#6 Joseph Warren
Jakoś od kilku dni nie mogła dobrze spać. Sytuacja z Luca nie dawała jej spokoju. Kompletnie nie wiedziała co o tym myśleć. Z jednej strony był to jej najlepszy przyjaciel, a z drugiej obcy człowiek. I nie był taki sam. To był całkowicie ktoś inny, nie była pewna, czy lubi „nowego” Luce. To wszystko sprawiało, że nie do końca potrafiła skupić się na pracy. Już dwa razy pomyliła pacjentów. Całe szczęście, że przed podaniem leków zorientowała się, ze coś jest nie tak. Przecież pani Grey nie brała leków na zapalenie płuc. Cały dzień chodziła i wszystkich przepraszała za dwoją pomyłkę. Nigdy wcześniej coś takiego nie miało miejsca. Zrezygnowała usiadła na recepcji i położyła głowę na biurku.
- To bez sensu. - Poczuła klepnięcie w ramię. Uniosła głowę i napotkała spojrzenie koleżanki. Brunetka pokazała jej palcem na kogoś kto właśnie szedł korytarzem, w ich stronę.
Joseph Warren. Narzeczony jej najlepszej przyjaciółki.
Znała tylko jeden powód, w zasadzie to dwa powody, dla których mógł tutaj przyjść. Wstała i poczekała aż podejdzie do recepcji.
- Joseph, hej... - zaskoczona jego widokiem przyglądała mu się uważnie. - Co cię tu sprowadza? Chcesz przesłuchać jakiegoś pacjenta? Coś z Grace? - Nawet nie dała dojść mu go słowa, po prostu zasypała go pytaniami. Miała nadzieję, że z Grace wszystko w porządku i niepotrzebnie panikuje. Nie znała innych powodów, dla których miałby przyjść do szpitala i akurat na jej piętro. Obeszła biurko i stanęła przed nim. Czuła się tez trochę skrępowana, bo oprócz tych kilku krótkich spotkań, nie mieli jeszcze okazji spotkać się tak twarzą w twarz.
To było coś nowego i nie była pewna co o tym myśleć.
a
mów mi/kontakt
Werson
a
Hailee Burkhart
Od poniedziałku..., 17... Denerwował się i nie przestawał myśleć o tym wszystkim, co działo się w chwili, w której rozmawiał o przeszłości i nie umiał pogodzić się z tym, że nie był z Grace w chwili, w której potrzebowała go najbardziej..., że ginekolog potraktowała go jak kogoś, kogo nie powinno być w gabinecie i wiedział, a przynajmniej tak myślał, że to dlatego, bo nie przyjechał z Blackbird. Nie rozumiał..., dlaczego? Dlaczego pojawiło się krwawienie? Dbała o siebie i starała się nie przemęczać, nie przepracowywać — widział to i wiedział, że nie narażałaby siebie,a tym bardziej małej.
Nie wiedział o ciąży więcej jak Grace; z byłą żoną nie rozmawiali na ten temat, bo wychodziła z założenia, że nie może interesować go to, co dzieje się z jej ciałem i..., w jej ciele — nie wyprowadzał jej z błędu, utwierdzając ciągłymi powrotami do domu w nocy, kiedy spała. Nie wiedziała, że łudził się, że może odwróci się i wtuli w niego, obejmując ciało wychudłe bardziej już zmęczeniem niż niejedzeniem, na które nie zwracała uwagi. Jej obojętność była przerażająca..., paraliżująca..., ale czy nie czuła się tak samo, jak on?
Nie wiedział i nie chciał wiedzieć; była przeszłością, od której odciąć się chciał jak najszybciej i nie wracać..., nigdy...
Nie chciał denerwować Grace z jednej strony..., z kolejnej — musiał dowiedzieć się czy mogliby być spokojni, wylatując w podróż? Nie mogli ryzykować i..., on nie mógł niepotrzebnie narażać..., nadwyrężać jej tym bardziej wtedy, kiedy zdecydowała się, że może czas przejść w tryby pracy zdalnej z domu; musiała się bać tak, jak on bał się o nią..., o nie... Musiał wiedzieć i widząc zachowanie ginekolog, z którą wolał nie konfrontować się więcej, był gotowy umówić się z jej lekarzem prowadzącym, jeśli ten nie wziąłby urlopu. Pomyślał, że może porozmawiałby z Burkhart i w wolniejszej chwili podjechał pod szpital. Siedział w jeepie i wahał się czy..., mógł? Czy mógł porozmawiać z nią, nie mówiąc o niczym Grace? Musiał wiedzieć...
Wszedł i wahając się doszedł do recepcji, zza której wyszła w jego stronę Hailee. Objął ją lekko; odpowiedział łagodnym, mimo wszystko drżącym głosem:
– I tak, i nie... Możemy porozmawiać gdzieś..., gdzie nie... – Nie dokończył; poprowadziła go do gabinetu, w którym mogliby być sam na sam. Popatrzył na nią i dopowiedział:
– W poniedziałek..., krwawiła a jej ginekolog jest na urlopie. Lekarka z dyżuru powiedziała, że..., to normalne... Nie wiem czy to normalne...
Od poniedziałku..., 17... Denerwował się i nie przestawał myśleć o tym wszystkim, co działo się w chwili, w której rozmawiał o przeszłości i nie umiał pogodzić się z tym, że nie był z Grace w chwili, w której potrzebowała go najbardziej..., że ginekolog potraktowała go jak kogoś, kogo nie powinno być w gabinecie i wiedział, a przynajmniej tak myślał, że to dlatego, bo nie przyjechał z Blackbird. Nie rozumiał..., dlaczego? Dlaczego pojawiło się krwawienie? Dbała o siebie i starała się nie przemęczać, nie przepracowywać — widział to i wiedział, że nie narażałaby siebie,a tym bardziej małej.
Nie wiedział o ciąży więcej jak Grace; z byłą żoną nie rozmawiali na ten temat, bo wychodziła z założenia, że nie może interesować go to, co dzieje się z jej ciałem i..., w jej ciele — nie wyprowadzał jej z błędu, utwierdzając ciągłymi powrotami do domu w nocy, kiedy spała. Nie wiedziała, że łudził się, że może odwróci się i wtuli w niego, obejmując ciało wychudłe bardziej już zmęczeniem niż niejedzeniem, na które nie zwracała uwagi. Jej obojętność była przerażająca..., paraliżująca..., ale czy nie czuła się tak samo, jak on?
Nie wiedział i nie chciał wiedzieć; była przeszłością, od której odciąć się chciał jak najszybciej i nie wracać..., nigdy...
Nie chciał denerwować Grace z jednej strony..., z kolejnej — musiał dowiedzieć się czy mogliby być spokojni, wylatując w podróż? Nie mogli ryzykować i..., on nie mógł niepotrzebnie narażać..., nadwyrężać jej tym bardziej wtedy, kiedy zdecydowała się, że może czas przejść w tryby pracy zdalnej z domu; musiała się bać tak, jak on bał się o nią..., o nie... Musiał wiedzieć i widząc zachowanie ginekolog, z którą wolał nie konfrontować się więcej, był gotowy umówić się z jej lekarzem prowadzącym, jeśli ten nie wziąłby urlopu. Pomyślał, że może porozmawiałby z Burkhart i w wolniejszej chwili podjechał pod szpital. Siedział w jeepie i wahał się czy..., mógł? Czy mógł porozmawiać z nią, nie mówiąc o niczym Grace? Musiał wiedzieć...
Wszedł i wahając się doszedł do recepcji, zza której wyszła w jego stronę Hailee. Objął ją lekko; odpowiedział łagodnym, mimo wszystko drżącym głosem:
– I tak, i nie... Możemy porozmawiać gdzieś..., gdzie nie... – Nie dokończył; poprowadziła go do gabinetu, w którym mogliby być sam na sam. Popatrzył na nią i dopowiedział:
– W poniedziałek..., krwawiła a jej ginekolog jest na urlopie. Lekarka z dyżuru powiedziała, że..., to normalne... Nie wiem czy to normalne...
joseph warren
I'll share my dreams And make you see
How your love I need
How your love I need
mów mi/kontakt
manul#1399
a
Joseph Warren
Szpitalny korytarz nie był najlepszym miejscem na takie rozmowy. Widząc i słysząc jego zdenerwowanie złapała go za ramię i poprowadziła do wolnego gabinetu. Tutaj swobodnie mogli porozmawiać. Nie chciała, żeby któraś z pielęgniarek coś podsłuchała i zaczęła rozsiewać głupie plotki. Nie wszystkie pielęgniarki były spoko, większość była starsza i uwielbiały wtykać nos w nie swoje sprawy. Dlatego Hailee ich unikała.
To, co powiedział Jospeh, ją zszokowało. Tego się nie spodziewała. Poczuła się jakby ktoś kopnął ją w brzuch. Na chwile straciła oddech.
- W poniedziałek? - Odezwała się po chwili, odzyskując nad sobą panowanie. - Dlaczego Grace nic mi nie napisała? Byłam w pracy, mogłam Wam pomóc... -Oczywiście nie miała do nich pretensji, tylko dziwnie się poczuła dowiadując się o tym dopiero teraz. Wzięła kilka głębokich wdechów i spojrzała na mężczyznę.
- Jak się ona czuje? - Ostatnio nie miała okazji porozmawiać z Grace dłużej niż kilka minut. Ostatnio ciągle biegała do pracy lub do Luca, który... Ciągle nie wiedziała co myśleć o jego amnezji. Niby lekarz mówi, że w trakcie ostatniego wypadku nie doszło do urazu głowy, a jednak ciągle jej nie pamiętał.
Żałowała, że nie wzięła ze sobą telefonu. Mogłaby zadzwonić do przyjaciółki i spytać się co się stało i dlaczego nie zadzwoniła. Chciała wierzyć, że Grace miała zbyt wiele na głowie i dlatego nic nie powiedziała, albo zapomniała o tym powiedzieć...
- Jospeh, przykro mi, że to się stało. Czy mogę Wam jakoś pomóc? - Jeśli chodziło o nich, była w stanie zrobić dosłownie wszystko. Nawet teraz była w trakcie szukania dla nich kogoś odpowiedniego do szkoły rodzenia. Nie wiedziała jeszcze, kto prowadzi ciążę Grace, ale to akurat może sprawdzić w każdej chwili.
Szpitalny korytarz nie był najlepszym miejscem na takie rozmowy. Widząc i słysząc jego zdenerwowanie złapała go za ramię i poprowadziła do wolnego gabinetu. Tutaj swobodnie mogli porozmawiać. Nie chciała, żeby któraś z pielęgniarek coś podsłuchała i zaczęła rozsiewać głupie plotki. Nie wszystkie pielęgniarki były spoko, większość była starsza i uwielbiały wtykać nos w nie swoje sprawy. Dlatego Hailee ich unikała.
To, co powiedział Jospeh, ją zszokowało. Tego się nie spodziewała. Poczuła się jakby ktoś kopnął ją w brzuch. Na chwile straciła oddech.
- W poniedziałek? - Odezwała się po chwili, odzyskując nad sobą panowanie. - Dlaczego Grace nic mi nie napisała? Byłam w pracy, mogłam Wam pomóc... -Oczywiście nie miała do nich pretensji, tylko dziwnie się poczuła dowiadując się o tym dopiero teraz. Wzięła kilka głębokich wdechów i spojrzała na mężczyznę.
- Jak się ona czuje? - Ostatnio nie miała okazji porozmawiać z Grace dłużej niż kilka minut. Ostatnio ciągle biegała do pracy lub do Luca, który... Ciągle nie wiedziała co myśleć o jego amnezji. Niby lekarz mówi, że w trakcie ostatniego wypadku nie doszło do urazu głowy, a jednak ciągle jej nie pamiętał.
Żałowała, że nie wzięła ze sobą telefonu. Mogłaby zadzwonić do przyjaciółki i spytać się co się stało i dlaczego nie zadzwoniła. Chciała wierzyć, że Grace miała zbyt wiele na głowie i dlatego nic nie powiedziała, albo zapomniała o tym powiedzieć...
- Jospeh, przykro mi, że to się stało. Czy mogę Wam jakoś pomóc? - Jeśli chodziło o nich, była w stanie zrobić dosłownie wszystko. Nawet teraz była w trakcie szukania dla nich kogoś odpowiedniego do szkoły rodzenia. Nie wiedziała jeszcze, kto prowadzi ciążę Grace, ale to akurat może sprawdzić w każdej chwili.
mów mi/kontakt
Werson
a
Hailee Burkhart
Wpatrywał się w nią i widział, jak kobieta zdenerwowała się i w pierwszym momencie, kiedy powiedział co się stało, miał wrażenie, że nie mogła złapać oddechu. Uspakajając ją, dotknął do ramienia Burkhart i odpowiedział:
– Tak..., i nie wiem..., nie pomyślała chyba, bo... – przerwał; nie wiedział czy przyznawać się do tego, co gnębiło i gniotło Josepha najbardziej. – Dzwoniła do mnie..., nie mogła się dodzwonić, bo rozmawiałem... Teraz..., teraz wydaje się, że wszystko jest o.k., ale... – Przełknął ślinę i przymknąwszy powieki, odsunął się od pielęgniarki i podszedłszy do szafek na akta, oparł się o nie i oddychając ciężko, nie wiedział jak powiedzieć to, co chciał... Burkhart dała mężczyźnie chwilę, po której odwrócił się do niej i odpowiedział:
– Ta..., ginekolog potraktowała mnie tak, jak nie miałbym prawa wiedzieć i rozumiem, że to nie był krwotok, ale chciałbym wiedzieć..., tym bardziej jeśli mamy wylecieć za kilka dni i... Rozumiesz mnie? – Wpatrzył się w przyjaciółkę Grace, z którą miał wrażenie, że dogadywali się przynajmniej dobrze; Blackbird wspominała o obawach Hai, które Joseph..., rozumiał. W jego związku z Grace wszystko działo się..., przerażającą, a chwilami i paraliżująco szybko, więc nie miał pretensji, że kobieta martwiła się o przyjaciółkę..., tym bardziej, że w szpitalu nie cieszył się najlepszą..., opinią — większość pielęgniarek widziała w nim narwanego, nerwowego policjanta, który nie widział problemu w wejściu do zabiegowego, żeby przesłuchać zbrodniarza, któremu musiały pozakładać szwy albo lekarz musiał poskładać kości w rękach. Musiała nasłuchać się tych historii, jak wpadał jak pies gończy i wywlekał zaopatrzonych chwilę wcześniej zbrodniarzy na komisariat.
Popatrzył na nią i spuściwszy głowę, dopowiedział:
– O ciąży wiem, że jest. Trwa około dziewięciu miesięcy i tyle..., ile wyczytam w internecie, a tam można znaleźć wszystko, tylko nie wszystko jest rzetelne. Z byłą..., mam tylko obserwacje, których nie chcę przekładać na Grace. Poruszam się po omacku i nic nie wiem... Jak krwawienie może być normalne? Jak Hailee? – Ściągnął brwi i wpatrzył się w pielęgniarkę; czuł palący go od środka..., wstyd...
Wpatrywał się w nią i widział, jak kobieta zdenerwowała się i w pierwszym momencie, kiedy powiedział co się stało, miał wrażenie, że nie mogła złapać oddechu. Uspakajając ją, dotknął do ramienia Burkhart i odpowiedział:
– Tak..., i nie wiem..., nie pomyślała chyba, bo... – przerwał; nie wiedział czy przyznawać się do tego, co gnębiło i gniotło Josepha najbardziej. – Dzwoniła do mnie..., nie mogła się dodzwonić, bo rozmawiałem... Teraz..., teraz wydaje się, że wszystko jest o.k., ale... – Przełknął ślinę i przymknąwszy powieki, odsunął się od pielęgniarki i podszedłszy do szafek na akta, oparł się o nie i oddychając ciężko, nie wiedział jak powiedzieć to, co chciał... Burkhart dała mężczyźnie chwilę, po której odwrócił się do niej i odpowiedział:
– Ta..., ginekolog potraktowała mnie tak, jak nie miałbym prawa wiedzieć i rozumiem, że to nie był krwotok, ale chciałbym wiedzieć..., tym bardziej jeśli mamy wylecieć za kilka dni i... Rozumiesz mnie? – Wpatrzył się w przyjaciółkę Grace, z którą miał wrażenie, że dogadywali się przynajmniej dobrze; Blackbird wspominała o obawach Hai, które Joseph..., rozumiał. W jego związku z Grace wszystko działo się..., przerażającą, a chwilami i paraliżująco szybko, więc nie miał pretensji, że kobieta martwiła się o przyjaciółkę..., tym bardziej, że w szpitalu nie cieszył się najlepszą..., opinią — większość pielęgniarek widziała w nim narwanego, nerwowego policjanta, który nie widział problemu w wejściu do zabiegowego, żeby przesłuchać zbrodniarza, któremu musiały pozakładać szwy albo lekarz musiał poskładać kości w rękach. Musiała nasłuchać się tych historii, jak wpadał jak pies gończy i wywlekał zaopatrzonych chwilę wcześniej zbrodniarzy na komisariat.
Popatrzył na nią i spuściwszy głowę, dopowiedział:
– O ciąży wiem, że jest. Trwa około dziewięciu miesięcy i tyle..., ile wyczytam w internecie, a tam można znaleźć wszystko, tylko nie wszystko jest rzetelne. Z byłą..., mam tylko obserwacje, których nie chcę przekładać na Grace. Poruszam się po omacku i nic nie wiem... Jak krwawienie może być normalne? Jak Hailee? – Ściągnął brwi i wpatrzył się w pielęgniarkę; czuł palący go od środka..., wstyd...
joseph warren
I'll share my dreams And make you see
How your love I need
How your love I need
mów mi/kontakt
manul#1399
a
Pierwsze co zauważyła to w jakim był wstanie. Był zmartwiony i zdenerwowany. Chciała mu pomóc, odpowiedzieć na jego pytanie, ale pierwsze co musi zrobić, a raczej on, to się uspokoić. Miała nadzieję, że przy Grace tak nie spanikował.
- Na początek, musisz się trochę uspokoić.- Zbliżyła się do niego i złapała go za ramiona. -Weź kilka głębokich wdechów. - Potarła delikatnie jego ramiona. Nie wiedziała, czy to w czymś mu pomoże, ale jej mama zawsze tak robiła. Jeszcze ją mocno przytulała, ale chyba przytulanie go tutaj nie było dobrym pomysłem.
- Chodź usiądziemy i porozmawiamy na spokojnie. - Nawet jeśli tego nie chciał, to i tak poprowadziła go na krzesło przy biurku. Dla siebie przyciągnęła drugie krzesło. Usiedli naprzeciwko siebie. Hailee spojrzała na mężczyznę i uśmiechnęła się delikatnie.
- Jospeh, masz rację i lekarz, którzy badał Grace nie powinien tak się zachować. - Niektórzy lekarze byli dziwni. Zwłaszcza ginekolodzy, bo nie każdy lubił, kiedy w trakcie badania był obecny ojciec dziecka. Niektórzy uważali, że ojcowie bardziej przeszkadzają niż pomagają.
- Posłuchaj, skoro to nie był krwotok to nie masz o co się martwić. W trakcie ciąży zdarzają się plamienia. Nie każda kobieta je ma, ale skoro to jest niewielkie plamienie, to lekarze nas uspakajają. - Próbowała go uspokoić. Nie raz już widziała zdenerwowanych mężczyzn na szpitalnym korytarzu. - Ciało kobiety w takcie ciąży bardzo się zmienia. Wiesz, wcześniej co miesiąc... - Zarumieniła się. Opowiadanie o tym komuś innemu było proste.
- Okej, wiesz co się z nami dzieje. Po prostu na początku ciąży ciało mocno się zmienia i czasami może dojść do niewielkiego krwawienia. - Odsunęła się od niego dając mu chwilę. Chciała, że na spokojnie przemyślał, to co właśnie powiedziała. Chciała żeby wyszedł stąd spokojniejszy.
Joseph Warren
- Na początek, musisz się trochę uspokoić.- Zbliżyła się do niego i złapała go za ramiona. -Weź kilka głębokich wdechów. - Potarła delikatnie jego ramiona. Nie wiedziała, czy to w czymś mu pomoże, ale jej mama zawsze tak robiła. Jeszcze ją mocno przytulała, ale chyba przytulanie go tutaj nie było dobrym pomysłem.
- Chodź usiądziemy i porozmawiamy na spokojnie. - Nawet jeśli tego nie chciał, to i tak poprowadziła go na krzesło przy biurku. Dla siebie przyciągnęła drugie krzesło. Usiedli naprzeciwko siebie. Hailee spojrzała na mężczyznę i uśmiechnęła się delikatnie.
- Jospeh, masz rację i lekarz, którzy badał Grace nie powinien tak się zachować. - Niektórzy lekarze byli dziwni. Zwłaszcza ginekolodzy, bo nie każdy lubił, kiedy w trakcie badania był obecny ojciec dziecka. Niektórzy uważali, że ojcowie bardziej przeszkadzają niż pomagają.
- Posłuchaj, skoro to nie był krwotok to nie masz o co się martwić. W trakcie ciąży zdarzają się plamienia. Nie każda kobieta je ma, ale skoro to jest niewielkie plamienie, to lekarze nas uspakajają. - Próbowała go uspokoić. Nie raz już widziała zdenerwowanych mężczyzn na szpitalnym korytarzu. - Ciało kobiety w takcie ciąży bardzo się zmienia. Wiesz, wcześniej co miesiąc... - Zarumieniła się. Opowiadanie o tym komuś innemu było proste.
- Okej, wiesz co się z nami dzieje. Po prostu na początku ciąży ciało mocno się zmienia i czasami może dojść do niewielkiego krwawienia. - Odsunęła się od niego dając mu chwilę. Chciała, że na spokojnie przemyślał, to co właśnie powiedziała. Chciała żeby wyszedł stąd spokojniejszy.
Joseph Warren
mów mi/kontakt
Werson
a
Hailee Burkhart
Chyba lepiej, że..., nie był wtedy w zasięgu jej oczu; nie pochwalałaby jego zachowania, a tym bardziej jak wszedł, szarpiąc się z pielęgniarką do gabinetu, w którym lekarka badała Grace..., denerwującą się wystarczająco tym, co się stało. Potrząsnął głową, a kiedy dotknęła do jego ramion, przymknął powieki i tak, jak poprosiła głęboko odetchnął, żeby po chwili powietrze uleciało z niego. Ruszył za pielęgniarką i kiedy usiadła, przyciągnął krzesło; niewiele brakowało, żeby stykali się kolanami. Wpatrzył się w nią wzrokiem, w którym mogła dostrzec tak wiele mieszających się z emocji i uczuć, ale najwyraźniej musiała widzieć troskę o jej przyjaciółkę i ich dziecko.
– Dlaczego? Rozumiesz..., nie wiem dlaczego i boję się, że może to było wynikiem czegoś..., ale nie dźwigała nic ciężkiego..., pilnuję jej, chociaż ostatnio dostałem za to..., poduszką. – Na chwilę jego drżące wargi wygięły się w lekkim uśmiechu.
– Wiem..., wiem – odpowiedział. – Macie miesiączki i potraficie rozpłakać się nad starym biletem z kina albo upierdolić..., przepraszam Hailee – poprawił się; wspomnienie byłej wywoływało w nim mieszane, w większości nieprzyjemne emocje, nad którymi z trudem mógł zapanować. – Ugryźć w kulkę tu na ramieniu, bo „zdenerwowałeś mnie”. Wiem..., miesiączki to czas, kiedy chyba większość facetów wie, że stąpa po cienkim lodzie... – dodał, zwieszając głowę, na której położył dłonie, rozcierając sztywniejący kark. Wsłuchiwał się w jej odpowiedź i mimo że nie dowiedział się wiele więcej, jak to co wiedział..., czuł się spokojniejszy. Nie chciał prosić Burkhart o coś, co mogłoby sprawić, że miałaby..., kłopoty...
– Hai... – zaczął, podnosząc głowę i wpatrując się w nią, wiedział, że nie może teraz nie dopowiedzieć do końca. – Jeśli wiesz, że nie możesz, to tak, jak nie zapytałbym, ale jeśli to nie będzie niczym, czym możesz zaszkodzić sobie..., sprawdziłabyś, co jest wpisane w karcie? W dokumentach, które dostaliśmy..., dla mnie to jest medyczny bełkot. Wszystko opisała „w normie”. – Nie chciał narażać przyjaciółki narzeczonej na nieprzyjemności i wierzył, że jeśli nie będzie mogła powie mu; umówi się wtedy chociażby i z tą lekarką, a w szpitalu będzie miał dopiętą do kolekcji jeszcze łatkę „sfrustrowanego ojca” — miał na to..., wyłożone, byle Hai nie miała kłopotów, a on mógł się uspokoić.
Chyba lepiej, że..., nie był wtedy w zasięgu jej oczu; nie pochwalałaby jego zachowania, a tym bardziej jak wszedł, szarpiąc się z pielęgniarką do gabinetu, w którym lekarka badała Grace..., denerwującą się wystarczająco tym, co się stało. Potrząsnął głową, a kiedy dotknęła do jego ramion, przymknął powieki i tak, jak poprosiła głęboko odetchnął, żeby po chwili powietrze uleciało z niego. Ruszył za pielęgniarką i kiedy usiadła, przyciągnął krzesło; niewiele brakowało, żeby stykali się kolanami. Wpatrzył się w nią wzrokiem, w którym mogła dostrzec tak wiele mieszających się z emocji i uczuć, ale najwyraźniej musiała widzieć troskę o jej przyjaciółkę i ich dziecko.
– Dlaczego? Rozumiesz..., nie wiem dlaczego i boję się, że może to było wynikiem czegoś..., ale nie dźwigała nic ciężkiego..., pilnuję jej, chociaż ostatnio dostałem za to..., poduszką. – Na chwilę jego drżące wargi wygięły się w lekkim uśmiechu.
– Wiem..., wiem – odpowiedział. – Macie miesiączki i potraficie rozpłakać się nad starym biletem z kina albo upierdolić..., przepraszam Hailee – poprawił się; wspomnienie byłej wywoływało w nim mieszane, w większości nieprzyjemne emocje, nad którymi z trudem mógł zapanować. – Ugryźć w kulkę tu na ramieniu, bo „zdenerwowałeś mnie”. Wiem..., miesiączki to czas, kiedy chyba większość facetów wie, że stąpa po cienkim lodzie... – dodał, zwieszając głowę, na której położył dłonie, rozcierając sztywniejący kark. Wsłuchiwał się w jej odpowiedź i mimo że nie dowiedział się wiele więcej, jak to co wiedział..., czuł się spokojniejszy. Nie chciał prosić Burkhart o coś, co mogłoby sprawić, że miałaby..., kłopoty...
– Hai... – zaczął, podnosząc głowę i wpatrując się w nią, wiedział, że nie może teraz nie dopowiedzieć do końca. – Jeśli wiesz, że nie możesz, to tak, jak nie zapytałbym, ale jeśli to nie będzie niczym, czym możesz zaszkodzić sobie..., sprawdziłabyś, co jest wpisane w karcie? W dokumentach, które dostaliśmy..., dla mnie to jest medyczny bełkot. Wszystko opisała „w normie”. – Nie chciał narażać przyjaciółki narzeczonej na nieprzyjemności i wierzył, że jeśli nie będzie mogła powie mu; umówi się wtedy chociażby i z tą lekarką, a w szpitalu będzie miał dopiętą do kolekcji jeszcze łatkę „sfrustrowanego ojca” — miał na to..., wyłożone, byle Hai nie miała kłopotów, a on mógł się uspokoić.
joseph warren
I'll share my dreams And make you see
How your love I need
How your love I need
mów mi/kontakt
manul#1399
a
Pierwsze co zauważyła to zdenerwowanie, dopiero potem zauważyła troskę o Grace i ich nienarodzone dziecko. Rozumiała to, ale nie mógł też tak panikować. Taka sytuacja nie sprzyja jego przyszłej żonie, ale nie wiedziała jak mu to powiedzieć. Nie chciała być za bardzo… drastyczna. Choć zdarzały się sytuacje gdzie naprawdę niektórymi facetami powinno się porządnie potrząsnąć i powiedzieć co się myśli. Np., jej przyjaciel z dzieciństwa. Przecież nie wyjechała specjalnie, żeby go skrzywdzić. To tak nie było. Wyjechała na wymarzone studia. Czy tak ciężko było to zrozumieć?
Parsknęła śmiechem słysząc wzmiankę o bijącej Grace poduszką. Tak, to było w jej stylu.
– Joseph a może… - Zawahała się chwilę, starając się dobrać odpowiednie słowa. - Nie chce Cię urazić, ale może jesteś za bardzo… nadopiekuńczy?- Wstrzymała oddech, bo jej słowa były dość mocne. - Posłuchaj, Grace jest odpowiedzialna, nigdy nie naraziłaby siebie i waszego dziecka. - Spojrzała na niego zmartwionym wzrokiem. Nie znała go dobrze, ale znała Blackbird i wiedziała, że jest bardzo odpowiedzialną osóbką. Do tej pory pamięta, jaka była smutna, kiedy powiedziała jej, że niestety, ale musi ograniczyć ilość spożywanej kawy. Niestety, ale kofeina nie była dobra dla kobiet w ciąży, ale na szczęście człowiek wymyślił coś takiego, jak bezkofeinowa kawa i można było nieco oszukać ludzki organizm.
Uśmiechnęła się słysząc co też wygadywał Warren. Pokręciła z rozbawieniem głowę, ale mu nie przerywała. To było ciekawe… szczerze to nigdy nie zastanawiała się, jak widzą to mężczyźni.
- No… coś w tym stylu. - Zaśmiała się krótko. Dotknęła jego dłoni i delikatnie ją ścisnęła.
- Joseph, gdyby naprawdę działo się coś bardzo złego, to lekarz by wam o tym powiedział. - Chyba już drugi raz mu to powtarza, ale chyba musiała, bo wciąż widziała, że był zdenerwowany. Zdradziły to jego niespokojne ruchy. Zabrała dłoń i zaskoczona zamrugała. Rzadko słyszy, żeby ktoś zdrabniał jej imię. Zwłaszcza ktoś kogo ledwo znała.
- Joseph, ja… - Kompletnie zaskoczył ją tym pytaniem. W sumie nawet nie wiedziała, czy może mieć z tego powodu problemy. Nie pracowała na oddziale położniczym, ale znała pielęgniarki, które tam pracowały. A one znały Grace, więc może się udać. W sumie ostatnio nielegalnie sprawdzała kartę Luca, więc… - Czy to jest jedyna opcja, która Cię uspokoi?- Spytała odwzajemniając jego spojrzenie. Nim wstanie i wyjdzie z tego pokoju, musiała się upewnić, czy to jedyna opcja.
Joseph Warren
Parsknęła śmiechem słysząc wzmiankę o bijącej Grace poduszką. Tak, to było w jej stylu.
– Joseph a może… - Zawahała się chwilę, starając się dobrać odpowiednie słowa. - Nie chce Cię urazić, ale może jesteś za bardzo… nadopiekuńczy?- Wstrzymała oddech, bo jej słowa były dość mocne. - Posłuchaj, Grace jest odpowiedzialna, nigdy nie naraziłaby siebie i waszego dziecka. - Spojrzała na niego zmartwionym wzrokiem. Nie znała go dobrze, ale znała Blackbird i wiedziała, że jest bardzo odpowiedzialną osóbką. Do tej pory pamięta, jaka była smutna, kiedy powiedziała jej, że niestety, ale musi ograniczyć ilość spożywanej kawy. Niestety, ale kofeina nie była dobra dla kobiet w ciąży, ale na szczęście człowiek wymyślił coś takiego, jak bezkofeinowa kawa i można było nieco oszukać ludzki organizm.
Uśmiechnęła się słysząc co też wygadywał Warren. Pokręciła z rozbawieniem głowę, ale mu nie przerywała. To było ciekawe… szczerze to nigdy nie zastanawiała się, jak widzą to mężczyźni.
- No… coś w tym stylu. - Zaśmiała się krótko. Dotknęła jego dłoni i delikatnie ją ścisnęła.
- Joseph, gdyby naprawdę działo się coś bardzo złego, to lekarz by wam o tym powiedział. - Chyba już drugi raz mu to powtarza, ale chyba musiała, bo wciąż widziała, że był zdenerwowany. Zdradziły to jego niespokojne ruchy. Zabrała dłoń i zaskoczona zamrugała. Rzadko słyszy, żeby ktoś zdrabniał jej imię. Zwłaszcza ktoś kogo ledwo znała.
- Joseph, ja… - Kompletnie zaskoczył ją tym pytaniem. W sumie nawet nie wiedziała, czy może mieć z tego powodu problemy. Nie pracowała na oddziale położniczym, ale znała pielęgniarki, które tam pracowały. A one znały Grace, więc może się udać. W sumie ostatnio nielegalnie sprawdzała kartę Luca, więc… - Czy to jest jedyna opcja, która Cię uspokoi?- Spytała odwzajemniając jego spojrzenie. Nim wstanie i wyjdzie z tego pokoju, musiała się upewnić, czy to jedyna opcja.
Joseph Warren
mów mi/kontakt
Werson