#1
Kompletnie jej się nie chciało nic dzisiaj robić. Nie dość, że, w pracy klientka ją zdenerwowała, bo przyszła piętnaście minut za późno i miała problem, że Britney jej nie zrobiła paznokci. Już kiedyś zdażyło jej się, że siedziała do późnych godzin, bo komuś nie chciało się przyjść. To o wiele gorszym faktem było to, że wylała na swoją ulubioną sukienkę sok porzeczkowy. Nie dość, że kupiła tą sukienkę dwa tygodnie temu, to jeszcze chyba była do wyrzucenia, a w sklepie była ostatnia. Życie Britney to była porażka. Jakieś fatum musiało wisieć, w powietrzu, że jej tak nic nie wychodziło. Napisała do Harringtona, co robi dzisiaj i czy może wpaść, bo chociaż on poprawi jej humor. Lepsze to niż denerwowanie się, we własnym domu, a tak to chociaż go trochę podenerwuje. Przebrała się szybko, gdy tylko weszła do siebie i po drodze kupiła czteropak piwa lub dwa i ciastka, które Billy tak uwielbia. Czasami się zastanawiała, czy przez te słodycze to Billy przypadkiem nie przytyje, bo codzienne jedzenie ciastek nie należy do najzdrowszego trybu życia. Akurat nie miała zamiaru go umoralniać, w żaden sposób, bo wiecznie chodziła głodna. Wsiadła, w taksówkę, która o dziwo się nie spóźniła i oczywiście będąc na miejscu zapukała do drzwi. Chłopak nie kazał jej na siebie zbyt długo czekać, więc weszła i przywitała się z nim buziakiem, w policzek.
— Qué pasa? — uśmiecha się do niego i ściąga buty rzucając jej gdzieś po drodze. — Kupiłam ci twoje ulubione ciastka i mam nadzieje, że poprawisz mi jakoś humor, bo mnie dzisiaj wszystko denerwuje — rozwala się na kanapie u niego, w salonie.
Billy Harrington
a
#11 + Outfit
Nocna zmiana miała czasem swoje plusy. Skoro i tak nie spał, bo miał z tym problem, mógł wszystkiego dopilnować w pracy i czas mu szybciej mijał, niż na samym leżeniu i przeglądaniu Instagrama. Co nie oznacza, że nie spędził kilku minut przeglądając zdjęcia swoich przyjaciół, rodziny i przypadkowych ludzi. W nocy niewiele się działo w hotelu, goście jakoś wyjątkowo grzecznie spali zamiast wymyślać bezsensowne problemy jak niedomykające się okno lub brak mydła o trzeciej w nocy, ale mógł przynajmniej przechadzać się po obiekcie i podjeść coś dobrego z kuchni. Z wagą akurat nie miał nigdy problemów. Dużo ćwiczył na siłowni, biegał z psem, dzięki czemu nie zmienił się jeszcze w toczącą się, ciasteczkową kulkę.
Po powrocie do domu nakarmił Suzie, wypuścił ją na dwór i poszedł spać. Obudził się dość późno, wziął zimny prysznic i wciągnął na tyłek jedynie bieliznę i szare spodnie dresowe. Rozbudzał się wielkim kubkiem kawy i paczką ciastek, siedząc na kanapie i bawiąc się co jakiś czas z psem. W międzyczasie zauważył smsa od Britney, która chciała wpaść. Nie miał planów na resztę dnia, a nawet nie chciało mu się nigdzie iść, więc zaprosił ją do siebie. Ogarnął szybko bałagan w salonie i znowu wylądował na kanapie, żeby poczekać na jej przyjście. W końcu usłyszał dzwonek do drzwi, więc podniósł się z kanapy i z psem kręcącym się pod nogami poszedł otworzyć drzwi.
— Hola, chica — przywitał się z nią, cmokając w policzek i zaprosił dziewczynę do środka. Od razu rozpromienił się na wieść o ciastkach. — Znasz mnie. Wiesz dobrze, że za ciastka zrobię wszystko. — zaśmiał się, lądując na kanapie obok niej i objął ją ramieniem. — Opowiadaj najpierw co się takiego stało, że potrzebujesz moich tajnych mocy. — powiedział, wyciszając na chwilę telewizor, żeby niczego nie przegapił. Suzie również wdrapała się na kanapie obok nich, żeby uczestniczyć w rozmowie.
Britney Villeda
Nocna zmiana miała czasem swoje plusy. Skoro i tak nie spał, bo miał z tym problem, mógł wszystkiego dopilnować w pracy i czas mu szybciej mijał, niż na samym leżeniu i przeglądaniu Instagrama. Co nie oznacza, że nie spędził kilku minut przeglądając zdjęcia swoich przyjaciół, rodziny i przypadkowych ludzi. W nocy niewiele się działo w hotelu, goście jakoś wyjątkowo grzecznie spali zamiast wymyślać bezsensowne problemy jak niedomykające się okno lub brak mydła o trzeciej w nocy, ale mógł przynajmniej przechadzać się po obiekcie i podjeść coś dobrego z kuchni. Z wagą akurat nie miał nigdy problemów. Dużo ćwiczył na siłowni, biegał z psem, dzięki czemu nie zmienił się jeszcze w toczącą się, ciasteczkową kulkę.
Po powrocie do domu nakarmił Suzie, wypuścił ją na dwór i poszedł spać. Obudził się dość późno, wziął zimny prysznic i wciągnął na tyłek jedynie bieliznę i szare spodnie dresowe. Rozbudzał się wielkim kubkiem kawy i paczką ciastek, siedząc na kanapie i bawiąc się co jakiś czas z psem. W międzyczasie zauważył smsa od Britney, która chciała wpaść. Nie miał planów na resztę dnia, a nawet nie chciało mu się nigdzie iść, więc zaprosił ją do siebie. Ogarnął szybko bałagan w salonie i znowu wylądował na kanapie, żeby poczekać na jej przyjście. W końcu usłyszał dzwonek do drzwi, więc podniósł się z kanapy i z psem kręcącym się pod nogami poszedł otworzyć drzwi.
— Hola, chica — przywitał się z nią, cmokając w policzek i zaprosił dziewczynę do środka. Od razu rozpromienił się na wieść o ciastkach. — Znasz mnie. Wiesz dobrze, że za ciastka zrobię wszystko. — zaśmiał się, lądując na kanapie obok niej i objął ją ramieniem. — Opowiadaj najpierw co się takiego stało, że potrzebujesz moich tajnych mocy. — powiedział, wyciszając na chwilę telewizor, żeby niczego nie przegapił. Suzie również wdrapała się na kanapie obok nich, żeby uczestniczyć w rozmowie.
Britney Villeda
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
W pierwszym momencie nie zauważyła jak Billy jest ubrany. Dopiero, gdy usiadł koło niej na kanapie to ogarnęła. Trochę zrobiło jej się gorąco, bo chłopak wyglądał, w takim wydaniu seksownie. Nie chciała po sobie nic poznać, by nie wyjść na wariatkę.
— Tak podejrzewałam — mówi, a jej głowa ląduje na jego ramieniu.
— Nie wiem, czy to jest normalne, że denerwuje się takimi rzeczami. Zaczęło się od tego, że klientka, której przełożyłam tydzień temu paznokcie i truła mi tyłek, to przyszła piętnaście minut później. Dzisiaj miała problem, że ich jej nie zrobię, ale bez przesady. To wyszła i powiedziała, że skargę na mnie złoży. Nienormalna jakaś. Jak wracałam to wylałam na nową sukienkę sok porzeczkowy. Jest do wyrzucenia, ale to chyba ta karma za tą nieprzyjętą klientkę. Jak myślisz? — drapie Suzie po uszku, bo podeszła do niej. Kochała tego pieska bardzo mocno i czasami miała ochotę ją wziąć do domu. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że Harrington nie byłby z tego powodu zbytnio zadowolony.
— Za tydzień wyjeżdżam do Miami na szkolenie. Mam nadzieje, że szybko to minie i będę mogła się trochę rozerwać tam, a nie siedzieć całymi dnami przy paznokciach — mówi. Średnio jej się widziała wizja tygodniowego siedzenia przy wzorkach, choć kochała swoją prace. No, ale jeden dzień wolnego by się przydał.
Nie chciało jej się gnić całymi dniami, bo jedzie do Miami, a tam najlepsze są imprezy na plaży i seksowni ratownicy.
— A u ciebie jak? Wszystko dobrze? — zapytała, bo wątpię, że chłopakowi chciało się słuchać o jej poplamionej sukience i paznokciach.
Billy Harrington
— Tak podejrzewałam — mówi, a jej głowa ląduje na jego ramieniu.
— Nie wiem, czy to jest normalne, że denerwuje się takimi rzeczami. Zaczęło się od tego, że klientka, której przełożyłam tydzień temu paznokcie i truła mi tyłek, to przyszła piętnaście minut później. Dzisiaj miała problem, że ich jej nie zrobię, ale bez przesady. To wyszła i powiedziała, że skargę na mnie złoży. Nienormalna jakaś. Jak wracałam to wylałam na nową sukienkę sok porzeczkowy. Jest do wyrzucenia, ale to chyba ta karma za tą nieprzyjętą klientkę. Jak myślisz? — drapie Suzie po uszku, bo podeszła do niej. Kochała tego pieska bardzo mocno i czasami miała ochotę ją wziąć do domu. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że Harrington nie byłby z tego powodu zbytnio zadowolony.
— Za tydzień wyjeżdżam do Miami na szkolenie. Mam nadzieje, że szybko to minie i będę mogła się trochę rozerwać tam, a nie siedzieć całymi dnami przy paznokciach — mówi. Średnio jej się widziała wizja tygodniowego siedzenia przy wzorkach, choć kochała swoją prace. No, ale jeden dzień wolnego by się przydał.
Nie chciało jej się gnić całymi dniami, bo jedzie do Miami, a tam najlepsze są imprezy na plaży i seksowni ratownicy.
— A u ciebie jak? Wszystko dobrze? — zapytała, bo wątpię, że chłopakowi chciało się słuchać o jej poplamionej sukience i paznokciach.
Billy Harrington
a
Nie oszukujmy się, Billy wyglądał seksownie w każdym wydaniu. Czy w garniaku, czy w dresie, czy w samej bieliźnie. Taki po prostu był. Twarz anioła, a ciało greckiego boga. Hehe. Skromność nie była jego mocną stroną, ale przynajmniej udawał, żeby nie wyjść na Narcyza. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak działa na kobiety i chętnie to wykorzystywał. Póki co jeszcze żadna nie oparła się jego urokowi — nawet Britney. Była jednak wyjątkiem, ponieważ zwykle zrywał kontakt z dziewczynami, które udało mu się zaliczyć. Ale ona była siostrą Ines i za bardzo ją polubił, żeby teraz udawać, że nie istnieje.
Słuchał uważnie co mówiła, kiwając co chwila głową. Nigdy nie rozumiał po co się gdzieś umawiać, a potem spóźniać. Przecież to oczywiste, że kosmetyczki pracują do konkretnej godziny i nie będą zostawać po godzinach, żeby zrobić babce paznokcie, która wolała dłużej latać po sklepach niż przyjść na czas. W hotelu jak nie przyjedziesz to mija Ci rezerwacja i pokój może trafić do kolejnej osoby. Ktoś kto ma z tym do czynienia od dawna jest w stanie to zrozumieć, ale takie klientki, które umieją tylko wymagać mają w nosie czas innych ludzi. Nikt im przecież więcej nie zapłaci za to, że zostały dwadzieścia minut dłużej. Ale historia z sukienką naprawdę była przykra. Sam stracił w podobny sposób ukochaną koszulę.
— Nie przejmuj się tą babką. Co Ci mogą zrobić? Nic. Pewnie i tak za parę dni przyjdzie, bo nikt inny jej nie zrobi paznokci. I szkoda sukienki. Może da się ją jakoś zafarbować czy coś? — zapytał niepewnie, bo przecież nie znał się na tym. Jeśli to była jakaś biała sukienka to ładnie by wyglądała w różowym kolorze. Gorzej z innymi, ale może dałoby się coś wykombinować? A psa na pewno by nie oddał. Mógł dać jej się zaopiekować Suzie podczas jakiegoś wyjazdu, ale na zawsze nie oddałby swojej księżniczki.
— Tutaj też możesz się rozerwać. Poza tym jeden telefon i jedziemy do Miami kiedy tylko chcesz na imprezę. Nie potrzebujesz do tego szkolenia. — stwierdził, pokazując jej język. Billy był imprezowym zwierzęciem. Potrafił się bawić jak mało kto, więc po co szukać dobrym imprez gdzieś indziej, kiedy idealnego kompana miała pod swoim nosem?
— A wszystko w porządku. Miałem wczoraj nockę, ale goście jakoś wyjątkowo spokojnie spali, zamiast się awanturować o byle co, więc nie było tak źle jak zwykle. Tylko było nudno bo nie miałem z kim pogadać, ale już trudno. — odparł, wzruszając ramionami. Odsunął się na moment, żeby otworzyć dla nich dwa piwa i znów objął dziewczynę ramieniem. — A kręci się wokół Ciebie jakiś chłopak o którego mam być zazdrosny? — zapytał, uśmiechając się pod nosem.
Britney Villeda
Słuchał uważnie co mówiła, kiwając co chwila głową. Nigdy nie rozumiał po co się gdzieś umawiać, a potem spóźniać. Przecież to oczywiste, że kosmetyczki pracują do konkretnej godziny i nie będą zostawać po godzinach, żeby zrobić babce paznokcie, która wolała dłużej latać po sklepach niż przyjść na czas. W hotelu jak nie przyjedziesz to mija Ci rezerwacja i pokój może trafić do kolejnej osoby. Ktoś kto ma z tym do czynienia od dawna jest w stanie to zrozumieć, ale takie klientki, które umieją tylko wymagać mają w nosie czas innych ludzi. Nikt im przecież więcej nie zapłaci za to, że zostały dwadzieścia minut dłużej. Ale historia z sukienką naprawdę była przykra. Sam stracił w podobny sposób ukochaną koszulę.
— Nie przejmuj się tą babką. Co Ci mogą zrobić? Nic. Pewnie i tak za parę dni przyjdzie, bo nikt inny jej nie zrobi paznokci. I szkoda sukienki. Może da się ją jakoś zafarbować czy coś? — zapytał niepewnie, bo przecież nie znał się na tym. Jeśli to była jakaś biała sukienka to ładnie by wyglądała w różowym kolorze. Gorzej z innymi, ale może dałoby się coś wykombinować? A psa na pewno by nie oddał. Mógł dać jej się zaopiekować Suzie podczas jakiegoś wyjazdu, ale na zawsze nie oddałby swojej księżniczki.
— Tutaj też możesz się rozerwać. Poza tym jeden telefon i jedziemy do Miami kiedy tylko chcesz na imprezę. Nie potrzebujesz do tego szkolenia. — stwierdził, pokazując jej język. Billy był imprezowym zwierzęciem. Potrafił się bawić jak mało kto, więc po co szukać dobrym imprez gdzieś indziej, kiedy idealnego kompana miała pod swoim nosem?
— A wszystko w porządku. Miałem wczoraj nockę, ale goście jakoś wyjątkowo spokojnie spali, zamiast się awanturować o byle co, więc nie było tak źle jak zwykle. Tylko było nudno bo nie miałem z kim pogadać, ale już trudno. — odparł, wzruszając ramionami. Odsunął się na moment, żeby otworzyć dla nich dwa piwa i znów objął dziewczynę ramieniem. — A kręci się wokół Ciebie jakiś chłopak o którego mam być zazdrosny? — zapytał, uśmiechając się pod nosem.
Britney Villeda
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Britney to nie upierała się urokom seksownych kolesi i zazwyczaj trafiała na jakiś głupków. Zazwyczaj jak ona kogoś chciała, to oni nie chcieli jej i na odwrót. Przerąbane, ale narazie korzysta z życia póki może. Na poważniejsze związki, czy zakładanie rodziny przyjdzie czas. Tak to może pooglądać sobie teraz Harringtona i z tego powodu nie narzeka.
Wiedziała jak wygląda praca z ludźmi, ale denerwowała się tak samo jak na początku swojej kariery. Po prostu niektórzy ludzie wymagają tylko nie dając nic od siebie i Brit to mega denerwowało. Racja, w hotelu jest taka sama sytuacja i nie wiem na, co ci ludzie liczą? Na to, że będziesz czekać łaskawie do rana jak odbiorą pokój? Mam wrażenie, że niektórzy z premedytacją trują ci tyłek, a później jak gdyby nigdy nic ciężko im odpisać na jedną głupią wiadomość. Villeda zawsze przed wizytą wysyła smsy z przypomnieniami już kilka dni wcześniej, ale panią to czasami się nie chce odpisywać i później są jakieś pretensje. Co jest dziwne, bo kilkanaście dni wcześniej wypisują do niej o wolne terminy.
— Wtedy to niech spada. Już jej nie wpuszczę, bo wylądowała na czarnej liście. Może zafarbuję ją na jakiś fioletowy, czy jasny niebieski — mówi. Może uda jej się coś zdziałać z odplamiaczem, choć wątpię. Wiem, że by nie oddał i ona też by jej nie chciała na zawsze zabrać. Kilka dni jakby gdzieś wyjechał to jeszcze okej, ale tak to doskonale wiedziała, że Suzie jest zapatrzona w Harringtona i by tęskniła. Ona nie jest taką zołzą, by porywać psiaka.
— Tutaj? Wolę, w Miami. Serio? To możemy za dwa tygodnie pojechać — kochała Hope Valley, ale to w Miami był lepszy klimat jak dla niej. Nie chciała się narzucać chłopakowi, bo może miał nie miał czasu?
— Dobrze, że się nie awanturowali, bo nie wiem jak można być takim bydłem. Czemu nie zadzwoniłeś? — dziwi się. Mogła do niej przyjechać do pracy albo truć mu tyłek przez telefon. Przynajmniej szybciej czas, by mu minął.
— Nic mi nie wiadomo. A wokół ciebie kręci się jakaś dziewczyna o, którą mam być zazdrosna? — upija łyk piwa i tym razem wtula się, w Harringtona.
Billy Harrington
Wiedziała jak wygląda praca z ludźmi, ale denerwowała się tak samo jak na początku swojej kariery. Po prostu niektórzy ludzie wymagają tylko nie dając nic od siebie i Brit to mega denerwowało. Racja, w hotelu jest taka sama sytuacja i nie wiem na, co ci ludzie liczą? Na to, że będziesz czekać łaskawie do rana jak odbiorą pokój? Mam wrażenie, że niektórzy z premedytacją trują ci tyłek, a później jak gdyby nigdy nic ciężko im odpisać na jedną głupią wiadomość. Villeda zawsze przed wizytą wysyła smsy z przypomnieniami już kilka dni wcześniej, ale panią to czasami się nie chce odpisywać i później są jakieś pretensje. Co jest dziwne, bo kilkanaście dni wcześniej wypisują do niej o wolne terminy.
— Wtedy to niech spada. Już jej nie wpuszczę, bo wylądowała na czarnej liście. Może zafarbuję ją na jakiś fioletowy, czy jasny niebieski — mówi. Może uda jej się coś zdziałać z odplamiaczem, choć wątpię. Wiem, że by nie oddał i ona też by jej nie chciała na zawsze zabrać. Kilka dni jakby gdzieś wyjechał to jeszcze okej, ale tak to doskonale wiedziała, że Suzie jest zapatrzona w Harringtona i by tęskniła. Ona nie jest taką zołzą, by porywać psiaka.
— Tutaj? Wolę, w Miami. Serio? To możemy za dwa tygodnie pojechać — kochała Hope Valley, ale to w Miami był lepszy klimat jak dla niej. Nie chciała się narzucać chłopakowi, bo może miał nie miał czasu?
— Dobrze, że się nie awanturowali, bo nie wiem jak można być takim bydłem. Czemu nie zadzwoniłeś? — dziwi się. Mogła do niej przyjechać do pracy albo truć mu tyłek przez telefon. Przynajmniej szybciej czas, by mu minął.
— Nic mi nie wiadomo. A wokół ciebie kręci się jakaś dziewczyna o, którą mam być zazdrosna? — upija łyk piwa i tym razem wtula się, w Harringtona.
Billy Harrington
a
Billy to pies na baby odkąd tylko pamiętał. Leciał na prawie wszystko co miało cycki i było takie 6/10. Stąd jego liczne przygody na jedną noc. Póki był jeszcze piękny i młody mógł się bawić, bo kto mu zabroni? Matka nic nie wiedziała, bo zaraz nagadałaby mu, że tak się nie traktuje kobiet, a jej w sumie nie chciał nigdy zawieść. Dlatego lepiej, że żyła w błogiej nieświadomości. Przecież prędzej czy później przedstawi jej jakaś dziewczynę. Ale na razie miał czas.
Ludzie potrafią być naprawdę niewdzięczni. Robisz coś dla nich przez długi czas, żeby byli zadowoleni z efektu, a potem Cie tak traktują. Dobrze, że nigdy nie pracował w sklepie, bo tam dopiero by się nasłuchał.
— A daj spokój. Szkoda zawracać sobie nią głowy. Nich szuka szczęścia w innym salonie i im truje dupę — machnął ręką. Wolał, żeby się nie mściła na wrednej klientce mimo wszystko. Jeszcze ją zwolnią i nie będzie mogła znaleźć pracy gdzie indziej przez złą opinię za zniszczenie fryzury. Poza tym szkoda farby i innych produktów na taką babę. Sam by jej pewnie ostro powiedział co niej myśli, bo po co ma się patyczkować. W hotelu tego unikał, ale gdzieś indziej? Nie ma problemu.
— A co to za problem? Wezmę wolny weekend i możemy zabalować. Możesz jeszcze kogoś zabrać jeśli chcesz. — zapewnił, kiwając głową. Uwielbiał takie spontaniczne wyjazdy, weekend pełen imprez i alkoholu. Ostatnio może trochę zwolnił, ale na studiach balował w każdy weekend.
— Przestań, nie będę Cię budził w środku nocy, żeby pogadać. Musisz chodzić wyspana do pracy, a nie. — mruknął, dotykając palcem jej nos. Nie był aż taki głupi, żeby przeszkadzać jej w środku nocy. Tym bardziej, że w ciągu dnia miała takie przygody. Gdyby była niewyspana byłoby o wiele gorzej.
— Jak to tak? Już dawno powinnaś mieć narzeczonego i gromadkę cygańskich dzieci. Chyba trzeba tych adoratorów bardziej zachęcić do działania, nie uważasz? — zapytał, poruszając brwiami. Do tej pory nie mógł się nadziwić, że taka dziewczyna jak ona była samotna. Niczego jej nie brakowało, więc kompletnie nie rozumiał na co Ci wszyscy faceci liczyli. — I to nie jedna, darling. — zaśmiał się, marszcząc nos. — Ale w tej chwili Ty jesteś tutaj ze mną, więc zajmijmy się Tobą, ok? — odparł, gładząc jedną ręką jej plecy, a drugą założył zbłąkany kosmyk włosów za ucho.
Britney Villeda
Ludzie potrafią być naprawdę niewdzięczni. Robisz coś dla nich przez długi czas, żeby byli zadowoleni z efektu, a potem Cie tak traktują. Dobrze, że nigdy nie pracował w sklepie, bo tam dopiero by się nasłuchał.
— A daj spokój. Szkoda zawracać sobie nią głowy. Nich szuka szczęścia w innym salonie i im truje dupę — machnął ręką. Wolał, żeby się nie mściła na wrednej klientce mimo wszystko. Jeszcze ją zwolnią i nie będzie mogła znaleźć pracy gdzie indziej przez złą opinię za zniszczenie fryzury. Poza tym szkoda farby i innych produktów na taką babę. Sam by jej pewnie ostro powiedział co niej myśli, bo po co ma się patyczkować. W hotelu tego unikał, ale gdzieś indziej? Nie ma problemu.
— A co to za problem? Wezmę wolny weekend i możemy zabalować. Możesz jeszcze kogoś zabrać jeśli chcesz. — zapewnił, kiwając głową. Uwielbiał takie spontaniczne wyjazdy, weekend pełen imprez i alkoholu. Ostatnio może trochę zwolnił, ale na studiach balował w każdy weekend.
— Przestań, nie będę Cię budził w środku nocy, żeby pogadać. Musisz chodzić wyspana do pracy, a nie. — mruknął, dotykając palcem jej nos. Nie był aż taki głupi, żeby przeszkadzać jej w środku nocy. Tym bardziej, że w ciągu dnia miała takie przygody. Gdyby była niewyspana byłoby o wiele gorzej.
— Jak to tak? Już dawno powinnaś mieć narzeczonego i gromadkę cygańskich dzieci. Chyba trzeba tych adoratorów bardziej zachęcić do działania, nie uważasz? — zapytał, poruszając brwiami. Do tej pory nie mógł się nadziwić, że taka dziewczyna jak ona była samotna. Niczego jej nie brakowało, więc kompletnie nie rozumiał na co Ci wszyscy faceci liczyli. — I to nie jedna, darling. — zaśmiał się, marszcząc nos. — Ale w tej chwili Ty jesteś tutaj ze mną, więc zajmijmy się Tobą, ok? — odparł, gładząc jedną ręką jej plecy, a drugą założył zbłąkany kosmyk włosów za ucho.
Britney Villeda
mów mi/kontakt
kiitty#9373
a
Zdawała sobie sprawę, że Billy to pies na baby. W końcu mógł mieć każdą, prawda? Gdzieś, w głębi serca Britni liczyła na prawdziwą miłość, ale na swoje drodze spotykała samych debili.
Machnęła tylko ręką na jego słowa, bo już miała dosyć gadania o swojej klientce. Szkoda tylko, że zmarnowała swój cenny czas i chwile wolnego, bo ta kobieta nie przyszła. Akurat, w pracy Villeda zachowywała się należycie i trochę zbyt łaskawie, w stosunku do innych klientów, co później oni wykorzystywali.
— Jak już kogoś ogarnę to dam ci znać, dobra? Pamiętaj o wzięciu namiotu ze sobą — dziewczynie marzyło się spanie pod gołym niebem i picie do rana. Przez tą prace tak zdziadziała, że ostatni raz na imprezie była dwa miesiące temu. Przyda im się rozerwanie się.
— Nigdy mi nie przeszkadzasz. I tak, w nocy średnio mogę spać, więc wiesz — jakby zadzwonił to i tak, by się nic nie stało, bo ona teraz spać nie może. Zwalała winę na pogodę, a tak naprawdę to denerwowała się tą swoją pracą.
Według niej, była średnim materiałem na dziewczyny i narazie, w głowie nie były jej randki.
— Dobrze, panie Harrington — rumieni się na jego gest, ale szybko całuje go, w policzek.
Billy Harrington
Machnęła tylko ręką na jego słowa, bo już miała dosyć gadania o swojej klientce. Szkoda tylko, że zmarnowała swój cenny czas i chwile wolnego, bo ta kobieta nie przyszła. Akurat, w pracy Villeda zachowywała się należycie i trochę zbyt łaskawie, w stosunku do innych klientów, co później oni wykorzystywali.
— Jak już kogoś ogarnę to dam ci znać, dobra? Pamiętaj o wzięciu namiotu ze sobą — dziewczynie marzyło się spanie pod gołym niebem i picie do rana. Przez tą prace tak zdziadziała, że ostatni raz na imprezie była dwa miesiące temu. Przyda im się rozerwanie się.
— Nigdy mi nie przeszkadzasz. I tak, w nocy średnio mogę spać, więc wiesz — jakby zadzwonił to i tak, by się nic nie stało, bo ona teraz spać nie może. Zwalała winę na pogodę, a tak naprawdę to denerwowała się tą swoją pracą.
Według niej, była średnim materiałem na dziewczyny i narazie, w głowie nie były jej randki.
— Dobrze, panie Harrington — rumieni się na jego gest, ale szybko całuje go, w policzek.
Billy Harrington
a
Prawdziwa miłość. Kto by jej nie chciał? Bliska osoba, kochająca Cię bezgranicznie mimo wad do której po ciężkim dniu możesz po prostu się przytulić i zapomnieć. Wspierająca Cię w każdej chwili, niezależnie od tego co jakie decyzje się podejmowało. Czy Billy o tym marzył? Sam nie wiedział. Chociaż to bardzo możliwe odkąd poznał pewną dziewczynę na randce w ciemno, przez którą nie zawracał sobie teraz głowy innymi. Szaleństwo. Jego rodzinka pewnie by padła na zawał, gdyby o tym usłyszeli.
W pracy nie wolno dać sobie wejść na głowę. Trzeba traktować ludzi z szacunkiem ale w razie potrzeby umieć pokazać gdzie są granice. To, że ktoś świadczy jakieś usługi nie oznacza, że automatycznie jest czyimś służącym w danym momencie i zrobi wszystko, byle jaśnie panienka była zadowolona. A lepiej nie zadzierać z kimś, kto farbuje Ci włosy i zamiast blondu wyjdzie obrzydliwy zielony i włosy obcięte jak od miski. Nie każdy przecież jest potulny na tyle, żeby na wszystko pozwalać.
— Dobra, zapamiętam. — obiecał, próbując sobie przypomnieć gdzie wepchnął namiot z ostatniej wycieczki ze znajomymi. Pewnie gdzieś w najdalszym zakątku garażu, bo nie używał go dobre kilka lat. Ostatni raz chyba na studiach i udało mu się wtedy poderwać dziewczynę z medycyny. Przy okazji pewnie wypadałoby go przewietrzyć przed wyjazdem z Britney.
— Przemyślę to, ale pewnie i tak dam Ci spać. Cienie i worki pod oczami nie są tego warte. — westchnął, trącając palcem jej nos. Czasem nie rozumiał kobiet i tych ich drzemek dla urody, ale skoro niby działały to nie będzie jakimś chamem, żeby trzymać ją rozbudzoną przez całą noc, żeby tylko pogadać. Rano wyglądałaby jak zombie i czyja byłaby to wina? Jego.
— Panie Harrington — zaśmiał się, przytulając ją mocniej do siebie. I nagle niespodziewanie zaczął ją łaskotać, śmiejąc się przy tym złośliwie. Łaskotki zawsze poprawiały humor, ale żeby przestał, musiała go jakoś przekonać.
Britney Villeda
W pracy nie wolno dać sobie wejść na głowę. Trzeba traktować ludzi z szacunkiem ale w razie potrzeby umieć pokazać gdzie są granice. To, że ktoś świadczy jakieś usługi nie oznacza, że automatycznie jest czyimś służącym w danym momencie i zrobi wszystko, byle jaśnie panienka była zadowolona. A lepiej nie zadzierać z kimś, kto farbuje Ci włosy i zamiast blondu wyjdzie obrzydliwy zielony i włosy obcięte jak od miski. Nie każdy przecież jest potulny na tyle, żeby na wszystko pozwalać.
— Dobra, zapamiętam. — obiecał, próbując sobie przypomnieć gdzie wepchnął namiot z ostatniej wycieczki ze znajomymi. Pewnie gdzieś w najdalszym zakątku garażu, bo nie używał go dobre kilka lat. Ostatni raz chyba na studiach i udało mu się wtedy poderwać dziewczynę z medycyny. Przy okazji pewnie wypadałoby go przewietrzyć przed wyjazdem z Britney.
— Przemyślę to, ale pewnie i tak dam Ci spać. Cienie i worki pod oczami nie są tego warte. — westchnął, trącając palcem jej nos. Czasem nie rozumiał kobiet i tych ich drzemek dla urody, ale skoro niby działały to nie będzie jakimś chamem, żeby trzymać ją rozbudzoną przez całą noc, żeby tylko pogadać. Rano wyglądałaby jak zombie i czyja byłaby to wina? Jego.
— Panie Harrington — zaśmiał się, przytulając ją mocniej do siebie. I nagle niespodziewanie zaczął ją łaskotać, śmiejąc się przy tym złośliwie. Łaskotki zawsze poprawiały humor, ale żeby przestał, musiała go jakoś przekonać.
Britney Villeda
mów mi/kontakt
kiitty#9373