Kennedy Marseille
imiona Marseille
nazwisko Kennedy
data urodzenia16.10.1992
miejsce urodzenia Panama City Beach, FL
orientacja seksualna hetero
miejsce pracy Wells Jewelry Boutique
stanowisko pracy właściciel/sprzedawca
narracja 3/przeszły
wizerunek Aitana Ocaña
Marseille Ramsay urodziła się w połowie października w Miami. Należała do tej części społeczeństwa Miami, które wychowywało się w pięknym, przeszklonym domu z basenem. Na każde urodziny miała zamawiane piniaty w kształcie jednorożca i ludzi przebranych na postaci z bajek. Jej matka nie musiała martwić się o "jutro", ani pracować. Jej zadaniem było pięknie wyglądać i wychowywać dzieci. Zarabianiem zajmował się ojciec, w końcu miał dobrze prosperującą firmę i uznanie wśród zamożnych ludzi. Tak Marseille się wydawało aż któregoś dnia wszystko zaczęło się sypać. Najpierw zastrzelono jej brata w latynoskiej dzielnicy. Później ojciec kazał im uciekać z domu na jakieś zadupie, o którym Mar nie miała pojęcia. Brunetka do tej pory nie chce się zagłębiać co to wszystko znaczyło. Może się tylko domyślać skąd wzięły się pieniądze na domek w miasteczku setki kilometrów od Miami. Skąd w ogóle były pieniądze na to, by panny Ramsay mogły wieść dostatnie życie. Dostatnie życie, w którym Marseille nieco się zatraciła. Markowe ubrania i dodatki wynagradzały jej stratę brata i ojca niemalże w tym samym momencie. Wynagradzały jej zerwane znajomości i brak tych nowych. Wynagradzały jej do pewnego momentu. Aż nie poznała greckiego bóstwa w ludzkim wcieleniu. Ciężko było przeoczyć Apollo. Wysoki jak na swój wiek, przystojny i bardzo lubił się popisywać. Drogie marki odeszły w cień, a w ich miejsce pojawiły się truskawkowe shake's z bitą śmietaną i polewą czekoladową za 7$ i cała masa darmowego czasu spędzonego tylko z Apollo. Byli jedną z tych słodkich par, w których przeciwności się przeciągają. I prawdę mówiąc, to na 21 urodziny myślała, że w prezencie dostanie pierścionek, nad którym tak wzdychała od roku. Dostała za to dwie kreski na plastikowym patyczku i kłótnię. Znów wszystko się sypnęło, bo tym razem nie mogła wyjechać. Była w ciąży.
W wieku 22 lat urodziła chłopca, któremu w ślad za ojcem dała boskie imię. Hermes rósł w oczach, a Marseille wychowywała go przy pomocy matki. Nie poszła na studia, bo wolała skupić się na dziecku. Jak maluszek stanął na nogi i wyrosły mu pierwsze ząbki, zaczęła pomagać matce w sklepie z biżuterią. Najchętniej doradzała kupno pierścionków zaręczynowych i obrączek, o ironio. Miała gadane, umiała prezentować błyskotki i składać je w komplety, więc nic dziwnego, że w końcu zaczęła przejmować interes matki.
W wieku 22 lat urodziła chłopca, któremu w ślad za ojcem dała boskie imię. Hermes rósł w oczach, a Marseille wychowywała go przy pomocy matki. Nie poszła na studia, bo wolała skupić się na dziecku. Jak maluszek stanął na nogi i wyrosły mu pierwsze ząbki, zaczęła pomagać matce w sklepie z biżuterią. Najchętniej doradzała kupno pierścionków zaręczynowych i obrączek, o ironio. Miała gadane, umiała prezentować błyskotki i składać je w komplety, więc nic dziwnego, że w końcu zaczęła przejmować interes matki.
PRZYJEZDNY Isla de Flores