Prawdopodobnie nie powinien sobie w ten sposób przy niej żartować, bowiem Celia była przecież jedną z tych kobiet, które nie wątpiły w istnienie czegoś takiego, jak bratnia dusza. Głęboko wierzyła, że jakaś siła wyższa odpowiadała za przeznaczenie i pchała ku sobie ludzi, którzy byli sobie pisani. Szkoda tylko, że ona sama prawdopodobnie zmarnowała własną okazję złymi decyzjami, na czele z tą, która skończyła się nocą spędzoną z Lando. Czasami uciekała myślami w tamtym kierunku, ale chyba nie żałowała już tego, że jej poprzedni związek się zakończył. Gdyby nadal w nim tkwiła, prawdopodobnie nadal nie zrobiłaby nic dla własnego szczęścia, podczas gdy teraz siedziała tu i myślała o tym, że za kilka miesięcy zostanie mamą. Może nie w sposób konwencjonalny, ale i tak czerpała z tego naprawdę sporo radości. Na tyle, aby nie potraktować jego słów poważnie i jedynie rzucić mu bardzo wymowne spojrzenie.
Skinęła lekko głową, w niemy sposób przyznając mu rację. Już jakiś czas temu, kiedy ich wspólne plany były jeszcze wyłącznie niezrealizowanym pomysłem, złapała się na tym, że lubi dyskutować z nim w ten sposób. To najwyraźniej wcale się nie zmieniło, skoro teraz tak chętnie zastanawiała się nad wyborem ewentualnego imienia. - Dlaczego niby mieliby ją szturchać? - zmarszczyła brwi i posłała mu pytające spojrzenie, zupełnie nie rozumiejąc do czego zmierzał. Liczyła zatem na wyjaśnienia i miała nadzieję, że będą całkiem dobre, skoro Moran odrzucał właśnie propozycję, która naprawdę jej odpowiadała. Zaraz jednak odbił piłeczkę i zaoferował coś od siebie, na skutek czego Celia niemal od razu pokręciła głową. - Wystarczy, że w pracy mam Daniela - rzuciła, po czym zmrużyła oczy i zerknęła na bruneta niepewnie. Przez chwilę wahała się czy aby na pewno powinna ten temat poruszyć, ale ostatecznie doszła do wniosku, że skoro dziecka się spodziewali, zasługiwał na szczerość, nawet jeżeli ostatecznie była to wyłącznie jej sprawa. - Właściwie… zaprosił mnie nawet na randkę - wspomniała, po czym wzrokiem uciekła gdzieś w bok. W tym samym momencie sięgnęła po szklankę z sokiem, ale nie napiła się go od razu. Uprzednio ukradkowo zmierzyła go spojrzeniem, chcąc chyba sprawdzić jego reakcję. Wyraz jego twarzy niewiele jej jednak powiedział, dlatego ukryła własną minę za szkłem, dopiero później wracając do bruneta spojrzeniem. Z niejasnych przyczyn trochę ją to stresowało.
a
Jeśli miał być szczery to prawdopodobnie uznałby Celię faktycznie za swoją bratnią duszę. W końcu byli wystarczająco zgrani i naprawdę nie wyobrażał sobie, że mogłaby w którymś momencie z jego życia zniknąć. Tyle tylko że nie dostrzegał w tym specjalnego romantyczmu tak naprawdę. On nie definiowałby tego w sposób, który miałby sugerować podobne rzeczy. Gdyby tak było to może faktycznie rozsądniej by słowa dobierał pamiętając wszystko to, co mu ostatnim razem Rae próbowała do łba włożyć.
Próbował nie śmiać się z jej oburzonej miny, co nie było zadaniem aż tak łatwym. Udało mu się jeszcze chwilę zachować powagę i dopiero później lekko wzruszył ramionami. — To imię dla małego geeka. Okularnicy, która nie odnajduje się w społeczeństwie — powiedział z powagą. Oczywiście, gdyby ich ewentualna córka była takim małym przegrywem to Lando i tak by ją kochał, ale lepiej jednak, jeśli start w przyszłość będzie miała wystarczająco ułatwiony swoim charakterem. Wyglądem na pewno będzie miała, nawet nie zamierzał tego kwestionować przecież. Wywrócił oczami słysząc jej wymówkę, ale postanowił jej nie komentować w żaden sposób. W końcu nie był to typ, przy którym mógłby się upierać. Zaraz potem jednak uśmiech zupełnie mu z twarzy zniknął, a on spojrzał na Celię wyraźnie zaskoczony. Randka? To teraz umawiali się na randki z innymi?
— Co? Jak to na randkę? — zapytał zaskoczony. Nic nie mógł poradzić na to, że ta myśl mu do gustu nie przypadła. Co więcej, czuł nawet lekką złość w tej chwili nie tylko na Celię, ale na zupełnie nieznanego mu mężczyznę. Nie mogła chodzić na randki z kolegami z pracy teraz, gdy była w ciąży. Było za wcześnie by kogokolwiek w ich układ wplątywać i Lando był zupełnie zaskoczony faktem, że sama tego nie dostrzegała. Miał nawet wrażenie, że sobie z niego żartuje, ale jej poważna mina i lekko speszone spojrzenie dało mu do zrozumienia, że jednak poważnie mówiła. — Odmówiłaś, prawda? — zapytał, bo pewien był, że tak się stało. Co więcej — Lando święcie przekonany był, że powinna to zrobić. Dlaczego miałaby w ogóle umawiać się z jakimś Danielem (durne imię, na pewno nie nazwałby tak syna) niby? Przecież teraz miała zadbać o siebie.
Nie chciał zastanawiać się nad tym, czy aby przypadkiem jakaś zazdrość przez niego nie przemawia. Wiedział, że tak nie było. Nie mógł jednak łagodnie reagować na takie głupie i nieodpowiedzialne zachowanie, jakim się Celia chciała popisać. Jeśli oczywiście zamierzała na tę randkę pójść.
Próbował nie śmiać się z jej oburzonej miny, co nie było zadaniem aż tak łatwym. Udało mu się jeszcze chwilę zachować powagę i dopiero później lekko wzruszył ramionami. — To imię dla małego geeka. Okularnicy, która nie odnajduje się w społeczeństwie — powiedział z powagą. Oczywiście, gdyby ich ewentualna córka była takim małym przegrywem to Lando i tak by ją kochał, ale lepiej jednak, jeśli start w przyszłość będzie miała wystarczająco ułatwiony swoim charakterem. Wyglądem na pewno będzie miała, nawet nie zamierzał tego kwestionować przecież. Wywrócił oczami słysząc jej wymówkę, ale postanowił jej nie komentować w żaden sposób. W końcu nie był to typ, przy którym mógłby się upierać. Zaraz potem jednak uśmiech zupełnie mu z twarzy zniknął, a on spojrzał na Celię wyraźnie zaskoczony. Randka? To teraz umawiali się na randki z innymi?
— Co? Jak to na randkę? — zapytał zaskoczony. Nic nie mógł poradzić na to, że ta myśl mu do gustu nie przypadła. Co więcej, czuł nawet lekką złość w tej chwili nie tylko na Celię, ale na zupełnie nieznanego mu mężczyznę. Nie mogła chodzić na randki z kolegami z pracy teraz, gdy była w ciąży. Było za wcześnie by kogokolwiek w ich układ wplątywać i Lando był zupełnie zaskoczony faktem, że sama tego nie dostrzegała. Miał nawet wrażenie, że sobie z niego żartuje, ale jej poważna mina i lekko speszone spojrzenie dało mu do zrozumienia, że jednak poważnie mówiła. — Odmówiłaś, prawda? — zapytał, bo pewien był, że tak się stało. Co więcej — Lando święcie przekonany był, że powinna to zrobić. Dlaczego miałaby w ogóle umawiać się z jakimś Danielem (durne imię, na pewno nie nazwałby tak syna) niby? Przecież teraz miała zadbać o siebie.
Nie chciał zastanawiać się nad tym, czy aby przypadkiem jakaś zazdrość przez niego nie przemawia. Wiedział, że tak nie było. Nie mógł jednak łagodnie reagować na takie głupie i nieodpowiedzialne zachowanie, jakim się Celia chciała popisać. Jeśli oczywiście zamierzała na tę randkę pójść.
mów mi/kontakt
Celia Cabral
a
Ona przez długi czas również nie postrzegała ich relacji w ten sposób. Przyjaźnili się i choć ktoś mógłby upierać się przy tym, że ten jeden epizod sprzed niespełna roku wskazywał na to, że zależało jej na nim także w innym względzie, Celia naprawdę uważała, że ich znajomość nie posiadała żadnych podtekstów. Prawdopodobnie myślałaby tak dalej, gdyby nie wpadła na ten szalony plan, którego realizacja szła już w najlepsze. Nie przewidziała wtedy jednak, że poza szansą na macierzyństwo zyska także kilka sporych wątpliwości i podważać zacznie to, co zawsze między nimi działało. Nie przypuszczała przede wszystkim, że kilka miłych nocy sprawi, że inaczej spojrzy na samego Lando.
- To niby co twoim zdaniem będzie lepsze? Nazwanie jej Candy, żeby już od małego aspirowała na rozpustnicę? Wolę małego geeka, niż pannę, która w wieku czternastu lat wróci z wytatuowanym znamieniem ladacznicy - obruszyła się chyba trochę za bardzo, ale jego zarzuty do serca sobie wzięła. Zmrużyła więc oczy i skłonna była dalej swoich racji bronić, ale to całkiem prędko straciło na znaczeniu. Nie dlatego, że przestało ją interesować, ale raczej przez wzgląd na to, że zdecydowała się wspomnieć Moranowi o czymś, czego z początku trochę się obawiała. Najwyraźniej słusznie, bo kiedy tylko wyraz jego twarzy dostrzegła, po jej ciele rozlało się uczucie nieprzyjemnego ciepła, przypominając jej usilnie, że zdecydowanie sobie z takimi sytuacjami nie radziła. Trochę chyba nawet poczuła się winna i zamierzała zaraz jakąś obronę wytoczyć, ale jego późniejsze słowa trochę ją jednak zniechęciły. Niby umówili się na coś innego, z czego sprawę sobie zdawała, ale i tak miała cichą nadzieję, że Lando większym zrozumieniem się wykaże i wcale nie będzie oczekiwał od niej, żeby z czegokolwiek rezygnowała. Dlatego też nie odpowiedziała mu od razu, najpierw marszcząc brwi i spoglądając na niego w milczeniu, jakby chciała mu dać szansę, żeby swoją reakcję poprawił, ale z tego Moran nie zdecydował się niestety skorzystać. - Zgodziłam się. Wyjście do ludzi dobrze mi zrobi. Poza tym, dobrze jest wiedzieć, że niektórzy widzą we mnie jeszcze coś więcej, niż materiał na koleżankę - odpowiedziała niby to beznamiętnie, choć tak, piła chyba trochę do tego, z jak wielką chęcią on sam wrócił do przyjaźni. Choć niby przeszła nad tym do porządku dziennego, najwyraźniej nadal mu tego nie zapomniała i jakąś drobną urazę chowała jednak. Temu nie można się dziwić, w końcu dawał jej poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Czuła się przy nim naprawdę dobrze i przez moment miała wszystko, za czym od długich miesięcy tęskniła. Chyba trochę liczyła na to, że tak już zostanie, ale niestety - była po prostu naiwna.
- To niby co twoim zdaniem będzie lepsze? Nazwanie jej Candy, żeby już od małego aspirowała na rozpustnicę? Wolę małego geeka, niż pannę, która w wieku czternastu lat wróci z wytatuowanym znamieniem ladacznicy - obruszyła się chyba trochę za bardzo, ale jego zarzuty do serca sobie wzięła. Zmrużyła więc oczy i skłonna była dalej swoich racji bronić, ale to całkiem prędko straciło na znaczeniu. Nie dlatego, że przestało ją interesować, ale raczej przez wzgląd na to, że zdecydowała się wspomnieć Moranowi o czymś, czego z początku trochę się obawiała. Najwyraźniej słusznie, bo kiedy tylko wyraz jego twarzy dostrzegła, po jej ciele rozlało się uczucie nieprzyjemnego ciepła, przypominając jej usilnie, że zdecydowanie sobie z takimi sytuacjami nie radziła. Trochę chyba nawet poczuła się winna i zamierzała zaraz jakąś obronę wytoczyć, ale jego późniejsze słowa trochę ją jednak zniechęciły. Niby umówili się na coś innego, z czego sprawę sobie zdawała, ale i tak miała cichą nadzieję, że Lando większym zrozumieniem się wykaże i wcale nie będzie oczekiwał od niej, żeby z czegokolwiek rezygnowała. Dlatego też nie odpowiedziała mu od razu, najpierw marszcząc brwi i spoglądając na niego w milczeniu, jakby chciała mu dać szansę, żeby swoją reakcję poprawił, ale z tego Moran nie zdecydował się niestety skorzystać. - Zgodziłam się. Wyjście do ludzi dobrze mi zrobi. Poza tym, dobrze jest wiedzieć, że niektórzy widzą we mnie jeszcze coś więcej, niż materiał na koleżankę - odpowiedziała niby to beznamiętnie, choć tak, piła chyba trochę do tego, z jak wielką chęcią on sam wrócił do przyjaźni. Choć niby przeszła nad tym do porządku dziennego, najwyraźniej nadal mu tego nie zapomniała i jakąś drobną urazę chowała jednak. Temu nie można się dziwić, w końcu dawał jej poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Czuła się przy nim naprawdę dobrze i przez moment miała wszystko, za czym od długich miesięcy tęskniła. Chyba trochę liczyła na to, że tak już zostanie, ale niestety - była po prostu naiwna.