Flavia Callaghan
Niedawno Sophie wróciła z zabawy w Texasie, skąd przywiozła puchar za wygraną w jeździe na mechanicznym byku. Prawdę mówiąc utrzymała się na nim najdłużej tylko dlatego, bo nie była tak pijana, jak reszta uczestników konkursu, którzy ledwo trzymali się na własnych nogach, a co dopiero na maszynie. Trofeum dumnie stało na półce z bibelotami, a Golighty od razu jak wróciła to umówiła się z Flavią na pogawędkę przy obślizgłych aligatorach z zadbanym uzębieniem. Te zwierzęta były niezwykle przerażające, ale rudowłosa przyjaciółka Sophie umiała je zaklinać, więc modelka mogła czuć się przy niej bezpieczna. A że słońce niezwykle paliło w oczy dziewczynę, to musiała mieć okulary przeciwsłoneczne i wielki kapelusz, by zasłaniać jednak swój wrażliwy (na kacu oczywiście) wzrok przed płomieniem słonecznym. Zanim podeszła bliżej zagrody, czy jak nazwać to miejsce gdzie właśnie znajdowała się Callaghan wraz z gadami? Mianowicie blondynka początkowo przyglądała się z oddali temu, co poczynia rudowłosa. I była naprawdę zdumiona tym, że Flavia się nie boi tych groźnych zwierząt. Wtem podeszła bliżej, oparła się o barierkę i pomachała do przyjaciółki, nie chcąc krzyczeć ze strachu, że może zawołaniem sprowokować zwierzę by pożarło jej przyjaciółkę. A szkoda by było Flavii, dobrze całowała swego czasu.
a
mów mi/kontakt
-
a
#5
Flavia już od dawna, a dokładniej od czasów szkoły średniej, bez przerwy pakowała się w rzeczy, które powszechnie uchodziły za mało bezpieczne - nikogo więc nie powinno szczególnie dziwić, że wybrała sobie taki a nie inny sposób zarabiania na życie. Rodzinny bar? Naaah, nudy. Aligatory były o wiele ciekawsze! Wprawdzie nikt z jej rodziny nie traktował tego poważnie, wszyscy jednogłośnie twierdzili że to nie jest praca, a już na pewno nie taka, która byłaby w jakiś sposób wymagająca, ale z pewnością zmieniliby zdanie, gdyby kiedyś zobaczyli z bilska wielkie gady w akcji. Callaghan na własne oczy widziała kiedyś, jak aligator omal nie odgryzł ręki jednemu z jej współpracowników, choć na niej osobiście nie zrobiło to jakiegoś wielkiego wrażenia. Przeciwnie, po wszystkim miała nawet czelność podejść do typka i zjebać go, że źle obszedł się ze zwierzakiem i w ogóle to powinien bardziej uważać... przy czym warto nadmienić, że sama zazwyczaj nie grzeszyła odpowiedzialnością. Cała Flavia.
Nie od razu zauważyła przyjaciółkę, przyglądającą jej się zza ogrodzenia, bo była zbyt mocno pochłonięta swoim aktualnym zajęciem. Zdała sobie sprawę z jej obecności dopiero po dłuższej chwili. Również pomachała jej na przywitanie i rzuciła w jej stronę nieme "daj mi chwilkę". Wolała mieć pewność, że aligator nie pobiegnie za nią, kiedy oddali się w stronę ogrodzenia - adrenalina adrenaliną, ale to mimo wszystko była praca, w której wypadało zachować choć odrobinę rozsądku.
- Sophie! Miło cię widzieć - rzuciła, po czym zrobiła wdzięczne hop przez ogrodzenie (lata praktyki!) i z gracją wylądowała po drugiej stronie - tej teoretycznie bezpieczniejszej, chociaż różnie to bywało. Ona osobiście nie widziała żadnej różnicy. Odgarnęła z twarzy luźny kosmyk włosów, który wysunął jej się z kucyka, posyłając przy tym przyjaciółce wesoły uśmiech. - Wpadłaś się ze mną zobaczyć, czy raczej popatrzeć sobie na moje dzieci? - zapytała pół żartem. Każdy kto znał Flavię choć trochę, doskonale wiedział, jaką awersję czuła w stosunku do dzieci... takich prawdziwych, bo gady nazywała swoimi dziećmi bardzo często. Była niczym Daenerys Targaryen, tyle że zamiast matką smoków była matką aligatorów, o! Brzmi dumnie, prawda? I bardzo poważnie. Flav zupełnie nie rozumiała, dlaczego jej rodzina się czepia i nie bierze jej na serio. W ogóle.
Sophie Golighty
Flavia już od dawna, a dokładniej od czasów szkoły średniej, bez przerwy pakowała się w rzeczy, które powszechnie uchodziły za mało bezpieczne - nikogo więc nie powinno szczególnie dziwić, że wybrała sobie taki a nie inny sposób zarabiania na życie. Rodzinny bar? Naaah, nudy. Aligatory były o wiele ciekawsze! Wprawdzie nikt z jej rodziny nie traktował tego poważnie, wszyscy jednogłośnie twierdzili że to nie jest praca, a już na pewno nie taka, która byłaby w jakiś sposób wymagająca, ale z pewnością zmieniliby zdanie, gdyby kiedyś zobaczyli z bilska wielkie gady w akcji. Callaghan na własne oczy widziała kiedyś, jak aligator omal nie odgryzł ręki jednemu z jej współpracowników, choć na niej osobiście nie zrobiło to jakiegoś wielkiego wrażenia. Przeciwnie, po wszystkim miała nawet czelność podejść do typka i zjebać go, że źle obszedł się ze zwierzakiem i w ogóle to powinien bardziej uważać... przy czym warto nadmienić, że sama zazwyczaj nie grzeszyła odpowiedzialnością. Cała Flavia.
Nie od razu zauważyła przyjaciółkę, przyglądającą jej się zza ogrodzenia, bo była zbyt mocno pochłonięta swoim aktualnym zajęciem. Zdała sobie sprawę z jej obecności dopiero po dłuższej chwili. Również pomachała jej na przywitanie i rzuciła w jej stronę nieme "daj mi chwilkę". Wolała mieć pewność, że aligator nie pobiegnie za nią, kiedy oddali się w stronę ogrodzenia - adrenalina adrenaliną, ale to mimo wszystko była praca, w której wypadało zachować choć odrobinę rozsądku.
- Sophie! Miło cię widzieć - rzuciła, po czym zrobiła wdzięczne hop przez ogrodzenie (lata praktyki!) i z gracją wylądowała po drugiej stronie - tej teoretycznie bezpieczniejszej, chociaż różnie to bywało. Ona osobiście nie widziała żadnej różnicy. Odgarnęła z twarzy luźny kosmyk włosów, który wysunął jej się z kucyka, posyłając przy tym przyjaciółce wesoły uśmiech. - Wpadłaś się ze mną zobaczyć, czy raczej popatrzeć sobie na moje dzieci? - zapytała pół żartem. Każdy kto znał Flavię choć trochę, doskonale wiedział, jaką awersję czuła w stosunku do dzieci... takich prawdziwych, bo gady nazywała swoimi dziećmi bardzo często. Była niczym Daenerys Targaryen, tyle że zamiast matką smoków była matką aligatorów, o! Brzmi dumnie, prawda? I bardzo poważnie. Flav zupełnie nie rozumiała, dlaczego jej rodzina się czepia i nie bierze jej na serio. W ogóle.
Sophie Golighty
mów mi/kontakt
Brysia
a
Flavia Callaghan
To właśnie najbardziej lubiła we Flavii, tę skłonność do dawki adrenaliny, którą sama również często odczuwała, pakując się w różne kłopoty. Bo to wcale nie tak że ona lubiła tutejszych policjantów i dlatego już dwukrotnie spędziła noc w areszcie, albo że podobał jej się jakiś policjant czy policjantka, bo te to akurat mieli bardzo ładne, ale kto kogo woli. Golighty po prostu uwielbiała zastrzyk adrenaliny, tylko czasami niestety dawała się przy nim złapać. Gdyby jednak Callaghan postanowiła prowadzić rodzinny bar to Sophie byłaby jego częstym gościem, w końcu to wieczna imprezowiczka. A tak to mogła się teraz przyglądać rudowłosej kumpeli w akcji i podziwiać te niebezpieczne gady. Chciałaby umieć zaklinać zwierzęta, na przykład węże by tańczyły niczym kobry w Alladynie. Mogłaby stworzyć dodatkowe konto na instagramie gdzie by dodawała zapewne filmiki z tańczącymi kobrami i inne szkolenia z niebezpiecznymi zwierzętami przez nią prowadzone. Marzenia ściętej głowy i to dosłownie.
- No cześć, widzę że jak zwykle jesteś w formie. - skomentowała to, co już widziała, a mianowicie Flavię w akcji z aligatorami, a także ten jej skok godny niejednego kaskadera! Słysząc kolejne pytanie ściągnęła kapelusz z głowy i okulary wsunęła na czubek głowy.
- Chciałam się pochwalić, że niedawno wróciłam z dzikiego zachodu, gdzie zrobiłam porządek. Byłam bezlitosna niczym Chuck Norriss w Strażniku Teksasu, bo właśnie stamtąd wracam. - pochwaliła się, robiąc nawet gest dłońmi jakby wyciągała broń i była prawdziwą kowbojką. Na szczęście jej kapelusz był na krótką wstążkę, a więc wisiał na jej plecach, a nie odleciał wprost do paszczy aligatora.
- Poza tym chciałam pooglądać cię w akcji z tymi twoimi dzieciakami. Ale mam wrażenie że jest ich więcej? Jakieś nowe sprowadziliście czy się urodziły, wykluły z jajek? Jak w ogóle przychodzą na świat aligatory? - tak, to miało oznaczać że chciała zobaczyć się z Flavią, a potem skupiła się na ilości gadów, mając wrażenie że widzi przynajmniej o jednego więcej. Może to jakiś nowy nabytek? Ale z drugiej strony one też się jakoś muszą rozmnażać, jednak skoro i ptaki i ssaki ewoluowały z gadów to by oznaczało że one albo się wykluwają z jajek albo się rodzą tak jak bardziej znane zwierzęta biegające po drzewie, jak na przykład wiewiórki. Flavia się nimi zajmuje to pewnie wie takie rzeczy, a Sophie ma okazję się nauczyć czegoś nowego.
To właśnie najbardziej lubiła we Flavii, tę skłonność do dawki adrenaliny, którą sama również często odczuwała, pakując się w różne kłopoty. Bo to wcale nie tak że ona lubiła tutejszych policjantów i dlatego już dwukrotnie spędziła noc w areszcie, albo że podobał jej się jakiś policjant czy policjantka, bo te to akurat mieli bardzo ładne, ale kto kogo woli. Golighty po prostu uwielbiała zastrzyk adrenaliny, tylko czasami niestety dawała się przy nim złapać. Gdyby jednak Callaghan postanowiła prowadzić rodzinny bar to Sophie byłaby jego częstym gościem, w końcu to wieczna imprezowiczka. A tak to mogła się teraz przyglądać rudowłosej kumpeli w akcji i podziwiać te niebezpieczne gady. Chciałaby umieć zaklinać zwierzęta, na przykład węże by tańczyły niczym kobry w Alladynie. Mogłaby stworzyć dodatkowe konto na instagramie gdzie by dodawała zapewne filmiki z tańczącymi kobrami i inne szkolenia z niebezpiecznymi zwierzętami przez nią prowadzone. Marzenia ściętej głowy i to dosłownie.
- No cześć, widzę że jak zwykle jesteś w formie. - skomentowała to, co już widziała, a mianowicie Flavię w akcji z aligatorami, a także ten jej skok godny niejednego kaskadera! Słysząc kolejne pytanie ściągnęła kapelusz z głowy i okulary wsunęła na czubek głowy.
- Chciałam się pochwalić, że niedawno wróciłam z dzikiego zachodu, gdzie zrobiłam porządek. Byłam bezlitosna niczym Chuck Norriss w Strażniku Teksasu, bo właśnie stamtąd wracam. - pochwaliła się, robiąc nawet gest dłońmi jakby wyciągała broń i była prawdziwą kowbojką. Na szczęście jej kapelusz był na krótką wstążkę, a więc wisiał na jej plecach, a nie odleciał wprost do paszczy aligatora.
- Poza tym chciałam pooglądać cię w akcji z tymi twoimi dzieciakami. Ale mam wrażenie że jest ich więcej? Jakieś nowe sprowadziliście czy się urodziły, wykluły z jajek? Jak w ogóle przychodzą na świat aligatory? - tak, to miało oznaczać że chciała zobaczyć się z Flavią, a potem skupiła się na ilości gadów, mając wrażenie że widzi przynajmniej o jednego więcej. Może to jakiś nowy nabytek? Ale z drugiej strony one też się jakoś muszą rozmnażać, jednak skoro i ptaki i ssaki ewoluowały z gadów to by oznaczało że one albo się wykluwają z jajek albo się rodzą tak jak bardziej znane zwierzęta biegające po drzewie, jak na przykład wiewiórki. Flavia się nimi zajmuje to pewnie wie takie rzeczy, a Sophie ma okazję się nauczyć czegoś nowego.
mów mi/kontakt
-