Jeffrey Byun
/przed rozmową z Ryderem, zaraz po wypadku
Kobieta miała w planach wyjazd wraz z córką na urlop do rodziców Hastings w San Francisco. Niestety nie było im to dane przez wzgląd na to, że jakiś pijany kierowca postanowił wjechać w samochód prawniczki z całym impetem, spychając ją na barierki, po których przedarciu się samochód wraz z pasażerkami wpadł w dół skarpy. Ostatnie co pamiętała kobieta to oślepiający błysk po lewej, akurat gdy wjechała na skrzyżowanie na zielonym świetle, a potem uderzenie, ból, poduszkę powietrzną wybuchającą jej wręcz w twarz, a potem ciemność. Nie wiedziała że samochód przekoziołkował, że jakieś żelazo przebiło się przez okno samochodu i uszkodziło jej córkę, nawet nie była świadoma tego, że sama nie wygląda najlepiej. Zwyczajnie ciemność ją ogarnęła i nie mogła się z niej uwolnić, w końcu się jej poddając. Nie wiedziała ile czasu upłynęło od pierwszego ujrzenia ciemności, ale czuła że to jest czas wstać. Spróbowała podnieść ociężałe powieki, lecz gdy tylko je delikatnie unosiła, oślepiały ją jakieś światła na suficie. Nie mogła też obrócić szyją, mając ją dziwnie usztywnioną. Czyżby kołnierz? A skoro tak to co się u licha stało? Jeszcze raz spróbowała otworzyć oczy i gdy to się jej udało to ręką osłoniła oczy przed światłem, aż przyzwyczaiły się do danego oświetlenia. W dodatku to też wcale nie było takie łatwe, bo nie mogła podnieść jednej ręki, a gdy spróbowała to poczuła ogromną falę bólu przeszywającą jej ciało. Obok niej był jakiś mężczyzna w białym kitlu, czyżby lekarz?
- Prze... przepraszam... gdzie ja jestem? - wychrypiała, teraz dopiero zdając sobie sprawę z suchości jaką miała w gardle. Tak bardzo chciała pić.
- Wody... - poprosiła szeptem, bo użycie strun głosowych było potwornie bolesne i wymagające, a ona nie miała na nic sił. Nie słyszała też ani nie widziała nigdzie Violet, więc jak już będzie mogła wreszcie mówić to musi dowiedzieć się, gdzie leży jej córka i czy nic jej się nie stało. Bo jeśli tak to nigdy nie daruje temu pijakowi, co wjechał w nie swoim samochodem.
a
mów mi/kontakt
-
a
Dzisiejszy dzień w pracy od samego rana pełen był zawirowań i chaosu, którego nikt w szpitalu nie potrafił powstrzymać. Sam Byun niemal od kilku godzin nieustannie biegał po korytarzach, zaglądając od sali do sali, będąc wszędzie tam, gdzie był potrzebny. Miotał się po budynku, nie mając czasu skoczyć do łazienki, czy przynieść kawy, która teraz byłaby zbawienna.
Mieli co robić. Nie dość, że w szpitalu byli typowi pacjenci, pojawiający się każdego dnia, tak dodatkowo to właśnie do nich zostały skierowane ofiary dość poważnego karambolu z udziałem dwóch autobusów i tira. Nic dziwnego, że w stan gotowości zostali postawieni wszyscy lekarze, stażyści i rezydenci niezależnie od specjalizacji, czy macierzystego oddziału.
Westchnął bezdźwięcznie, zmieniając jednej z kobiet opatrunek. Nie rozumiał ani słowa z tego, co do niego mówiła. Niestety, nie znał hiszpańskiego, chociaż jedyne co zdołał wyłapać (może dlatego, że sporadycznie wyrzucała z siebie coś po angielsku) to to, że szukała swojej córki. Z tym niestety póki co Jeffrey nie mógł jej pomóc.
Kiedy skończył uśmiechnął się do niej zapewniając, że postara się znaleźć członka jej rodziny. W tym chaosie było to niemal niemożliwe, ale nie mógł jej tak zostawić - kompletnie pozbawionej nadziei.
Udał się do kolejnej sali, do której skierował do lekarz prowadzący. Na łóżku leżała nieprzytomna kobieta, która jak nic musiała być kolejną ofiarą wypadku.
Spojrzał w jej papieru. Uraz głowy i liczne stłuczenia, konieczne sprawdzenie narządów wewnętrznych. Ile będzie musiał czekać na sprzęty, kiedy były teraz tak oblegane?
Niespodziewanie usłyszał cichy głos. Uniósł wzrok, dostrzegając, że pacjentka się przebudziła. Przynajmniej była przytomna, to dobrze rokowało.
-Witam z powrotem. Jest pani w szpitalu, miała pani wypadek - powiedział, nachylając się nad nią i sprawdzając pobieżnie jej stan. Wydawało się, że było z nią całkiem w porządku.
Kiedy poprosiła o napój, nalał jej wody do szklanki, podając.
-Proszę się gwałtownie nie ruszać. Nie wiem jak długo była pani nieprzytomna. Co pani pamięta? - spytał, zaczynając wywiad.
Vivienne Hastings
Mieli co robić. Nie dość, że w szpitalu byli typowi pacjenci, pojawiający się każdego dnia, tak dodatkowo to właśnie do nich zostały skierowane ofiary dość poważnego karambolu z udziałem dwóch autobusów i tira. Nic dziwnego, że w stan gotowości zostali postawieni wszyscy lekarze, stażyści i rezydenci niezależnie od specjalizacji, czy macierzystego oddziału.
Westchnął bezdźwięcznie, zmieniając jednej z kobiet opatrunek. Nie rozumiał ani słowa z tego, co do niego mówiła. Niestety, nie znał hiszpańskiego, chociaż jedyne co zdołał wyłapać (może dlatego, że sporadycznie wyrzucała z siebie coś po angielsku) to to, że szukała swojej córki. Z tym niestety póki co Jeffrey nie mógł jej pomóc.
Kiedy skończył uśmiechnął się do niej zapewniając, że postara się znaleźć członka jej rodziny. W tym chaosie było to niemal niemożliwe, ale nie mógł jej tak zostawić - kompletnie pozbawionej nadziei.
Udał się do kolejnej sali, do której skierował do lekarz prowadzący. Na łóżku leżała nieprzytomna kobieta, która jak nic musiała być kolejną ofiarą wypadku.
Spojrzał w jej papieru. Uraz głowy i liczne stłuczenia, konieczne sprawdzenie narządów wewnętrznych. Ile będzie musiał czekać na sprzęty, kiedy były teraz tak oblegane?
Niespodziewanie usłyszał cichy głos. Uniósł wzrok, dostrzegając, że pacjentka się przebudziła. Przynajmniej była przytomna, to dobrze rokowało.
-Witam z powrotem. Jest pani w szpitalu, miała pani wypadek - powiedział, nachylając się nad nią i sprawdzając pobieżnie jej stan. Wydawało się, że było z nią całkiem w porządku.
Kiedy poprosiła o napój, nalał jej wody do szklanki, podając.
-Proszę się gwałtownie nie ruszać. Nie wiem jak długo była pani nieprzytomna. Co pani pamięta? - spytał, zaczynając wywiad.
Vivienne Hastings
mów mi/kontakt
Queen Kiki #9085
a
Jeffrey Byun
W głowie szatynki panowała pustka, nie wiedziała kompletnie gdzie jest, co tutaj robi, dlaczego wszystko ją boli, kim jest ten mężczyzna, który do niej mówił i przede wszystkim gdzie jest jej córka. Ale najpierw najważniejszą potrzebą było pragnienie, a dokładniej zaspokojenie go, zatem poprosiła nieznajomego o wodę i spróbowała się nieco podnieść do pozycji siedzącej, lecz ból w okolicach brzucha i klatki piersiowej był wręcz paraliżujący i prawniczka znów opadła na poduszkę, całkowicie opadając z sił. Otrzymała wodę więc łapczywie zaczęła ją pić, co również wywołało ból brzucha więc musiała oddać mężczyźnie szklankę, bo nie chciała więcej odczuwać bólu. Przynajmniej dowiedziała się, gdzie jest i że miała wypadek, to był już duży krok do sukcesu.
- Czy nic się nikomu nie stało? - zapytała, bo ostatnie co pamiętała to jak ten rozpędzony samochód w nią wjechał, konkretnie w bok od strony kierowcy. Ale w tej chwili nie mogła być pewna, czy aby na pewno to ona miała wtedy pierwszeństwo, czy nie zachowała odpowiedniej odległości.
- Pamiętam jak jechałam z córką do moich rodziców i nagle uderzył w nas rozpędzony samochód, biały. Potem pamiętam tylko ciemność. - odpowiedziała zgodnie z prawdą, bo nic innego nie była w stanie sobie na chwilę obecną przypomnieć. Ale była tam z córką, to wiedziała na pewno, zaczęła zatem nerwowo rozglądać się na boki.
- Gdzie jest Violet? Gdzie jest moja córka? Czy ona żyje? - pamiętała że samochód uderzył od właśnie jej strony, więc powinno to uchronić córkę, ale co jeśli tak się nie stało? Przecież tamten samochód zepchnął ich na barierki, potem była akcja z tym tirem, który się ostatecznie zapalił i wieloma samochodami biorącymi udział w tym groźnym karambolu. Jej córka miała jedynie skończony rok, Vivienne nie mogła jej stracić. Tym bardziej próbowała się podnieść, lecz ból za każdym razem ją pokonywał.
- Dlaczego tak potwornie boli mnie brzuch i klatka piersiowa? - podczas wypadku kobieta uszkodziła nieco żebra oraz szyjny odcinek kręgosłupa, stąd szyja usztywniona kołnierzem. Najgorzej było z żebrami.
W głowie szatynki panowała pustka, nie wiedziała kompletnie gdzie jest, co tutaj robi, dlaczego wszystko ją boli, kim jest ten mężczyzna, który do niej mówił i przede wszystkim gdzie jest jej córka. Ale najpierw najważniejszą potrzebą było pragnienie, a dokładniej zaspokojenie go, zatem poprosiła nieznajomego o wodę i spróbowała się nieco podnieść do pozycji siedzącej, lecz ból w okolicach brzucha i klatki piersiowej był wręcz paraliżujący i prawniczka znów opadła na poduszkę, całkowicie opadając z sił. Otrzymała wodę więc łapczywie zaczęła ją pić, co również wywołało ból brzucha więc musiała oddać mężczyźnie szklankę, bo nie chciała więcej odczuwać bólu. Przynajmniej dowiedziała się, gdzie jest i że miała wypadek, to był już duży krok do sukcesu.
- Czy nic się nikomu nie stało? - zapytała, bo ostatnie co pamiętała to jak ten rozpędzony samochód w nią wjechał, konkretnie w bok od strony kierowcy. Ale w tej chwili nie mogła być pewna, czy aby na pewno to ona miała wtedy pierwszeństwo, czy nie zachowała odpowiedniej odległości.
- Pamiętam jak jechałam z córką do moich rodziców i nagle uderzył w nas rozpędzony samochód, biały. Potem pamiętam tylko ciemność. - odpowiedziała zgodnie z prawdą, bo nic innego nie była w stanie sobie na chwilę obecną przypomnieć. Ale była tam z córką, to wiedziała na pewno, zaczęła zatem nerwowo rozglądać się na boki.
- Gdzie jest Violet? Gdzie jest moja córka? Czy ona żyje? - pamiętała że samochód uderzył od właśnie jej strony, więc powinno to uchronić córkę, ale co jeśli tak się nie stało? Przecież tamten samochód zepchnął ich na barierki, potem była akcja z tym tirem, który się ostatecznie zapalił i wieloma samochodami biorącymi udział w tym groźnym karambolu. Jej córka miała jedynie skończony rok, Vivienne nie mogła jej stracić. Tym bardziej próbowała się podnieść, lecz ból za każdym razem ją pokonywał.
- Dlaczego tak potwornie boli mnie brzuch i klatka piersiowa? - podczas wypadku kobieta uszkodziła nieco żebra oraz szyjny odcinek kręgosłupa, stąd szyja usztywniona kołnierzem. Najgorzej było z żebrami.
mów mi/kontakt
-