#1
: 16 maja 2020, 01:14
#1
Czy to właśnie mijał drugi miesiąc? Chyba tak. Z tą myślą Miriam wstała prawą nogą, ale jeszcze zanim to zrobiła – przeleżała kolejną godzinę w łóżku, namiętnie scrollując instagrama w poszukiwaniu jakiś ciekawych obserwatorów. Można było to nazwać wyższym poziomem zboczenia, ale no cóż... Może trafi się jakiś przystojniak? Kiedyś już się jej tak udało zacieśnić więzi z jakimś modelem, ale na nieszczęście okazał się głupi jak but, toteż do niczego nie doszło. Można by rzec, że do spędzenia jednej nocki nie trzeba mieć jakiegoś wybitnego rozumu, jednak sami rozumiecie – Miriam lubiła sobie pogadać, poprowadzić chociaż pseudo filozoficzne gadki przy tequili. I to właśnie ze smakiem tego trunku w swojej podświadomości wypełzła spod cienkiej kołdry, kierując się pod prysznic, aby sobie trochę pod nim pośpiewać, przy okazji budząc sąsiadów co najmniej trzy domy dalej. Na pewno ją za to kochali, w końcu miała ten głos, mimo że piersi raczej Bozia jej pożałowała. Poszło w płuca.
Tanecznym krokiem usmażyła bananowe naleśniki, nalała po małej szklaneczce zimnego piwa i udała się w stronę pokoju niezastąpionej Ines. Albo śpiącej królewny, jak kto wolał. Miriam przyniosła ze sobą piękny zapach, ale i to nie obudziło wróżki zębuszki, więc odstawiła talerze na pobliską komodę, po czym ułożyła się delikatnie obok z niebezpiecznie błąkającym się uśmiechem na twarzy.
- Naricita – wyszeptała, przesuwając opuszką palca po grzbiecie jej nosa, ale i to nie zadziałało. - Zrobiłam nam śniadanko, a ty kurwa nawet nie pierdniesz – powiedziała niczym najpiękniejszą sonatę miłosną, opierając się na dłoni i przyglądając Villedzie przez chwilę. Poruszyła się jakby niespokojnie i gdy tylko uchyliła powieki, Diaz uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - Wstawaj, czeka nas dzień pełen wrażeń, cariño - sama ponownie tego ranka wypełzła z łóżka, aby podać królewnie śniadanie do łóżka. Co jak co, ale Miriam, gdy tylko chciała i miała odrobinę czasu, potrafiła gotować. Sęk w tym, że nie zawsze jej się chciało, a ponad życie kochała frytki i tacosy w tej budce za rogiem. Usiadła na skraju łóżka ze swoją porcją. - Mamy wyjątkową... miesięcznicę! - uniosła niewielką szklaneczkę ze złotym, procentowym napojem. Może oszalała, może nie, ale kto im bronił napić się piwska z rana? To tak na orzeźwienie. - Za to, żebym nigdzie już nie wyjeżdżała na dłużej, a jeśli już, to żebym wzięła ciebie ze sobą, bo nie miał mi kto grać na harmonijce – upiła dwa spore łyki, krzywiąc się lekko. Po paście do zębów nie smakowało najlepiej.
Czy to właśnie mijał drugi miesiąc? Chyba tak. Z tą myślą Miriam wstała prawą nogą, ale jeszcze zanim to zrobiła – przeleżała kolejną godzinę w łóżku, namiętnie scrollując instagrama w poszukiwaniu jakiś ciekawych obserwatorów. Można było to nazwać wyższym poziomem zboczenia, ale no cóż... Może trafi się jakiś przystojniak? Kiedyś już się jej tak udało zacieśnić więzi z jakimś modelem, ale na nieszczęście okazał się głupi jak but, toteż do niczego nie doszło. Można by rzec, że do spędzenia jednej nocki nie trzeba mieć jakiegoś wybitnego rozumu, jednak sami rozumiecie – Miriam lubiła sobie pogadać, poprowadzić chociaż pseudo filozoficzne gadki przy tequili. I to właśnie ze smakiem tego trunku w swojej podświadomości wypełzła spod cienkiej kołdry, kierując się pod prysznic, aby sobie trochę pod nim pośpiewać, przy okazji budząc sąsiadów co najmniej trzy domy dalej. Na pewno ją za to kochali, w końcu miała ten głos, mimo że piersi raczej Bozia jej pożałowała. Poszło w płuca.
Tanecznym krokiem usmażyła bananowe naleśniki, nalała po małej szklaneczce zimnego piwa i udała się w stronę pokoju niezastąpionej Ines. Albo śpiącej królewny, jak kto wolał. Miriam przyniosła ze sobą piękny zapach, ale i to nie obudziło wróżki zębuszki, więc odstawiła talerze na pobliską komodę, po czym ułożyła się delikatnie obok z niebezpiecznie błąkającym się uśmiechem na twarzy.
- Naricita – wyszeptała, przesuwając opuszką palca po grzbiecie jej nosa, ale i to nie zadziałało. - Zrobiłam nam śniadanko, a ty kurwa nawet nie pierdniesz – powiedziała niczym najpiękniejszą sonatę miłosną, opierając się na dłoni i przyglądając Villedzie przez chwilę. Poruszyła się jakby niespokojnie i gdy tylko uchyliła powieki, Diaz uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - Wstawaj, czeka nas dzień pełen wrażeń, cariño - sama ponownie tego ranka wypełzła z łóżka, aby podać królewnie śniadanie do łóżka. Co jak co, ale Miriam, gdy tylko chciała i miała odrobinę czasu, potrafiła gotować. Sęk w tym, że nie zawsze jej się chciało, a ponad życie kochała frytki i tacosy w tej budce za rogiem. Usiadła na skraju łóżka ze swoją porcją. - Mamy wyjątkową... miesięcznicę! - uniosła niewielką szklaneczkę ze złotym, procentowym napojem. Może oszalała, może nie, ale kto im bronił napić się piwska z rana? To tak na orzeźwienie. - Za to, żebym nigdzie już nie wyjeżdżała na dłużej, a jeśli już, to żebym wzięła ciebie ze sobą, bo nie miał mi kto grać na harmonijce – upiła dwa spore łyki, krzywiąc się lekko. Po paście do zębów nie smakowało najlepiej.