Niemyślenie o Farrah i ostatnim wieczorze, który spędzili wspólnie, nie było zadaniem szczególnie prostym. Co i rusz wkradała się w jego myśli sprawiając, że pozbawione snu noce ciągnęły się jeszcze bardziej, wypełnione lekkim poczuciem winy. Mina kobiety i późniejsza, wyraźnie zepsuta, atmosfera, jedynie potęgowały to uczucie. Przez kilka długich dni udawało mu się jednak skutecznie unikać kobiety i naprawdę zaczął wierzyć, że koegzystowanie w tym samym miasteczku miało szansę wypalić. I że wcześniejsze, ciągłe postania, były jedynie czystym ciągiem przypadków. Pozbył się jednak złudzeń dość szybko, gdy niespodziewanie stał się świadkiem drobnej, ulicznej kolizji. W normalnych okolicznościach z pewnością nie zaangażowałby się szczególnie w pomoc. Może zaproponowałby wykonanie telefonu, ale nic więcej, bo nie był szczególnie społecznym typem. Kiedy jednak zrozumiał, że to Farrah to trochę inaczej zaczęło to wszystko wyglądać.
Tym sposobem właśnie niespełna godzinę później parkował samochód pod jej domem. Podrzucił ją na miejsce nie chcąc zostawiać jej na pastwę komunikacji miejskiej, czy taksówkarzy — skoro jej samochód skończył w warsztacie i tak. Zamierzał odjechać, kiedy wyszła z propozycją drinka, a Jordan mógł chwilę później przeklinać sam siebie, że tak ochoczo przystanął na jej słowa. Nie umiał do końca zapanować nad tą potrzebą, która w nim kiełkowała i która nakazywała mu przeciągnąć wszystko maksymalnie, by spędzić wspólnie jeszcze kilka długich minut. Usiadł więc na kanapie i zerknął na kobietę, gdy nalewała im alkoholu.
— Dopiero niedawno zrozumiałem jak małe jest Hope Valley — przyznał nawiązując poniekąd do tego, że za każdym razem wpadali na siebie czystym przypadkiem przecież. Żadna z tych sytuacji nie była w żaden sposób planowana. Niemniej coraz mniej zaczynało mu to przeszkadzać. Im więcej spotkań odhaczali tym skuteczniej przypominał sobie to, dlaczego kiedyś stracił dla niej głowę. Zachowywał się wtedy niczym zakochany nastolatek, chociaż już dawno podobny wiek miał za sobą. Nie wstydził się tego już prawie. Prędzej wstydził się tego, w jaki sposób potraktował ją podczas pierwszego spotkania. Tym bardziej, że to Farrah, ona nigdy nie chciała zrobić mu nic złego. Nawet powoli zaczynał to dostrzegać.
— Zapomniałem wcześniej spytać, ale jak do tego doszło w ogóle? — zapytał brew unosząc. Oczywiście nawiązywał do sytuacji, w której się jakiś czas temu znalazła i która, mimo wszystko, zaprowadziła ich do tego miejsca. Nie narzekał wprawdzie, ale był ciekawy odrobinę. Przegapił tamten konkretny moment, więc nie wiedział, czy to Farrah zawiniła, czy to ten pokrzykujący kretyn.