Trzeba przyznać, że jej powrót do domu był dość niespodziewany. Jeszcze kilka najbliższych miesięcy miała spędzić w Afryce, ale los nieco pokrzyżował jej plany. Kiedy dowiedziała się, że jej mama ciężko zachorowała, wsiadła w pierwszy samolot i przyleciała na Florydę. Początkowo planowała zatrzymać się w Cape Coral, ale ostatecznie zdecydowała się wynająć domek przy plaży w Hope Valley. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie tęskniła za domem. Tęskniła i to bardzo. Mimo wszystko, nie żałowała czasu spędzonego na czarnym lądzie. W Afryce doświadczyła wielu trudnych rzeczy, ale w ostatecznym rozrachunku tylko zyskała. Stała się lepszym lekarzem i lepszym człowiekiem. Solidne przemyślała sobie kilka spraw i czuła się gotowa, żeby zacząć od nowa, przynajmniej tak do niedawna się jej wydawało.
Dziś czekał ją wielki dzień. Pierwszy raz od powrotu miała pojawić się na dyżurze. Musiała przyznać, że naprawdę brakowało jej pracy w szpitalu. Cieszyła się, że po tak długiej przerwie zobaczy się ze swoimi pacjentami i współpracownikami. Martwił ją jedynie fakt, że czuła się nieco rozkojarzona. Ostatnie dni wzbudziły w niej wiele skrajnych emocji. Niespodziewanie natknęła się na swoją dawną miłość. Kiedy wracała do miasteczka, liczyła się z tym, że w końcu natknie się na Jareda. Miała jednak nadzieję, że nastąpi to nieco później. Szczerze mówiąc, choć minęły trzy lata, wciąż odnosiła wrażenie, że ciągle w pełni nie pogodziła się z ich rozstaniem. Wiedziała, że powinna iść dalej, ale nie potrafiła. Może jej przyjaciółki miały rację i faktycznie powinna wrócić do randkowania? Whitman liczyła, że poczuje się nieco lepiej, gdy znów rzuci się w wir pracy. Wiedziała, że jeśli będzie zajęta, będzie miała mniej czasu na skrupulatne analizowanie.
Popołudniu Lorelai planowała zjeść szybki lunch w towarzystwie swojego najlepszego przyjaciela. Gdy przechadzała się szpitalnym korytarzem, na horyzoncie pojawił się Willy. Brunetka przywitała go serdecznym uśmiechem. — To jak, idziemy na ten lunch? — spytała i delikatnie uniosła jedną brew ku górze. W międzyczasie uważnie zbadała go wzrokiem. Wiedziała, że w jego życiu sporo się ostatnio zmieniło. — Chciałam odwiedzić Cię w Hope Valley, ale pierwsze dni po powrocie były dla mnie dość intensywne — przyznała, a przez jej twarz znów przemknął cień uśmiechu.
Willy L. Cervantes