liczę, to ona była taką typową smarkulą, jak z Zmierzch wyszedł.
- Też lubię - przyznała, tylko trochę żartując w tym momencie. Kilka razy jej się zdarzyło kimnąć razem z nimi - czasami też lepimy z plasteliny, mieliśmy też warsztaty garncarstwa. A tak to jeszcze wycinanki, spacery i mamy swoich klasowych populi. Świnka morska jest z nami już od czterech lat, ale ostatnio w tajemniczych okolicznościach zaginęła złota rybka - przyznała, trochę tajemniczym tonem głosu. I nabiła na swój szpikulec butelki, które najwyraźniej były popitką. Podniosła też butelkę po jakimś tanim winie.
- Zawsze kochałam dzieci, a dzieci uwielbiały mnie, więc robię to z powołania. Czekając, aż świat odkryje że jestem fantastyczną malarką, znaczy się - dodała, przyznając się do swojej największej życiowej miłości. I pokręciła głową na propozycję, zamiast tego podniosła butelkę po oranżadzie. I omg, w końcu normalna liczba.
Billy Harrington Mia Walker Leah Warren Alexandra McQueen Laurence Blackbird
Razem: 115
Marcy zdecydowanie powinna się zrehabilitować za tak kiepską ilość chorągiewek i trochę mniej gadać w tym całym zamieszaniu, ale niestety, miała trochę naturę takiej plotkary właśnie. Dlatego tak dobrze dogadywała się z dziećmi, one też uwielbiały gadać i to o największych głupotach, a ona... ona słuchała. Wbrew pozorom dzieciaki czasem potrafiły zadawać bardzo mądre pytania, na które człowiek nawet by nie wpadł. Ewentualnie gdyby się bardzo upił, ale wiele takich rozkmin gubiło się do rana w odmętach pamięci.
- Może miała nadzieję na jakąś egzotyczną przygodę w nowym miejscu, no wiesz, spełnienie jakichś fantazji, ale tak się zestresowała, że zapomniała co miała powiedzieć - tak na głos sobie, pomyślała - co o tym myślisz? - i tu spojrzała pytająco na Mię - chyba czasami nam się zdarza pleść głupoty, przy obcych mężczyznach. W drugą stronę też to działa - dodała, żeby nie było, że tylko kobiety takie wstydliwe i płochliwe, facetom też się przecież czasem zdarza się speszyć. Co było słodkie, swoją drogą.
- O jacie, zbierasz autografy, czy nie byłeś fanem? - zapytała zaciekawiona, bo ona na pewno by pytała. A Madonna to już w ogóle, żywa legenda. I chyba Billy byłby w jej typie! - Robert, ten co grał Edwarda? - zapytała i speszyła się deczko - będziesz się pewnie ze mnie bardzo śmiał, ale miałam jego plakat, jak byłam nastolatką… ale po prostu dobrze tam wyglądał - zaznaczyła od razu, śmiejąc się cicho, z samej siebie. Człowiek młody jest i głupi czasem, okej. A jeśli dobrze liczę, to ona była taką typową smarkulą, jak z Zmierzch wyszedł.
- Też lubię - przyznała, tylko trochę żartując w tym momencie. Kilka razy jej się zdarzyło kimnąć razem z nimi - czasami też lepimy z plasteliny, mieliśmy też warsztaty garncarstwa. A tak to jeszcze wycinanki, spacery i mamy swoich klasowych populi. Świnka morska jest z nami już od czterech lat, ale ostatnio w tajemniczych okolicznościach zaginęła złota rybka - przyznała, trochę tajemniczym tonem głosu. I nabiła na swój szpikulec butelki, które najwyraźniej były popitką. Podniosła też butelkę po jakimś tanim winie.
- Zawsze kochałam dzieci, a dzieci uwielbiały mnie, więc robię to z powołania. Czekając, aż świat odkryje że jestem fantastyczną malarką, znaczy się - dodała, przyznając się do swojej największej życiowej miłości. I pokręciła głową na propozycję, zamiast tego podniosła butelkę po oranżadzie. I omg, w końcu normalna liczba.
Billy Harrington Mia Walker Leah Warren Alexandra McQueen Laurence Blackbird
mów mi/kontakt
paula
a
Odrobina rozmowy nigdy nie zaszkodzi. Można przecież gadać i zbierać. Nawet taki roztrzepaniec jak Billy to potrafił, co było dziwne bo na ogół umiał skoncentrować się tylko na jednej rzeczy. Może chciał się przed kimś popisać, że potrafi tyle rzeczy naraz? Po coś chyba zaprosił tutaj Mię, żeby mu towarzyszyła. I nawet jeśli był teraz zajęty rozmową z Marcy miał czas, żeby posłać jej uroczy uśmiech, szepnąć coś słodkiego do ucha czy po prostu musnąć delikatnie jej skórę, kiedy wrzucała śmieci do jego worka. Później jej wynagrodzi wszystko gdzieś na osobności.
— Bardzo możliwe. Wakacje wakacjami, ale noc z jakimś seksownym Hiszpanem czy pracownikiem, który przyszedł tylko coś naprawić jest niesamowicie kusząca dla nich. Ale na ich nieszczęście jestem tylko recepcjonistą, a nie chłopcem do towarzystwa. — roześmiał się, kręcąc głową. Nie wskakiwał do łóżka każdej pannie, która zrobiła do niego słodkie oczy. Raczej to on był od zawsze myśliwym i sam wybierał swoje ofiary. Co też nie było tajemnicą i pewnie większość miasta wiedziała o jego podbojach. Spojrzał z zaciekawieniem na Mię, czekając na jej odpowiedź, dorzucając do worka kolejne śmieci i odnajdując chorągiewkę.
— Mam nawet zdjęcia. Zawsze to jakaś reklama dla hotelu, nie? I tak, Robert. Dokładnie. — pokiwał głową, próbując sobie przypomnieć gdzie ma pochowane kopie zdjęć i autografów, chociaż oryginały wisiały ładnie w recepcji. — Chyba nie ma nastolatka, który nie miał plakatu swojego idola na ścianie albo nad łóżkiem? Ja kochałem się w Jennifer Aniston o ile dobrze pamiętam. A ty kochanie, w kim się bujałaś w młodości? — zapytał Mię, poruszając brwiami. Cała trójka powinna teraz przyznać się do swoich dawnych miłości. Czasem można się zdziwić jak ludzki gust potrafi się zmienić w ciągu tych kilku lat.
— O fajnie. A Złotej Rybce przypadkiem nie zorganizowali pogrzebu w toalecie dla zabawy? Wiesz jakie są dzieciaki. Często powtarzają to co widzą w bajkach. Sam bym tak zrobił. — przyznał, wzruszając ramionami. Był zwariowanym dzieckiem z dziwnymi pomysłami, więc takie akcje nie były mu obce. Ale za jego czasów w przedszkolu nie mieli pupili, a szkoda.
— Malujesz? Ale co dokładnie? Portrety, pejzaże, abstrakcje? — niby tematu nie ogarniał, ale chociaż próbował udawać zainteresowanie, żeby rozmówca nie poczuł się olany. Chociaż teraz na pewno był zainteresowany.
Znaleziona chorągiewka: 1
Łącznie: 116
Mia Walker Leah Warren Laurence Blackbird Alexandra McQueen Marcy Shumway
— Bardzo możliwe. Wakacje wakacjami, ale noc z jakimś seksownym Hiszpanem czy pracownikiem, który przyszedł tylko coś naprawić jest niesamowicie kusząca dla nich. Ale na ich nieszczęście jestem tylko recepcjonistą, a nie chłopcem do towarzystwa. — roześmiał się, kręcąc głową. Nie wskakiwał do łóżka każdej pannie, która zrobiła do niego słodkie oczy. Raczej to on był od zawsze myśliwym i sam wybierał swoje ofiary. Co też nie było tajemnicą i pewnie większość miasta wiedziała o jego podbojach. Spojrzał z zaciekawieniem na Mię, czekając na jej odpowiedź, dorzucając do worka kolejne śmieci i odnajdując chorągiewkę.
— Mam nawet zdjęcia. Zawsze to jakaś reklama dla hotelu, nie? I tak, Robert. Dokładnie. — pokiwał głową, próbując sobie przypomnieć gdzie ma pochowane kopie zdjęć i autografów, chociaż oryginały wisiały ładnie w recepcji. — Chyba nie ma nastolatka, który nie miał plakatu swojego idola na ścianie albo nad łóżkiem? Ja kochałem się w Jennifer Aniston o ile dobrze pamiętam. A ty kochanie, w kim się bujałaś w młodości? — zapytał Mię, poruszając brwiami. Cała trójka powinna teraz przyznać się do swoich dawnych miłości. Czasem można się zdziwić jak ludzki gust potrafi się zmienić w ciągu tych kilku lat.
— O fajnie. A Złotej Rybce przypadkiem nie zorganizowali pogrzebu w toalecie dla zabawy? Wiesz jakie są dzieciaki. Często powtarzają to co widzą w bajkach. Sam bym tak zrobił. — przyznał, wzruszając ramionami. Był zwariowanym dzieckiem z dziwnymi pomysłami, więc takie akcje nie były mu obce. Ale za jego czasów w przedszkolu nie mieli pupili, a szkoda.
— Malujesz? Ale co dokładnie? Portrety, pejzaże, abstrakcje? — niby tematu nie ogarniał, ale chociaż próbował udawać zainteresowanie, żeby rozmówca nie poczuł się olany. Chociaż teraz na pewno był zainteresowany.
Znaleziona chorągiewka: 1
Łącznie: 116
Mia Walker Leah Warren Laurence Blackbird Alexandra McQueen Marcy Shumway
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Znaleziona chorągiewka: 8
Razem: 124
Coś w tym było.. wakacje to w końcu idealny czas na próbowanie nowych rzeczy. I skoro można posmakować innej kuchni, sprawdzić inny asortyment sklepów, pławić się w nowym luksusie, innym klimacie, więc czemu i nie przy nowym kochanku? Jeśli komuś sprawi to trochę radości, wszyscy dbają o bezpieczeństwo i dzieje się to za zgodą obu osób, to na zdrowie. Inna sprawa, że Billy ewidentnie nie wydawał się zainteresowany. Ale kto wie, może kiedyś odwiedzi go jakaś znana modelka albo aktorka i jej już nie odmówi? Każdemu się od życia coś należy! A z drugiej strony, niektóre rzeczy czasem powinny pozostawać w sferze fantazji, bo rzeczywistość może być po prostu rozczarowująca.
- To później, na grillu znajdę cię żeby je zobaczyć - zapewniła, z zaciekawieniem, bo jednak halo, kto by nie chciał? Ale teraz zbierali śmieci, więc nie chciała żeby macał telefon. Na wszystko będzie czas, a teraz jest na sprzątanie i zbieranie chorągiewek. Tym razem miała trochę więcej szczęścia, starała się też żadnej nie zgubić.
- Z Friends czy w innym wydaniu? - zapytała, z zaciekawieniem - jeszcze miałam na ścianach kilku jeźdźców byków… i Chucka Norrisa. Nie wiem o co mi chodziło, chyba o jego brodę i o to, że zawsze panował nad sytuacją - przyznała, z rozbawieniem. I jednak Strażnik Texasu, a ona stamtąd pochodziła. Oczywisty wybór, kowboje byli seksi. A Chuck dawał duże poczucie bezpieczeństwa jednak.
- Myślę że nie była to zorganizowana akcja, przedszkolaki nie są aż tak dobre w ukrywaniu spraw. Raczej jakiś dzieciak… i chyba nie z mojej grupy. Może prawdy się nigdy nie dowiemy - przyznała, ze smutkiem. - Reginald był bardzo grzeczną rybką - dodała, kiwając powoli głową. Rip rybeńka. I rip kolejne puszki, które wyrzuciła do worka, oczyszczając kolejny skrawek tego pięknego miasteczka. - I według twojej teorii zezłościły się za brak trzech życzeń? - zapytała po chwili, z lekkim rozbawieniem, bo w bajkach właśnie to rybcie robiły. Ewentualnie w gdzie jest Nemo, wracały do morza, ale to była jej pierwsza myśl.
- Najczęściej pejzaże, ale zdarza mi się czasem jakiś portret - przyznała, uśmiechając się delikatnie. - A z abstrakcją… no do niej bardzo delikatnie i ostrożnie podchodzę, wbrew pozorom trudniej jest nadać sens czemuś bez sensu, niż odwzorować coś z sensem - tak mu filozoficznie rzuciła, bo czemu nie.
Billy Harrington Mia Walker Leah Warren Laurence Blackbird Alexandra McQueen
Razem: 124
Coś w tym było.. wakacje to w końcu idealny czas na próbowanie nowych rzeczy. I skoro można posmakować innej kuchni, sprawdzić inny asortyment sklepów, pławić się w nowym luksusie, innym klimacie, więc czemu i nie przy nowym kochanku? Jeśli komuś sprawi to trochę radości, wszyscy dbają o bezpieczeństwo i dzieje się to za zgodą obu osób, to na zdrowie. Inna sprawa, że Billy ewidentnie nie wydawał się zainteresowany. Ale kto wie, może kiedyś odwiedzi go jakaś znana modelka albo aktorka i jej już nie odmówi? Każdemu się od życia coś należy! A z drugiej strony, niektóre rzeczy czasem powinny pozostawać w sferze fantazji, bo rzeczywistość może być po prostu rozczarowująca.
- To później, na grillu znajdę cię żeby je zobaczyć - zapewniła, z zaciekawieniem, bo jednak halo, kto by nie chciał? Ale teraz zbierali śmieci, więc nie chciała żeby macał telefon. Na wszystko będzie czas, a teraz jest na sprzątanie i zbieranie chorągiewek. Tym razem miała trochę więcej szczęścia, starała się też żadnej nie zgubić.
- Z Friends czy w innym wydaniu? - zapytała, z zaciekawieniem - jeszcze miałam na ścianach kilku jeźdźców byków… i Chucka Norrisa. Nie wiem o co mi chodziło, chyba o jego brodę i o to, że zawsze panował nad sytuacją - przyznała, z rozbawieniem. I jednak Strażnik Texasu, a ona stamtąd pochodziła. Oczywisty wybór, kowboje byli seksi. A Chuck dawał duże poczucie bezpieczeństwa jednak.
- Myślę że nie była to zorganizowana akcja, przedszkolaki nie są aż tak dobre w ukrywaniu spraw. Raczej jakiś dzieciak… i chyba nie z mojej grupy. Może prawdy się nigdy nie dowiemy - przyznała, ze smutkiem. - Reginald był bardzo grzeczną rybką - dodała, kiwając powoli głową. Rip rybeńka. I rip kolejne puszki, które wyrzuciła do worka, oczyszczając kolejny skrawek tego pięknego miasteczka. - I według twojej teorii zezłościły się za brak trzech życzeń? - zapytała po chwili, z lekkim rozbawieniem, bo w bajkach właśnie to rybcie robiły. Ewentualnie w gdzie jest Nemo, wracały do morza, ale to była jej pierwsza myśl.
- Najczęściej pejzaże, ale zdarza mi się czasem jakiś portret - przyznała, uśmiechając się delikatnie. - A z abstrakcją… no do niej bardzo delikatnie i ostrożnie podchodzę, wbrew pozorom trudniej jest nadać sens czemuś bez sensu, niż odwzorować coś z sensem - tak mu filozoficznie rzuciła, bo czemu nie.
Billy Harrington Mia Walker Leah Warren Laurence Blackbird Alexandra McQueen
mów mi/kontakt
paula
a
No może raz fantazjował o seksie z jakąś modelką, ale to były tylko fantazje, które nie robiły nikomu krzywdy. Normalnie pewnie nawet skorzystałby z okazji, gdyby taka dała mu znać, że jest zainteresowana, ale teraz Billy był grzecznym chłopcem, skupiającym się na jednej dziewczynie. Chyba już wystarczająco dorósł do czegoś poważniejszego, a nie tylko przygody na jedną noc mu w głowie.
— Pewnie, po to są, żeby je pokazywać, więc nie ma problemu. — zapewnił, uśmiechając się szeroko. Były świetną pamiątką i chyba by się powiesił, gdyby je stracił bezpowrotnie. No bo jaka była szansa, że te gwiazdy wrócą do ich hotelu? Aż mu się nie chciało myśleć, bo to jednak za dużo na ten moment.
— Z Friends właśnie. Cała moja klasa się w niej bujała. Chociaż niektórzy też lecieli na Britney Spears, ale w tamtych czasach była naprawdę śliczna. Teraz oczywiście też jest, ale no… bidulka już nie jest tą samą Britney co kiedyś. — westchnął, przypominając sobie jej zdjęcia z instagrama. Kiedyś miała ten błysk w oku i pazur, a teraz wydawała się zagubiona. Parsknął śmiechem słysząc o Chucku Norrisie. No jego jako obiekt westchnień by nie widział, ale kobiety mają różne gusta, nie? Zerknął kątem oka na Mię, która poleciała gdzieś dalej w pewnym momencie. Obiecał jej przecież nie zgubić! — Nie odchodź za daleko! — zawołał za nią, żałując, że nie zabrał żadnych sznureczków, którymi mógłby przywiązać obie kobiety i tak byłby o nie spokojny. A tak musiał co chwila rozglądać się za tą energiczną dziewczyną.
— Reginald? Ja pewnie byłbym mniej kreatywny i nazwał ją Nemo albo Dory. — zaśmiał się, dorzucając do worka kolejne butelki. Młodzież serio upatrzyła sobie to miejsce jako idealne do pijackich imprez. Niech no kiedyś na nich wpadnie podczas jednej takiej to chyba nogi z dupy powyrywa. Przy okazji znalazł też chorągiewkę i to w końcu z dużym wynikiem. Kuzyni chyba specjalnie dali tutaj jak najmniejsze numery, żeby nie wygrali. — A kto ja tam wie? To dzieci z głowami pełnymi dziwnych pomysłów. Ale może któreś w końcu puści farbę. Będziesz musiała wtedy tu przyjść i mi opowiedzieć jaki los spotkał biedną rybkę. — powiedział, kiwając głową. No był ciekaw i nie odpuści teraz za żadne skarby.
— Będziesz musiała mi pokazać kilka swoich obrazów. Moja mama szuka czegoś idealnego do salonu i od kilku lat nie może niczego znaleźć. Może coś twojego w końcu wpadnie jej w oko? — już miał powoli dość stękania jego matki, która koniecznie chciała mieć jakiś obraz w salonie. Nawet ojciec miał tego dość i próbował znaleźć coś na własną rękę, ale bezskutecznie.
Znaleziona chorągiewka: 9
Łącznie: 133
Mia Walker Leah Warren Laurence Blackbird Alexandra McQueen Marcy Shumway
— Pewnie, po to są, żeby je pokazywać, więc nie ma problemu. — zapewnił, uśmiechając się szeroko. Były świetną pamiątką i chyba by się powiesił, gdyby je stracił bezpowrotnie. No bo jaka była szansa, że te gwiazdy wrócą do ich hotelu? Aż mu się nie chciało myśleć, bo to jednak za dużo na ten moment.
— Z Friends właśnie. Cała moja klasa się w niej bujała. Chociaż niektórzy też lecieli na Britney Spears, ale w tamtych czasach była naprawdę śliczna. Teraz oczywiście też jest, ale no… bidulka już nie jest tą samą Britney co kiedyś. — westchnął, przypominając sobie jej zdjęcia z instagrama. Kiedyś miała ten błysk w oku i pazur, a teraz wydawała się zagubiona. Parsknął śmiechem słysząc o Chucku Norrisie. No jego jako obiekt westchnień by nie widział, ale kobiety mają różne gusta, nie? Zerknął kątem oka na Mię, która poleciała gdzieś dalej w pewnym momencie. Obiecał jej przecież nie zgubić! — Nie odchodź za daleko! — zawołał za nią, żałując, że nie zabrał żadnych sznureczków, którymi mógłby przywiązać obie kobiety i tak byłby o nie spokojny. A tak musiał co chwila rozglądać się za tą energiczną dziewczyną.
— Reginald? Ja pewnie byłbym mniej kreatywny i nazwał ją Nemo albo Dory. — zaśmiał się, dorzucając do worka kolejne butelki. Młodzież serio upatrzyła sobie to miejsce jako idealne do pijackich imprez. Niech no kiedyś na nich wpadnie podczas jednej takiej to chyba nogi z dupy powyrywa. Przy okazji znalazł też chorągiewkę i to w końcu z dużym wynikiem. Kuzyni chyba specjalnie dali tutaj jak najmniejsze numery, żeby nie wygrali. — A kto ja tam wie? To dzieci z głowami pełnymi dziwnych pomysłów. Ale może któreś w końcu puści farbę. Będziesz musiała wtedy tu przyjść i mi opowiedzieć jaki los spotkał biedną rybkę. — powiedział, kiwając głową. No był ciekaw i nie odpuści teraz za żadne skarby.
— Będziesz musiała mi pokazać kilka swoich obrazów. Moja mama szuka czegoś idealnego do salonu i od kilku lat nie może niczego znaleźć. Może coś twojego w końcu wpadnie jej w oko? — już miał powoli dość stękania jego matki, która koniecznie chciała mieć jakiś obraz w salonie. Nawet ojciec miał tego dość i próbował znaleźć coś na własną rękę, ale bezskutecznie.
Znaleziona chorągiewka: 9
Łącznie: 133
Mia Walker Leah Warren Laurence Blackbird Alexandra McQueen Marcy Shumway
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Adoptowana studentka biochemii, która dostała mieszkanie od rodziców, na życie zarabiając jako kelnerka w jednej z restauracji. Ma kapryśnego kota imieniem Luna, głowę pełną szalonych pomysłów i chaos w życiu, nad którym udaje jej się zapanować jedynie dzięki Billy'emu, któremu już dawno oddała serce na wyłączność.
23
165
Dbanie o środowisko zawsze było dla Mii zawsze jednym z ważniejszych aspektów. Starała się jak mogła, aby samej segregować śmieci, nie kupować plastikowych opakowań, jak również rzeczy, które nijak nie nadawały się do recyklingu. Jasne, nie zawsze wychodziło, bo bywały sytuacje, w których nie miała wyboru, jednak starała się dbać o dobro zwierzątek. Jak dzisiaj, kiedy zgodziła się na wspólne sprzątanie. Była niemal pewna, że znajdą wiele śmieci. Już teraz mieli sporo w worku, a przecież niedawno zaczęli!
-Ja jestem kelnerką w jednej z restauracji na wyspie, chociaż po studiach mam nadzieję to zmienić - stwierdziła, uśmiechając się do dziewczyny. Prawda była taka, że plany miała wielkie, niekoniecznie nawet z tym miasteczkiem związane. Ale to zawsze mogło się zmienić, wiadomo.
Schyliła się, podnosząc kilka butelek i chorągiewkę. Jak ludzie mogli po sobie zostawiać taki syf. Chyba nigdy nie przestanie się temu dziwić.
-Ja właśnie przy obcych plotę największe głupoty, a później się okazuje, że obcy nie zawsze jest obcy aż tak - zaśmiała się, zerkając na Billy’ego. Cóż, samo to, jak się poznali i o czym rozmawiali pod osłoną ciemności było dość specyficzne. Co tam dla niej przygoda w hotelu, skoro można było zaszaleć w inny sposób.
-Cóż… było ich całkiem sporo, wiecie? Niektórzy są nawet nadal - stwierdziła. - Johnny Depp, Keanu Reeves czy Chris Evans. Gdyby oni tylko wiedzieli co ja z nimi planowałam - powiedziała rozbawiona. Faktycznie nie znała osoby, która by sobie życia w myślach nie układała ze swoimi idolami. Co prawda Mia nie myślała nigdy o ślubie, ale zamknąć się z takim w windzie lub schowku mogła.
Chwilę później pobiegła gdzieś nagle, dostrzegając kolorową butelkę. Zaciekawiła ją na tyle, że nie chciała, by ktoś ją sprzątnął. Może w końcu zainwestuje w kwiatki?
Znaleziona chorągiewka: 9
Mamy łącznie: 142
-Ja jestem kelnerką w jednej z restauracji na wyspie, chociaż po studiach mam nadzieję to zmienić - stwierdziła, uśmiechając się do dziewczyny. Prawda była taka, że plany miała wielkie, niekoniecznie nawet z tym miasteczkiem związane. Ale to zawsze mogło się zmienić, wiadomo.
Schyliła się, podnosząc kilka butelek i chorągiewkę. Jak ludzie mogli po sobie zostawiać taki syf. Chyba nigdy nie przestanie się temu dziwić.
-Ja właśnie przy obcych plotę największe głupoty, a później się okazuje, że obcy nie zawsze jest obcy aż tak - zaśmiała się, zerkając na Billy’ego. Cóż, samo to, jak się poznali i o czym rozmawiali pod osłoną ciemności było dość specyficzne. Co tam dla niej przygoda w hotelu, skoro można było zaszaleć w inny sposób.
-Cóż… było ich całkiem sporo, wiecie? Niektórzy są nawet nadal - stwierdziła. - Johnny Depp, Keanu Reeves czy Chris Evans. Gdyby oni tylko wiedzieli co ja z nimi planowałam - powiedziała rozbawiona. Faktycznie nie znała osoby, która by sobie życia w myślach nie układała ze swoimi idolami. Co prawda Mia nie myślała nigdy o ślubie, ale zamknąć się z takim w windzie lub schowku mogła.
Chwilę później pobiegła gdzieś nagle, dostrzegając kolorową butelkę. Zaciekawiła ją na tyle, że nie chciała, by ktoś ją sprzątnął. Może w końcu zainwestuje w kwiatki?
Znaleziona chorągiewka: 9
Mamy łącznie: 142
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
Znaleziona chorągiewka: 6
Razem: 148
- A w której'? Podajecie coś dobrego? - zapytała Mię, bo jednak no smaka jej trochę narobiła. Praca fizyczna zawsze sprawia, że człowiek jest głodny. - Chris Evans z brodą wygląda bardzo atrakcyjnie [- potwierdziła, bo jednak taki wygolony, jako Kapitan Ameryka, aż tak jej się nie podobał.
A fantazje w ogóle, nigdy nie robiły nikomu krzywdy, nawet jak były trochę dziwne. Na przykład jak w serialach i filmach ludzie szipowali ze sobą braci… no to było super fujka, ale ostatecznie, co najwyżej aktorzy mogli być przerażeni zdegustowani, jeśli robili fanfiki i inne takie… no i potem je oglądali, gdzieś przypadkiem. Więc luzik!
- To prawda, była piękna, a jednocześnie miała taką urodę… no typowa next door girl, więc każdy się mógł z nią utożsamić. Bo niektóre trendy piękna dzisiejsze są dość mocno nieosiągalne i wprawiają wiele dziewczyn w niepotrzebne kompleksy - no tak się z nim podzieliła, w końcu była pedagogiem, musiała brać takie rzeczy pod uwagę. Nie chciała, żeby dzieciaki w jej grupie wpadało w kompleksy. Dzieciaki, liczba mnoga, bo chłopcy też przecież swoje mieli.
- A Britney to w ogóle inny przypadek. Sprawdzałeś kiedyś jej historię? Cieszę się, że nie podzieliła losu innych gwiazd i poradziła sobie z tym wszystkim - westchnęła. Sława dziecięcych gwiazd to ciężka sprawa, a jak się ma takiego toksycznego ojca to już w ogóle. A teraz jest silna, pewna siebie i czuje się kobieca, nawet nie w rozmiarze 0. Co jest super.
Zaśmiała się wesoło - to są bardzo ładne imiona, ale zwykle robimy demokratyczne nazywanie. Każdy najpierw jakieś wymyśla, a potem dyskutujemy - wyjaśniła, bo dyskusja przecież bardzo ważna rzecz, już od najmłodszych lat trzeba uczyć wyrazić myśli i poglądy w inny sposób, niż uderzając kogoś łopatką w łeb. Jak często bywa w piaskownicy…
- Na to liczę. Może na jakimś spotkaniu po latach się wygadają, za dwadzieścia lat… - rzuciła, z rozbawieniem - żartuje, nikt niestety nie świętuje żadnych przedszkolnych rocznic - no i wygięła usta w podkówkę, bo to nie fair! Liceum miało swoje, szkoły średnie też… a i te wcześniejsze klasy czasem się spotykały. - Okej, mamy umowę - skinęła lekko głową. Dobrze jej się rozmawiało z chłopakiem.
- Ojej… jasne, z chęcią - no aż się zarumieniła! Zawsze czuła się trochę zawstydzona, kiedy prowadziła takie rozmowy, trochę w siebie nie wierzyła… ale robiła to, co kochała - a rozgląda się za czymś konkretnym, czy po prostu musi zobaczyć i poczuć, że to jest ten jedyny, obraz idealny dla niej? - zapytała, bo zawsze mogła też coś namalować na specjalne zamówienie, o ile oczywiście jej styl i prace jej się spodobają.
Billy Harrington Alexandra McQueen Mia Walker Leah Warren Laurence Blackbird
Razem: 148
- A w której'? Podajecie coś dobrego? - zapytała Mię, bo jednak no smaka jej trochę narobiła. Praca fizyczna zawsze sprawia, że człowiek jest głodny. - Chris Evans z brodą wygląda bardzo atrakcyjnie [- potwierdziła, bo jednak taki wygolony, jako Kapitan Ameryka, aż tak jej się nie podobał.
A fantazje w ogóle, nigdy nie robiły nikomu krzywdy, nawet jak były trochę dziwne. Na przykład jak w serialach i filmach ludzie szipowali ze sobą braci… no to było super fujka, ale ostatecznie, co najwyżej aktorzy mogli być przerażeni zdegustowani, jeśli robili fanfiki i inne takie… no i potem je oglądali, gdzieś przypadkiem. Więc luzik!
- To prawda, była piękna, a jednocześnie miała taką urodę… no typowa next door girl, więc każdy się mógł z nią utożsamić. Bo niektóre trendy piękna dzisiejsze są dość mocno nieosiągalne i wprawiają wiele dziewczyn w niepotrzebne kompleksy - no tak się z nim podzieliła, w końcu była pedagogiem, musiała brać takie rzeczy pod uwagę. Nie chciała, żeby dzieciaki w jej grupie wpadało w kompleksy. Dzieciaki, liczba mnoga, bo chłopcy też przecież swoje mieli.
- A Britney to w ogóle inny przypadek. Sprawdzałeś kiedyś jej historię? Cieszę się, że nie podzieliła losu innych gwiazd i poradziła sobie z tym wszystkim - westchnęła. Sława dziecięcych gwiazd to ciężka sprawa, a jak się ma takiego toksycznego ojca to już w ogóle. A teraz jest silna, pewna siebie i czuje się kobieca, nawet nie w rozmiarze 0. Co jest super.
Zaśmiała się wesoło - to są bardzo ładne imiona, ale zwykle robimy demokratyczne nazywanie. Każdy najpierw jakieś wymyśla, a potem dyskutujemy - wyjaśniła, bo dyskusja przecież bardzo ważna rzecz, już od najmłodszych lat trzeba uczyć wyrazić myśli i poglądy w inny sposób, niż uderzając kogoś łopatką w łeb. Jak często bywa w piaskownicy…
- Na to liczę. Może na jakimś spotkaniu po latach się wygadają, za dwadzieścia lat… - rzuciła, z rozbawieniem - żartuje, nikt niestety nie świętuje żadnych przedszkolnych rocznic - no i wygięła usta w podkówkę, bo to nie fair! Liceum miało swoje, szkoły średnie też… a i te wcześniejsze klasy czasem się spotykały. - Okej, mamy umowę - skinęła lekko głową. Dobrze jej się rozmawiało z chłopakiem.
- Ojej… jasne, z chęcią - no aż się zarumieniła! Zawsze czuła się trochę zawstydzona, kiedy prowadziła takie rozmowy, trochę w siebie nie wierzyła… ale robiła to, co kochała - a rozgląda się za czymś konkretnym, czy po prostu musi zobaczyć i poczuć, że to jest ten jedyny, obraz idealny dla niej? - zapytała, bo zawsze mogła też coś namalować na specjalne zamówienie, o ile oczywiście jej styl i prace jej się spodobają.
Billy Harrington Alexandra McQueen Mia Walker Leah Warren Laurence Blackbird
mów mi/kontakt
paula
a
Segregowanie śmieci było oczywiście ważne. Ale za cholerę nie potrafił unikać plastiku. Przecież w nic innego nie pakowali jego ulubionych ciastek i słodyczy. Taki z niego zły człowiek, że dla chwili przyjemności zużywał mnóstwo plastiku. Ale przynajmniej nie wyrzucał ich gdzie popadnie tylko do odpowiedniego kosza!
— Na pewno pyszne jedzenie dają. Chyba będzie moją ulubioną. — powiedział, puszczając dziewczynie oczko. I nie chodziło jedynie o dobre jedzenie ale i uroczą obsługę.
Był ciekaw planów Mii na przyszłość. Wiadomo, nie pchał jeszcze w jej życie z butami, bo przecież kim on był, żeby mieszać się w jej decyzje, ale miał cichą nadzieję, że nie ucieknie mu z dnia na dzień na drugi koniec świata. Posłał jej łobuzerski uśmieszek, przypominając sobie ich randkę w ciemno. Poruszyli wiele tematów bez jakichkolwiek krępacji i choć mogła go uznać za napalonego dziwaka, nie uciekła od niego z krzykiem. A ich przygoda jeszcze się nie kończyła.
— Chris Evans? Johnny Depp? Ciekawe. — zachichotał. No musiał przyznać, że gust miała świetny. Gdyby był kobieta pewnie też by się tą ekipą zainteresował. Bo gdzie tam Brad Pitt czy George Clooney. No może jeszcze na młodego Harrisona Forda by poleciał, ale to tyle.
— A weź, ja kompletnie nie rozumiem tych wygolonych głów i napompowanych ust. I sztuczne piersi też nie są przyjemne jak się mogłoby zdawać. Nie mówię, że nie zawieszę oka na pełnym dekolcie, ale wolę jednak naturalne dziewczyny. — westchnął, nie wierząc co się dzieje z tym światem. Kiedyś takich wynalazków nie było i kobiety wyglądały naprawdę pięknie. I starzały się z gracją, a nie teraz ponaciągane wszędzie gdzie się da, nie przypominające już ani trochę siebie.
— Wiem, że próbuje coś w Vegas robić, ale tak, masz rację. Niektóre osoby są za słabe na bycie kimś sławnym. Nie chciałbym, żeby ktoś z moich bliskich pogubił się jak Miley Cyrus i śpiewał o kutasach, ubrany jak do pornosa. — mruknął, wywracając oczami. Nawet nie chciał wspominać o reszcie, która tylko pije i ćpa. Pokazują wszędzie swoje idealne życie, a potem wychodzi, że nie radzą sobie z presją. Na pewno nie chciałby mieć do czynienia z takimi ludźmi, skoro niszczą się nawzajem dla hajsu.
— Zrozumiałe. — przyznał, dorzucając do worka kolejne śmieci. I dodał chorągiewkę do kolekcji. — Nie no, wcześniej może się wygadają. Jak będą szły do podstawówki. Bo potem zapomną, a ja chcę się dowiedzieć o tym jeszcze przed trzydziestką. — odparł, marszcząc czoło. Nie korciło go czekanie dwudziestu lat, żeby dowiedzieć się co się stało z Reginaldem.
— Musi to poczuć. Póki co tak się jeszcze nie stało. A jak już był zalążek to kolory jej nie pasowały, bo jaskrawy róż gryzłby się z jej białymi meblami. — wywrócił oczami. Sam czasem tak miał i teraz wiedział czyje to geny.
Szli dalej, zbierając kolejne śmieci, aż spotkali się zLeah, Laurence’em i Alexandrą. Aż był zdziwiony, że udało im się spotkać tak szybko. Zebrał wszystkie chorągiewki i zliczył punkty. — Susły, zebraliśmy 150 punktów. Możemy wracać do hotelu! — poinformował, ściągając rękawiczki i wrzucając je do worka. Poczekał, aż jego grupa zrobi to samo, związał worki i poprowadził Wrzeszczące Susły do hotelu.
Znaleziona chorągiewka: 3
Łącznie: 151
No udało się drużyno
Mia Walker Leah Warren Laurence Blackbird Alexandra McQueen Marcy Shumway
— Na pewno pyszne jedzenie dają. Chyba będzie moją ulubioną. — powiedział, puszczając dziewczynie oczko. I nie chodziło jedynie o dobre jedzenie ale i uroczą obsługę.
Był ciekaw planów Mii na przyszłość. Wiadomo, nie pchał jeszcze w jej życie z butami, bo przecież kim on był, żeby mieszać się w jej decyzje, ale miał cichą nadzieję, że nie ucieknie mu z dnia na dzień na drugi koniec świata. Posłał jej łobuzerski uśmieszek, przypominając sobie ich randkę w ciemno. Poruszyli wiele tematów bez jakichkolwiek krępacji i choć mogła go uznać za napalonego dziwaka, nie uciekła od niego z krzykiem. A ich przygoda jeszcze się nie kończyła.
— Chris Evans? Johnny Depp? Ciekawe. — zachichotał. No musiał przyznać, że gust miała świetny. Gdyby był kobieta pewnie też by się tą ekipą zainteresował. Bo gdzie tam Brad Pitt czy George Clooney. No może jeszcze na młodego Harrisona Forda by poleciał, ale to tyle.
— A weź, ja kompletnie nie rozumiem tych wygolonych głów i napompowanych ust. I sztuczne piersi też nie są przyjemne jak się mogłoby zdawać. Nie mówię, że nie zawieszę oka na pełnym dekolcie, ale wolę jednak naturalne dziewczyny. — westchnął, nie wierząc co się dzieje z tym światem. Kiedyś takich wynalazków nie było i kobiety wyglądały naprawdę pięknie. I starzały się z gracją, a nie teraz ponaciągane wszędzie gdzie się da, nie przypominające już ani trochę siebie.
— Wiem, że próbuje coś w Vegas robić, ale tak, masz rację. Niektóre osoby są za słabe na bycie kimś sławnym. Nie chciałbym, żeby ktoś z moich bliskich pogubił się jak Miley Cyrus i śpiewał o kutasach, ubrany jak do pornosa. — mruknął, wywracając oczami. Nawet nie chciał wspominać o reszcie, która tylko pije i ćpa. Pokazują wszędzie swoje idealne życie, a potem wychodzi, że nie radzą sobie z presją. Na pewno nie chciałby mieć do czynienia z takimi ludźmi, skoro niszczą się nawzajem dla hajsu.
— Zrozumiałe. — przyznał, dorzucając do worka kolejne śmieci. I dodał chorągiewkę do kolekcji. — Nie no, wcześniej może się wygadają. Jak będą szły do podstawówki. Bo potem zapomną, a ja chcę się dowiedzieć o tym jeszcze przed trzydziestką. — odparł, marszcząc czoło. Nie korciło go czekanie dwudziestu lat, żeby dowiedzieć się co się stało z Reginaldem.
— Musi to poczuć. Póki co tak się jeszcze nie stało. A jak już był zalążek to kolory jej nie pasowały, bo jaskrawy róż gryzłby się z jej białymi meblami. — wywrócił oczami. Sam czasem tak miał i teraz wiedział czyje to geny.
Szli dalej, zbierając kolejne śmieci, aż spotkali się zLeah, Laurence’em i Alexandrą. Aż był zdziwiony, że udało im się spotkać tak szybko. Zebrał wszystkie chorągiewki i zliczył punkty. — Susły, zebraliśmy 150 punktów. Możemy wracać do hotelu! — poinformował, ściągając rękawiczki i wrzucając je do worka. Poczekał, aż jego grupa zrobi to samo, związał worki i poprowadził Wrzeszczące Susły do hotelu.
Znaleziona chorągiewka: 3
Łącznie: 151
No udało się drużyno
Mia Walker Leah Warren Laurence Blackbird Alexandra McQueen Marcy Shumway
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
/jeszcze przed zbiórką z liderem/
Pierwszy raz od samego początku pokusiła się ukucnąć nad śmieciami i je pozbierać. Wcześniej nie robiła nic w tym kierunku, łapiąc się jedynie za chorągiewki, które były potrzebne do wygrania przedziwnej zabawy. Zbieranie śmieci na czas! Co za szalony pomysł! W mieście by na to nie wpadli. Teoretycznie tego typu pomysły kojarzyła raczej z mniejszych miasteczek. Bieganie w workach, rzucanie torfem na odległość, konkurs wypieków i zbieranie śmieci; to takie mało miasteczkowe..
- Odpoczywam od Chicago. Nie umiem usiedzieć w miejscu zbyt długo, dlatego dużo podróżuje i zwiedzam. – Praca, którą wykonywała miała to do siebie, że mogła ją robić wszędzie. Wystarczył laptop, tablet, na którym jednym okiem śledziła zmiany giełdowe, dostęp do Internetu i chwila spokoju. Zdarzało się, że gdzieś zostawała na dłużej, bo miała dobry finansowo tydzień, podczas którego zaszywała się w hotelowym pokoju na dłużej niż ktokolwiek by przypuszczał. Nie można nazwać tego wakacjami. Po prostu pracowała w ruchu i naprawdę rzadko ostawała w jednym miejscu.
Taka była Alexandra McQueen.
- Skoro Hope Valley to prawie-dzicz, co takiego cię tutaj przyciągnęło? Dwadzieścia lat temu, tak? – Z nich dwóch, to Leah okazała się kobietą, która podjęła szaloną decyzję zaszycia się w tej wypidówie. Na dłuższą metę, to miejsce nie miało dla Alexandry żadnej wartości. Turyści to dobry kąsek, ale rozmów w miasteczku był raczej ograniczony.
- Nie przepadam za japońską kuchnią prowadzoną przez białych. Zajeżdża oszustwem – stwierdziła marszcząc nosek, bo z tego co się orientowała, a w tej dziedzinie była bardzo dobra, słowo Nobu wywodziło się z języka japońskiego, co sugerowało takie też dania w restauracji. Cóż, Alexandra nie bała się bezpośrednio wyrażać swego zdania.
-To bardzo powszechny nie profesjonalizm, ale patrząc na to dalekosiężnie, skoro jest tak dobrym kucharzem, to trochę zjebałaś. – Wzruszyła ramionami, bo ją samą to niewiele obchodziło. Po prostu w surowy sposób wyrażała swe zdanie. – Pomyślałaś o tym, co będzie, jak się nie dogadacie? Bo halo, znacie się ledwie od roku i to może nie całego. Zgaduje, że w związku jesteście nieco krócej a ten już z obrączką wyskakuje? Brzmi jak coś, co szybko się zaczyna i szybko się kończy. – Jak gwałtowny start podczas maratonu. Nadmiar energii wykorzystany na początku odbierał chęci na dalszy ciąg. – Romans z pracownikiem, to bardzo schematyczne działanie. Mówi się, że pociągające, bo według kadr nie wypada tego robić, a w niektórych firmach nawet się tego zakazuje. Teoretycznie więc zachowaliście się, jak typowi ludzie, którym coś się zakazuje a ich to kręci. Nie ma w tym nic zaskakującego ani wyjątkowego. – Wprost odebrała „wyjątkowość” ich romansu tudzież uczucia, którym się podobno darzyli.
Leah Warren
Pierwszy raz od samego początku pokusiła się ukucnąć nad śmieciami i je pozbierać. Wcześniej nie robiła nic w tym kierunku, łapiąc się jedynie za chorągiewki, które były potrzebne do wygrania przedziwnej zabawy. Zbieranie śmieci na czas! Co za szalony pomysł! W mieście by na to nie wpadli. Teoretycznie tego typu pomysły kojarzyła raczej z mniejszych miasteczek. Bieganie w workach, rzucanie torfem na odległość, konkurs wypieków i zbieranie śmieci; to takie mało miasteczkowe..
- Odpoczywam od Chicago. Nie umiem usiedzieć w miejscu zbyt długo, dlatego dużo podróżuje i zwiedzam. – Praca, którą wykonywała miała to do siebie, że mogła ją robić wszędzie. Wystarczył laptop, tablet, na którym jednym okiem śledziła zmiany giełdowe, dostęp do Internetu i chwila spokoju. Zdarzało się, że gdzieś zostawała na dłużej, bo miała dobry finansowo tydzień, podczas którego zaszywała się w hotelowym pokoju na dłużej niż ktokolwiek by przypuszczał. Nie można nazwać tego wakacjami. Po prostu pracowała w ruchu i naprawdę rzadko ostawała w jednym miejscu.
Taka była Alexandra McQueen.
- Skoro Hope Valley to prawie-dzicz, co takiego cię tutaj przyciągnęło? Dwadzieścia lat temu, tak? – Z nich dwóch, to Leah okazała się kobietą, która podjęła szaloną decyzję zaszycia się w tej wypidówie. Na dłuższą metę, to miejsce nie miało dla Alexandry żadnej wartości. Turyści to dobry kąsek, ale rozmów w miasteczku był raczej ograniczony.
- Nie przepadam za japońską kuchnią prowadzoną przez białych. Zajeżdża oszustwem – stwierdziła marszcząc nosek, bo z tego co się orientowała, a w tej dziedzinie była bardzo dobra, słowo Nobu wywodziło się z języka japońskiego, co sugerowało takie też dania w restauracji. Cóż, Alexandra nie bała się bezpośrednio wyrażać swego zdania.
-To bardzo powszechny nie profesjonalizm, ale patrząc na to dalekosiężnie, skoro jest tak dobrym kucharzem, to trochę zjebałaś. – Wzruszyła ramionami, bo ją samą to niewiele obchodziło. Po prostu w surowy sposób wyrażała swe zdanie. – Pomyślałaś o tym, co będzie, jak się nie dogadacie? Bo halo, znacie się ledwie od roku i to może nie całego. Zgaduje, że w związku jesteście nieco krócej a ten już z obrączką wyskakuje? Brzmi jak coś, co szybko się zaczyna i szybko się kończy. – Jak gwałtowny start podczas maratonu. Nadmiar energii wykorzystany na początku odbierał chęci na dalszy ciąg. – Romans z pracownikiem, to bardzo schematyczne działanie. Mówi się, że pociągające, bo według kadr nie wypada tego robić, a w niektórych firmach nawet się tego zakazuje. Teoretycznie więc zachowaliście się, jak typowi ludzie, którym coś się zakazuje a ich to kręci. Nie ma w tym nic zaskakującego ani wyjątkowego. – Wprost odebrała „wyjątkowość” ich romansu tudzież uczucia, którym się podobno darzyli.
Leah Warren
mów mi/kontakt
Sevilla
a
Osobiście nie miała nic przeciwko małomiasteczkowości. Mając porównanie Hope Valley z Miami, gdzie również spędziła kawałek swojego życia, zdecydowanie preferowała wolniejsze i spokojniejsze życie na prowincji. Początkowo miała obawy, że nie odnajdzie się w małym miasteczku, a wiele rzeczy będzie jej brakować, na szczeście jednak szybko wsiąknęła w tę specyfikę i zżyła się z Hope Valley.
- Podróżujesz? Jakie było najbardziej albo chociaż jedno z tych najbardziej zapierających dech w piersi miejsc, jakie zobaczyłaś na własne oczy? - zaintrygowała ją. Miała dusze podróżnika, jak Blackbird, pytanie, czy tak samo jak mężczyzna, Alexandra również potrafiłaby powiedzieć sobie dość i zostać gdzieś na dłużej? Dla siebie, dla kogoś? Sprawiała wrażenie wyzwolone, a to utrudniała snucie przypuszczeń.
Spojrzała w jej stronę, ładując kolejny z barwnych śmieci do wora.
- Zakochała się. Rzuciłam studia, Miami i przyjechałam tu. Dla niego. Z perspektywy czasu, rozumiem, dlaczego moi rodzice mieli do mnie o to żal. Miałam wtedy tyle lat, że łatwo było zmieniać decyzję z dnia na dzień, ale w tej jednej, konkretnej wytrwałam. I nie żałuje. Dał mi wspaniałą córkę - była szalona, przynajmniej pod tym względem. Postawiła wszystko na jedną kartę, którą był Warren. Szkoda, że od początku kłamał jak z nut. I choć mówiło się, że historia lubiła zataczać koło, to jednak tym razem będzie inaczej.
Musiało być inaczej.
- Nie prowadzimy ani japońskiej, ani w ogóle azjatyckiej kuchni, tak więc spokojnie. Nikt nie pogwałci ich zasad oraz wyjątkowości - lubiła eksperymentować w kuchni, ale była ostrożna w doborze styli. Jak wszędzie, i tu łatwo było o przerost formy nad treścią.
Zatrzymała na dłużej na kobiecie swój wzrok. Jak na osobę z zewnątrz, okazała się mieć sporo do powiedzenia. Leah nie miała jej tego za złe, dobrze momentami wysłuchać zdania kogoś, kto jest wyłącznie postronnym obserwatorem nawet, jeśli się z nim nie zgadzało.
- Nie wszystko musi być wyjątkowe i wzniosłe. Dla mnie, najważniejsze jest to, aby było szczere. Uczciwe. Prawdziwe. A z konsekwencjami... Ufam, że nie będę musiała w ogóle sobie radzić. Całe życie byłam racjonalna i odpowiedzialna, co niekoniecznie dało mi takie szczęście, jakie bym chciała. Ten jeden raz jestem gotowa na odrobinę szaleństwa i zawierzeniu w optymizm.
Alexandra McQueen
- Podróżujesz? Jakie było najbardziej albo chociaż jedno z tych najbardziej zapierających dech w piersi miejsc, jakie zobaczyłaś na własne oczy? - zaintrygowała ją. Miała dusze podróżnika, jak Blackbird, pytanie, czy tak samo jak mężczyzna, Alexandra również potrafiłaby powiedzieć sobie dość i zostać gdzieś na dłużej? Dla siebie, dla kogoś? Sprawiała wrażenie wyzwolone, a to utrudniała snucie przypuszczeń.
Spojrzała w jej stronę, ładując kolejny z barwnych śmieci do wora.
- Zakochała się. Rzuciłam studia, Miami i przyjechałam tu. Dla niego. Z perspektywy czasu, rozumiem, dlaczego moi rodzice mieli do mnie o to żal. Miałam wtedy tyle lat, że łatwo było zmieniać decyzję z dnia na dzień, ale w tej jednej, konkretnej wytrwałam. I nie żałuje. Dał mi wspaniałą córkę - była szalona, przynajmniej pod tym względem. Postawiła wszystko na jedną kartę, którą był Warren. Szkoda, że od początku kłamał jak z nut. I choć mówiło się, że historia lubiła zataczać koło, to jednak tym razem będzie inaczej.
Musiało być inaczej.
- Nie prowadzimy ani japońskiej, ani w ogóle azjatyckiej kuchni, tak więc spokojnie. Nikt nie pogwałci ich zasad oraz wyjątkowości - lubiła eksperymentować w kuchni, ale była ostrożna w doborze styli. Jak wszędzie, i tu łatwo było o przerost formy nad treścią.
Zatrzymała na dłużej na kobiecie swój wzrok. Jak na osobę z zewnątrz, okazała się mieć sporo do powiedzenia. Leah nie miała jej tego za złe, dobrze momentami wysłuchać zdania kogoś, kto jest wyłącznie postronnym obserwatorem nawet, jeśli się z nim nie zgadzało.
- Nie wszystko musi być wyjątkowe i wzniosłe. Dla mnie, najważniejsze jest to, aby było szczere. Uczciwe. Prawdziwe. A z konsekwencjami... Ufam, że nie będę musiała w ogóle sobie radzić. Całe życie byłam racjonalna i odpowiedzialna, co niekoniecznie dało mi takie szczęście, jakie bym chciała. Ten jeden raz jestem gotowa na odrobinę szaleństwa i zawierzeniu w optymizm.
Alexandra McQueen
mów mi/kontakt
kotpsot#2892
a
Bywały momenty gdy McQueen wyglądała na taką, która wcale nie słuchała tego, co się do niej mówiło. To wcale nie było błędne myślenie. Z perspektywy czasu kobieta nauczyła się słuchać tylko tych, którym ufała i gdyby wziąć pod lupę każdą napotkaną osobę, wyznaczyłaby tylko jedną. Jedną konkretną jednostkę, której słuchała od początku do końca, nawet jeśli się z nią nie zgadzała. Przynajmniej tak uważała, bo druga strona zapewne miałaby inne zdanie na ten temat sugerując, że Alexandra słuchała tylko tych, których chwilowo uważała za autorytet; profesorów, nauczycieli, trenerów, ludzi z wyższego szczebla lub mentorów. Całą resztę albo ignorowała albo wyłapywała tylko to, co ją samą interesowało, czyli rzeczy oraz informacje, które mogła wykorzystać.
Tak samo było w przypadku niejakiej Leah Warren , kochanki Wysokiego i miłośniczki prowadzenia nie japońskiej restauracji z japońską nazwą.
- Chcesz powiedzieć, że Wysoki jest twoim szaleństwem? – Czy romans z kimkolwiek mógłby takowym być? Alexandra tego nie rozumiała. Nie postrzegała relacji z ludźmi jako coś wartego uwagi ani tym bardziej coś szalonego. Szalona mogła być szybka jazda autem po mieście pełnym przechodniów, ale nie romans. – Mówisz tak, bo miałaś kogoś. – Tego, z którym przyjechała do Hope i z którym miała córkę (a przynajmniej tak wynikało z wypowiedzi). – Narzeczonego? Męża? – Pytała dostrzegając zmiany na twarzy Warren. – Nadal go masz! – wyrzuciła z siebie, jakby właśnie przyłapała kobietę na dopisywanie sobie dobrych ocen w dzienniku szkolnym. – Wysoki to nie szaleństwo a zdrada. Wow, myślałam, że Hope jest nudne a tu dzieją się same pruderyjne rzeczy! – Zaśmiała się rozbawiona i wielce zadowolona z takiego a nie innego obrotu spraw, jakby pochwalała działania Leah. – Wydymałaś męża, olałaś córkę – Sama to sobie dodała. – i usprawiedliwiasz to zawierzeniem w optymizm? Twoja rodzina pewnie cierpi – To też sobie dodała, bo wcale ich nie znała, ale obserwowała ludzi, znała ich reakcje i co się działo, gdy ktoś kogoś zdradzał. – a ty gruchasz z wysokim, bo potrzebowałaś w życiu odrobiny szaleństwa! – Znów się zaśmiała, ale nie jakoś prześmiewczo a radośnie, bo naprawdę miała z tego frajdę; Leah okazała się ciekawą osobą. – Co jeszcze mi powiesz? Może jesteś z nim w ciąży? Albo planujecie ucieczkę na Wyspę Wielkanocną? Dawaj. Chcę znać największe grzeszki Hope Valley, bo coś czuję, że w tak nudnym miejscu jesteś ich przodowniczką. – Naprawdę była tego ciekawa i nie szczędziła słów nazywając rzeczy po imieniu.
Tak samo było w przypadku niejakiej Leah Warren , kochanki Wysokiego i miłośniczki prowadzenia nie japońskiej restauracji z japońską nazwą.
- Chcesz powiedzieć, że Wysoki jest twoim szaleństwem? – Czy romans z kimkolwiek mógłby takowym być? Alexandra tego nie rozumiała. Nie postrzegała relacji z ludźmi jako coś wartego uwagi ani tym bardziej coś szalonego. Szalona mogła być szybka jazda autem po mieście pełnym przechodniów, ale nie romans. – Mówisz tak, bo miałaś kogoś. – Tego, z którym przyjechała do Hope i z którym miała córkę (a przynajmniej tak wynikało z wypowiedzi). – Narzeczonego? Męża? – Pytała dostrzegając zmiany na twarzy Warren. – Nadal go masz! – wyrzuciła z siebie, jakby właśnie przyłapała kobietę na dopisywanie sobie dobrych ocen w dzienniku szkolnym. – Wysoki to nie szaleństwo a zdrada. Wow, myślałam, że Hope jest nudne a tu dzieją się same pruderyjne rzeczy! – Zaśmiała się rozbawiona i wielce zadowolona z takiego a nie innego obrotu spraw, jakby pochwalała działania Leah. – Wydymałaś męża, olałaś córkę – Sama to sobie dodała. – i usprawiedliwiasz to zawierzeniem w optymizm? Twoja rodzina pewnie cierpi – To też sobie dodała, bo wcale ich nie znała, ale obserwowała ludzi, znała ich reakcje i co się działo, gdy ktoś kogoś zdradzał. – a ty gruchasz z wysokim, bo potrzebowałaś w życiu odrobiny szaleństwa! – Znów się zaśmiała, ale nie jakoś prześmiewczo a radośnie, bo naprawdę miała z tego frajdę; Leah okazała się ciekawą osobą. – Co jeszcze mi powiesz? Może jesteś z nim w ciąży? Albo planujecie ucieczkę na Wyspę Wielkanocną? Dawaj. Chcę znać największe grzeszki Hope Valley, bo coś czuję, że w tak nudnym miejscu jesteś ich przodowniczką. – Naprawdę była tego ciekawa i nie szczędziła słów nazywając rzeczy po imieniu.
mów mi/kontakt
Sevilla
a
Alexandra McQueen
Bezpośredniość ze strony bądź co bądź nieznanej jej kobiety oraz oskarżenia, które padły, zbiły Leah z tropu. Przez moment, zastanawiała się, czy aby przypadkiem nie przesłyszała się. Nic z tego. Utwierdziły ją w tym tylko kolejne, coraz śmielsze, rzekome wnioski, do których dochodziła, snując swoje teorie spiskowe niczym rasowy dziennikarz Pudelka. McQueen sprawiała wrażenie kogoś, kto wie, a to było zwyczajnie niemożliwe.
Zwłaszcza, że w tym wszystkim, prawdziwe było tylko jedno - skrzywdziła Logan. Więcej grzechów nie pamiętam.
- Miałam - do dwudziestego trzeciego czerwca, nie mniej w obliczu faktów, które wyszły na jaw po telefonie z zakładu karnego w Lake City, mierzyła się ze szczerymi wątpliwościami, czy składaną jej przed dwudziestoma laty przysięgę Warren recytował szczerze. Z miłości. Czy nie stała za tym panika, obawa, że dopadnie go przeszłość, jeżeli nie skryje się za cudzymi plecami.
Większość pozostawiła bez komentarza. Nie było sensu wdawać się w dyskusje z kimś i tłumaczyć, tym bardziej, że Leah nie czuła się winna. Nie żałowała swojej decyzji, postawiona ponownie przed wyborem, zachowałaby się tak samo. Nie był to błąd, którego nie popełniało się po raz drugi w swoim życiu. Za rozpad rodziny odpowiedzialna była w nie mniejszym stopniu niż Jacob. I naprawdę ciężko byłoby jej uwierzyć, że mogłoby być inaczej. Każdy, kto próbować będzie jej to wmówić, powinien przeżyć kilka dni pod wspólnym dachem z Jacobem.
- Przede wszystkim nie usprawiedliwiam się i nie zamierzam. Przykro mi, ale muszę Cię rozczarować po raz kolejny - nie ma ciąży, biletów kupionych na wylot ze Stanów i innych zwrotów akcji. Życzę Ci, abyś kiedyś zrozumiała. Rzecz jasna nie mnie, tylko uczucia, do których masz taki, a nie inny stosunek - podobny, jak do wora śmieci, które napełniły odpadamy. Jej wybór.
Uśmiechnęła się pobłażliwie do McQueen. Robota skończona, pozostało zatachać śmieci do punktu zbiórki, gdzie nie zdążyły dojść, a dopadł do nich podekscytowany Billy z pozostałymi oraz informacją, że w tył zwrot. Spisali się na medal. Dosłownie.
zt.
Bezpośredniość ze strony bądź co bądź nieznanej jej kobiety oraz oskarżenia, które padły, zbiły Leah z tropu. Przez moment, zastanawiała się, czy aby przypadkiem nie przesłyszała się. Nic z tego. Utwierdziły ją w tym tylko kolejne, coraz śmielsze, rzekome wnioski, do których dochodziła, snując swoje teorie spiskowe niczym rasowy dziennikarz Pudelka. McQueen sprawiała wrażenie kogoś, kto wie, a to było zwyczajnie niemożliwe.
Zwłaszcza, że w tym wszystkim, prawdziwe było tylko jedno - skrzywdziła Logan. Więcej grzechów nie pamiętam.
- Miałam - do dwudziestego trzeciego czerwca, nie mniej w obliczu faktów, które wyszły na jaw po telefonie z zakładu karnego w Lake City, mierzyła się ze szczerymi wątpliwościami, czy składaną jej przed dwudziestoma laty przysięgę Warren recytował szczerze. Z miłości. Czy nie stała za tym panika, obawa, że dopadnie go przeszłość, jeżeli nie skryje się za cudzymi plecami.
Większość pozostawiła bez komentarza. Nie było sensu wdawać się w dyskusje z kimś i tłumaczyć, tym bardziej, że Leah nie czuła się winna. Nie żałowała swojej decyzji, postawiona ponownie przed wyborem, zachowałaby się tak samo. Nie był to błąd, którego nie popełniało się po raz drugi w swoim życiu. Za rozpad rodziny odpowiedzialna była w nie mniejszym stopniu niż Jacob. I naprawdę ciężko byłoby jej uwierzyć, że mogłoby być inaczej. Każdy, kto próbować będzie jej to wmówić, powinien przeżyć kilka dni pod wspólnym dachem z Jacobem.
- Przede wszystkim nie usprawiedliwiam się i nie zamierzam. Przykro mi, ale muszę Cię rozczarować po raz kolejny - nie ma ciąży, biletów kupionych na wylot ze Stanów i innych zwrotów akcji. Życzę Ci, abyś kiedyś zrozumiała. Rzecz jasna nie mnie, tylko uczucia, do których masz taki, a nie inny stosunek - podobny, jak do wora śmieci, które napełniły odpadamy. Jej wybór.
Uśmiechnęła się pobłażliwie do McQueen. Robota skończona, pozostało zatachać śmieci do punktu zbiórki, gdzie nie zdążyły dojść, a dopadł do nich podekscytowany Billy z pozostałymi oraz informacją, że w tył zwrot. Spisali się na medal. Dosłownie.
zt.
mów mi/kontakt
kotpsot#2892