#13
No i przyszła jesień, a razem z nią więcej opadów i więcej głupich pomysłów. I nie chodziło tylko o to, że teraz każdy próbował być budowlańcem i ogrodnikiem we własnym domu, co ostatecznie kończyło się upadkami z wysokości, zacinaniem sobie różnych części ciała, różnymi ostrymi rzeczami i porażeniami prądem. Chodziło o całokształt, jakiś amok, w który trochę wpadali ci wszyscy ludzie, śpiesząc się mimo deszczu, kosząc mimo mokrej trawy i bardziej nerwowo podchodząc do każdej czynności. A kiedy nerwy były połączone z alkoholem to cóż, ktoś musiał ucierpieć i dzisiaj to była Carol, która oberwała od jednego z pacjentów z łokcia prosto w jej biedny nos. Na szczęście nie był złamany, ale dość mocno zakrwawił i teraz siedziała z okładem z lodu na schodach, marszcząc brwi i przeklinając ludzi pod nosem. Bardzo obolałym nosem. I kiedy usłyszała nad sobą znajomy głos, lekko zmrużyła oczy i uśmiechnęła się krzywo - tak słyszałam, że czerwień i fiolet to najmodniejsze kolory sezonu. Jak wyglądają? - zapytała, odciągając na moment okład od swojego nosa i pokazując się cece wellsh-westfield licząc na jakieś słowa pocieszenia. Czy raczej kłamstwa, że nic nie widać, czy coś w ten deseń.
- I pomyśleć, że to dopiero początek, zaraz zlecą się Halloweenowi wariaci i… no nie można zapominać o tych ze święta dziękczynienia - mruknęła, kręcąc powoli głową i znów przykładając lód do nosa. I dopiero po chwili zorientowała się, że Cece pewnie nie wie co się stało. - Jakiś nawalony palant uznał, że mimo złamanej nogi może iść do domu, zanim się zorientowałam że próbuje wstać, już miałam jego łokieć wbity w nos - dodała, w ramach wprowadzenia. - A jak tam Twoje popołudnie? - dopytała, uśmiechając się krzywo. Tak właściwie to nie obraziłaby się za drinka, ale nie wiedziała czy Cece jest w stanie jej towarzyszyć. I czy była w nastroju na narzekanie, bo przez obolały nos Carol może nie wykrzesać z siebie zbyt wiele entuzjazmu....
a
mów mi/kontakt
paula
a
Pani chirurg, która dla ratowania ludzkich żyć zaprzepaściła karierę muzyczną. Wyjechała do Miami na studia, ale na stałe do Hope Valley wróciła dopiero rok temu. Wyszła za pana Tadeusza, z którym jest już od prawie dekady, ale ostatnio sporo kłócą się o bąbelka, którego urodzi im jej młodsza siostra. Wielka fanka koszykówki, włoskiego żarcia i ,,Friends".
30
165
#5
Kilka ostatnich dni okazało się być dla Claire prawdziwym rollercoasterem. Teddy nadal nie wrócił z Miami, co powoli zaczynało ją wkurwiać, Finn wyniósł się z miasta zanim faktycznie udało im się spotkać po raz drugi, a Trey... cóż, Treya od kilku dni po prostu nie mogła wyrzucić z głowy. Starała się robić wszystko, by o tym wszystkim nie myśleć, więc przeglądała na pintereście pomysły na pokoik dla chłopca i w sumie wzięła się za dekorowanie go, choć mały miał pojawić się na świecie dopiero za dwa miesiące. Well, bardzo ucieszyła się na propozycję spotkania ze strony Carol, bo naprawdę miała ochotę porozmawiać ochotę z kimś normalnym - kimś, kto nie był jej byłym, niedoszłym byłym czy panem ze sklepu z przyborami dla niemowlaków.
- Nie mam pojęcia, o co ci chodzi - odpowiedziała, choć jej mina przez pierwsze trzy sekundy mówiła zupełnie co innego. Trzeba przyznać, że nos jej koleżanki nie wyglądał najlepiej. Niemniej, przywitała ją krótkim przytulańcem, a zaraz potem usiadła naprzeciwko - i szybko stwierdziła, że z całego serca jej współczuje. - Współczuję - skwitowała krótko jej historię, podpierając ramiona na stoliku. Nie do końca wiedziała, jak może pomóc, więc zrobiła coś, czego sama oczekiwałaby w takiej sytuacji... - To co? Na początek dwa Cosmopolitany, a później zobaczymy, na co przyjdzie nam ochota? Dzisiaj ja wszystko stawiam - obiecała, uśmiechając się odrobinę pokrzepiająco. Zaraz potem faktycznie zawołała kelnerkę i złożyła zamówienie, żeby wreszcie skupić się już tylko na Carol. - Moje? Kołyski, przewijaki, śpioszki, wybór koloru farby do pokoju, takie tam. - Machnęła ręką, chcąc tym samym pokazać, że sama ma już serdecznie dosyć tego całego rollercoasteru, który każdy rodzic przechodzi już przed narodzinami dziecka. - Wiem, że nie będę spać przez następne dwa lata, ale i tak chciałabym, żeby mały pojawił się już na świecie.
Zupełnie, jakby to miało cokolwiek poprawić - w jej sytuacji z mężem, w zapomnieniu o Trey'u, czy w ogólnym osamotnieniu, które ostatnio zaczęło jej doskwierać.
Carol Willoughby
Kilka ostatnich dni okazało się być dla Claire prawdziwym rollercoasterem. Teddy nadal nie wrócił z Miami, co powoli zaczynało ją wkurwiać, Finn wyniósł się z miasta zanim faktycznie udało im się spotkać po raz drugi, a Trey... cóż, Treya od kilku dni po prostu nie mogła wyrzucić z głowy. Starała się robić wszystko, by o tym wszystkim nie myśleć, więc przeglądała na pintereście pomysły na pokoik dla chłopca i w sumie wzięła się za dekorowanie go, choć mały miał pojawić się na świecie dopiero za dwa miesiące. Well, bardzo ucieszyła się na propozycję spotkania ze strony Carol, bo naprawdę miała ochotę porozmawiać ochotę z kimś normalnym - kimś, kto nie był jej byłym, niedoszłym byłym czy panem ze sklepu z przyborami dla niemowlaków.
- Nie mam pojęcia, o co ci chodzi - odpowiedziała, choć jej mina przez pierwsze trzy sekundy mówiła zupełnie co innego. Trzeba przyznać, że nos jej koleżanki nie wyglądał najlepiej. Niemniej, przywitała ją krótkim przytulańcem, a zaraz potem usiadła naprzeciwko - i szybko stwierdziła, że z całego serca jej współczuje. - Współczuję - skwitowała krótko jej historię, podpierając ramiona na stoliku. Nie do końca wiedziała, jak może pomóc, więc zrobiła coś, czego sama oczekiwałaby w takiej sytuacji... - To co? Na początek dwa Cosmopolitany, a później zobaczymy, na co przyjdzie nam ochota? Dzisiaj ja wszystko stawiam - obiecała, uśmiechając się odrobinę pokrzepiająco. Zaraz potem faktycznie zawołała kelnerkę i złożyła zamówienie, żeby wreszcie skupić się już tylko na Carol. - Moje? Kołyski, przewijaki, śpioszki, wybór koloru farby do pokoju, takie tam. - Machnęła ręką, chcąc tym samym pokazać, że sama ma już serdecznie dosyć tego całego rollercoasteru, który każdy rodzic przechodzi już przed narodzinami dziecka. - Wiem, że nie będę spać przez następne dwa lata, ale i tak chciałabym, żeby mały pojawił się już na świecie.
Zupełnie, jakby to miało cokolwiek poprawić - w jej sytuacji z mężem, w zapomnieniu o Trey'u, czy w ogólnym osamotnieniu, które ostatnio zaczęło jej doskwierać.
Carol Willoughby
a
Carol na szczęście nie miała (jeszcze) takich dramatów związanych z facetami na głowie, ale karma już się szykowała, żeby się na niej odpowiednio odegrać, za jej ostatnie nabijanie się z Audrey i jej problemów. No, albo może po prostu nieszczęścia lubiły chodzić parami i skoro jedna bliźniaczka sobie komplikowała niesamowicie życie, to i druga też musiała…. no kto wie! Grunt, że żadnych dzieci nie ma na horyzoncie, bo to ostatnie czego Carol potrzebowała w swoim życiu i w swojej karierze. I podziwiała cece wellsh-westfield , że tak odważnie do tego podchodzi... ona na jej miejscu by panikowała, że do pracy już nie wróci i że ominie ją tak wiele ciekawych przypadków. Ale nie miała w zwyczaju wtrącać się w życie innych ludzi i mówić im jak mają żyć. Pilnowała własnego nosa, dlatego naprawdę nie rozumiała dlaczego musiała w niego dzisiaj oberwać!
- To tylko przygotowania do Halloween - mruknęła, marszcząc brwi na minę koleżanki. - Jest aż tak źle? - dopytała, chociaż jako lekarz doskonale wiedziała, że opuchlizna i siniaki szybko znikną. - O, ale widzisz, to jakiś plus. Będę mogła wyrobić kilka godzin na pediatrii i mówić dzieciakom, że po prostu wcześniej obchodzę święto duchów i to moje przebranie - dodała, z krzywym uśmiechem.
I okej, trochę się zgubiłam, bo myślałam że siedzą na schodach w szpitalu, ale okej, można uznać że Cece czyta jej w myślach i jednak już ją na tego drinka znieczulającego zabrała, do baru koło szpitalu. Ot co.
- Brzmi super - skinęła lekko głową, poprawiając okład, a potem zamknęła na kilka chwil oczy, słuchając jej i zaśmiała się cicho.
- Chwila, ale już wiecie czy to chłopiec czy dziewczynka? Czy idziecie w gender neutral z tym wystrojem? - zapytała z zaciekawieniem. A potem dostała odpowiedź na swoje pytanie, więc pokiwała powoli głową. - Pamiętaj żeby go uczyć trzymania się z dala od biednych nosów pań doktor - mruknęła, z rozbawieniem. - Chodzicie na szkołę rodzenia? - dopytała, żeby jakoś odwrócić uwagę od swojego nosa. Niby lekarstwa przeciwbólowe działały już, ale i tak jakoś średnio się czuła…
- To tylko przygotowania do Halloween - mruknęła, marszcząc brwi na minę koleżanki. - Jest aż tak źle? - dopytała, chociaż jako lekarz doskonale wiedziała, że opuchlizna i siniaki szybko znikną. - O, ale widzisz, to jakiś plus. Będę mogła wyrobić kilka godzin na pediatrii i mówić dzieciakom, że po prostu wcześniej obchodzę święto duchów i to moje przebranie - dodała, z krzywym uśmiechem.
I okej, trochę się zgubiłam, bo myślałam że siedzą na schodach w szpitalu, ale okej, można uznać że Cece czyta jej w myślach i jednak już ją na tego drinka znieczulającego zabrała, do baru koło szpitalu. Ot co.
- Brzmi super - skinęła lekko głową, poprawiając okład, a potem zamknęła na kilka chwil oczy, słuchając jej i zaśmiała się cicho.
- Chwila, ale już wiecie czy to chłopiec czy dziewczynka? Czy idziecie w gender neutral z tym wystrojem? - zapytała z zaciekawieniem. A potem dostała odpowiedź na swoje pytanie, więc pokiwała powoli głową. - Pamiętaj żeby go uczyć trzymania się z dala od biednych nosów pań doktor - mruknęła, z rozbawieniem. - Chodzicie na szkołę rodzenia? - dopytała, żeby jakoś odwrócić uwagę od swojego nosa. Niby lekarstwa przeciwbólowe działały już, ale i tak jakoś średnio się czuła…
mów mi/kontakt
paula