Porterfield Romily
imiona Romily Romy
nazwisko Porterfield
data urodzenia17.09.1991
miejsce urodzenia hope valley
orientacja seksualna demiseksualna
miejsce pracy Blue SPA&Wellness
stanowisko pracy recepcjonistka
narracja 3 os. czasu przeszłego
wizerunek Jenna Coleman
Miała, jak to mówią, dobry start. Urodziła się w rodzinie, która może nie mogła być jeszcze określona zamożną, ale w której na pewno niczego nie brakowało. Jej rodzice mieli stałe, całkiem nieźle płatne prace oraz niewielki dom na własność, odziedziczony parę lat wcześniej, usytuowany na przedmieściach Cape Coral. Wraz z trójką dzieciaków dwójką, a po pewnym czasie trójką dzieci, stanowili obrazek spokojnej, normalnej rodziny, w której nie było miejsca na jakieś zaskakujące historie czy zdarzenia zakrawające o fabułę książki lub filmu. Nic specjalnego. To właśnie tę harmonię Romily zawsze ceniła sobie najbardziej z tego wszystkiego - jej dom był dla niej spokojną przystanią, gdzie nie musiała się o nic martwić i gdzie zawsze mogła uciec i się schować, kiedy nadszedł jakiś trudniejszy moment. Tych nie było zbyt wiele. W szkole zawsze była przygotowana, jej zadania były starannie odrobione, a nawet jej szkolne ławka i szafka wyglądały jakoś porządniej, niż u większości jej rówieśników, a rywalizować mogła co najwyżej z siostrą. Prędko zauważono, że naprawdę była spokojnym, nienagannie zachowującym się dzieckiem, które ciężko było wyprowadzić z równowagi, a za to bardzo łatwo było zdemotywować i sprawić, że zamykała się w sobie. Tak już miała, właściwie od samego początku - jedno małe potkniecie, jedna skaza, a ona wolała się wycofać, niż narażać się na obcowanie z jakąś nawet nieznaczną niedoskonałością. W liceum musiała trochę zmienić hierarchię wartości - zrozumiała wtedy, że po prostu nie dało się być świetnym ze wszystkiego. Zaczęła więc skupiać się na tym, co szło jej najlepiej, po trochu na literaturze, częściowo też na biologii i językach, które także szły jej nieźle. W połowie liceum odnalazła także pasję, której nie uczyła się w szkole - krawiectwo. Jako mała dziewczynka miała różne przygody z igłą i nićmi, ale nigdy nie sądziła, że szycie ubrań może być czymś przyjemnym, ciekawym i, po początkowych trudnościach, czymś całkiem prostym. Kiedy nie uczyła się do szkoły, uczyła się szyć u starszej kobiety, która mieszkała po sąsiedzku. I chociaż miała zarówno wzloty, jak i upadki, tym razem nie poddawała się i w rezultacie, opanowała sztukę szycia na tyle, że idąc na studia po rocznej przerwie spędzonej na doskonaleniu krawieckich zdolności mogła sama uszyć sobie lekki, zimowy płaszczyk, mnóstwo sukienek i kilka eleganckich marynarek bez niczyjej pomocy. Wyjazd na studia postrzegała w kategorii przede wszystkim czegoś nowego - pomimo przerwy po szkole, nadal chciała się uczyć, ale chciała także poznawać nieznane. Jej kierunek (wybrała ostatecznie artes liberales, bardzo spontanicznie) pozostawiał jej wiele wolnego czasu, który spędzała głównie na szyciu - już wtedy oferowała swoje umiejętności nielicznym znajomym, ale także wciąż uczyła się, robiła różne dodatkowe kursy. Nie sądziła, że to może być coś, co jej się w życiu przyda, ale bardzo jej się to podobało. Stopniowo, z kolejnymi semestrami studiów, zaczynała także poznawać więcej osób - był to czas na jej tak naprawdę pierwsze miłostki, poważne przyjaźnie, imprezy. Zazwyczaj bawiła się świetnie i wracała do swojego życia, zapominając o nocnych przeżyciach prędko, aż do jednej domówki, po której dosłownie wszystkiego zapomniała i to wcale nie dlatego, że szybko zebrała się do domu i poszła spać. Mimo pustki w głowie, rano wiedziała, że coś się stało, że coś było nie w porządku. Przekonana przez przyjaciółkę zgłosiła się na badania, prędko dowiadując się u lekarza, że ktoś dosypał jej coś do napoju, po czym wykorzystał. Jej znajomi okazali się sporym wsparciem w sytuacji i nawet pomogli znaleźć osobę, która skrzywdziła Romily, a cała sprawa została zgłoszona, ale ostatecznie nigdy nie doszło do żadnego procesu, natomiast śledztwo zostało prędko zamknięte. Chociaż na dobrą sprawę nie miała żadnych wspomnień z tamtej nocy, sama psychiczna świadomość tego, co ją spotkało i tego, jak zostało to uznane za kompletnie nieistotne i nieważne, stała się nie do zniesienia. W rezultacie na siódmym semestrze zrezygnowała ze studiów i zaczęła uczęszczać na rozmaite terapie, które miały jej pomóc z poukładaniem sobie wszystkiego i powrotem do stabilności. Przeniosła się do Cape Coral i przez przeszło rok zajmowała się praktycznie wyłącznie odzyskiwaniem psychicznej stabilizacji, wolontariatem, a czasem też szyciem drobiazgów, ale naprawdę rzadko. W końcu jednak jej wstępna terapia dobiegła końca i Romily zdecydowała, że to czas by po raz kolejny zmienić otoczenie. Miała już dość dużych miast, tłocznych miejsc i licznych skupisk ludzi, wiedziała, że nie chce wracać do czegoś takiego - tak samo, jak wiedziała, że nie wróci już na studia w Miami. Ostatecznie postanowiła zatem zwrócić się z pomocą do rodziny, która wciąż zamieszkiwała Hope Valley. Z pomocą siostry i kuzynki, znalazła sobie tanie mieszkanko w miasteczku, a także pracę - jako recepcjonistka w okolicznym spa. Od dwóch lat zamieszkuje Hope i wciąż układa sobie wszystko od nowa, zawiera nowe znajomości, odnawia te stare i próbuje czerpać z życia wszystko co najlepsze. Od czasu do czasu także szyje - przygarnia pojedyncze zlecenia, które później realizuje wieczorami w domowym zaciszu. Ostatnio poznała nawet kogoś, o kim myśli zdecydowanie częściej, niż powinna, ale... To już dłuższa historia na inny raz.
MIEJSCOWY isla de flored