woodrick megan
imiona megan
nazwisko woodrick
data urodzenia3 marca 1995 r.
miejsce urodzenia hope valley
orientacja seksualna hetero
miejsce pracy hope valley police department
stanowisko pracy policjantka
narracja 3 osoba czasu przeszłego
wizerunek Expósito Ester
Megan Woodrick to książkowy przykład osoby, która kiedyś przez swoją oślą upartość skończy przedwcześnie siedem metrów pod ziemią. Tak, brzmi to nieco drastycznie, aczkolwiek w tym wyjątkowo ciężkim przypadku trudno o bardziej trafne określenie. Ale zanim przejdziemy do szczegółowej i nad wyraz wnikliwej analizy jej postępowania, cofnijmy się do czasów, kiedy jeszcze radośnie nie zmierzała w kierunku własnej autodestrukcji. No więc… była dzieckiem dość typowym. Wręcz przeciętnym. Szczerbatym, na ogół potykającym się o własne stopy i wykazującym zerowe zdolności w jakiejkolwiek dziedzinie. Chociaż nie – była bezbłędna w irytowaniu starszego rodzeństwa poprzez bombardowanie ich tysiącem pytań na minutę. I tu trzeba wspomnieć, że zarówno brat, jak i siostra, cierpliwie na każde z nich odpowiadali i nie uciekali się do zamykania jej w szafie z nadzieją, że wreszcie skończy zakłócać im święty spokój. Można więc śmiało powiedzieć, że żyli w jednej, wielkiej, a co ważniejsze, szczęśliwej symbiozie. Właściwie nigdy nie mogła się skarżyć na to, żeby w domu rodzinnym czegoś jej brakowało – och, jasne, jak w każdej rodzinie, zdarzały się gorsze momenty, ale wciąż nie działy się tam jakieś sceny dantejskie.
Prawdziwym wyzwaniem okazało się… pójście do szkoły. Meg zawsze była wolnym duchem, który nie potrafił usiedzieć na jednym miejscu, bo szybko się nudził. Można więc sobie tylko wyobrażać, jak wielkim stała się wrzodem na tyłku nauczycieli, kiedy wreszcie zagościła w szkolnych murach. Rozpraszało ją wszystko, a ponadto jako osoba cierpiąca na syndrom niewyparzonego języka, często odzywała się nieproszona i w najmniej odpowiednich momentach. Trochę rekompensowała to stopniami, bo – chcąc dorównać starszemu rodzeństwu – uczyła się całkiem nieźle. Niemniej jednak, Pani Woodrick i tak miała wątpliwą przyjemność ucinania sobie dłużących się w nieskończoność pogawędek z poirytowanymi pedagogami, co kończyło się najczęściej tym, że Meg dostawała szlaban i tyle.
Jak już trochę podrosła (i zmądrzała), to zaczęła interesować się czymś więcej niż czubkiem własnego nosa. Najbardziej urzekła ją idea sprawiedliwości; nie wiadomo dlaczego, ale koncepcja, że każdy w ostateczności dostaje to, na co sobie zasłużył, bardzo do niej przemawiała. To mniej więcej wtedy podjęła decyzję, że w przyszłości wstąpi w szeregi policji, w końcu to funkcjonariusze strzegli porządku, to oni zwani byli stróżami prawa i to oni pilnowali, by nikomu złe występki nie uchodziły na sucho. Oczywiście – jej rodzice, gdy tylko o tym usłyszeli, to wyrazili swoją dezaprobatę, bo liczyli, że pójdzie w ślady Trevora, swojego starszego brata, który ukończył prawo. Ale Megan nigdy nie przejmowała się szczególnie cudzą opinią, więc jak sobie coś wymyśliła, to doprowadzała to do końca. Tak, to był kolejny przejaw jej sławetnego uporu. W każdym razie jak postanowiła, tak zrobiła – złożyła podanie do akademii, w międzyczasie popracowała nieco nad swoją kondycją fizyczną i ku zdumieniu wszystkich wokół, dostała się. Nie, nie było łatwo być kobietą w zawodzie zdominowanym przez mężczyzn, ale Woodrick się nie zrażała, a w tej całej drodze najbardziej wspierał ją Trevor, dzięki czemu stali się sobie jeszcze bliżsi. To on wiwatował najgłośniej, gdy oficjalnie mogła mianować się policjantką, to on powtarzał jej na okrągło, że to idealny zawód dla niej i na pewno się w nim sprawdzi.
Dlatego kiedy to ona była tą, która znalazła jego bezwładne ciało porzucone w obskurnej toalecie, pękło jej serce. W sekundę z tej zadziornej, żartującej, wiecznie uśmiechniętej Megan stała się swoim własnym cieniem. Nie mogła spać, nie mogła jeść, funkcjonowała jak na jakimś cholernym autopilocie. Szybko też do tego grona dołączyła złość, kiedy dowiedziała się, że jego śmierć została uznana za samobójstwo. Samobójstwo? Trevor miałby tak po prostu odebrać sobie życie? Nie, nie wierzyła w to. W ogóle. Z tego też powodu postanowiła podjąć się śledztwa na własną rękę. Ach, gdyby tylko wiedziała, w jak wielkie bagno się wpakowuje...
miejscowa isla de flores