Ciężko jej było nie płakać bo to czego się właśnie dowiedziała, spadło na nią, jak bomba i rozłożyło ją na łopatki. Nie wiedziała, jak inaczej ma zareagować. Wychodząc ze szpitala miała nadzieję, że zadzwoni do niego, umówi się na kolację i przekaże dobrą nowinę. I tak musiała mu o tym powiedzieć, ale w tej sytuacji chyba warto poczekać. Nie wiem… miała mętlik w głowie.
– Przepraszam, po prostu się boję… Nie wiem co myśleć… – Starła spływające łzy z kącika. Chciała być silna, zwłaszcza, że widziała, jak dobrze się trzyma, nie załamuje się i nie myśli o samych złych rzeczach. Widać determinację w jego oczach. – Rozumiem… – Mruknęła cicho. Ułożyła się wygodniej i westchnęła. Bała się myśleć o przyszłości, zwłaszcza teraz gdy za ponad 8 miesięcy na świat przyjdą ich dzieci.
– Czy… dopisałbyś mnie do listy osób, które trzeba informować o Twoim stanie zdrowia itd? Chciałabym być blisko Ciebie, gdy coś… gdyby coś Ci się stało, a wiesz jakie są tu procedury. Nie zniosłabym gdyby nie mogli wpuścić mnie do Ciebie, bo nie jesteśmy rodziną… – W 100% nie była pewna, czy jej mama mogłaby nagiąć regulamin, ale raczej nie i wtedy Morrow mogłaby zwariować. Od kilku tygodni Max jest najważniejszą osobą w jej życiu i chciałaby się nim zająć, zaopiekować gdyby zaszła taka potrzeba.
– Ciesze się, że mi powiedziałeś… tzn gdyby nie mogła małe śledztwo to bym Cię tutaj nie znalazła. Byłam… u mamy – Skłamała – I wtedy zauważyłam twoje nazwisko w komputerze. Zdziwiło mnie to, bo nie skarżyłeś się, że coś ci dolega… – Poczuła się nieco lepiej wyznając mu chociaż część prawdy.
Maximilian McCarthy
a
mów mi/kontakt
Werson
a
Maximilian właśnie dlatego nie chciał jej o tym mówić. Nie jest z tych, którzy chcąc komuś dokładać problemów, a gdy mówi się właśnie o czymś takim to tak się dzieje. Teraz Trinity będzie się o niego martwić i zastanawiać się co się z nim stanie, a tego nie chciał. Wystarczy, że to on się tym zamartwia, choć pewnie na pierwszy rzut oka tego nie widać, poza tym, że schudł. Nadal pracował, gdy choroba zaczynała swój bieg w jego organizmie, dopiero niedawno przystopował, bo czuł, że nie jest w stanie w stu procentach skupić się na tym co wychodzi mu w życiu najlepiej.
- Jest dobrze, Trin. Ja się nigdzie nie wybieram. - i McCarthy naprawdę tak myślał. Nie da się pokonać temu cholerstwu. Będzie próbował wszystkich dostępnych metod leczenia, na które będzie go stać, ponieważ nie chce rezygnować ze swojego życia, ponieważ ma jeszcze sporą jego część przed sobą. Ma dopiero trzydzieści lat i nie chce przekreślać tego co zdążył sobie zbudować. Tych starszych rzeczy jak i tych nowszych, takim wyjątkowym wydarzeniem jest jego związek z Trinity, bo jak wiadomo Max dawno nie był w poważnym związku, pewnie przez to, że zależało mu na Morrow, a nie potrafi tego przyznać przed samym sobą, ale w końcu mu się udało.
Zastanowił się przez chwilę nad tym.
- Dobrze, mam wizytę za kilka dni u swojego lekarza to dopełnię wszelkich formalności. - lekarze nigdy nie byli skorzy do tego by wpuszczać obce osoby, według nich oczywiście, do chorych, tym bardziej do takich, które mają obniżoną odporność, tak jak w przypadku białaczki czy innego raka. - Nie da się ukryć, że jest mi lżej, że o tym wiesz, ale jeszcze nie powiedziałem rodzicom. - na te słowa mocno się skrzywił. Wyobrażał sobie ich reakcje i na samą myśl jest mu źle.
Trinity Morrow
- Jest dobrze, Trin. Ja się nigdzie nie wybieram. - i McCarthy naprawdę tak myślał. Nie da się pokonać temu cholerstwu. Będzie próbował wszystkich dostępnych metod leczenia, na które będzie go stać, ponieważ nie chce rezygnować ze swojego życia, ponieważ ma jeszcze sporą jego część przed sobą. Ma dopiero trzydzieści lat i nie chce przekreślać tego co zdążył sobie zbudować. Tych starszych rzeczy jak i tych nowszych, takim wyjątkowym wydarzeniem jest jego związek z Trinity, bo jak wiadomo Max dawno nie był w poważnym związku, pewnie przez to, że zależało mu na Morrow, a nie potrafi tego przyznać przed samym sobą, ale w końcu mu się udało.
Zastanowił się przez chwilę nad tym.
- Dobrze, mam wizytę za kilka dni u swojego lekarza to dopełnię wszelkich formalności. - lekarze nigdy nie byli skorzy do tego by wpuszczać obce osoby, według nich oczywiście, do chorych, tym bardziej do takich, które mają obniżoną odporność, tak jak w przypadku białaczki czy innego raka. - Nie da się ukryć, że jest mi lżej, że o tym wiesz, ale jeszcze nie powiedziałem rodzicom. - na te słowa mocno się skrzywił. Wyobrażał sobie ich reakcje i na samą myśl jest mu źle.
Trinity Morrow
mów mi/kontakt
natka#4170
a
Chciała zaprzeczyć i powiedzieć mu, ze nigdy w 100% nikt z nas nie będzie miał pewności, ze wyzdrowieje. Lekarze mogli nigdy go nie wyleczyć, albo mogli tylko sprawić, ze choroba na chwile przycichnie, aby później wrócić ze zdwojona siłą. Oczywiście będzie się modlić o to, żeby lekarze znaleźli odpowiedniego dawcę i jak najszybciej podali mu szpik. Przez moment pomyślała sobie, ze sama mogłaby zostać dawca, ale teraz gdy była wciąż to mogłoby być problem. Nie chciała też aby coś im się stało i mogłoby dojść do poronienia, wiedziała że sam Max się na to nie zgodzi.
— Daj mi kilka dni, chyba muszę poukładać to sobie w głowie — Oni chyba nigdy nie będą mieli łatwo. Najpierw Trin odwracała jakakolwiek pomoc po odejściu Marcusa, który w cholerny sposób wyznał jej miłość, a potem wyjechać. Następny był Ian, który nagle odzyskał mózg i próbował ja odzyskać. Brunetce nie było łatwo zaufać innemu mężczyźnie, prawdopodobnie gdyby nie to jaki wspaniały był Max w całej swojej okazałości, to ona nigdy nie znalazłaby szczęścia w ramionach innego mężczyzny.
— Dziękuje, to wiele dla mnie znaczy — Można by powiedzieć, że to kolejny oficjalny krok w przód w ich relacji, ale to było coś na co oboje nie byli przygotowani i decyzje tu podejmowane nylhbapintaniczne. Sama nie była pewna, jak go traktować i co myśleć. Być spokojna ? A może przerażona ? I jak powiedzieć mu o ciąży?
— Nie będzie Ci łatwo im o tym powiedzieć. Gdy w końcu zdecydujesz się im o tym powiedzieć, to wiedz że możesz na mnie liczyć. — Najlepiej znała jego siostrę, rodziców nie widziała od ukończenia liceum, ale myślę że ja pamiętają, zwłaszcza że ich rodzice kiedyś byli w tym samym kręgu znajomych.
Trinity leżała obok Maxa do momentu, aż nie znalazła ją mama i kazała wyjść i dać Maxowi w spokoju dokończyć chemioterapię. Nie chciała wychodzić, ale wiedziała ze w niektórych kwestiach z jej mama się nie dyskutuje. Ucałowała go na dowodzenia obietnica, ze spotkają się na kilka dni.
2x Zt
Maximilian McCarthy
— Daj mi kilka dni, chyba muszę poukładać to sobie w głowie — Oni chyba nigdy nie będą mieli łatwo. Najpierw Trin odwracała jakakolwiek pomoc po odejściu Marcusa, który w cholerny sposób wyznał jej miłość, a potem wyjechać. Następny był Ian, który nagle odzyskał mózg i próbował ja odzyskać. Brunetce nie było łatwo zaufać innemu mężczyźnie, prawdopodobnie gdyby nie to jaki wspaniały był Max w całej swojej okazałości, to ona nigdy nie znalazłaby szczęścia w ramionach innego mężczyzny.
— Dziękuje, to wiele dla mnie znaczy — Można by powiedzieć, że to kolejny oficjalny krok w przód w ich relacji, ale to było coś na co oboje nie byli przygotowani i decyzje tu podejmowane nylhbapintaniczne. Sama nie była pewna, jak go traktować i co myśleć. Być spokojna ? A może przerażona ? I jak powiedzieć mu o ciąży?
— Nie będzie Ci łatwo im o tym powiedzieć. Gdy w końcu zdecydujesz się im o tym powiedzieć, to wiedz że możesz na mnie liczyć. — Najlepiej znała jego siostrę, rodziców nie widziała od ukończenia liceum, ale myślę że ja pamiętają, zwłaszcza że ich rodzice kiedyś byli w tym samym kręgu znajomych.
Trinity leżała obok Maxa do momentu, aż nie znalazła ją mama i kazała wyjść i dać Maxowi w spokoju dokończyć chemioterapię. Nie chciała wychodzić, ale wiedziała ze w niektórych kwestiach z jej mama się nie dyskutuje. Ucałowała go na dowodzenia obietnica, ze spotkają się na kilka dni.
2x Zt
Maximilian McCarthy
mów mi/kontakt
Werson