Nigdy nie sądził, że będzie dane mu zobaczyć coś takiego. Co prawda, gdy zaciągał się do wojska wiedział, ze nie będzie łatwo, ale chciał to zrobić, bo czuł powołanie. Nie chodziło tutaj o jakieś wielki idee, które niektórzy przed pójściem do wojska wygłaszają na forum społeczności, w której dorastają. Co chcą w ten sposób osiągnąć? Uwagę i podziw? Pewnie tak, ale nie na tym zależało blondynowi. O tym, że idzie zasilić szeregi Marine wiedzieli jego najbliżsi. Martwili się pewnie o niego, szczerze? Sam Tony był zaniepokojony tym co tam może zobaczyć lub co może się z nim stać, ze nie wróci i tak dalej. Nic fajnego, ale gdy był na froncie to wszystkie jego myśli po prostu niknęły i musiał się skupić w stu procentach na wykonaniu swojej misji. Tak właśnie stało się feralnego dnia, gdy jego przyjaciel zginął podczas misji, w której zginęło kilkanaście dzieci. Tak pamiętał to doskonale, ale on również został ranny i został ściągnięty do szpitala, a następnie przewieziony do swojego rodzinnego miasteczka, co nie wróżyło niczego dobrego. Gdy się obudził dowiedział się, że jego najlepszy przyjaciel nie żyje. Nie wiedział co ma zrobić czy myśleć. Poniósł ogromną porażkę.
Jego rodzina od razu została poinformowana o tym co się dzieje z Walkerem. Nie było za ciekawie, ale nie było tez tragedii, ponieważ żył i był przytomny. Mógł się komunikować, jest po prostu ranny od wybuchu domowej roboty bomby, ponoć został też postrzelony. Bolało go całe ciało i był pokryty opatrunkami w dość dużej ilości. Dobrze, że dostawał leki przeciwbólowe, bo było by kiepsko.
Wiedział, że siostra go odwiedzi, ponieważ napisała do niego wiadomość. Ucieszył się, bo tak dawno nie widział swojej małej siostrzyczki. Usłyszał delikatne pukanie, a potem w drzwiach pojawiła się jej delikatna twarzyczka.
- Mia. - powiedział z uśmiechem nie zwracając uwagi na swoje rany. Oczywiście wyciągnął do niej ręce by ją przytulił.
Mia Walker