Święta zbliżały się wielkimi krokami, aż w końcu nadeszły. Dla niego w pewnym momencie dni zlewały się w jedno i dopiero wiadomość od Audrey co dobrego szykują na przyjęcie. Zastanawiał się w pierwszej chwili o co jej chodzi, jednak gdy spojrzał w kalendarza dotarło do niego, że dziewczyna mówi do niego o przyjęciu świątecznym, na który zgadali się, że przygotują razem poczęstunek dla całej rodziny. Skrzywił się, bo dotarło do niego, że uciekło mu dobre kilkanaście dni. Ale jaja! Potarł energicznie swoją twarz dłońmi. Uwielbiał te spotkania rodzinne. W tym czasie mieli okazje się wszyscy spotkać, bo w roku każde było zajęte swoimi sprawami i nie mieli czasu na to by wyskoczyć gdzieś z bratem czy kuzynem, ale w końcu tak to już jest gdy się jest dorosłym.
Kiedy przyszedł ten wielki dzień Ryder już od samego rana był w domu swojego wujka, w którym tak się składa mieszkał również jego kuzyn. Ry zabrał swoje zwierzaki do domu by nie siedziały cały dzień same w mieszkaniu. Musiał jeszcze pojechać do sklepu by kupić potrzebne produkty do tego by móc przygotować cały odświętny obiad. Na szczęście wyjątkowy sweter, który był obowiązkowy na świątecznym zjeździe. Mimo, że ma już na karku te czterdzieści lat to nadal jest rozbawiony tym całym dress codem, ale przez to też jest bardzo fajna i rodzinna atmosfera, a o to właśnie chodzi w święta, prawda? By dobrze się bawić w towarzystwie rodziny, mieć radochę z prezentów, które otrzymaliśmy oraz raczenie się dobrym poczęstunkiem oraz trunkami, nie rzadko wysokoprocentowymi. Rozpakowywał zakupy czekając na pojawienie się Audrey i Rhysa, bo chyba przyjdą razem, prawda? Jak w każde święta. Reszta pewnie będzie za jakiś czas.