Nic dziwnego, żę Lando odrobinę się stresował, skoro ostatnim razem nie nawalił też jakoś przesadnie, a i tak udało mu się Celii podpaść. Brał pod uwagę, że zaczynały przez nią hormony przemawiać też, więc nie chciał jej podrzucać dodatkowych pretekstów ku temu, by się na niego wściekać jakoś. W końcu zamierzał pokazać jej, że naprawdę się do tego nadawał i nie było powodu, dla którego miałaby żałować, że zdecydowali się na ten cały szalony plan. Wychodziło jednak na to, że zareagował odrobinę przesadnie, bo Cabral wydawała się bardziej rozbawiona, niż zmartwiona faktem, że Lando nawet z wyborem odpowiedniej książki sobie nie radził. Pokręcił głową słysząc jej pytanie.
— Jeszcze nie, ale mam to w planach — zapewnił ją. To nie tak, że wywierała jakąkolwiek presję, czy nacisk na nim. Miał jednak wrażenie, że niepotrzebnie to wszystko przeciągał, bo przecież przyjdzie taki etap, kiedy nie będzie mógł tego ukryć. Wiedział też, że Rae wkurzy się, jeśli powie jej w późniejszym czasie, że zbierał się z poinformowaniem jej kilka długich tygodni. Nie zamierzał jednak na pewno dzielić się z nikim szczegółami, które to Celię wskazywałyby jako pomysłodawcę. Niby nie sądził, by Moranowie mogli ją oskarżać o bałamucenie biednego Lando (pewnie by jej prędzej pogratulowali, umówmy się), ale nie musieli znać wszystkich szczegółów przecież.
Zabrał się za dokończenie swojego podrzuconego wcześniej placka. A gdy już go w całości do ust wpakował skierował wzrok na kobietę i pokiwał głową. Przekartkował książkę, aż do informacji, które odnosiły się do szóstego miesiąca. Przesunął wzrokiem po wszystkich tych informacjach, które były tam zawarte, a gdy przełknął wreszcie do, co nieco zbyt łapczywie zjadł, to znowu na kobietę zerknął. — Coś sprawdzałem. Nasze dziecko ma jakieś osiem milimetrów, ale ma też tęczówkę — zauważył bardzo z siebie dumny. Nic mu to wprawdzie nie dawało. Tym bardziej, że gdy odłożył książkę na bok i wyciągnął do niej dłoń, by nakreślić realną wielkość to odrobinę popłynął w tym szacowaniu. Odległość, jaką utworzył między palcem wskazującym, a kciukiem nijak miała się do tego, co wcześniej powiedział, ale wyglądał na bardzo z siebie zadowolonego, gdy rękę w stronę kobiety wyciągnął chcąc zobrazować jej jak maleńkie to na razie było. — Jakoś tak? — zapytał zerkając na nią z uśmiechem szerokim. Z jakiegoś powodu ta myśl niebywale mu się podobała. Miał wrażenie, że jeszcze dużo czasu musi upłynąć, nić dotrą do etapu, kiedy to dziecko nabierze bardziej realnej wielkości. No, ale dzięki temu Celia na razie mogła cieszyć się ze swojej figury nadal.
a
mów mi/kontakt
Celia Cabral
a
Broń Boże nie zamierzała go poganiać. Tak naprawdę nie miałaby chyba nic przeciwko temu, aby jeszcze trochę w czasie się to odwlekło, bo jak już zdążyłam wspomnieć, Celia naprawdę obawiała się tego, jak jego rodzina zareaguje. Przejmowała się nimi nawet bardziej, niż swoimi bliskimi, ale to działo się prawdopodobnie za sprawą tego, że w przeciwieństwie do Moranów, Cabralowie oddzieleni byli od nich setkami kilometrów, co trochę zagrożenie zmniejszało. I może rzeczywiście nie miała czego się obawiać, bo mogli całkiem wyrozumiali się okazać, średnio ją to najwyraźniej pocieszało i denerwowała się dokładnie tak, jak Lando swoją pomyłką się przejął. Skinęła więc tylko lekko głową, nie zamierzając tematu dalej przeciągać, bo skoro na razie wszystko było jeszcze przed nimi, nie było sensu dodatkowo się stresować.
Sama planowała zresztą za dalsze jedzenie się zabrać, skoro do tej pory udało jej się jedynie kawałek placka skubnąć, ale ilekroć miała chwilę na to, żeby podjeść faktycznie, coś innego ją zajmowało. Początkowo skupiła się na oglądaniu zawartości kartonu, a teraz za wszelką cenę wiedzieć chciała, co ciekawego Lando w tej książce odnalazł. Sama najchętniej nos by do niej wetknęła, ale powstrzymała się przed zabieraniem mu czegokolwiek i zaczekała grzecznie aż sam wszystko sprawdzi. Swoją drogą nasze dziecko było określeniem, które trochę w nią przy okazji uderzyło. Wydawało się ciut odległe, dziwne może, ale w pewien sposób jednak jej pasowało. Musiała przyznać, że coś dobrego kryło się za tym, że akurat z nim takie doświadczenia dzieliła. - Nie wyczytałeś tam przypadkiem czy tę tęczówkę będzie miało po mamie, czy po tacie? - zapytała z przekąsem, chwilę później usta w uśmiechu wyginając. Zaraz zerknęła też na tę wielkość, którą próbował jej zobrazować i z którą rzeczywiście odrobinę przesadził. To skłoniło ją ku temu, aby ująć jego dłoń we własną i lekko zbliżyć jego palce ku sobie. - Raczej tak - odezwała się i wtedy też podniosła spojrzenie na jego oczy, uśmiechając się przy tym łagodnie. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że podobnych rzeczy raczej robić nie powinna, dlatego cofnęła swoją dłoń i obróciła się w stronę kuchennych szafek w pośpiechu. - Chyba już powinny się zaparzyć te ziółka - oznajmiła ni stąd ni zowąd, zaraz też przy szklaneczkach się znajdując. Nie zawahała się nawet z podniesieniem jednej ciut wyżej, ale zanim cokolwiek z jej zawartości upiła, powąchała napar najpierw, nieznacznie się jeszcze przy tym krzywiąc. W ten sposób zdecydowanie nie zachęcał.
Sama planowała zresztą za dalsze jedzenie się zabrać, skoro do tej pory udało jej się jedynie kawałek placka skubnąć, ale ilekroć miała chwilę na to, żeby podjeść faktycznie, coś innego ją zajmowało. Początkowo skupiła się na oglądaniu zawartości kartonu, a teraz za wszelką cenę wiedzieć chciała, co ciekawego Lando w tej książce odnalazł. Sama najchętniej nos by do niej wetknęła, ale powstrzymała się przed zabieraniem mu czegokolwiek i zaczekała grzecznie aż sam wszystko sprawdzi. Swoją drogą nasze dziecko było określeniem, które trochę w nią przy okazji uderzyło. Wydawało się ciut odległe, dziwne może, ale w pewien sposób jednak jej pasowało. Musiała przyznać, że coś dobrego kryło się za tym, że akurat z nim takie doświadczenia dzieliła. - Nie wyczytałeś tam przypadkiem czy tę tęczówkę będzie miało po mamie, czy po tacie? - zapytała z przekąsem, chwilę później usta w uśmiechu wyginając. Zaraz zerknęła też na tę wielkość, którą próbował jej zobrazować i z którą rzeczywiście odrobinę przesadził. To skłoniło ją ku temu, aby ująć jego dłoń we własną i lekko zbliżyć jego palce ku sobie. - Raczej tak - odezwała się i wtedy też podniosła spojrzenie na jego oczy, uśmiechając się przy tym łagodnie. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że podobnych rzeczy raczej robić nie powinna, dlatego cofnęła swoją dłoń i obróciła się w stronę kuchennych szafek w pośpiechu. - Chyba już powinny się zaparzyć te ziółka - oznajmiła ni stąd ni zowąd, zaraz też przy szklaneczkach się znajdując. Nie zawahała się nawet z podniesieniem jednej ciut wyżej, ale zanim cokolwiek z jej zawartości upiła, powąchała napar najpierw, nieznacznie się jeszcze przy tym krzywiąc. W ten sposób zdecydowanie nie zachęcał.
a
Lando za to nie przywiązał do swoich słów najmniejszej uwagi. Wyrzucił to z siebie to zupełnie naturalnie i nie wydawało mu mu się to obce nawet wtedy, gdy te słowa między nimi zawisły. Chyba dość dobrze szło mu oswajanie się z myślą o zbliżającym się, chociaż niestety nie wielkimi krokami, ojcostwie. Nigdy przecież w ich plan nie zwątpił, więc możliwe, że i to na korzyść tej sytuacji działało. Zerknął słysząc jej pytanie i uśmiechnął się lekko, chociaż nie powstrzymało go to przed wywróceniem oczami w niemym komentarzu czepiasz się.
— Nie, ale mam nadzieję, że po tacie jednak — dodał śmiertelnie poważnie. Wcale o tym nie myślał, a nawet jeśli to dojść do wniosku by musiał, że lepiej jakby jak najwięcej cech odziedziczyło jednak po Celii, bo całkowicie obiektywnie, przekazałaby same dobre geny. Może poza wzrostem, jeśli zakładać, że mieliby mieć syna. A tak to nic przeciwko by nie miał, by był małym klonem matki, chociaż liczył się z tym, że wtedy tym bardziej na głowę by sobie wejść dał, skoro już do samej Cabral miał zadziwiającą słabość. Ściągnął brwi zerkając na to, jak poprawia przedstawianą jej odległość. Zaraz jednak wzrok przesunął na twarz kobiety, a skupienie jakie się tam odmalowało uznał mimowolnie za cholernie urocze. Na tyle, że w jednej chwili poczuł naprawdę przejmującą potrzebę pocałowania jej. Zniknęła jednak dość szybko, bo Celia odsunęła się od niego dość gwałtownie, sprowadzając go tym samym na ziemię. Opuścił więc rękę, by nie stać dalej z wyciągniętą przed siebie bez sensu.
— Chyba tak — przyznał póki co odkładając książkę, bo musiał na spokojnie przypomnieć samemu sobie, że wracał do etapu, który pożegnali w sylwestra. Na powrót byli jedynie przyjaciółmi, przez co Celia była całkowicie poza jego zasięgiem. Bez przekonania sięgnął po swój kubek, ale w przeciwieństwie do niej wolał tej mikstury nie wąchać. Wtedy na pewno miałby większe opory przed tym, by dosunąć kubek do ust i odrobinę się tego paskudztwa napić. Skrzywił się bardziej, niż powinien, więc dość szybko postarał się odrobinę nad sobą zapanować. — Nie są takie złe — skłamał. Nie wiedział wprawdzie, czy uda mu się to kłamstwo utrzymać na tyle długo, by wypić wraz z Celią całą porcję, ale zamierzał twardo podejść do tej sprawy. Niby na takie tortury się nie pisał, gdy zapewniał, że będzie ją wspierać, ale skoro to był jego wymysł to jakoś zamierzał przecierpieć tę sytuację.
— Nie, ale mam nadzieję, że po tacie jednak — dodał śmiertelnie poważnie. Wcale o tym nie myślał, a nawet jeśli to dojść do wniosku by musiał, że lepiej jakby jak najwięcej cech odziedziczyło jednak po Celii, bo całkowicie obiektywnie, przekazałaby same dobre geny. Może poza wzrostem, jeśli zakładać, że mieliby mieć syna. A tak to nic przeciwko by nie miał, by był małym klonem matki, chociaż liczył się z tym, że wtedy tym bardziej na głowę by sobie wejść dał, skoro już do samej Cabral miał zadziwiającą słabość. Ściągnął brwi zerkając na to, jak poprawia przedstawianą jej odległość. Zaraz jednak wzrok przesunął na twarz kobiety, a skupienie jakie się tam odmalowało uznał mimowolnie za cholernie urocze. Na tyle, że w jednej chwili poczuł naprawdę przejmującą potrzebę pocałowania jej. Zniknęła jednak dość szybko, bo Celia odsunęła się od niego dość gwałtownie, sprowadzając go tym samym na ziemię. Opuścił więc rękę, by nie stać dalej z wyciągniętą przed siebie bez sensu.
— Chyba tak — przyznał póki co odkładając książkę, bo musiał na spokojnie przypomnieć samemu sobie, że wracał do etapu, który pożegnali w sylwestra. Na powrót byli jedynie przyjaciółmi, przez co Celia była całkowicie poza jego zasięgiem. Bez przekonania sięgnął po swój kubek, ale w przeciwieństwie do niej wolał tej mikstury nie wąchać. Wtedy na pewno miałby większe opory przed tym, by dosunąć kubek do ust i odrobinę się tego paskudztwa napić. Skrzywił się bardziej, niż powinien, więc dość szybko postarał się odrobinę nad sobą zapanować. — Nie są takie złe — skłamał. Nie wiedział wprawdzie, czy uda mu się to kłamstwo utrzymać na tyle długo, by wypić wraz z Celią całą porcję, ale zamierzał twardo podejść do tej sprawy. Niby na takie tortury się nie pisał, gdy zapewniał, że będzie ją wspierać, ale skoro to był jego wymysł to jakoś zamierzał przecierpieć tę sytuację.
mów mi/kontakt
Celia Cabral
a
Przyznać należało, że w oczach Celii ich plan nadal był lepszy, niż wszystkie inne możliwości, które przed sobą miała. Wiązały się one bowiem ze zbyt długim oczekiwaniem, na co pisać się nie chciała, no i na szczęście nie musiała już też. Nie zmieniało to jednak faktu, że sporo drobnych luk się w tym wszystkim znajdowało, ale Cabral wierzyła jednak, że teraz uda im się przez to przebrnąć bez większych potknięć. Nie pozwalali sobie już na żadne czułości, dzięki czemu ona miała okazję swój entuzjazm ostudzić, choć i teraz zdarzały się chwilę, jak choćby ta, która miejsce miała moment później, kiedy to wcale takie proste nie było.
- Żartujesz? Gdyby miało je po mamusi, wszyscy by się nad nimi rozpływali - odpowiedziała z wymuszonym przekonaniem. Zaraz też uśmiechnęła się, co oznaczać miało mniej więcej tyle, że jedynie sobie teraz żartowała. Zresztą, przyznać musiała, że jeśli o takie działanie chodziło, oczy Lando też najgorzej sobie nie radziły, ponieważ Celia niejednokrotnie miała ochotę w nich zatonąć. Całkiem często łapała się też na spoglądaniu w nie tak po prostu, zupełnie bez powodu, co na jej twarzy wywoływało uśmiech. Była to jednak jedna z tych rzeczy, które zdecydowanie powinna ograniczyć, bo właśnie takie drobnostki sprawiały, że później myślała o nim cieplej, niż powinna.
Teraz miała jednak zmierzyć się z rzeczą, która wcale przyjemna jej się nie wydawała. Niejednokrotnie pijała różne, smakowe herbatki, ale od ziół trzymała się raczej z daleka. Kiedy teraz ich zapach poczuła, całkiem dobrze zrozumiała też dlaczego i wcale nie miała ochoty tego zmieniać. No, przynajmniej nie do momentu, w którym pomyślała o tym, że mogło to rzeczywiście dobry wpływ mieć na ich dziecko, a to zdecydowanie było coś, dla czego mogła się poświęcić. Spojrzała więc kątem oka na Lando, któremu nie uwierzyła ani trochę, a później sama w szklance usta umoczyła, później krzywiąc się ogromnie. - Nie są złe? - zapytała, spoglądając na niego chyba trochę z wyrzutem, bo odrobinę ją jednak oszukał. - Jeśli to nie jest złe, nie chcę wiedzieć, co pijasz na co dzień - zaczęła marudzić, ale nie wyglądało na to, aby łatwo zrezygnować miała. Myślała przede wszystkim o tym maleństwie, które się w jej brzuchu rozwijało i o które zadbać przecież musiała. Nie zmieniało to jednak faktu, że Lando pewnie będzie miał okazję nieźle się teraz nasłuchać i żeby dać mu to do zrozumienia, kolejny łyk wzięła spoglądając na niego, wyraźnie nadąsana.
- Żartujesz? Gdyby miało je po mamusi, wszyscy by się nad nimi rozpływali - odpowiedziała z wymuszonym przekonaniem. Zaraz też uśmiechnęła się, co oznaczać miało mniej więcej tyle, że jedynie sobie teraz żartowała. Zresztą, przyznać musiała, że jeśli o takie działanie chodziło, oczy Lando też najgorzej sobie nie radziły, ponieważ Celia niejednokrotnie miała ochotę w nich zatonąć. Całkiem często łapała się też na spoglądaniu w nie tak po prostu, zupełnie bez powodu, co na jej twarzy wywoływało uśmiech. Była to jednak jedna z tych rzeczy, które zdecydowanie powinna ograniczyć, bo właśnie takie drobnostki sprawiały, że później myślała o nim cieplej, niż powinna.
Teraz miała jednak zmierzyć się z rzeczą, która wcale przyjemna jej się nie wydawała. Niejednokrotnie pijała różne, smakowe herbatki, ale od ziół trzymała się raczej z daleka. Kiedy teraz ich zapach poczuła, całkiem dobrze zrozumiała też dlaczego i wcale nie miała ochoty tego zmieniać. No, przynajmniej nie do momentu, w którym pomyślała o tym, że mogło to rzeczywiście dobry wpływ mieć na ich dziecko, a to zdecydowanie było coś, dla czego mogła się poświęcić. Spojrzała więc kątem oka na Lando, któremu nie uwierzyła ani trochę, a później sama w szklance usta umoczyła, później krzywiąc się ogromnie. - Nie są złe? - zapytała, spoglądając na niego chyba trochę z wyrzutem, bo odrobinę ją jednak oszukał. - Jeśli to nie jest złe, nie chcę wiedzieć, co pijasz na co dzień - zaczęła marudzić, ale nie wyglądało na to, aby łatwo zrezygnować miała. Myślała przede wszystkim o tym maleństwie, które się w jej brzuchu rozwijało i o które zadbać przecież musiała. Nie zmieniało to jednak faktu, że Lando pewnie będzie miał okazję nieźle się teraz nasłuchać i żeby dać mu to do zrozumienia, kolejny łyk wzięła spoglądając na niego, wyraźnie nadąsana.
a
Złośliwie wywrócił oczami w reakcji na jej słowa, nie komentując już tego w żaden sposób dalej. Powaga na twarzy Morana nie zagościła jednak na długo, bo chwilę później uśmiechnął się do Celii. Pewien był jedynie tego, że ich dziecko na pewno będzie ładne, może nawet uda im się pominąć etap, gdy chwilę po porodzie wyglądało jak typowy kalafior podobny do niczego. Chociaż prawdopodobnie i tak jego opinia będzie daleka od jakiegokolwiek obiektywizmu, jak na prawdziwego ojca przystało.
Przyglądał jej się nieco bardziej badawczo, niż by wypadało, gdy próbowała ziółek. Mimowolnie dość ten wzrok na jej twarzy zawiesił i uśmiechnął się szeroko, gdy się skrzywiła. Po części dlatego, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że są okrutne w smaku, a po części dlatego, że z tym grymasem prezentowała się bardzo uroczo. Co uderzyło w niego niespodziewanie. Szczęśliwie zaraz z głowy mu ta myśl równie szybko uciekła.
— Tak naprawdę są paskudne, ale nie chciałem od razu cię zniechęcać — przyznał uczciwie. Mimo to i tak kubek uniósł i trochę się napił czując natychmiast ten paskudny smak, który był niemal jak tortura. Westchnął więc ciężko i spojrzał na nią wyczekująco. — No dawaj, razem. Do dna — zachęcił ją, a potem naprawdę pociągnął kilka większych łyków. Dzięki temu udało mu się w połowie wypić te okropne ziółka i nawet smaku nie odczuć aż tak. No, a później dopilnował rzecz jasna, by i Celia swoją porcję wypiła. Nie zamierzał przyjmować wymówek, skoro on sam też bardzo solidarnie cierpiał wraz z nią. A gdy już to mieli za sobą to przejrzeli do końca książki, które przyniósł, jedną z nich wybrał dla siebie też, a potem wrócił do siebie. Tak, żeby Celia mogła w spokoju sobie czytać, podobnie jak i Lando przecież.
koniec
Przyglądał jej się nieco bardziej badawczo, niż by wypadało, gdy próbowała ziółek. Mimowolnie dość ten wzrok na jej twarzy zawiesił i uśmiechnął się szeroko, gdy się skrzywiła. Po części dlatego, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że są okrutne w smaku, a po części dlatego, że z tym grymasem prezentowała się bardzo uroczo. Co uderzyło w niego niespodziewanie. Szczęśliwie zaraz z głowy mu ta myśl równie szybko uciekła.
— Tak naprawdę są paskudne, ale nie chciałem od razu cię zniechęcać — przyznał uczciwie. Mimo to i tak kubek uniósł i trochę się napił czując natychmiast ten paskudny smak, który był niemal jak tortura. Westchnął więc ciężko i spojrzał na nią wyczekująco. — No dawaj, razem. Do dna — zachęcił ją, a potem naprawdę pociągnął kilka większych łyków. Dzięki temu udało mu się w połowie wypić te okropne ziółka i nawet smaku nie odczuć aż tak. No, a później dopilnował rzecz jasna, by i Celia swoją porcję wypiła. Nie zamierzał przyjmować wymówek, skoro on sam też bardzo solidarnie cierpiał wraz z nią. A gdy już to mieli za sobą to przejrzeli do końca książki, które przyniósł, jedną z nich wybrał dla siebie też, a potem wrócił do siebie. Tak, żeby Celia mogła w spokoju sobie czytać, podobnie jak i Lando przecież.
koniec
mów mi/kontakt